Skocz do zawartości

deleteduser163

Starszy Użytkownik
  • Postów

    367
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser163

  1. Możesz pracować równie dobrze w jednej firmie przez całe lata i być dobrym pracownikiem, kochać to co robisz. Mnie chodziło o sytuację, w której jak pisałam, ludzie biorą co popadnie, bo tak trzeba, a później uparcie przy tym trwają, mimo niezadowolenia, a później tylko narzekają. Nie chodzi mi o prestiż, czy ciągłe zmiany. Raczej branie tego co przyniesie los, staranie się tylko za młodych lat, a później narzekanie. Bo można wybrać i takie życie, tylko jaki sens jest później mieć pretensje do kogokolwiek poza sobą? Chyba, że komuś to odpowiada, to też to rozumiem i jest ok. Tylko, problem w tym, że większość takich osób się nad sobą użala i robi z siebie ofiary. Bo temu, co próbował się udało. Można mieć i bardzo prostą pracę, mało prestiżową, ale ją kochać i być w niej dobrym. Można mieć mniej urodziwego męża/ żonę i ich kochać. I to też jest ok. Chodzi mi o niezadowolenie z życia, bo dokonało się takich, a nie innych wyborów i liczyło się na to, że np. złapie się partnera za młodu, więc późnej nie trzeba się starać, bo ten ktoś i tak MUSI ze mną być. Problem w tym, że wcale nie musi i w takiej sytuacji niekoniecznie będzie to wina tego partnera czy partnerki, bo poczuje się zwyczajnie oszukany. Złapany na super okazję, która szybko zacznie szwankować ze swojej winy. Albo też pracę, obojętnie od jej prestiżu. Najpierw za młodu człowiek się stara, a później zaczyna mieć wszystko gdzieś. I się dziwi, kiedy wygryzie go nagle ktoś młodszy. Tak BTW, tak jak pisałam w pierwszym poście, podziwiam Japończyków jako naród za dbanie o swoje zdrowie i umysł, a także pogodę ducha, jednak uważam, że nawala u nich work-life- ballance. Jestem za samorozwojem, ale nie tylko zawodowym, raczej godzenia zycia osobistego z pracą. Niekoniecznie na poziomie idealnym, ale takim żeby człowiek sam był z siebie zadowolony, bo o to chodzi, a nie cudze wymagania.
  2. Czy ja wiem... Powiedziałabym raczej, że warto im szybciej tym lepiej pod warunkiem, że trafi się na kogoś odpowiedniego dla siebie, bo wtedy im więcej lat spędzonych razem, tym życie piękniejsze. Szkoda czasu na byle jakie małżeństwa, byle jakie studia itd. Wtedy wg mnie większa szansa na właśnie zryte umysły. Choć jeśli popełniło się już takie błędy, że wybrało się kiedyś coś byle jakiego w życiu (jak większości osób np. mnie studia. które do końca mi nie odpowiadały), to zawsze można zmienić swoje myślenie i uczyć się na błędach. Tak wiem, łatwo mówić, bo mnie też zdarza się popełniać podobne, co wcześniej. A śliczną można być przez wiele lat, tak jak i przystojnym Co w dużej mierze zależy od nawyków, ale znam takie przykłady obu płci. Bo idąc innym tokiem myślenia - dopóki ma się takie i takie atuty, trzeba łapać. Ale jak one miną, bo nie będzie się więcej starać o to żeby je utrzymać, to jest duża szansa na to, że się wszystko straci. No i patrz! Odgadłeś moje marzenie, myślę, że miska ryżu powinna być naszym narodowym szczytem ambicji, tak jak i poglądy Morawieckiego. BTW, mam nawet jego plakat nad łóżkiem, jak większość Japończyków. No bo przecież czy to Chińczycy, czy Japończycy, żadna różnica, ważne że jedzą ryż, bo od diety wszystko się zaczyna.
