Skocz do zawartości

deleteduser60

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez deleteduser60

  1. Witam Braci.

     

    Od jakiegos czasu chodzi za mna przygoda w postaci wycieczki rowerowej na Nordkapp. Z Norwegii poludniowej (Hamar. Tu mieszkam). Do zrobienia jest  ok 1600 kilometrow w 14-17 dni. Jesli ktos mialby ochote dolaczyc, to zapraszam. W grupie zawsze razniej. Spanie w namiocie ew. pole kampingowe/kwatera jak by bylo mega zimno(a moze byc, nawet w lipcu). Gotowanie na miejscu na primusie/ognisku (Norwegia jest droga). Mam zamiar to dobrze zaplanowac. Czas: dwa ostatnie tygodnie lipca i ewentualnie troche sierpnia na powrot (juz nie rowerem, pewnie samolot z Hammerfestu, sprawa do zbadania).  Jest jeszcze troche czasu, wiec jestem tez otwarty na propozycje.

    Z mojej strony moge zapewnic:

    - umiejetnosci regulacji i napraw rowerowych

    - doswiadczenie w tego typu wyprawach

    - jezyk norweski

    - pewne umiejetnosci survivalowe 

    - spokojne towarzystwo.

     

    Ktos jest chetny? 

    • Like 1
  2. Ja zaczynalem od Max.5 podciagniec. Teraz potrafie zrobic 11. Zaczynalem bez gum. Robię 6 serii 3 x tydz. po 7-10 podciagniec w różnym chwycie. 

     

    Progres jest ale powoli. Za to efekty niesamowite. Fantastyczna rekompozycja. Już nie odejdę od kalisteniki i podciagania- najlepsze treningi ever(również po to, żeby zbudować estetyczną, rownomierna sylwetke). Trenuje od 20 lat i dopiero zaczynając z kalistenika w zeszłym roku jestem zadowolony z efektów. Ale oczywiście bez zmian "w kuchni" nie ma mowy o żadnych super-przemianach.

    • Like 1
  3. 4 minutes ago, Wilk said:

    Przestałem wychodzić z inicjatywą w związku i okazało się że nie ma nic. Sam ze sobą tworzyłem związek. Jak zrozumiała że nie będę już frajerem to ma mnie już daleko gdzieś .  Od 2 lat wszędzie chodzi i wszystkim opowiada głupoty i manipulacje jaki to ja byłem i jestem złym człowiekiem.  Nigdy nie warto inwestować w taki związek bo bokiem wychodzi.

    Jakbym czytal wlasna historie. Ale co bys nie zrobil, bedzie zle: wychodzisz z inicjatywa (starasz sie sterowac tym wozkiem, na ktorym razem jedziecie)-ZLE. Nie sterujesz-ZLE. I wszedzie pomowienia i bzdury. Przerobilem to. Kwadratowe gowno. Ja tez tworzylem zwiazek sam ze soba. Piona.

    • Like 1
  4. 22 hours ago, vindictive said:

    Czy ja będę w stanie ułożyć relacje z żoną? Czy chcę?

    I tak mnie jeszcze naszlo. Co sprawia ze kochamy drugiego czlowieka? Co to musi byc? Co nie moze wystapic, zeby dalo sie zbudowac uczucie?

    I co w koncu przeszkadza Ci ponownie lub na nowo pokochac zone?

     

    Wiesz, tak mi sie przypomina: faceci jak ida na wojne i maja swojego towarzysza broni i przezyja razem nie jedna walke o zycie, to potem ta wiez jest NIE-DO-ROZJEBANIA. A przynajmniej bardzo silna. Analogia: moze musicie z zona troche powalczyc o przetrwanie razem? Moze za dobrze Wam sie zyje? Gdybyscie przymierali glodem i mieli tylko siebie, to nie w glowie by Wam byly skoki w bok. Stworz sobie taka projekcje, ze zona jest Twoim brother-in-arms. Ze razem walczycie. Sypiac z nia nie musisz (z kumplem z woja tez nie). Ale towarzyszy Ci na polu walki i juz nie raz ratuje Ci dupe... moze pomoze?

  5. 3 minutes ago, Ragnar1777 said:

    Szkoda, że nie wszyscy tu trafiają tak szybko, bądź nie mają na tyle silnej woli by przeciwstawić się tzw. "mocy cipki".

