Skocz do zawartości

Ace of Spades

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2369
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ace of Spades

  1. Zawsze powtarzam że ten świat jest zjebany, i że ludzie mogliby być szczęśliwi jeśli tylko by chcieli ale nie potrafią ze względu na własne popędy i obiektywne ograniczania, szczególnie kobiety są mistrzyniami w spierdoleniu wszystkiego co piękne i szlachetne. To co napiszę być może zabrzmi paskudnie ale cóż zrobić, według mnie najważniejsze to to żeby się w kobiecie na poważnie nie zabujać, jeśli się mocno zabujasz to masz juz przejebane, bo zawsze będziesz się pilnował i kontrolował, żeby przypadkiem nie przegiąć pałki, podświadomie będziesz cały czas w stresie, że ona ciebie oleje i przeżyjesz traumę i to cię będzie ograniczać. To wszytko jest smutne ale niestety żeby dobrze trzymać tzw ramę to musisz mieć WYJEBANE a to nie jest takie proste, gdyż ponieważ albowiem w życiu nic nie jest proste.
  2. Nie wiem kiedy masz to randez-vous, jeśli już było to trudno przeczyta i skorzysta kto inny. Moje rady (sprawdzone) są następujące: - po pierwsze, primo, naj-sam-pierw tuż przed spotkaniem porządnie, kilka razy zwal konia tak żeby była pustynia, tak żebyś nie szedł na spotkanie podniecony, narajany i nagrzany. - po drugie przed randką musisz się zrelaksować, masz tam iść "na luzie w rozwianej bluzie" i teraz można to osiągnąć poprzez tzw ćwiczenia uważności (bardzo skuteczna metoda relaksacji) oczywiście jeśli masz jeszcze dużo czasu do spotkania, jeśli nie to na szybko najlepsza będzie Maryha ale wiadomo, że ciężko zdobyć dobre zioło, tak więc dobra będzie Hydroksyzynka (oczywiście bez przesadyzmu), jeżeli masz czas do randki to idź do lekarza ściemnij coś o depresji i w ten sposób zdobędziesz jakieś lajtowe psychotropy, ostatecznie można sobie kupić dobrej jakości ashwagandhe (podwójna dawka z rana przez parę dni powinna cię wyciszyć) do tego jakiś dobry cynk żeby ci testosteron skoczył i będzie git, natomiast pamiętaj - zero alkoholu przed i w czasie spotkania - panny zazwyczaj unikają drobnych pijaczków. - po trzecie w czasie spotkania rozmawiaj o pierdołach i cały czas nawiązuj do tematów z gimnazjum (pisałeś że to koleżanka z gimnazjum), z uporem maniaka przypominaj jej to wszystko co było fajne i przyjemne a przede wszystkim wspólne z czasów gimnazjum, masz jej się kojarzyć z dobrymi, fajnym wspólnymi czasami itd - po czwarte zero tekstów o seksie itp, jeśli ona coś na ten temat zapoda to zrewanżuj się jej tekstami typu: "kobiety to tylko w kółko o seksie i seksie" i dalej "wiesz , że według badań naukowych to podobno kobiety częściej mówią i myślą o seksie niż mężczyźni" - cały cza coś w ten deseń, ona nie może poznać, że jesteś zdesperowany, masz sprawiać wrażenie wyluzowanego i OBYTEGO w tym temacie. - i po piąte na koniec możesz przeprowadzić dwa testy, które potwierdza czy zabawa z tą panną warta jest świeczki -- test nr 1 po spotkaniu nie odzywasz się do niej, żadnych telefonów, SMSów itd jeśli ona przez najbliższe 2 tygodnie się do ciebie pierwsza nie odezwie to daj sobie spokój, ma na ciebie wyjebane i jej nie zależy, jeśli się odezwie to udawaj, że byłeś zajęty swoimi sprawami, których oczywiście masz tyle na głowie, że musisz kupić sobie drugą głowę. -- test nr 2 (ten test jest bardzo miarodajny) jeżeli czujesz się na siłach to na koniec spotkania np kiedy odprowadzisz ją pod dom, złap ją za rączki lub rączkę, spójrz jej w oczy i spróbuj ją pocałować w usta - takie zwykłe buzi-buzi bez wielkiego lovestory i napinki, i teraz (ważne!) jeśli panna wykona unik albo poczujesz, że jej to nie pasuje, daj sobie z nią spokój, nie pociągasz jej, będziesz tylko marnował czas, jeśli będzie miedzy wami chemia to wyczujesz to w czasie tego pocałunku a wtedy warto pociągnąć znajomość dalej ale pomału żeby z jednej strony nie spłoszyć ptaszka ale z drugiej strony konsekwentnie żeby nie zgubić ptaszka. Mam nadzieje, że te rady komuś sie przydadzą, mi się sprawdzały i moim znajomym również. Życzę powodzenia. PS Oczywiście musisz naj-sam-pierw obadać czy panna jest z tych "porządnych" i wtedy te rady mają sens, bo jeżeli panna jest rozrywkowa i szuka szybkiej zabawy to stosując te rady raczej stracisz tylko okazję na szybkie ruchanie.
