Skocz do zawartości

Zdzichu_Wawa

Starszy Użytkownik
  • Postów

    747
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Zdzichu_Wawa

  1. here-we-go-again.jpg

     

    Czyli odcinek 378 tego tematu. Jako gość który mieszka z sexy Latynoską już ponad 5 lat w Polsce (i nic jej się nie zmieniło, nadal jest mega kobieca i dbająca o związek) wypowiadałem się na tym forum w tym lub podobnych tematach nie raz i nie dwa. Ja to odbieram trochę jak "krew w piach". Co bym nie napisał, to i tak znajdzie się zaraz kilku, żeby przekonać mnie (i innych) przecież się nie da, nie warto. Bo tak jest łatwiej. Można mieć wymówkę dla siebie samego z braku aktywności/chęci zmiany.

     

    Prawda jest taka, że temat "kobiety zza granicy" jest złożony. Proste przedstawianie go jako "kup bilet poleć do kraju X i w 2 tygodnie znajdziesz sobie przyszłą żonę" to bardzo moooocne uproszczenie. 

    Na pewno jednak warto poczynić pierwsze kroki które pozwolą samodzielnie danemu facetowi przekonać się co go morze czekać zza granicą vs to co zna z polskiego podwórka.

    Moje rady:

     

    Krok 1. 

    Zakładamy sobie konto w jakiejś apce randkowej która jest popularna w kraju który potencjalnie nas interesuje. Ustawiając lokalizacje na dany kraj nagle zaczniecie odkrywać że to Wy faceci jesteście tam niczym kobiety w Europie - zasypywani propozycjami, matchami itp. Dla kogoś przyzwyczajonego że jest 27 na liście rezerwowej u lokalnej Królowej Tondera, to może być naprawdę szokujące odkrycie.

     

    Krok 2. 

    Zaczynamy planować wakacje w tym kraju. Tylko nie takie, że w Rainbow czy Itace kupujecie All Inclusive na 2 tygodnie, tylko takie gdzie czytacie co jest ciekawego w danym kraju, co warto zwiedzić, jak tam się dostać. Kupujecie bilet lotniczy, organizujecie sobie pierwszy nocleg i sami poznajecie kraj. Uwierzcie mi że hotele All Inc. są takie same. Te same baseny, te same aktywności. Dopiero wyjście "do ludzi" powoduje że coś poznacie. Sprawdzicie na ile się odnajdujecie w temacie. Tutaj mając kilka fajnych kontaktów z pkt 1, warto pogadać z lokaleskami w tym stylu "Hej, wybieram się na urlop. Założyłem to konto bo poszukuje osoby która chciałaby podróżować ze mną i pokazać mi najciekawsze zakątki. Czy byłabyś zainteresowana?". Możecie być mile zaskoczeni z efektów takiego podejścia. 

     

    Ważne. Wyjazd ma być dla Was, żebyście coś obejrzeli, odpoczęli, poznali inny kraj i kulturę. Trochę jak w tym MEM-ie o samuraju, że liczy się droga a nie cel. Jeśli pojedziecie z nastawieniem że czeka Was super urlop, to niezależnie kogo spotkacie, jak się potoczą kwestię z kobietami na miejscu, będziecie zadowoleni. Za to jak głównym celem będzie "znalezienie dziewczyny/partnerki" to czując presję czasu i mając "zadaniowe" podejście tylko się rozczarujecie.

     

    Krok 3.

    Powtarzamy krok 1 i 2, tak ze 2-3 razy. Nie chodzi o to, że za pierwszym razem nikogo nie poznacie. Tutaj to trochę taki paradoks jak z Izraelitami tuptającymi po pustyni przez 40 lat w kółko....czekając aż stare pokolenie wymrze. U Was podobnie, musicie bowiem PRZEPROGRAMOWAĆ swoje podejście. Przez dziesiątki lat byliście przyzwyczajani że w Polsce o laskę trzeba zabiegać, starać się. Jak już się jest w związku to często iść na kompromis w stylu spędzania wolnego czasu itp. Znajdując sobie kobietę zza granicy zanim przeprogramujecie swoje własne podejście, wpakujecie się tylko w te same problemy, bo to WY będziecie tak samo działali. 

    Z każdym kolejnym razem/wyjazdem wasza percepcja będzie uświadamiała Wam że są inne kraje gdzie układ jest bardziej wyrównany. Zarówno faceci starają się dla kobiet jak i kobiety dla mężczyzn.  Wtedy łatwiej przyjąc te nowe zwyczaje w nowym związku.

     

    Krok 4.

    Jeśli faktycznie jesteście już w związku z jakąś laską zza granicy i jednak Wam nie wyjdzie....to to co wynosicie z poprzednich działań, to przeświadczenie, że to nie koniec świata. Że gdzieś tam faktycznie czekają na Was inne fajne dziewczyny i jedynie kwestia kasy na bilet lotniczy i hotel dzieli Was od poznania kolejnej. To też jest ogromna różnica w porównaniu z tym co obserwuje u facetów w Polsce. Często kiszą się w związku z kobietą która nimi pomiata, bo boją się że nawet jak odejdą to szukanie kolejnej Polki do związku to będą miesiące żmudnej pracy a i tak wcale nie mają pewności że kolejna będzie lepsza od tej obecnej.

    Te pierwsze kroki pozwolą Wam pokazać że jest wybór, że nie musicie godzić się na jakąś ujnie w związku. Co ważne obniżą niejako "psychiczną" barierę wyjścia ze związku. 

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    • Like 24
    • Dzięki 4
  2. 10 godzin temu, maria napisał(a):

    chciałabym uniknąć takich teorii i uogólnień, chodzi mi bardziej o doświadczenia/obserwacje "z życia". Jak myślisz dlaczego Twój obecny związek jest udany? Jakie cechy ma Twoja kobieta, które temu sprzyjają i jakie swoje cechy widzisz jako najbardziej umacniające ten związek?

     

    No cóż wypada mi zacytować tylko Tołstoja: "Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób".