    Ano tak... chociaz ja to raczej nie za cipka latalem, tylko sie po prostu zakochalem w jej charakterze (tak, oczywiscie, "moja myszka byla inna";)). A zeby bylo jeszcze smieszniej, to na poczatku naszej znajomosci, 10 lat temu, przyznalem sie jej szczerze(na co zareagowala swietym oburzeniem), ze przy wyborze partnera zyciowego powinno sie w pierwszej kolejnosci przeswietlic rodzine i stosunki w niej panujace. To chyba Schopenhauer napisal, ze "Szalenstwem jest wymagac od filozofa aby zyl wedlug wlasnych zasad". No i tak wlasnie spierdolilem po calosci. Trudno, lekcja na cale zycie.

    • Smutny 1
  6. On 9/13/2019 at 11:54 AM, Esmeron said:

    A zakochanie i hormonalna burza jaka masz teraz względem koleżanki po prostu Ci minie. I uwierz mi, nie chciałbym być Tobą kiedy zdasz sobie sprawę ze straciłeś rodzinę i dorobek życia pod wpływem kobiety, która po opadnieciu hormonów okaże się wcale nie taka idealna jak Ci się wydaje. Pakujesz się w gówno. 

    Tak, jak napisal Esmeron. Dupy sie zmieniaja. Dzieci bedziesz zawsze mial te same. Trzymaj sie tego, co dla Ciebie najwazniejsze.

     

    I daj sobie czas. To wszystko w co teraz zabrnales nie zmieni sie w ciagu jednej nocy/dnia. Postaw sobie ultimatum: 0,5 roku, rok, miesiac, ile chcesz. I czytaj, obserwuj siebie i rodzine, rozwijaj sie. Powiedz sobie, ze jak za ten czas bedziesz wciaz chcial odejsc do nowej dupy, to to zrobisz. Ale dopiero po walce. Po walce z samym soba. Bo inaczej bedziesz po prostu "miekka faja" (przy calym szacunku dla Ciebie i Twoich problemow).

     

    On 9/19/2019 at 6:10 PM, azagoth said:

    Na koniec - rodzina to nie jest pierdolony film z Hollywood z miłością, motylkami, jednorożcami i lukrem rzekami płynącym. Rodzina to rodzice wychowujący swoje dzieci najlepiej jak potrafią. I ci rodzice nie muszą być w sobie zakochani i odpierdalać godowego cyrku na codzień - to pieprzona zaraza, którą zafundowały nam romantyczne filmy i pop-kultura. To przecież produkt XX wieku. Kiedyś prawie wszystkie małżeństwa były aranżowane i nikomu to nie przeszkadzało a dzieci dało się wychować na dobrych, porządnych ludzi. Ba - wciąż tak jest na świecie (Azja) i wcale nie wyrastają tam dzieci "gorszego sortu" - przeciwnie - wychowywane są z troską i szacunkiem a Azjaci mają IQ oraz EQ wyższe niż my. I taka rodzina często jest lepsza od tej "zalofcianej" - bo ma solidniejsze podstawy niż emocje i hormony. Zastanówcie się zatem 3 razy nad swoimi osądami, które są produktem pokawałkowanej rzeczywistości kultury zachodu i wyobrażeń mających swoje korzenie w fikcji.

    Kurwa, Azagoth, jestes Gosc. Szacunek za kregoslup moralny w erze totalnego spierdolenia.

  7. Czesc Bracie.

     

    Temat matki, to dla mnie bardzo wazny watek przez ostatnie kilka lat. Dziekuje Ci, ze go poruszyles.

     

    Nie musialem przepracowywac (w znaczeniu psychologicznym) mojej relacji z matka, bo wydaje mi sie, ze moja matka jest jak mokry sen chlopakow z tego forum. Nie pod wzgledem fizycznym rzecz jasna, ale behawioralnym. Dom zadbany, maz zawsze najedzony, dzieci odchowane, wysokie wyksztalcenie, zero narzekania, skromnosc, maniery i elegancja. Ja przynajmniej zawsze te cechy w niej widzialem (czy juz ze mna zle? moze ktos pojedzie Freudem). Nie chodzi mi tutaj o to, zeby chwalic sie matka (jestem z niej pod wieloma wzgledami dumny, to fakt), tylko chce pokazac pewien kontrast.  I oto, cztery lata temu, kiedy jeszcze bylem w zwiazku i rodzi mi sie pierwsza corka, pojawia sie watek DRUGIEJ matki, matki mojej eks. Wiec ktoregos pieknego dnia, po kilku miesiacach od narodzin mojej corki, wpada ta gadzina do mnie do domu (mieszkam za granica).