  3. Chodzi mi o to, że większość społeczeństwa (albo jego spora część), uważa (wg mnie błędnie), że co się "wypracuje" sobie za młodu, ma się już na zawsze. A później, kiedy przestają się starać i to tracą po jakimś czasie, są wielce zdziwieni, że partner/ka odszedł/ szła, ich rozwój zawodowy stanął w miejscu, a nawet się cofa, ze względu na to, że coraz więcej lepszej konkurencji. Itd... Owszem, nasz organizm ma swoje ograniczenia wytrzymałościowe. Ale dbając o niego odpowiednio (i o umysł i ciało) efekty mogą być lepsze niż oczekiwane, a nawet spektakularne. Choć często wystarczy, że będą zwyczajnie zadowalające. Znam zresztą takie przykłady z mojego otoczenia, które postawiły na siebie w pierwszej kolejności i wyszło im to na dobre. Którym nie śpieszyło się tak bardzo żeby związać się z byle kim, którzy inwestowali w zdrowe odżywianie, sport, samorozwój. I przeważnie takie inwestycje w siebie się zwracają. czasem bardzo powoli, ale niemal zawsze. Tak samo jak i te złe "inwestycje", czyli zaniedbywanie wszystkiego. Natomiast ci, którzy postanowili żyć przeciętnie, złapać byle kogo na partnera, pierwszą pracę po studiach, w później byle do emerytury, narzekają przeważnie, że to czy tamto im nie pasuje. Przeważnie zazdroszczą tym, którzy nie szli za schematem "łap, to co pierwsze lepsze, bo później już wygląd/ zdrowie nie będzie to samo, bo tak WSZYSCY robią". Nie, wcale nie wszyscy. Żeby nie było, nie krytykuję całkowicie przeciętności, bo komuś taki schemat życia może pasować. Bardziej chodzi mi o to, że niekoniecznie to co sobie wypracujesz za młodu, zostanie z tobą na całe życie. Szczególnie w tych czasach, ludzie szczególnie często się rozstają, rozwodzą, nawet po wielu latach, a w pracy pojawia się coraz większa presja na nowe umiejętnosci, a nawet przebranżowienie się czasem jest konieczne. Pewnie z wiekiem coraz trudniej utrzymać sprawny umysł i dobry wygląd, ale patrząc na wiele przykładów, obydwu płci, jest to wykonalne. Dla mnie wzorem są tu Azjaci. niemal idealny balans między dbałością o ciało i umysł. Jedyny minus jest taki, że nie zawsze work-life -ballance im dobrze wychodzi. Ale poza tym, rozwijają się niemal całe życie, wyglądają dobrze i zdrowo do późnego wieku i zachowują optymizm i pogodę ducha. Da mnie prawie ideał do naśladowania. Kiedyś świat był bardziej spokojny, stabilny. I miało to wiele plusów. Ale niestety w tych czasach, jest jak jest i myśląc takimi kategoriami, o jakich pisałam na początku, można przepaść z "kredensem".
  4. Po postawie ciała, tonie głosu. Zazwyczaj ludzie to wyczuwaja, więc jeśli się ich boisz, to najprawdopodobniej to widać. To zależy też od tego, czy np. patrzysz ludziom w oczy, czy tego unikasz, czy mówisz głośno i wyraźnie, czy Twój głos jest spokojny, czy nerwowy, czy jesteś wyprostowana, czy przygarbiona. To w dużym stopniu kwestia samoświadomości. Polecam kupić sobie jakąś książkę o mówię ciała i trenować mówienie pewnym, spokojnym głosem, nawet przed lustrem. Rób pauzy, nie śpiesz się, dzięki temu będzie to bardziej przemyślane. Patrz na siebie oczami innych, co pomyślałabys o takiej osobie jak Ty, jeśli chodzi o zachowanie? W samoswiadomości może pomóc też medytacja, nawet przez 10 min dziennie, na yt pełno jest filmików z nią. A pracę też doradzam zmienić, bo chamstwo tam straszne, jednak niestety jeśli dalej ludzie będą wyczuwali Twoja słabość, problem ten będzie się powtarzał. W najlepszym wypadku jeśli trafisz na nieco bardziej kurtuazyjne środowisko, będą obawiać Cię po kątach. Na ile sobie pozwolisz, tak masz, może to brutalne, ale tak już jest.
  5. Poćwicz cięte riposty, pokaż, najlepiej przy innych, że to on robi z siebie idiotę. Więc po pierwsze primo - zachowaj stoicki spokój - takiej osobie chodzi o to żeby Cię zdenerwować, zrobić z Ciebie pośmiewisko itd. Denerwując się, właśnie na takiego kogoś wyjdziesz. Po drugie reaguj, najlepiej z uśmiechem, tak żeby to ta osoba się zbłaźniła. najlepiej wyolbrzymić sytuację i sprowadzić do totalnego absurdu, żeby ukazać bezsensowność takich zaczepek. Np. na tekst " Tobie kubka nie dam" - mogłabyś odpowiedzieć - "Naprawdę? I co ja teraz zrobię bez twojego kubka? Nie wiem, jak dam sobie radę". "Kij ci w oko" - Twoja odpowiedź: "Ałaaaa, jak boli, ojoj, zaraz będę płakać". Ktoś robił herbatę, a on, ale jej nie rób. - " Szkoda, sama oczywiście nie potrafię sobie jej zrobić, więc teraz już zostanę bez herbaty, wielka szkoda, cóż ja teraz pocznę.". Czyli wyolbrzymiasz wszystko do absurdu, można to zastosować do prawie każdej sytuacji, więc i łatwo wymyślić riposty na bieżąco. Ale gdyby bardziej przegiął powinnaś powiedzieć spokojnie i stanowczo żeby np. cię nie obrażał, bo sobie tego nie życzysz. Choć po takich ripostach ośmieszających go, powinien się odczepić. Poza tym ignorowałabym gościa kompletnie, nie mówiła dzień dobry, dziękuję, jeśli to jakiś twój przełożony, radzę zmienić pracę. Choć i tak radzę zmienić pracę, bo w tej już masz opinię słabej jednostki i ciężko będzie Ci to teraz zmienić. Ludzie dokuczają osobom, po których widać, że się boją, że wszystko przeżywają, nie odetną się, nie odpowiedzą nic na zaczepkę. Nie zawsze dokuczają spokojnym, znam spokojne i szanowane osoby. Raczej takim, po których widać strach, dlatego jeśli jesteś spokojną osobą, staraj się przynajmniej być zawsze opanowana i asertywna, to powinno wystarczyć. Powodzenia!
