Ładne włosy i skóra.
Osobiście nie znoszę tatuaży (kolczyków w ciele zresztą także), nigdy przenigdy mi się nie podobały, płeć nie ma znaczenia. Nieważne co sobą przedstawiają, jak wielki poziom artyzmu uosabiają, po prostu nie odpowiada mi koncept wypisywania na skórze, która przecież nie jest pamiętnikiem, brudnopisem czy też szkicownikiem. Nie wygląda to po prostu estetycznie, moim zdaniem to prymitywna i żałosna forma zwrócenia na siebie uwagi, niszczący trend wobec ciała.
Zaakceptowałabym gdyby tatuaże były łatwousuwalne, nanoszone czasowo, dobierane odpowiednio do okazji, ubioru, wieku, a tak to nieraz ni przypiął ni wypiął, jak jedzenie rosołu, stale to samo. Często stanowią sobą jakieś kompletne zaprzeczenie gustu, statusu, obycia i klasy.
Widząc osobę z tatuażami w ilości niezliczonej odnoszę wrażenie, że jej umysł, zdrowy rozsądek, poczucie dobrego smaku zostały zdmuchnięte na inną planetę. Co w głowie trzeba mieć, a raczej czego nie posiadać, by dobrowolnie tak się oszpecić czyniąc swoją fizyczność wręcz odpychającą. To już zahacza o poziom fantastyki i abstrakcji, wywołuje jedynie mój uśmiech pożałowania, wygląda bowiem idiotycznie i niesmacznie.
Zdrowa, zadbana skóra sama w sobie jest arcydoskonała i perfekcyjna.
Z mężczyzn przykładowo nieżyjący już niestety Paul Walker
Z kobiet Zendaya jest ładniutka
albo Magda Mielcarz za młodu