Skocz do zawartości

Mironal

Użytkownik
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Mironal

  1. 41 minut temu, Kangur Z Austrii napisał:

    Dobrze sobie zdaję sprawę, że mieszkając w Niemczech w dłuższej perspektywie lepiej nauczyć się niemieckiego.

    Wnioskuję, że studia w języku angielskim jesteś w stanie podjąć już w październiku, dzięki temu mógłbyś zrównoleglić oba procesy- jednocześnie możesz studiować i uczyć się języka.

    Możesz też np. pierwszy stopień robić po angielsku, a dopiero drugi stopień(o ile się zdecydujesz) zrobić po niemiecku jak już będziesz znał ten język.

     

    Mój angielski jest dobry by się dogadać w życiu czy w grach, obejrzeć film bez napisów też obejrzę (choć 100% słów nie zrozumiem), tylko czy to poziom wystarczający na podjęcie studiów w tym właśnie języku...

    44 minuty temu, bzgqdn napisał:

    Na własnym przykładzie powiem że właśnie tak powinno się studiować, czyli po spędzeniu kilku lat na rynku pracy, wtedy człowiek najczęściej:

    - wie czego chce, co go kręci, jak chce się rozwinąć

    - sam sobie płaci za studia i to go motywuje.

     

    Zaryzykuję i strzelę, że ok 80% 18-latków po maturze wybiera kierunek studiów na chybił trafił (bo modne, bo wydają się fajne, bo kolega tam poszedł), a potem rezygnują, przenoszą się, lub kończą ale nie pracują w swoim kierunku.

     

    Jest jeszcze jeden plus, idąc na studia z "młodymi", możesz mieć sporo imprez, i młodych dup :) Rowniez wykładowcy często inaczej traktują starszych studentów.

     

    Wybieraj kierunek, tylko mądrze, żeby cię interesował, bo to motywuje i dawaj na studia.

     

     

    Z kierunkiem jest tak, że ciężko określić jak zajmowało się bezsensownymi sprawami zamiast "próbować i poznawać". Dużo czasu straciłem na coś co finalnie i tak gówno mi dało :D

     

    32 minuty temu, TomZy napisał:

    Nie wiem jak w DE, ale w PL w HR nie płacą zbyt dobrze specjalistom i dużo osób ucieka do IT (czy to rekrutacji w IT, na project managera lub zupełnie programistę juniora). Jeśli nie ma wysokiego stanowiska lub wyrobionych kontaktów w branży, które pozwalają Ci na prowadzenie własnej firmy/headhuntingu, to zarobki są poniżej średniej. Jeśli zamierzasz iść do biznesu, to nie idź tam, gdzie będziesz kosztem w tabelce.

     

    Zobacz sobie jak wygląda praca dla studenta w DE, bo wygląda to inaczej niż w PL.


    Faktycznie, zarobki są słabo zadowalające. Jeszcze drugie, o czym wcześniej nie pomyślałem. Może być problem ze znalezieniem pracy w Azji.
     

     

    36 minut temu, RealLife napisał:

     

    Jak chciałbyś mieszkać w Azji to pomyśl jaki fach przyda się w takiej  np. Kambodży -  znaleźć dobrze płatną pracę albo rozwinąć biznes. 

     

     

     

     

     

    Cóż, mówimy właśnie o Azji Południowo-wschodniej także dużo kręci się wokół angielskiego i IT (z czego IT nawet w ubogiej formie). Na rynku ciągle jest zapotrzebowanie na osoby, które mogą edukować w zakresie języka angielskiego czy IT, bo krajom tym zależy jak najszybszy rozwój w tych dziedzinach, a strach przed Chinami ciśnie niemiłosiernie. Programiści, specjaliści z różnych gałęzi IT również poszukiwani.

    Swoją drogą bawiłem się kiedyś w projektowanie stron www, ale bieda edyszyn. Jarało mnie strasznie to, że "maluję stronę" za pomocą kodu. Z samodyscypliną jednak problem, do tego w tamtym okresie często wpadałem w taki życiowy marazm, że jakoś to porzuciłem. A może to właśnie to?

    32 minuty temu, Leniwiec napisał:

    Najpierw zastanów się co chcesz robić w życiu i czy są Ci potrzebne do tego studia.

     

    Słuszna uwaga. Chociaż nie powiem. Studia z angielskiego i późniejsze nauczanie dzieciaków w szkole gdzieś w Azji? Dla mnie brzmi nieźle.

    15 minut temu, maroon napisał:

    Jak lubisz pracę z ludźmi, to są jeszcze ścieżki nie wymagające studiów - instruktorzy wszelkiej maści. Nauki jazdy, nurkowania, narciarstwa, pilotażu, żeglarstwa, etc. Robisz coś co daje frajdę, często gęsto zwiedzasz różne miejsca, jak masz certyfikaty, to na całym świecie cię zatrudnią. 

     

    Studia warto robić obecnie jedynie specjalistyczne, które dadzą ci konkretny fach. Inżynierka, automatyka, lingwistyka, medyczne, it, etc. Cała reszta soszjo-zarządzań jest guano warta. 

