Skocz do zawartości

deleteduser109

Starszy Użytkownik
  • Postów

    382
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez deleteduser109

  1. @Endeg

    Też o tym czytałem, i padło tam takie hasło, że nie bardzo chcą to nagłaśniać, żeby nie wywołać efektu Wertera... tym bardziej u nieletnich. Ale fakt, że jedyne zainteresowanie tematem jakie widać, to wnioski ze statystyk i nara. Jakim cudem ludzi bulwersuje fakt, że jeden brodacz z drugim brodaczem nie mogą przygarnąć małego dziecka do swoich domowych pieleszy, podczas gdy prawdziwym problemem są właśnie samobójcy, coraz młodsi zresztą? A szerzej, ludzie z przewlekłą depresją?

    Moja odpowiedź jest taka: popieranie oficjalnych ruchów to a).wpisanie się w klimat buntu przeciw chuj wie czemu; b).lans, że taka miłość i tolerancja i święty bój; c).popieranie tych nurtów zwalnia człowieka z wiedzy historycznej czy jakiejkolwiek, a w oczach tłuszczy i tak jesteś niczym paladyn światłości. Powyższe punkty nie wymagają od ciebie niczego, poza parainteligenckim bełkotem. Z kolei zwrócenie uwagi na ludzi z problemami to wyższa szkoła jazdy: przecież można się zarazić deprą od samego uśmiechnięcia się i powiedzenia "cześć". Nie otwieramy się na ludzi, bo nasze wnętrze jest tak rozlazłe i niepewne, że mogłoby się załamać w konfrontacji z innym, a tak naprawdę wszyscy są bardzo podobni i problemy mają bardzo podobne źródła. Ktoś, czyimiś pieniędzmi, sprzedał kopa instytucji rodziny, od czego chwieje się całe społeczeństwo... Ale co ja tam wiem

     

     

  2. @aras

    Ja z założenia traktuję lud jako równy sobie, nie lepszy, bo w przeciwnym razie pojawia się takie uniżenie jakby. Co więcej, są ludzie, którzy mnie szanują za wyszczekanie i się fajnie odsiewa ludzi zdystansowanych od przewrażliwionych.

    Nienawiści nie czuję, ale jest taka "zadra", czasem jej nie widać, a czasem daje znać, szczególnie w sytuacjach typu "przecież jesteś facetem, silnika nie umiesz naprawić?" Video ściągam i odsłucham w święta

    @KurtStudent

    Możliwe, że ojcostwo mi coś przejaśni w przyszłości, ale do tego długa droga, a taki mamy klimat, że nie jestem pewien czy do tego dojdzie w ogóle

    To nie do końca tak, że tłumaczę mu jakieś nowe odkrycia, do których sam by nie doszedł, on po prostu jest bezrefleksyjny i chyba miał wpojone, że jak się ożenisz i będziesz w zębach przynosił pensję, to wszystko będzie ok. Dlatego jeśli ma popełnić tysięczny raz ten sam błąd, to go popełni, wierząc, że tym razem efekty będą inne.

    Ach, ja to przytoczenie Edypa zrozumiałem w ten sposób, że co bym nie robił, dziura w klacie zostanie, więc wolałem to odrzucić :D  To o czym mówisz, że ojciec też był w moim wieku i miał problemy - to rozumiem, czy raczej, próbuję zrozumieć, ale, jak pisałem, jego ojciec nauczył go wszystkiego i nie wiem, co stało na przeszkodzie, żeby zwyczajnie powielić schemat. Zresztą nie jestem pewien co między nimi było, kiedyś dziadek (świętej już pamięci) opowiadał mi jak pamięta wojnę, że wszędzie trupy leżały i tyfus się szerzył, ojciec w tym momencie zaczął się śmiać i zgasił dziadka hasłem, że "dziadek na wojnie to krowy pasał". To jedyna poszlaka, że coś mogło być nie tak. Teraz tak sobie myślę, że za parę lat wyciągnę spiję ojca i przepytam ze wszystkiego. Thx, kolejna rzecz mi się przejaśniła. A strach przed byciem własnym ojcem to fakt, nie wyobrażam sobie zupełnego zlania swoich dzieci, przemilczania problemów i cieszenia się jakim takim statusem quo.

