Skocz do zawartości

Nocny Konwojent

Użytkownik
  • Postów

    153
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Nocny Konwojent

  1. Święty Aleksy mieszkał nawet pod schodami, afirmowano żebractwo, odrzucano ciało jako grzeszne i brudne... Uwielbiam o tym czytać, ludzie którzy tak żyli musieli być wyjątkowi... Sam jednak wolę duchowość rozwijać medytacją, kontemplowaniem natury, muzyką, literaturą... jednak dostęp do borsuka jest dla mnie wartością... taka płycizna
  2. Można ruchać, mieć kobiety i "zajmować się duchowością". Jak nie masz baby i zaczynasz afirmować "duchowość", to trochę to zajeżdża już awaryjnym wyjściem i racjonalizacją: nie dupczę nie dlatego, że nie mam dostępu do piczy! Ja jestem mędrcem- eremitą, który wzniósł się ponad atawistyczną potrzebą drażnienia borsuka na rzecz medytacji, samorozwoju i w ogóle szeroko rozumianej duchowości...
  3. Jasne że się da, da się też żyć praktycznie bez pieniędzy, bez zainteresowań, jedząc byle co, byle gdzie... Tylko, troszkę chujowe takie życie @Doggie Nawet jeśli to był na początku trolling, to dyskusja z tego wyszła całkiem burzliwa
  4. A może za wysoko mierzysz?? Ostatnio kumpel pokazał mi na fb i instagramie 3 laski do których zarywał ale go olały.... dupy 8-8/10 a on taka słaba 5. Powiedziałem mu szczerze, że ochujał ?
  5. I na tym "biznesowym" rynku jego kolega radzi sobie lepiej, dziewczyna go wybrała, bo:-jest bardziej męski albo: -ma więcej zasobów -albo jest bardziej elokwentny albo:-zapewnia jej lepszy support albo WSZYSTKO NARAZ. Gościu miał prawo czuć się chujowo. Chciałby mieć taką dziewczynę jak kumpel ale nie ma, bo z jakiegoś powodu przegrał w tym "biznesie" jak to określiłeś. Jak w rozmowie kwalifikacyjnej wybiorą Twojego kumpla a nie Ciebie też się czujesz chujowo. Nie żyjemy na bezludnej wyspie. Nasze życie, czy tego chcemy czy nie, zależy od innych ludzi.
  6. Za pieniądze to niech rucha jak będzie stary i pomarszczony. Teraz to młody, niegłupi chłopak, niech ogarnie jakąś pannę w klubie albo na imprezie, niech pokona własne słabości, strach przed zagadaniem, może jakąś bojaźń przed normalnym kontaktem z kobietą... to musi przełamać Inna sprawa, że może uderza w za wysokie progi...
  7. Ale to zupełnie normalna sprawa. Ktoś tu napisał, że nie chce dup, chce zarobić milion, czyli OSIĄGNĄĆ SUKCES, POTWIERDZIĆ SWOJĄ WARTOŚĆ POPRZEZ OSIĄGNIĘCIE WYZNACZONEGO CELU. Każdego dnia, pracując, awansując, pokonując własne słabości, znajdując sex u kobiety, która nie śpi z każdym za określoną ilość dukatów, POTWIERDZAMY SWOJĄ WARTOŚĆ. Nie ma się co oszukiwać.
  8. Problem w tym, że nasz bohater nie rucha wcale i to go frustruje, bo ma taką silną potrzebę a nie może jej zrealizować. Trudna sprawa, wątpię by rady typu: "nie martw się tak sex jest przereklamowany" tutaj pomogły. Albo zarucha i mu przejdzie albo jakimś cudem sobie wmówi, że to czego tak bardzo pragnie, nie jest jednak tym czego tak bardzo pragnie. Słabo to widzę.
  9. Przede wszystkim musisz wiedzieć czy dążycie do tego samego celu czy Twoje oczekiwania pokrywają się z jej oczekiwaniami, odpowiedz sobie na ile jesteście wstanie pójść na kompromisy itd. Jeśli wasze cele są zupełnie rozbieżne (np.ty chcesz wolnego związku, luźnych zobowiązań, a panna chce dziecka i rodziny), to żadne "prowadzenie" tu nic nie da, bo panna w końcu i tak odejdzie skoro jej podstawowe potrzeby nie będą miały być nigdy zaspokojone. To ogólnie piekielnie trudny temat, a bez wiedzy o Tobie, Twojej kobiecie, waszych charakterach, to każda bardziej szczegolowa odpowiedź będzie tylko wróżeniem z fusów, jak to ktoś zauważył.