    I zaczyna sie jazda: totalna patologia w zachowaniu ex-tesciowej jebie po oczach, bo ziec nie chce chrztu i nie chce slubu (na szczescie nigdy go nie wzielismy). I drze na mnie jape, wyzywa a nawet wylatuje z piesciami. Obecny przy tym tesc nie robi nic. Totalny pantofel. 

     

    Ex byla w rozsypce, bo zabronilem jej brac dzieci do tej patologii (choc jej samej nie zabranialem i pojechala kilka razy. Sam tez tam nawet bylem, bo wyszedlem naprzeciw ex, chcac jeszcze walczyc o rodzine. Do siebie do domu tez raz zaprosilem te stara suke, to skonczylo sie na rekoczynach z jej strony wobec mnie. Nie oddalem). Jej rodzina to typowe Janusze-Grazyny z malego wypizdowa. Ojciec musi codziennie chlapnac przynajmniej jakis browar lub wodke. Matka to totalny choleryk. I do tego pizda, jakich malo (dziedzicznosci tego zjawiska nie zauwazylem w pore;).

     

    I o te relacje eks z matka, przez cztery kolejne lata sie spinalismy, ona mnie porzucala, wracala, az... w koncu zrobila to ostatecznie.

     

    Ex przerabiala z psychologami swoj stosunek do matki godzinami. Wiedziala, ze to stara ku*wa jest, bez sumienia, bez jakiejkolwiek empatii, ksiazkowy psychopata, potrafiaca zdeptac kazde twoje marzenie swoimi ciaglymi pretensjami, zero wsparcia, ogladajaca ciagle seriale a faceta w domu ceniaca nizej niz sciere do podlogi.

     

    I co? Tlumaczylem ex ile moglem, jak bardzo toksyczna jest ta wiez, jak bardzo ta relacja jebie jej psychike, doradzalem, zeby sie odciela, bo zawsze bedzie zestresowana i to zle dla dzieci itp., ze normalej relacji wspierajaco-opiekunczej nigdy juz z matka miec nie bedzie, bo matki nie da sie zmienic, zwlaszcza takiej, ktora nie ma zadnej refleksji co do swojego zachowania. Tlumaczylem, ze jestesmy juz "niezaleznymi organizmami" od matek i ojcow (no dobra, tak calkowicie sie nie da, wiem) gdy sami mamy dzieci zaczynamy wkraczac w doroslosc (choc proces ten musi sie zaczac wczesniej, najczesciej przez bunt w okresie dorastania). Ex moje wytlumaczenia kupowala, zgadzala sie z nimi, ale... po okresie nie odzywania sie do matki, po ostentacyjnych prezentacjach, ze juz nigdy z matka sie nie bedzie kontaktowac-znow temat wracal za jakis czas. I tak ten rollercoaster trwal 4 lata.

     

    Az w koncu wygrala "mamusia". Nie facet, co tylko z pracy-do domu-do dzieci-i znow do pracy, tylko wlasnie "mamusia". Nie pomogla tu lektura "Toksycznych rodzicow", nie mialo znaczenia, ze przeplakala przez nia niezliczone ilosci godzin. "Matka zasluguje na wybaczenie", "Nie mozna zyc nienawiscia"-takie teksty dostalem na pozegnanie.

     

    Osobiscie obwiniam tesciowa w 80% za zniszczenie zwiazku dwojga calkiem niezle funkcjonujacych ze soba na codzien ludzi.  Z dwojka malych dzieci.

     

    To mi uswiadomilo, jak silna jest to wiez. Wiez miedzy matka o dzieckiem. I nie wazne, jak bardzo matka bedzie Cie gnoic. Jesli jestes w deficycie emocjonalnym od matki, malo od niej dostawales ciepla/wsparcia/zrozumienia, to masz male szanse na pozbycie sie tego bez solidnej pracy, a i ta nie gwarantuje sukcesu. Znam osobiscie 3 dziewczyny z deficytem emocjonalnym wobec swoich matek, po psychoterapiach i calkiem lebskie panny i... tego gowna dalej nie moga sie pozbyc. Zawsze kiedy jest temat matki, reakcja jest emocjonalnie negatywna lub przynajmniej "wzburzajaca".

