Skocz do zawartości

meghan

Użytkownik
  • Postów

    1217
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    50.00 PLN 

Treść opublikowana przez meghan

  1. Wróciłam wczoraj od siostry męża. Jest na ostatnich nogach, coś czuję, że chyba szybciej zacznie rodzić. Wystarczyło mi to, żeby być u niej przez dwa dni. Wystarczyło. Moja codzienność w porównaniu z jej codziennością to przepaść. Bardzo dobrego faceta sobie wybrała, choć nie będę ukrywać - wqrwia mnie jej poziom gosposiowania, a dokładniej - jego brak. A ja od wczoraj nic innego nie robię, jak leżę w łóżku. Ścięło mnie to, co przedwczoraj widziałam u szwagierki : jej facet sam remontuje 100m2 mieszkanie. Skończy spokojnie do końca maja. Jestem pod takim wrażeniem, że jest taki kolo, który tyle ogarnia : ugotuje, posprząta, wyremontuje wszystko, dzieciaka zrobi. 🙂 No i fajnie wygląda. I z takim facetem można ogarniać życie. 🙂 Nie dziwię jej się, że pomimo kończącej jej się umowy we wrześniu w robocie - postanowiła zaciążyć. Złapałam doła. Dobrze, że jutro muszę jechać do pracy, bo przeleżałabym kolejny dzień, a jest tyle do roboty. Co do wyluzowania. Tak, chyba muszę przestać boksować się z moją codziennością vs. planami. W maju odwołuję badania hormonalne i pełny monitoring owulacji, choć to dość ryzykowne - im szybciej diagnozować potencjalne trudności, tym lepiej. Jestem na siebie zła, że z tego rezygnuję, ale... Nie ma sensu jednak robić badań, mam dołożone godziny dyżurów w maju, więc nie ma szans, żeby ze spokojem jechać na np.badania hormonalne w poszczególnym dniu cyklu. Raczej w ramach wypoczynku wrócę do paznokci, bo może mi się uda wcisnąć się o 6:00 rano w soboty na pazy. Modlę się o to, aby moja dawna kosmetyczka zgodziła się mnie przyjmować o tak nieludzkiej porze. @Muatafaraj Nie ogarnęłabym, bo... Mężowi i dziecku zrobiłabym piekło. Ówczesny brak kasy, czasu sprawiłby, że nie byłoby mnie w życiu malutkiego dziecka, a męża wtedy... Gnoiłabym jak burą sukę, na każdym kroku. A dalej idący brak seksu ze strony męża, wtedy wykończyłby mnie na amen. A tak, ponarzekałam sobie przez tyle lat na forum, zamykałam laptopa i szłam zapierdalać za dwoje. Wiem, to nie jest zdrowe. Wiem. Trzeba było wtedy go zostawić, no ale... Poszły za daleko konie po betonie. Jest tyle odpowiedzialnych decyzji rodzinnych, że nie mogę się z tego wyplątać, czyli się rozwieść/skoczyć na drugą gałąź/ewakuować się ze statku. Siostra męża już planuje drugie dziecko, chcą żebym przy drugim została matką chrzestną. Za moimi radami i przyjazdami, pasierbica szwagierki - poprawia się wychowawczo. Mój młodszy brat już chce ruszać z pracami na działce budowlanej, która jeszcze należy do mnie i mojego męża. Ma zostać mu przekazana w ramach mojego przejęcia ojcowizny, a to przynosi dalszy ciąg inwestycji, czyli odpowiedzialności. Jestem zadowolona, że w moich rodzinach jest spokój, porządek, planowanie, ale tak @SzatanK, ale to kosztem mojej własnej rodziny. Tak, w jakieś znaczącej części muszę być żeńskim odpowiednikiem nice'ika. Cóż zrobię. Gdybym była prawdziwie kobieca, to w tym momencie miałabym być może trzecie dziecko w drodze, nie siedziałabym w necie narzekając na męża, a pracę zawodową traktowałabym jak tylko wyjście z domu na 8h dziennie, a co weekend byłabym z psiapsiółkami na shoppingu. Nie ma już sensu kopać się z tzw.Panem Bogiem, choć tak, dalej żywię nadzieję, że będę mamą, ale no niestety - sama muszę sobie zapracować na spokojne macierzyństwo, bo mój mąż nie poprowadzi samochodu na odcinku 1200 km, żebym ja mogła siedzieć na tyle samochodu z dzieckiem; nie wyremontuje sam domu, bo on nie umie w budowlankę; nie będzie umiał dać w mordę, gdy jakiś pojeb zaatakuje na ulicy. Jeszcze wiele przede mną nauki tzw.męskich rzeczy.
