Skocz do zawartości

Czlowiekronaldo

Użytkownik
  • Postów

    162
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Czlowiekronaldo

  1. Cześć wszystkim, tak jak w temacie, czy my będziemy za jakiś czas jeszcze potrzebni? Zauważcie jedną rzecz, kobiety mogą do woli przebierać w facetach, ilość hiszpańskich prezesów do zdobycia jest ograniczona, są świadome kto jest na rynku, social media pompują im ego - nie obniżają wymagań. Taka kobieta kiedy chce ma randkę i to nawet z młodszym, zarobkowo kobiety stoją coraz lepiej, firmy wprowadzają femipozytywne polityki zatrudniania, parytety, czasem muszą promować, awansować, przyjmować kobiety bardziej na kwestie polityczno społęczne a mniej kompetencyjne. Przeciętna kobieta praktycznie kiedy chce to może pójść z przystojnym facetem do łóżka bez związkowych konsekwencji czy też związanych z dziećmi - antykoncepcja. Kolejna sprawa, ilość singielek rośnie, stadne myślenie więc nie podpowiada trzeba szybko szukać faceta bo wszystkie inne już tylko świecą tymi pierścionkami tylko raczej - one mają wygodne życie, po co mi facet, mam luz. Te same koleżanki ze względu na brak związków mają więcej czasu na siebie nawzajem, spędzają wspólnie wieczory, urlopy. Sprawy potomstwa regulują kupowane i adoptowane na potęgę koty, rzadziej psy, kto ma tindera ten zauważył, że po 25 roku życia prawie każda ma jakiegoś kota... To jest pojebane wręcz jaka jest ilość tych zwierząt tam. Przeciętna kobieta nawet jeśli się zdecyduje na dziecko - może też umówić się na przygodny seks z kim jej tylko pasuje (ma do tego prawo, nie w tym rzecz, niczego nikomu nie odmawiam), może skorzystać z banku spermy. Innymi słowy związek nie jest jej potrzebny, nie jest jej potrzebny mężczyzna na stałe, do reprodukcji czy zakładania rodziny, utrzymania. Podsumowując, kobiety zarabiają sporo, częściej kończą studia i nie potrzebują nikogo w partycypacji kosztów życia, samotnie mają wygodne życie z partnerami seksualnymi na zawołanie według własnych preferencji, inne kobiety (psiapsiółki) przestraszone wizją samotności i rozpadu kobiecych paczek nie są dobrymi doradcami matrymonialnymi - zniechęcają je. Dodatkowo ze strony singielskiego otoczenia brak presji na związek, te które w związki weszły często tracą wcześniejsze znajomości i naturalnie odpadają z kręgu znajomych pochłonięte nową rodziną. Zwierzęta, podróże i wydawanie pieniędzy na siebie kompensują głód instynktu macierzyńskiego, zawsze pozostaje opcja banku spermy lub celowe pominięcie tabletki w dniu stosunku. Państwo wspiera samotne matki, legalizacja związków (jakkolwiek na nie patrzycie) nie daje takich benefitów jak bycie samotną matką. Do czego będą potrzebni mężczyźni? Do atencji na zawołanie? Jako mięso armatnie? Zapraszam do dyskusji, jeśli niewłaściwy dział to proszę o przesuniecie tematu do właściwego.
  2. @Turop Rozumiem kwestię nietłumaczenia się, równie dobrze dzień po rozstaniu mogę chcieć być z kimś innym niezależnie od przyczyn rozstania. To co nie łapię to dlaczego ona i jej koleżanki tego nie rozumieją i stawiają absurdalne hipotezy czyli: jak jesteś samotny to od tego są znajomi lub czat gdzie płeć i wygląd nie ma znaczenia, a nie aplikacja do randkowania. Teraz trochę to nabiera sensu, tylko na czatach nie ma normalnych ludzi, a nie chodzi też o to by sobie tak powiedzmy dorywczo pogadać jednego dnia i potem urwać kontakt. Nie szukam związku, ale nie zakładam, że gdybym trafił na fajną osobę to można trochę się pospotykać. Nic nie musi dziać się z dnia na dzień...
