Skocz do zawartości

deleteduser60

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser60

  1. Dokładnie. Emocje, emocje i raz jeszcze emocje. Ostatnio mi powiedziała, że ona żyje emocjami bo jest istotą emocjonalną. Spoko. Ciekawe jak daleko zajedzie. @Tim2049 nie wiem Stary. Z jednej strony mam przeczucie, że ona nigdy mnie nie kochała. Ona sama nawet przyznała przed psychologiem, że nigdy nie była sama. Opuściła dom rodzinny w wieku 18l. i zawsze kogoś miała. Bala się samotności. I w końcu poznała mnie. Dobra rodzina, wysoki status społeczny. Była oczarowana ale widać, że nie zakochana. Zawsze był jakiś tam dystans. Chłód i brak uczuć wyniosła po mamusi. Z drugiej strony 7 lat było ok. Dopóki nie pojawiły się dzieci i teściowa-stara-kurwa-niech-szmata-zdycha (sorry,musiałem się oczyścić). Potem już było tylko gorzej. Z trzeciej strony nikt nie stoi w miejscu. Wszyscy się zmieniamy, ale nie wszyscy na lepsze. Nie wiem kiedy EX odwalilo z kasą, ale punkt zapalny był właśnie w tym temacie. I kiedy zakrecilem (a właściwie spytałem) kurek z kasą, to wówczas wspaniale się ujawniła. Jak paw co rozłożył ogon. Z czwartej strony to ja też bialorycerzyłem na potęgę. Aż mi jaja wykręca, jak sobie przypomnę. Jak u Ciebie?
  2. Chcialbym podzielic sie z Wami pewna obserwacja. (Oczywiscie jesli zly dzial, prosze o przeniesienie). Mialem to napisac sobie w dzienniku, ale potem stwierdzilem, ze forum to przeciez moje miejsce do przemyslen i tu czuje sie "w domu". Mam dwie corki. 4l. i 2l. EX wciaz mieszka ze mna, mimo zapewnien o wyprowadzce: boi sie samotnosci, ble, ble, ble. Od czasu do czasu zeby urozmaicic sniadania robi sie dzieciom owsianke z czekolada. Zeby bylo jeszcze bardziej "zachecajaco" rysujemy (ja lub EX, zalezy kto przygotowuje) jakis fajny wzor z tej owsianki, np. kotka, pieska, etc. Oczy, wasy itp. robi sie z roztopionej czekolady. Dzis sniadanie przygotowywala EX. Starsza corka zaczela grymasic i bardzo plakac: "Nie chce wiewiorki z owsianki, chce kotka". I w ryk, tarzanie sie po podlodze, jak to dziecko. Ma swoje humory. Oczywiscie EX nie ogarnia tematu i tylko sie wkurwia, bo sama uwielbia spac, a dzieci wstaja wczesnie (5. a.m.). Wiec od rana jak zawsze wkurwiona, nie potrafi opanowac sytuacji i tylko zaognia. Wzialem starsza na kolana, mimo, ze spiesze sie do pracy. I tlumacze: "Sluchaj Kochanie. Mamusia starala sie dla Ciebie zrobic piekne sniadanie (-corka slucha, kiedy do niej mowie, generalnie umiem do niej "dotrzec", ale jak widac dalej nie zawsze-). Narysowala pieknego kotka/wiewiorke. Nie ma tak naprawde znaczenia co to jest, bo Ty bardzo lubisz owsianke, prawda? I tak trafi do brzuszka i tam juz nie bedzie widac czy to byl kotek czy wiewiorka. Wiesz, ze kiedy grymasisz, mamusi jest bardzo przykro. I tacie jest bardzo przykro. Bo staramy sie robic tak, zebys nie byla glodna. Ale jesli nie chcesz zjesc teraz sniadania, to dobrze. Nie musisz teraz jesc. Chodz teraz ze mna, dasz mamie buziaka i powiesz <<Mamusiu, jaka piekna owsianka, dziekuje>>". Mala sie zgadza. Idziemy do kuchni, ale niestety zaczyna dalej swoje: ze to wiewiorka, a ona chce kotka, ze nie chce, ze to brzydkie i dalej to samo. I wtedy do mnie dotarlo. Ta sytuacja to doskonale odzwierciedlenie i dokladna metafora naszego "zwiazku". Nie wazne jak sie starasz, nie wazne ile pracy wlozysz w to, zeby cala ta machina zwana