Skocz do zawartości

Samiec92

Użytkownik
  • Postów

    157
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Samiec92

  1. To co ja widzę na szybko: 1. Nie wiem jak zrobić to w praktyce ale musisz unormalizować stosunki z ojcem. Postarać się wyłapać mechanizmy myślowe jakie masz związane z uczuciami jakimi go żywisz. Podam Ci przykład: mam nadopiekuńczą matkę, która generalnie klaszcze uszami na mój widok, wiec podświadomie szukam kobiet, które będą okazywać mi dużo ciepła i atencji. Jednocześnie ta cecha nadopiekuńczości u mojej mamy bardzo mnie denerwuje i w praktyce życia codziennego odganiam się od niej jak od muchy. "Niestety" żadna kobieta nie da mi tyle miłości co moja mama, wiec jestem wiecznie gdzieś w środku niezadowolony w swoich związkach. moja praktyka - staram się nie oczekiwać wiele od kobiet w swoim życiu, stosunki z mama normalizuje w taki sposób, ze opedzam się od niej w sposób zabawny i asertywny, nie agresywny i pyskowaty jak kiedyś, różnica jest diametralna (póki co tylko w kontaktach z rodzicielka xd), więcej słucham ale jak mam dosyć to ucinam bull-shit. 2. Niska samoocena - najlepsze techniki jej podnoszenia z jakimi się spotkałem prezentuje administrator tego forum, nic Ci nie ułatwię, sama sobie poszukaj. 3. Potężnie rozbudowane mechanizmy obrony ego (jak u każdej kobiety), przeczytaj na początek na Wikipedii czym są mechanizmy obrony ego i postaraj się przy tylu ilu tylko zdołasz wypisać jakieś swoje zachowańia, które pasują. Ja pare miesięcy temu byłem w stanie wskazać mniej niż teraz jestem w stanie, a przecież się poprawiam... niech da Ci to do myślenia. Nie przejmuj się nadmiernie naszymi wycieczkami pod Twoim adresem, gdybym miał się irytować za, jakby się mogło wydawać, prostackie komentarze w moim temacie, który założyłem w swiezakowni to ominęłaby mnie ważna lekcja życia. Zobaczysz, ze to forum działa dzięki pewnym zasadom, które tu panują, a jedna z nich jest to, ze nikt nikomu nie naskakuje i w dupę nie wchodzi. Nawet Pan Marek często spotyka się tutaj z uzasadniona krytyka swoich poczynań. Jemu jednak nikt nic nie może dyktować, to jedyna różnica. EDIT: ps. Lepiej naucz się zrywania bo już laski robią się wkurwiajace z ta swoją niezdolności kończenia relacji, która im nie odpowiada i co okazują na każdym kroku. Wtedy to Wy zmieniacie się w wampiry, nie na odwrót. Jak chcesz z kimś być to nawet nie myślisz o zerwaniu, jak zaczynasz myśleć, lepiej od razu zerwij.
  2. Dzięki stary, ja już tu się spieszyłem z komentowaniem by zapunktowac u tej rusałki wiadomo w jakim celu kompletnie nie biorąc pod uwagę faktu, ze mam straszne laskotki! Paskudna smierć by mnie spotkała... A propos opętańczego tańca to pozwolę sobie zamieścić krótkie wideo, gdzie tancerz wcielający się w role Albrechta z baletu Giselle, zatańcza się na smierć chwycony w szpony okrutnej królowej mirt. Oczywiscie balet lubuje się w opowiadaniu naiwnych historii miłosnych i książę przeżywa, mimo ze jego nieuczciwość wpędziła tytułowa Giselle do grobu. Polecam całość w wykonaniu Roberta Bolle i Sveltany Zakharowej dostępne na yt.
