Skocz do zawartości

Tamten Pan

Starszy Użytkownik
  • Postów

    530
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tamten Pan

  1. @Jaca Gdzie Ty takie pierdoły wyczytałeś? W Pani Domu? Jaki krótki wdech? Normalnie oddychaj, kilka głęboki wdechów przez nos i wypuszczasz ustami. Oddychasz z przepony. Dobrze jest zacząć w ten sposób i policzyć od 1 do 10 (1 wdech, 2 wydech, 3 wdech, 4 wydech itd) a później jak już się zmęczysz liczeniem to puść wszystko i oddychaj sobie normalnie. Ja np. oddycham podczas medytacji płytko i przez nos. Kwestia indywidualna. Ważne żeby z przepony. Zazwyczaj 20-30 minut. Zazwyczaj zaraz po wstaniu rano (sok z cytryny->prysznic->medytacja), ew. po śniadaniu. Siedzę normalnie na krześle, plecy wyprostowane, oparte o oparcie, dłonie na kolanach. Eckhart Tolle tak poleca i ja też. No chyba że komuś wygodniej po turecku albo w kwiecie lotosu. Ja np. umiem pełen lotos, ale nie korzystam, nic mi to nie daje, niepotrzebne wydziwianie. Znów, kwestia indywidualna. Medytować można też chodząc. Jak nie ogarniacie w ogóle tematu to polecam aplikację/stronę internetową Headspace. Albo pooglądajcie sobie medytacje prowadzone z Eckhartem Tolle na youtube.
  2. -Spokój w sytuacjach podbramkowych (np. jakiś desiarz się czepia i chyba chce ci wyjebać, a ty jesteś spokojny i opanowany jak na spacerku po lesie w piękny wiosenny dzień i ratujesz sytuację - true story) -Również jak wyżej - wgląd w siebie, wiele ciekawych przemyśleń i refleksji wypływa -Opanowanie właściwego oddechu -Pomagała mi też w skupieniu na codzień i poprawiało humor, ostatnio mam z tym znów problem, ale jestem dobrej myśli -Większa samokontrola/dyscyplina i poczucie skupienia w życiu (czyli że mam cel i do niego dążę) -Większe wyciszenie -Większa odwaga, np. kiedyś bez problemu zagadałem zajebistą blondynkę w tramwaju z dupą jak bogini, wcześniej patrzyłem się jej w oczy i nie czułem zupełnie żadnych przytłaczających emocji poza ciekawością i radością, normalnie chyba bym się zesrał (zanim zacząłem medytować, nie byłem w stanie tak się uspokoić). Coś jak po alkoholu, tylko na trzeźwo. W każdym razie akcja doprowadzona do końca, jak mi robiła shit testy i wyprowadzała z równawagi, bardzo łatwo było mi "wyłączyć" złe emocje, albo chociaż się ich nie uwiązywać i byłem spokojny -Mam wrażenie że tworzy się dookoła siebie jakąś charyzmatyczną aurę na którą kobiety lecą -Lepsze kontakty międzyludzkie Imo medytować trzeba codziennie. Medytacja raz na jakiś czas to jak chodzenie na siłownie kilkanaście razy do roku - nie zawadzi, ale rezultatów żadnych nie będzie widać.
  3. A co konkretnie Tobie jest i co to za cechy? Jeśli chcesz się tym dzielić.
  4. @parafianin zdradzisz braciom niektóre swoje sekrety? Jak to jest z tym "trafianiem prosto do cipki"? Ja się tematem uwodzenia sporo swojego czasu interesowałem i miałem trochę dziewczyn, akcje typu seks na pierwszym spotkaniu w losowym miejscu albo całowanie się z kilkoma na jednej imprezie się zdarzały, zawsze czymś je przyciągałem (pewnie twardą osobowością i zdecydowaniem), ale pęczkami to bym tego nie nazwał, a teraz przydałby mi się jakiś impuls po zerwaniu żeby coś zbałamucić
  5. Chodzi o izolat białka, tak? Czyli zamiast gainera np białko+owsianka albo białko zmiksowane z bananami? Z gainerem generalnie chodzi o to że podbija mi kaloryczność w łatwy sposób..mógłym ew. zamiast tego wcinać masło orzechowe np. Po co to jabłko? Dlaczego kreatyna po a nie przed treningiem?