    Twoja druga myśl nie jest mi obca: parę lat temu na uczelni głosiłem mądrości, że w przyszłości zostanie przerzucony pomost między psychologią a biologią organizmu (w zasadzie bez oparcia o źródła, tylko własne przemyślenia, ale jako że przed tłumem jestem jak Piotr Skarga to nikt się nie kłócił). I wdrażam to na bieżąco w życie: jem na siłę, nawet jak deprecha każe mi nie jeść nic cały dzień tylko pić kawę. Jak jest źle, ćwiczę dwa razy dziennie, żeby zaburzyć wydzielanie hormonów. Jak mam jakieś smuty, rozkładam na czynniki pierwsze i zwalam na pogodę, brak witamin i tak dalej (w dalszym ciągu bez oparcia w źródłach).

    Natomiast biologiczny przekaz "męskości" brzmi jak na mój nieedukowany łeb trochę zbyt fantastycznie, choć w sumie kto wie. Na logikę rozumiem ową inicjację tak: zabrany od matczynej spódnicy dzieciak czuje respekt, strach, onieśmielenie samcami, którzy rąbią drewno czy pędzą bydło. Nie ogarnia tych czynności, uczy się ich powoli i co chwila dostaje "baty", czy pouczenia. Przy wspólnych posiłkach, w czasie przerw w pracy, nie czuje się częścią tego towarzystwa. Gdy zaczyna rozumieć owe czynności, z automatu dostaje pochwałę, bo jego praca przynosi wymierny efekt i korzyść, nie wymaga poprawy itp. W tym momencie czuje się pełnowartościowy, bo posiadł umiejętności i zdobył jakieś tam wstępne uznanie, co systematycznie winduje w górę pewność siebie i inne takie. Czyli wszystko się tak naprawdę sprowadza do aprobaty, werbalna czy niewerbalna, jest wyczuwalna przez dzieciaka, i jeżeli nie będzie szczera, to też będzie to zauważalne, możliwe, że jakaś chemia bierze w tym udział

  3. @KurtStudent

    Ze wszystkich wymienionych przez ciebie, tylko Dzikie Serce. Ale resztę zareklamowałeś tak dobrze, że postaram się jak najszybciej przyswoić.

    Zdaję sobie sprawę z tego, że to symbole, ale w tym rzecz, że każdy z nich zmierza do sprawdzenia ludzkich możliwości wobec natury, ma więc uzasadnienie, dlatego idę pomału tym śladem.

    Dobry przykład z tym taternictwem jaskiniowym, mam ze swojej strony analogię, choć mniej ekstremalną - zetknąłem się z arborystyką w pewnym momencie, uprząż alpinistyczna, włażenie na pomniki przyrody i usuwanie martwych gałęzi. Tam występowało coś, o czym mówisz: jako nic nie ogarniający człowiek słucham instrukcji i na wysokości 20 metrów słyszę "odepnij uprząż i idź po konarze". Pojedyncza sytuacja i na tamten czas dała satysfakcję niższego kalibru, choć to wtedy sobie przysiągłem, że nikt mnie nie posadzi za biurkiem.

    Stan ducha bliski takiej satysfakcji o której cały czas piszę, osiągnąłem chwilowo, gdy musiałem uspokoić i oporządzić wściekłego konia (mam 190, bydlakowi sięgam do kłębu). Zwierzę się tyłem obraca i miota co rusz kopytami, a ja mimo strachu jestem spokojny jak cholera i skoncentrowany na maxa. Stwierdziłem wtedy wręcz, że po raz pierwszy mam jasny i trzeźwy umysł.

     

    Zatem do transferu potrzebny autorytet, nie będący pozerem. Do głowy mi przychodzi milioner z jachtu, którego uratował Jay Gatsby, zawsze lubiłem ten motyw, jednocześnie starsi ludzie to jedyni ludzie, których obdarzam większym szacunkiem. 

    Opcja Czechy to ostateczność, na razie widzę sporo rzeczy do zrealizowania na własnym podwórku.

    "Zranienie w ranę", z której to książki? Bo od tej chciałbym zacząć.