  3. Witamy serdecznie, kobiet wcale nie nienawidzimy. Osobiście odczuwam pewna niechęć na moim obecnym etapie życia po rozstaniu z eks, z która wciąż muszę mieszkać i widywać 24/7, ale wiem ze to nie jest zła dziewczyna a tylko oboje popełniliśmy pare błędów (głównie ja jako facet i przewodnik w relacji). Kobiety są po prostu inne od nas i często inne niż nam od dziecka sugerowano/wmawiano i tego się tutaj uczymy. Nasz guru nie dalej jak wczoraj nagrał audycje o mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet, przesłuchaj by poznać nurt rzeki, w której moczysz stopy. Niestety dla Ciebie nasza delikatna i uczuciowa samiczko na tym forum panują takie zasady, ze kobiety mogą się wypowiadać tylko w wydzielonym do tego rezerwacie, gdzie ten temat zaraz zostanie przeniesiony przez jednego z moderatorów.
  4. Wracając do tematu powiem Wam Panowie, ze w kwestii przepraszania, w której zazwyczaj udają ze nic się nie stało albo szukają innych winnych. Przyznanie, ze same popełniły jakieś błędy ma zawsze na celu zmanipulowanie nas, uśpienie czujności za przykład podam wypowiedz matki mojej byłej: "moje małżeństwo się rozpadło i choć wiem, ze popełniłam pewne błędy to stało się to nie z mojej winy. Gorsze geny, rodzina dwa dni mnie w domu przetrzymywała żebym nie wychodziła za tego człowieka, ale ja się uparłam i poniosłam tego konsekwencje". Czujecie klimacik? Natomiast od jej cudownej córeczki kiedyś usłyszałem po wyświadczonej jej przysłudze na mój cyniczny i (niemądrze) ponowiony nacisk bym usłyszał "dziękuje" tekst "nie lubię jak ktoś mnie zmusza bym za coś dziękowała" i wyjątkowo paskudny grymas na twarzy. Problem dotyczy nie tylko przepraszam ale i dziękuje, ksiezniczkowatosc w pełnej krasie. Na początku relacji i podejrzewam, ze jak się człowiek mocno pilnuje będzie słyszeć te frazy, ale potem bywa różnie. Wydaje mi się, ze gdybym nie usłyszał jednego z tych słów w należytej sytuacji teraz wykonałbym potężny krok w tył w relacji i delikatnie ochłodził stosunki.
  5. Panowie, nastał trudny czas. Zimna wojna między nami przeszła właśnie w fazę otwartej walki. Zle ze to tego doszło ale z dziewczyna, z tak mocnymi wzorcami matki, która w domu nosiła spodnie i ojca, którego nie szanowała i który ostatecznie od niej odszedł (jak nietrudno się domyślić, którego córeczka i syn szczerze nienawidzą), nie dało się chyba inaczej. Poszło o głupotę jak zwykle, nie życzyłem sobie mieć otwarte drzwi od pokoju, w którym jest jedyne okno, ona chciała mieć światło z zewnątrz. Jak zorientowała się, za dziesiąta próba otwarcia drzwi, ze to na nic, włączyła muzykę na maksa. Po dziesięciu razach gdy wychodziłem i wyłączałem muzykę, powiedziałem dość idziemy na zewnątrz i gadamy o tym, bo nie chodzi tu tylko o nas ale tez o naszych współlokatorów (pierwszy błąd?). Powiedziałem, ze nie pozwolę sobie by żadna kobieta mi dyktowała jakiekolwiek warunki, ze można to rozwiązać kompromisowo i powiedziałem jak, nie zgodziła się, wiec chyba nastała wojna domowa w końcu jednak dała sobie spokój z próbami otwierania drzwi i puszczania głośno muzyki. Macie jakieś sugestie co może się wydarzyć później i jak należy reagować? Na wypadek gdyby przyprowadziła jakiegoś gacha to mam prosty sposób. Wyciągam minutnik który, mówię, ze ma dwie minuty na opuszczenie lokalu lub wpierdol, tm się nie przejmuje, ale nie wiem co innego harpia może wykręcić. One są szczwane. Podzielcie się rada.
