Skocz do zawartości

deleteduser60

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser60

  1. ¨No Kolego, zajebiscie to ujales. Wypisz-wymaluj moj zwiazek z EX. I jeszcze moja wina i swiete oburzenie, napierdalanko do kolezanek, ze "on nie widzi w ogole swojej winy". No ciekawe kurwa, gdzie mam to niby zobaczyc, jak zostalem porzucony i potrakotowany wlasnie jak w opisie powyzej. W takim POJEBANYM swiecie zyjemy drodzy bracia: Nie mozesz byc pewny siebie, po prostu kurwa nie mozesz, bo od razu jestes NARCYZEM. Nie mozesz byc zdecydowany, bo od razu lepa na ryj ze TYRAN, PANIE, KURWA! Nie mozesz NIE CZUC SIE WINNY rozpadowi zwiazku, bo od razu jestes BEZKRYTYCZNYM WOBEC SIEBIE CHUJEM. Nie mozesz miec WAD, bo od razu jestes "TOKSYKIEM" (slowo z kobiecych for-ulubione kurwa slowo klucz ostatnio, wszystkie dzidy sie nim brandzluja minimum raz dziennie: "On jest TOKSYKIEM, spierdalaj jak najdalej, odbuduj swoje zycie, ja rzucilam toksyka w chuj i jestem szczesliwa matka babelka, chuj ze 120 kilowa locha"). Nie mozesz powiedziec "To tez moje dzieci" bo od razu uslyszysz ze "To tez moje dzieci!" Nie mozesz sie kurwa odezwac slowem, bo i tak wyjdzie z tego POTOP Sienkiewicza w trzech tomach ze wspanialymi opisami przyrody. Nie mozesz kurwa nic. Bo od razu dostajesz jakas LATE, jebana ETYKIETE, ktora jakas tepa cipa wyczytala w ksiazce "Jak wyzwolic sie od toksyka w celu zrzucenia sadla, posiadania marzen, posiadania kregoslupa moralnego i kropelki HONORU i drugiej kropelki oleju w jebanym baniaku". Jedno wielkie oszustwo wlasnego umyslu, totalne wyparcie. Ale sa takie mechanizmy u ludzi, trzeba byc tego swiadomym. Jak jakas ma niska samoocene i jeszcze do tego np. (tak jak u mnie) rozpierdala dobrze rokujacy zwiazek z dwojka malych dzieci, to jej zapalkowa psychika nie wytrzymala by tego, ze jeszcze bardziej zjebala. Reszta jej "selv-esteem " zaczela by kopac dol pod soba w i tak juz gleokiej dupie. Wiec droga wiedzie tylko w jedna strone. I caly ten wpis poswiecam wkurwowi na ten jebany system uzupelniania sobie informacji, dopowiadania przez mozg etc. Generalnie calej tej jebanej edukacji psychologicznej, ktrorej pelno w internetach, glownie na stronach dla typowych loch. Zrobilem sobie kiedys eksperyment i tez zaczalem czytac to gowno: zeby zrozumiec dlaczego mnie porzucila, moze faktycznie zjebalem, czy jest jeszcze szansa, dlaczego kobiety... itd. I wiecie co? Tresc tego co czytalem moj mozg zaczal dopasowywac do zastanej sytuacji. W kazdym opisie zlej baby widzialem moja eks. Konkluzyn: jak ktos jest w dupie i szuka pomocy, to wszystko da rade wpasowac w pewien schemat, obojetnie czy to bedzie kupa na chodniku czy ksiazka "Jak radzic sobie z rozstaniem". Dlatego pojebalem to wpizdu. I dzis ustosunkowuje sie tylko do faktu: jestes SAM. Kropka. Bo to jest fakt. Interpretowac go nie trzeba.