  6. W punkt. Też mam wrażenie, że to najwięksi egoiści obwiniają innych, że to oni są egoistami, bo tak wygodniej. Bo najlepiej by było, żeby wszyscy myśleli o ich dobru, a niekoniecznie o własnym. Tak jest im wygodniej, chcieliby żeby wszystko kręciło się wokół nich, a to tak na całe szczęście nie działa.
  7. Myślę, że każde samobójstwo jest pewnego rodzaju tragedią. Tej kobiety również. Nie uważam żeby jej śmierć była ważniejsza od innych, nie mniej jednak stała się pewnego rodzaju inspiracją do powstania tego tematu. Jedna tragedia przypomina o wielu innych. Choć tak jak pisałam wyżej, też uważam, że uczucia mężczyzn są lekceważone, bo uważa się to za niemęskie. Była to dla mnie inspiracja, a nie jest to za to śmierć, którą uważam o wyjątkowym znaczeniu, bo widzę, że niektórzy doszukują się tutaj jakiegoś ukrytego dna
  8. Wiem, że to nie pomoże, ale współczuję... Mam nadzieję, że już mimo wszystko jest lepiej i udało Ci się poradzić sobie z tą traumą. Choć wiadomo, że nigdy się o tym nie zapomni.
  9. To też kwestia tego, że ktoś udostępnił ten filmik i był jakby nie patrzeć, dość dramatyczny. Gdyby był z udziałem mężczyzny i zachowywałby się podobnie, sądzę, że rozgłos byłby podobny. Ale część pewnie komentowałaby, że "panikował jak baba" i takie tam. Choć faktem jest, że społeczeństwo daje większe przyzwolenie na okazywanie emocji kobietom, więc mężczyzna pewnie by tak nie panikował (choć wewnątrz trząsłby się ze strachu), bo presja społeczeństwa na bycie "męskim" i w ogóle. Nawet uważa się, że może być to przyczyną większej ilości samobójstw wśród mężczyzn. Presja społeczeństwa na tłumienie emocji, bo to niemęskie. Co uważam za totalną pomyłkę, no ale tak niestety jest. I później taka osoba nie wytrzymuje presji i się zabija, nikomu nic nie mówiąc. Neurotyczność nie jest dobra, ale z drugiej strony, tłumienie w sobie wszelkich negatywnych emocji, bo "trzeba sobie samemu radzić z problemami", też na dłuższą metę bywa wykańczające, I później ludzie się dziwią, że tyle jest depresji, czy samobójstw. Nie jestem też pewna skąd się to wzięło. Nawet w przypadku małych chłopców można to zaobserwować - "Jasiu nie płacz jak dziewczyna, przecież jesteś facetem, no jak to tak". A co do rozgłosu tego akurat filmiku - wiadomo, że wiele takich sytuacji ma miejsce, ten akurat sfilmowali i wrzucili do netu, więc i ludzie się emocjonują. Wiadomo, to co widzimy, dopiero budzi emocje, wyobrażenie ile osób zrobiło podobnie, już mniej, taka jest ludzka natura. Swoją drogą, co trzeba mieć w głowie, żeby widzieć osobę, której grozi zaraz śmierć i to nagrywać...
  10. Już wybaczyłam losowi, do siebie też nie mam urazy, bo o siebie jakby nie patrzeć dbałam. Wyszłam z dołka już dawno, nie lubię się mazać, ale było ciężko. Z pewnością. Bo jak to baba może wiedzieć sporo o historii?