     

    Nie wiem, ile masz lat, ale moze opisz dziecinstwo/traumy, to cos razem z chlopakami pokminimy.

     

     

    20 hours ago, StatusQuo said:

    Dotarło do mnie, że ona nie potrafi powiedzieć nic dobrego ani nic miłego. Dotarło do mnie, że jej poziom

    zrozumienia mojej osoby wynosi absolutne zero.. Nawet jakbym chciał się targnąć na własne życie to by

    do niej nie dotarło, że potrzebuje pomocy.. Czuje się bardziej samotny z nią niż bez..

    Obecnie rozmowy wyglądają tak, że jak ja o czymś nie mówię, to "kończymy rozmowę, bo widzę, że nie chce

    Ci się rozmawiać", jakby to była obca osoba, to piłka była by krótka..ale ponieważ to matka, to jakaś

    część mnie nie chce odpuścić, ale jakaś ma dość..

     

    I teraz porownaj to z tym, co napisalem. Widzisz tam siebie?

     

     

    20 hours ago, StatusQuo said:

    Chciał bym coś poprawić, ale boje się, że jest za późno. I zacząłem już ciąć straty, bo nie chce mi się 

    cierpieć i ciągle przechodzić przez to samo.. Zdecydowanie szczęśliwszy jestem ucinając kontakt do minimum..

    Nie chce tu wiac czarnowidztwem, ale jedyne co mozesz zmienic to Twoje odciecie i sposob odseparowania sie. Nie zeby Cie nie bolalo, ale zebys juz tej relacji nie potrzebowal. Zebys sam umial zaspokajac swoje deficyty. Tego Ci zycze. Sory za dlugi post.

    • Like 4
    • Dzięki 1
  8. 10 hours ago, TheFlorator said:

    Pokazesz “stanowczosc” majac na nia “wyjebane”. Trudne po tylu latach.

     

    Pamietaj, ze masz syna. On musi miec teraz spokoj, “zrozumiec” na swoj sposob co sie dzieje. On musie miec STABILIZACJE na tyle na ile moze w ujowej sytuacji.

     

    Swoje “ego/udowadnianie sobie czegos” filtruj przez perspektywe posiadania dziecka”. 

    Wiem, ze teraz masz ochote jej pokazac gdzie raki zimuja ale ona ma twojego syna i uwierz mi, UZYJE go przeciwko tobie jesli jest wyrachowana. A takich nie brakuje.

     

    Pamietaj: ty mozezostaniesz sam ze swoimi problemami. Zona juz zaangazuje rodzine, kolezanki i 100 innych doradcow.

    One sobie duuuzo lepiej radza emocjonalnie w takich sytuacjach.

    Swiete slowa. Przerobilem to, potwierdzam.

    10 hours ago, StatusQuo said:

    Kurde, zawsze myślałem, że małżeństwo to hak na mężczyznę, ale teraz widzę, że

    miłość mężczyzny do dziecka, to bez porównania większy hak.. Jeśli dla kobiety skrzywdzenie dziecka

    nie jest hamulcem, to znaczy, że jest zdolna do wszystkiego. Szkoda dzieciaka..

    I to jest stety-niestety racja.

    10 hours ago, Lexmark82 said:

    Seks na pożegnanie i dzidzi w drodze.

    Rany boskie!

  9. Witaj Bracie.

    Jest Ci ciezko ze wzgledu na dzieci czy ze wzgledu na zone?

    Nie zostawiles dziecka, zostawiles ja. Dziecko przeciez nadal kochasz. I wiem jak cierpisz. Lacze sie z Toba w bolu, bo az mnie zaklulo, kiedy przeczytalem scene Twojego odejscia z domu. Smutne i tragiczne.  Mam dwojke malych dzieci 2 i 4 lata. Niby twardo to wszysko przeszedlem, moje rozstanie trwalo jakies 2 lata, z czego ostatnie cztery miesiace juz obok siebie jak wspollokatorzy. Ale patrze na dzieci i za kazdym razem peka serce. Do HIENY juz jednak nie wroce. Bo to byloby ponad moje sily. Dzieci bardzo kocham i to mnie trzyma. 