RODZINA "chulala". I jakich argumentow uzyjesz. I tak emocje, zachcianki i "nie-wiem-czego-chce-moze-to-ale-nie-na-pewno" moze byc najwazniejsza przeszkoda i wystarczajacym powodem, zeby to wszystko spuscic w kiblu, jak zuzyty papier. O ile dziecko jeszcze jestem w stanie zrozumiec z takimi zachowaniami, o tyle doroslej osoby (34 l.) juz nie. Konkluzja: (chcialem to powiedziec do EX, ale nie zrobie tego. Nie ma sensu. Walowalismy to juz zbyt dlugo. Teraz moglbym to rownie dobrze powiedziec do sciany) nie zdradzalem Cie, nie ponizalem, nie zmuszalem do niczego. Zawsze wysluchiwalem Twojego biadolenia. Chcialem byc dla Ciebie oparciem. Pomagalem Ci we wszystkim, ogarnialem dom i dzieci. Sprzatalem, gotowalem i pralem. Wiem, Ty tez to robilas. Zapewnialem psychiczne i fizyczne wsparcie. Dbalem o finanse, zeby nigdy RODZINIE niczego nie brakowalo. Dbalem o siebie, swoj rozwoj fizyczny i psychiczny, zebys ktoregos dnia nie narzekala, ze twoj facet to glupi i spasiony cham. STARALEM SIE. Ty natomiast powiesz mi, ze "ja Cie ograniczam i manipuluje Toba". Tak mnie naszlo. Zdaje sobie oczywiscie sprawe z tego, ze to jest moja wina i jak bardzo to potwierdza wszystko to, o czym dyskutuje sie tu na forum. Brak szacunku do siebie, mr. Nice Guy i nietrzymanie ramy. Tak, bije sie w piers. Milego dnia Bracia.
  3. 4000 kcal to minimum, które jem. Ja jestem dodatkowo na ketozie, więc to nie problem. Tłuszcze mają dużo większą zasobność kaloryczna w stosunku do objętości. Więc możesz zjeść 4000 kcal i to nie wygląda jak góra żarcia tylko raczej jak ... pół góry żarcia;) Ja akurat zawsze byłem "chubby", czyli nadprogramowe kg od urodzenia do rozpoczęcia ketozy i głodówkek. Normalna waga ciała, nie wazne czy jestes chudy czy nie jest regulowana przez hormony. Ciało Ci samo powie, jakie wymiary ma i powinno mieć, ale gospodarkę hormonalną musisz mieć ogarnięta. Chyba że budujesz masę to wtedy inna bajka,ale wówczas też ketoza i głodówka (te dwa zjawiska są że sobą ściśle związane) się przydaje bo po "pierwsze primo": - stymuluje wydzielanie hormonu wzrostu więc możesz pięknie się zbudować (zobacz filmy bodybuilders on keto, z polskich Ketokocur na YT) - możesz zmieścić więcej kcal w mniejszej objętości(już pisalem) - to mit że traci się mięśnie - lepsze wykorzystanie substancji odżywczych przez organizm więc suple...jakie suple? Oszczędność kasy. Odkad zrozumialem, ze dobrze ogarnięta micha to tańsza i zdrowsz alternatywa dla suplementacji i równie skuteczna, to już dawno nie stosuje niczego , nawet kreatyny. Jednocześnie wiem nt badań naukowych co do skuteczności niektórych supli, np. wlasnie kreatyny, ale ja nie jestem zawodowym sportowcem, ćwiczę dla siebie, na wybieg też się nie wybieram, więc wyjebane jajca;)
  4. Ja wprawdzie nie zapierdalałem na pierwszej ale na drugiej to już był standard (o ile drugą była). Dobrze , że mi przypomniałes moją głupotę. No i to co wielu braci pisze: placenie za laski. Ja pierdole, jaki wstyd... A może właśnie tak ma być, że trzeba to przejść wszystkie te goowna od A do Z, żeby to w pełni zrozumieć. Bez takich doświadczeń, to ciekawe gdzie byśmy teraz byli. I stad pytanie-refleksja: są tu jacyś Natural-Born-Alfa? Czy żeby stać się alfą trzeba przekopac najpierw tony gnoju rękami (rozwody, zdrady, traktowanie jak gowno), zeby zyskac świadomość? Krotko: Alfą się rodzisz czy alfą się stajesz?