     

    Którą ścieżkę byś nie wybrał, to i tak żeby być powyżej przeciętnej to musisz być 1) ogarnięty i kumaty 2) mieć doświadczenie. A na to niestety potrzeba czasu. 

     

     


    O kurcze. Nurkowanie, narciarstwo. To jeszcze bardziej muszę schudnąć.
    Ale przyznaję oczywiście rację. Utworzyło się pełno gówno-kierunków, które finalnie są oczywistym ruchaniem na pieniążki.

     

     

    Właśnie odpisując na posty zrobiłem sobie przerwę. Wyłączyłem monitor, posiedziałem w ciszy i wpadłem na chyba dość sensowny pomysł, a właściwie cel.

    1. Odłożyć pieniądze z pracy w Niemczech. W tym czasie poprawić swój angielski, wrócić do nauki projektowania stron www/programowania (bo w sumie sprawiało mi to frajdę), porobić kursy.
    2. Wrócić do Polski, zacząć filologię angielską, która jeszcze bardziej usprawni znajomość języka i da papier (w Tajlandii nieważne jak dobrze mówisz po angielsku - musisz mieć skończone studia jeśli myślisz o zawodzie nauczyciela, niewykluczone że w krajach takich jak Wietnam czy Kambodża jest podobnie). W tym czasie poszukać pracy w IT - doświadczenie, skille no i dochód.
    3. Kiedy zrobię licencjat w Polsce, mogę pomyśleć o zrobieniu magisterki w UK z kierunku MA Language Teaching. Mając wówczas doświadczenie z pracy w IT, mógłbym również znaleźć pracę w tym zawodzie. 

    4. Mając licencjat z filologii angielskiej, magistra z Langauge Teaching, pobyt w UK, porobione kursy z IT oraz doświadczenie, mam duże pole manewru jeśli chodzi o pracę w Azji. Nauczyciel angielskiego? Nauczyciel IT? Programista? Z czasem może własna szkoła? Mogę programować, na weekendy dawać korepetycje.

     

    Kur*wa. Jakim trzeba być debilem, żeby na to wcześniej nie wpaść. Jasne, że nie zrobię tego 1,5 roku, ale nawet tego nie zakładałem. Kurcze. Chyba pierwszy raz w życiu czuję, że mam mózg i jakiś konkretny plan działania.

     


     

  2. 18 godzin temu, Adams napisał:

    Z ukończonymi studiami i doświadczeniem oraz rekomendacjami z obecnej pracy będziesz na pewno więcej wart niż bez tych studiów. Nie należy liczyć, że z chwilą ukończenia studiów świat legnie u Twoich stóp, ale jest szansa, że otworzą się jakieś nowe drzwi, pojawi się szansa na wyższe stanowisko itp.

     

    Zastanawiam się, czy aby nie odnalazłbyś się w pracy z obszaru miękkiego HR-u? Jakieś szkolenia wewnętrzne, mentoring, rozwijanie kompetencji różnych grup pracowników, projektowanie ścieżek kariery itp. To poważna praca i poważnie płatna. Z opisu wnioskuję, że masz predyspozycje do takiej roboty. Myślałeś o tym? Kompetencje miękkie, jak umiejętność rozmowy z ludźmi, przekazywania wiedzy, pozytywnego motywowania itd. to są umiejętności cenione na rynku pracy. Tylko porównaj sobie teraz zeznania:

    - ukończyłem studia na kierunku zarządzanie personelem, mam kilkuletnie doświadczenie we wdrażaniu i szkoleniu pracowników

    - mam wykształcenie średnie-ogólne, mam kilkuletnie doświadczenie we wdrażaniu i szkoleniu pracowników

    Oba przypadki to jesteś Ty, ale jak myślisz, która koncepcja sprzeda się szybciej i za wyższą cenę?

     

    Poczytałem sobie na temat miękkiego HR i temat bardzo mnie zaciekawił. Lubię pomagać, nie lubię konfliktów i zależy mi na dobrej atmosferze w pracy, która ma ogromny wpływ na jakość pracy. Z resztą zauważam to nawet przez pryzmat czasu - kilka lat temu gdy pracowałem we Francji (też na magazynie) czułem się jak członek zgranego zespołu, każdy wymagał od siebie jak najwięcej, a pracodawca dbał byśmy czuli się w tej pracy docenieni. W mojej obecnej pracy już tak niestety nie jest. Zdarza się mimo wszystko mobbing, rotacja pracowników ogromna, brak zaufania do pracowników, brak zrozumienia. W każdym razie właśnie z czymś takim chcę walczyć, albo inaczej - chciałbym być dobry w tym, że znajduję kompromis. Dziękuję bardzo za pomysł, Twój post naprawdę dał mi wiele do myślenia jak i motywacyjnego kopa.

     

    18 godzin temu, zychu napisał:

    Wszystko zależy od studiów - jeżeli jest po nich praca, to ty też ją znajdziesz. Ja zacząłem studia po trzydziestym roku życia (techniczne, wcześniejszych, humanistycznych, nie liczę). Było kilka osób, które sobie podkpiwały ("zachciało się staremu studiować"), ale ja wiedziałem, co robię. Tylko należy podejść do tematu na poważnie.