    • Like 1
  3. 1 godzinę temu, maria napisał(a):

    Czy macie zatem jakieś doświadczenie lub obserwacje z bliskiego otoczenia gdzie te dobre związki i dobre kobiety jednak występują? Jeśli tak to czym się one charakteryzują, jakie cechy partnerów lub środowiska sprzyjają trwałości i satysfakcji w związku według Was?

     

    Z mojego osobistego doświadczenia mogę powiedzieć jedno.....im dalej od Polski w poszukiwaniu partnerki tym lepiej. Powodów jest mnóstwo wymienię te główne (kolejność losowa):

     - kult "Matki Polki", czyli facet jest tutaj drogą do celu (którym jest dziecko). Normalnie to związek jest celem samym w sobie a dziecko efektem fajnego związku. U nas w Polsce to jest postawione na głowie, często jest Ona + JEJ dziecko i gdzieś pętający się w pobliżu partner/mąż robiący za "przynieś, wynieś, pozamiataj". 

    - niskie libido Polek. To zrzuciłbym na nasz klimat, obstawiam że po prostu te które się w prehistorii radośnie gziły, nie przygotowały zapasów na zimę i jej nie przeżyły 😉 A tak serio to dostrzegam ogromną różnicę miedzy krajami szeroko rozumianego południa, a północy (Polska, Niemcy, Szwecja itp). Brak potrzeby seksu pozwala na większą jego reglamentację w związku i kupczenie nim, dla kotrolii nad partnerem. Na zasadzie jak misiu nie będzie grzecznie robił co Księżniczka chce....to dzisiaj nie będzie bzykanka. 

    - wchodzenie w związek z tym "najlepszym z dostępnych", ale on często jest mocno poniżej tego wymarzonego poziomu. Coś jak laska celuje w Greya i marzy o tym poziomie życia znanym z INSTA, ale max co może mieć to kolega z pracy zarabiający podobnie jak ona. Więc z baku lepszych wchodzi w związek z takim Ewrydż Endriu (spodobało mi się to określenie w sąsiednim wątku) i ciśnie potem po gościu że nie jest taki jak sobie wymarzyła.

    - nierówność "na wejściu"  -w tym co wnosimy do związku. Kanały zachodnie na YT określają to fajnie jako "bring to the table". Facet ma całą listę do spełnienia (dobra praca, ma mieszkać samodzielnie, ma mieć auto itp itd), kobieta zaś (wg nich samych) ..... ma ładnie wyglądać i pachnieć. 

    - nierówność "na wyjściu". Czyli w razie rozstania to facet ponosi całość kosztów. Traci połowę majątku, często traci dostęp do dzieci (są one narzędziem w grze o wyciśnięcie alimentów). Brak u nas traktowania opieki naprzemiennej jako czegoś domyślnego. Nagle gdy nie ma alimentów, a pojawia się pytanie "jak sobie sam/sama poradzę z opieką i wychowywaniem dziecka przez 2 tyg w miesiącu" nagle rośnie chęć do kompromisów zamiast walki o maks alimenty. Brakuje także tabeli alimentacyjnej (jak np. w Niemczech), jest wolna amerykanka bazująca na wydumanych "możliwościach" zarobkowych (vide były premier i jego poetka z Brwinowa).

     

    1 godzinę temu, maria napisał(a):

    Chciałabym tu zebrać jakieś pozytywne aspekty trwałych związków, o ile w ogóle takie widzicie i powody, które sprawiają że danej parze udało się taki związek zbudować. 

     

    Nadal ze swojej perspektywy będę pisał -także nie koniecznie może to pasować do doświadczeń innych. Dla mnie kluczowe jest to komu zależy w związku na jego trwaniu. Często miałem tak (w związkach z Ex które były Polkami), że to ja dużo mocniej się starałem, nadskakiwałem itp. Z drugiej strony była postawa wyczekująca na zasadzie ja wnoszę do związku siebie, a facet powinien całą listę rzeczy ułatwiających życie.

     

    W obecnym związku z Latynoską, mam wrażenie, że oboje się staramy na równi, a czasami wręcz uzupełniamy gdy któreś ma słabszy okres w pracy. Ponieważ po COVID-ie u mnie w pracy było mocne tąpnięcie, więc był okres gdzie moje dochody mocno spadły. Nagle zarabiałem o 2/3 mniej, ledwo starczało od 1-go do 1-go. Normalnie byłby to pewnie "deal breaker" dla wcześniejszych związków. Tutaj był to test który przeszliśmy. Partnerka zmieniła pracę, przez pewien czas to ona wspierała budżet domowy. Obecnie nadal zarabia więcej ode mnie, ale sytuacja się normuje już powoli u mnie. W każdym razie oszczędzając/tnąc wydatki  np. 2x100 PLN na kartach na siłkę miałem uczucie wsparcia w jej osobie, a nie oceniający wzrok, że ten gośc to chyba już nie rokuje i pora rozejrzeć się za lepszą gałęzią. 

     

    Na pewno pomaga też jakieś wspólne zafascynowanie sobą. To osobny długi temat.

    Wydaje mi się że tego najbardziej brakuje w związkach w Polsce, lokalnej księżniczki która ma ego napompowane atencją na Social Mediach i tego Ewrydź Enriu.  Nawet jeśli on jest wpatrzony w nią jak w obrazek....to w druga stronę to nie działa, bo on nie jest tym wymarzonym.

     

    • Like 3
    • Dzięki 4
  4. 30 minut temu, Iceman84PL napisał(a):

    A skoro poziom easy w ostatnich latach w relacjach damsko-męskich wzrósł do poziomu hard lub nawet very hard

    dla statystycznego Polaka a szansa na wygranie jest znikoma wręcz niemożliwa to nie dziw, że mężczyźni wolą grać w gry komputerowe.