  5. @MarvinDzieki Bracie. Ty rowniez. Moze napiszesz (albo dasz link) do Twojej historii? Chetnie sie zapoznam. @azagothWow. To az do rekoczynow dochodzilo? To moja jednak nie zieje kurwica
  6. Ok, czyli rozstaliscie się jak cywilizowani ludzie, bez skakania sobie do gardeł. Mogliście nawet ze sobą rozmawiać.Zazdroszcze Ci, że jeszcze byłeś do tego zdolny. Ale może twoja nie była "smokiem ziejącym kurwicą" tak jak moja. Myślę, że możesz mieć rację Bracie, że ten rok kiedy już byłeś po fakcie ale jeszcze przed może dużo dac mężczyźnie w kwestii przygotowania się mentalnego do rozwodu i odbudowania/odnalezienia siebie. Dziękuję Ci. Trochę inaczej teraz spojrzę na moja sytuację.
  7. Zapomnialem Cie zapytac (jesli moge oczywiscie): jak dzieci reagowaly na to, ze wciaz mieszkacie razem, ale nie rozmawiacie/jest miedzy Wami chlod? Mozesz troche opisac te relacje kiedy juz bylo "po sprawie" a wciaz zyliscie pod jednym dachem? Czy doswiadczales wtedy stresu? Jak to zniosles przez rok? Mnie to juz tak wkurwia, ze jest mi ciezko odnalezc spokoj. Mam ochote wyniesc sie pierwszy(co pewnie zrobie. Mieszkanie wynajmowane).
  8. @Xin dzięki bracie za obszerny i cenny cytat. Wierzę w moc samouzdrawiania się organizmu. Zresztą co tu wiara: sprawdziłem na sobie to wiem. (poczytajcie o AUTOFAGII-tak, to ten proces, który cytuje brat @Xin. Głodówka zapewnia długowieczność). Co do glodowek: uważam, że czesto ciężko jest wejść "od kopa" w stan głodu, dlatego polecalbym to jednak robić stopniowo, ale to też kwestia psychiki i nastawienia. Moze opisze o nieco jak to wyglada u mnie: Nie poscilem nigdy dłużej niż 48h ale za to puszczę regularnie: czyli jem co 24h a raz w tygodniu mam post 48h(od soboty wieczorem do poniedziałku wieczorem). I już dluuugo na nic nie chorowałem. Forma? Życiowka- najlepsza jaka kiedykolwiek miałem. Trening na czczo? Jasne! Trening po 48h postu? Dla mnie najlepszy z całego tygodnia. Jedzenie 4000 kcal na noc? Spoko. Choroby? Jakie choroby? Wyniki krwi etc.-ksiazkowe. Generalnie zaczynałem od Warrior Diet : okno żywieniowe 4h. Było super. Przedstawiłem się z dnia na dzień. Potem przeszedłem na OMAD: okno żywieniowe 1h. Tu już miałem problem, bo organizm tak się przyzwyczaił do jedzenia o 15, że głód mnie nieźle dojeżdżal. Ale po ok. tygodniu już znow było super. Poniedziałek gdy mam zjeść wieczorem po 48h jest moim najlepszym dniem tygodnia. Czuje się spokojny, nabity energią, skoncentrowany i jakby "bardziej swiadony" . Czuje mocno jak organizm odpoczywa od trawienia. Z kolei wtorek ,niby zwykły dzień, jest najgorszy z całego tygodnia. Organizm chce sobie odbić to czego nie zjadł więc się dopomina, ale trzymam skurwysyna krotko:) Dyscyplina alfa:) Powodzenia.
  9. Przecież pisał że kwestię treningu ma chłopak ogarnięta z trenerami. Pozostaje micha. O kolego. Daleko nie zajedzieszna takiej pseudoredukcji. Możesz mieć super trening, wszystko pięknie rozpisane, makro ustalone a kaloryfera nie zobaczysz. I to wcale. Dopóki nie wiesz czy jesz dokladnie (oczywiście na tyle na ile się da) poniżej zapotrzebowania, to raczej zapomnij. Ile kroków robisz dziennie? Ile kalorii ucinasz na dzień? Jak potrzebujesz 2000 i jesz 2000 to będziesz stał w miejscu. Jak umiesz 500 to szybko dostaniesz depresji. Jak utniesz 100-200 będzie ok. Wreszcie ktoś to napisał. Wycinka to głodówka, która ma zbawienny wpływ na zdrowie.