  2. @Rnext Sory Wujku, ale nie zrozumiemy się. Ty z natury/z racji przekazanych wzorców/warunków jakie miałeś w dzieciństwie - lubisz se żyć w pojedynkę, patrzysz na świat poprzez pryzmat własnych potrzeb i percepcji, które są dość mocno osadzone w ego. Nic mi do tego. Ja nie mam tak i tak mieć nie będę. Dla mnie gotowanie nowego dania dla samej siebie nie ma smaku, dla Ciebie ma i ni jak mamy tu dyskutować. Nie zrozumiemy się. Nie mam zamiaru sztucznie zaspakajać sobie potrzeby posiadania dziecka (np. mając bratanków, czy też pracując z dziećmi) w ramach uniesienia się swoją rzekomą wyższością intelektualną nad innymi babami i naturą. Wystarczy, że ponad 7 lat byłam w trybie "rozsądek". Chciałam za to "otrzymać nagrodę", "zapracować sobie" na spokojne macierzyństwo (czyli zwiększyć swoje zarobki), by dziecko miało jak najlepsze warunki, by rodzina miała jak najlepsze warunki. Nawet ponad rok temu z płaczem w myślach zamykałam temat macierzyństwa. Jak nie byłam w stanie, w okresie największej posuchy, zrobić mężowi rogów, choć co to trudnego w tych czasach - Internety i byle kto się trafi - właśnie - ruchanie się z kimś, dla kogo wsad w dziurę w płocie, czy we mnie jest mało różniący się - po prostu we mnie zbudzał odrazę do samej siebie. I jak mi teraz przyjdzie zapładniać się pipetą, to do siebie samej - jako kobiety - poczuję największą odrazę. Ileż potrzeb mam olać w ramach wyższego "ja", czy godzenia się ze swoim miejscem w babskim szeregu? Jeśli chcesz napisać między wierszami, że "meghan, dobre, kobiece geny się rozmnażają, nawet w świecie, który nie ma sensu, rozumiesz? Może Ty znajdziesz sobie inną rolę w życiu i w społeczeństwie?", to nie powiem, dostanę konkret strzał, choć słuszny, bo traktuję Twój punkt widzenia trochę jak przypowieści mędrca. A człowiek ma swoje potrzeby, plany, a nawet marzenia. Substytut to nadal substytut.
  3. Załamałam się. Wizja chodzenia całego miesiąca na badania, by znaleźć m.in. pęcherzyk, a jeśli jest, czy pęka; czy sprawdzić poziom hormonów - mnie dobija. Ustawiam się do pionu faktami medycznymi, czy nawet utartymi sloganami "dopóki nie ma wyniku badań, to nadal jest się zdrowym", "strach to odmowa ze strony rozumu." itd. Najbardziej mnie przeraża moja wściekłość na męża. Jeśli się okaże, że mam m.in.wyjebany kortyzol w górę, to wiem, że tu nie mam rozwiązania, chyba że się wejdzie na farmakoterapię, a tego naprawdę nie chcę. Przy obecnym trybie pracy mam po prostu dobre zarobki, od sierpnia/września wchodzą mi dwie kolejne placówki, więc będę wtedy zarabiała dwukrotnie więcej od męża. Jak mi lekarz powie, że musi pani m.in.mniej pracować, to w gabinecie lekarskim po prostu odwalę trzodę, a wracając do domu to chyba męża spakuję i odstawię na peron. Najbardziej przerażają mnie myśli, że to przez męża nie mogę zajść w ciążę... "poświęciłam pierwsze lata małżeństwa na zapierdalanie, bo ona jak mysz kościelna, ani grosza przy dupie, więc jak można było się zająć tworzeniem rodziny! Byłam jak chłop, więc pozostanę chłopem w tym małżeństwie!". To irracjonalne! To chore! Niepotrzebnie dostałam umowę na stałe i lepsze zlecenia, bo już w głowie zamykałam plany o rodzinie. Zaczęłam lepiej zarabiać, no to wróciła nadzieja. Normalnie wystrzeliłam z radości w kosmos niczym podjarana blondynka! Zrobiłam konkretne plany na zakup wszystkiego pod dziecko - włącznie z szukaniem dobrych fotelików samochodowych. No wszystkiego. Tablica na Trello kompletna. Jeśli chodzi o badania, to nie chcę mieć tak dokładanego podejścia. Badania, badania, lekarze, lekarze, kochanie się pod ustalone parametry w moim organizmie. Nie, to już za dużo... A w tym wszystkim mój mąż, który nie będzie dla mnie tzw.męskim wsparciem. Wystarczy to, że gdy zadzwonili z klinki, żebym przyjechała po wynik cytologii - dzwonią, to znaczy, że coś wyszło w badaniu - poprosiłam go o to, żeby ze mną pojechał. Nie chciał ze mną jechać, bo... jego ciężarna siostra będzie dzwonić, bo czegoś ona potrzebuje... Może nie bez powodu nie mogę zajść w ciążę. Być może natura i tak jest mądrzejsza.