     

    Jest taki rodzaj gier "Roguelike" - gdzie każde potknięcie oznacza śmierć bohatera i zaczynasz od nowa, bogatszy o doświadczenia z poprzedniej tury. Myślę że ten "poziom  trudności" najlepiej pasuje do obecnej sytuacji męsko-damskiej w Polsce. Gość się nie chce na coś zgodzić, np. żeby jego dziewczyna świeciła d**ą na Insta, to laska wciska przycisk "next" i gość zaczyna zabawę od nowa, bo przecież dama nie zgodzi się żeby ktoś ją ograniczał. Szczególnie, że ma kolejkę chętnych na jego miejsce.

     

    30 minut temu, Iceman84PL napisał(a):

    Darmowa atencja, pomoc, wyręczanie jakie dostają od mas napalonych na nie słabych mężczyzn bez honoru i godności sprawia, że 

    kobiety mają przekonanie o swojej zajebistości poprzez podbijanie im sztucznie ego.

    W konsekwencji brzydka kobieta czy przeciętna ma nierealne wymagania, oczekiwania i roszczenia wręcz absurdalne względem tego 

    co sama ma do zaoferowania mężczyznom.

     

    Na którymś z zachodnich kanałów (chyba Better Bechalor) trafiłem na odcinek gdzie był wywiad z Johnem Cena. Gość ma wygląd, sławę i kasę (pomijam umiejętności aktorskie).

    Zapytany z jaką najcięższą laską był, odpowiedział że taką ok 300 funtów (czyli ok 140 kg), bo miała ładną twarz. Prowadzący wysnuł ciekawy wniosek, że ta konkretnie laska będzie już stracona dla zwykłych facetów mimo jej nadwagi. Bo skoro taki John Cena ją chciał to przecież ona teraz poniżej tego poziomu nie zejdzie. Ma dowód na to, że może mierzyć wysoko. Co prawda laski nie patrzą na to, że przeleciał mnie =/= chce mnie do związku, ale co tam zniszczenia już zostały poczynione. 

     

    30 minut temu, Iceman84PL napisał(a):

    Nie raz już opisywałem na forum jak p0lki zachowują się przy obcokrajowcach, jak sie starają, pomagają wręcz zabiegają o zainteresowanie.

    Na to jednak Polak ze strony rodaczek nie może liczyć i jest w towarzystwie takich lepszych genetycznie mężczyzn poniżany, oczerniany, wyśmiewany

     

    Raz jeszcze -dlatego właśnie faceci też powinni szukać za granicą. Wtedy to Ty jesteś tym obcokrajowcem o którego zabiegają lokaleski. Wracając do tej analogii z rynkiem mieszkaniowym, jeśli ktoś się "zafiksuje" na tym że chce kupić kawalerkę w Wawie w ścisłym centrum, to nie ma bata żeby trafił okazję za pół darmo. Będzie musiał włożyć pewnie 2-3 razy tyle co np. za kawalerkę w Łodzi. Ograniczając się tylko do Polek mocno sobie sami podnosimy poziom trudności.

     

    30 minut temu, Iceman84PL napisał(a):

    Po pierwsze przestać wierzyć w propagandę systemu, społeczeństwa i mitów na temat kobiet.

     

    Nie wierzę żeby coś sie tutaj zmieniło z prostego powodu. Obecne pokolenia są w większości wychowywane przez matki (z ojcem nieobecnym bo zasuwającym na kasę do domu). Potem tacy gostkowie idą do podstawówki gdzie są praktycznie same nauczycielki,  tak samo w liceum. Zanim gość dojdzie do wieku studenckiego już będzie efekt "czym skorupka za młodu nasiąknie" i lata straci zanim zobaczy że poza Matrixem który wciskano mu od kołyski jest jakieś inne wyjście.

     

    • Like 5
  5. 59 minut temu, niemlodyjoda napisał(a):

    uważam, że w Polsce da się znaleźć fajną dziewczynę do związku (Polkę) tylko, że jest to okupione dużo większym wysiłkiem niż powinno. Dlaczego tak uważam? Otóż wymagania kobiet względem mężczyzn wzrosły - kiedyś "normiczka" szukała takiego co ma pracę, nie bije i umiarkowanie pije, nie zdradza i "nie jest brzydszy od diabła". Dziś widać znaczne podniesienie poprzeczki dla facetów - to ma związek z social mediami, które przeryły kobietom łeb od a do z wmawiając im, że życie "dom" (mieszkanie jest passe) + dobra fura + wakacje co najmniej dwa razy w roku i to Azja albo Dominikana to jest "average" życie.

     

    Na zachodzie ukuto fajny termin "Hoe inflation", czyli że współczesny facet musi pracować 5 razy ciężej od swego pradziadka, żeby zdobyć/zainteresować sobą kobietę 20 razy gorszą od jego prababci.

     

     

    5 minut temu, niemlodyjoda napisał(a):

    ale abyście się zastanowili kiedy warto a kiedy nie warto. To tak jak z kupnem domu / mieszkania - jaka cena jest dla mnie realnie akceptowalna, a nie że musze to mieć bez względu na koszty.

     

    Zostając przy tej fajnej analogii do rynku mieszkaniowego. Mnie np. uderzyło to, że koszt kupna lub wynajęcia mieszkania w Hiszpanii (np. Walencja, Malaga) jest zbliżony do kosztów w Warszawie. Serio. Przeliczając na metr kwadratowy to często Wawa była droższa! Gdzie w Hiszpanii mamy dużo lepszą pogodę, często basen przypisany do danego budynku, plażę w zasięgu krótkiego spaceru. Dokładnie tak jest na rynku męsko -damskim. Poszukiwanie Polki jest jak zasówanie na M2 w Wawie (gdzieś na obrzeżach) w cenie ok 500-700 tyś PLN, gdzie za granicą można mieć np. coś takiego:

     

    valencia.jpg

     

    Wychodzi cena 6 tyś PLN z metra za już wykończone mieszkanie!

    https://www.fotocasa.es/en/buy/home/valencia-capital/terrace/179422821/d?from=list

     

    i to ogłoszenie które szukałem dosłownie 1 min na potrzeby ilustracji tego mechanizmu.