  3. Dzięki! Tez tak myślę, że liczy się tylko tu i teraz, reszta to tylko przypuszczenia
  4. Dokładnie! Od zawsze tak na to patrzyłem, pamiętam z czasów szkoły średniej a nawet podstawówki jak wszystkie dziewczęta oficjalnie i pewnie niektóre nieoficjalnie wzdychały do określonego rodzaju chłopców, zazwyczaj nieco starszych, nieco niegrzecznych a przede wszystkim przystojnych, cała reszta samców to tylko frajerzy, którymi panny interesowały się z braku-laku albo miały w tym jakiś swój interes lub były zwyczajnie za mało atrakcyjne by zdobyć wymarzonego badboya. Smutna prawda, która może kogoś wyzwoli
  5. Mam taką hipotezę, być może po tym wszystkim co ostatnimi czasy odpierdala Kościół Katolicki to katedra zwyczajnie sama się spaliła ze wstydu.
  6. To akurat nie są moje klimaty, tam faktycznie czułbym się wciąż bardziej obcy, to taka bardziej współczesna impreza bardziej dla pokolenia lat 90-tych. Osobiście wolę klimaty sentymentalne, tam gdzie można spotkać starych załogantów, stare kapele po liftingu itd W ogóle sama nazwa Woodstock nawiązuje raczej do hippisowskich i lewackich klimatów, które raczej mi nie pasują, zawsze wolałem klimaty z lekka chuligańskie a to zupełnie inna bajka.
  7. No co ty, w takie miejsca jak Jarocin jeżdżą raczej takie stare pryki jak ja, młodzież ma teraz inne zainteresowania, można tam spotkać starych pankroków co to kiedyś niby walczyli z systemem a dziś pomykają wypasioną furą za łanmiliondolarów, jest na co popatrzeć nawet z socjologicznego punktu widzenia, tak więc spoko, dałbyś radę.
  8. Może w tym roku Ci się uda, ja tam jestem tak mocno nakręcony, że nie daruje sobie, po za tym nie usiedzę w chacie. Pozdrawiam
  9. Znam ten ból, doskonale ciebie rozumiem, czasami mi się wydaje, że to ten pojebany świat nas morduje, systematycznie i precyzyjnie system trafia nas wszystkich w serce, tworzy zadry, które nigdy się nie goją, zasiewa ziarno niepewności. Czasami sobie myślę, że ludzie mogli by być naprawdę szczęśliwi gdyby tylko chcieli ale ten okrutny świat i te nasze własne przeklęte popędy, schematy niszczą wszystko, nie dają nam żadnych szans. Jesteś jeszcze młody, kawał życia przed tobą, bądź twardy, ciesz sie życiem. Pozdrawiam
  10. Sprawa jest bardziej skomplikowana gdyż ponieważ albowiem po drodze były jeszcze dwa kolejne mieszkania brane po części na kredyt, kredyty dawno zostały spłacone a podział majątku sie dokonał sądownie. Dzięki Nie wiem i pewnie się nigdy nie dowiem, nigdy nie miałem na to niezbitych dowodów, na pewno było coś na rzeczy. No cóż, mam już grubo po 40-tce, takiego aktywnego życia zostało mi jakieś 15 - 20 lat potem jeśli oczywiście dożyję człowiek szybko niestety dziadzieje, więc postaram się maksymalnie wykorzystać swój czas, wróciłem do rodzinnego miasta, na pewno nie będę topił smutków w alkoholu, alkohol za bardzo dołuje natomiast chętnie odnowie stare znajomości, może odwiedzę Kościół pod wezwaniem Najświętszej Marihuany, może sobie kilka razy poserfuje na LSD, w tym roku na pewno zaliczę Rock na Bagnie i Jarocin jeśli będą organizowane, w ogóle to lubię jeździć i zwiedzać np. stare zamki albo jakieś stare europejskie miasta z ciekawą historią. Mam w sobie coś takiego, że jeśli jest pogoda, słońce itd a ja siedzę w jakichś murach bo muszę np. w pracy to mam poczucie jakbym coś istotnego tracił z życia dlatego bardzo lubię spędzać dużo czasu w pięknych okolicznościach przyrody. ;DDDDDDDD no cóż, ryzyko zawodowe, po za tym nigdy nie wiadomo kto pierwszy umrze Dzięki za słowa otuchy. Jak mawiał mój kupel z młodzieńczych lat - "nie przejmuj się mocno rolą bo i tak kiedyś cię z roli wypierdolą" Pozdrawiam wszystkich Braci.