  6. Już się trochę nasłuchałem jak to jeden jest człowiekiem-instytucja w kilku pewnych audycjach, teraz czas na człowieka-markę. Razem bylibyście niepokonani xd ps. Dzisiaj zrobiłem zupę mocy jutro spróbuje i jest szansa, ze ucieknę na gluxowe forum. Marka to marka, nie ma co mówić xd. ps 2. Wstawiac ludziom w odpowiedzi na ich komentarze obrazki, ze lew nie przejmuje się opinia owiec to schodzisz na poziom gimbazy, za przeproszeniem. Moja opinia tym bardziej nie musisz się przejmować, wystarczy, ze zajrzysz do tematu "z życia frajera" i od razu poczujesz się przy mnie jak lew. ps 3. Z drugiej strony to tylko forum a my jesteśmy tylko ludźmi i każdemu zdarzy się coś chlapnąć za dużo. Ciekaw jestem Twojej odpowiedzi na nasze gremialne owcze beczenie xd
  7. Panowie, minęło trochę czasu. Sprawy poukładały się na nowo, obecnie spotykam się z różnymi kobietami, mieliśmy z Alicja wspólny wyjazd na konkurs, ja ze swoją partnerka, trochę Alicję utemperowalem. Dostałem pare shit testów od Alicji, które zlalem ciepłym żółtym. Przestała być zimna w miarę (zaraz to rozwinę) normalnie się do siebie odnosimy. W 95% pozbyłem się już myślenia o niej w jakiś romantyczny sposób czy seksualny. Nie żałuje decyzji nie wyje do księżyca, słowem, odkochalem się ale... jest pewien problem... Temat niech trochę w co innego się rozwinie bo słuchając audycji Marka postanowiłem mocno skojarzyć sobie Alicję podświadomie z nieprzyjemnymi rzeczami. Niestety skutkiem ubocznym jest to, ze mi się niedobrze robi jak ja słyszę lub widzę. Odnoszę się do niej naprzemian chamsko naprzemian normalnie, odzywając się normalnie czuje jakbym robił coś wbrew sobie bo mimo ze ona nic wielkiego złego nie zrobiła to dla mojej podświadomości jest gownem. Uznaje ja za osobę, która może być kiedyś użytecznym znajomym i to nie ma wiele wspólnego z friendzonem, naprawdę. Czy należy coś z tym zrobić? Co i jak?
  8. Wpadłem przed chwila przy obiedzie na pomysł założenia klubu podróżników. Nie wiem jak bardzo międzynarodowa społeczność tworzą samcy i chociaż obecnie nie mam możliwości przenocować nikogo we florencji to podejrzewam, ze za pare miesięcy będę mógł to zrobić. W ten sposób umawiając się w obrębie grupy (niekoniecznie na nocleg, wszak znamy się tylko z forum) można spotkać się z ludźmi z naszej społeczności i pojeździć po świecie. Co sądzicie?
  9. @maruda nie rozumiem o co Ci chodzi. Czytałem od tego czasu pare innych książek, nie pamietam wszystkiego dokładnie, a książki samej nie mam pod ręka by sprawdzić co i jak, wiec mogłem coś pomylić, tyle. nie róbmy offtopu, temat dzikiego serca już chyba zamknięty w tym watku
  10. Jak to było? Pan Marek (szanuje, nie przeszlismy na Ty) w jednej z audycji mówił ze gdyby kumpla łaska zdradziła wziąłby go być może na wódeczkę ale telefon by mu odebral. Wnioski proste - piłeś, nie pisz.
