Skocz do zawartości

Kelner Panic

Użytkownik
  • Postów

    150
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    33.00 PLN 

Treść opublikowana przez Kelner Panic

  1. @koksownik nie wiem czemu tak mam, ale włącza mi się przy tym mały Hitlerek, kręci mnie myśl że przelecę mężatkę na oczach jej chłopa i upokorzę obydwoje. Na żywo nie wiem czy by mnie to rajcowało, chyba nie. To może być coś z uzależnienia, bo zaczynam od czegoś normalnego, a potem "a dobra to przełączę się na trójkącik". Widocznie "normalne" zaczyna być słabe. A z tym żalem, to zupełnie bez sensu. Przecież to aktorzy, ktoś im zapłacił. Za kasę też mogę mieć coś takiego. Właściwie to tego nawet nie chcę. Więc czego zazdrościć? Eh. Widać jak na dłoni, że to ryje beret.
  2. Wielki problem miałem z papierosami, ale rzuciłem. Mimo, że nie uważam, żebym miał wielki problem z pornografią, także zamierzam ją całkowicie odstawić. Dlaczego? W moim przypadku służy to jako uzupełnienie życia seksualnego w sytuacji braku partnera, co się zdarzało gdy miałem pracę w której często wyjeżdżałem na zagraniczne kontrakty. A i teraz nie ma przy mnie partnerki, ale to na szczęście za 2 tygodnie ma się zmienić. Dlaczego chcę odstawić? Zauważyłem, że wyszukuję scen i sytuacji, na które niezbyt mam szansę albo ochotę w prawdziwym życiu, typu: lesbijki i trójkąty, albo cuckold (przy czym podstawiam się za tego posuwającego mężatkę, a nie tytułowego cuckolda). Tego typu rzeczy. Tylko że potem powoduje to u mnie frustrację, jakies poczucie żalu, że inni mają ja nie (wiem, głupie). Generalnie na dłuższą metę obniża mi nastrój. Więc myślę, że choćby po to warto rzucić. Jakiegoś wpływu na życie seksualne typu mniejsza ochota na seks z partnerką póki co nie zauważyłem, ale może później by się pojawiło. Tego nie wiem.
  3. Hmm, no, nietypowo zaczynasz, ale ja bym zaliczył (nie jestem formalistą). Witaj.
  4. Też się przymierzam do całkowitego odstawienia porno. Pomocna powinna być zmiana sposobu myślenia. Zamiast walczyć, nauczyć się "żyć obok". Tak udało mi się nie wrócić do palenia: papierosy są dostępne, ale nie są dla mnie. Nic tym Indianom nie zrobiłem, by podlegać ich zemście. Dopóki walczyłem, nie wychodziło. Zmiana myślenia pomogła. "Sztuka walki bez walki", jak to Bruce Lee w "Wejściu Smoka" pokazywał (nb. jeden z najnudniejszych filmów jakie nakręcono, jak mi się to kiedyś mogło podobać?). Nie mam zamiaru żądać od siebie za dużo naraz. Najpierw odstawienie porno, no fap nie obiecuję, zresztą, wkrótce partnerka do mnie dołączy więc myślę, że nie będzie trzeba fapać.
  5. Jest mi to bliskie, z tym, że myślałem o Mauritiusie. Zalety: - kraj angielskojęzyczny - nie ma problemu z nauką kolejnego języka - z dala od ewentualnego konfliktu w Europie - klimat zwrotnikowy, fantastyczne krajobrazy i przyroda - brak dominującego wyznania - niskie bezrobocie, poziom życia zbliżony do polskiego (pod warunkiem przestawienia się na miejscową kuchnię, bo rzeczy sprowadzane z Europy sa drogie) - jeden z najbardziej "europejskich" krajów Afryki, jeśli chodzi o takie rzeczy, jak transport, dostęp do internetu, opieka zdrowotna itp. - brak Polonii
  6. Co bracia myślą, można poczytać w osobnym wątku. Zdublowałeś.
  7. @Wrażliwy Egoista no dobrze, teraz rozumiem Twój punkt widzenia. Jeśli miałbym jeszcze coś dodać to to, że postulowałem coś dokładnie odwrotnego niż mi się zarzuca, a mianowicie szybszy kop w dupę a nie czekanie kilkunastu lat. Nie ma skuteczniejszej metody niż pozwolić osiągnąć dno, a wtedy - albo albo. Ogarnij się, lub giń, ale przynajmniej, jeśli zostaniesz zupełnie sam, mniej zaszkodzisz innym. Znam osobiście przykład, że coś takiego się udało, koleś nie pije już 12 lat. Inny z kolei od 3 leży w grobie. Żadnego głaskania po główce nie proponowałem - jest to przeciwskuteczne.