  2. Mialem dokladnie tak samo. Ojciec Alfa. Mialo byc tak jak on chce, nerwowy, wybuchowy. Ale spedzalem z nim relatywnie malo czasu. Nauczyl mnie oczywiscie wszystkich mozliwych napraw w domu, dlatego dzis tak wiele jestem w stanie zrobic sam-chwala mu za to. Nie zmienia to faktu, ze wychowywaly mnie kobiety, zarowno w domu jak i w szkole (o tej drugiej instytucji napisze zaraz). Wkurwialem sie niemilosiernie bedac nastolatkiem gdy ojciec traktowal kobiety z gory, lustrowal je porzadliwym wzrokiem (normalnie, jak facet, bez perwersji) i nie dawal soba pomiatac. Dziwilem sie wowczas bardzo jak to jest, ze kobiety, nawet sporo mlodsze od ojca lgna do niego jak kurwa mac. No i teraz to rozumiem. Jak myslicie, jaki wplyw miala na wychowanie nas, mlodych mezczyzn, zmiana w systemie edukacji? Chodzi mi o to, ze kiedys nauczaniem zajmowali sie mezczyzni, przynajmniej na wyzszych szczeblach, teraz sa to glownie kobiety. Wiem, ze wzorce powiela sie glownie w domu, ale srodowiska szkolnego nie mozna tu przeciez marginalizowac! Ciekawy jestem Waszej opinii.
  3. Kurwa! No wreszcie to ktos napisal! Chocbys nie wiem jak bardzo gadal do sciany, to ona zawsze pozostanie sciana. Najwyzej farba odpadnie ze starosci.
  4. A co z sytuacja odwrotna? Nie chodzi o zamiane plci, tj. ze ona na tasmie w fabryce kurczakow a on prawnik/profesor z wielkiego miasta. Krotki opis: jestem wyksztalcony. I to dosc mocno, choc w niezbyt "intratnym" kierunku, no ale coz. Mam swoj zawod. Moja EX: niewyksztalcona, z wypizdowa, rodzice i brat wyksztalcenie srednie. Udalo jej sie jedynie zrobic licencjat. Nigdy jednak nie przeszkadzal mi jej brak elokwencji. Prosta dziewczyna, ale kochalem ja. Kiedys bylismy w szpitalu w zwiazku z wypadkiem starszej corki. Tam poznalismy innych rodzicow, miedzy innymi jedna matke z corka, ktora odwiedzal brat. Facet totalnie nie byl alfa, byl bardzo lagodny i w obyciu raczej "kapec", ale bardzo dobrze z gosciem mi sie gadalo. Mowil o tym, ze gdzies tam robi fizycznie i dorabia gdzie sie da (mieszkamy za granica). Zebyscie widzieli, jak mojej EX swiecily sie wtedy oczy... Niezle mi to zapadlo w pamiec, mimo, ze byly wtedy inne-wazniejsze sprawy. Moze to tylko ten konkretny przypadek? Nie. Widzialem to u niej wiele razy. Goscie z jej poziomu (od razu podkreslam: nie mam nic do uczciwie pracujacych ludzi, niezaleznie od pracy. Kazdego ciezko pracujacego szanuje), wybitnie nie "alfa" (zeby rozwiac tylko chec skakania na kutangu i poczucia "tych emocji") zawsze powodowaly pojawienie sie kurwikow w oczach. To sie troche kloci z panujaca tu filozofia, ale moze ona akurat tak ma. Prosty chlop bylby o niebo lepszy niz inteligent. Moze mysli, ze latwiej bedzie nim pomiatac? Bo przeciez "mamusia" ojca traktuje jak szmate, wiec gdzies tym wzorcom trzeba dac upust...
  5. Nie, po prostu stwierdzam fakt. Emocjonalnie to podchodze do dzieci, zreszta trudno, zeby bylo inaczej. Kto tu wygrywa? Nie wiem, nikt. Przegrywaja tylko dzieci. Zgadzam sie. Moze to teraz skrzetnie ukrywac, zeby nie bylo, ze ona zjebala. I tu sie zgadzam. W obu kwestiach. J.w.