  6. Dzięki Panowie za sugestie @Mordimer Moje jedzenie i trening na siłowni - mogę w sumie opisać tutaj, może komuś się przyda. Trening 3 razy w tygodniu, staram się robić dość krótkie (ok godziny, ale chcę to jeszcze bardziej skompresować) i intensywne treningi z progresją ciężaru, średnio około 6-7 ćwiczeń na trening, ok 4 serii na ćwiczenie. Pn: klatka/biceps. Środa: Nogi/barki. Pt: Plecy/kaptury/triceps. Po treningu sauna i zimne prysznice. Jedzenie - na śniadanie prawie zawsze to samo - do miksera/blendera daje 130 g owsianki, 140-150 g twarogu półtłustego, banana, łychę miodu (albo dwie), łyżeczkę kakao, zalewam woda, mielę, piję. Czasami zamieniam miód na syrop, płatki owsiane na jęczmienne itd. Później tabletki: magnez, Omega 3, czosnek w kapsułkach (odporność), multiwitamina z żeńszeniem - to wszystko z apteki. 5 g kreatyny codziennie (mała łyżeczka od herbaty) i przed treningiem 2 tabsy BCAA. Po treningu kolejne 2 BCAA. Drugie śniadanie - jak chodziłem do pracy to jadłem około 6-8 kromek chleba żytniego bez drożdży (zajebisty jest)/razowego z dużą ilością szynki z kurczaka/sopockiej albo mięsem z kurczaka i żółtym serem, albo tuńczykiem/łososiem, warzywami itd + orzechy. Teraz mi ten posiłek odpadł, bo wstaję za późno, bo nie mogę się rano dobudzić - jak się przestawie na wstawanie o 6tej to go włączę, bo teraz rzadko kiedy się wyrabiam z 4 posiłkami, zazwyczaj jem tylko 3. Obiad/posiłek potreningowy - np. 130g ryżu, 150 g kurczaka albo wołowiny albo wieprza (np. polędwiczki), ryby itd. Na ryż daje dużo oleju sezamowego albo ostrej oliwy, do tego trochę orzechów i mało warzyw (np. ogórki kiszone albo kapusta). Tutaj wiadomo - zamiast ryżu nieraz makaron i w pizdu parmezanu i oliwy, czasami kasza gryczana polana masłem itd. Kolacja - albo podobnie jak na obiad, albo znów jakiś razowy i np. 250 g łososia albo całe opakowanie śledzi, czasami jakaś sałatka z makaronu i tuńczyka, jajecznica z 4 jaj i kiełbasa dobrej jakości (odświętnie) itd. Pomiędzy posiłkami gainer 2 razy dziennie - razem 4 miarki, to daje podobno 1200 kcal (mutant mass). Do tego piję bardzo dużo wody niegazowanej i ziół. Przytyłem po 4 tygodniach treningu 2 albo 3 kg (waga dupowata jakaś z tesco chyba więc nie jestem pewny, ale chyba 3kg: "noobie gains"+pamięć mięśniowa - szkoda że obwodów sobie na początku nie zmierzyłem), siła urosła hardkorowo, więc to działa, chcę później jeszcze jeden posiłek dołożyć, żeby były 4, bo czasami tyle jem, ale zazwyczaj kończy się na trzech. Niemniej jednak zmęczenie zaatakowało dużo mocniej odkąd ćwiczę i jem zdecydowanie więcej. Pewnie układ nerwowy, kostny, mięśniowy i trawienny dostają po czapie po 2 latach totalnego lenienia się. Ten susz owocowy ma taką samą "moc" jak multiwitamina z apteki? Co do pomieszczenia - faktycznie. Teraz po powrocie z UK chwilowo mieszkam z rodzicami jeszcze przez miesiąc zanim się nie wyprowadzę na swoje - mały pokoik, łóżko chujowe, okna zimą nie otworzę bo mróz, drzwi muszę zamykać bo bym się budził, więc jest dość duszno, mimo że staram się rozszczelniać okno. Zawsze wysypiam się dużo lepiej na lato, przy otwartym oknie. Ale to się niedługo zmieni, raz że w końcu będę mieszkał sam, dwa że kupie sobie porządne łóżko z dobrym materacem terapeutycznym. Kawy, herbaty (czarnej) ani yerby nie piję. Zieloną tez bardzo rzadko. @Subiektywny to co opisujesz wygląda jak krzywa przegroda nosowa i problemy z zatokami (kiedyś miałem okropne problemy z zatokami - cysta itd. - wyleczyłem ziołami (!) bo antybiotyki nic nie dawały, teraz mam "tylko" krzywą przegrodę) - byłeś u laryngologa? Stwierdził to u Ciebie? Jeśli nie, to śmigaj! Ja mam bardzo podobne objawy, podobno to właśnie