  8. Nie mam pojęcia, skąd takie wnioski. Nie rozumiem, skąd "lewackość". No chyba, żeby uznać, że psychologia/psychiatria jest lewacka, w tym terapia uzależnień. Nie postuluję wyłączenia odpowiedzialności z powodu uzależnienia. Nie postuluję żadnego wsparcia finansowego dla uzależnionych. Uzależniony powinien podjąc terapię, o ile jest ubezpieczony lub ma pieniądze. Jeśli nie ma, to zostają mu siły własne lub grupy wsparcia. Piszę o białej Europie, bo to mój własny krąg kulturowy, więc znam go najlepiej. Przyzwolenie społeczne istnieje i jest duże. Na butelkach nie ma ostrzeżeń o możliwości uzależnienia się (są na papierosach). Sa ostrzeżenia przed jazdą samochodem, lub ogólne "Alkohol szkodzi zdrowiu". Z tych, co podjęli terapię, wychodzi z nałogu 10-15%. Jakie lepsi? Jakie gorsi? Jakie żebranie? Pisałem o tym, że otoczenie potrafi utwierdzać w błędnych schematach postepowania, a pozostawanie w związku z osobą uzależnioną szkodzi tak partnerom jak wszystkim dookoła. To też się nie zgadza? Albo jest lewackie?
  9. No widzę właśnie. Tak, rodzina. Nie bezpośrednie otoczenie, ale blisko (rodzeństwo/szwagrowie). Dlatego sam myślałem o zostaniu terapeutą i stąd trochę wiedzy. Swoją drogą fajna fucha - leci się schematem a pieniądze są całkiem całkiem... I jeszcze zostaje czasu na inne rzeczy. No trudno mi się zgodzić z tym co pisze np. @Wrażliwy Egoista albo @Mosze Red, bo gdyby to przyjąć, wyszłoby, że potencjalnie winnych jest 99,9% populacji białej Europy, czyli każdy, kto kiedykolwiek skosztował jakiegokolwiek alkoholu, bo mógł mieć ten gen i popłynąć. Osobiście nie piję, gdyż alkohol nie daje mi przyjemnych stanów - reaguję w ten sposób, że siedzę wkurzony i czekam, kiedy wreszcie mi ta faza przejdzie bo jej nie lubię. Dwa lata temu rzuciłem fajki. Teraz przymierzam sie do odstawienia pepsi.
  10. @Mosze Red A napisałem gdzieś że nie powinien? Powinien, jak najbardziej. Ale wspieranie latami go w tym co robi to współudział. Wiec nie jest to rozkład winy 100%-0%, tylko np. 90%-10%. Takie jest moje zdanie, można się nie zgadzać. @rewter2 Są historie (prawdziwe) na których oparłem ten przykład. Był współudział pań w różnych rzeczach, chronienie przed odpowiedzialnością (w tym karną). To nie jest układ czarne-białe.
  11. Jeśli są dzieci to ma obowiązek prawny je chronić i powinna odpowiadać za zaniechanie.
  12. Zastosowałem analogię. Jeśli osoba, która może się wkrótce uzaleznić, ignoruje sygnały świadczące o tym, to - według mojego rozmówcy - jest winna swemu uzależnieniu. Wobec tego, kobieta otrzymująca latami sygnały świadczące o tym, że tkwi w chorym układzie krzywdzącym wszystkich wokół, jest podobnie winna. Gdyż dostawała sygnały ale je zignorowała. Wskaż różnicę.
  13. Wiedziała, bo dostawała po łbie 8634 razy. Szansa na to, że za 8635 razem nie oberwie ma pomijalnie małe prawdopodobieństwo.
  14. To standardowy mechanizm wyparcia - odsuwanie przykrej prawdy. Nawet, jeśli zdarza się tak jak piszesz (aczkolwiek we wszystkich źródłach stoi czarno na białym, że to choroba niezawiniona). Nawet, jeśli miałaby to być większośc przypadków. Ba, nawet, jeśli zawsze miałaby to być przypadłośc zawiniona. To i tak tkwienie kilkanaście lat w takim układzie jest krzywdzeniem wszystkich, włącznie z sobą samym. I jak to: kilkanaście lat się nie dało odejść, a teraz się da? Bo? To nie jest czasem to samo? Ignorowanie sygnałów? Przecież ona wiedziała, że on się nie zmieni. Że nie będzie lepiej. Nieprawdaż?