  10. No i OK sedno: pracuję nad tym żeby to zmienić, a nie wmawiam sobie, że chuj z tym, że nie jest to dla mnie istotne.
  11. Właśnie, super że mam dużą bańkę ale to nie zmienia faktu, że nie mam sexu i mam niezaspokojoną potrzebę bliskości, a to jest dla mnie ważne. Jeśli faktycznie nie potrzebujesz sexu i kobiety (serio, prawie nie znam takich gosci), to ok, masz kasę, nie dupczysz bo masz niskie albo zerowe potrzeby ale jeśli to sobie tylko wmawiasz, to ta frustracja i tak ci wyjdzie... bokiem Bo jak to mówi stare haitańskie przysłowie: mamusię oszukasz, tatusia oszukasz ale samego siebie nie oszukasz
  12. To takie "słodkie cytryny, kwaśne winogrona", obniżać wartość tego czego nie mam, a afirmować obecny stan, bo tak łatwiej jest mi się z tym pogodzić. Mój kumpel nie zdał 6 razy na prawo jazdy i sfrustrowany pieprznął tym w cholerę i teraz przekonuje siebie i innych, że auto to właściwie nie jest mu potrzebne, bo autobusem też wszędzie dojedzie, a i tak lubi chodzić wszędzie piechotą, nie musi płacić OC, nie zginie w wypadku, tak jak jego teść, no i ogólnie sam nie wie po co chodził na ten kurs skoro życie bez auta jest super! SŁODKIE CYTRYNY, KWAŚNE WINOGRONA Nie twierdzę, że facet bez seksu, bliskości kobiety jest przegrywem, twierdzę, że jest to jakiś deficyt.
  13. I to jest bardzo zdrowy objaw! Ja o miłości mówię wtedy gdy jest osoba dla której zrobiłbym prawie wszystko (bo ogólnie dla większości ludzi zrobilbym bardzo mało, sorry chuj ze mnie), przy takiej definicji kochałem dwa razy.
  14. No, raczej- nie wyczuwam u siebie elementów boskości, nie zarabiam 20k miesiecznie, nie pracuję w tajnych służbach (tyko w zupełnie jawnych ) Po czwartym krzyżyku mam ciągle tę samą żonę, 10 letnie auto i zbijam coraz bardziej niepokojącą wagę pływaniem i marszami po górkach. No, normik zwyczajny. W necie, to nuda, bo tu prawie każdy wyjątkowy
  15. @Ragnar1777 Czy mam szczęśliwe małżeństwo? Chyba takie normalne, jak powinno być. Narzeczona (jeszcze wówczas) nie olała mnie gdy miałem problemy i poblokowane możliwości zarabiania, a ja tyrałem na dwa etaty gdy ona studiowała, robiła staże i specjalizacje. Oczywiście jestem wdzięczny, że mnie w trudnej chwili nie zostawiła, bo poprzednie panny ostatecznie mnie zostawiały- z różnych powodów. Choć gdy tak czytam te dramy opisywane tu na forum, to kto wie? Może jednak faktycznie jestem szczęściarzem? A jak trafiłem na to forum? Więc po pierwsze i ostatnie: nigdy wcześniej nie słyszałem o Panu Marku, szukałem po prostu forum dla facetów, takiego o autach, bushcrafcie, wspominkach z wojska,ogranianiu zdrowia po 40tce, polecanych filmach, zarabianiu hajsu, o kobietach itd. I trafiłem z wyszukiwarki tutaj... Szczerze? Miejsce jest OK ale nie do końca o to mi chodziło. Dopiero po jakimś czasie ogarnąłem, że to jest forum z myślą przewodnią, że natężenie niechęci do kobiet, określeń typu "gadzi mózg" jest lekko niepokojące I po lekturze "świeżakowni" zorientowałem się, że trafiają tu bardzo często faceci którzy doświadczyli jakichś krzywd od kobiet, krzywd z którymi srednio potrafią sobie poradzić, a które mocno wpływają na ich ocenę tychże kobiet. Ja jak każdy też miałem z babami przeboje ale nie, nigdy z tego powodu nie chciałem być sam, nie nie uważam, że małżeństwo to taka inna prostytucja, nie (z