przez przegrodę nosową. Lampka: http://www.amazon.de/Philips-HF3419-01-EnergyUp-nat%C3%BCrliches/dp/B00LO9A4AM/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1456049615&sr=8-1&keywords=philips+energy+up Ja mam dokładnie ten model. Włączasz sobie to rano, na pół godziny. Resetuje podobno zegar biologiczny no i naświetla światłem, które mózg odbiera jako światło słoneczne. Tylko trzeba reguralnie i o tej samej porze. Ja dopiero kupiłem i lece trzeci dzień, ale jak używałem tego reguralnie mieszkając z dziewczyną to wstawaliśmy codziennie o 6.15 bez większych problemów. Raczej pozytywne, staram się jak najlepiej myśleć o teraźniejszości i przyszłości. O przeszłości w sumie też. Moje jedyne stresy to o biznes, bo przez pół roku mocno zaniedbałem wiele rzeczy i o brak seksu obecnie. Natomiast mam wrażenie że jeszcze sobie z tym rozstaniem nie poradziłem do końca - no wiadomo, jak się z kimś mieszkało ponad rok w dwóch różnych krajach + wcześniej prawie rok znajomości, zakochanie a tu raptem JEB i koniec i powrót do gnębienia Reni. Faktycznie panowie bzykać mi się chce, w sumie nawet w związku nie mogę się uspokoić to co dopiero teraz. Mam tutaj uniwersytet obok miejsca gdzie teraz mieszkam, w tygodniu się chyba wybiorę i pozbieram jakieś numery. Póki co jestem w lekkiej fazie unikania ludzi - nie chce mi się nigdzie wychodzić, poza siłownią, skupiam się na produktywności i jedzeniu. Kurwa, akurat tak się złożyło że wszystkie "koleżanki" z których planowałem zrobić fuckfriends po zerwaniu teraz mają chłopaków z którymi mieszkają i są zaloffciane. Trzeba zatem wyruszyć na łowy i poznać jakieś sympatyczne dziewczyny. Hormony zbadam, bo już czytałem o tym w wielu miejscach. Nie wydaje mi się żebym miał problemy z testosteronem, ale może jakieś inne hormony nie hulają - zobaczymy. Badania krwi, serca i płuc robiłem jakis czas temu i wszystko było OK. @Portista jadłem kiedyś te witaminy. Sikałem po nich na fluorescencyjno, jakbym z Czarnobyla wrócił. Nie odczuwałem chyba wielkiej różnicy w stosunku do tych z apteki, poza tym że droższe były. Tam z tyłu jest pokazane że niektóre składniki to np 3000% dziennego zapotrzebowania - nie wiem, czy to zdrowe, jeśli się nie jest zawodowym sportowcem.
  7. Jakiej rozmowie? Tzn. Ty rekrutowałes, tak? Mi sie sprawdza, ale jakos nie w przypadku siłowni - tak styrany jestem, że chce mi się tylko spac. Albo się za jakiś czas przyzwyczaję, albo nie wiem co.
  8. Za mało zajęć? E-e. Siłownia + jedzenie 4 razy dziennie + praca full time online, nie mam czasu na nic więcej. I tak ciągle mam wrażenie że robię za mało. Ew. czasami spotkania ze znajomymi i później dołącze do tego jakiś podryw jak pozałatwiam zaległości i trochę więcej czasu mi się zwolni. Doba jest za krótka dla mnie, nigdy się nie nudzę.
  9. Jeśli to było do mnie, to nie jestem katolikiem. Po prostu wierzę w zjawiska paranormalne (bo sam ich doświadczyłem, kilkukrotnie, w moim własnym domu i nie sam) i mam nieciekawe wspomnienia z tych przeżyć. Nie chcę żeby znów po domu chodził mi ktoś, kogo nie widać. I nie odpowiedziałeś ani na moje ani wrońskiego pytanie - jak Ci powie że masz przestać pisać bo karty/fusy/kocie kłaki pokazują, że rzekomo jesteś chujowy i że nigdy się nie wyleczysz z IBS, to co? Palniesz sobie w łeb? Abstrahując ZUPEŁNIE od jakichkolwiek bytów/zjawisk/chujwieczego, wpierdolisz się w samospełniającą się przepowiednię. Jak Ci powie że masz wyjechać do Ugandy i zapierdalać na wózku widłowym to zaczniesz zapierdalać na wózku widłowym? Lepiej zadajmy sobie pytanie co Cię tak sfrustrowało w pisaniu i dlaczego w siebie wątpisz, skoro wszyscy tutaj uważamy, że piszesz zajebiście i zarabiasz z książek na życie?