  6. @self-awarePowodzenia Bracie! Trzymam kciuki za Twoj sukces. Wytrwałości i będzie super, zobaczysz! Ja medytuje 5 razy w tygodniu, po treningu. Wtedy jest najlepsze "ukojenie". Przed medytacją robię 2 serie WimaHofa. Jest świetnie. Medytuje przy binaural beats. Chcesz, to znajdź jakaś fajna appke na androida lub iPhone. Na mnie działa. Od siebie: Medytowalem regularnie wiele lat, ćwiczyłem koncentrację, medytowałem do świeczki, ściany etc.ale dopiero to , co o medytacji powiedział Alan Watts zmieniło moje podejście i dało mi super- pozytywne efekty. Medytacja jest jak taniec lub słuchanie muzyki: nie czekasz na koniec utworu, żeby się jak najszybciej skończył. Słuchasz i żyjesz chwilą. Nie chcesz , żeby to się jak najszybciej skończyło. To jest właśnie totalne zanurzenie w rzeczywistej chwili. Jeszcze raz powodzenia!
  7. Wiesz, z tym BV to jest naprawdę kawał historii. Nie miałem z nimi do czynienia w kwestii moich dzieci(dzięki Bogu). Ale pracowałem dlugo i blisko z dwiema osobami, ktore tam pracuja. Powiem tak: rozmiar złej sławy BV w Norwegii jest wprost proporcjonalny do rozmiaru złej sławy Polaków w Norwegii. Pewnie podobnie jest w UK. Sam pracowałem z takimi Polakami, że głowa mała...Ale BV też zupełnie kryształowe nie jest. Sprawa złożona, kto chce wiedzieć, pisać na priv. Ok, pewnie masz racje. Ale nie u kazdego zadziała. Moja ma wyjebane na mnie po całości. Zresztą jak miałbym okazać brak zainteresowania dzieciom?
  8. Dobra @Tornado teraz to naprawde zryles mi beret. No to jest oczywiste. Nie. Ona zrywala juz nasz zwiazek kilka razy. Ja ze wzgledu na dzieci walczylem (rozmowy, rozmowy, rozmowy). Do forum dolaczylem dopiero po ostatnim razie, kiedy powiedzialem "dosc". Ok. Poratuj (ladnie prosze) opisem jakiegos konkretnego zachowania (moze byc zmyslony dialog). Ciezko jest ogromnie miec do kogos tak ambiwaletnte uczucia: gardzic a pokazywac cos innego. W chooj mi sie nie podoba bycie dwulicowym, ale skoro trzeba... Tylko do czego?! Sam jestem w stanie zrobic wszystko w domu/pracy/przy dzieciach. Kasy tez nie da, bo biedna jak koscielna mysz. Ok, mam sie zachowywac jak chuj, czy co? Czy porozmawiac, potrzymac za raczke, przytulic i raz jeszcze poczuc sie jak szmata? A potem wszystko przycichnie i za jakis czas znowu bedzie to samo. Bo troche to przewrotnie brzmi. Mam byc wyrachowany? Ok, tylko co mam "rachowac"? I jak mam ja "uratowac"? I przed czym? Przed wlasnym zagubieniem?
  9. @TornadoDzieki. Fakt, nie znam psychiki kobiet. Zylem tylko z jedna przez 10 lat. Jak tak teraz mysle, to nie zwiodla mnie Disneyowska wizja pieknej rodziny ze zdjec. Nie, to nie to. Nie mialem przed oczami tego, jacy to my bedziemy szczesliwi, jakie bedziemy mieli piekne dzieci, etc. Codziennosc mi wystarczala. To co mnie najbardziej zwiodlo mozna sprowadzic do slowa PARNTERSTWO. No niestety. Ale to sie powoli zmieni.