  15. Nie jestem co prawda żadnym autorytetem, ale podczytywałem partnerce książki, kiedy studiowała, i nauka jest zgodna: krytycyzm jest wyłączany chemicznie. Powstaje coś, co nazywa się systemem iluzji i zaprzeczeń, racjonalizacjami, plus jeszcze kilka podobnych. Alkohol zmienia myślenie i osobowość oraz wyłącza wolną wolę. To dlatego nie zapali się lampka. Taki człowiek chce ("ma wolę") wypić jeden kieliszek wieczorem, a wypija 10 litrów. Pijąc dwa tygodnie. To samo zresztą z każdym, chemicznym uzależnieniem. I tutaj rola partnera jest ogromna. Jeśli będzie utwierdzać alkoholika w jego postępowaniu, jeśli nie odejdzie, przynajmniej do czasu przejścia jakiejś podstawowej terapii, to ucierpią wszyscy, a zwłaszcza dzieci. Świadomość społeczna w tym zakresie jest niestety bardzo mała. Ludzie myślą, że nie picie to kwestia woli (nieprawda), że to wina alkoholika (ćwierćprawda), nie wiedzą, że najlepsze co można zrobić po nieudanej próbie nakłonienia do leczenia to pozwolić osiągnąć dno, zostawić. Albo się odbije (10%), albo prędzej lub później zapije na śmierć. Tkwienie przy takim człowieku kilkanaście lat to najgorsze co można zrobić.
  16. No właśnie nie. Są udokumentowane przypadki uzaleznienia od pierwszego kontaktu z alkoholem - kwestia (chyba) genetyczna. Sa ludzie, którzy będa pili co weekend, a potem bez problemu odstawią, są tacy, którzy się uzaleznią bardzo szybko. Sięgając po pierwszy kieliszek, czy pierwsze piwo, człowiek nie jest w stanie przewidzieć, czy się uzależni, czy nie. Zakłada, że nie - bo na picie umiarkowane jest przyzwolenie społeczne. Ale może nie mieć racji. Nie, nie jest to kwestia woli - zaburzenie wyłącza właśnie wolę.
  17. Sprawcą pobicia jest ten co bije, sprawcą narażenia na niebezpieczeństwo jest matka Jasia. Bijący powinien ponieść surowszą karę, matka Jasia lżejszą. Ale nie powinna być bezkarna i nie można uznać jej za niewinną. Z winą za rozpad małżeństwa jest analogicznie.
  18. No to rozwinę. Między blokami w celu dostania oklepu codziennie wieczorem idzie mama z małym Jasiem. Jasiu krzyczy: "Mamusiu, nie! Ja nie chcę! Ja cierpię! Nie chodźmy tam!" Mama to ignoruje i idzie. Czy Twoim zdaniem jest niewinna?
  19. Ja nie twierdzę, że alkoholik i tyran jest niewinny. Choroba nie wyłącza odpowiedzialności. Ale konstrukt prawny jest taki, że aby stwierdzić wyłączną winę jednej strony, druga strona musi być całkowicie bez winy. Jeśli to w 99% wina jednej strony, a w 1% wina drugiej, to sąd nie powinien orzekac winy wyłącznej. A jeśli kobieta miała możliwość zapobieżenia ciągowi zdarzeń, a nie zrobiła tego, z motywacji takiej, jaką opisałem, to jest współwinna. No inaczej nie wyjdzie. Czym się różnią te zachowania? Tylko rodzajem przyjmowanej substancji. Powinni OBYDWOJE się leczyć.
  20. @rewter2 to nie jest dobra analogia. Dobra byłaby taka: napadła cię banda naspeedowanych dresów na ulicy Karolakja. Wiesz, że stoją tam codziennie i napadają. Następnego dnia idziesz tam znowu. I kolejnego. I jeszcze następnego. I tak przez piętnaście lat, choć mógłbyś iść inną drogą, powiadomić policję, wziąć 10 przypakowanych kolegów. Nie, idzisz sam, bo chcesz poczuć adrenalinę.