  10. Dzięki za sugestie! No kapucyna trochę męcze, ale staram się nie przesadzać żeby mi nie odpadł hehe. W sumie dziwna sprawa, bo jak byłem z moją dziewczyną i bzykaliśmy się często i gęsto to też waliłem, nawet chyba więcej. Mam wrażenie że apetyt rośnie w miare jedzenia, w sensie - jak się dużo bzyka, to się jeszcze bardziej chce konia bić. Przynajmniej ja tak mam. Zwłaszcza że jest co wspominać na świeżo :} Odżywiam się naprawdę spoko, śmieci nie tykam praktycznie nigdy, do tego gainer, aminokwasy i kreatyna (5g codziennie), piję bardzo dużo wody i ziół (rumianek, szałwia, koper włoski, melisa itd). Magnez w tabsach, multiwitaminka itd. Wydaje mi się że mój system nerwowy jeszcze się nie do końca przystosował do siłowni - generalnie zapuściłem się w chuj i teraz pracuję żeby dojść do poziomu zwykłego chudego kolesia, bo poziom zleszczenia był okropny. W sumie to jest szok dla układu nerwowego a rozrastanie się też męczy ciało. Pamiętam tez że zawsze w lutym miałem największe zjazdy, na studiach jak jeszcze poza studiowaniem i nagrywaniem muzy nic nie robiłem (życie bezrobotnego studenta :D) nieraz potrafiłem zimą przespać pół dnia i dopiero wtedy czułem się wypoczęty. Może faktycznie muszę spać dłużej, po prostu. Co do faz snu - znam temat i faktycznie, zauważyłem już jakiś czas temu że jestem często bardziej wyspany po np. 6.5 niż po 8 godzinach. Tylko ciężko mi sobie ustalić ile będę spał, bo nie jestem typem człowieka który wpada w poduszkę i zasypia, trochę mi to nieraz zajmuje - różnie. Jest taka aplikacja do smartfonów, nakłada się jakiś tam gadżet mierzący puls i automatycznie łapie kiedy zasypiamy i wybudza ponoć we właściwej fazie - testowaliście to? Kupić sobie muszę niedługo jakiś dambfon to może stestuję. Narazie jestem wierny mojej Nokii z klawą. Toksycznych ludzi stopniowo odcinam, tzn. zauważyłem że niestety kilku z moich bliższych kumpli z którymi trzymam od podstawówki to trochę przyjebańce i ofermy i ograniczam kontakt do minimum. Z byłą - nie wiem. Niby nie jakoś dużo, a nawet malutko, wiem że podjąłem słuszną decyzję, ale wiadomo - utrata psychiczna jest. Gdzieś tam w środku to boli. Mam wrażenie, że trochę to w sobie tłumię. Może powinienem na siłę pokatować się smętnymi piosenkami, pooglądać zdjęcia i popłakać w rękaw. Zawsze wtedy jest takie uczucie oczyszczenia.
  11. Siema, od pewnego czasu budze się rano tak wyjebany, jakbym maraton przebiegł. Wczoraj poświęciłem dużo na spanie, przespałem chyba 10 godzin (myślałem, że muszę odespać) - i chuj. Normalnie śpię po 7-8 h na dobę i tak samo. Albo budze się zdechnięty, albo po 2-3h od wstania czuję wyładowanie baterii i brak energii. Mam sport (siłownia 3x tyg), zdrowo się odżywiam, jem magnez, omega 3, czosnek w kapsułkach i witaminki z żeńszeniem. Kupiłem też sobie 10.000 lux lightbox Philipsa żeby się naświetlać. Czyli tzw. lampka antydepresyjna. Wietrzę często mieszkanie. Alkoholu nie piję. Nie ćpam. Słyszałem że podobno jak się ma krzywą przegrodę nosową to taka norma - bo oddycha się tylko jedną dziurką i ciało rano jest niedotlenione, do tego czasami dochodzi bezdech (faktycznie, mam tak nieraz). Przegrodę będę prostował w ciągu 2-3 miesięcy, ale póki co ciężko, pracować się nie da bo tylko spać się chce. Ogólnie przez większość dnia czuje się wyjebany. Nie wiem - pomijam coś jeszcze? Jem za mało warzyw (nie przepadam, ale "odkwaszam" się cytryną i kiszonymi ogórami)? Przesilenie zimowe? A może to nerwica/ukryta depresja po rozstaniu z moją kobietą albo jakieś inne nerwowe objawy? Objawy odstawienia codziennej cipki i przejścia na celibat? Proszę o wypowiadanie się Braci którzy mają albo mieli podobny problem, teksty typu "łeee, ja tam to nie mam takich problemów!" zaaplikujcie sobie doodbytniczo
  12. Z doświadczenia. Mojego i moich rodziców, w tym mojego ojca, totalnego sceptyka. Jak Ci zaczną po domu przedmioty same zapierdalać, metalowe przedmioty zlatywać ze stołu i spadać 3 metry dalej, szklanki wybuchać i metalowe stojaki uginać się pod ciężarem...niczego a później zaczniesz znajdować przedmioty ze swojego pokoju poza domem, w miejscach w których czasami bywasz to... możesz się zdziwić. Pomijam inne motywy, bo i tak nie uwierzycie. Tak, takie rzeczy zdarzają się naprawdę. To jest wszystko zabawne jak się to ogląda w tanich horrorach, dopóki się komuś w realnym życiu nie przytrafi.