    Dzięki za odpowiedź, kilka rzeczy mi się przejaśniło

  4. @PewnySiebie

    Bo faceci/Europejczycy/Polacy, to prawdziwi kozacy. I to w tej cywilizacji stanowi nie atut, a problem. Przewinęła się tu niedawno informacja, że swoich reprezentantów mają czarni, homosie, muslimy, feministki itp. Natomiast biały heteroseksualny mężczyzna? Nic. Nie robi z siebie ofiary losu i poszkodowanego i bierze to wszystko na klatę, a jednocześnie to on dokłada się do budżetu najwięcej, a budżet potem finansuje część z tych odpałów z dildosami na czole i resztą gówna. To makroskala, a w mikroskali objawia się to właśnie brakiem zgłoszeń pogwałcenia prawa przez kobiety, twój punkt nr. 1.

     

  5. Weź pod uwagę, że gdy facet podniesie głos, to jest to przemoc, a gdy kobieta podniesie głos, to jest to oznaka bezradności. Jeśli facet uderzy, to koniec, jeśli kobieta uderzy, to jest to "zew rozpaczy". Facet ma być "opanowany" i nie okazywać frustracji, która dla kobiet jest normą, bo są takie wrażliwe i emocjonalne. Facet nie przyzna się, że od lat jest ofiarą przemocy fizycznej, a kobieta (z życia przykład) gadając z koleżanką stwierdzi "no mój może mnie nie bije... ale ostatnio drzwiami trzasnął!".

    Nie żebym się kłócił ze statystykami, bo pewnie jest jak jest, ale gdyby wziąć pod uwagę wszystkie stereotypy to cyferki wyglądałyby ciut inaczej

    • Like 2
  6. Kolego @Biodro

    Odpowiedz sobie na pytanie: co dokładnie widzisz, kiedy wyobrażasz sobie moment kopnięcia w kalendarz?

    Udaje ci się, i pławisz się niebytem, drugą stroną, gdzie problemy wszystkie są nieaktualne? Powiem ci, jak ja sobie wyobrażam "czyściec". Jesteś ty, jest stary projektor i głośnik, i taśma z twojego życia. Oglądasz wszystkie niewykorzystane okazje i błędy, i tak do Sądu Ostatecznego albo kolejnego wcielenia. Kiepawo, co? Masz choć jedną sytuację z życia, przy której maltretowałbyś przycisk "rewind" i czuł dumę?

    A może wyobrażasz sobie (tak jak ja...), że lądujesz w szpitalu i wokół są jacyś przypadkowi ludzie, których byś nie podejrzewał o to, że im na tobie zależy? Bo to już jakiś konkret, nie chcesz śmierci tylko masz braki/lęki towarzyskie. Świat taki niestety jest, że jak mając te 25 nie masz auta, samiczki, posadki i lokum, to lud potrafi bezwzględnie wykluczyć, bo "coś tu jest nie tak". Winę za taki stan rzeczy ponosi przekaz medialny, szerzący wizje ludzi sukcesu (sukces w gówniarskim wieku to często nepotyzm, symonia i dupodajstwo... Tak jakbyś wziął na klatę sporą sztangę bez przygotowania, przez chwilę się cieszysz, że jest ok, a potem zaczynasz się chwiać) Podczas gdy siła, charakter i samozaparcie bierze się z porażek, najlepiej o tym opowiadają bokserzy.

    Oglądaj filmy, gdzie bardzo wyraźny jest męski etos. Niech to będą westerny, filmy typu Rocky albo Rambo, jeśli trawisz klimaty fantasy to świetnym filmie o ewolucji chłopaka jest Gwiezdny Pył. Zbuduj twardy kręgosłup moralny i się nie uginaj, zacznie się od tego, że jako jedyny ustąpisz starowinie miejsca w tramwaju, a gdzie się skończy...?