     

    A zatem - działaj, bo jesteś jeszcze młody. Zawsze lepiej coś robić, niż nic nie robić.


    I tak też zamierzam podejść - poważnie. Zbyt wiele czasu zmarnowałem, zbyt długo się bałem by wziąć swoje życie we własne łapy.

     

    12 godzin temu, Grzesiek napisał:

    Jak nie spróbujesz, to będziesz sobie później na stare lata pluł w brodę. Masz ambicje na studia to lecisz, wybierz tylko coś co Cię szczerze interesuje, bo jak sam wiesz w innym przypadku jest masakra i nerwice. Pamiętaj też, że to jaką uczelnię i kierunek wybierzesz zaważy też na Twoich późniejszych kontaktach zawodowych. Nie dość, że różne uczelnie są różnie honorowane przez pracodawców, to jeszcze znajomości, które zawiążesz na wydziale mogą być albo z wartościowymi ludźmi, którzy daleko zajdą za te 15 lat, albo z przyszłymi robolami na magazynach w Niemczech. 

     

    Wydajesz się być ogarniętym gościem, podejmij jakąś decyzję i nie ma co zwlekać, najwyżej nie wyjdzie :)

     

    Jeśli chodzi o samą uczelnię czyli Uniwersytet Hamburski, znajduje się się on na 166 miejscu w światowym rankingu uczelni, na 11 miejscu jeśli chodzi o uczelnie w Niemczech. Niespecjalnie znam się na rankingach, ale podejrzewam, że jednak lepiej studiować na 70 uczelni światowego rankingu, niż 200. Chcę skupić się na języku niemieckim, który w razie czego umożliwi mi wybór lepszej uczelni w Niemczech, a może i w Szwajcarii. Z wyborem uczelni całe szczęście też mam czas i jak zdecyduję się na studia to postaram się o wybór najlepszy z możliwych w moim przypadku :D

    8 godzin temu, Brzęczyszczykiewicz napisał:

    Popieram co @zychu napisał.

     

    Ja sam poszedłem na trudny techniczny kierunek w wieku 28 lat. Odpadłem po semestrze ale bardzo mi się spodobało. Zawziąłem się w sobie i w kolejnym październiku poszedłem raz jeszcze. Skończyłem i na prace nie narzekam.

    W dzisiejszych czasach gdzie nauka matematyki to oglądanie youtube, wystarczy tylko chcieć.

     

    Z doświadczenia powiem, że znajomość dwóch języków jak niemiecki i angielski to duży plus na rynku pracy. Co do kierunku to tak jak napisali poprzednicy patrz co Cię interesuje i na co będzie zapotrzebowanie za te pare lat jak skończysz 😉

     

     

    Podziwiam wytrwałość, w końcu nie od razu Rzym zbudowano. Jeśli chodzi natomiast o kierunek - kolega podsunął dobry pomysł odnośnie HR, ale chcę zapoznać się z innymi kierunkami. Przez cholernie długi czas mojego życia doskwierał mi syndrom "bezinteresowca", smutne to.

    7 godzin temu, Kangur Z Austrii napisał:

    Pytanie czy niemiecki jest niezbędny do studiowania w Niemczech(jakkolwiek dziwnie to brzmi)? Sprawdź czy nie ma kierunków prowadzonych po angielsku. W Niemczech jest pełno imigrantów, wielu nie mówi po niemiecku, może jest na uczelniach oferta dla takich osób.

    I drugie pytanie, które możesz sobie zadać to czy studia są Tobie konieczne do tego co chcesz zrobić. Jeśli potrzebujesz jakiejś konkretnej umiejętności to być może wystarczy jakiś kurs.

    Podejrzewam, że ofertę studiów z samym angielskim znalazłbym bez problemu, jednak jeśli chodzi o pracę - już nieco gorzej. Niemcy nawet na magazynach wymagają z czasem lepszej znajomości niemieckiego niż "guten morgen" czy "ich brauche Hilfe", są bardzo wyczuleni na punkcie swojego języka, ciężko tu znaleźć coś lepszego z samym angielskim.

     

    7 godzin temu, Gościu napisał:

    Jeżeli nie masz konkretnego planu na życie, to studia mogą okazać się kompletną stratą czasu.

    Ogólnie lepiej zająć się działalnością zawodową.

     

     

    Szczęśliwi ci co taki plan mają. Mam marzenia, cele. Konkretny plan chcę w sobie znaleźć. Jak już mówiłem, na studia nie wybieram się za tydzień - chcę dać sobie czas w końcu na poznanie czegoś nowego.

    • Like 1
  3. Witajcie bracia. Przychodzę do Was z dużą niepewnością, ale i nadzieją, że pomożecie podjąć decyzję z kwestii czegoś co może być dla mnie "nowym kierunkiem" bądź kompletną stratą czasu, która finalnie nie przełoży się na nic, poza wkur*wieniem się. 

     

    W tym roku stuka mi 27 lat.