  13. Zgadzam się z kolegami. Trzymaj się w pizdu od tego cholerstwa. Mi też się w życiu przytrafiały paranormalne zjawiska o których nikomu nigdy nie opowiadam, bo by mnie zapakowali w kaftan i do wariatkowa. Tylko że świadkami tych zjawisk byli również moi rodzice, także.... Nie dość że ezoteryką się jarasz, to jeszcze do wróżek się chadzać zachciało. Wierzę że mogła dobrze przepowiedzieć przyszłość w jakiś sposób, ale napewno stało za nią coś mrocznego. I jak Ci powie że nie, to co - poddasz się? Zamkniesz się w łazience i będziesz płakał?
  14. Spoko, azjatki mnie nawet kręcą. Cholera, już poniedziałek. Spierdalam z forum! Do zobaczenia/poczytania w sobotę.
  15. Przecież napisałem że byłem u lekarza i robiłem wszystkie możliwe badania Mam zdrowy żołądek i jelita. Jestem ciekawy czy ktoś doświadczył hipnoterapii na własnej skórze ale zna kogoś komu to pomogło.
  16. HIPNOTERAPIA - czy ktoś miał kiedyś z nią DO CZYNIENIA albo zna kogoś kto miał? Czytałem kiedyś w jakiejś książce (nie pamiętam niestety jakiej, jakieś PUAbzdety, może to była Gra, nie pamiętam) że jakiś tam typ poszedł do hinpoterapeuty, tamten mu wkręcił że nie boi się kobiet a facet zaczął zagadywać jak pojebany do wszystkich, strach mu zupełnie zniknął. Ja bym chciał użyć hipnoterapii do trochę bardziej istotnej dla mnie rzeczy - mam od długiego czasu pewną odmianę IBS (wg lekarza coś co nie jest IBS, ale jest w podobnym zbiorze zaburzeń, czyli coś psychosomatycznego). Miałem już większość możliwych badań i fizycznie podobno jestem zdrowy. Burczy mi w brzuchu, przelewa się (czego bym nie jadł), bardzo rzadko kiedy mam apetyt, jedzenie odpowiedniej ilości kalorii jest dla mnie zazwyczaj trudne, większość posiłków muszę popijać, nieraz nie chcę jeść przy innych ludziach (np kiedy nie jestem bardzo głodny) bo boje się presji że "ale zjedz wszystko, ale dokończ. nie smakuje ci? taki chudy jesteś, czemu nie jesz?" Generalnie odkąd tylko zaczeła rozwijać mi się świadomość to juz słyszałem ze wszystkich stron teksty typu "ale jesteś chudy", "patrzcie, ale szkielecik, hehehe" (ja wtedy miałem kurwa TRZY latka i byłem jeszcze na etapie chodzenia nago po plaży! Jak tak można tyrać małe dziecko? Do tej pory pamiętam tych wszystkich zjebanych ludzi których nawet nie znałem i ich spierdolone komentarze). Rodzinka zawsze próbowała wciskać we mnie jedzenie, bo "on taki chudy!" - skutek taki że teraz nieraz ni z tego ni z owego potrafię mieć odruch wymiotny podczas jedzenia. Zdarza się to na szczeście w chuj rzadko, ale się zdarza. Zresztą Marek o tym pisał, o zmuszaniu dzieci do jedzenia. On akurat pisał o otyłości, ale jak widać w drugą stronę też to działa. Wszystkie te komentarze ludzi, były ich tysiące, zryły mi dość mocno podejście do jedzenia (to moja wina że jestem chudy->coś ze mną nie tak->muszę jeść więcej-> nie mogę jeść więcej -> coś ze mną nie tak -> nie pasuję do innych -> to moja wina że...) czyli błędne koło i masakra. Ogólnie to samo burczenie i uczucie sytości już w połowie niewielkiego posiłku nie jest czymś czego nie można przeskoczyć, przytyłem przez ostatnie 4 tyg prawie 3 kg, więc można, wytrenowac można się do wszystkiego, ale mam wiele dolegliwości które chcaiałbym wyleczyć i wyjebać z mojego życia - te wszystkie zjebane efekty dźwiękowe które wydają moje jelita albo inne bebechy, odbijanie, zupełny brak apetytu z rana, częsty brak apetytu albo nawet stres kiedy wszyscy dookoła mne wpierdalają jak świnie (poczucie, że jestem gorszy, bo nie jem, a powinienem). Mój ojciec miał nerwicę i na 5 roku studiów ważył 53 kg , nakładał po 3 swetry żeby się z niego nie śmiali. Jakoś po 32 roku życia zaczął wygladać spoko i jeść