  10. Mieszkam w Norwegii. Tak, to plus. Ona tez wychodzi z tego zalozenia. Dopuki nie czepia sie o pierdoly, jest ok. Komunikacja dotyczaca dzieci tez jest ok, nie powiem. Racja. No to jest najbardziej chujowa strona tego syfu. I ja tak uwazam. Miales szczescie, lub byles na tyle madry, zeby nie wiazac sie z jakas "#"#¤(&%. Dzieki Przyjacielu. Tez sie trzymaj. Dobra, mam na tyle samokrytyki, zeby to stwierdzic: nie kumam. Nie wiem za bardzo o co Ci chodzilo... Czeka, kiedy przesane byc PIZDA, ale co konkretnie? Bo przypomina mi to troche moj ostatni dialog z EX (stenogram): -Ja:Ty mowisz rzeczy do ktorych czlowiek nie jest w stanie sie odniesc w praktyce. Bo to sa tak ogolne rzeczy...To ze cos ci sie nie podoba w zwiazku, to jest... -Ona: Ale co mam spisywac konkrety? -Ja: Nie, ale mozesz wymienic chociazby konkretne zachowania, moje konkretne czyny. J: W ciagu 10 lat to na pewno zbierze sie mnostwo rzeczy ktore sie drugiej stronie nie podobaja. O: Dlatego nie chce grzebac. No nie chce grzebac. Bo ty sie pytasz, zebym ci dala konrekty, al ja nie mam konkretow... J: Nie rozumiem i nie zrozumiem decyzji twojej. O: Bo nie probujesz zrozumiec. J: Probuje. O: Nie prubujesz. Nie sluchasz mnie. Po prostu to jest takie gadanie, ze "a jak sobie pogada..." J: To powiedz. Powiedz cos co do mnie dotrze. To powiedz to w taki sposob, zeby to do mnie dotalo. Jaki jest zarzut? O: Chce ci powiedziec, ze byc moze twoje zachowania, twoje... jestes takim typem .... J: Uporzadkowanym... O: Uporzadkowanym. I po prostu nie ma zadnego odgiecia.
  11. I ja tez tak uwazam. Rozstanie juz w samo w sobie jest stresujace, wiec sam ograniczam nerwy i nie wojuje na razie. Jak sprawa sie rypnie, to wtedy sprobuje wyciagnac z siebie tego wojownika, ktorego uspilem 10 lat temu. Skladamy sie na czynsz, wiec tu jest ok. Zgadzam sie. Podziwiam. Ale z drugiej strony, jak juz sie ma wyjebane, to moze latwiej "nie wybuchnac". Gdybym sie teraz dowiedzial, ze kogos ma na boku, to pewnie bym sie tylko usmiechnal. Jej wizerunek w moich oczach gorszy juz byc nie moze. No to mamy tak samo. Tak, ale chce byc nadal z dziecmi. Potem bede je juz ogladal rzadziej. Poza tym wyprowadzka do innego wynajmowanego mieszkania nie wchodzi w gre. Co innego kupno wlasnego. @Łabędz Jak dlugo juz jestes po rozwodzie? Jak opieka nad dzieckiem? Pozdrawiam Cie.
  12. @dyletantDzieki. Wybieram swiadomosc. Zawsze. @FlesterRozwiniesz jakos?