     

    Mysl o dziecku. Reszta nie wazna.   Bracia na pewno napisza Ci wiele praktycznych rad i wskazowek. Ode mnie masz troche bardziej "emocjonalnie".

    • Like 3
  10. 54 minutes ago, Szczery Człowiek said:

    Generalnie nie ma co na to reagować, wnet zasady tylko winny się tłumaczy.

    Masz rację. Jebać to.

     

    53 minutes ago, HumanINC said:

    Kto uwierzy w takie gadki, twojej EX, ten nie jest twoim przyjacielem / znajomym.

    I to racja.

    @marios27

    36 minutes ago, marios27 said:

    a mężczyzna tylko ja ograniczał.

    No jak bym słyszał ex-dokładnie jej tekst. Dzięki.

    @Tomko

    33 minutes ago, Tomko said:

    Rób dokładnie to samo - pierz brudy. Najlepszą obroną jest atak. Zawsze wychodziłem z założenia, że jeśli ktoś mi wypowiada wojnę to używam wszelkich możliwych środków aż spalę do gołej ziemi. Ewentualnie dobrze mieć zdjęcia xxx byłej na dysku. Wtedy siedzą cicho gdy wiedzą, że zawsze ich możesz użyć. Ja na szczęście nie musiałem.  

    Masz rację. Tylko ja się tym akurat brzydzę. Wątpię też, żebym robił to w "przekonujący sposób" skoro nie będzie to niejako wypływało ze mnie. Myślę, że już prędzej popierdolę "znajomych".

     

    "Haki" na eks mogę liczyć w gigabajtach. Nie dokładnie takie, o jakich piszesz (zdjęcia, chociaż i te mam), ale nie chcę się zdradzić, że je mam. Trzymam na czarną godzinę. Obym tak jak i ty nie musiał po nie sięgać.

    @Esmeron

    36 minutes ago, Esmeron said:

    Bo kobiety panicznie boją się o swój wizerunek przed ludźmi i przed samymi sobą. Dlatego tak rzadko potrafią nad sobą pracować i się zmienić. Panicznie boją się, że otoczenie źle o nich pomyśli, a jeszcze bardziej boją się prawdy o sobie. Żadna nie pomyśli "zjebałam/ skurwiłam się". One to usprawiedliwią winą partnera. Taki mechanizm obronny. Słabe, ale tak jest. 

    Właśnie miałem pytać, jaki mechanizm psychologiczny za tym stoi. Teraz już wiem: wyparcie. Dzięki, Szkoda, że nie ma to nic wspólnego z moralnością.

     

    39 minutes ago, Esmeron said:

    Po części odpowiedziałem powyżej. Tutaj najlepsze co możesz zrobić: potraktuj to zjawisko jako sito. W istocie Twoja sytuacja tym jest. Sitem. 

    Baaaardzo dobrze oddzieli muł i syf, od tego co cenne. 

    Dziękuję. Pomogłeś. Wolę okruchy złota.

  11. Czołem Bracia.

     

    Dziś chciałbym podzielić się z Wami moimi refleksjami nad manipulacją. Jakiś czas nie zaglądałem na forum ze względu na wyprowadzkę od ex. Trochę czasu mi to zajęło.

     

    Otóż problemem, który spędza mi ostatnio sen z powiek jest zachowanie ex już po rozstaniu i jej manipulacja faktami wobec wspolnych znajomych(pewnie norma w takich sytuacjach). Rozstaliśmy się formalnie we wrześniu i do grudnia mieszkaliśmy razem jak współlokatorzy, z mniejszymi i większymi wahnięciami emocji. Komunikacja dotycząca dzieci działała i działa jak dotąd na przyzwoitym poziomie.

    Załatwiliśmy sprawy formalne: podział obowiązków dotyczący dzieci, podział rzeczy i inne niezbędne pisemne umowy.