własnego doświadczenia) nie uważam, że baba potrzebuje faceta tylko po to by go doić do śmierci, nie nie uważam, że skoro atrakcyjna kobieta wybiera atrakcyjnego, dobrze sytuowanego mężczyznę, to znaczy że jest skończoną materialistką, bo mogła przecież wybrać biednego, garbatego łysola z jednym zębem ale za to o gołębim sercu. Wiem już że do tego forum nie do końca pasuję ale póki jest tu kilku takich jak ja,takich którzy to próbują spojrzeć na świat choć trochę unosząc się ponad zadawnione urazy, to manatków nie pakuję
  16. Mało kto w wieku 20- 25 lat (czyli często w pierwszej powaznej pracy) zarabia 4k miesięcznie "na dzień dobry", oczywiście takie osoby są, najwięcej jest ich w Internecie. Wynajęcie mieszkania, takiego żebyś nie rzygał na jego widok po powrocie z pracy to minimum 1200,- jedzenie ( takie żeby ci zupki chińskie nie wyżarły żołądka) 700,- dojazd do pracy z 200,- + środki czystości, ubrania, kasa na ewentualne leki, dentyste... za 2500,- masz podstawowe rzeczy zabezpieczone, nigdzie przy tym nie wychodzisz, twoim hobby jest bieganie po przyblokowej ulicy i biblioteka (z panią Jadzią z osiedlowej filii biblioteki miejskiej jesteś już na przyjacielskiej stopie) nie poznajesz kobiet, bo nie chcesz wydawać kasy, na forum "Bracia Samcy" w wolnej chwili wylewasz żółć na baby których nie poznajesz, bo oszczędzasz, a wiadomo gadzi mózg baby nie ogarnia twojego geniuszu i siedzenie przy szklance ustronianki w wynajętej klitce z wielkiej płyty dziwnym trafem ne działa na nie jak afrodyzjak. Zostaje ci przy różnych rachunkach 1000-1500 zł, czyli rocznie ok 15k, to oczywiście przy założeniu, że ci się nic nie zesra po drodze. Przy optymistycznym założeniu w wieku 35 lat zaoszczędzisz na pierwsze m3 w eleganckim bloku z "wejściem zabezpieczonym domofonem". I spoko. Teraz jako 35 letni prawiczek, który włochatego borsuka zna tylko z opowiadań i ekranu monitora możesz rozpoczac kolejną dekadę ascezy by dokitrać kasy na kolejne mieszkanie, które tym razem będziesz mógł wynajmować. Teraz zarabiasz więcej więc może ci pójść szybciej, niestety w okolicach 40tki pojawiają ci się pierwsze problemy ze zdrowiem i ze zdumieniem konstatujesz że NFZ się nie wyrabia, a ty swoje wyciskane w pocie i samotności dukaty musisz wydać na ortopedę albo kardiologa, zamykasz oczy, zaciskasz zęby i płacisz, a twoje wymarzone drugie lokum znów odsuwa się o miesiąc, dwa... Przez 30 lat kitrasz kasę jak tylko się da, zazwyczaj nigdzie nie wychodzisz, bo masz ambitny cel, życie towarzyskie kręci ci się wokół stanowiska pracy, a seksualne wokół własnej graby. W wieku 50-55lat, o ile po drodze nie zgarnie cię zawał, udar albo rak masz 2 mieszkania do wynajęcia + jedno swoje, możesz se dołożyć do pensji, fajno, jesteś też sfrustrowanym gościem, który nie zna kobiet (i co? i dobrze, bo baba panie to same straty), nie ma życia poza pracą, bo kitrając każdego dukata obcinał potrzeby praktycznie do zera. Serio, fajnie wyglądają te porady na życie, skoro wam to tak pięknie na papierze wygląda, to ok. Ja tam swoich wyborów nie żałuję. Oczywiście to są wyliczenia na zarobki 3,5-4k netto, a wiadomo, że w sieci, to jest chuj nie pieniądz, tu każdy ma szóstkę na pacię w wieku 21 lat i to przy wyjebanej fujarze, taki to i na divy pójdzie i samorozwój na siłowni uskuteczni Peace bracia!