  4. @Brat Przemysław Tak, zapomniałam, światem rządzi cipka. Dziękuję za przypomnienie. Kto by tam patrzał na matmę, komu to potrzebne. 🙂
  5. Syn mojego nauczyciela z LO z wysokimi osiągnięciami - co ja gadam - z najlepszymi osiągnięciami w historii naszego miasta - zakończył liceum. Młody ma łeb do matematyki. Nie będzie studiował w Polsce. Przykro mi to pisać, ale w sumie...dobrym wyborem jest to, że ucieka się z tego kraju. Wstawili przeurocze zdjęcie rodzinne. No i wzruszyłam się. 😅
  6. @ewelina Dzięki za dobre słowo. Tłumaczę sobie to w ten sam sposób, co Ty. Po prostu nie chce mi się potencjalnie znowu "walczyć".
  7. W niedzielę opracowałam materiały dot.rozwoju osobowości u dzieci i rozwoju układu neurologicznego u płodu (dzieci). Nie wiem. Ścięło mnie to. W niedzielę po zamknięciu laptopa nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Nie rozumiem dlaczego, ale chyba już osiągnęłam punkt krytyczny poczucia deficytu - posiadanie dziecka. Wczoraj nie szło nie zauważyć tego, że mam obniżony nastrój. Nie byłam w stanie dłużej być w pracy (etat). Chyba tryb "walki"/"nadaktywności" przestał działać. Po tylu latach dorobku, wyrzeczeń organizm się buntuje. Po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że muszę chyba się wspomóc tzw."tabletką na humor", bo... Dzisiaj nie mam ochoty wstać łóżka, choć jest tyle do zrobienia. Chyba dobił mnie fakt, że mając już stałą pracę, do tego kolejne oferty pracy, dom, fajną atmosferę w rodzinie, zaaktywizowanie się męża w życiu codziennym- CZYLI MAJĄC JUŻ TO, CZEGO POTRZEBOWAŁAM BY ZAŁOŻYĆ RODZINĘ - okazuje się, że nie mam owulacji. Staram się sama ustawić do pionu i przegadać sobie samej, że, np.kobiety mają w roku nawet dwa bezowulacyjne miesięczne cykle, ale mam obawę, że w moim przypadku to nie statystyka i norma fizjologiczna... Czekają mnie badania. Mam tysiące głupich myśli: "A trzeba było biedy nie klepać! I co Ci teraz z tego zapierdalania?! Poustawiałaś patusiarską rodzinkę męża swoim kosztem! No tak, MatkaTeresa z Kalkuty! Święty Piotr naszykował Ci już miejsce VIP w sektorze Niebo? Trzeba było kopnąć w dupę bidnego męża, a nie zapierdalać, bo chłopok nie umiał dać w odpowiednim momencie warunków pod własną rodzinę! I co z tego, że dobra chłopaczyna?! Jaka chłopaczyna skoro ta pipa się ogarniała kurwa w kilka lat?! Chlip, chlip, loveqrwastory! Zobacz, co teraz masz! No tak, siostrzyczka męża ma się świetnie! Wyciagnełaś ją z tarapatów, pomogłaś skończyć kierunek medyczny, pomogłaś znaleźć lekarzy, potem faceta i co - szwagiereczka ma teraz 100m2 mieszkanko, dziecko w drodze, faceta na każde skinienie, a Ty co - będziesz czekać na resztki z pańskiego stołu w postaci niańczenia siostrzenico-chrzestnicy męża, żeby szwagiereczkę odciążyć?! No pogratulować inwestycji! I - dio - tka jesteś! A teraz nie becz! Normalna baba bierze se normalnego chłopa, ma dzieci, chłop zajmuje się stworzeniem warunków pod rodzinę, a baba zajmuję się rodziną. Wypadasz z gry! Do widzenia!" Także ten, trzeba wziąć się do kupy. Jadę do znajomej, żeby oceniła powagę mojego dołka.