     

    • Like 1
  7. @XYZ

    1.Próbowałem kilka razy. To człowiek, który uważa się za inteligentnego, ale w relacjach międzyludzkich jest jak 7 latek. Jak ktoś ma do niego jakieś smuty - ignoruje, i czeka aż problem zdechnie śmiercią naturalną. Egoista. Na sprawę wyłożoną wprost, stwierdza "i co ja mam ci powiedzieć", i wraca oglądać Stocha. Żeby było śmieszniej, jego ojciec nauczył go grzebania w silnikach, patroszenia ryb, jazdy motorem. Nie wiem skąd problem. Wybaczenie nie takie proste, bo aktualnie w domu trwa rozpie*dol dosłowny, matce po wyłapaniu roboty za granicą odwaliło i uważa, że może się gzić z kim chce, wbrew argumentom, że polki dla niemców to statystycznie kurwy i sprzątaczki. Wyjeżdża, wraca, i tak od 6 chyba lat. Dlaczego się dotąd nie rozwiedli? Matka nie znalazła jeszcze swojego ideału, i szuka wciąż haków na ojca. Ojciec znosi wszystko, żeby 3 gówniarzy nie straciła domu i nie poszła w bloki. Dlatego też schowałem osobiste urazy i go bardziej nie pogrążam. Odwrotnie, sam mu tłumaczę różne matczyne fazy, w oparciu głównie o to właśnie forum, mi się spowiada i to ja jestem "zapleczem merytorycznym", czyli tak trochę odwrotnie, niż powinno być.

    2.No wybaczenie właśnie w powyższych warunkach jest niewykonalne :)

    3.Zgłębiam różne dziedziny i próbuję sam siebie diagnozować, gromadzę wiedzę by któregoś dnia zamieścić tu przysięgę.

    • Like 2
  8. @KurtStudent

    Wydaje mi się, że w młodym wieku wystarczy dać dzieciakowi siekierę i pień do pocięcia, wbrew piskom matki, by dzieciak czuł się kozakiem. A im późniejszy wiek, tym te schody wyższe - teraz sam nie wiem, z jakiej strony to gryźć.

    Na razie chwytam się drobiazgów na jakie mnie stać, jednym z elementów etosu wojownika, odkrywcy, etc. - faceta, była jazda konna, na którą też się zapisałem, z czasem może dojdą inne elementy typu żeglarstwo, podróże itp.

    3 godziny temu, KurtStudent napisał:

    Te pierwotne społeczności było mocno magiczne, mityczne. Nie wiem czy bez tego prawdziwa inicjacja ma sens.

    Myślę, że tak, na przykład ludzie wychowani w gospodarstwach byli trochę bliżej natury i powierzano im od dzieciaka masę odpowiedzialnych zajęć. Może to nie to samo co Leonidas zabijający wilka, ale i tak wykonuje się wszystkie czynności typowe facetom, w męskim towarzystwie.

    3 godziny temu, KurtStudent napisał:

    Mit  o Edypie bardzo lubię. On pokazuje, jak człowiek nawet znając słowa wyroczni nie potrafi uniknąć własnego losu.

    Wyrwany z kontekstu ten mit, nie pasuje do tematu :D

  9. Cytuj

    A może własny syn, którego będziesz uczył tego czego musiałeś nauczyć się sam.

    Mam dopiero 22 lata na karku :D Jasne, chciałbym kiedyś wychować dojrzałych ludzi, ale to z pozycji, w której sam będę silny i będę fundamentem, nie jako forma terapii i odbijania sobie braków. A znalezienie kobiety do takiego szczytnego celu to... osobny temat.

     

    @KurtStudent

    Tąpnięć się nie boję, przeciwnie, sądzę, że bez rewolucji nigdy nie znajdę spokoju, a bez spokoju nie postawię kroku dalej. Nie, nie miałem na myśli kursów żadnych :) Raczej wystawienie swojej osoby na dzikie i nieprzewidywalne warunki, w których stale jestem wystawiany na próby i ta "inicjacja" zachodzi nawet bez udziału autorytetów. Dlatego podaję ekstremalne przykłady jak wyjazdy w jakąś dzicz bo cóż, w obecnych warunkach nie widzę możliwości sprawdzenia się, miejska dżungla to dla mnie nie dżungla, a jeżeli próbą charakteru i psychy mężczyzny jest dziś wywalczenie posadki w banku, to ja się wypisuję. Nie wiem czy się jasno wypowiedziałem, na przykładzie: inteligencka kłótnia z jakimś postępowcem wcale nie zaspokaja u mnie instynktu walki.

