Przez wiele lat nie miałem samochodu, bo tak byłem uczony w domu: że samochód to tylko wydatki, problemy, strach przed kradzieżą. Rodzice nie mieli samochodu, ale raczej z powodu ogólnej życiowej nieudolności, a nie wyboru. A to co gadali to żeby się usprawiedliwić.
Kiedy to się stanie - będziesz wiedział co robić.
Bo będziesz musiał coś zrobić. Piękny i straszny moment przekraczania siebie, kiedy sytuacja nas zmusza.
Warto być przygotowanym, ale nie martwić się na zapas.
Oczywiście wszystko to mnie w końcu spotkało. Akumulator padł - poprosiłem przejezdnych żeby mi zapalili, wpadłem zimą do rowu - ktoś mnie wyciągnął, stłuczka z mojej winy - dałem gościowi trochę gotówki. Wstyd? Jasne. Przeżyłem? Musiałem. Wnioski i lekcje? Dobrze zanotowane bo doświadczone na własnej skórze.
Wielu blefuje. Łatwo można udawać eksperta przez powielanie opinii kogoś uznanego. Gość się naczyta lub naogląda i już wielu się nabierze. Znałem takiego co powtarzał jako swoje to co usłyszał w poprzedniej rozmowie z kimś innym. W końcu było to śmieszne, człowiek - chorągiewka.
Zawsze będzie ktoś kto wie więcej. Nie trzeba być wszechwiedzącym, bo się nie da. Eksperta od ekonomii można zaprowadzić na spotkanie lekarzy i też nie będzie znać tematu. Wtedy można słuchać i zadawać pytania i w ten sposób powiększać swoją wiedzę.
Wielu manipulatorów na tym właśnie żeruje, bo wiedzą że ludzie się wstydzą niewiedzy i boją się zapytać, np. różni sprzedawcy. Wtedy fajnie jest powiedzieć: sorry, ale ja niekumaty jestem, wytłumacz mi to dobrze. Można być pewnym siebie ze swoją niewiedzą.