normalnie, ale mi się nie chce tak długo czekać. Moja matka wyglądała jak anorektyczka i też miała nerwicę, tak się gołąbki dobrały. Moi dziadkowie - to samo, jakby z Auschwitz uciekli. No więc genetyka nie jest po mojej stronie, ale nie zamierzam się poddawać. U moich rodziców to napewno było psychiczne, bo mieli oboje znerwicowanych rodziców albo dziwny klimat na chacie (mój tata miał być pianistą, wielkie ambicje, zmuszanie się do ćwiczenia po 10 h dziennie, zawsze najlepsze oceny itd itd). Ja też mam znerwicowanych rodziców. Widać wzory. Samo robienie masy byłoby bardzo spoko, bo lubię chodzić na siłownie, tylko element jedzenia jest właśnie problemem (nawet jak nie robię masy i "normalnie" jem, nie ma znaczenia co i ile jem tak naprawdę) i myślę, że to wszystko wynika z moich wspomnień, z tego co jest w podświadomości, z nieprzerobionych sytuacji których nawet nie pamiętam, bo byłem za młody (teraz pomimo niskiej wagi wyglądam w miarę ok bo mam barki szerokie jak na chudego typka, ale jako dziecko wyglądałem jak szkielet, dosłownie) i z nerwicy związanej z czynnością jedzenia. Ja generalnie jestem osobą która nie potrafi jeść bez popijania, chyba że coś mi zajebiście smakuje i jestem bardzo głodny, to wtedy potrafię połknąć np. kebab prawie w całości, ale tak na codzień to raczej słabo. Czyli mam tak samo jak miał mój ojciec - jednego kotleta potrafił męczyć godzinę, nie mógł przegryźć, przełknąć, babcia mi mówiła, że nawet zupę przegryzał. To może być jakaś nerwica przełyku, nie wiem. Kiedyś nie popijałem w ogóle, ale wtedy z kolei jadłem 3 razy mniej, więc wyglądałem jeszcze gorzej, więc łeb jeszcze mocniej zryty tępymi przytykami ze wszystkich stron. Matko, czego ludzie nie zrobią żeby tylko poczuć się lepiej. Tak łatwo komuś dopierdolić życie swoją niewyparzoną gębą. W każdym razie - czy ktoś z Was korzystał z hipnoterapii? Myślicie że dobry hipnoterapeuta mógłby mi wjechać w podświadomość i naprawić to przez kilka sesji? Wiem że drogo sobie wołają (200 zł za sesję) ale jebać to, zdrowie i komfort życia najważniejsze. Czytałem wiele wątków na różnych forach i niektórzy ludzie się wypowiadali że hipnoterapia pomogła im rozwiązać problem z różnymi eating disorders. Prosiłbym w temacie skupić się raczej na samej istocie hipnoterapii i psychosomatyce, o tym na co można faktycznie liczyć, a nie o moich próbach przypakowania i jedzeniu, bo nawet nie chce mi się teraz o tym gadać. Chciałem tylko przedstawić problem, z czego on moim zdaniem wynika. (I nie róbcie mi tu jebanych offtopów o polityce, pedałach, siłowni i diecie na masę, proszę )
  17. Jakiś agresywny jesteś Nie mówiłem o całości ogólnie, tylko o samej koszulce polo. Mi się tam polo podobają. Wroński, wydaje mi się tylko czy poginasz po mieście w dresach, bluzach "pretorian" i adidasach? Ja np. też tak uważam. Ale chudy jestem jak szkapa i kurwa żadne inne spodnie niż wąskie (nie mówię o jakichś spedalonych prawie-że rajstopkach/getrach) na mnie nie pasują. Więc mam wybór- albo wąskie spodnie i będzie że "pedał, hahaha, bo ja nigdy nie miałem takich problemów i jestem kurwa kozak i noszę spodnie w rozmiarze XXL a nie tak jak ten gej!" albo ubrać za szerokie spodnie i wyglądać jak typowy Janusz bojący się ludzi zza granicy albo osiedlowy szczurek, ew. koleś którego ubiera mama. Jakieś propozycje? Mam zaczać wstrzykiwać sobie testosteron w dupę, czy kupić spodnie-worki i do tego czapeczkę z daszkiem i koszulkę z wizerunkiem Rysia Peji ? A może popierdalać w dresie? OFFTOP: Adriano i pikacz, powiem wprost, weźcie już zamknijcie pizdy i przestańcie się kłócić w każdym temacie, bo nie idzie tego czytać. Kurwa, jak ośmioletnie dziewczynki.