    Skończyłem ogólniak, napisałem maturkę i poszedłem na studia w Poznaniu - kierunek zarządzanie (własnym czasem wolnym najwyraźniej). Studia rzuciłem po pół roku, bardziej przez szereg sytuacji w moim życiu, które doprowadziły mnie do stanów nerwicowych i depresyjnych.

    Od 1,5 roku mieszkam w Niemczech. Pracowałem najpierw przez agencje w magazynie z żywnością, po 9 miesiącach udało mi się dostać bezpośrednią umowę o pracę i tak o to wynajmuję sobie kawalerkę samemu, nie tłukę się już z patusiarną na firmowej melin... mieszkaniu.

     

    Praca oczywiście nie daje satysfakcji, zwykły robol, który kompletuje zamówienia (no ale ojro i co w sumie innego jak nic nie umiesz wyjątkowego).

    Pomyślałem, że stała praca i jako taka stabilizacja umożliwi mi rozwój tak abym mógł z czasem postarać się o coś lepszego. Zwłaszcza, że kwestią czasu jest pełna automatyzacja magazynów (na moim magazynie do tej pory zautomatyzowany był dział suchy, w tej chwili remontowany jest dział warzyw i owoców, który niedługo również zostanie zautomatyzowany). Pracuję na chłodni, być może automatyzacja nie nastąpi tak szybko zważywszy na panującą tam temperaturą ok. -25 do -30 stopni. W każdym razie wizja tego, że do końca życia mam walić na magazynie strasznie mną dołuje, zważywszy że mam w cholerę planów i tę dziecięcą ciekawość świata. Od dziecka mam jebni*ęcie na punkcie Azji, żyjących tam ludzi i kultur czy kuchni (kocham tajską kuchnię). Chciałbym tam mieszkać - i tak, minusy też znam. Ale ja nie o Azji.

    Jak wspomniałem mieszkam w Niemczech. Mówię dobrze po angielsku i uczę się angielskiego. Moje zalety? Hmmm. Tego właśnie nie wiem, zawsze miałem problem by określć w czym jestem dobry. Chociaż pracując na magazynie jeszcze pod agencją, miałem często za zadanie uczyć nowych pracowników na chłodni (jest to najtrudniejszy, najbardziej złożony dział, prócz "komisjonowania" jest też szereg innych czynności). Często przychodzili ludzie, którzy nie mieli jakiegokolwiek doświadczenia w pracy na magazynie (a wrzucanie ich na ten dział to wrzucanie na dość głęboką wodę, zważywszy na warunki nie tylko pogodowe, ale funkcjonowaniu ów działu jak i samej przestrzeni, ale i wymagania pracodawcy) co do tej pory było raczej domeną ludzi, którzy mieli umowę bezpośrednią i minimum 2 lata przepracowane. Do tej pory tym się zajmuję, a jakoś stosunkowo niedawno dowiedziałem się od Polki pracującej w biurze (młodsza ode mnie, dużo Polaków jej nie lubi przez pryzmat samej pracy w biurze, ale ją lubię bo jest naprawdę sympatyczna - a i śmieje się z moich żartów). W każdym razie według tego co mi powiedziała, Niemcy (schichtleiterzy czy dyrektor magazynu) twierdzą, że jestem najbardziej kompetentny, mam najwięcej cierpliwości do ludzi, najlepiej przekazuję wiedzę na temat pracy. W skrócie - potrafię z kogoś niedoświadczonego/przeciętnego zrobić minimum solidnego pracownika (i tu jestem z siebie dumny bo często przytrafi się totalny matoł).

    Ale co z tym rozwojem?
    Myślę o studiach. Pierw oczywiście skupiam się na nauce języka niemieckiego, w wolnym czasie uczę się produkować muzykę - początki początków.
    Mieszkam w pobliżu Hamburga także z uczelniami nie ma problemu, oczywiście chcę pierw nauczyć się języka niemieckiego na takim poziomie, który umożliwi mi studia bez większych problemów.

    I tu rodzi się pytanie. Jak już wspomniałem. W tym roku stuka mi 27 lat i wątpię bym nawet w przyszłym roku znał na tyle Niemiecki by zabierać się studia. Po prostu stawiam taki cel by mój niemiecki pozwolił mi podjąć studia do czasu ukończenia 29/30 roku życia. Ten czas przyda mi się również na zdecydowanie co właściwie chcę studiować. Ale przyznam się szczerze - nie wiem czy nie porywam się z motyką na słońce. Nadszedł taki czas, że coraz bardziej wierzę że coś może mi się udać, że mogę nakierować swoje życie na sprawiający mi przyjemność tor. Tylko czy nie jest to zwykła desperacyjna chęć zmiany swojego życia o 180 stopni? Nie patrzę przez różowe okulary jak twierdzą bliżsi znajomi z pracy (dość sceptycznie podchodzą do tych planów)? Martwi mnie ten wiek. Jeśli z niemieckim pójdzie bardzo dobrze, podejmę się studiów za ok. 2 lata to skończę je w wieku 34/35 lat. Może wcześniej jak zadowoli mnie pierwszy stopień. Tylko czy ktoś w tym wieku, świeżo po studiach ma jakąkolwiek wartość na rynku pracy?