    • Like 10
    • Dzięki 3
  6. Z większością wypowiedzi się zgadzam, to nie będę dublował akapitów. Odniosę się tylko do tych kwestii:

     

    3 godziny temu, niemlodyjoda napisał(a):

    A contrario - 68 proc. Polek w wieku 18-45 lat nie chce lub nie wie, czy chce powiększyć rodzinę – wynika z badania CBOS „Postawy prokreacyjne kobiet”. Tylko co trzecia kobieta w wieku reprodukcyjnym planuje potomstwo – wynika z raportu CBOS. -  https://www.mp.pl/pacjent/ginekologia/aktualnosci/322438,68-polek-nie-chce-lub-waha-sie-czy-miec-dzieci

     

    Moje doświadczenie sprzed kilku lat (zrobione na grupie ok 200 lasek 30+) dało raczej wynik w okolicy że 99 % chce dzieci. Co ciekawe nawet te co już miały jakieś i teoretycznie deklarowały, że już nie chcę (więcej), wkurzały się gdy wyskakiwałem z tekstem "o to fajnie się składa, bo ja dzieci nie planuje". Nagle padały teksty "a co jeśli mi się zmieni? Jeśli jednak z Tobą bym chciała"?

    Jasne że to mała grupa, jasne że bardzo specyficzna (wiek 30+), ale ja bym podszedł mocno ostrożnie do tych deklaracji. Po prostu część lasek deklaruje że nie chce dzieci, żeby nie wystraszyć absztyfikanta już na pierwszych spotkaniach, zanim zacznie działać magia groty rozkoszy. To trochę tak samo jak mało który gość przychodzi na randkę z komunikatem że on to jest tutaj dla strategii "Pump and dump", bo nagle efekt jest jak w znanej scenie z "Pięknego umysłu":

     

     

    Co do porady dla młodych Padawanów, to poza tym co tutaj padało (rozwój wykształcenia, budowanie pozycji zawodowej) dodałbym nacisk na języki obce i ....szukanie sobie partnerki w innym kraju.

    Nawet nie chodzi o to że to ma być już ta jedna jedyna. Bardziej żeby poznać różnice na zasadzie kontrastu. Czasami to co bierzemy za "oczywistą oczywistość" np. w Polsce że trzeba sie mocno starać żeby zwrócić na siebie uwagę, w innym miejscu przychodzi samo z siebie. Nagle z polaka-kartoflaka zamieniamy się magicznie w Alwaro (tylko że dla innej nacji niż Słowianki). Pisałem o tym nie raz, to nie będę tutaj się powtarzał.

    Dam tylko przykład dla niedowiarków. Zerknijcie sobie na kanał "Bez Planu" na YT. Gość podróżuje po świecie. Związał się z Latynoską (na oko pewnie ok 15-20 lat młodszą od niego. Zerknijcie od 41m 55 s.

     

    YT-Bez-Planu.jpg

     

     

    13 godzin temu, Krugerrand napisał(a):

    Panie, kolosalny. Rośnie świadość do tej pory nieczego nieświadomych panów. 

     

    12 godzin temu, Obliteraror napisał(a):

    Wątpię. To nadal z moich obserwacji nisza nisz w świecie białych rycerzy, sojbojów i blue pilla, niezależnie od ich wieku czy posiadanego statusu.

     

    W kwestii MGTOW skłaniam się raczej w stronę @Obliteraror. Po pierwsze to jakiś promil/ może procent? w populacji mężczyzn będących na rynku. Po drugie mam taką przewrotną tezę, że ten MGTOW jest totalnie niedostrzegany przez kobiety, ponieważ tą drogą idą raczej Ci nornicy z grupy 80% którzy są i tak "niewidoczni" dla kobiet (tam apropos badań pokazujących że większość kobiet celuje w górne 20% mężczyzn). Trochę tak jakbym ja przeczytał że panie 60+ przestają korzystać z Tindera. OK, ale i tak były już wcześniej odfiltrowane, więc nawet nie zobaczyłbym że nagle ich nie ma. To tak żebyście lepiej zrozumieli o co mi chodzi w kwesti postrzegania tego przez kobiety.

     

    • Like 7
    • Dzięki 2
  7. 3 minuty temu, bzgqdn napisał(a):

    Tj 54% z ludzi którzy ruszyli dupę z domu wzięło udział w referendum.

     

    Co biorąc pod uwagę, że wybrali oni wcale nie jakoś specjalnie nagłaśnianą opcję jest zaskakujące (np. u mnie w komisji papier do referendum wydawali niejako "domyślnie", dopiero jak powiedziało się że odmawiam głosowania to zaznaczali w rubryce i zabierali kartkę).  Cała propaganda była bowiem, za możliwością głosowania TAK vs NIE. To że można wybrać "czwartą* opcję" czyli wziąć udział w wyborach, ale nie w referendum pojawiło się jakoś całkiem niedawno (tydzień temu?). Niektóre osoby (np. moja mama) nie wiedziały o tym że tak mogą. Stąd pewnie te "extra" głosy ponad elektorat PIS.

     

    * trzecią jak ktoś zauważył wcześniej jest oddanie głosu nieważnego (co de facto wspiera referendum, bo pomaga przekroczyć próg frekwencji 50%).

    • Like 1
  8. 38 minut temu, Lucky Luke napisał(a):

    Akurat tutaj Korwin ma rację. Dobrze wypunktował te błędy.

     

    Korwin jak dla mnie jest największą porażką tych wyborów. Ja rozumiem, że można przegrać i się nie dostać do sejmu, ale będąc gościem, który ma dość jasne i sprecyzowane poglądy na rolę kobiety w życiu publicznym......przegrać z kobietą (kobietą z KONFEDERACJI dodajmy). Już to samo w sobie byłoby mega zabawne (dla mnie). Czekajcie, bo to nie wszystko, Korwin przegrywa z ŻONĄ* swego kolegi (której polityczne doświadczenie jest praktycznie żadne poza dyrektorowaniem w Ordo Iuris). Przecież to już totalny obciach.

     

    * jedynym jej wkładem (wg mnie) to było wypromowanie się w wyborach na (popularnym) nazwisku męża. Taki case żony Gosiewskiego.