  11. Słuchaj tańczę balet i wiem co to rozsądne żywienie, unikanie jedzenia syfu, brak używek itd wiem jednocześnie, ze klamka zapadła bo przysięga przysięga, ale czy naprawdę trochę nie przesadziłeś? Nie zrozum mnie zle, każdy z nas ma w sobie dziecko, które czasem potrzebuje cukierka, życie w hardcorowym rygorze można wzmacniać charakter ale tez trochę odczlowieczac. Moze zostaw sobie furtkę na własnoręcznie robione super duper zdrowe wypieki raz na miesiąc? Ja niekiedy pieke sobie takie ciastka z różnych składników, a to maki pełnoziarnistej i płatków owsianych i suszonych owoców z orzechami, a to kokosanki bez dodatku masła tylko mleka trochę, ewentualnie stewii lub miodu na górę. Mam brata doktora na Oxfordzie i chociaż sam nie jest przykładem zdrowego stylu życia to o dietach wie wiele i zawsze mi powtarza, ze Cheat-daye są konieczne. Leptynooporność to jedno, co innego to podświadomość, wewnętrzne napięcia, gniew na siebie, bycie dla siebie zbyt surowym. Zobacz jak skonstruowane są nagrania np. pana Adama Bytofa. Dzięki ich praktyce od niedawna naprawdę wiele rzeczy w życiu idzie mi łatwiej i przyjemniej, bez tych wszystkich zewnętrznych (ale tez wewnętrznych) zakazów i nakazów i niepotrzebnej walki z samym sobą. Mam nadzieje, ze nie pierdole głupot ani Cię nie demotywuje. Trzymam kciuki. edit: dopisze jeszcze, ze odniosłem się konkretnie do słodyczy, gdyż ich jako jedynych z tej listy nie uważam za zło jako takie. Fajki, alkohol, zbędne wydatki (tymczasowo) można i dobrze wyeliminować z życia całkowicie, co do slodyczy to mam pewne wątpliwości.
  12. Tak, ale opisywał tez sytuacje faceta, który podjął walkę o uratowanie pięknej i przegrywał niszcząc sobie życie jako przykład chwalebnej walki o piękna, lecz niestety tym razem nieudanej. Na tym forum z tym walczymy. Cała ta masa nieszczesliwych mężczyzn, którym w odczuciu autora zabrakło kowbojskosci i rzemiosła czy męskich sportów zazwyczaj po prostu powiązała się z kobietami albo nieodpowiednimi, albo z nieodpowiednim osobistym mindsetem (chyba częściej). To co pod koniec opisywał - przestrzegał, żeby młodzi mężczyźni uważali by nie uznawac kobiety za osobę, która da im jakieś życiowe odpowiedzi, nada życiu sens. Tacy mężczyźni ranią młode kobiety swoją niedojrzałością; szalenie prawdziwe. Pewien cytat bardzo zapadł mi w pamięć, uwaga leci parafraza: gdy mężczyzna zbliża się do kobiety to jakby wchodził do świątyni; gdy kobieta zbliża się do mężczyzny zbliża się do samego Boga. Jak to interpretujecie? Na koniec wspomnę o książce "listy starego diabła do młodego" zaiste doskonała lektura. Chociaż zapewne mało który z Was uważa się za katolika (ja nie uważam się) to książkę warto wchłonąć.
  13. Dzikie serce to książka skierowana do chrześcijan. Ja czytałem niedawno i jest szansa, ze przeinaczyłam pare rozdziałów. Dla mnie jest tam kilka niebezpiecznych fragmentów, np. cała rozprawa o "ratowaniu pięknej". Tego typu rozdziały jakiś czas temu tylko umocniły mnie w bialorycerstwie, wiec radzę uważać. Niestety nie mam książki teraz pod ręka wiec więcej fragmentów nie przypomnę, ale chociaż dobra i generalnie niegłupia to trzeba uważać.
  14. Jestem na forum od niedawna i mi samemu są udzielane rady, wiec nie wiem czy jestem uprawniony juz do udzielania ich innym, ale sam jestem w podobnej chociaz znacznie lepszej mówiąc szczerze sytuacji (gorszej tylko o tyle, ze seksu w ogóle nie mam, i ze z nią mieszkam i nie bardzo mogę się wyprowadzić). Wypisałeś bardzo dużo negatywów, sam miałbym problem tyle cech mojej (już ex) przypisać, a czy jesteś w stanie wypisać jakieś sfery życia, w których ta kobieta jest dla Ciebie realna pomocą (bo ja np. jestem w stanie i to przysparza dylematów)? Musisz spróbować, ale jeśli nie jesteś w stanie to: brak plusów, dużo minusów - wniosek: musisz to skończyć od razu! W wykreowaniu mindsetu może pomoc przesłuchanie wszystkich audycji Marka w stylu "wymiana pan na nowszy model dobrym nawykiem dżentelmena" czy "gdy kobieta zaczyna być jak wrzód wytnij go" (coś w tytułach pomyliłem), jego luźny styl opowiadania o wszystkim i o niczym pomaga mi nieraz gdy ogarniają chwile słabości. Sam jestem w trakcie tego wszystkiego, nie wiem czy dam radę i jak to się skończy, ale walcz o siebie chłopie.