  17. Przecież to jest pisanina gościa który życie zna ze swojego pokoju w mieszkaniu rodziców. Nie wierzę że ktoś kto mieszka sam i bez pomocy rodziców ogarnia rzeczywistość pisałby takie kocopoły
  18. Nie kupujesz ubrań? Nie kupujesz środków czystości? Nigdzie nie wychodzisz? Nic ci się nigdy nie psuje? Nigdy nie chorujesz? Nie tracisz czasem, choć na krotko pracy? Sorry bracie ale twoje wyliczenia z kilometra pachną teoretyzowaniem 20 latka mieszkającego z rodzicami. Peace
  19. A gdzie ty mieszkasz? Z rodzicami? Wiesz ile kosztuje wynajem mieszkania w mieście + opłaty + życie? Chyba ze masz zamiar wynajmować pokój z Wanią z Donbasu, to OK
  20. O twojej inteligencji "bracie" świadczy natomiast to że wyczytałes z mojego postu rzeczy, których tam nie zawarłem. Przy zarobkach 3,5 tys netto to ty sobie możesz odkładać na mieszkanie jak mieszkasz z mamą ale w wieku 30 lat to już trochę wstyd, co nie? Chyba że chcesz odkładać przez 20 lat, na JEDNO mieszkanie. Świat rzeczywisty niestety wygląda inaczej niż z maminej spódnicy "bracie"
  21. Z moimi zarobkami i różnymi perypetiami życiowymi do dziś nie zarobiłbym na te kilka mieszkań, które mógłbym wynajmować-zreszta jak pewnie 95% singli, bo raczej nie jest powszechną w PL sytuacja, że wolni 35-40 latkowie żyją z wynajmu mieszkań prowadząc beztroskie życie rentiera. Moja sytuacja zawodowa i finansowa ustablizowała się dopiero 2-3 lata temu ale też nie na tyle żeby bank dał mi kredyt na 700- 800k by kupić te mieszkania Żona zarabia lepiej niż ja i do kupna domu dołożyła sporą sumę z upłynnienia WŁASNEJ nieruchomości, nie wiem czy bez tego bank przyznałby kredyt. Tak więc po prawdzie, to żona więcej dołożyła do domu. A gdybym był singlem czy kupiłbym dom? Pewnie nie, ale tylko dlatego że nie byłoby mnie na to stać i męczyłbym się dalej w bloku, bo dla mnie posiadanie domu i ogrodu było zawsze celem. Zawsze sobie powtarzałem, że klitka w bloku jest tylko etapem, na szczęście żona uważała podobnie więc WSPÓLNIE osiągnęliśmy to o czym marzyliśmy, a czego osobno być może nigdy byśmy nie mieli. A wydatki na podróże itd? Ja tam lubię podróże i gdy w końcu pokładało mi się zawodowo, to mogę zacząć zwiedzać wcześniej szczytem luksusu był wyjazd w Góry Świętokrzyskie na tydzień
  22. 1. Posiadanie "kilku mieszkań pod wynajem" w mieście to wydatek dobijający do miliona złotych-chyba że chcesz wynajmować 20 metrowe studnie- ciekawe ilu singli na to stać. 2.Nie mam domu na wsi tylko w mieście 5 km.od rynku ale fakt, jeżdżę do pracy kilkanaście km.bo akurat tam mi się dobrze pracuje i mam pewność zatrudnienia-spokojnie jednak mógłbym ogarnąć robotę blizej. 3.Pracę aż do śmierci będzie miało też 99% singli, ten 1% który ma dużą bańkę na kupno 4 mieszkań w mieście i ich wynajem to wyjątek, nie reguła. 4.Wspólne życie, to nie "określone auto" i "określone wyjazdy" czy "określony standard życia" tylko auto, wycieczki i standard który WSPÓLNIE wypracujecie- dziś mamy auto, dom, ogród i wakacje w ciepłym kraju ale wcześniej był Matiz, m3 na blokowisku i tydzień nad pobliskim jeziorem i też nie było łez i gadki typu: misieeek zarób na mesia i domeczek dla myszkiii, tylko wspólne zakasanie rękawów i zapierdol żeby było lepiej. Dziś wspólnie pracujemy nad tym żeby do końca życia nie dymać na etacie, zobaczymy co z tego wyjdzie. Wszystko można sobie ułożyć i problemem nie jest życie z kobietą, problemem jest życie z źle wybraną kobietą.
  23. Nie rozumiem o co chodzi z tym czynszem, czynsz płaciliśmy w mieszkaniu za metry, nie osoby, więc 500 zł czynszu łatwiej było płacić w 2 osoby niż samemu, to chyba oczywiste chyba że ktoś ma czynsz liczony od osoby nie metra ale u mnie w regionie się z tym nie spotkałem. Jeśli chodzi o raty, to ja wolę mieć dom z garażem i ogrodem na spółkę z żoną niż m3 w wielkiej płycie, bo na tyle byłoby mnie stać samemu. Nie ulega dyskusji, że życie w dwie osoby gdzie obie strony pracują jest tańsze niż życie samotne, nie bez powodu co biedniejsi próbują wspólnie np. wynajmować mieszkania, bo dzielą koszty na kilka zarabiających osób itd. Jeśli chodzi o auta, to przez ładnych kilka lat jeździłem starym Fiatem Uno oraz Matizem i panny mnie z tego tytułu nie zostawiały. Może to kwestia tego gdzie się tych panien szuka? Że dziecko to koszt, to oczywiste, poza totalną patolą nikt "nie robi" sobie dziecka żeby mieć z tego bieżący zysk.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.