  18. Dlaczego? jest coś nie teges w tej stylówie? Oczywiście pytam o fajne polówki, RL, Lacoste itd, sportowa elegancja, nie jakieś gówna z Tesco.
  19. Nie, teraz uogólniłem, o meczach nikt z moich znajomych nie gada, o polityce też niebardzo, ale chciałem pokazać ogólne tendencje wielu facetów. Na forum też to widać gołym okiem nieraz. Moja racja jest mojsza niż twojsza, ja jestem "fajszy" itd. Tematy typu kto by komu zajebał to zazwyczaj wchodzą po większej ilości alkoholu, kazdy wtedy się staje super niezniszczalnym fighterem który każdego ma na strzała i w ogóle, wiecie, każdy jest znawcą wszystkiego. Dlatego od dawna nie chodzę na takie spendy, ale zapamiętałem że nawet inteligentnym kolesiom wtedy odpierdala i co drugi się staje prawdziwym kozakiem, mimo że bił się w życiu aż zero razy. Większość moich znajomych to wartościowi ludzie, ale i tak wśród facetów zawsze się przewinie jakiś wątek mierzenia sobie fiutów, jakieś szpile typu "bo ty studiowałeś socjologię a ja inżynierię materiałową, hehehe", albo mój przyjaciel podniecający się tym że jest wyższy niż ja (bo na wysokich to laski lecą a ty jesteś niski blablabla), jakieś teksty typu "chodzisz na siłownie juz 3 miesiace a jeszcze nic nie widać, ale ty chudy jesteś, zjadłbyś coś, ja to nigdy nie miałem takich problemów hehe" i tym podobne gówna. Nieraz po postu jak wychodziłem ze znajomymi i było więcej kolesi których nie znam, to wolałem sobie podejść do grupki laseczek i z nimi pogadać, jakoś mniej mnie to wszystko wkurwiało. Nie chce mi się toczyć bitw na kutasy śwetlne, nie chce mi się nikomu niczego udowadniać inaczej niż tylko realnymi osiągnięciami w życiu. A że ostatnio doszedłem do wniosku że jakieś 60% mouch znajomych jest do wymiany bo są nieefektywnymi, sfrustrowanymi ofermami i niczym mi już nie imponują, to inna sprawa.
  20. Ej, serio niektórzy z Was strasznie spinają tutaj pupkę. Weźcie sobie meliskę zaparzcie. Ja tez mam wrażenie, że niektóre użyszkodniczki to jeden i ten sam osobnik, ale niektórzy z Was popadli chyba w jakąś paranoję. Zaraz jej zaczniecie wkręcać że jest sowieckim szpiegem działającym tu na zlecenie V. Putina albo reptylianką. Bo taki macie dar Z tymi wymaganiami "tylko seks" to się nie do końca zgodzę. Ok, do seksu..to wiadomo że wtedy jedynym wymaganiem jest wygląd/seksapil., bo jej zainteresowanie lieraturą rosyjską raczej mi loda nie zrobi, ALE gdybym miał wybór pomiędzy dwiema tak samo seksownymi samicami, z czego jedna miałaby ciekawe zaintersowania a druga byłaby typową Karynką z klubu Hlewen, to wiadomo że wybrałbym tą oczytaną/z zainteresowaniami, chociaż miałbym o czym pogadać w przerwach między bzykankiem, a nie czuł się jakbym posuwał gumową lalę z gąbką zamiast mózgu. Ale do jakichś dłuższy relacji (nawet niekoniecznie "poważny i romantyczny" związek, ale np. spotykanie się reguralnie na seks co jakiś czas itd.) jak dla mnie liczą się też inne rzeczy. Upraszczacie w chuj wszystko. Mnie zazwyczaj w kobietach podniecały/ujmowały na początku nie tyle sam tyłek/cycki/buźka/zapach co w dużej mierze umiejętność flirtu/subtelność/zgrabne prowadzenie gry damsko męskiej/mimika itd. To nie jest takie oczywiste, nie tak wiele samic to potrafi, raczej te z mózgiem. Ogólnie ok, wszystko ostatecznie się sprowadza do rypańska i chemii, bo jak się nawet facet decyduje założyć rodzinę, to też