  15. Dzięki. Depresji nie mam, pracuje w tańcu po 6-9 godzin dziennie, czasem siada mi koncentracja ale daje sobie radę. Wszyscy są bardzo mądrzy z tym wyprowadzaniem się, ale koszta wypowiedzenia umowy najmu we Włoszech są wysokie nie stać mnie. Generalnie w przypadku laski, z która tylko się spotykam gdzieś na zewnątrz to nie jest wielki problem zerwać kontakt dla mnie, mimo wszystko nie przywiązuje się do ludzi jakoś nadmiernie, zawsze tak było. Właśnie zacząłem stosować taktykę o której mówisz, absolutne minimum kontaktu, unikam kontaktu wzrokowego, nie patrzę na nią, nie rozmawiam z nią chyba, ze sama mnie wyciąga na rozmowę, skracam dialog do absolutnego minimum, zero kontaktu fizycznego. Jest o tyle ciężko, ze czasem nachodzą mnie takie myśli, ze powinienem zachowywać się "jak człowiek" i normalnie rozmawiać, w końcu sam zerwałem i nie "powinno" mi być z tym ciężko, ale ta separacja emocjonalna jest konieczna, zaczynam to rozumieć. Mam fajna kumpele, z która mogę pare ogólnych zdań zamienić. Dosyć kumata, nie mówię jej za wiele ale lubię pogadać tak ogólnie o sprawach damsko-męskich. Pomysł z bielizna mi odradzała wiec jest w porządku i od dawna mi mówiła, ze ta relacja nie ma sensu i śmiała się z Alicji. Wyjasnijcie mi jesczcze proszę jedna rzecz bo nie końca rozumiem. Dałem ciała, nie trzymałem ramy przez dłuższy czas, pojawiła się pogarda w relacji i słabość z mojej strony. Rozumiem, szacunku nie odbuduje i nie zamierzam próbować, ale co z JEJ przywiązaniem? Wydaje mi się, ze widzę jak ona cierpi. Czuje się trochę jak chuj z tym, ze ja ranie, w końcu to ja siedzę na tinderze i zaczynam spotykać się z innymi nie ona. Chyba wciąż się ludzi, ze jakoś to będzie... nic nie będzie. Zastanawia mnie czy aby nie szarżuje z tym spotykaniem innych dziewczyn. Samoocena ważna rzecz i staram się temu codziennie poświecić trochę czasu, jak sądzicie czy odłożyć dziewczynki na jakiś czas? ----------------------------- Proszę o scalenie postów (jeśli ktoś wie jak zedytowac posty proszę o linka do strony). Dziękuje Edycja jest dostępna tylko przez chwilę po napisaniu posta, na dole pomiędzy przyciskami "Cytuj" i "Opcje". Nie musisz w treści prosić o scalenie, wystarczy, że zgłosisz post, tak jak to zrobiłeś. Drizzt Mimo ze oddziela nas ściana wysyła mi tego typu wiadomości: "proszę Cię nie bądź taki obojętny w stosunku do mnie. Nie mogę już tego znieść. Czy naprawdę nic dla Ciebie nie znaczę? Powiedziałam Ci wszystko o sobie. Jestem szczera aż do bólu. Czy to nie o to chodzi żeby się nawzajem pchać do przodu? Daj nam jeszcze szanse. Nie wierze w to ze już nic nie da się zrobić. Wiem ze popełniłam mnóstwo błędów. Tego już nie mogę cofnąć. Naprawdę mi na nas zależy. Sama sobie z tym nie dam rady" Dodam, ze poprzedniego wieczora zjadła przy mnie w kuchni paczkę ciastek po które poszła do sklepu... Troche mnie to przeraża powiem szczerze... mieszkam pod jednym dachem z niezła desperatka, chowam pieniądze na dobry początek... wiem, ze nie mogę wrócić bo bym się tylko zeszmacil jeszcze bardziej i przestałbym się szanować za jaka cenę? Tego ochłapu związku? Odpada. Wiem, ze nic nie da rozmowa, bo nawet nie wiem co miałbym jej powiedzieć, znowu czułbym się wydrenowany z energii. Mialbym jej powiedzieć, ze tematu seksu nie potraktowała poważnie a ze reszta to moje błędy? Bez sensu. Pozostaje milczenie i liczenie, ze jakoś to się ułoży, bo co lepszego mi zostaje. Jakieś rady? P.S. Pozytywniaku, od samobójstwa jestem daleki, wierz mi, spokojnie. P.S. Poprzedni związek był łatwiejszy, zerwanie i żadnego kontaktu. Było łatwo.