  3. Witajcie, ujmę historię na krótko, byłem przez chwilę z jedną dziewczyną, rozstaliśmy się bo jednak nie chcę być w związku, nie takim, mam chwilowo dość relacji. Jestem niestety jednocześnie dosyć samotną osobą i ze względu na przeprowadzkę brakuje mi znajomych ze studiów w nowym miejscu. Założyłem jakiś czas po rozstaniu konto na tinderze, chcę z kimś pogadać, może nawet spotkać (to czasem jest jakby konieczne bo po drugiej stronie ktoś oczekuje randek a niekoniecznie pisania, mniejsza tu o to). Do tego punktu wszystko wydaje się normalne, ale zostałem namierzony przez łańcuszek jakichś przyjaciółek ex, te jej dostarczyły informacje o mojej obecności, jak również dały serduszko/a? od siebie, żeby mieć ze mną parę (nie wiem kto to jest i na jakim etapie były rozmowy, wiem o samym fakcie, to jakiś stalking). Chyba chodziło o to by mieć ze mnie bekę, badać co napiszę itp. Tego nie rozumiem, ale chodzi chyba o kontrolę i ośmieszenie... Odezwała się ex z pretensjami, że dlaczego jestem w takim miejscu jeśli nie chcę relacji, a to apka do seksu i relacji. Pomijamy tutaj kwestię seksu bo sperma nie uderza mi do mózgu. Bardzo mnie to zaskoczyło, zarzuciła mi, że jeśli chcę z kimś popisać to od tego są czaty i inne miejsca, a ja ją najwidoczniej oszukałem i szukam sobie kogoś innego. Dla mnie jest to absurdalne i bardzo się oburzyłem, że miałbym używać tindera tylko gdy jestem nastawiony, wiecie - tak, już chcę szybko z kimś być, deklaruję się jako poszukujący samiec... Oburza mnie to, że ktoś chce mi po rozstaniu wyznaczać granice, ma pretensje o to, że jeśli nie chcę być z nią/nikim to jakim prawem jestem na rynku. To zazdrość, że mógłbym potencjalnie wcześniej się z kimś związać? O co tu chodzi? Jest to dla mnie absurdalne i proszę o Wasze opinie, temat z czapy i niektórzy mnie zjadą, ale to rzeczywiście się dzieje. Aplikację mam cały czas i uważam, że nie ma nic zobowiązującego w spotkaniu czy randkowaniu jeśli nie sprzedajemy komuś bajek o wizji związku wiedząc, że takiego nie będzie. Oczywiście zostałem bydlakiem nr. 1 bo zadeklarowałem się, że nie chcę z nią być, a nagle mam profil na portalu randkowym, a to oczywiste i nie ma innej opcji w tym miejscu jak szukanie seksu lub nowego związku. Stąd jestem też kłamcą, dupkiem, kompletnie nie rozumiem tej logiki, zerojedynkowości tego myślenia. Czuję się źle z samym faktem, że ktoś mnie szpieguje i nie wiem co to za osoba czy też jest to pewnego rodzaju shittest, ma to ewidentnie wywołać poczucie dyskomfortu. Mam wrażenie, że odbiera mi się prawo normalnego funkcjonowania, że mogę się umawiać z kimś jeśli jasno deklaruję chęć związku itd. nie rozumiem tego. Proszę o drobne wsparcie bo robi mi się brainwash.
  4. Trochę mi głupio, ale moim zdaniem warto się do tego przyznać, możecie mnie zlinczować. Jak przewidywałem (Wy również) wszystko się dosyć pozmieniało, pisanie zaczęło się robić trochę męczące krępujące - kwestia sylwestrowa się trochę pozmieniała - trzeba było kuć póki gorące i mieć wszystko w nosie. Więc w skrócie najpierw była gadka o wspólnym wieczorze 31, a teraz mogę sobie napisać he he dobrej zabawy stąd jest to trochę krępujące, myślę, że ona to też tak czuje, dynamika znacznie spadła. Tak podpowiadał rozsądek, nie chciałem pakować się na całą noc z osobą/osobami, której/których nie znam bo czułem, że coś mogłoby nie pyknąć i ktoś miałby do mnie pretensje. Także wszystkie propozycje, luźne plany po prostu jakby zignorowałem, trudno. Jeśli ktoś zastanawia się nad założeniem tindera teraz to sugeruję poczekać tydzień - dwa tygodnie, chyba, że Wasza sytuacja sylwestrowa jest ogarnięta i możecie zagrać tym jako atut.