  8. @mac ok. zgadzam się z Tobą. Mi w tej dyskusji na forum jedynie chodzi o zmianę narracji we własnym, indywidualnym otoczeniu, życiu codziennym. Dość męczące jest to, gdy żyjesz, funkcjonujesz w grupie, która używa ciągle narracji "w kontrze do". "Wypalasz się po tysiąckroć!" Obserwuję działania fundacji Masculinum: W ciągu kilku miesięcy odsłuchałam wszystkie materiały online z wypowiedziami prezesa ww fundacji - psychoterapeuty Masłowskiego. Jego wypowiedzi praktycznie nie opierają się na analizie zachowań kobiet, co dot.zagadnień męskiej psychiki. Im jest poświęcona uwaga. Inna narracja i zupełnie inna energia. Zachęcam do odsłuchania.
  9. @I1ariusz Rozumiem Twój przekaz. Ja jedynie opisałam to, co Ty nadmieniłeś, czyli mamy podobne stanowisko opisane innymi słowami. Przemilczanie pewnych wad, czy też riposta to też forma wychodzenia z sytuacji, czy relacji, które są dla nas niesatysfakcjonujące. 🙂 Chodzi mi o skalę i nieeksploatowanie własnych emocji na coś, co tyczy się świata internetowego, a tym bardziej, co jest dość łatwe do wykonania. Ciekawych i zabawnych ripost można się wyuczyć, nawet będąc osobą mało charyzmatyczną, czy towarzyską. Pytanie - kiedy jest moment śmieszkowania, a kiedy żyjesz tym, by komuś coś ciągle manifestować? 🙂 Ja bardziej wyczekuję na np.obywatelską inicjatywę ustawodawczą - obywatelski projekt obligatoryjnych testów DNA przy narodzinach KAŻDEGO dziecka. Przy okazji panowie, którzy są zagrożeni oszustwem w sprawie swojego ojcostwa, mogą zadbać o swoje bezpieczeństwo pod każdym względem, dzięki prawu - dodatkowo - zminimalizowalibyśmy do bardzo niskiego wskaźnika przypadki podmienienia dziecka w szpitalu. Pomimo procedur w szpitalu w opiece poporodowej i tak dochodzi do takich przypadków. Kto wie - może badania genetyczne dzięki temu projektowi miałby większą dostępność, a to dalej mogłoby pomóc kolejnej grupie obywateli, np.rodzinom, które starają się o kolejne dziecko. Kto przeszedł śmierć dziecka w wyniku np.poronienia, ten wie, że dzięki badaniom genetycznym można godnie pochować dziecko pomimo wczesnego etapu zakończenia ciąży. Pochówek jest znaczącym elementem procesu żałoby, którą przechodzi mama, jak i tata dziecka. @I1ariusz Rozumiemy się? 🙂
  10. Trend na trend. Oto Ci reakcja. Nawet śmieszkowa akcja, ale te same mechanizmy - akcja na reakcję. Człowiek, który nie lubi, nie chce problemów, będąc do tego nieproblematycznym człowiekiem, sam w sobie ma mechanizmy, które pozwalają mu omijać poszczególny - dla niego - problem. Przykład. Nie preferujesz wysokich pań, więc na jakimś evancie nie zagadujesz panny, która mierzy w wzroście np.180 cm. Nie lubisz pań, które mają niebieskie włosy? Po prostu nie masz ich w swoim otoczeniu, czy nawet w książce telefonicznej. Pani na randce, wsiadając do Twojego samochodu, komentuje w trasie w nieprzychylny sposób status ekonomiczny Twojego samochodu - wysadzasz ją w najbliższym, bezpiecznym dla obojga punkcie na trasie, przy tym dziękując za szybkie spotkanie i niemarnowanie Twojego czasu. Czy do takich rzeczy warto tworzyć jakieś ruchy społeczne/internetowe... Nie, ale rozumiem śmieszkowanie z jakiegoś specyficznego zjawiska. 🙂