  11. Nie wiadomo jakie by się urodziło. Być może zdrowe, różne są przyczyny poronień, nie zawsze wynikające z ułomności dziecka. Czasami organizm matki zawodzi, czasami jest to stres itd. Nie wiem czy wiesz, ale w czasie wojny ludzie tez odbierali sobie życie. Np. skacząc na druty w obozach, albo postrzelając się w głowę. Nie wytrzymywali psychicznie. Oczywiście wielu też chciało przeżyć za wszelką cenę, ale nie różnie to bywało. Oglądałam swojego czasu kilka reportaży z II WŚ. Rzucenie się pod pociąg to faktycznie, kiepski pomysł na śmierć. Przede wszystkim dlatego, że można przeżyć, ale np. bez nóg. Słyszałam zresztą o takim przypadku w moim mieście. Ale jeszcze gorsi są rzucający się pod auta. To faktycznie jest pewien egoizm i głupota, bo można spowodować poważną kraksę, a poza tym, też nie wiadomo, czy nie skończy się jako kaleka. Choć w desperacji ludzie robią różne rzeczy.
  12. Taka refleksja mnie naszła, przy okazji, dyskusji z moim znajomym o to. A wszystko po tym, co wydarzyło się w Szczecinie, kilka dni temu. Dziewczyna nie wytrzymała nerwowo problemów i skoczyła. W trakcie się, co prawda, rozmyśliła, ale sądzę, że to instynkt samozachowawczy mógł wygrać. Kto oglądał filmik, ten wie zresztą. Sama żałuję, że go obejrzałam, ale cóż, ciekawość zwyciężyła. I znajomy twierdzi, że to skończona egoistka, bo swoje dzieci zostawiła na tym świecie. A mam mieszane uczucia...Chyba mimo wszystko, bardziej jej współczuję, bo nikt z przyjemności nie odbiera sobie życia. Raczej robi to kiedy nie wytrzymuje, nawet jeśli chciałby żyć, a nie potrafi, nie ma siły. W pewnej chwili, czara goryczy, się gdzieś tam przepełnia. Z drugiej strony, ja sama przeżyłam wiele jak na swój wiek, ale mimo załamania się nigdy nie poddałam. Choć miałam różne myśli, chwile załamania, choćby po utracie ciąży, nawet nie będę o tym pisać, bo nie chcę... Z drugiej strony, nie każdy jest silny, nie każdy wytrzyma tyle co wszyscy i na swój sposób, potrafię go zrozumieć. Jeśli byłabym w roli dziecka, którego rodzic to zrobił, chyba też nie miałabym do niego o to pretensji. Wiele cech nie toleruję u ludzi, ale to bym zrozumiała, bo to nie kaprys, nie chęć dowalenia komuś...
  13. Tak, kobiety potrafią być wredne i sama tego doświadczyłam. Tak samo jak spotkałam na swojej drodze różnych mężczyzn i tych cudownych i tych niewartych splunięcia. Więc może za bardzo generalizujesz? Nie ma fajnych kobiet na tej planecie, serio?
  14. Możesz mieć inne zdanie, ale sądzę, że jednak kobieta została bardziej uwarunkowana do opieki nad potomstwem rodziną i takie instynkty pozostały do dzisiaj. Za to mężczyźni do działania, zapewnienia bytu rodzinie. Jedno i drugie ma swoje plusy i minusy. Nie twierdzę, że faceci nie potrafią być wrażliwi i empatyczni, bo wielu takich poznałam. Jednak okazują to w inny sposób, jak pisał John Gray w "Mężczyźni są z marsa, a kobiety z Wenus", zamykają się wtedy w swojej jaskini, żeby wszystko przemyśleć na spokojnie, a nie lubią za to roztrząsania problemów, jak kobiety. Co w wielu przypadkach bywa lepsze. Zresztą, czy empatia jest zaletą, zależy tez od jej nasilenia. Bo przez jej nadmiar można być za bardzo naiwnym, czy mniej nastawionym na działanie, zbyt neurotycznym. Tak jak pisałam, wg mnie kobiety są w większości bardziej empatyczne, ale nieraz zbyt emocjonalne. Więc niesie to za sobą i pozytywy i negatywy. Ale oczywiście, nie można generalizować, bo są mężczyźni o bardziej kobiecym umyśle i a odwrót. Ale tak ogólnie, to różnimy się od siebie, mamy swoje zalety i wady i tego nie zmienimy. Wiele z nich zostało wykształconych już w czasach naszych praprzodków i stąd nawet mamy odmienne działanie mózgu, co wykazały badania EEG. Czytałam o takich badaniach kiedyś i ośrodki odpowiadające za różne funkcje, są jednak różnie aktywnie, w zależności i od pochodzenia i od rasy i płci. Co nie musi być regułą w każdym przypadku, ale pewne zależności jednak są.