  5. Dzięki za rzeczową odpowiedź, mam zaplanowane terminy spotkań, ale masz rację, że mam w głowie jakby wyidealizowaną wizję, że ktoś pisze w ten sposób tylko ze mną, może mam akurat teraz swoje kilka minut i tyle. Nie spodziewałem się też takiej aktywności ze strony Pań, to był trochę zapychacz czasu, a szybko potoczyło się inaczej i nie byłem przygotowany na ruszenie do ataku już na drugi dzień. Mem trafny. Opisana sytuacja nie miała miejsca, niczego nie obiecuję, raczej utwierdzam w tym, że do randki dojdzie i że mam na nią jakiś plan, a na ogół mam. Z jednej strony tak, ale z drugiej wszystkie moje znajomości się tak rozpoczynały i przechodziły przez takie fazy, tylko to praktycznie była jedna osoba, tutaj jest to o tyle inne, że początkowo działo się przez jeszcze jedną aplikację, a nie przez GG od razu itp. Za chwilę sytuacja pewnie się sama rozwiąże i zostanę na lodzie = D Dzięki za komentarz! Nie zrobiłem niczego zakazanego, chciałem poznać Wasze opinie bo sytuacja jest dla mnie nowa i nie myślałem, że to potoczy się tak szybko. Pewnie kolejny spęd jest w okolicach walentynek, Mogłem poczekać jeszcze kilka dni, teraz przynajmniej miałbym pytania o sylwestra/wkręcenia się z głowy. Dzięki za komentarz Postaram się trzymać tej zasady i po prostu zakładać, ze to w większości nie wypali. No tak, ale z drugiej strony po co dalej pisze i drąży? Nuda, zapychacz czasu, może tak jest. Daliście mi twardego kopa, to trzeba przyznać. Dzięki za wsparcie, bo nikt inny mi tego nie wyłoży.
  6. Hej, mam taki kłopot, to moje pierwsze prawdziwe podejście do Tindera, czyli sprawy z przeszłości nie ściągają mnie na ziemię i nie mam poczucia winy robiąc to. Problem, bo tak postrzegam sytuację polega na tym, że bardzo dobrze rozmawia mi się z kilkoma kobietami, są wyraźnie zainteresowane, chcą się spotkać, pisze się rewelacyjnie. Czyli na XX par mam te X, które są wyróżniające się, dziewczyny fizycznie atrakcyjne, inicjują i zabawiają. Rozmowy angażujące, zawierające podtekst i pewne wycofywanie się bo nie można - takie zaczepianie. Mam zaplanowane terminy randek, jedna z tych par proponuje też wspólnego sylwka, a ja nie mam innych planów. Zastanawiam się co miałbym powiedzieć pozostałym kiedy dojdzie do spotkania. Nie lubię kłamać, technicznie jestem w stanie być na imprezie sylwestrowej z każdą z tych dziewczyn, ale jedna działa po prostu aktywniej. Problem wziął się chyba z tego, że powinno być odrobinę pisania, randka, wyciszenie, przypomnienie o sobie przed spotkaniem i ewentualnie ciągnięcie tego dalej. A ja lubię pisać i te rozmowy już przypominają pochłanianie informacji o mnie, ilość tekstu jest duża i mam wrażenie, że nie tylko pewne anegdoty są niepotrzebnie napisane zamiast być opowiedziane o ile nie znam tych osób w realu, a pytają o więcej, wywiad u nich działa. Nie wiem co z tym zrobić, mam taką myśl, żeby nawet nie iść na żadnego sylwka, ale mieć czyste sumienie. Z drugiej strony, one mają pewnie x5 par i adoratorów, może jakieś randki, spotkania. Dziwne to dla mnie, wyłączyłem pokazywanie profilu bo boję się zaczynać kolejnych rozmów, mam pewne obawy, że sylwestrowa noc może stać się jakimś punktem granicznym w jednej z tych znajomości - alkohol itd, ale z drugiej strony to do niczego nie obliguje, z trzeciej strony to pewien fakt, ktoś zapyta co robiłem w sylwestra =]. W miarę poskładałem się po rozstaniu i związanym z tym dramatem (kontakt z innymi kobietami jednak pomaga) a już jest ryzyko, że nie porandkuję tylko wskoczę w związek. Już miałem podobną sytuację w swoim życiu, ale widzę, że historia lubi się powtarzać. Nie wiem co z tym zrobić, czy mam jakby ochłodzić te rozmowy, bo zauważam, że dziewczyny jakby się angażują i też przy takiej ilości wiadomości oczekują bardziej regularnego kontaktu, a nie że ja sobie znikam na x godzin. To staje się trochę męczące. Jeszcze czasem to się tak niefortunnie składa, że kończy się rozmowa z jedną i po krótkim czasie z kolejną. Czuję się jakbym miał kochanki. Proszę o jakieś porady i wskazówki, z góry dziękuję! EDIT: Jeszcze czasem to się tak niefortunnie składa, że kończy się rozmowa z jedną i po krótkim czasie zaczyna z kolejną.**
  7. Zanim doczytałem o rozstaniu chciałem napisać, że ona jest zamrożona na emocje, na pragnienie czegoś - bo jest to tak niedostępne. Lepiej nie czuć pożądania do fajnych mężczyzn niż marzyć o nich i czuć, że są niedostępni. To jest to samo co w przypadku bogatych korpo kobiet, które nie mogąc znaleźć prezesa czy jakiegoś dyrektora decydują się na bycie solo. Nie wiem na ile to troll czy nie, ale jeśli nie to na pewno nie powinien wysyłać linku do forum i masz poczytaj sobie, ogarnij. Słabe to jest.