  11. Doszło do zmian kulturowych, które są utrzymywane przez określone warunki m.in. przez rozwój technologiczny. Antykoncepcja tak naprawdę bezpowrotnie zmieniła świat relacji damsko-męskich, ale potrzeby biologiczne i tak pozostały. Trochę się nie dziwię kobietom, że nie mają zaspokojonych potrzeb biologicznych. Nie ma zagrożeń, więc ten chłop fizycznie średnio na co dzień jest potrzebny, co za tym idzie - jest mniej atrakcyjny. Mężczyźni mają podobne odczucia. W niefajny sposób wnikliśmy w swoje role z które dziwnie wykonujemy, no ale musimy, bo... Pieniądze w budżecie domowym muszą się zgadzać - tak, mam na myśli to, że kobieta jest na rynku pracy. Opierając się na moich doświadczeniach zawodowych - pracując w dużej firmie i w małych placówkach... Świadczenia L4 to plaga u kobiet. Czy to brane z bardziej lub mniej zasadnych powodów, to dalej plaga. Gdyby chleb powszedni zależał od mężczyzn... Mimowolny celibat by nie istniał wśród mężczyzn. Z resztą - gdyby porno by nie istniało, mniej urodziwa, lecz dobra w codzienności panna też działałaby na panów. @zuckerfrei To zatroskany o moje "zardzewiałe podwozie" śmieszek. 😘 Dziękuję, już lepiej, co nie zmienia faktu to, że dalej będę tą "rozsądną opcją" w męskim świecie potrzeb. 😎 W tej roli też trzeba się umieć odnaleźć. Dopiero teraz całkiem dobrze się w niej czuję. 🙂
  12. @elogejter Ok, rozumiem. Normalka - "nawet i miód po czasie staje się zwykłym czajem..." Pytanie - jaki szklany sufit jesteś w stanie znieść? Życie na prowincji? Życie jako zwykły pracownik w innym kraju? Stabilne życie z przeciętną dziewczyną, która jest wierna, ale nie powala urodą? To są przykłady. Nikt chyba sobie nie zadaje tego pytania. Każdy dąży do jakiegoś własnego maxa, ale czy momentami warto ryzykować dla tego życiowego maxa? Konkret, Kolego - na czym obecnie się znasz? Ogarniasz angielski, branżę transportu? Może spedycja? Jeśli tego nie chcesz spróbować, a i sił przerobowych Ci nie brakuje - wracaj na duże fury. Zarób kasę, pomyślisz o zmianach.
  13. @elogejter Określ - w notesie, na kartce - jasny cel, np. "dobiję do wagi xx kg", "będę miał hemoglobinę o parametrze 15". Jeśli chcesz wiedzieć- jako facet, w PL masz sporo - pierwszy, własny kwadrat. Może z 2/3? Twoich rodaków równolatków nie ma własnego kwadratu. Tu masz przewagę, w tym jesteś ponadprzeciętny. Kolejny język obcy na co Ci jest potrzebny? Chcesz wyjechać do innego kraju?