  15. Problem polega na tym, że kobiety z natury są z jednej strony bardziej empatyczne, co jest nawet uwarunkowane przez naturę, a z drugiej emocjonalne. I ta emocjonalność działa na zarówno korzyść (np. przy troszczeniu się o kogoś, dbaniu o rodzinę), jak i czasem szkodę. Człowiek o umyśle bardziej logicznym, a mniej emocjonalnym, wyraża swoje zdanie zwykle bardziej wprost, jest prostolinijny, a w rezultacie nie kombinuje, nie spiskuje, nie prowadzi intryg. Albo robi to w mniejszym stopniu, bo w oparciu o swój zysk, a nie o wahania nastrojów. A one prowadzą do tego, że ktoś komuś lekko nadepnie na odcisk, osoba zbyt emocjonalna weźmie to bardzo do siebie, nie powie niczego wprost, bo wie, że to by było najprostsze, ale ona chce szukać bardziej zawiłych rozwiązań. Bo do tego prowadzą ją emocje, taka osoba nie myśli w pełni logicznie, ale kieruje się nimi. Więc dlatego poniekąd łatwiej jest jej kopać pod kimś dołki, niz powiedzieć coś wprost. Sama trafiałam w życiu na różne kobiety, zarówno te, którym mogłam zaufać w 100%, jak i te wredne. Więc to w dużym stopniu zależy od charakteru, nie od płci, ale tak jak wspomniałam wyżej, kobiety generalnie są bardziej emocjonalne od facetów, więc to właśnie moim zdaniem, jest przyczyną robienia sobie na złość, zamiast powiedzenia czegoś wprost. Jest to jak najbardziej niedobra cecha, ale obie płcie mają i te lepsze i gorsze. Jednak muszę przyznać, że pracuje się o wiele lepiej z mężczyznami, szczególnie, że mam porównanie, bo pracowałam już w trzech firmach.
  16. Ciężko mi ocenić, który z nich jest najlepszy, więc podam w kolejności losowej: Co do dramatów, nie będę tutaj zbyt oryginalna: -Skazani na Shawshank -Lot nad kukułczym gniazdem -Ciekawy przypadek Benjamina Buttona -Forrest Gump -Bez mojej zgody -Chłopiec w pasiastej piżamie -Kupiec wenecki -Amadeusz Jeśli chodzi o horrory, to: -Sierota -Zejście Thrillery, niektóre z pogranicza horrorów -Pachnidło - historia mordercy -Nieproszeni goście -Przypadek 39 -Połączenie -O wszystko zadbam Seriale, które bardzo rzadko oglądam, więc nie mam wielkiego porównania: -Gambit królowej -Gra o tron -The Crown Komedie: -Wyścig szczurów -Poznaj mojego tatę -Dziewczyna moich koszmarów -Kapitan Ron Czarne komedie: (uwielbiam, ale mało jest dobrych) -Ze śmiercią jej do twarzy -zabawa w pochowanego -11:14 -Dzikie historie Musicale: -Gnijąca panna młoda Filmy romantyczne (wiem, nadal niezbyt oryginalnie, ale to dlatego, że nie gustuję, więc podałam te, które mi się spodobały) -Titanic -Uwierz w ducha -Duma i uprzedzenie Fantasy: -Never ending story -Władca Pierścieni (może jestem dziwna, ale go uwielbiam) -Igrzyska śmierci -Iluzjonista Nie przepadam za to za filmami akcji, choć tu "Uprowadzona" jeszcze się jakoś broni i SF (dlatego nie podam żadnego) Jak mi sie coś przypomni, to dopiszę, ale te z czystego serca mogę polecić A i jeszcze "Diabeł ubiera się u Prady" i "Terminal", duże sie tego nazbierało
  17. Ostatnio, to kiedy pierwszy raz od dawna robiłam zdjęcia. Takie trochę artystyczne, zabytków z przyrodą w tle. Akurat miałam taką okazję, ze względu na promocję miejsca, gdzie znajduje się moja firma. Była piękna pogoda, pełno jesiennych liści, więc nie mogło być na to lepszego dnia. Kiedyś robiłam sporo zdjęć, takich bardziej amatorskich (w mojej byłej pracy też poniekąd zajmowałam się promocją), ale jakoś tego zaniechałam i zatopiłam się papierach i sprawach niby ważnych, ale jednak w ogóle nie kreatywnych. Może wydawać się to drobną sprawą, ale tęskniłam za robieniem czegoś twórczego . Szczególnie, że przez ostatnie miesiące wykonywałam tylko pracę odtwórczą. Zaniedbałam przez jakiś czas, swoje zainteresowania, a artystyczna ze mnie dusza, więc, to było to coś niecodziennego. Coś w czym wiem, że się sprawdzam i chciałabym między innymi tym zajmować się w przyszłości regularnie. Fajnie, że mogę zająć się promocją firmy (na własne życzenie i dlatego, że we wcześniejszej pracy też to robiłam), czuje, że się w tym spełniam...