  8. Jak facet odejdzie to pół biedy, ale jak do innej, jak do ładniejszej? To już jest wkurwienie atomowe.
  9. Na forum powinny istnieć jakieś ograniczenia co do czytania treści bez zalogowania - na ilość spędzonego czasu na stronie lub przejrzanych stron, to zwiększy ilość nowych użytkowników, których można szybko zachęcać do aktywności np. po 10 minutach na niezalogowanym -> temat który przeglądasz czeka na Ciebie z nowymi odpowiedziami, zarejestruj się i dołącz do dyskusji. Czasem mam wrażenie, że widzę na forum ciągle te same avatary, fakt, nie przeglądam wszystkich tematów, ale jednak mam taką grupę powiedzmy 15 nicków, które się non stop pojawiają. To znak, że trzeba aktywizować nowych userów. Z tym YT to najlepiej zacząć monetyzację, nawet 1 czy 2 reklamy na filmie będą robiły pieniądze, takie unoszenie się honorem bo ktoś wypomni - no bez przesady, kto o tym pamięta. A po drugie materiały z reklamami właśnie za sprawą reklam są odbierane jako bardziej wartościowe czy pochodzące ze znaczących źródeł. Ludzie do reklam są przyzwyczajeni. Budowanie kanału w oczekiwaniu na jego blokadę? Jutub mając konto, które zarabia nie będzie tak agresywnie podchodziło do jego blokady czy usunięcia bo dla nich to też pieniądze. Więcej odwagi bo jest sporo do wygrania, a z taką bazą wiedzy, ogromem tematów, historii i użytkowników można bardzo dużo zdziałać. To może być forum pierwszego wyboru dla wielu mężczyzn tak jak portal na K dla kobiet. Trzeba: 1. ułatwić znalezienie forum 2. zachęcić do angażowania użytkowników 3. utrzymać ich systemem gratyfikacji, gamifikacji i ciekawymi treściami, które właśnie dostarczają użytkownicy
  10. Panowie, rozjebaliście ten wątek, dajcie się wypowiedzieć, pytanie nie było do Was a każdy musi swoje trzy grosze dorzucić i jeszcze za poradą napisać, dwie strony o niczym, jeszcze to pisanie że na pewno wiecie lepiej, żenada. Ogarnijcie się xD Czekam aż wypowie się więcej Pań, z Waszego offtopu plusem jest to, że temat stał się gorący i widoczny w topie po zalogowaniu.
  11. Znam to, nieraz sobie wyobrażałem chodząc kilka godzin, że z partnerką zaraz by ją nogi bolały, że trzeba gdzieś ładnie zjeść, zrobić jej zdjęcia itd. Będąc samemu można wszystko, kobiety często to prostu ograniczenie i ciężar. Być na wyjeździe i skakać wokół kogoś, prosić, zapewniać, że to niedaleko i za chwilę wrócimy. Masakra. Bardzo nie lubię tej dziecięcej słabości wielu kobiet, one sobie nawet nie dają możliwości sprawdzenia się tylko od razu jak pięcioletnie dziecko bolo mnie nuszki i nigdzie nie idziemy. Każdemu polecam chociaż raz wybrać się na samotny wypad w kilka dni.
