Oto autentyczny opis wizyty w OZSS w Warszawie na ul. Zwierzyniecka 8A. Lato 2020.
W skrócie po odbyciu wizyty w OZSS uważam, że to szkodliwa instytucja. Gdybym wiedział, jak będą wyglądać, to nie zgodziłbym się na udział w tych "badaniach". Według sądu skierowano nas tam w celu ustalenia, czy rozwód nie jest sprzeczny z dobrem dzieci oraz sprawdzenia, kto jest lepszym rodzicem pierwszoplanowym.
Wszedłem z dwójką dzieci (poniżej 5 roku życia) i ich matką do pokoiku. Było tam małe okienko, wielkości luftu, pośrodku ściany. Miało maksymalnie 0,5 m wysokości i może 1 m szerokości, więc niewiele przez nie widać. Z sufitu zwisały dwa mikrofony. Oprócz tego były 3 kanapy i biurko. Około pół godziny oczekiwaliśmy na przyjście urzędniczek OZSS. Domyślam się, że w tym czasie mieliśmy być obserwowani przez okienko/lusterko weneckie.
Urzędniczki wzięły na rozmowę i wypełnianie testów matkę dzieci jako pierwszą. Ja zostałem z dziećmi w pokoiku. Po około godzinie wróciła matka dzieci, a jedno z dzieci poszło z urzędniczką na ok. 30 min. W tym czasie podobno miało narysować rodzinę, opowiedzieć co widzi na obrazkach z rakietą i domem, odpowiedzieć na pytania o relacje z ojcem, matką i między nimi. Analogicznie drugie dziecko. Na końcu wyciągnięty zostałem ja (do pokoju po drugiej stronie lusterka weneckiego) i wypełniałem tam 2 quizy ("ankieta anamnestyczna" i "CUDIDA" - poniżej linki do zdjęć tych formularzy). Następnie poproszono mnie do innego pokoju, gdzie ok. 30 min. byłem przepytywany przez 2 urzędniczki. Pierwsze pytania dotyczyły moich danych osobowych, zawodowych (gdzie pracuję, ile zarabiam, czy mam dodatkowe źródła dochodów), mieszkaniowych oraz czy mam partnerkę, czy też jestem sam. Odmówiłem odpowiadania na większość tych pytań. Kolejne pytania były o treść pozwu rozwodowego i sytuacje przytaczane przez matkę dzieci.
Szybko okazało się, że urzędniczki nie przeczytały akt i podeszły szablonowo. Dla przykładu wyszły z założenia, że nie zgadzam się na rozwód podczas, gdy jest przeciwnie - wystąpiłem o rozwód. Zwróciłem na to uwagę. Usłyszałem, że nie napisałem tego wprost w pozwie. Ten pozew jest napisany przez profesjonalistę z kilkudziesięcioletnim stażem. Na pierwszej stronie wypisane są wnioski bardzo czytelnie (zgodnie z szablonem i wieloma pozwami jakie na oczy widziałem), a niemalże cała część uzasadnienia wyjaśnia, dlaczego domagam się rozwodu. Urzędniczki forsowały też fałszywe założenie, że matka wyprowadziła się z domu razem z dziećmi. Zwróciłem uwagę, że w aktach jest napisane, że tak nie było i potwierdzone zgodnie przez obydwie strony. Usłyszałem też pytania zakończone zwrotem do drugiej urzędniczki "a może to nie w tych aktach było". Przykro mi się zrobiło. Przy jednym z pytań, które było "weryfikacją czy było tak, jak zarzuca matka" usłyszałem, że nie wiedzą, o sytuacje którego z dwójki dzieci pytają. Nie dość, że wywiad nieprzygotowany, to jeszcze prowadzany w formie bardziej pyskówki niż rozmowy. O tym, że urzędniczki nie znały kontekstu sprawy świadczyło też ich zdziwienie, gdy zakomunikowałem, że została ona wniesiona 2 lata wcześniej. Inne znamienne uchybienie urzędniczek to, że nie wychwyciły w rozmowie z matką i błędnie zakładały, że jej widoczna ciąża była moją sprawką.
Całość tego żenującego wydarzenia trwała ok. 5 godzin. Jeszcze wspomnę, że nie było żadnych zabawek dla dzieci z wyjątkiem jednego zestawu puzzli dla 2 latków. Nie było żadnych napojów, wody, ani przekąsek.
Zdjęcia formularzy/quizów
https://ibb.co/Fh24FH2
https://ibb.co/mbf7Nnm
https://ibb.co/X4YnzRP
https://ibb.co/3zNhbkF
https://ibb.co/Hd6Jnkp
https://ibb.co/bH2XgTR
https://ibb.co/RCGp0sL
https://ibb.co/MZW40H8
https://ibb.co/KwYHgPn
https://ibb.co/gPWJfsk