    11 minut temu, Kespert napisał(a):

    Gdyby pytania sformułować "poprawnie logicznie i prawnie", ich sens byłby zrozumiały jedynie dla nielicznych.

    Nawet nie dodając, że wtedy zamiast karty byłaby gruba broszura do głosowania, z wyjaśnieniami, a głosowanie trwałoby nadal...

     

    Jakoś dziwnym trafem referendum działa gdy jest dobrze zrobione np. referenda w Szwajcarii, czy nawet nasze dotyczące przystąpienia do EU.

     

    Jak się myli komuś referendum z badaniem opinii publicznej, to potem taki ktoś dostaje (zasłużonego) prztyczka w nos.

    • Like 1
  9. 3 godziny temu, niemlodyjoda napisał(a):

    A jak jeszcze czytam, że facet w dzisiejszych czasach nie może sobie znaleźć laski 10 czy 15 lat młodsze do związku to potężne XD

     

    Nie chce mi się strzępić języka (po raz kolejny) więc tym razem po prostu odpowiem na wesoło.

     

    Większość z gości ma tak:

    single-guy-over-30.jpg

     

     

    ...ale prawda jest także to że Ci co się trochę postarają, popracują nad sobą to mają takie problemy:

     

    na-rozdrozu.jpg

     

     

    3 godziny temu, niemlodyjoda napisał(a):

    albo bierzecie się za siebie albo wykop i tag przegryw bądź dojadanie resztek po innych w postaci starych bab po 30stce / równolatek.

     

    Jakoś tak mi się to skojarzyło dla odmiany:

     

    maybe-asian.jpg

     

    a ogólnie to jak zwykle plusik za fajny post. Pozdro!

     

    • Haha 3
  10. Tragiczny wypadek na A1. Zrobili rekonstrukcję. Straszne wnioski (msn.com)

     

    Z informacji przekazanych przez ekspertów wynika, że w momencie zderzenia pojazdów kierowca BMW jechał 253 km/h. Z kolei Kia poruszała się wówczas ok.135 km/h. Zatem różnicą prędkości między pojazdami wynosiła ok. 120 k/h.

     

    Jednak zdaniem rekonstruktorów Sebastian M. w momencie, gdy zauważył niebezpieczeństwo związane z jadącym przed nim samochodem Kia mógł mieć na liczniku ok. 315 km/h i jechać lewym pasem.

    Do zderzenia pojazdów doszło na środkowym pasie ruchu, co oznaczało że oba pojazdy wykonały zmianę pasa ruchu, przy czym kierowca Kii zrobił to odrobinę wcześniej. Gdy Kia była już na pasie środkowym, to BMW było jeszcze na pasie lewym - już hamując.

     

    W chwili rozpoczęcia hamowania BMW znajdował się w odległości 270 m od miejsca zderzenia oraz około 145 m za Kią.

    Według ekspertów Crashlab niezależnie od zachowania kierowcy Kia, błąd popełnił kierowca BMW jadąc z prędkością ponad dwukrotnie wyższą niż dopuszczalna na autostradzie.

     

     

     

    • Like 2
  11. @Obliteraror linkował dr Szewko, który w bardzo fajny sposób pokazuje że tam nie ma czarno/białego konfliktu. Nie ma Dobrzy vs Źli. 

     

    Dzisiaj wyszedł fajny odcinek Wolskiego, gdzie analizuje on atak pod katem czysto militarnym. Okazuje się że pomijając strzelanie do cywilów, to Hamas całkiem skuteczny atak wykonał. Zdobyli 2 (DWIE!) bazy wojskowe gdzie wystrzelali całkiem sporo żołnierzy. Porwali nawet generała. 

    Warto posłuchać choćby ciekawego wyjaśnienia czemu atak się mógł udać. Izrael spodziewał się czegoś z okazji rocznicy Yom Kippur. Nic się nie zdarzyło, minęło 5 dni, przyszedł czas radosnego święta namiotów. Żołnierze zwolnieni na przepustki, jakieś popijawy itp. Idealny moment do ataku.

     

    Przy okazji można zauważyć, jak szybko jedne doświadczenie z wojny zostaje adaptowane przez inne siły i nagle zaczyna być powszechne (atak na Merkawy w stylu ukrainskim).

     

     

    • Like 3
  12. 15 minut temu, Pacman napisał(a):

    No trzeba było się mocno wysilić, żeby od ankiety dotyczącej partii politycznej przejść do tego, że na forum większość popiera pedofilię

     

    Nie to że popiera. Po prostu pedofilia nie jest dla nich czymś aż tak złym. (skoro dokładnie takie same wypowiedzi jak tego Jutubera w przypadku jednego z liderów partii są akceptowane).

    Dlatego dziwię się ze tutaj w temacie nagle takie larum. 

     

    17 minut temu, Pacman napisał(a):

    Co do Konfederacji to Korwin jest memem

     

    Sorry ale nie zgodzę się. Gość jest 1-ką wyborczą. Ma duże szanse dostać się do Sejmu. Myślę że będzie miał trochę większy wpływ na kształtowanie prawa niż jakiś Jutuber który większość dorosłych ludzi poznała dopiero przy okazji tej afery.  

    • Dzięki 1
  13. Panowie,

     

    Czy tylko ja tutaj dostrzegam pewną shizofrenie na forum? Czy Wasze poglądy polityczne są niczym katolicyzm....czyli wybieram z oferty co mi się podoba i udaję że nie dostrzegam pozostałych (bardziej obciachowych) kwestii?