  12. Jazda samemu jest fajna bo można się lepiej poznać i przede wszystkim polegasz tylko na sobie. Taki weekend w skupieniu pozwoli odpocząć, chodzić spać kiedy Ci odpowiada. Osobiście mam mieszane uczucia na temat dłuższych wyjazdów. Tutaj raczej trzeba postawić na to by przeskakiwać z miasta do miasta bo łatwo można się znudzić jednym miejscem. Zwłaszcza, że nie mamy tego reżimu drugiej osoby, która chce oglądać np. stare kościoły więc zaoszczędzimy trochę czasu. Piszę to z perspektywy osoby, która spędziła w ten sposób około dwóch miesięcy. To jest dobre na krótko, potem dopada chęć podzielenia się tym lub współprzeżywania różnych chwil. Weekend czy nawet dwa tygodnie to jest jak najbardziej ok, ja po dłuższym wyjeździe solo gdzie ciągle miałem coś nowego do ogladania niestety czułem się samotny. Dużo atrakcji i postawiony sobie reżim poznawania nowych miejsc na 100% był ciężki, ale to już raczej indywidualna sprawa. @jaro670 Ta kobieta bredzi jak członek jakiejś sekty, nie chciałbym zacząć tak gadać od samotnego życia i podróży.
  13. @Still Chcę, żebyś się zaangażował tylko tak, że Ty tego chcesz i o mnie zabiegasz. Chciałabym chatki i rodzinki, ale wersja demo już się kończy, jest seks to dawaj cos w zamian.
  14. @Kotomine Jest późno i może coś nie dotarło do mnie, ale spotkaliście się dwa razy, a Ty miałeś pretensje z tym klubem itd? Jesteś zbyt needy, trzymałeś gardę z tym pójściem solo na wesele i wygranymi flaszkami, a nagle padłeś na kolana i potem jeszcze na twarz, próbowałeś się jeszcze czołgać. Wydaje mi się, że za wiele sobie wyobraziłeś po jednej imprezie - weselu, takich relacji weekendowych jest mnóstwo i nikt przecież potem nawet nie zakłada, ze to jakieś randkowanie.
  15. @self-aware Psychoterapeuta zwraca się do Ciebie z pozycji specjalisty, autorytetu, doradcy, jego głos i słowa będziesz odbierał inaczej niż swoje kiedy wpatrujesz się w lustro i wyprostowany powtarzasz jakieś frazy. Terapeuta jest w stanie wyłapać pewne zaburzone schematy myślowe, zachowania do których nie jesteś w stanie dojść, dlatego, że są dla Ciebie normalne i nie muszą być tym głównym problemem - paraliżującym lękiem przed zakupem bułki. To może być tak, że psycholog zauważył, że zawsze przed wyjściem do sklepu nakładasz kapelusz, czujesz przez to w sklepie, że Ci bardzo ciepło w głowę, pocisz się. Te objawy z ciała błędnie interpretujesz i wiążesz z samym zakupem bułek, sabotujesz swoje działania. Teraz czaisz? Te domowe metody są dobre przy produkcji wędlin czy wina, ewentualnie do wyciszenia. Ale nie pozwolą Ci stać się kimś innym i spojrzeć na siebie obiektywnie. Oprócz tego w zależności od nurtu psychoterapii masz różne metody rozwiązywania problemów, patrząc na to co napisałeś - nie masz pojęcia o psychoterapii.
  16. @Kares Aktualnie w wielkim skrócie to tracę zainteresowanie gdy uda mi się kogoś zdobyć, jestem zmotywowany i chętny do walczenia o kogoś. Zabieganie o spacer, randkę jest spoko, ale jak ona już się nakręciła i zaprasza mnie do łóżka i nie muszę nic robić to się wycofuję, wizja związku jest przytłaczająca, czuję od razu niechęć do budowania bliskości. Wszystko na tym etapie robione wspólnie jest niebezpieczne i trzeba uważać, być gdzieś pomiędzy. Celem byłoby to by ten impuls do ucieczki się nie włączał. Ja nie odchodzę od złych relacji tylko takich gdzie wszystko jest poukładane, a panna budzi mnie seksem.... Nie każda, ale to jeden z przykładów. Lęku przed seksem nie mam, jest to dla mnie zupełnie odrębna rzecz, ale obawiam się konsekwencji związkowych seksu czy też tego czego jest on zwiastunem - ciągłość, stałość kontaktu, spotkań, wspólne plany itd.