  18. A ja osoby unikające związków, w dużej części rozumiem. Wręcz w jakimś stopniu, jest to zdrowe podejście. Nie wiemy, szczególnie w dzisiejszych czasach, komu możemy ufać, kto nas nie skrzywdzi. Zbytnia ufność może niestety przynieść sporo szkód i cierpienia. Ale, kiedy pojawi się ktoś wyjątkowy na horyzoncie, to nawet bardzo nieufna osoba, w końcu się przełamie i będzie w stanie wejść w taki związek. Tylko potrzeba tu trochę więcej czasu. Niestety pewne osoby tego nie rozumieją i oczekują absolutnego zaufania im od samego początku. Ma to swoje uroki, ale jest to niebezpieczne podejście, wręcz trochę szalone i może skończyc się złamanym sercem, albo i gorszymi problemami. Mądra osoba poczeka, przynajmniej jakiś czas, jeśli tylko ta unikająca osoba, da jej od czasu do czasu zielone światło. Gorzej jeśli będzie się w stanie otworzyć w ogóle, wtedy problem jest o wiele gorszy, bo nie będzie ona w stanie z nikim stworzyć związku, mimo, że tego chce. Choć jeśli woli być sama, to też nie widzę problemu. Bycie samemu z własnej woli, to też dobre rozwiązanie, jeśli jest się wtedy szczęśliwym. Choć czasem szalona miłość od pierwszego wejrzenia, też może skończyć się dobrze. Pod warunkiem, że trafimy na właściwą osobę, a jest to trochę jak loteria. Co do tego drugiego typu, czyli osoby lękliwe, sądzę, że ma ona o wiele większy problem niż pierwszy typ. Chorobliwe przywiązanie do kogoś, jest o wiele bardziej szkodliwe, niż lęk przed samym wejściem w związek, bo wiąże się z o wiele mniejszą niezależnością i samodzielnością. Taka osoba nie potrafi być sama i perspektywa porzucenia jest dla niej czymś strasznym, więc siłą rzeczy będzie cierpieć, czy będzie w związku i obawiać się skrzywdzenia, czy będąc sama.
  19. Osobiście nie wierzę w jakieś szczególne moce kamieni. Medycynie wschodniej w dużej części ufam (tej sprawdzonej, a nie jakimś nowościom z neta), ale nie sądzę, żeby minerały miały jakąś moc uzdrawiania, bo niby w jaki sposób? Że niby promieniują jakoś? To tak samo jak wiara w homeopatię, która opiera się na pamięci wody, a substancja w niej zawarta jest tak rozcieńczona, że na logikę pomóc nie może. Ale co do tych kamieni, które mi się najbardziej podobają, to szmaragdy. Szmaragd można powiedzieć, ze to mój kamień, ale tylko dlatego, że lubię kolor zielony, nie przypisuję mu poza tym jakiegoś szczególnego znaczenia. Choć jeśli ktoś w to głęboko wierzy, że pomagają, to faktycznie mogą sprawić, że człowiek poczuje się lepiej, bo autosugestia, też ma pewną moc uzdrawiania, co jest udowodnione, nawet na podstawie efektu placebo. Nadgarstek przestał Cię boleć, bo Twój mózg przyjął, że musi tak się stać. Więc jeśli wierzysz, to je noś.
  20. Po części masz rację. Jednak ludzie, w wyniku o wiele lepiej rozwiniętego IQ, ośrodka odpowiadającego za empatię, wyższą uczuciowość itd., nie ma do tego wszystkiego podejścia stricte zwierzęcego. Stąd u nas właśnie te motylki w brzuchu, zakochiwanie się (często mylne, ale jednak), racjonalizacja pod względem wyboru partnera, nie tylko jego cech fizycznych. A zwierzęta kierują się jedynie fizycznymi cechami u siebie i nie wiążą tego z wyższą uczuciowością. Choć np. łabędzie ponoć wiążą się na całe zycie, ale wynika to bardziej z ich instynktu zapewnienia sobie i potomstwu bezpieczeństwa. Można napisać, że to też wynik biologii i tak jest, choć działa to u nas inaczej. Poza tym każdy wierzy w co innego, ja osobiście choć nie jestem praktykującą katoliczką, wierzę w to, że człowiek ma też duszę, ale to już rzecz jasna kwestia indywidualna, co kto uznaje za prawdę.