    O co mi chodzi? Na forum w ankiecie ponad 50% Braci jest za Konfederacją. Korwin jeden z duchowych przywódców Konfederacji nie raz wypowiadał się w sposób niemal IDENTYCZNY jak jeden z bohaterów tej afery (Stuu czy jak mu tam). Przypomnijmy: 

     

    "Wiek zgody powinien zostać podwyższony, obniżony czy być taki jak obecnie?" – zapytano Janusza Korwin-Mikkego.
    Na to pytanie odpowiedział na antenie internetowej telewizji Krul TV Janusz Korwin-Mikke. Poseł Konfederacji stwierdził, że jest "zwolennikiem natury", a wiek przyzwolenia powinien być taki, jaki jest naturalnie, czyli powinien być zgodny z wiekiem miesiączki.
    – Bo jest przecież bardzo różnie. Są dziewczyny, które mają 12-13 lat i są całkowicie dojrzałe, a są dziewczyny, które mają 19 lat i jeszcze nie są dojrzałe, także to nie może być tak, żeby państwo ustalało, jaki jest wiek dojrzałości seksualnej. To natura o tym decyduje – tłumaczył Korwin-Mikke."

     

    Moim zdaniem, to ta połowa co chce głosować za Konfederacją, powinna tutaj robić za adwokata diabła, a nie że wszyscy najeżdzają na tych Instagramerów.  Mam dziwne wrażenie że to idealny przykład żeby pokazać jak działa kontekst. Kiedyś był taki MEM: "Czy 4 to dużo? odpowiedz:  Zależy czego 4. Jeśli 4 followersów na Insta, to nie za bardzo, Jeśli 4 gości idących za tobą w ciemnym parku, to sporo". Myślę że takie samo ćwiczenie można zrobić dla 13 lat. Dla Korwina, Instagramerów i innych (pozdrowienia dla p. Polańskiego) to w sam raz. Dla ojców mających córki w wieku 13 lat, to pewnie nóż w kieszeni się otwiera.

     

    Reasumując: Nie rozdzierajcie szat bo conajmniej 50% z Was popiera podobne poglądy.

     

    • Like 4
  14. 1 godzinę temu, rozbujnik napisał(a):

    Z tego co rozumiem, to ojciec rodziny jechał lewym pasem, chociaż prawy miał wolny, czyli obaj złamali przepisy. Polska zazdrość nakazuje oczywiście wieszać psy na kierowcy auta szybszego, ale co z głupim ojcem?

     

    Źle rozumiesz.

    1. W tamtym miejscu są 3 pasy ruchu. Do zderzenia doszło na środkowym pasie.

    2. Zdarzenie nastąpiło nocą. Popierdal*nie autostradą nocą ponad 250 to czysta głupota.

    3. To nie zazdrość, tylko złość na państwo z kartonu, które najpierw zamiata sprawę pod dywan (komunikat Policji nawet nie wspomniał o udziale drugiego auta w zdarzeniu...mimo że stało 150 metrów dalej z rozbitym przodem.). Dopiero reakcja Internautów pomogła ustalić czyje to auto, czemu mogło jechać więcej niż 250 (znaleziono wpis w jednym z warsztatów tuningowych z info o zdjęciu blokady prędkości i tuningu mocy). Dodatkowo ludzi zagrzał komentarz ojca kierowcy BMW, który twierdził że jego syn jest uczestnikiem, a nie sprawcą kolizji.

    4. W necie była informacja że jest video z przejazdu tego BMW trochę wcześniej przed wypadkiem gdzie na podstawie czasu przejazdu między słupkami drogi (100 m) obliczyli iż gnał pod 300 km/h. Nie widziałem źródła, więc nie wiem czy to prawda. Pokazuje to jednak iż ta odczytana prędkość 253 km/h to może już być prędkość po hamowaniu.

    Na razie wiele jest jeszcze niewiadomych. Trzeba poczekac na jakąś rekonstrukcje zdarzenia na podstawie zeznań świadków i obliczęń ekspertów sądowych.

     

    Tutaj trochę więcej informacji:

    https://wiadomosci.wp.pl/wypadek-na-autostradzie-a1-bmw-moglo-jechac-z-predkoscia-nawet-ponad-300-km-h-6946808754080608a

    • Like 6
  15. 1 godzinę temu, kenobi napisał(a):

    Twoje spojrzenie dotyczy życia realnego na poziomie umysłowym...

    a moje bilogii, pożądania.

     

    Właśnie nie ma tak naprawdę różnych poziomów. Pożądanie rodzi się właśnie w obecności tego "odpowiedniego" gościa. Dobrym przykładem jest tutaj MEM z czasów 50 twarzy Greya. Że sąsiad spod czwórki i Gray zrobili dokładnie to samo w sypialni. Partnerka Graya przychodzi po jeszcze, a sąsiada spod czwórki zabrała policja na dołek.

    Jest pojęcia "tłustych kotów". W bogatych cywilizacjach zachodnich przez to że Państwo zapewnia social, wsparcie itp. to mamy właśnie taką sytuacje gdzie kobiety mają ten syndrom "tłustych kotów". Porównaj sobie to z krajami rozwijającymi się. Tam gdzie kobieta wie, że fajny seks najlepiej utrzyma tego partnera przy niej, nagle się okazuje że nie ma "bólów głowy" itp.

     

    My Polacy często oceniamy przez pryzmat swego podwórka. Tak mocno wrośliśmy w tą Polską martyrologiczną rzeczywistość (syndrom Marki Polki co się poświęca dla rodziny), że nie dostrzegamy że może być inaczej. Że np. w związku to OBIE strony mogą chcieć się starać dla siebie na wzajem (bo facet dla kobiety jest równie atrakcyjną zdobyczą co ona dla niego). U nas w Polsce mamy takie Walentynki* tylko że 365 dni w roku. Mamy gości którzy zasuwają żeby "zbudować nastrój" (czyli de facto zasłużyć) na seks ze swoją kobietą i mamy kobiety które na co dzień (niczym w Walentynki) co najwyżej jako prezent dadzą siebie. I to jest cały jej wkład w związek (statystyki pokazują że średnio Polacy mają seks raz na tydzień).

     

    * -chodziło mi o to kogo na ulicach widzicie z prezentami w Walentynki. Czy to kobiety i mężczyźni po równo coś kupują? Czy to faceci targają bombonierki, kwiatki, zapraszają na kolację a laska w rewanżu ew zrewanżuje się w sypialni (i to także nie zawsze, bo przecież może ocenić że gośc nie postarał się wystarczająco do jej poziomu oczekiwań).