  14. @elogejter Na branży gastro, tym bardziej za granicą, nie znam się, ale skoro masz trochę w tym popracowane... Dlaczego nie przeszedłeś (nawet na chwilę) na inne pochodne branże? Trochę popracować przy uprawach, w rolnictwie? W spożywce? Nawet w jednej branży przejść z niskiego stanowiska na wyższe - tak jak miałeś obcykane na kuchni? Ty i ja za pewne pochodzimy z przeciętnego, polskiego domu, więc mamy naturalną trudność - brak pleców, sieci znajomości w poszczególnej branży. Jeszcze masz trochę do 30-stki, więc czy powinieneś odczuwać presję czasu? W ogóle - jakie masz cele na najbliższy miesiąc? P.S.Uparłam się ostatnimi czasy na Antona... więc się słucha. No i moja ukochana bajka. Sory @elogejter, że spamuję, w dość infantylny sposób, ale patrz wstępnie na naukę języka jak na pewnego rodzaju przyjemność. Skoro masz jakieś plany życiowe/zawodowe, które dotyczą nowego języka obcego, to żeby ich nie znienawidzić na początku realizacji, trochę trzeba sobie je "zdziecinnieć". @Kiroviets mówi bardzo ładnie po rosyjsku. не отрицай!
  15. Eh. Za szybko klikam... Dot. Kiedyś @Obliteraror trafnie napisał - parafrazując - że warto, nie tyle co umieć język obcy, co wiedzieć, co w nim powiedzieć - czyli - skup się na swojej branży/naczelnej umiejętności/naturalnej zalecie. @elogejter czym się zajmujesz zawodowo? Dla przykładu - uczę się języka chińskiego 汉语 Zaczęłam z tego powodu : u mnie w firmie (etat) przez długi czas była spora rotacja specjalistów ds.handlu zagranicznego. Całe szczęście - nie poszłam w to. Przez pierwsze dwa lata momentami płakałam po lekcjach. Kompletnie to nie mój język. Dwa lata męczenia tonów. Przy nauce tego języka sprawdziłam, czy nie mam zaburzeń w obrębie przetwarzania słuchowego, bo ten język (pod względem fonetycznym) jest dla mnie... zlewający się. Nie mam zaburzeń w obrębie przetwarzania słuchowego, więc po prostu... pozostaje mi się uczyć, czyli być REGULARNYM UCZNIEM. Mam korepetytorkę, która zapierdala w tym języku, mówi w nim od 15 lat, na co dzień. Co mnie dalej motywuje do nauki - perspektywa zmian geopolitycznych. Jakaś wojna musi jebnąć w najbliższym czasie. Być może to będzie ta dotycząca zmiany na stanowisku hegemona. Z resztą - zobacz na edukację w Chinach. Z racji tego, że pracuję m.in. z dziećmi - widzę przepaść między europejskimi dziećmi, a azjatyckimi. Jak już raz zobaczyłeś zdolności m.in.chińskich dzieci, to na swoje europejskie patrzysz jak na... biedne, którym zabrano rozwój. Żałuję, że nie mam styczności na co dzień z językiem rosyjskim, ormiańskim, czy tatarskim. Te języki są mi jakoś... bliższe? Ale czy one będą potrzebne w przyszłości, w naszej części geograficznej... Nie wiem. Więc czasem pozostaje mi w aucie posłuchać rosyjskiego youtube: Ormianie to zachwycający naród, trochę jak perskie żydki. Potężny w diasporach. Rozwijają się poza granicami swojego państwa. Gdyby się ogarnęli, Armenia coś by znaczyła, ale w sumie geograficznie - mają trochę przejebane. Politycznie Armenia jest tak samo skomplikowanym krajem jak Polska. To całkiem dobry projekt językowy: https://www.youtube.com/@TATA-cj9zw Żałuję, że nie mam zdolności lingwistycznych. Męczę angielski akademicki, mam dość mocny akcent. Jak uczyć się języka : - z nativespeaker'em; - "zanurzyć się w języku" - puszczać TV, radio, audycje w tym języku, by osłuchać się z nieznanym. Podręczniki na bok! ; - GADAĆ, GADAĆ, GADAĆ, nawet przy tym płakać, peszyć się, zawstydzać się, jąkać się, dukać... Człowiek w biedzie, w musie szybko się uczy i kombinuje albo... kombinuje, więc szybko się uczy. Bawi mnie ten kanał : Ale przynajmniej człowiek wie, co tam w kazachskim/tatarskim discopolo jest popularne. Teraz w duolingo testuję płatną wersję. Co mnie denerwuje duolingo? Powtarzalność zadań, ich schematyczność, więc warto szybko przejść w wyższe levele na aplikacji. Z resztą od klikania, języka się człowiek nie nauczy.