  10. 5 minut interwalu to troche malo jak na moj gust nawet jesli to intensywny sprint. Ja sam mialem najlepsze rezultaty cwiczac silowo 3 dni w tyg a dwa pozostale lekkie kardio/yoga (miesnie rosna PO treningu czyli w dni nietreningowe;). Sobota-niedziela byl odpoczynek i spacery. Ale nie chciales otrzymywac porad nt. cwiczen, bo to masz ogarniete, wiec juz sie nie wypowiadam. Jesli nie w cwiczeniach widzisz problem zbyt malej utraty fatu, to trzeba przyjrzec sie diecie. Kazda zmiana w "misce" potrzebuje okolo 2-3-4 tyg. zeby dac rezultaty w zaleznosci od metabolizmu. Pytania: mierzysz sie regularnie w pasie i wyciagasz tygodniowa srednia? Kilogramy sa nieadekwatne. jakie masz zapotrzebowanie w dni treningowe/nietreningowe? ile kalorii ucinasz dziennie? wiesz, ze ucinajac zbyt duzo da Ci to efekt odwrotny? masz problem z retencja wody?
  11. Probowales czytac/stosowac IF? Lub ketoze? 2300 to faktycha malo jak na trening "caly czas". Powinienes palic. Chyba, ze tylko FBW/split i zadnego kardio. Osobiscie stosuje diete keto i do tego OMAD (One meal a day) i jestem zadowolony a zawsze mialem tendencje do tycia. Od dluzszego czasu trzymam wage i obwody.
  12. To już nie jest śmieszne. Zaczyna się robić poważnie. Kurwa Panowie, a myślałem że to moja zbroja lśni;);) Hehe co się uśmiałem to moje:)
  13. No to akurat juz opanowalem. Skoro mi juz nie zalezy, to nie mam zamiaru szargac sobie wiecej nerwow. Wybacz bracie-nie do konca zakumalem o co cho. Dzieci kocham, one mnie, dbam o nie, spedzam czas. Czy to jest "wujkowanie" o ktore Ci chodzi? Chetnie bym o tym poczytal na forum. Gdzie to znalezc? No to juz mam za soba. Na szczescie.
  14. Slabo. Jakos tego nie widze. Nieumiejetnie zakladana guma? Lubrykant na bazie olejow? I chyba najbardziej prawdopodobne: zdjecie, ktore umiescil @Patton Gdzies wczoraj czytalem zacytowane wypowiedzi lasek z pewnego forum pt. "Jak zlapac faceta na ciaze". Pojawialy sie tam rady innych samic odnosnie smarowania wnetrza pochwy nasieniem ze zuzytej prezerwatywy (jak wynikalo z konwersacji: skuteczne). Wiec...
  15. Dzieki Bracie za rade. Tylko niestety: jej juz nic nie jest w stanie przemowic do rozumu. Ona juz tylko kalkuluje, bo widzi, ze rozstanie to rzecz nieunikniona. Narobila gnoju, zaczela sprzedawac cieple bajki o wyprowadzce, rozdzielac meble i inne gowna, wszystkich poinformowala jaki to samiec niedobry a na koniec stwierdzila ze sie nie wyprowadza. Nie ukrywam, ze BOJE SIE ludzi o podwojnych (albo nawet potrojnych) standardach moralnych. 10 lat razem, dwojka dzieci i chuj z tym. Drugi czlowiek to przeciez smiec. Mozna go gnoic. Wiem, ze jest we mnie jeszcze sporo strachu o to, zeby czegos nie odjebala odnosnie podzialu opieki nad dziecmi. Wkurwione laski nie maja skrupulow(nie mowiac juz o jakiejkolwiek moralnosci). Na obrone ze strony systemu prawnego nie licze i chociaz to inny, bardziej "cywilizowany" kraj, to macice ma jednak te 50% spoleczenstwa. Na tym polu gownosolidarnosc jest wszedzie taka sama. Pozwol, ze zapytam: mieliscie dzieci?