  17. Masz chyba silnie neurotyczną osobowość
  18. @Bohun Spoko, to tylko pisane literki łatwo coś źle zinterpretować, fakt - to co pisze potrafi być chaotyczne, jednocześnie zapewniam, że staram się dbać o jak najwyższą jasność przekazu stąd czasem staje się to takie opisowe lub wielowątkowe... Dzięki za post Diagnoza jest jak najbardziej prawidłowa, mam kilka zadań od mojego terapeuty, fajny facet, trochę jak rozmowa z ojcem, ale na koniec dnia ojcu się nie płaci za pogawędkę. Muszę wrócić do sytuacji gdzie jestem sam i od tego zaczynać, bez względu na koszt. @Kares Takie określenia jak - na zawsze, nigdy budzą dreszcz w głowie, poczucie nieuniknionej straty, nie zrealizowanie jakiejś hipotetycznej historii czy znajomości, nie rozpoczęcie jednej, zakończenie innej, bardzo ciężko o tym myśleć. Ciągle mam w głowie mechanizm mieć ciastko i zjeść ciastko, donieść tacę ciastek i też je zjeść bez ubytku ani jednej sztuki. Takie osoby jak ja nie potrafią planować na lata do przodu. Jeśli to nie kłopot to proszę odrobinę doprecyzuj co masz na myśli
  19. @Libertyn tak też miało miejsce ze mną za pierwszym razem, kolejna terapia i trochę inne podejście prowadzącego, jak jego płeć pozwoliła mi z odrobinę większą otwartością opowiadać o tym co się dzieje lub co moim zdaniem się dzieje. Osoba prowadząca pierwszą terapię po prostu nie była specjalistą w tej dziedzinie i po prostu przypisała moje objawy, to co pasowało do BPD, teraz jak chodzę do ogarniętego faceta z twardym dorobkiem naukowym to jest od razu odczuwalna jakościowa różnica.
  20. @Bohun Jasno napisałem i to kilka razy, psychoterapeutka stwierdziła, że to BPD, potem w drodze drugiej terapii psychoterapeuta określił to jako książkowy przykład lęku przed zaangażowaniem. Tutaj nie ma za dużo diagnoz, są tylko dwie, w tym jedna obalona
  21. Nie miewam takich sytuacji, ostatnio mam wrażenie, że wszystkie kobiece spojrzenia są takie same.
  22. Odkopuję, spotykałem się z określeniem, że to nie tyle co przyjemne, chociaż i takie słowa czasem padały, ale że to przede wszystkim ogromna satysfakcja. Są fajne kobiety, które potrafią odnaleźć się w łóżku, ciepłe, bliskie partnerowi oraz takie, które zamykają się w swoim słoiczku z mchem i paprocią i wszystko jest be. Wszystko można manipulatorsko określić jako egoizm, w łóżku mają być zadowolone dwie osoby, to nie wolontariat, a że ludzie wbrew wszystkiemu dobierają się niezgodnie ze swoim libido i mają pretensje, że podobają się swojemu partnerowi i ten chce z nimi współżyć - no cóż na to można poradzić...
  23. Wymagasz ode mnie za dużo, zresztą skąd założenie, że akurat można to opisać w jednym zdaniu? Przyczyna jest ta sama co u innych osób - zainteresowanie płcią przeciwną, potrzeba bliskości i wiele innych. Upatrujesz się spójności tam gdzie jej nie ma, niektóre emocje - chęć bycia z kimś i chęć bycia samemu mogą współistnieć, moje nastawienie zmienia się wraz z zainteresowaniem drugiej osoby. Nasycenie i chęć samotności. A dlaczego rozwodnicy wchodzą w kolejne małżeństwa?
  24. @Imbryk Nie doprecyzowałem, moja wina. Spotkania, seks, jakieś pojedyncze wyjazdy, między tym wszystkim wyrwy i rozstania, odrzucenia, a czas leci bo finalnie to się zamyka za każdym razem w jakąś klamrę związku. Czyli ten stan trwa już dobre miesiące, takie dobre miesiące, nie chcę być precyzyjny - samych gości na forum potrafi być 500 w jednym momencie. Czyli jak ktoś tyle zainwestował to może nie chcieć odpuścić czy po prostu oczekiwać konkretnych kroków bez względu na wszystko - może i tak balansujemy, ale skoro i tak się spotykamy mniej lub bardziej regularnie to próbujmy dalej. Ale nawet to nie jest istotne, wszystkie związki z których wychodziłem to były tak na prawdę udane relacje, z problemami, ale generalnie bez kłótni i skakania sobie do gardeł. Poczucie winy było wielkie bo opuszczałem osoby którym na mnie zależało i generalnie nie miałem nic sensownego do czego mogłem się przyczepić poza niechęcią do bycia z tą osobą. Mam świadomość tego, że po raz kolejny jest to samo, tam gdzie inni akceptują wady partnera to ja nie umiem i kolejna osoba jest skreślana, a czas leci, trudności w nawiązywaniu nowych relacji, nadpodaż mężczyzn, spierdolenie tinderowych ruchodajek. To nie są optymistyczne wizje, czasem myślę racjonalnie/ Byłem dwa razy w długich związkach, gdzie nie przeskoczyłem do etapu narzeczeństwa, no nie dało się po prostu. Jakbym miał się zaręczyć to nagle mi się zmieniało podejście do instytucji małżeństwa, żeby tylko tej jednej rzeczy nie zrobić. Jestem starszy. Spoko, służę pomocą, ale nie wydaje mi się, żeby to było BPD, ale zgodzę się z jedną z poprzednich wiadomości, gdyby jednak było i to takie autoagresywne to są na to terapie, leki. Ale to byłoby w ogólnym rozrachunku gorsze, to jest jednak choroba bardzo często śmiertelna, ja sobie bym nic nie zrobił (jak rasowy narcyz tak btw).