     

    Wyprowadziłem się w połowie grudnia a ex pojechała z dzieciakami na święta do Polski. Od czasu formalnego rozstania nie przestaje sączyć jadu do ludzi, których znaliśmy i poznaliśmy razem. Niby miałbym lub powinienem mieć na to wyjebane, ale wkurwia mnie to niemiłosiernie. Dlaczego nie można rozstać się z godnością i nie mieszać innych we własne brudy?   Pal licho jeśli byłyby to bzdury w stylu wypłakiwanie się, "co ja teraz biedna zrobię", etc. Ale nie. To jest jazda na całego, jaki to ex jest chuj itd. Czy zdanie innych ludzi jest dla mnie istotne? Niby nie, ale nie mam tu wielu znajomych, a po krucjacie jaką urządza ex, to już serio nie będę miał nikogo, do kogo mógłbym otworzyć usta.

     

    Przykład: przed jej wyjazdem do Polski z dziećmi spisaliśmy wszystko co kto zabiera przy wyprowadzce. Lista była zrobiona ze zdjęciami i podpisana przez obie strony. KAżdy ma swój egzemplarz. Były to głównie meble itd. Mniejszych rzeczy tam nie umieściliśmy, jak pościele, drobne sprzęty potrzebne w codziennym życiu itp. Po powrocie do opuszczonego przeze mnie mieszkania zaczęła się cała seria tyrad do znajomych, jak to ON wszystko pozabierał, że musi spać na ziemi (każdy wziął po jednym łóżku), nie ma się czym przykryć... No chuj mnie strzelił. I Ci wszyscy ludzie święcie w to wszystko wierzą. Łykają ten szit jak pelikany.

     

    Moja refleksja, a raczej pytanie dotyczy zatem tego, jak się przed takim gównem bronić. Czy to w ogóle możliwe? Ex zastosowała atak uprzedzający i nie da się już tego odkręcić, bo naopowiadała tyle, że głowa boli.

     

    Gdy ktoś cię obrabia za plecami, to chyba nie ma możliwości polemiki, czy w ogóle reakcji. Z jednej strony to srał to pies: nie warto mieć takich znajomych, którzy wierzą tylko w wersję jednej strony. Z drugiej-jest wśród nich kilkoro wartościowych ludzi, z którymi chciałbym pogadać, ale już wiem, że "jad" do nich dotarł i nie wiem, czy jest w ogóle sens to wszystko odkręcać.

     

    Ja sam nie rozmawiam z ludźmi o naszym rozstaniu, bo po pierwsze jest to tylko "nasza" sprawa, a po drugie nie mam zamiaru nikogo tym szitem obarczać. Nie powiem, fajnie by było pogadać przy kuflu z jakimś kumplem, ale po drugiej stronie jest cisza.

     

    To, co mnie jeszcze boli to to, że przecież już doszliśmy do względnego porozumienia w większości spraw, które dotyczą ludzi przy rozwodzie. Po co jątrzyć jeszcze niezasklepioną ranę? Czy nie można by po prostu spokojnie machnąć ręką i rozpocząć nowy etap?

     

    I na koniec mała refleksja nad męską solidarnością jąder i żeńską solidarnością jajników. Gdyby ktoś do Was Panowie zadzwonił, powiedzmy na to, że kumpel i powiedziałby, dajmy na to, "słuchaj stary, ta moja ex to straszna kur..." i zaczęła by się tyrada o tym jaka to ona nie jest taka i owaka... czy wzięlibyście stronę kumpla czy sprawiedliwości? Czy wykazalibyście się "kręgosłupem moralnym" i powiedzieli, "Sorry stary, nie znam sprawy, nie mnie oceniać" czy byście przytakiwali i razem sobie ponapierdalali nad kobiecym "gadzim mózgiem"? Pytam z czystej ciekawości. 

     

    Miłej soboty.

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

  12. Zajebiste. Chcialbym bardzo sprobowac. Porownalbym jak to sie ma do zwyklej medytacji (chociaz i w niej niewiele jest mnie w stanie rozproszyc). Ale doznania na pewno zajebiste. 

     

    A tak bajdelej: czytal ktos "Pilota Pirxa" Stanislawa Lema? Kiedys lektura obowiazkowa to byla.  Tam glowny bohater tez przechodzil taki test...

  13. W dniu 1.12.2019 o 00:46, Magician napisał:

    Jesteś obserwatorem. Twoje myśli nie są tobą. Emocje też nie są tobą. Ty to wszystko obserwujesz. Tylko obserwujesz. Nie uczestniczysz w nich. Mam wrażenie, że niewiele zrozumiałeś.

    Piekne. Prawdziwe (jak dla mnie). Utozsamiam sie z tym co napisales. 