przecież o to chodzi - żeby dzieci były zdrowe, itd. Tylko że ja uważam, że z kobietami często spędza się fajniej czas niż z facetami - ten ich chaos, niepoukładanie, nieprzewidywalność, lekkie upośledzenie emocjonalne itd. bywa zajebistą odskocznią od męskiego, poukładanego świata. Miałem taki okres że dużo przyjemniej spędzało mi się czas z kobietami w relacjach 1:1 niż z facetami, bo: 1) Brak mierzenia sobie fiutów i ciągłego przepychania się kto jest kurwa bardziej zajebisty, więcej ruchał, ma lepsze auto, większego bicepsa, kto by komu najebał itd. 2) Brak tego jebanego samczego udowadniania wszystkim dookoła że "ja mam rację, a wy nie, bo ja jestem fajny" 3) Brak nudnego pierdolenia o meczach, imprezach, felgach i kołpakach do Audi A8. Nieraz wolałem porozmawiać z w miarę ogarniętą dziewczyną o wszystkim i o niczym niż słuchać takich pierdół. 4) Laski mają często więcej fantazji (szeroko pojętej, nieraz graniczącej z głupotą i wtórną dziecinnością, ale to ciekawe i inne), entuzjazmu, są weselsze i bardziej sympatyczne (zwłaszcza jak facet się im podoba). Można się nieraz poobracać się w sferze emocji zamiast nieustannej logiki, albo robić mindfucki i patrzeć jak reagują. 5) Można sobie flirtować, nawet dla zabawy, bez żadnych zamiarów, spradzać jak daleko można się posunąć itd. Niektórzy z Was lubią tutaj narzekać, że ogień parzy a woda jest mokra. Kobiety są jakie są ale to jest właśnie czasami fajne w obcowaniu z nimi. Więc jeśli miałbym się spotykać z dziewczyną dłużej, to owszem, mam wymagania. Np: 1) Musi się dobrze ubierać, żeby mi wstydu przy znajomych nie robić 2) Musi być towarzyska, żywa, j/w, żeby nie było sytuacji że ją zabiram do znajomych a ona siedzi jak słup i milczy i mi wstyd. Otwarta i inteligentna społecznie (wyczucie w towarzystwie, nie tak znów wiele kobiet to ma). 3) Musi mieć dobre umiejętności rozmowy, nawet niekoniecznie jakieś super-duper niesamowite zaintersowania, ale musi dobrze się z nią konwersować. Niestety wiele kobiet ma autyzm jak stąd do toronto, albo po prostu nie potrafią rozmawiać bo całe życie siedzą na fejsiku i już im mózg przeżarło. Więc to tez nie jest takie oczywiste. 4) brak wieśniactwa w mowie, oczytanie, nie robienie kurwy z logiki na każdym kroku (tego się nie uniknie, ale jak to wypływa w każdym zdaniu jak u niektórych samic, to do seksu raczej nie dojdzie). 4) itd. nie chce mi się spisywać całej listy w sumie jak macie wymagania tylko takie żeby była ładna i żeby się ruchać to ja się nie dziwie że wynikają z tego pewne problemy
  21. Zajebisty temat. Dziwie się, że jeszcze nikt nie wrzucił tego: Jeden z najlepszych Command and Conquerów, z RTSów w nic lepszego nigdy nie grałem. Wspaniale się przy tym napierdalało bombami atomowymi w bazy wroga i robiło najazdy czołgami. Cały soundtrack jest świetny. W C&C: Tiberian Sun też był wyśmienity soundtrack, dźwięk dzieciństwa. NO i klasyka Jrpgów, Chrono Trigger (podobne do Final Fantasy). Ciekawostka: postacie do tej gry wykreował i narysował Akira Toriyama (twórca Dragon Balla). Soudntrack był przekozacki, w ogóle zdecydowanie top3 gier w jakie grałem kiedykolwiek w życiu. Zajmowała 2 mb i miała 16 różnych zakończeń. Coś niespotykanego dzisiaj: Śmieszne żółtki. Ten też był zajebisty:
  22. dzięki Panowie, dałbym lajki ale mi się skończyły
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.