  25. @szeregowiec_dolot Rozmawiałem z dwoma terapeutami (kobieta, mężczyzna) na temat cech narcystycznych czy rysu narcystycznego, żaden z nich nie przyznał mi racji, nie jestem też psychopatą czy socjopatą. A miałem podejrzenia do tego pierwszego ze względu na to jak widzą mnie inni, jak oceniają - a ja po prostu unikam tego social proof, walidacji związku w ich oczach itp. Co do BPD już wyjaśniałem, jest oczywiście wiele wariacji. Tutaj problem jest o tyle zawiły, że po prostu pewne rzeczy się mieszają czy po prostu są wspólne grupy objawów. BPD to taka łatwa diagnoza bo jest wiele odmian i terapeuci często wysuwają takie właśnie propozycje. Jeśli mam być szczery, a przed tym stoi jedynie strach przed wystalkowaniem mnie to tu jest połączenie kilku rzeczy i wszystkie biorą się z domu rodzinnego, a potem to już się nakładało. Kiepskie wzorce się potęgują, przekładają 1:1 jako ogólne formy działań. Dlaczego Twoim zdaniem to właśnie narcyzm + bpd? @leto nie wiem czy przywiązuję duże znaczenie do kobiet, czy możesz to rozwinąć? Wiem, że to może nie wynika z tego co piszę, ale bardzo często czułem, że właśnie kobieta i lecący czas to nieuchronne proszenie się o kłopoty i własnie bez kobiet czułem się jakby spadł mi ciężar. A potem włączała się apatia i samotność, fantazjowanie. Ja wiem, że dla osoby, która nie jest zaburzona to wszystko wydaje się niespójne. @Szkaradny Pisałem o tej amnezyjności, potrafię czuć się źle kiedy jestem w związku czy w relacji, która do tego zmierza, ale szybko o tym zapominam, kompensuję czymś co mnie odcina, przygasza rozpęd relacji. Prawie zawsze po wejściu w związek czułem się fatalnie, przybity, smutny, przymuszony. Raz jedyny gdy to ja inicjowałem randki, byłem żywo zainteresowany to jakby nakręcałem się dziewczyną. Ale to też nie miało kolejnych etapów, niekończący się pierwszy/drugi miesiąc znajomości. Stronienie od jej znajomych, siedzenie w domu - w domu jasne, tutaj jestem chłopakiem i robimy wszystko, ale nie wychodzimy ze sobą. Jestem świadomy tego, że pierwsza randka jest jakby elementem większej ciągłości -> randka -> randki -> związek -> znajomi -> rodzina -> święta -> wspólne mieszkanie -> i tu się robi ekstremalnie poważnie. Dobrze funkcjonuję w modelu, gdzie to ja jestem olewany (za duże słowo), raczej chodzi tu o dużą swobodę, samodzielność i muszę ganiać lub nie muszę bo komuś NIE ZALEŻY, wtedy tworzy się naturalny dystans. Ja nie gardzę, nie patrzę z góry na kogoś dla kogo jestem kimś więcej, miłością itd. Nie postrzegam tego jako słabości, przynajmniej nie świadomie - ja chciałbym czuć się wewnętrznie oddany jednej osobie, zmotywowany, żeby wszystko dla niej robić i chcieć starać się, tak naturalnie. A u mnie to się dzieje pod wpływem poczucia winy - znowu spędzi wieczór sama, to za jakiś czas jedziemy w kilka miejsc, bierzemy urlop i robimy mega skompresowaną pigułkę dobrego czasu spędzonego ze sobą. Nie wiem co na to odpisać, bo ja się otwieram w związkach i to nie strach przed byciem odkrytym. Ja mogę uciec z jej domu po kilku dniach wspólnego urlopu w łóżku, kto chciałby to przerywać i nie chcieć tego powtórzyć? Każe spotkanie jest jakby pożegnalne, bo to daje pewną furtkę w mojej głowie, że to nie na zawsze. A czas leci. Jest w tym sporo prawdy, gonię gdy ona się oddala, ale jak już ją złapię to nie chcę trzymać, a ona po tym jak juz złapała stabilizację (znowu jesteśmy przy sobie) to ciągnie bliżej i chce więcej, a wtedy mamy... Co to znaczy