  16. @SzatanK Bardzo dobre opracowanie zachowań w zależnościach relacyjnych! 💪 Warto też wspomnieć w tym opracowaniu o specyficznej lojalności/poczuciu specyficznej lojalności. W terapii warto nie skupiać się na całym spektrum zachowań/uczuć przy zależności relacyjnych. Wziąć na warsztat warto w pierwszej kolejności najbardziej destrukcyjne zachowanie np.ww lojalność, która towarzyszy wszelakiej dysfunkcji - jednostki, czy systemowi (czyli związkowi). Tym samym wyjmujemy jedną kostkę domino z tego destrukcyjnego kręgu. Przykład. Młody mężczyzna jest w trzyletnim związku ze starszą od siebie o 8 lat partnerką. Kobieta ma zdiagnozowane "DDA" (celowo piszę w cudzysłowie - DDA nie jest w klasyfikacji ICD-11), uzależnienie alkoholowe - w momencie terapii ww mężczyzny, partnerka nie pije od kilku miesięcy. Mieszkają ze sobą od dwóch lat. Kobieta ma ograniczone prawa rodzicielskie do jedynego dziecka - córki, która za chwilę wchodzi w okres nastoletni. To dziecko nie jest dzieckiem pacjenta. Dziewczyna nie jest przy matce rok przed poznaniem pacjenta. Pierwsze co - 1. Należy ocenić funkcjonowanie tego chłopaka w innych systemach, np. w pracy (zazwyczaj takie osoby mają trudności w utrzymaniu stałej pracy); 2. Należy objąć strategię w terapii na wsparcie pacjenta jako osoby współuzależnionej; By wyjść z utartych schematów zachowań w wszelakich relacjach - trzeba nauczyć się schematów zachowań w relacjach w innych systemach, np.w środowisku pracy. Takie wzmocnienia dobrze wpływają na dalszą część terapii, która np.może skupiać się na funkcjonowaniu w relacjch romantycznych.
  17. W ostatnim czasie lubię moją codzienność. Nawet ten gwar, co za tym idzie zapierdol. 🙂 Żal o to, że nie mam typowo kobiecych profitów w życiu ustał. Chyba przez to, że dotarło do mnie, że jestem potrzebna mojemu otoczeniu/środowiskowi taka, jaka jestem. Ustał względny spokój w moich rodzinach (w mojej i mojego męża), więc człowiek też nabył innej perspektywy. Za chwilę się urodzi bratanica męża, więc trochę tym żyjemy. Oczywiście, powzdycham czasem sobie do fajnego żywota znajomych paniuś. Ostatnio wcześniej skoczyłam jedną robotę, wjeżdżam na moją wieś i mijam spacerującą ciężarną znajomą z pierwszym dzieckiem, która żaden pracy się nie imała i nie ma zamiaru zmieniać aktywności zawodowej, mąż jej sponsoruje życie. Pierwsza myśl: "no fajnie ma, ale co jak jej tego męża zabraknie?!". Dziewczyna ma opinię głupiej gąski, co Pana Boga za nogi złapała. A niech ma, oby jej tego męża nie zabrakło i oby umiała się dalej ustawić w życiu, bo... Upadek z wysokiego konia niezwykle boli. Przyszła kolejna trudność w małżeństwie, ale z tym się liczyłam odkładając, czy prawie zamykając życiowy projekt, nad którym ubolewałam przez lata. Jakoś mnie i męża to nie zraża, bo w sumie opcja B też wchodzi w grę. Multiwujostwo przez tyle lat weszło nam w krew. Pogodziłam się z tym, że mąż ma zupełnie inne usposobienie od mojego : ja muszę być na ciągłych obrotach, a on - po pracy jest kawa, książka, laptop. Tak naprawdę małżeństwo uratowało to, że mąż zaaktywizował się w obowiązkach. To pewnie przez to, że schudł: ma więcej energii, inicjatywy i pewności? siebie? Nie muszę już go prosić jak nastolatka o wykonanie podstawowych obowiązków. Mąż schudł, zapewne hormony weszły w odpowiedni poziom no i - życie małżeńskie zaczęło istnieć. 😎 Dużo też dało to, że poczułam w życiu zawodowym satysfakcję. Jak dotychczas funkcjonowałam w poczuciu deficytu ("mało kasy", "mało odpoczynku", "mało uznania jako baba"), to wiadomym jest, że człowiek raczej jest na mało pozytywnym etapie w życiu.