     

    1 godzinę temu, kenobi napisał(a):

    Ona ma wypełniać obowiązek małżeński, czyli rzemiślniczo z nim uprawiać seks.

     

    Zobacz że to jest problem miłych i grzecznych facetów. Takich co to "nieba uchylą" swojej kobiecie. Nadskakują jej itp. Typowy Bad Boy nie ma problemu, że laska jest znudzona od tego dobrobytu. Ona wie, że na niego nie zadziała ani jej ochrona prawna (bo pewnie są bez małżeństwa), ani jej ochrona finansowa (bo alimentów płacił nie będzie) ani szantaż dzieckiem. Nagle nie mając takich "asów" w talii musi sięgnąć po inne karty.

    • Like 3
  16. 17 godzin temu, kenobi napisał(a):

    Wyobrażam sobie sytuację, że mam syna 20-letniego, któremu podoba się dziewczyna 18-letnia z innej klasy z liceum. I idę do matki tej 18-latki i namawiam matkę, aby dziewczynie robić badania, dawać lekarstwa i podejmować jakieś magiczne działania, by owa 18-latka pożądałą mojego syna 20-latka.

     

    Taka paranoja.

     

    Sorry, ale Twoja analogia jest do kitu. Zgodziłbym się z nią, gdybyś napisał że sytuacja wygląda tak:

    18 letnia dziewczyna z liceum, gzi się niczym kotka w rui z Twoim synem w czasie gdy on pomaga jej przygotować się do matury. Twój syn się mocno stara, wyjaśnia jej np. matmę i są efekty.

    W maju matura, zdana, dziewczyna jest szczęśliwa bo osiągnęła cel. Nagle jednak jakby Twój syn schodzi na 3-ci plan. Bo teraz studia, nowe towarzystwo. Nie ma już ani czasu ani ochoty na seks z Twoim synem. Tylko że jest mały kruczek, jeśli Twój syn odejdzie i poszuka sobie innej 18-nastki, to ona puści go w przysłowiowych skarpetkach i np. grozi że nigdy on nie zobaczy swego ukochanego psa (którego kupili razem i jest z nim zżyty). Nawet wtedy nie jest to idealna analogia, ale jak widać w swojej pominąłeś kilka "kluczowych" informacji 😉

     

     

    42 minuty temu, kenobi napisał(a):

    Powyższy kompromis to wiosłowanie w jednym kierunku właśnie.

    On będzie wierny ograniczając swoją biologiczną seksualność.
    Ona będzie bardziej otwarta na seks również przełamując swoje biologiczne priorytety.

     

    O to właśnie chodzi. On nadal wypełnia niejako swoją część umowy (nie chodzi na boki, wspiera itp) ona zaś po dziecku zmieniła podejście. Zmieniła bo czuje, że może, że niczym nie ryzykuje. Mówimy tutaj o decyzjach na poziomie podświadomości (to nie tak że ona otwiera excela i zaczyna wypełniać dwie strony tabelki). W wiadomości do autora użyłem pewnego przykładu/analogii. Pozwolę sobie wrzucić go tutaj bo moim zdaniem to dobrze obrazuje mechanizm. 

     

    Kobieta w ciąży jest chroniona wg prawa pracy. Z założenia miało to pomóc w przypadkach gdy ciąża jest zagrożona, wtedy lekarz miał dawać zwolnienie lekarskie. W praktyce ponieważ po jednej stronie są same zalety jak sporo wolnego czasu, pensja nadal wpływa na konto, nie zwolnią mnie, nie ma co się wysilać skoro potem i tak zniknę na macierzyńskim (to zdążą zapomnieć czy się starałam czy nie) itp. Po drugiej stronie jest ew. chodzenie do pracy i zasuwanie ...żeby otrzymać dokładnie TYLE SAMO pieniędzy. Bo ciąża jest wyjątkiem. Normalnie gdy pracownik jest na L4 dostaje 80% pensji, ale kobieta w ciąży dostaje 100%. Więc nagle traci jakąkolwiek motywację i w efekcie mamy sytuację gdy laski w korpo znikają niemalże następnego dnia gdy zobaczą na teście dwie kreski. Wystarczyłoby zmniejszyć to do 80% tak jak jest w innych przypadkach i nagle pozostanie w pacy byłoby bardziej atrakcyjną opcją.

     

    W wielu polskich przypadkach małżeństwo z dziećmi to taki właśnie przykład. Jedna strona nie musi się starać bo jest zabezpieczona od strony prawnej, finansowej i dodatkowo w przypadku gdyby mąż chciał się rozwieść to jeszcze kobieta wygra w sądzie spore odszkodowanie (zwane tutaj alimentami). 

     

    Dowodem na to że tak dokładnie to działa jest przypadek z Anglii. Tam social dla matek jest jeszcze bardziej rozwinięty. Młoda laska może się utrzymać z kasy od państwa, więc motywacja żeby iść na kompromisy (które zawsze są w każdym związku) jest niska. W efekcie Anglia ma najwyższy w Europie odsetek samotnych matek. Nie mogę odszukać artykułu który kiedyś czytałem ale przy średniej dla EU na poziomie 6%, UK ma coś ok 20%.

     

     

     

    • Like 4
    • Dzięki 1
  17. 41 minut temu, Brat Jan napisał(a):

    No więc nie wróciło.

    Ale się zmieniło na lepsze niż było za czasów kryzysu

     

    Pytanie tylko jak w Twojej sytuacji wygląda sytuacja małżonki w przypadku ew rozstania się/rozwodu. Czy miałaby ten sam poziom życia (więc niejako zero dodatkowej motywacji żeby dalej pchać wózek wspólnie), czy może jej wygoda, poziom życia by się obniżyły. Pytam szczerze bo wg mnie to w dwóch (jedynych) przypadkach jakie znam, gdzie parze się udało niejako jak u Ciebie osiągnąć kompromis, to były przypadki gdzie gość w pewnym momencie postawił sprawę jasno - albo nic się nie zmieni i wtedy rozwód i każdy idzie w swoją stronę, albo OBOJE się zaczynają starać. Okazuje się, że to zadziałało całkiem dobrze w przeciwieństwie do tych rad pt "staraj się dla niej bardziej".