    • Like 1
  14. 12 godzin temu, Młody Samiec napisał:

    A to zatrzymanie oddychania to na wdechu czy wydechu?

     

    Wedlug instrukcji Wima Hofa ostatni wydech z serii ma byc zatrzymany (puste pluca ile sie tylko da, oczywiscie jest zawsze jakas rezerwa) a nastepujacy po nim wdech (maksymalnie napelniamy pluca) rowniez zatrzymujemy ile sie da. Potem nastepuje kolejna seria 20-40 glebokich wdechow-wydechow przez usta z ostatnim wdechem i wydechem zatrzymanym. I znow kolejna seria jesli chcesz.

     

    Nie osiagniesz dostatecznego/zamierzonego dotlenienia oddychajac przez nos. Hiperwentylacja potrzebuje "szerszego kanalu". 

    • Like 1
  15. 1 minutę temu, Xin napisał:

    Właśnie kwestia jest taka, że gościu sam może to wypierać z świadomości i będzie trzeba go uświadomić. Gość może szczerze mówić, że nie jest gejem bo sam tego nie rozumie/przyjmuje do wiadomości. 

    Ok, tego nie wzialem pod uwage. Fakt, kryptogejow jest tez pewnie troche. Wyparcie to potezny mechanizm. Wiec moze nawet i zapytanie wprost tez nic nie da.

     

    Zamiast "Brokeback mountain" puscilbym ten fragment ze "Scary movie" chyba czesc 4. gdzie byla parodia tego pierwszego. Mogliby sobie zapodac wieczorem, niby na rozluznienie... gdy dojdzie juz do tej sceny w namiocie wystarczy zobaczyc ktore sie nie smieje  :) I pradem w jaja jak facet zacznie sie pocic:."Ty gejuchu!" XD A bylo tak romantycznie...

     

    Sorry, tak naprawde wspolczuje tej lasce, ale strasznie mnie rozbawila ta wizja walenia pradem za niespelnienie oczekiwan....az sie poplakalem :D  

  16. 1 godzinę temu, Piter_1982 napisał:

    Zadzwoń do Lwa-Starowicza. Mówił kiedyś, że żadnej diagnozy nie postawiłby bez rozmowy i badania pacjenta. A tu proszę opis od osoby, która na pewno racjonalnie nie ocenia swojego partnera i szast prast 100% pewności. Medycyna czeka na twoją metodę, określania orientacji. 

    Zgadzam sie. 

     

    Nikt Ci nie powie na 100% czy on jest czy nie jest gejem. 

    Ale poniewaz JA jestem inny niz wszyscy ( ;) )to dam Ci jednego pewniaka:

    50% szans na to, ze jest gejem i drugie 50% ma krzywy sufit (czyli problemy religijne, osobowosciowe, spoleczne, psychologiczne, kompleksy, zahamowania). Bo jak napisal @SSydney

    Godzinę temu, SSydney napisał:

    Leżysz przy 20-letniej pachnącej kobiecie, czujesz zapach ciepło 

    na zdrowego faceta nie ma bata. 

    Nawet niezdrowi anatomicznie czy funkcjonalnie (problemy z erekcja czy z przedwczesnym wystrzalem) PROBUJA seksu z kobietami, bo pociag seksualny to rzecz swieta i raczej trudna do opanowania.

     

    A propo gejow: nie badz taka pewna. Historia z mojego podworka. Moja ex miala kumpla w pracy. Nazwijmy go Ferdek. Ferdek w moim wieku. Mial zone i dwie corki (obecnie wiek szkolny). Dla wszystkich super dobrana para. Niezbyt urodziwi, ale poukladane we lbach mieli/maja. Dwa miesiace temu facet "wyszedl z szafy"... Ujawnil sie. Mieszka obecnie z facetem. Wszystkim opadla kopara. 

     

    A gdyby tak bezposrednio wyprowadzic lewy prosty i zapytac: "czy Ty jestes gejem"? Ja bym tak zrobil. I obserwowal reakcje. Przebieranki niepotrzebne. Kazdy gej gdy uslyszy to pytanie bedzie mial odpowiedz wypisana na twarzy.

     

    Jeszcze ostatnia kwestia: jak kobieta nie czuje pociagu do faceta, to takie bezposr. pytanie: "Czy ty jestes lesbijka?" jest troche smieszne. Bo laska moze po prostu byc z bialym rycerzem i seksu nie bedzie bo ona nie chce. Ale jak juz facet nie chce byc grotolazem, to slabo. 