  4. Wchodzę sobie na yt, a tu takie cudo. Dopiero po chwili ogarnąłem, że to typ który wrzuca "śmieszne pranki" na fb. Jak widać same pieniążki z wyświetleń się nie do końca zgadzały, więc czemu nie zacząć zarabiać na zdesperowanych i nieszczęśliwych facetach? ?

     

    Kurs pewności siebie w cenie 399zł! Obok przekreślone 699zł także nic tylko kupować! Szkolenie indywidualne 1499zł, a tak to 2500zł normalnie kosztuje. Ja w biedronce takich promocji żem nie widział. 

     

    A tu proszę inspirujący filmik dla ciekawych :D
     

     

    • Like 1
    • Haha 1
  5. @$Szarak$ @la paloma adieu

    Dzięki Bracia, uspokoiliście mnie. Od dawna byłem karmiony żelazną formułą 5 posiłków dziennie przez co czasami wręcz wciskałem w siebie z samego rana chociażby małą kanapkę. Jem dziennie po dwa posiłki - z rana wypiję sobie skyr, który bardzo lubię. Nie brakuje mi energii do ćwiczeń - no chyba, że zbyt intensywnie danego dnia myślę o sprawach sercowych co finalnie cholernie męczy. W każdym razie mimo tego trenować idę. 

    Do spalenia trochę mam, ale efekty już widać w lustrze jak i na wadze :D 
     

  6. 20 minut temu, hoverek1995 napisał:

    Witam, od niedawno zaczelem wspolzyc z moja pierwsza dziewczyna, z ktora odbylem pierwszy raz.

    Ogólnie jest super, ale przeszkadza mi, ze potrafię dojść za pierwszym razem w ciągu kilku sekund w czasie robienia loda, a przy stosunku wytrzymuje góra 5 minut, pozniej opadam, troszke mnie pomasuje i znowu jestem gotowy do uprawiania seksu, wtedy moge go uprawiać naprawdę długo przez co nie czuje satysfakcji, a dojscie drugi raz zajmuje mi godzine lub dwie, przez co partnerka musi konczyć już mnie ręcznie.

    Czy z czasem uodpornie sie, bo pierwszy wytrysk zostawia mi najlepsze doznanie.
     

    Dziewczynie to nie przeszkadza, ale wolałbym odczuwać te niesamowitą przyjemność co przy pierwszym wytrysku.

    Za pierwszym razem masz orgazm, za drugim tylko wytrysk :D Kobiety mogą mieć kilka orgazmów pod rząd, faceci tak średnio 

  7. Witajcie! 
    Już od kilku tygodni staram się wyjść z syfu, w który wpakowałem się na swoje życzenie - pracuję nad sylwetką, zdrowiem. W ciągu dwóch ostatnich tygodni prawie 5kg w dół. 
    Odstawiłem cukier, słodycze, piję wodę i zieloną herbatę. Dzień w dzień zasuwam. Biegam (ale średnio mi wychodzi) oraz skaczę na skakance - cholernie polubiłem, zrobię 1500-2000 skoków z krótkimi przerwami. 

    Jednakże przychodzę z problemem - właściwie nawykiem w kwestii żywienia. Mianowicie nie jem o regularnych porach (przed snem w ogóle przestałem jeść) ale jem dziennie jeden/czasem dwa posiłki. Z rana nic nie zjem, musiałbym ładować na siłę w siebie. No nie potrafię. Co prawda palę (jeszcze) i to się z tym w jakiś sposób wiąże, lecz nie potrafiłem jeść śniadań nawet przed wpieprzeniem się w ten nałóg. Przykładowo - pierwszy posiłek potrafię zjeść o 14-16, drugi gdzieś 19-20 (o ile właśnie nawet ten drugi zjem). Zastanawiam się czy ktoś jeszcze tak miał lub ma i zaczyna sobie z tym radzić? 

  8. Teraz, StatusQuo napisał:

    W stanach jest jeszcze inaczej.. Jak dzieci nie są grzeczne to dostają prochy.. Tam to już jest zidiocenie..

    Rodzice i szkoła chcą mieć spokój to faszerują dzieciaki prochami za grubą kasę.. swoje własne dzieci..

    Zresztą teraz po covidzie powstał nowy typ chorób.. "bezobjawowe" :D

    Niestety, obawiam się, że jesteśmy w czasach, kiedy lada chwila selekcja naturalna zacznie zbierać żniwa hurtowo..

    W USA właściwie to jest dramat w kwestii podejścia do dzieci :D 

    cichy.jpg

     

    • Like 1
  9. 4 minuty temu, Libertyn napisał:

    Ehh. Problem z wychowaniem jest taki że masa ludzi wychowuje tak by im jako rodzicom było najłatwiej. Uległy, pasywny dzieciak oznacza mniej telefonów ze szkoły.