  16. Oczywiście, ze nie zobacze. Wiem o tym. Ale mieszkamy teraz w wynajmowanym (miałem kiedyś piękny dom, ale księżniczce nie pasował dom na wsi) i depozyt jest na moim/właściciela koncie bankowym do którego dostęp mam tylko ja. A skladalismy się po 20k. Więc gdybym się wyprowadzal mógłbym wziąć jej część. Taka była mowa na początku. Myślałem raczej o umowie pożyczki. Ale wiem, że to gowno da. Jak napisałeś: powodow bedzie milion. Jak ja zacznę cisnąć, to boję się że coś odjebie na brudno i stracę kontakt z dziećmi. @JohnyKakao Hehe, sory Bracie. To zwykła Corolla jest, stara ale jara, ale mieszkam na emigracji i podaje w tej walucie którą operuje. Tylko dla orientacji.
  17. Witam Braci. Nie znalazlem podobnego watku, wiec pisze tu. W razie czego prosze o przekierowanie do odpowiedniego dzialu. Czytam sobie forum, zglebiam wiedze i konfrontuje ze swoja sytuacja. Chcialbym zalozyc watek, gdzie kazdy opisze swoje najbardziej odjebane bialorycerskie akcje. Wiem, mozna o nich przeczytac niemal w kazdym poscie z dzialu "Swiezakownia", bo tam kazdy opisuje swoje doswiadczenia, ale chodzi mi tutaj o te naprawde "samoponizajace". Co takiego robiliscie jeszcze kilka lat/miesiecy/tygodni temu, co teraz wywoluje w was smiech badz wstyd za siebie samego i jak bardzo bliskie jest to uczuciu "bycia slepym". Ode mnie (nie bede teraz uprawial samobiczowania-wiem, jak bardzo to bylo chujowe. Opisze tylko konkrety) : cenzurowalem swoje mysli i czyny, zeby czasem ksiezniczki nie urazic. Nawet specjalnie odwracalem wzrok kiedy ulica szla jakas super samica, zeby tylko nie dac poczucia ze "On oglada sie za innymi kobietami". Nie wspomne juz o zrezygnowaniu z zycia "socjalnego" do poziomu 0% (nie przesadzam). noszenie sniadan do lozka, wstawanie wczesniej, zeby ksiezniczka mogla sie wyspac, pranie, gotowanie, sprzatanie. Standard w gownorycerstwie. wyjazd z dziecmi do suki-tesciowej, ktora kiedys rzucila sie na mnie z piesciami. Ugialem sie dla ratowania zwiazku. Do dzis tego sobie nie moge przebaczyc. proba zracjonalizowania trudnosci w zwiazku i chec przepracowania zlych emocji w czasie dlugotrwalych "sesji" terapeutycznych miedzy mna a eks. zebranie o seks. Bezustanne dawanie do zrozumienia, ze mi zalezy na dzieciach i na niej. Uleganie niezliczonym presjom psychicznym lub tzw. passive-agressive: sam kupowalem wakacje, dla swietego spokoju, chociaz ja nie lubie podrozowac. Balem sie konfliktow. Taki "nice guy". Jak to wygladalo u Was? Ave.
  18. Witam Braci. Didaskalia: -Background mojej historii jest w dziale "moje doswiadczenia zwiazku, malzenstwa", ale sekcja komentarzy zostala tam wylaczona z mojej winy(nie przywitalem sie i nie umiescilem awatara). -Ex zaczyna rozmowe, bo jeszcze mieszkamy razem, ale nie odzywamy sie do siebie. Miala sie wyprowadzic w zeszlym tygodniu, ale tego nie zrobila, bo mamusia nie pozyczyla pieniedzy na wynajem. Wiec siedzi. I kombinuje jak kon pod gore bo jest bez kasy. Ja oszczedny typ chlopa, ona rozrzutny typ baby. Myslalem, ze ludzie sa w stanie rozejsc sie z klasa , pokojowo, dla dobra dzieci, dla dobra wlasnej psychiki i tak juz obarczonej stresem. CHUJA. Smialo wysuwam hipoteze, ze 90% rozstan to skakanie sobie do gardel(prove me wrong). A powodow do tego jest masa. I do tego nie musi to byc nic wielkiego. Chcialem rozstania nie idac na wojne, ale nie da sie. Trzeba ostrzyc dzide. No to teraz perelka z wczoraj. EX: -bede z