  21. O nie, przypomniało "miłość! to nie pluszowy miś..." I teraz będzie za mną chodziło pół dnia, dzięki... A tak na serio, to wg mnie, niestety (albo stety), nie istnieje coś takiego jak miłość bezwarunkowa w związkach damsko-męskich. Dla swoich dzieci i owszem, ale to inny rodzaj miłości. A pytanie pozornie proste, ale tak naprawdę bardzo trudne. Bo można byłoby pisać jakieś banały, rodem z wierszyków pojawiających na fb (choć nie jestem na czasie, bo nie korzystam), że miłość to przebaczanie sobie, bycie ze sobą na dobre i złe i takie tam... Póki nie jest się staruszkami, po 40 latach małżeństwa, to kluczowa jest tu wzajemna atrakcyjność. Można by napisać, że to płytkie, że jak to tak, ale bez tego się nie da. I nie chodzi tu jedynie o taką fizyczną atrakcyjność, ale szeroko pojętą, czyli również odnoście charakteru, osobowości, życiowej zaradności, uroku osobistego, czyli nawet sposobu mówienia, czy poruszania się. To wszystko jest zaczątkiem niezbędnym do tego, żeby się w sobie zakochać, pewna aura niezwykłości, oczarowania kimś, po to żeby mieć szansę rozmyślać o tej osobie po nocach, jak o bohaterze z najlepszego filmu, jaki obejrzeliśmy w życiu, który zobaczyliśmy dzień wcześniej. A później dopiero pojawiają się wspólne piękne chwile budujące wspomnienia, budowanie zaufania, prowadzące do pewnej racjonalizacji, że ta osoba nadaje się do związku i byłbym/łabym z kimś takim szczęśliwy, bo ma takie, a nie inne cechy. Bo oprócz pociągu fizycznego, przyjaźnimy się ze sobą, świetnie rozumiemy i możemy na sobie polegać. I to właśnie, wszystko razem, możemy nazwać miłością. Same hormony są ważne na początku i z czasem motylki w brzuchu siłą rzeczy zaczynają zdychać (bo to nie ich naturalne środowisko :P), ale bez nich w w tej początkowej fazie też nie da się niczego zbudować. Mimo wszystko ważne, żeby wbrew naturze, nie pozwolić tym motylkom całkiem zdechnąć, to z racji tego, że nie jest to ich środowisko, jest dość ciężkie, ale niektórym się udaje. Bez tego związek zacznie przeradzać się w przyjaźń bez namiętności, a skoro namietności oczekujemy, to nawet i przyjaźni się nie uratuje.
  22. Kobiety też bywa, że szybko się zakochują. Tylko przez stereotypowe podejście typu: "facet na początku powinien się starać bardziej", często nie chcą tego pokazywać. Wiele z nich woli działać na przetrzymanie na początku, nawet dlatego, że wg nich tak trzeba, a także po to żeby absztyfikanta nie spłoszyć. Ale wyczekują telefonu, wypłakują się koleżance, za to na początku związku za Chiny Ludowe, większość z nich nie przyzna, że przepadła na amen. Wydaje im się to nieprzystające do kobiecej roli, może nawet nieco infantylne. W dużej mierze przez stereotypy, że to nie kobieta ma za swoim lubym gonić ;). Bo powiedziała tak matka, ciotka, babcia i dziesięć koleżanek. Co może zresztą nie jest akurat dla nich najgorsze, gorzej, że po dłuższym czasie bycia w związku, wiele z nich uważa, że nie musi już się wysilać na unoszenie się dumą, nawet jeśli ewidentnie to druga strona powinna się o nie starać bo np. zostały zdradzone. Choć na całe szczęście, nie wszystkich to dotyczy i niektóre trzymają fason do końca, wiedzą też kiedy to one przegięły, a kiedy druga strona. Co do innych różnic, uważam, że kobieta jest w stanie (choć jest to też rzadkie), stracić głowę dla faceta, który na początku kompletnie jej się nie podobał, a w odwrotną stronę, to raczej nie działa. Z drugiej strony, mężczyźni bywają rozsądniejsi pod takim względem, że kiedy nie ma już co ratować, zwykle się wycofują, w sensie jeśli związek się wypalił, a kobieta, kiedy już się przywiąże potrafi latami rozpaczać za jakimś facetem, który puścił ją w trąbę. Albo mimo upływu czasu, ulotnienia się uczuć, kochać go tylko dlatego, że jest ojcem jej dzieci (i często nienawidzić jednocześnie). Mężczyźni uważam więc, że generalnie zakochują się szybciej od kobiet, ich uczucia bazują bardziej na seksualności, romantyczności, na tym co dobre. Kobiety zakochują się za to bardziej w stabilności, nawet jeśli jest zgubna. A nawet jeśli gość za jakąś rozpacza, która na to nie zasługuje, to i tak bazuje to na jego dobrych (w jego mniemaniu) wspomnieniach, a nie na poczuciu obowiązku, czy przynależności do rodziny, jak u płci pięknej. Co do wad zakochiwania się u mężczyzn, za to uważam, że częściej mylą miłość z zauroczeniem, zachwyceniem się kimś. Kobiety są na początku bardziej rozważne, za to im dalej związek zabrnie, ciężej im odpuścić. Nie jest to oczywiście regułą, ale mało znam kobiet, które uganiają się za facetem, którego znają od kilku tygodni i facetów, którzy rozpaczaliby za kobietą po latach, bo jest matką ich dzieci. Tak bywa, ale moim zdaniem rzadziej.