    Nie traktuję tego absolutnie jako coś do odhaczenia. Z perspektywy wydaje mi się, że to będzie praca na całe życie, męskość w tym momencie wydaje mi się jednym z pojęć wyrwanych ze świata idei, Sokratesa chyba. Nie istnieje idealna moralność - ale to nie powód, by do niej nie dążyć. Tak samo z miłością i innymi takimi. Tu wręcz powiedziałbym, że ten brak to przewaga: znam wielu gości, którzy nie mają problemów, bo mieli uwagę ojca, jaki by nie był. Do niczego nie dążą, nie widzą problemów.

    Z porywaniem innych, wydaje mi się to możliwe. Czytałem trochę o swojej liczbie numerologicznej, jest tam trochę o przewodnictwie. W wymienionych zawodach dla tej cyfry: nauczyciel i architekt. Nauczycielem jestem teraz, a na architekturę zamierzam się wybrać. (przypadek, artykuł czytałem po podjęciu kroków)

    Late bloomers - tłumaczyłbym to zjawisko szerokim wyborem literatury, każdy może w miarę możliwości dokonać autodiagnozy, wybaczyć komu trzeba, zamknąć niektóre kwestie, podbudować się medytacją w razie problemów. To plus tych mrocznych czasów.

     

    @Sławek Morenz

    Poczytałem, przyswoiłem, paradoksalnie poddanie się temu wzorcowi rodzinnemu kojarzy mi się z wolnością: godzisz się z prawdziwą naturą rzeczywistości i ogarniasz, że życie to powtarzające się cykle.

  10. Witajcie, tutaj Bonhart. Nie dałem się jeszcze poznać żadnym obszerniejszym wpisem, niech ten będzie takim wylewniejszym przywitaniem.

     

    Od dłuższego czasu trapi mnie problem, będący chyba zresztą typowym dla mojego pokolenia. Skrótowo: ojciec (będący cóż, kwintesencją pantofla...) wychowanie ograniczał do wyciągania banknotów w krytycznych momentach, zawierzając trójkę dzieci w ręce matki, która, jak się z czasem okazało, ma mocno nierówno pod sufitem. Jeżeli do diagnozy potrzebne wam konkrety, mogę się rozpisywać.

    Efektem a zarazem sednem tego wpisu jest to, że się za sobą za dobrze nie czuję, weltschmerze i inne takie mógłbym w tym miejscu wymienić.

    Do tej pory przeciwdziałałem tym uczuciom na różne sposoby, wyrobiłem bezpardonowy język i zyskałem jakiś tam szacunek ludzi czy to w liceum, czy na kolejnych uczelniach, doszło wręcz do tego, że wszyscy słabsi ode mnie zaczęli się do mnie garnąć i oczekiwać jakiejś aprobaty, uważali, że wiecznie skrzywiony w obrzydzeniu ryj to synonim męskości. Nie schlebiło mi "bycie autorytetem", raczej wystraszyło. Podobnie, gdy dyrektorka pewnej szkoły stwierdziła, że byłbym świetnym pedagogiem, a dzieci z rozwalonych rodzin potrzebują "prawdziwego samca", żeby załapać pewien archetyp (swoją drogą, to jedna z niewielu kobiet, które uważam za naprawdę mądre). Jednakże uznanie czy dzieci, czy dyrektorek, czy chłopaczków co ojca nawet na oczy nie widzieli, to nie to, czego potrzebuję i żadne filozofie o niesieniu misji społecznej na mnie nie działają.

    Oczywiście, że mam do ojca żal. Nie ja jeden, jeśli wierzyć googlom. Ale myślę, że jeżeli człowiek tego żalu nie odepchnie i nie zajmie się sobą, to te uwarunkowania z dzieciństwa faktycznie przejmą kontrolę nad całym życiem i wszystkimi decyzjami, i wtedy zaczyna się płacz, że rodzice spieprzyli mi dzieciństwo, tenże płacz trwa daleko po śmierci sprawców. Dlatego staram się ogarniać te odczucia, zawsze sobie powtarzam, że trafna diagnoza syfu to już pół sukcesu. A żal odejdzie sam, kiedy coś osiągnę i sam będę z siebie zadowolony, także to nie jest problem.