  16. Dobra, cztery szyderstwa wystarcza bym zrozumiał swój błąd w rozumowaniu. Dziękuje bardzo.
  17. Źle sformułowałem pytanie: czy coś jej kupić jeśli tak to co? Rozumiem, ze mam dużo złych wgranych programów, ale nie lubię czuć, ze mam jakiś nawet drobny dług, zwłaszcza przysługi lub materialny. Chce go spłacić, nie lubie niewdzięcznych kurew wiec bardzo pilnuje by sam takim nie być. P.S. A białe złoto może być? P.S.2. Żartowałem.
  18. Panowie, pare dni w miarę sensownych z mojej strony. Nie daje się nabierać na jej próby podbicia samooceny i pomisiaczkowania, chociaż przede mną wciąż sporo pracy bo o ile na złość, szantaże i wyrzuty to żadna mnie nie nabierze o tyle na skrzywdzenie, zabiedzenie i potrzebę przytulenia to cóż... prędzej, taki ze mnie z natury terapeuta i pocieszyciel. Tfu! Ale chciałem o czymś innym. Muszę się z Wami podzielić pewna sprawa, otóż kiedy ja byłem zajęty w domu wkurwianiem się na siebie jak bardzo w przeszłości zjebalem i zabiłem zainteresowanie i potencjalne pozadanie Alicji, niewiele myśląc dobrze o niej, nie oddzwaniajac i nie odpisując w trakcie świąt ona na przyjazd ucieszona (po raz pierwszy, wcześniej to ja się cieszyłem, ze ja widzę) usłyszała ode mnie, ze to koniec, ale niedługo potem wręczyła mi prezent wielkanocny - 3 koszulki (tak jak opisuje Marek, nic odlotowego). Mam trochę moralniaka, ze sam się na to nie zdobyłem i chce to nadrobić. Miałem pewien pomysł, by kupić jej bieliznę i powiedzieć, ze chce z nią to zrobić, mimo ze nie jesteśmy razem itd. Jedno rycerskie ja mówi, ze to dobry pomysł, drugie kielkujace samcze ja podpowiada, ze to tragiczny pomysł i tylko bym się przed nią odsłonił. Moje pytanie do Was brzmi: Co powinienem jej kupić (czuje potrzebę odwdzięczenia się)? Jeśli nie te bieliznę to co? Słodycze odpadają, z racji jej niepohamowanych wilczych apetytów to naprawdę odpada.
  19. Witajcie, moja sugestia w prawdzie nie dotyczy forum ale samczego sklepu. Nie znalazłem lepszego tematu gdzie mógłbym to napisać; do rzeczy - chciałbym aby za książki i nagrania można było zapłacić w Euro. Nie wszyscy maja polskie konta i niektórzy mieszkają na obczyźnie a chcą nabyć produkty. Ułatw nam to o Stulejmanie Wspaniały. ?