  11. Witam wszystkich Braci. Długo nad tym myślałem i koniec końców postanowiłem napisać coś o sobie. Mam ponad 40 wiosen, urodziłem się i wychowałem w niedużym mieście na Pomorzu. Jestem tzw. jedynakiem ale moje dzieciństwo nie było takie różowe, mój ojciec to typowy 120% Samiec Alfa zawsze robił co chciał a matka cały czas darła z nim koty, moje dzieciństwo upłynęło przy dźwiękach niekończących się kłótni rodziców, w ciągłym stresie bo kiedy rodzice nie darli się na siebie to zazwyczaj darli ryja na mnie. Jako młody chłopak czułem się bardzo samotny i zagubiony w tym pojebanym świecie, na siłę szukałem akceptacji wśród rówieśników, którzy mnie zlewali jednak częściej popadałem w konflikty z rówieśnikami ponieważ gdyż albowiem jak wiadomo w każdej grupie rówieśniczej czy to w szkole czy na podwórku zawsze jest tak, ze rządzi tam jakiś samozwańczy Samiec Alfa a ja zawsze byłem jakiś taki porąbany, że prędzej czy później popadałem w konflikt z Alfą bo nie umiałem się podporządkować, a wiadomo grupa stawała przy Alfie i ja musiałem szukać innych kolegów. Bardzo lubiłem słuchać radia, szczególnie wieczorami, szczególnie Trójki i szczególnie muzyki rockowej, pod koniec podstawówki (7 klasa) usłyszałem gdzieś tam w radiu kawałek Dezertera "Uległość" i tak się zaczęła właściwie jedyna prawdziwa miłość i pasja mojego zasranego życia czyli Punk, New Wave, Goth i Ska. Zacząłem jeździć w różne miejsca typu Jarocin, poznałem sporo dziwnych ludzi, było dużo alkoholu, zacząłem też uczęszczać do Kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marihuany, niekiedy też uprawiałem surfing na LSD, natomiast jeśli chodzi o kontakty z płcią przeciwną i seks to raczej było tego mało, przypadkowe krótkie znajomości, przypadkowy nieciekawy seks, w sumie nic ciekawego. Tak mijały lata mojej beztroskiej młodości aż w pewnym momencie mając już grubo ponad 20 lat dotarło do mnie, że właściwie to marnuję tylko czas (przynajmniej wtedy tak mi się wydawało), w tym czasie rówieśnicy pokończyli studia, założyli własne biznesy, pożenili się itd itp. No więc i ja postanowiłem coś w swoim zjebanym życiu zmienić i tak poznałem nieco młodszą ode mnie dziewczynę, z którą postanowiłem spędzić resztę swego życia jak Bóg przykazał, wizualizowałem to sobie w ten sposób, ze docelowo będzie domek z ogródkiem i garażem ze Skodą Fabią Kombi oczywiście na gazie, a w tym domku będę ja, moja urocza małżonka, dwoje słodkich dzieci, pies, kot i chomik, wszyscy będziemy żyć szczęśliwie w pełnej harmonii codziennie osiągając Nirwanę. Oczywiście jak się później okazało moja wizja w zderzeniu z rzeczywistością miała tyle szans co zając skaczący po torowisku, zderzający się z rozpędzoną lokomotywą. Moja szanowna małżonka pochodziła z wioski gdzie psy szczekają dupami, kury biegają na szczudłach a konie na palcach gwiżdżą, tak się zdarzyło, że w spadku otrzymałem kasę dzięki, której kupiłem nieduże mieszkanie w bloku w dużym mieście, zmieszaliśmy razem, każde znalazło jakąś pracę i tak się zaczęło zwyczajna, codzienna proza życia, małżonka nie była zainteresowana posiadaniem potomstwa chociaż ja ją do tego często namawiałem, mi bardziej na tym zależało gdyż ponieważ albowiem byłem jak już wspomniałem jedynakiem i chciałem mieć jakąś większą rodzinę natomiast żona posiadała bardzo dużą i rozległą rodzinę dlatego może jej tak bardzo nie zależało. Pożycie seksualne z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej leżało i kwiczało, aż w końcu przestałem żebrać o seks, czasami myślałem żeby korzystać z usług dziwek ale wydawało mi sie to zbyt śmieszne, banalne, trywialne i żenujące, mogłem też skorzystać ze