  13. Witam Braci. Dzis chcialem podzielic sie z Wami pewnym moim dylematem, ktory ciagnie sie za mna dobre kilkanascie lat, a ktory przeklada sie na wszystkie sfery mojego zycia. Mozliwie krotko: otoz w liceum zafascynowalem sie filozofia (nie religia) buddyjska o ktorej czytalem i jednoczesnie nie czytalem zbyt wiele. Ta sprzecznosc bierze sie stad, ze przeczytac cos o buddyzmie, to jak nic nie przeczytac. Trzeba praktykowac, dochodzic i dociekac samemu, troche jak w szkole ZEN. Takie mam nastawienie do buddyzmu: nie czytaj za wiele, znajduj sam. Nie wnikam w interpretacyjne teksty kanonu, rozne szkoly, etc. wierze tylko w glowne "cztery prawdy". Nie chodzi mi tu o zostanie mnichem (raczej nie, ale nigdy nie wiadomo), czy medytacje (praktykuje mniej lub bardziej regularnie). Chodzi mi o to, ze dotarly do mnie i bardzo gleboko sie zakorzenily sie pewne zalozenia odnosnie cierpienia, pragnien i tego, ze "wszystko jest cierpieniem" (mozna polemizowac). Do dzis siedza we mnie bardzo gleboko i nie mam zamiaru sie ich pozbywac. Uwazam, ze ten swiat jest w pewnym sensie iluzja i gowniana "drobina piasku zawieszona w promieniu slonca" (Carl Sagan). Te przekonania mialy rowniez swoje konsekwencje w praktycznej stronie zycia: niepodejmowanie walki (bo po co? o co? o kolejne pragnienie, ktore bedzie gonic kolejne?) czy "machanie reka", bo "kim my jestesmy tak naprawde"? Z drugiej strony: w pewnym momencie swojego zycia stalem sie osoba ambitna. Do czegos tam doszedlem, jakos sie rozwinalem (w mojej opinii we wlasciwym kierunku), nabylem mase doswiadczen. I lubie w jakis sposob walczyc. Jestem dosc zadziorny w dyskusjach. Nie lubie odpuszczac. W swoim ciele i psychice trzymam zelazna dyscypline. Np. jesli mam wstawac o 4.00 a.m. to wstaje, chociazbym mial nie przespac nocy. Jak mam zrobic trening, to zrobie, chociaz mialbym miec 40 st. C. Itd. I te dwie sprzeczne tendencje myslowe walcza we mnie juz dobre dwie dekady. Meritum W obecnej sytuacji (rozwod) te dwie sily sa jeszcze trudniejsze do pogodzenia. Walcza ze mna zaciekle wojowniczosc i spolegliwosc. Nadchodze z przykladem. Moj stosunek do eks: Buddyzm szepcze: Nie walcz. To kobieta, z ktora zyles 10 lat. Pozwol sobie odejsc (pozwalam). Chce ci zabrac samochod? Niech bierze. To tylko rzecz. I generalnie to cale zycie, o ktore tak wszyscy bija piane jest generalnie chuja warte. Nawalczysz sie jak pojebany a i tak zdechniesz. Nie walcz. Nie masz o co. Suma summarum i tak wyladujesz z gownem w kieszeni. Czy to teraz czy za 30 lat. Wojownik szepcze: A to kurwa! Nie daj sie! Nie dosc, ze zmarnowala Ci 10 lat zycia, to jeszcze udawala i klamala! Walcz kurwa! Itd. Zgadzam sie z obiema tendencjami. Nie chodzi mi o to, zeby wybrac jedna (chociaz pewnie powinienem). Chodzi o to, czy taki dualizm ma moze jakis sens? Czy takie dylematy sa Wam znane?
  14. Troche tak. Ze brakuje mi stanowczosci, to wiem. Dobrze mi, bo przejrzalem na oczy i zmienilem sie (w mojej opinii na plus). Duzo wiecej rzeczy udaje mi sie dostrzegac, nie tylko tych, o ktorych pisze sie na forum. Temat na forum ma dla mnie walor terapeutyczno-poznawczy. Co inni sadza. Sam ucialem WSZYSTKIE swoje kontakty spoleczne, zeby uslugiwac ksiezniczce, wiec spolecznosc BS jest dla mnie pewna "grupa wsparcia". Codzien ucze sie czegos nowego. Co wiec radzisz? Mam inicjowac konflikty? Gdy sie pojawiaja, to sa to tylko slowa z jej strony, na ktore mam wyjebane. Z drugiej strony: ex jest kobieta z ktora nie da sie za bardzo trzymac ramy. Powiedziec jej, ze cos spierdolila, jest niewybaczalne i od razu zapada jej klapka w mozgu pt. "koniec zwiazku". Powiedziala mi kiedys o tym. Kazda nawet najmniejsza i najbardziej konstruktywna krytyka konczy sie u niej taka mysla. Nie chodzi o typ myslenia: "On na mnie nie zasluguje! Wciaz mnie krytykuje! etc."-to raczej reakcja panicznej ucieczki na konflikt. Psychologicznie zjebana.