  20. Ciężko się cytuje pisząc na tablecie wiec odpisze wszystkim jak leci. z wysokim wzrostem to bez przesady, mam solidne 180cm nie za dużo nie za mało. mieszkam we Florencji tańczę balet i taniec współczesny. Co do płaczu to umiem rozpłakać się prawie na zawołanie. Znajoma "psycholożka" zachęcała mnie bym nauczył się w ten sposób uwalniać emocje. Nie ukrywam czasem pomaga. Pewnysiebie, z uwierzeniem w co dokładnie masz problem? Ludzie są na maksa różni. Gadałem dziś z moja (trzymajmy się ze) Alicja (ma 21 lat), generalnie zerwałem z nią, powiedziałem ze nie chc być dłużej jej tamponem emocjonalnym, ze jestem szczęśliwy sam ze sobą i nie chce by zapychała sobie mną swoją pustkę w życiu. Ona się popłakała powiedziała, ze nigdy tego nie chciała, ze chce się zmienić itp. itd. Może nie wspomniałem wcześniej ale mieliśmy już wcześniej kilka podobnych rozmów (zerwałem z nią już wcześniej ale znowu do siebie wróciliśmy)... Tak jak mówiłem to nie jest łatwe nie być razem jak się razem mieszka. Mam trochę wyrzutów sumienia bo wydaje mi się ze ona naprawdę mnie kocha ale cóż... ta relacja dla mnie nie działa, jako człowiek nie jest ona dla mnie zbyt interesująca. Wnosi raczej krzywdę smutek i frustracje niż radość, śmiech i dystans do życia. Nie chce jej wykorzystywać, wiec jakby co to mnie naprostujcie, ale jak sądzicie czy jest sens lub szansa byśmy zostali FF po czyms takim? Czy to w ogóle realne i opłacalne?
  21. Tutaj wypowiem się bo coś akurat w tej kwestii wiem. Skończyłem studia fizjoterapii i trochę pracowałem w zawodzie, głównie na czarno w domu przyjmowałem trochę pacjentek wciąż studiując plus wiadomo, praktyki. 90% pacjentów stanowią kobiety, wśród mężczyzn albo obszczymury, albo faceci po urazach (często sportowych) wynikających z przyszarżowania w jakimś hobby. Śmiem twierdzić Panowie, że sporo bólów u takich pacjentek jest czysto psychogennych. Skąd to wiem? Wiele technik fizjoterapii i osteopatii, których nauczyłem się na praktykach działało słabiej niż wysłuchiwanie ich żalów i raz bardziej czynne, raz bardziej bierne potakiwanie. Wszystko czego najbardziej pragnęły Panie tam przychodzące to znalezienia osoby (a idealnie grona osób) do podzielenia się swoimi dolegliwościami i wzbudzenia współczucia. W klinice łatwo można tego unikać, nastawisz machinę z fizykoterapii i masz taką osobę z głowy, ale praktyce prywatnej trzeba robić na dwa etaty - psychoterapeuta i fizjoterapeuta, po prostu chętniej wracają Abstrachując od fizjoklimatów wczoraj idąc ze święconką ze swoją rodzicielką spotkaliśmy starszą Panią, która pracowała w przedszkolu, do którego chodziłem. W ciągu 5 minutowej rozmowy poznaliśmy pełną listę jej schorzeń (nie tylko fizycznych), wraz z aktualną masą ciała. Przez pryzmat tych doświdczeń muszę przyznać, że rzeczywiście coś w tej babskiej hipochondrii jest
  22. Opcja z mieszkaniem odpada, bo koszty zerwania umowy są wysokie a w domu i tak spedzam mało czasu. Na szczęście nie mamy wspólnego pokoju, więc jakby co mogę się odizolować. Rodzice też po rozwodzie, więc bulimia jest tylko dodatkiem. Inna sprawa, że dziewczyna naprawde wychodzi na prostą, ale nie idzie z tym poprawienie naszych stosunków, więc z Bogiem ale mnie w tej bajce księżniczka jako księcia nie uświadczy Edit: musze przyznać, że bardzo mądrze mi radzicie Panowie i na pewno z wielu rad skorzystam. Podoba mi się jak nikt nie naciska by spróbować jeszcze raz, postarać się bardziej czy coś w tym stylu bo to po prostu używając języka makaroniarzy "non funziona"
  23. Tak, ale czasem gdzieś wychodzimy, nie tylko robota i dom. Już zmieniam, słuszna uwaga. Dzięki, tak zrobię. Amen Już wiem jakich kobiet unikać za wszelką cenę. Kiedyś miałem tak, że jak widziałem kłopoty to chciałem pomóc, teraz nauczę się spierdalać przed kłopotami gdzie pieprz rośnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.