    Kolejny aspekt jest taki: facetem człowiek się staje w towarzystwie innych facetów i z ich nadania, podobnoż. Gdybym miał 15 lat, może by to było możliwe, słowo z ust wujka, co zjeździł pół świata i zaliczył harem saren, byłoby lekiem na wszystko. Niestety dziś nie widzę takiej możliwości, bo ci samcy mają swoje własne deprechy, podpierają się alkoholem, a harem saren to widzieli najwyżej w filmie po niemiecku. Do tego musiałbym opuścić tarczę i wystąpić w roli dzieciaka, któremu należy się pochwała. A jestem w wieku, w którym na takie inicjacje się nie czeka, tylko ich najwyżej udziela.

     

    I tutaj moje pytanie. Gdzie mam znaleźć to, czego nie dostałem? Co sprawi, że sam siebie uznam za godnego? Podróż w jakieś odludzie, żebranie o jedzenie i budowanie tam? Trening sztuki walki? Corrida? Samotny miesiąc w lesie?

    A może każdy, kto się wrodził tak a nie inaczej, jest skazany na syf?

     

     

    • Like 3
  11. giorgio, ależ wcale nie twierdzę, że takie zjawisko nie może istnieć. Myślę tylko, że raczej nie zdarza się co rusz; za często takie teorie rozbudzają niepotrzebnie nadzieje, że to "coś więcej". Dlatego zwróciłem uwagę na swój przypadek: dopóki organizm świrował, to szukałem jakiegoś wyższego uzasadnienia dla czego tak naprawdę? Burzy hormonalnej. Z perspektywy dopiero stwierdzam, że to co uważałem za relację, było jednostronne, bo druga strona kiwała głową i kopiowała moje poglądy, bez żadnego wkładu własnego.

    Stąd wniosek, że to jednak nie żadna soulmate, tym bardziej, że w mojej głowie zrównała się z innymi (tzn. ani nie tęsknię, ani nie wspominam, ani mnie teraz ziębi ani parzy)

     

    A czy wiara w takie nadprzyrodzone zjawiska nie zamyka ludzi na "doczesność"? Ja przez swoje dawne rojenia zlałem masę znajomości, którymi dziś bym inaczej pokierował

  12. Artykuł Jarka Kefira, autor: Katarzyna Kruk - Nowak (?)

    Dziwią mnie teksty, które z całą pewnością stwierdzają, że jest tak tak i tak, jeszcze wprowadzają paranaukowe epitety by lepiej trafić do dzisiejszego społeczeństwa, które z jednej strony takie wyedukowane, z drugiej czuje się niezbyt dobrze i szuka odpowiedzi. Zastanawiam się, jakimi narzędziami to zbadano? I mam raczej umiarkowane zaufanie. Ten konkretny artykuł jest tak zbudowany, że trafi do wszystkich zakochańców, którzy raz czy drugi dokończyli za siebie zdanie itp. Albo do emerytów, którzy do dziś wzdychają za Jolantą ze studniówki.

    Miałem kiedyś znajomą, której odpowiadałem na niezadane pytania, po dłuższym czasie bez kontaktu śniła mi się na dzień przed tym, jak do mnie napisała. Wtedy też szukałem pierdół o przeznaczeniu. Ostatecznie pokazała swoją prawdziwą twarz, idąc w tango z pierwszym dresikiem, który dla jaj poprosił ją o numer, za co z perspektywy czasu jestem wdzięczny, bo bym wdepnął nieźle. Jakie wyciągnąłem wnioski? Że te wszystkie paranormalne g*wna były tylko z mojej strony, nie była to więc "relacja", a jednostronny odbiór. Nie świadczyło to więc o żadnym "braterstwie dusz", tylko ewentualnie o mojej podatności na jakiś psychiczny przekaz - albo schizofrenii jakiejś. Z upływem lat myśl o tej osobie budzi te same odczucia, co myśli o innych przeszłych historiach. Zastanów się, czy twój przypadek też taki nie jest.

     

     

     

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.