  15. O pierwszym wiem. O drugim (niewiernosc)- nic. Ona mnie nie zdradzila, tak mi sie przynajmniej wydaje. Raczej mowi do swoich kolezanek, ze chce byc sama. Moze to byc faktycznie jakas proba zakamuflowania nowego bolca na boku, ale sam dla siebie pachne tu teraz troche paranoja. W sumie, to nic nie mowi w rozmowach z nimi o nowym facecie, raczej uporczywie podkresla slowo "sama". I jesli bylbym kompletnym paranoikiem, to rzeczywiscie, mogloby to miec sens, ze nie przyznaje sie do nowego gacha, bo wtedy ewidentnie pokazalaby psiapsiolkom swoja wine. Ale ja z natury jestem w chuj podejrzliwy do ludzi i teraz wiem, ze te podejrzliwosc widac w tym scenariuszu. Wiec na chwile obecna "raczej nie". Moje zdrowie psychiczne znosi sytuacje dobrze, chociaz juz bym chcial miec swiety spokoj od niej. Zadziwiajaco dobrze pracuje mi baniak i mam nadzieje, ze to sie nie zmieni jakims naglym wybuchem kurwicy z jej strony. W sumie, jesli spojrzalbym na swoje zycie w ostatnich dwoch miesiacach i ilosc zmian, ktore nastaly, to raczej wiekszosc z nich pozytywnych (samorozwoj). Az sam sie dziwie.
  16. No coz. Mieszkanie jest wynajmowane przez nas oboje. Nie mam srodkow prawnych, zeby tak po prostu powiedziec "wypierdalaj", skoro ona figuruje jako osoba wynajmujaca w umowie najmu. Generalnie w mojej sytuacji sa dwie opcje: wyprowadza sie ona, wyprowadzam sie ja. Jesli wyprowadzi sie pierwsza, to dobrze, bo ja zostane w wynajmowanym mieszkaniu a dzieci juz je znaja i beda czuc sie bezpieczniej w nowej-trudnej sutyacji, gdzie chociaz cztery katy sa znajome. Nie wzialem tego z dupy, tylko tak zalecaja psychologowie. Na marginesie: kumpel pracuje w jednej instytucji i znal kiedys rodzine, ktora wynajmowala 3 osobne mieszkania (widac byli przy kasie) : po jednym dla kazdego z rodzicow mieszkajacych osobno i jedno dla dzieci. Kazde z rodzicow "wprowadzalo" sie na "mieszkanie dzieci", kiedy przypadal ich okres opieki. Dzieci mieszkaly wiec pod jednym adresem i to dawalo im zapewne wzgledne poczucie bezpieczenstwa. Jesli ja sie wyprowadze... coz, chcialbym. Obecnie chce kupic mieszkanie. Ale z tym jest nie jest za rozowo. @dyletant Co masz na mysli mowiac, ze bez wojny sie nie obedzie? Myslisz, ze pojdzie do sadu?