    W sumie szkoła sama sprawy nie ułatwia. Teksty typu "ignoruj" czy "ustąp" to już chyba normalne. 
    Gdy byłem w gimnazjum miałem problemy z gościem z klasy, przeważnie właśnie ignorowałem - i nie pomagało. Do czasu aż na jednej lekcji siedząc za mną stwierdził, że mam dwóch ojców. Nie wytrzymałem. Wstałem, odwróciłem się i dostał w pysk. Co się działo. Wychowawca pyta się oczywiście wściekły czemu to zrobiłem, co sobie wyobrażam. Przekazałem jego tekst jemu i szczerze mówiąc nie okazywałem żadnej skruchy. Wychowawca oczywiście z tekstem "było zgłosić nauczycielowi albo przyjść do mnie". Nigdy chyba tak nie powstrzymywałem się żeby nie jebnąć śmiechem. Nauczyciele, którzy ciągle słyszeli jak na lekcjach ktoś komuś robi przykrość i nie reagowali, najwyżej wyskakiwali z tekstem "nie rozmawiać". Koniec końców chciał bym go przeprosił XD 

    W każdym razie dopiero w liceum zacząłem wychodzić z potulności, której nauczyli mnie rodzice i szkoła. Do dzisiaj momentami mam z tym problem co zauważam w przypadku wielu ludzi, zwłaszcza kobiet. 

    • Like 2
  10. Dwa razy uprawiałem seks w plenerze :D 
    Za pierwszym razem głęboki las w pobliżu mojej miejscowości - szanse nakrycia dosłownie zerowe, fajnie było i bez problemowo.
    Za drugim razem nad jeziorem, przy takiej opuszczonej piwniczce. Luty, lekkie problemy były w związku właśnie z pogodą, ale wszystko przechodziło sprawnie aż pod sam koniec kiedy zauważyłem, że z 10 metrów od nas stoi starszy wędkarz i się na nas patrzy, nie usłyszałem nawet jak podjechał rowerem, odjechał dopiero jak na niego spojrzałem XD 

    W każdym razie fajna sprawa - polecam jednak okres letni, zimą tak średnio bym powiedział, tak średnio :D 

  11. 13 minut temu, Ksanti napisał:

    No własnie to mnie zastanawia czy rzeczywiście tak łatwo jest się spotkać dzięki Tik Tokowi.

    Ogólnie dziewczyny się krzywią jak nie ma się perfekt zdjęcia na social media a tutaj wprost zapraszają na haus?

     

    Dziwne to dla mnie i nie pojęte.

    A gościowi rzeczywiście można współczuć urody.

     

     

    Pewnie kwestia atrakcyjności - podobnie jak na tinderach. A w tym przypadku? Typ był nagrywany z kilku kamer także, albo dziewczyna zaprosiła go licząc na pociśnięcie beki poprzez wrzucenie później tego do neta, albo sama była podstawiona przez znajomego/brata czy kogokolwiek innego kto wcześniej widział co wyprawia na tik toku i postanowił zebrać mocny dowód bo samo pisanie, nagrywanie filmików, obiecywanie to takie 2/10. 

    Po wpisaniu "Buddy Haynes" wyskakuje masa filmików zatytułowanych "tiktok pedofil" czy "tiktok predator", w których jest ostro jechany - głównie mimo wszystko komentuje się jego wygląd.  Jest nawet z gościem amatorski wywiad. Pewnie gdyby Buddy wyglądał jak Adonis to większość by to olała ?

    • Like 1
    • Dzięki 1
  12. W kwestii filmu na temat Marka - widziałem przed tym zanim w ogóle dowiedziałem się o tym forum. Obejrzałem film Marka i mimo, że nie zagłębiałem się w jego kanał jak i działalność to zrozumiałem produkcję bo sam kiedyś próbowałem usilnie wyleczyć z depresji dziewczynę, która mi się podobała. W każdym razie zgadzam się z Markiem - nawet próbowałem to wyjaśnić pod filmem Spysińskiego na podstawie swoich doświadczeń aczkolwiek poleciał atak głównie ze strony żeńskiej części jego widzów. 


     

    2 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

     

    Dziewczyny często kłamią co do wieku i potrafią go zaniżać/zawyżać, a, że młoda dziewczyna potrafi wyglądać na 18 to kolejny problem naszych czasów.

     

    Tym bardziej, że dziewczyny widoczne na filmie nie wyglądają na przedszkolaki. 

    Zrobiłem szybki research.
    Facet to Buddy Haynes i ma 28 lat - Spysiński mówi o "50-latku". Afera z nim wybuchła w momencie kiedy miał 26/27 lat i nie dotyczyła ona samej pedofilii co seksualnych zamiarów wobec nieletnich, a w USA wiadomo z tym seksem różnie (w niektórych stanach dozwolony po ukończeniu 18 lat). I tego Spysiu nie sprawdził. W sumie sam jego film jest bez sensu ponieważ zwraca się on do omawianego osobnika właściwie bezpośrednio - czego on i tak nie zobaczy bo jest Amerykaninem, chociaż wiadomo - wyświetletnia i atencja git. Fakt, tamtejsze władze ruszyły temat bo jednak podrywał 15 czy 16 latki czego robić nie powinien w tych stanach. Jednak mimo wszystko jest mi go żal. Gość ma 28 lat i wygląda strasznie. Nawet zrzucenie kg mu nie pomoże w żaden sposób z kobietami. 