negocjatorem* jednak lobbowac pomysl, zeby dzieci byly 2 dni u mnie 3 dni u ciebie i znow 2 dni u mnie. W nastepnym tygodniu odwrotnie. Ja: - ale zaraz, przeciez uzgadnialismy ze jesli sprzedam ci taniej MOJ samochod, to pozostaniemy przy modelu "1 tydzien tata i 1 tydzien mama". I bedziesz mogla pojechac z nimi na swieta na 2 tyg. Gdzie tu ustepstwo z Twojej strony? Ex: -JAKI KURWA TWOJ?! Jak sie na niego skladalismy to ja dalam wiecej od ciebie! I utrzymywalam go! I opony kupilam (wszystko to chuja prawda, ale co tam...) Ja: -Ja to widze inaczej. Samochod jest na mnie i mam zamiar go sprzedac po normalnej cenie, jesli nie potrafisz isc na zadne ustepstwa wzgledem podzialu opieki nad dziecmi. EX: -ja sie nie dam wyruchac na kase! Ja wychowywalam twoje dzieci przez 4 lata! Ja cie utrzymywalam jak byles bez pracy! ("Bajki Ezopa" cz.2) Ja: Ja tez wychowywalem dzieci, kiedy wracalem z pracy. Nigdy nie siedzialem z zalozonymi ... - I w tym momencie usmiechnalem sie do siebie i UMILKLEM. Dotarlo do mnie, ze ja juz nie mam do kogo tego powiedziec. Niczego to nie zmieni, nic nie ugrasz. Zaciemnienie jest tak duze, ze nie da sie juz tego odwrocic. Mozesz rownie dobrze rozmawiac z puszka tunczyka. I tak to zostawilem. Spostrzezenie nt. ewolucji postrzegania tego, czym jest "Rowny wklad w zwiazek" jak i tego, jak ewoluuje samo postrzeganie rozstania: 1. Na poczatku naszych negocjacji rozstaniowych "nazywalismy to": rownym wkladem w zwiazek. Z rownoscia ma tyle wspolnego, co ja pierdole. Ale ok. Ja chciwy nie jestem. Byly teksty, ze teraz dzieci sa najwazniejsze, ze "rzeczy" to "tylko rzeczy" i zebysmy sie dogadywali dla dobra maluchow. Mowie: "Wez meble, ktorych potrzebujesz. Dzieci beda sie czuly bezpieczniej w nowym miejscu. Ja ogarne sobie nowe". Ok, zrobila liste: 20szt. dla niej 10 dla mnie. Mysle chuj, to tylko rzeczy. Potrzebuje tylko lozka i stolu. Dzieciom nowe kupie. 2. Potem zaczyna sie tsunami, ktore porywa coraz wiecej drzew: "MOJE", "JA", "KUPILAM SAMA". Dodam, ze laska jest bez kasy, bo nigdy nic nie odkladala. Wniosek: WTF?! Pytanie pomocnicze 1: Grac HARD? Zadnych ustepstw, twarda barykada, tzn. sprzedac SWOJ samochod**? Ex to taki troche wsciekly pies. Gryzie. Boje sie, ze zacznie grac brudno przy negocacjach ws.dzieci, jesli postawie sprawe na ostrzu noza. Albo moze jebac ten samochod, nie go sobie wsadzi, i tek jest przed generalnym remontem? Tyle ze ja wiem, ze jak lasce dasz palec to ci ujebie ramie przy samej dupie. Pytanie pomocnicze 2: Byl ktos u kogo "rozstawanie" sie troche zajmowalo, tj. dluzszy proces? Wspolne mieszkanie z ex? Jak "ewoluowalo" to "dzielenie"? Bylo z czasem gorzej/lepiej? *negocjator pomaga dogadac sie parom z wizja rozstania nt. naprzemiennej opieki nad dziecmi. ** Sytuacja z samochodem. Rok 2015. Samochod rocznik 2006. Kupiony za 90 tys. z czego 60k jest pozyczone, 30k jest "nasze" (po 15k). Samochod przez te lata stracil na wartosci do sumy m/w 50k(za tyle chodza teraz te roczniki). Wiec moj i ex wklad po prostu przepadl. Ja sie z tym pogodzilem i to zaakceptowalem. Za 50k chce i moge go sprzedac i pokryc dlug (+10k dam od siebie). Ex chce kupic za 30k z czego w gotowce ma tylko 10k.
  19. Dokladnie! @B24 Jesli interesuje Cie ten temat (cukry i ich szkodliwosc, patrz: insulinoopornosc) to proponuje zglebic to co ma do powiedzenia dr. Eric Berg (ma kanal na YT). Polecam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.