Skocz do zawartości

Kryptonim "Skóra"


I1ariusz

Rekomendowane odpowiedzi

Słowem wstępu, to cała sprawa zbrodni może podpadać bardziej pod kryminologię, ale tutaj chciałem napisać też coś niecoś o kwestii od strony prawno-społecznej.

 

Dla nieobeznanych chodzi tutaj o niedawne skazanie na dożywocie Roberta J. - za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem 23-letniej studentki w 1998 roku. Sprawa nabrała rozgłosu ze względu na dość makabryczny charakter. Zanim przejdę do sedna kilka słów o niej samej.

 

Historia

W listopadzie 1998 roku zaginęła w Krakowie Katarzyna Z., 23-letnia studentka religioznawstwa UJ. W styczniu 1999 roku załoga jednego ze statków wodujących na Wiśle odkrywa w odpływie śruby fragmenty ciała, które okazują się skórą ściągniętą z tułowia kobiety. Po jakimś czasie odnajdują również odciętą nogę i kilka mniejszych fragmentów ciała. Badania DNA wskazują na Katarzynę Z.

 

Co było dalej?

Na radarze śledczych, jeszcze w maju 1999 roku za sprawą telefonu na policję Leszka L. (znanego w Krakowie herpetologa), pojawia się wspomniany Robert J. Lokalny dziwak, chory na schizofrenię, mieszkający z matką, na rencie, który ma na koncie wykroczenia w sprawie napastowania kobiet, obnażania się itd. Do 2017 roku policja nie mogła znaleźć na niego żadnych twardych dowodów, ale w momencie aresztowania (niby) to uległo zmianie. W prasie pojawia się masa artykułów, że sprawca zabójstwa z 1998 roku został zatrzymany; powstają reportaże; facet jest niemal na bank winny. Tymczasem zanim sprawa ruszy na serio spędza kilka lat w areszcie i w międzyczasie wychodzi, że prokuratura nie posiada na podejrzanego żadnych twardych dowodów.

 

Książka

Do napisania krótkiego postu zobligowała mnie wydana niedawno książka Moniki Góry "Kryptonim 'Skóra'", która obnaża kulisy śledztwa. Krótko mówiąc możemy mieć tutaj do czynienia z wielkim nadużyciem i kolejną sprawą skazania niewinnej osoby. Z książki wprost możemy się dowiedzieć, że wszystkie relacje prasowe należy czytać z (co najmniej) sceptycyzmem. Podawane były nieprawdziwe rewelacje, które przedstawiały skazanego jako jednoznacznie winnego, gdy prawda była zupełnie inna. Książka wymienia kilka takich: wspomnienia o jego pracy w prosektorium czy rzekome zwolnienie z instytutu Zoologii za zabicie królików doświadczalnych, remont w mieszkaniu po zabójstwie (gdy zrobiony był na długo przed), wspólne mieszkanie z matką itd. Prokuratura, wg książki - ale co także pośrednio można wyczytać z artykułów prasowych, nie dysponowała żadnymi twardymi dowodami, a jedynie poszlakami, z których część w ogóle się nie zgadzała. Na sporą niekorzyść Roberta J. przemawia chyba tylko profil psychologiczny, który jednak - jak uznane jest w kręgach kryminologicznych - nie może być uznawany za dowód, a jedynie wskazówkę przy zawężaniu potencjalnych podejrzanych. 

 

Za zamkniętymi drzwiami

Proces toczył się bez udziału prasy i powodem był drastyczny charakter szczegółów śledztwa. Trudno powiedzieć co jeszcze można wyłowić na jego temat, poza tym co zostało już i tak ujawnione. Prasa prześciga się w sugestiach odnośnie sadystycznego charakteru zbrodni (co w ogóle nie jest pewnikiem), że Kasia była więziona, ściągano skórę żywcem, atakowano ją ciosami karate (jak oni to po tylu latach stwierdzili...) itd. Jak interesuje się sprawami kryminalnymi to chyba nigdy nie słyszałem, żeby takie szczegóły byli w stanie stwierdzić - w szczególności, gdy ciało wyławia się z rzeki po tygodniach pobytu w wodzie lub gdy dokonuje się ekshumacji fragmentów (bo całego ciała nie znaleziono) po wielu latach. W każdym razie jednym z głośnych haseł były włosy rzekomo znalezione w łazience Roberta J., przy czym badania, które wskazały na to, że pochodzą od ofiary były badaniami morfologicznymi, a nie badaniami DNA. Summa summarum zarzucono sąd setką akt śledztwa, które zawierały tonę poszlak, które prawdopodobnie mogły wskazywać na każdego - według zasady: znajdź człowieka, a znajdziemy paragraf. Istnieje oczywiście nadal możliwość, że prokuratura dysponowała jakimś niepodważalnym dowodem, ale nigdy nie przedstawiono: gdzie dokładnie Robert J. zabił dziewczynę, jakim narzędziem i kiedy. 

 

Co dalej?

Może się okazać, że mamy do czynienia z powtórką a la Tomasz Komenda. Z tym wyjątkiem, że skazany ma już ponad 50 lat, jego rodzice wkrótce odejdą z tego świata, a on sam - samotnik i dziwak nie będzie miał specjalnie nikogo, kto się za nim wstawi. Prawdziwy sprawca natomiast nadal może być na wolności (albo nie żyje albo jest skazany za inne przestępstwa). W każdym razie po przeczytaniu reportażu wątpliwości co do winy Roberta J. mogą się tylko wzmóc. Dodatkowo wspomniany Leszek L., który zgłosił jego kandydaturę na policję, herpetolog i specjalista od jadowitych węży, sam był postacią dość nieciekawą i podejrzaną. Zmarł w 2007 roku, ale jego trop nie został przebadany tak mocno, jak trop Roberta J. Może miały z tym coś wspólnego jego kontakty w prokuraturze i na policji? Trudno powiedzieć.