lepszy? Jakie masz kryteria? Może Ci chodzi o kolejne trofea, po prostu inne, nowe, może ładniejsze, może mądrzejsze, ale po nich też będziesz chciał kolejne, nieprawdaż? Mam gdzieś z tyłu głowy, że nie miałem nigdy takiego momentu, że mogłem się na luzaku spotykać z pannami - na piwo, spacer, zawsze pakowałem się szybko w związki po rozstaniu. Jest ten motyw zdobywania i to się powtarza u takich osób, że potencjalny partner jest interesujący kiedy jest niedostępny (np. partner w innym związku, idealny bo się nie zaangażuje). Nie wiem co może być po nich, nigdy nie sprawdziłem, jestem tu niespełniony, ale odrzucenie przeżywam jak narcyz, ego łatwo uszkodzić. Podobno to przełożenie sytuacji z dzieciństwa z niedostępnymi rodzicami i ogólnie stabilizacja jako coś w czym się nie umie funkcjonować. Owszem, nie umiem docenić, nie widzę jakby wartości, czuję się jakbym był we wspaniałych zaaranżowanych hinduskich małżeństwach, niby wszystko jest ok, ale to nie ja to wszystko zorganizowałem. Nie zgodzę się, odmawianie, kręcenie, wymijające odpowiedzi to nie jest to czego oczekuję i potrzebuję, miewałem takie sytuacje i niestety robiłem tak jak chciały panie - spotkaj się, wpadnij po notatki, tylko pogadamy itd. była silna blokada z mojej strony jeśli tylko wiedziałem, że mogą czegoś chcieć. Ja wiem, że są faceci, którzy jak kobieta jest nimi zainteresowana to nic się nie liczy i chwytają się tego. Ja tak nie mam. Wystarczyłaby jedna i niezmienialne wobec niej uczucia, motywacje i brak zgrzytu przy myśleniu o urlopie czy wspólnym mieszkaniu. Wyobraź sobie, że ciągle czujesz, że każda podjęta decyzja była jakby niezgodna z Tobą. Można się frustrować i zamrozić na wszystkie decyzje... Trochę tak jest, ciężko ze względu na sytuację wejść w pewną próżnię i nie mieć kontaktu, nie widywać się. Mam sporo kobiecych zachowań przez to jak zostałem - z kim zostałem wychowany. To typowe dla takich osób - nie przedstawianie rodzinie, znajomym, dwa osobne światy, brak okazywania bliskości i czułości w przestrzeni publicznej. Jeśli czuję, a czuję często, że to ktoś czegoś chce a nie ja to umiem wybrać siebie i nie liczyć się z tym czego oczekuje druga osoba, to prawda. Jeśli ktoś chce związku, a ja nie, to mam z kimś być bo ta druga osoba tak postanowiła? Stąd przy każdym rozstaniu był ogromny dylemat czy paraliżujący wręcz strach - że to już definitywne, może nie spotkam nikogo dobrego, nikogo kto zrozumie itd. Ja raczej nie płaczę, osoby takie jak ja bardzo chronią się przed zranieniem i zamrażają uczucia lub nie podejmują działań, które mogą do tego doprowadzić. Katharsis nie jest refleksyjne bo za chwilę myślę w zupełnie inny sposób - dziś się rozstajemy i jestem szczęśliwy bo mogę robić to co chcę i nie muszę kogoś umieszczać w swoich planach, a pojawi się kolejne zbliżenie i rozstanie to będę myślał, że mam delegację za chwilę i mogę Cię zabrać w kilka miejsc, spędzimy fajnie czas. Nic nie jest pewne. ---------- Ciekawy filmik na ten temat, on opisuje w 100% mechanizmy w moich relacjach, żałuję że tak późno do tego dotarłem - a raczej podesłano mi to. Jest taki mechanizm, że te neutralne osoby nic od niej nie chcą i dlatego trzymana jest pewna wyraźna granica, jak ktoś bliższy to niestety już można być bardziej szczerym. Nie mam zachowań autoagresywnych czy takich jak opisałeś, nikogo nie wyzywam i nie truję życia dla trucia życia, to raczej skutek trwania w marazmie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.