  17. Sytuacja jest troche inna. Inny kraj i inne warunki. Tutaj statystyki wygladaja tak, ze 40,9% par sie rozwodzi (oficjalne dane). Wiec panstwo jest na to gotowe i zapewnia pewne rozwiazania ktorych wymagaja takie sytuacje. Pary, ktore mieszkaly razem od narodzin dzieci, dostaja na start 50%/50% opieki nad dziecmi (sledze kodeks rodzinny). Poniewaz nie jestesmy po slubie i te 50% mam "zapewnione", to dopiero skierowanie sprawy do sadu z wnioskiem o ograniczenie praw zwiaznych z dziecmi mogloby te sytuacje zmienic. Do tego raczej nie dojdzie (obym sie nie mylil!) bo po pierwsze primo: Ex nie ma kasy na adwokata (5 tys. pln za godzine w przeliczeniu). Mam wglad w jej finanse. Nie ma skad takiej kasy wziac. Ja pracuje w sektorze publicznym i jestem "krysztalowy". Dzieki lekturze forum zaczalem juz jakis czas temu zbierac "haki", ktorych troche sie nazbieralo i gdyby przyszlo co do czego, to wyciagne co trzeba. Kase na adwokata mam. Wolabym jednak nie wykladac takiej kapuchy. Wciaz wierze, ze rozstanie z Ex bedzie tylko formalnoscia i nie zacznie grac "brudno". Moze jestem naiwny. Obym sie nie mylil. W kazdym razie chodze bardzo opanowany, nie krzycze i nie wszczynam awantur, zeby nie dac sie zlapac "na nagranie". Pierdole to. To jak kopanie sie z koniem. Poza tym ona nie wie, ze ja o tym wiem. . Nie chce tez zaogniac sytuacji, ze wzgledu na dzieci (ktore bardzo kocham). Zreszta jak ktos to lyka, ze zginal jej kubek i dla tego konczy zwiazek gdzie poszkodowanymi sa tak naprawde male dzieci, to jest wiekszym debilem niz ona sama. Idiotami nie bede sie przejmowal. Zgadzam sie. Zjebalem. Trzeba bylo od poczatku trzymac garde i czytac forum. Ale kto wiedzial... Jakbysmy znali przyszlosc, to nikt by sie nie zenil. Dzis sobie uswiadomilem, ze zjebalem na przyklad to, ze zawsze mialem wyrzuty sumienia, ze nie wstawalem do dzieci w niedziele rano (taka zawsze byla umowa: ja wstaje w sobote rano, a ty spisz, w niedziele odwrotnie). Wiec wstawalem i w sobote i w niedziele, zeby ksiezniczka sama nie musiala tego malego chosu ogarniac. Generalnie zjebalem na wszystkich mozliwych plaszczyznach bialorycerstwa. Dlatego zalozylem nawet watek "Wasze najbardziej bialorycerskie akcje". Coz, przynajmniej nie jestem sam
  18. Juz sobie odpowiedzialem: nie che. Przeszlo mi kompletnie. Z kobiety, ktora kochalem, zostalo jakies tam wspomnienie milych chwil, bardzo zatarte przez obecne wydarzenia. Nie jestesmy po rozwodzie, bo nie mielismy slubu (przeblyski rozsadku? Nie, raczej przekonanie, ze do bycia szczesliwym razem "papier" nie jest potrzebny). Mieszkanie wynajmujemy (nie mieszkamy w Polsce). Mielismy wspolny dom, ale ksiezniczka nie chciala mieszkac na wsi (fakt, bylo to totalne zadupie, ale kochalem je: lasy, gory, dom piekny...Dzieciaki chowaly sie "w naturze"). Wiec znalazlem prace w miescie i to byl totalny blad: ceny kupna nieruchomosci o 100% wyzsze niz w poprzednim miejscu. Obwiniac sie nie obwiniam. Nie mam o co, nawet, jakbym sie bardzo postaral. Jestem raczej spokojnym facetem, ktory lubi swoja codzienna rutyne. Staram sie nie myslec zbyt duzo, ale kiepsko to wychodzi. Najbardziej nie potrafie zrozumiec (i pewnie nigdy sie to nie stanie), ze kiedy juz podjela te decyzje, to zachowuje sie jak ostatnia pizda. Probuje utrzymywac wewnetrzna rownowage w tym shicie i nie prowokuje konfliktow ani wymiany zdan (taki typwoy Nice Guy). Rozmawiamy zdawkowo o dzieciach itd. Ona z kolei napierdala do wszystkich wspolnych znajomych na mnie jak na worek treningowy. A poniewaz nie ma sie o co przyczepic, to bierze pierwsze lepsze sprawy: ze zginal jej kubek terminczy, ze to ja go wzialem, ze kupilem zly papier toaletowy (sic!), ze 100 tysiecy innych gowien. Jedyna moja teoria jest taka, ze jej mozg chce za wszelka cene wyprzec z siebie odpowiedzialnosc. I chyba lepszego wyjasnienia nie znajde. Mielismy godzinna rozmowe w zeszlym tygodniu, gdzie probowalem dociec dlaczego i "co-ja-wlasciwie-takiego-zrobilem". Pojawilo sie typowe babskie pierdololo, zadnych konkretow. Dla mnie jak ktos postanawia skonczyc 10 letni zwiazek z dwojka malych dzieci, to musi miec naprawde powazny powod: przemoc, alkohol, zdrada, zla sytuacja finansowa, etc. Ale jak widac nie musi. Milego dnia Bracia.