  23. Napiszę stereotypowo, ale trochę zmieniając znaczenie tego powiedzenia - długość nie ma znaczenia, a jakość Czyli cała otoczka seksu jest ważniejsza dla mnie, niż samo to ile on trwa. Namiętność wyczuwa się w powietrzu, co z tego, że seks trwałby godzinę, jeśli byłby on mechaniczny? Niestety czasem presja, że musi być tak i tak, potrafi zabić całą radość i spontaniczność.
  24. Raczej introwertyczką, która w pewnych okolicznościach, w odpowiednim towarzystwie itd., przejawia ekstrawertyzm . Ale tylko czasami, generalnie duszą towarzystwa bym się nie nazwała. I nie chcę tego zmieniać, dobrze mi z tym. Właściwie to gustuję w facetach trochę podobnych do siebie, wiem że przeciwieństwa czasami się przyciągają, ale mnie akurat bardziej pociąga podobieństwo charakterów. Tak ja o sobie uważam, a jeżeli chodzi o opinie innych, to spotkałam się zarówno z opiniami, że jestem spokojna, jak i pewna siebie, więc chyba różnie mnie widzą. Chyba mam dość złożoną osobowość, może dlatego cenię to też u innych, łącznie z facetami, w których gustuję. Ale mam koleżanki, które mają zupełnie odmienne gusta, więc mój, to żaden wyznacznik. Choć mogę zdradzić, że tajemniczość jest często cechą na plus u facetów, jeśli chodzi o opinie kobiet, których znam. Tyle, że nie wszystkie gustują akurat w introwertykach, dla niektórych to wada nie do zaakceptowania. Więc ile osób, tyle opinii, co zresztą jest chyba oczywiste. Na jednej nie ma co bazować. Choć rozumiem waszą chęć poznania jej, bo zbierając opinie kobiet na temat facetów, można wyciągnąć jakiś wspólny mianownik. Tyle, że nie warto zmieniać się pod ogólne gusta, nigdy wtedy nie będzie się sobą, a to nie jest pociagające. Lepiej spodobać się nielicznym, ale tak na 100%, niż być zlepkiem cudzych oczekiwań, bo to nie wyjdzie, albo uda się, ale tylko w pewnym procencie.
  25. Najbardziej zryte sny, które pamiętam: 1. Jakieś mroczne miasteczko, pełne bloków, chyba nie polskie, może rosyjskie? Jedyna możliwa draga dojazdu tam, to kolej, też jakaś stara. Żeby dostać się do swojego mieszkania, muszę przejechać, starą, zacinającą się windą, jakieś 30 pięter. Niestety winda często się zacina i mnie też się to przytrafia. I tak utknęłam oczywiście, gdzieś przy samej górze. Co gorsza winda nie chciała mnie "wypuścić" i tak raz jechałam w dół, raz w górę, czasami dosiadały się inne osoby, ale nie wiadomo dlaczego, nie mogłam wysiąść z nimi, bo winda znów ruszała, kiedy chciałam to zrobić. 2. Mieszkałam w jakimś drewnianym domu, który uważałam za własny wraz z całą rodziną. Zaczęła się nagle straszna burza, taka, że nikt nie mógł wyjść na zewnątrz. W końcu jeden z piorunów uderzył w domek i cały zaczął płonąć. Wtedy znalazł mnie jakiś nieznajomy człowiek, chwycił za rękę i powiedział żeby uciekać. A ja na to, że co w takim razie z moją rodziną. Na co nieznajomy " nie przyjmuj się nimi, uciekaj". I tak wyprowadził mnie stamtąd, a domek, wraz z rodziną spłonął. 3. Wyszłam za mąż za ojca mojej przyjaciółki, co dziwne, nigdy mi się nawet nie podobał, więc sen dziwny Sama się czasem dziwię, jakim sposobem mój mózg generuje takie bzdury...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.