znajomości, które nawiązałem na studiach zaocznych, poznałem tam sporo młodszych od siebie kobiet, które chętnie mnie zagadywały może ze względu na moje poczucie humoru albo ciekawą gadkę - erudycję, czasami żałuję, że nie skorzystałem z możliwości ale też sobie myślę, że nie ma tego złego bo nie wiadomo w co bym się gorszego mógł wpierdolić. W sumie nie mogę powiedzieć żeby moja żona była jakaś zła, znalazła dobrą pracę, zawsze więcej zarabiała ode mnie, dobrze gotowała, pod wieloma względami nie mogę nic złego na nią powiedzieć, problem polega na tym, że przez całe małżeństwo żyliśmy jakby obok siebie, równolegle, bez żadnej namiętności, raczej jak dobrzy przyjaciele, to co nas najbardziej łączyło to wspólna kanapa przed telewizorem. Czasami zastanawiałem się dlaczego ze mną była i za mnie wyszła za mąż, skoro jej nie pociągałem seksualnie, tłumaczę to sobie, że być może chodziło tylko o to żeby z moją pomocą uciec z wioski do dużego miasta. Być może byśmy tak przesiedzieli wspólnie na tej kanapie przed TV resztę życia gdybym jakieś 2 lata temu nie zapadł na zdrowiu, zacząłem mieć problemy mięśniowe i neurologiczne, zaczęło się moje kolędowanie po lekarzach a podejrzenia co do choroby okazały się tak potwornie przerażające, ze robiło mi sie słabo na samą myśl o tym, ok rok czasu trwało zanim dostałem się do specjalistycznego szpitala klinicznego gdzie miał zapaść nade mną wyrok. Paradoksalnie był to dla mnie najwspanialszy rok mojego życia gdyż ponieważ albowiem żyłem każdą chwilą jakby była ostatnia, cieszyłem się każdym dniem życia, nigdy wcześniej nie żyłem na takim haju, coś niezwykłego. Koniec końców padłą diagnoza i okazało się, że to nic takiego, dostałem odpowiednie leki, zmieniłem całkowicie dietę i zaczęło mi się poprawiać, jednocześnie haj minął i powróciła też zwykła proza życia. W czasie mojego chorowania i oczekiwania na wyrok zauważyłem a właściwie doznałem wrażenia jakby moja szanowna małżonka nawiązała na boku jakąś znajomość prawdopodobnie z kimś z pracy, czasami dziwnie sie zachowywała, pod pozorem zakupów później wracała z pracy, szybciej niż kiedyś zaczęła reagować na SMSy w swoim telefonie, jak wracałem od rodziców po dniu nieobecności to dekoder TV był ustawiony na ten sam sportowy kanał na którym go zostawiłem, wyglądało to tak jakby w ogóle przez ten czas nie oglądała TV co jest bardzo dziwne. Nigdy nie miałem na to wszystko twardych dowodów i być może jest to wszystko tylko przejaw jakiejś mojej paranoi, dopóki chorowałem i czekałem w nie pewności na diagnozę to myślałem, że w sumie mam to w dupie, niech sobie dziewczyna ułoży życie bo chuj wie jak ze mną będzie. Ale kiedy wróciłem do zdrowia pomyślałem sobie, że może już czas zakończyć to niby małżeństwo. Tak więc zrobiłem bilans całego małżeństwa, który oczywiście w moim przypadku wyszedł na minus a w przypadku mojej żony na wyraźny plus, mając grubo po 40-tce doszedłem do wniosku, że tego aktywnego życia zostało mi w sumie niewiele postanowiłem rozstać się z żoną, może zrobiłem głupio ale przynajmniej kiedy będę już stanę ze śmiercią twarzą w twarz to nie będę miał do siebie pretensji, że nie spróbowałem reszty życia przeżyć po swojemu, szkoda zmarnowanych lat, szkoda że w czasach mojej młodości nie było czegoś takiego jak to Forum, może dzięki wiedzy z takiego jak to Forum nie zmarnował bym tylu lat, nie żył iluzjami na temat małżeństwa itd To chyba tyle w temacie, sorry, że taki duży post, może ktoś to przeczyta
  12. Ace of Spades

    Powitanie

    Witam wszystkich Braci. Mam na imię Rafał. Za jakiś czas napiszę coś więcej o sobie. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.