     

    • Like 4
    • Dzięki 1
  18. 13 minut temu, vodkas85 napisał(a):

    Wszystko wróci do normy

     

    To jest właśnie ta bajka bluepilowa wciskana facetom przez społeczeństwo. Niestety badania nad szczęściem pokazują jedno....nie wróci.

     

    Dla tych którzy znają angielski polecam świetny wykład właśnie o tym jak to dzieci dają szczęście w życiu....realne dane bez tej politycznej poprawności, różu i pudru.

    Na zachętę kilka wykresów z wykładu:

     

    1. Tutaj jest pokazane jak kobiety i faceci przechodzą pojawienie się dziecka na świecie -jak widać kobieta w cięży jest cała w skowronkach (facet raczej myśli o odpowiedzialności wtedy), po czym pojawia się dziecko:

     

    wykres1.jpg

     

    2. To zerknijmy na to z drugiej strony, może to przejściowe trudności (które mijają jak tylko dziecko wyfrunie z domu po studiach 😉 

    Jak poszczególne grupy oceniają swój poziom szczęścia:

     

    wykres2.jpg

     

    3. Pytanie do Was, jak byście umiejscowili na tej osi aktywności "opiekę nad dzieckiem". Chodzi tutaj o to jak matki to oceniały na podstawie swoich własnych odczuć.

     

    wykres3.jpg

     

    Jeśli ktoś jest ciekawy odpowiedzi to zapraszam do wykładu (mogę tutaj ew wkleić odpowiedź póxniej)

     

     

    • Like 5
    • Dzięki 3
  19. 17 godzin temu, Messer napisał(a):

    Dan ma w dupie co ty czujesz. Dan ma w dupie to, że jest ci niewygodnie. Dan ma w dupie to, że masz ograniczenia. Dan ma w dupie, że jesteś tym, kim jesteś.

     

    Jak pewnie 99,99% celebrytów. Jak jesteśmy przy literce D jak Dan, to pozwól że wrzucę tutaj innego Dana. Myślę że gość może być takim samym "wzorcem" dla młodych gości jak ten Dan którego Ty linkowałeś:

     

    https://www.instagram.com/danbilzerian/

     

    "Mój" Dan ma jeszcze dodatkowo wyrzeźbioną sylwetkę, styl życia który imponuje pewnie większości facetom i jest dużo młodszy -więc ma więcej czasu żeby się tym cieszyć (a czas jest najcenniejszym zasobem, bo jego nie "kupisz").

     

    (od razu wyjaśnienie że to z przymrużeniem oka przykład -po prostu ma podkreślić że łatwo się złapać na "propagandę sukcesu" danego osobnika. Kiedyś to była "dobra prasa" - czyli np, właśnie wywiad, a w młodszym pokoleniu jest to Insta, ex Tweeter itp).

     

     

    W dniu 29.08.2023 o 21:49, Messer napisał(a):

    "(...) było badanie. 87% ludzi będzie raczej filmowało telefonem jak gwałcą kobietę na ulicy. (...) Nikt nie będzie się mieszał [do pomocy]! 87% ludzi woli zrobić zdjęcie!"

     

    To jest ciekawe zagadnienie. Jakiś czas temu we Francji był przypadek gdzie jeden z "lekarzy i inżynierów" zaatakował nożem dzieciaki i matki na placu zabaw. Od razu pojawiły się komentarze...czemu faceci którzy tam byli nie pomogli. Mnie osobiście wkurza taka postawa. Bo albo mamy równouprawnienie i kobiety same dbają o swoje bezpieczeństwo, albo wychodzimy z założenia że jednak faceci są odpowiedzialni za bezpieczeństwo innych (słabszych w społeczeństwie), ale wtedy nie pierdzielimy o "opresji patriarchatu" i tym jak to faceci są zbędni w obecnym społeczeństwie. 

     

    https://www.courthousenews.com/knife-attack-at-park-in-french-alps-critically-wounds-4-young-children-as-people-cry-for-help/

     

    @Messer powiedz mi proszę czemu we współczesnym ZACHODNIM społeczeństwie (bo jak rozumiem w takim żyje "Twój" Dan) miałbym interweniować w obronie kobiety. Serio pytam. Chodzi mi o coś więcej niż o zadzwonienie pod 112 i zgłoszenie sprawy policji. Mam robić za "rycerza w lśniącej zbroi" jak za dawnych czasów Matrixa i przychodzić z pomocą kiedy (dla kobiet) to wygodne, po czym ustawić się grzecznie w koncie gdy (Mu**n swoje już zrobi)?

     

    Zakładając że jednak działamy.... atakujesz tych gwałcicieli (lub tego gościa z nożem którego podlinkowałem) i dostajesz kose pod żebra (walka nieuzbrojonego z uzbrojonym w nóż zazwyczaj kończy się jednoznacznie). Po kilku miesiącach wychodzisz ze szpitala, czy myślisz że ktoś będzie na Ciebie czekał z kwiatami że go uratowałeś?

     

     

     

     

    Odniosę się do tego co podał @Obliteraror bo to jest ciekawe. Dostrzegam pewien paradoks. 

    Jeśli jesteśmy w temacie obrony osób zaatakowanych na ulicy, to dla mnie oczywistym jest że będę bronił swoją rodzinę (moich najbliższych).  Dan którego @Messer linkował twierdzi, że z rodziną to trzeba ostro. Czyli rodzinę mamy w d**e, ale za to obca osoba na ulicy....a to co innego tutaj swoje życie trzeba na szali postawić. Widzisz w tym @Messer jakiś sens? Coś poza bajarzeniem starszego Pana wychowanego w czasach tego strasznego zgniłego patriarchatu?

     

    • Like 3
    • Dzięki 8
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.