 

Polecam przeczytać książkę i załączam link do wywiadu z Moniką Górą:

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Throgg napisał:

 

Nie znam tej sprawy, ale już po tym krótkim streszczeniu, postać Leszka jawi się jako główny sprawca, choć tak przerysowana, że aż nieprawdopodobna.

No, ten koleś trochę śmierdzi. Zwłaszcza, że jest ponoć świadek, która twierdzi że widziała zamordowaną w jego sklepie zoologicznym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, I1ariusz napisał:

 Zwłaszcza, że jest ponoć świadek, która twierdzi że widziała zamordowaną w jego sklepie zoologicznym. 

 

Już sam fakt, że w sprawie w której ofiarę obdarto ze skóry, jednym z podejrzanych jest herpetolog, zakrawa na kształt dość makabrycznej groteski.

 

Koleś, który jest specjalistą od węży (które - notabene - zrzucają skórę), zamieszany jest w morderstwo, gdzie ofiarę tej skóry właśnie pozbawiono.Może to czysty przypadek, ale symbolizm tych postaci, jest wręcz jak wyjęty z kart jakiegoś psychologicznego thrillera.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, I1ariusz napisał:

Może się okazać, że mamy do czynienia z powtórką a la Tomasz Komenda. Z tym wyjątkiem, że skazany ma już ponad 50 lat, jego rodzice wkrótce odejdą z tego świata, a on sam - samotnik i dziwak nie będzie miał specjalnie nikogo, kto się za nim wstawi. Prawdziwy sprawca natomiast nadal może być na wolności (albo nie żyje albo jest skazany za inne przestępstwa).

Abstrahując od sprawy. To w ogóle jest ciekawe jaka jest polityka państwa wobec ludzi po tak długich odsiadkach. Ludzi często bez rodzin ani znajomych lub doswiadczenia zawodowego

 

6 minut temu, I1ariusz napisał:

No, ten koleś trochę śmierdzi. Zwłaszcza, że jest ponoć świadek, która twierdzi że widziała zamordowaną w jego sklepie zoologicznym. 


Samo to że ofiara była w sklepie zoologicznym podejrzanego o niczym nie świadczy.

Ot, jaki kraj taki Kuba Rozpruwacz.

3 minuty temu, Throgg napisał:

 

Już sam fakt, że w sprawie w której ofiarę obdarto ze skóry, jednym z podejrzanych jest herpetolog, zakrawa na kształt dość makabrycznej groteski.

 

Koleś, który jest specjalistą od węży (które - notabene - zrzucają skórę), zamieszany jest w morderstwo, gdzie ofiarę tej skóry właśnie pozbawiono.Może to czysty przypadek, ale symbolizm tych postaci, jest wręcz jak wyjęty z kart jakiegoś psychologicznego thrillera.

Równie dobrze  zabójcą mógł być myśliwy, zootechnik, rzeźnik, chirurg.

Sataniści? 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Libertyn napisał:

Samo to że ofiara była w sklepie zoologicznym podejrzanego o niczym nie świadczy.

No, to jest więcej niż mają na Roberta J., bo w tym wypadku żadnego świadka nie ma (w każdym razie nic o tym nie wiemy), że Robert znał Katarzynę. Natomiast facet był opisany przez swoich sąsiadów i znajomych jako niebezpieczny, agresywny, alkoholik, możliwe, że sadysta seksualny, mający poważne konflikty z sąsiadami. Jakaś kobieta zeznała, że widziała jak obdarł przy niej królika ze skóry i wrzucił do terrarium gada. Oprawiał też swoje gady i preparował skóry z nich. Wszystko to też stanowią tylko poszlaki, ale dziwne że facet, który również pasuje (poniekąd) do profilu sprawcy i też, na pewnym etapie, będący podejrzanym, składa zawiadomienie na Roberta J. Reportaż mówi, że oboje się nie lubili (znali się) i Leszek L. był impulsywny, więc mógł w przypływie złośliwości i tego, że znał się z policją, wystawić dziwaka na zagrożenie i oskarżenie. Może to była tylko jakaś tam nienawistna zagrywka z jego strony. Jednak Roberta J. i wszystkie tropy z nim związane przeszukali wszerz i wzdłuż i właściwie nic twardego nie znaleźli, a tego typa prawie w ogóle. Nawet kobieta, która zeznała, że widziała Katarzynę Z. w jego sklepie zoologicznym, nie była przesłuchana w charakterze świadka.

 

Cytat


Ot, jaki kraj taki Kuba Rozpruwacz.

Równie dobrze  zabójcą mógł być myśliwy, zootechnik, rzeźnik, chirurg.
Sataniści? 

Zawsze się myśli o satanistach w takich sytuacjach, a pewnie sprawa jest dość prosta i zabił ją jeden sprawca. Możliwe, że nigdy nie dowiemy się prawdy, bo od samego początku policja nie miała wielu śladów. Jeśli przez 30 lat w USA nie byli w stanie złapać człowieka, który zabijał kilka kobiet rocznie i wrzucał ich ciała do rzeki, to jak oni mają sobie poradzić tutaj? Tam liczba materiału dowodowego była gigantyczna - mieli nawet nasienie sprawcy. A tutaj? Poza fragmentami ciała tej biednej dziewczyny kompletnie nic pewnego.

Edytowane przez I1ariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.