     

     

     

     

     

     

     

    • Like 1
  17. 9 godzin temu, Exar napisał:

    I dobrze - muszą być kryzysy w życiu!

     

    Rety! Zajebiscie to ujales. Szacunek. Schopenhauer napisal, ze tylko statek z balastem plynie prosto i rowno. 

    9 godzin temu, Exar napisał:

    Jak ten drugi się wykolei, będzie miał zły wpływ na Twojego rodzonego.

    Racja. JAk sie zyje pod jednym dachem, to juz nie jest JA i MOJE, tylko trzeba brac pod uwage wszystko. Niestety, albo stety.

    9 godzin temu, Exar napisał:

    Matka wydaje się rozsądna,

    Tez mam takie wrazenie po przeczytaniu posta.

    9 godzin temu, Exar napisał:

    Związek jest do stukania, a nie do życia na całość i na poważnie razem

    Bez przesady. Gdyby tak bylo, to wsparcie miedzyludzkie w zwiazku by nie istnialo. Chyba, ze juz zyjemy w tak zjebanym swiecie...

    9 godzin temu, Exar napisał:

    i zacząć być prawdziwą głową rodziny

    Tak. Zgadzam sie,

  18. 1 godzinę temu, Vortex of Destruction napisał:

    Jak go nie zaakceptujesz to nic z tego nie będzie.

    Dokladnie. Pracuje bardzo czesto z dziecmi wychowywanymi samotnie, a jesli z nimi nie pracuje, to czesto je obserwuje. Rzadko zdarzaja sie dzieci z "rozbitych rodzin" (czy to przez owdowienie, czy przez rozstanie sie rodzicow), ktore sa spokojne i ulozone. Inne dzieci, gdzie mama i tata jest na miejscu, sa oczywiscie tez malymi wulkanami energii, ale w nieco inny sposob. Dzieci z rodzin niepelnych maja w swobie mase emocji, czasem agresji i generalnie jest trudno nawiazac z nimi pelniejsza relacje. 

     

    Meritum: mimo, ze nie jest to twoj syn, jest to wciaz dziecko. Ma na pewno swoje dobre strony. Postaraj sie spojrzec na niego pod nieco innym katem. Sprobuj zawiazac relacje. Nie mowie, zebys traktowal go jak wlasnego syna, ale moze sprobuj dac mu troche wyrozumialosci i ciepla. Nawet jesli on jest krnabrny - nie poddawaj sie. Czasem na zbudowanie relacji z dzieckiem po przejsciach potrzeba nawet roku. Ale efekty wymierne. 

     

    I jeszcze jedno: jestem przeciwnikiem kar. 

    • Like 2
    • Dzięki 1
  19. 4 godziny temu, Still napisał:

    irracjonalne wyparcie faktów

    I wlasnie o to mi chodzi.

     

    4 godziny temu, Still napisał:

    Podświadomie kobiety, zawsze ale to zawsze szukają faceta który podejmie decyzję za nie.

    Mojej ex to nie dotyczy. Podejmowalem decyzje, bo ktos musial ciagnac ten wozek - inaczej bylibysmy w dupie i nigdzie nie zajechali. I prosze: po 10 latach zwiazku juz jestem tyran, ale to, ze ona jest totalnie niezdecydowana, to juz zaden problem ?

     

    4 godziny temu, Still napisał:

    Nawet facet, popełnia mnóstwo błędów. Ważne aby być tego świadomym i drugi raz ich nie robić.

    Jasne. Zgadzam sie. Chodzi tylko o to, ze ja naprawde nie zrobilem nic, co moglo by byc wystarczajacym powodem dla ktorego nasze dzieci musza teraz zyc osobno z mama i osobno z tata. No moze procz bialorycerstwa. Racjonalizm u kobiet kuleje. Przynajmniej u mojej EX.

    4 godziny temu, Still napisał:

    Możemy wyrażać swoje zdanie

    Wyrazanie mojego zdania bylo (zostalo) odebrane jako tyranizm, tlamszenie, "zamkniecie w zlotej klatce", ograniczanie. A to, ze nie bylo zadnej asertywnej reakcji odbieralem jako zgode. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.