  18. Dzisiaj pokrzątałam się w kuchni, choć wczoraj było trochę gotowania wprzód. Ciąży niestety nie ma, więc pozwoliłam sobie na drinka. Co wjechało dzisiaj na stół? Nie będę wymieniać odgrzewanych dań, w sumie którymi moje chłopaki się najedli. A co zrobiłam na świeżo? Rosół na samych skrzydełkach; królik w czerwonej cebuli; surówka z : pora, selera naciowego, rzodkiewki, odrobiny kiszonej kapusty, ananasa, oliwy z oliwek. Teraz mi się piecze sernik z owocami. Trzeba było co upiec, bo kończą się rogaliki upieczone przez mamę. https://www.kwestiasmaku.com/przepis/sernik-z-truskawkami-i-kruszonka Dlaczego u mnie tyle się wprzód gotuje i piecze? Uroki życia na wsi, trzech chłopa w domu i polskiej gościnności. Dla przykładu: w czwartek kuzynka była u lekarza w moim mieście, więc przy okazji wjechała do mnie. Głupio ugościć samą kawą, więc jaki obiad, czy ciasto w lodówce ratuje przed niezapowiedzianymi gośćmi.
  19. Wolna sobota, więc od rana tuptanie po castoramie; działania przy ziemiance (ustawianie płyt pod nasyp, pomiary pod drzwi, umeblowanie i daszek); sprzątanie domu; grzeczne opierdolenie jehowych u furtki; gotowanie na dwa dni; zawiozłam moim przyszywanym dziadkom swojski prowiant; przesadzanie roślin doniczkowych; wysiew w polu; nauka chińskiego;odrabianie wykładów; zakupy; odebranie męża z imprezy... Lubię taki intensywny dzień! 🙂🙂
  20. @Kiroviets Część mojej amerykańskiej rodziny tak funkcjonuje... Moja mama odwiedzając 8? lat temu rodzinkę w USA nie mogła tego przeżyć - jedzenie na co dzień z jednorazowych naczyń.
  21. https://www.amazon.com/Daily-Chef-Foodservice-12in-000ft/dp/B00629LVXI Ta folia spożywcza jest genialna! Uwaga! Ta folia u mnie w domu schodziła przez kilka lat!!! Mama dostała od swojej siostry z USA. Folia już się kończy... Zakup z ww linka wyjdzie... 360 zł 😅😅 Chodzę i się zastanawiam.
  22. @Lalka Analizowałam to. Mój mąż ma dwie lewe ręce do budowlanki, a też nie chce mi się snuć marzeń, że będzie mnie stać w przyszłości na wynajęcie ekipy do każdego etapu budowy. 🙂 A tym bardziej - lubię robotę wokół domu - to licz dodatkowo inne inwestycje (piec chlebowy, pomieszczenia gospodarcze). Chodzi też mi o czas. Jeśli będzie mi dane być mamą (czy to biologicznego, czy adoptowanego dziecka), to mam już lokum. A jeśli nie będzie mi dane - to mam rodziców na miejscu, więc jakakolwiek pomoc dla nich będzie łatwiejsza do wykonania w ujęciu logistycznym no i - nie będę sama na co dzień. Tak czy siak - muszę to wszystko skonsultować z mądrzejszymi od siebie. Może faktycznie bawię się w Matkę Teresę...
  23. Tak, o tym myślę. Ale żeby bracia mieli cokolwiek na start, to myślę o przekazaniu im mojej działki budowlanej i gotówki w ramach tego, że zostanę w domu rodzinnym. Nie wiem w jakiej formie prawnej to im przekazać. Chcę to wszystko przeanalizować z notariuszm, czy prawnikiem. Muszę. Jeśli mam wyjść z domu rodzinnego, to wiem, że będę jebać na mieszkanie w bloku, a wtedy - będę żyć tylko pracą i stanę się bardziej zgorzkniała niż 5 lat temu. Obecne warunki/codzienność na wsi po prostu wypełniają moją pustkę dziecka/rodziny. Coś za coś.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.