  21. Z przyłożenia wzorca kobiecej natury do realiów sprawy o rozwód wniesionej przez kobietę wyszło mi jak poniżej. Rozpatrzmy my typową sytuację męża alkoholika i tyrana i kobiety wnoszącej o rozwód po kilkunastu albo i lepiej latach małżeństwa. Sąd sprawdziwszy, że faktycznie ma do czynienia z alkoholikiem, uwzględniając niebieskie karty, które kobieta mu pozakładała, świadków, których namówiła do zeznań, dowody, jakie mniej czy bardziej podstępnie zdobyła, orzeka o winie męża (co ma dla niego dotkliwe konsekwencje zarówno finansowe, jak i odnośnie kontaktów z dziećmi). Sąd miał rację? Śmiem twierdzić, że nie. Dlaczego? Przeanalizuję sytuację. Mężczyzna jest uzależniony od alkoholu. Używa substancji chemicznej do sprawienia sobie przyjemności i nie potrafi odmówić sobie jej przyjmowania. Według medycyny jest to choroba, w klasyfikacji ICD-10 ma numer F10.2DSM-IV303,90. Jest to choroba niezawiniona, przewlekła, nieuleczalna (można zatrzymać, nie można cofnąć) i śmiertelna. Dlaczego niezawiniona? Bo to, czy ktoś zostanie alkoholikiem, czy nie, zależy od osobniczych predyspozycji. Znane są przypadki uzależnienia od pierwszego spożycia. Kobieta w sądzie na sprawie rozwodowej przedstawia siebie jako ofiarę. Jeśli spytać, dlaczego w takim razie tkwiła w takim związku, odpowie, że "miała nadzieję że on się zmieni", że "z miłości", "bo przysięgała przed ołtarzem", "dla dobra dzieci" itp. A jak jest naprawdę? Żeby to wyjaśnić, trzeba cofnąć się w czasie do okresu, gdy mieliśmy 18-21 lat. To wówczas odkrywaliśmy świat relacji damsko-męskich i zdziwieni stwierdzaliśmy, że kobiety wolą łobuzów, drani, "bezmózgich osiłków", a "porządnych chłopaków" ignorują. Dlaczego tak się dzieje? Czy kobiety faktycznie pociąga chamstwo, bicie innych, przemoc? Nie. Kobiety pociągają silni mężczyźni, nawet jesli są chamscy, nawet, jeśli piją i biją, nawet, jeśli są kryminalistami. I ponownie: dlaczego? To zrobiła natura - tzw. "gadzi mózg" u kobiety pożąda silnego samca, bo silny samiec przyniesie dużego mamuta i da dobre geny, więc jest szansa, że przezyję poród i dziecko też. Oczywiście współczesne kobiety nie myśla o mamutach, ale mechanizm pozostał. Silny samiec budzi pożądanie, drażni, ale i budzi seksualnośc, wyzwala emocje, daje emocjonalny rollercoaster. To dla tej chemii kobieta tkwi w chorym układzie. I teraz pomyślcie: ona robi dokładnie to, co ten alkoholik: używa substancji chemicznej (endorfiny?) do sprawienia sobie przyjemności i nie potrafi odmówić sobie jej przyjmowania, bez względu na konsekwencje. Kosztem wszystkich dookoła. Dlaczego zatem sąd nie widzi tu winy kobiety? Powinna była próbować namówić męża na leczenie, a jeśli to by nic nie dało - odejść. Jeśli pozostała, jest współwinna. Ale sądy są ślepe. Oczywiście to tylko jedna z opcji - inne to tkwienie z powodów ekonomicznych albo mieszkaniowych. Niemniej, osoboście miałem do czynienia z co najmniej dwoma przypadkami, co do których jestem przekonany że opisałem je powyżej, a sąd uznał wyłączną winę mężczyzny.
  22. Kult maryjny służy wypełnieniu archetypowej potrzeby istnienia bóstwa żeńskiegoi (bogini-matka, bogini niebios). W naszej kulturze jest podróbką kultu Mokoszy, gdzie indziej Izydy, Gaji czy Kybele. Z tymi cudami maryjnymi moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie: Kościół poczekał na kilka mało prawdopodobnych (ale nie całkowicie niemożliwych) sukcesów militarnych, by je przypisać wstawiennictwu Maryi. A co ta Maryja robiła przy klęskach? Albo podczas II WŚ? Spała?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.