  19. U mnie to samo. Tyle, że ja jem raz dziennie ale właśnie przed snem. Świadome oddychanie z kolei praktykuje już 2 tygodnie i jest poprawa. Szybko się zasypia. U mnie łatwo przychodzi mi wybicie się że snu,bo mam małe dzieci i ciężko mi potem zasnąć kiedy budzą się np. o 3. a.m. Ale robię jedna serie Wina Hofa i zasypiam potem jak dziecko.
  20. No to mamy tak samo. Dziecko nr.2 i nagle już rodzina nie potrzebna, bo to oczywiście moja wina, że jestem taki-sraki-owaki. Teraz siedzi mi na łbie bo nie stać jej po prostu na wyprowadzkę. U mnie tym razem odwrotnie. Matka mojej EX to szmata, co wszystkimi pomiata, mąż jej wybudował dom, sama jest damą z zadupia, co tylko ogląda seriale i wszystkimi pomiata. Każdy musi mieć ślub, chodzić do kościoła, chrzest i inne pierdolety. Nie możesz myśleć inaczej ,bo od razu jestes śmieciem. Ojciec z kolei pizdeusz, co się nie umie postawić. Nigdy nie zajął żadnego stanowiska, kiedy był jakiś konflikt. Facet się po prostu poddał dla świętego spokoju (to wyjaśnia sprawę ale go nie usprawiedliwia). I teraz widzę, jakie wzorce przejęła EX. Chujowe. Co tu dużo pisać. Nie widziałem tego, albo nie chciałem widzieć. Skoncentrowałem się na budowaniu rodziny i oczy mi "zarosły".
  21. @self-awareNie probowalem nic takiego z guarana, bo chyba najbardziej lubie standard. Ewentualnie wrzuce jakis kardamon, imbir czy anyz od czasu do czasu. Sprobuj jesli lubisz takie klimaty. W sumie, to tu gdzie mieszkam wielkiego wyboru nie mam, ba-zadnego wyboru. Musze zamawiac przez internet. W tym kraju (No) ludzie pijacy herbate sa rzadkoscia, a pijacy Yerbe, to juz w ogole nie istnieja (nigdy nikogo nie spotkalem, co by w ogole wiedzial co to jest i czym sie to pije). Najbardziej podchodzi mi Rosamonte. Dla mnie no.1. Ja juz siorbie jakies 10 lat. Bez mate z rana jest ciezko (pobudka o 4.00), chociaz daje rade czasem. Kawa-zbedna. Masz az tak duzy poped ze musisz fapac tyle razy dziennie? Jezu, chyba by mnie chuj (za)strzelil Powodzenia Bracie.
  22. Z tymi punkatmi i ja sie identyfikuje. Jaka yerbe lubisz? U mnie noporn i nofap dopiero 14 dni. Ale efekty zajebiste. I to cieszy rano gdy patrze w lustro. Mialem dobry trening mimo slabego wyspania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.