    • Like 1
  13. 9 minut temu, Colemanka napisał:

    Słuchaj to wcale nie jest dziwne, że tego potrzebowałeś, jak dla mnie. Najwyżej nie mówić na zasadzie tłumaczenia, że inaczej nie stanie, tylko ograć to w jakiejś formie dirty talk następnym razem i uzyskać tyle czasu ile potrzebujesz. Ale dzięki za wytłumaczenie, pouczające.

    Niestety, w takich sytuacjach właśnie stres górował. 

    Z resztą sam uważam, że w przypadku porno problemem są również ujęcia które pokazują seks z wielu stron. Zbliżenie z dołu podczas pozycji na pieska, z boku. Przecież podczas seksu perspektywa jest jedna, często nawet nie widać waginy kiedy trwa stosunek - może kawałek przy niektórych pozycjach. Staram się w ogóle nie mieć do czynienia z porno czy nawet "krótkimi, humorystycznymi przeróbkami porno" bo nie chcę by za jakiś czas wchodząc w bliższą relację z kobietą, ta myślała że upatrzyła sobie impotenta ?

  14. Witam. Wiem, że @Marek Kotoński niechętnie chcesz widzieć Spysińskiego na forum, aczkolwiek przeglądając yt do poduszki trafiłem na ten o to film z dość ciekawym tytułem. Właściwie interesuje mnie ten sam facet. 
    Po obejrzeniu filmu - mam nadzieję, że dość dokładnym (aczkolwiek przyznam, że czuję się zmęczony) - mam wrażenie, że nałożenie łatki pedofila jest troszkę na wyrost. 



    Pedofilia – rodzaj parafilii: stan, w którym głównym lub wyłącznym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi w okresie przedpokwitaniowym lub wczesnej fazie pokwitania. ~ Wikipedia. 

    I to mnie zastanawia. Stawiałbym tu bardziej na próbę inicjacji seksualnej z nieletnimi spowodowanej brakiem zainteresowania wśród płci przeciwnej w zbliżonym wieku czy nawet młodszych (społecznie akceptowalnej różnicy wieku) - Pysiu coś wspomina o tym, że gość ma 50 lat. W każdym razie gościowi ewidentnie współczuję bo wygląda strasznie i nawet przykro mi się robi z myślą, że gość z frustracji bierze się za małolaty licząc, że chociaż tutaj coś zdziała. W każdym razie uświadomiłem sobie, iż moje życie to jednak nie jest jakiś dramat ?
     

  15. 38 minut temu, Colemanka napisał:

    O to to! Ale potrafisz wytłumaczyć z czego dokładnie wynikał ten brak reakcji? Jaki tam mechanizm zadziałał, czy tez nie zadziałał? Nie wiem.. co miałeś w głowie czy czego nie miałeś w tym danym momencie? Co czułeś wtedy, co myślałeś czy czego Ci w danym momencie akcji brakowało?

    Ciężko określić to w kilku zdaniach. Taki mocny przykład. Większość z tych okazji to był spontan, na szybko, w różnych warunkach. Zauważyłem, że przez naoglądanie się porno sama "mechanika" seksu nie była w stanie sprawić u mnie porządnej erekcji. W głowie miałem takie przekonanie, że muszę popatrzeć na tyłek, na cipkę, na cycki. Sęk w tym, że jakoś dziwnie mi byłoby oznajmić dziewczynie kiedy ona wyraźnie chce seksu "słuchaj, muszę popatrzeć na Twoją cipkę bo inaczej mi może nie stanąć". Do tego pogłębiający się stres nie pomagał. 

  16. Póki oglądałem porno ze swoją byłą to było okej. Pociągała mnie, samo oglądanie porno mimo wszystko napalało mnie bardziej na nią aniżeli na aktorkę. Do tego porno traktowaliśmy jako ciekawostkę - czasami jakaś pozycja do wypróbowania, czasami scenariusz. Zdarzało się, że przy dłuższych rozstaniach musiałem sobie poradzić ręką ale samo życie erotyczne między nami mimo wszystko było mocne. Dopiero jak przestaliśmy być razem i przez długi czas miałem deficyt seksu oddałem się w ręce porno i masturbacji. Szczerze? Później zdarzały mi się różne okazje z dziewczynami jak dla mnie atrakcyjnymi, ale przez pryzmat masturbacji i porno miałem problem z erekcją. Po prostu flak, kiedy wcześniej mógł niemalże salutować. 

     

    Cytat

    Potem dochodzi cała paleta następstw psychicznych oglądania. Tutaj chyba wszystkie możliwe i niejednokrotnie przeciwstawne (od: 'jak trzepię to nie mogę się nad niczym skupić', po: 'właśnie teraz jak strzepałem to dopiero się mogę nad czymś skupić' ?). A w ogóle od kiedy mowa jest o uzależnieniu?

    No właśnie wtedy. Kiedy byłem w wirze walenia to faktycznie co jakiś czas musiałem spuścić z kija bo inaczej skupienie się na czymkolwiek byłoby niemalże niemożliwe. Kilka dni po odstawieniu porno i masturbacji również miałem problemy ze skupieniem i mnie ciągnęło. Dziś, po trzech tygodniach no-fapu wracam do zdrowia właściwie we wszystkich dziedzinach życia. 

  17. 8 minut temu, Boromir napisał:

     Raz byłem na MAYDAY :) Chyba nie to samo ? Kolega mnie na siłę wyciągnął.

     

    Mam prośbę, jak cytujesz to kasuj filmiki YouTube bo to bardzo nieestetycznie wygląda na twoim wątku.

    Mayday właściwie ma renomę, ale sam festiwal widziałem jedynie na yt, także ciężko porównać. Na Mayday z pewnością masz więcej gatunków muzycznych aniżeli sam trance. Aczkolwiek na podstawie nagrań z mayday i mojego pobytu na transmission mogę z całą pewnością stwierdzić, że technicznie to genialny poziom :D A Tobie jak się podobało? 

     

    Co do filmików - nie ma sprawy! 

  18. 6 godzin temu, Boromir napisał:

     

    No to jak się bawicie, tańczycie na takiej imprezie ? Opisz prosze, zawsze mnie to zastanawiało, jak się ludzie bawią na Trance :)

     

     

     

     

     

    Raz w życiu byłem na festiwalu trance - w 2017 w Pradze na transmission. Jak się bawiłem? Na początku było ciężko (pomimo naprawdę wysokiego poziomu imprezy), niespecjalnie lubię przebywać w miejscach gdzie jest duże skupisko ludzi, ale po wypiciu "nieco" alkoholu nerwy przeszły, skakałem i tańczyłem, chociaż tu w dużej mierze pomogła Norweżka która całkiem przypadkiem towarzyszyła od połowy eventu. Aczkolwiek przyznam, że trance to specyficzny gatunek muzyki jak dla mnie, uwielbiam ale bardziej słuchać aniżeli się przy nim bawić - bardziej emocjonalnie podchodzę do trance. Koi moje nerwy i tak dalej, ale na trzeźwo jakoś ciężko byłoby mi tańczyć do trance :D

  19. Nie oglądam porno i nie masturbuję się od prawie dwóch tygodni (do tamtego czasu średnio 3/4 razy na dobę). 

    Czy coś zauważyłem? Oczywiście.

    1. Większa motywacja do działania, wcześniej chodziłem biegać ale przez walenie zwyczajnie mi się nie chciało i więcej spacerowałem. Teraz normalnie biegam.

    2. Zdecydowanie większe skupienie, luki w pamięci coraz rzadsze. 

    3. Niższy i spokojniejszy ton głosu.

    4. Kontakt z dziewczyną, do której coś mam bez wzajemności coraz bardziej jest mi obojętny - w wyniku czego bardziej zabiega o kontakt, próbuje flirtować ale wyjebka.*

    5. Mam większe ciśnienie na spędzanie wolnego czasu w jakiś produktywny sposób.

    6. Nie przekładam niczego na później. Nie pamiętam kiedy ostatnio pranie zrobiłem o wyznaczonej przez siebie wcześniej porze - teraz nie mam z tym problemu.

     

    Od kilku ładnych dni nie miałem erekcji, powinno się unormować chyba. W każdym razie momentami ciągnie mnie do sklepania Niemca po kasku - nawet bez porno, ale daję radę (jak już z tym dam radę to palenie też rzucę w pizdu). 

     

    * Wyjebka z samej zasady, dalej mi się ona podoba, dalej jakiś sentyment jest, ale sama znajomość jest mi po prostu coraz bardziej obojętna i na tym właśnie obecnie mi bardzo zależy. 

    • Like 3
  20. Zależy. 

    Mieszkam na wsi, ludzie się znają i wiem też, że buców nie brakuje. Często wychodzą z założenia, że młody szczyl ma obowiązek powiedzenia wymienionych przez Ciebie formułek, a oni już niekoniecznie. Wielu osobom do dziś nie mówię "dzień dobry" jak ich mijam, czasami ironicznie się uśmiechnę :D

    Jeśli chodzi o miejsca publiczne w obcych miejscach bywa różnie, na ogół na brak odpowiedzi reaguję drwiącym śmieszkiem, generalnie już mam gdzieś na odpowiedź, jeśli powiem "dzień dobry" "na zdrowie" itd. w sposób donośny, a ktoś tylko zmierzy mnie wzrokiem (a czasem kompletnie ignoruje) no to jednak jakieś wnioski wynieść można. Byłem w kilku krajach Europy, obcy ludzie w Niemczech się uśmiechali i mówili "Guten tag", we Francji "Bonjour" tylko u nas tak jacyś kija w dupskach mają, chociaż zmienia się to i jednak brak kultury zauważyć częściej idzie u ludzi +50. Raz w poczekalni u lekarza po braku odpowiedzi (oczywiście kamienne twarze skupione na mnie) z uśmiechem na ustach rzuciłem z tekstem "utrata głosu straszna rzecz" co skończyło się odpaleniem kilku babć, konkretnej reakcji łańcuchowej i mimo, że podyskutować lubię to w pewnym momencie zaczęła robić się niepotrzebna trzoda. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.