Skocz do zawartości

Derive

Samice
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Derive

  1. Mam wrazenie, ze ktos testuje czy ""Polska jest juz gotowa", czy wystarczajaco zmiekla, zeby mozna bylo "wyginac ja" jak wezmy, na przyklad, Niemcy. I najwidoczniej nie chodzi tylko o zamoznosc finansowa kraju, ale o kolejny wazny "surowiec" jakim sa mlode kobiety, ktorego mamy pod dostatkiem... Chcialabym wiedziec kto i dlaczego, a moja aktualna wiedza polityczna jest za mala, zeby to zrozumiec. Planuje zatem zaangazowac w Wigilie wszystkich mezczyzn w debate! Moze zrozumiem. Ps. Brak polskich znakow wynika ze sprzetu, jaki tymczasowo posiadam. Wroce i zedytuje post, jak go zmienie.
  2. Nie mogę przestać myśleć o tym newsie, dawno nie miałam takiego uczucia niepokoju. Powiedziałam swojemu Partnerowi, że zanosi się, że będziemy wychowywać potomstwo w ciężkich czasach.
  3. Nie usuwać. Wszak "Rezerwat" to... Rezerwat, prawda? Na logikę, wypadałoby dbać o różnorodność okazów.
  4. Sorka za brak precyzji. Chodziło mi o to, że jeżeli od 7 lat facet jest sam, a ma te 26 to jeszcze totalnie może sobie związki odrobić/nadrobić/przerobić i niczego nie traci na tym, że nie poświęcił czasu swojej młodości akurat na ten wycinek życia.
  5. Że niczego nie stracił. Gorzej jakby do tego czasu nigdy nie pracował (pomijam ciężkie choroby) czy nie znał chociaż jednego języka obcego. Wtedy to już smuteczek.
  6. "Kieł" (2009) https://www.filmweb.pl/film/Kieł-2009-517114
  7. @Bruxa O rany... Hmm. Może zamiast się z niej napierdzielać, podaj siostrze link do forum. Jeżeli oleje krytykę, wtedy śmiej się z niej na całego.
  8. Moim największym marzeniem, takim absolutnie największym, które jest dla mnie synonimem zostania gwiazdą rocka jest zobaczyć w empiku powieść graficzną mojego autorstwa. Ale żeby nie było za łatwo, chcę osiągnąć przy tym poziom artystów, których podziwiam. Gdy to osiągnę, pewnie będę już miała pokrzywione plecy i zniszczony wzrok od komputera, bo stety, niestety pracuję w zupełnie innej dziedzinie, ale też przy komputerze. Co najfajniejsze, godzin spędzonych na składaniu plansz niemalże nie czuję, a jeżeli, to właśnie ze względu na ból kręgosłupa czy głowy. Tylko jakie to ma znaczenie, kiedy robię kroki milowe w samorozwoju i wzbijam się najwyżej. Taki skok ma miejsce wtedy, gdy znajduję upragnione rozwiązanie planszy, niezbędne powiązania w narracji, których czasem tygodniami nie mogę znaleźć albo wtedy, gdy wyłapuję i eliminuję błędy zarówno we wspomnianej narracji, jak i w rysunkach, które przecież zawsze mogą być lepsze. Komiks to coś niebywale misternego i pięknego. Tylko dzięki niemu wiem, że mam w sobie cierpliwość, której brakuje mi w relacjach z otoczeniem. Przez ileś godzin ani się nie napiję, ani nie wysikam, bo tak bardzo odcinam się od rzeczywistości. Zwykle schodzę na ziemię następnego dnia po zakończeniu takiej sesji. Wiem, że jeszcze jestem wciąż slabiakiem i dlatego tworzę w większości do szuflady. Raz, że nie chcę się spalić. Dwa, że tutaj nie tyka zegar biologiczny i nie ma pośpiechu. Jestem poza matrixem, a czas gra na moją korzyść, bo wraz ze skillami rysunkowymi rozwijam się także duchowo podczas innych wyzwań.
  9. Sukienki są najbardziej praktyczne, bo nie mędrkuję przed szafą, tylko chwytam losową, jakaś biżuteria plus okrycie w pasującym kolorze i jestem gotowa. Niestety taka oszczędność czasu tylko w lecie/wiosną/wczesną jesienią. W zimie spodnie i swetry, nie próbuję spódnic z grubymi rajstopami bo momentalnie łapię wilka.
  10. Wiara w możliwość nadpisania zawartości mózgu/życiorysu. Fajne jest uczucie, kiedy w moim życiu pojawia się wyzwanie podobne do wyzwania z przeszłości i tym razem go nie zawalam.
  11. Si. Dzięki temu forum wyłapuję kiedy mój mózg zaczyna się przepalać. Zachowania, o których wspominasz są jak klisze w filmach, te w stylu, że zawsze w torbie z zakupami jest bagietka, albo że zamknięcie drzwi od szafki/lodówki ujawni skrywające się za nim straszydło/psychopatę. Pan Marek i reszta opisali prawdopodobnie wszelkie możliwe przypadki.
  12. Ehh... Pamiętam taki epizod z czasów jeszcze zanim przytyłam i osiągnęłam normalną wagę. Na drugiej randce usłyszałam coś, co sprowadzić można było do krótkiego "umówiłem się z tobą w ramach wolontariatu". Wolontariat to chyba będzie, takie mniej więcej, żeby nie zawyżyć, żeby nie skłamać 1/10.
  13. 1. Intercyza - pozwala oddzielić ziarno. Boją się jej te, które same niczego nie wypracowały i wiedzą, że nie wypracują. 2. pokazywanie kobiecie, że nie jest najważniejsza - tu się kłania wypracowanie w sobie, ja to nazywam, "sita na autorytety". Panowie trenują tutaj bardzo korzystny dla ich zdrowia nawyk "odsiewania" białorycerskich zachowań/odruchów którymi są karmieni od małego. To coś w stylu wtłaczanego od dziecka "bądź uprzejmy dla starszych" choćby pluli w ryj. 3. mówienie, że jej wartością jest cipka - bankowo znasz laski, które jadą na tym przez całe życie. I choć obie płcie dążą do wygody, kombinując przy tym, jak się da, zdobywanie profitów seksem jest domeną kobiet. 4. To ma być dobre? Dla kogo? - Dla kobiet. To forum to zimny prysznic, który choć jest nieprzyjemny, natychmiastowo budzi. Naprawdę żyjemy w świecie przywilejów. Mamy prawo wyboru ścieżki życiowej i zapewnioną ochronę podczas jej przemierzania. Chcesz macierzyństwa bo taki jest Twój cel? Git, jest ochrona prawna, przychylność społeczeństwa, a jak jesteś osobą wierzącą no to jeszcze idealnie wpisujesz się w jej dogmaty. A może natura wyposażyła Cię w smykałkę w jakiejś dziedzinie? Też fajnie, żyjesz w (akurat w tej kwestii) w normalnym kraju i możesz wykonywać niemalże każdy zawód fizyczny i każdy umysłowy. Przydasz się społeczeństwu, a jak jeszcze pociśniesz z językami, przydasz się również w innym, cywilizowanym kraju, a w dodatku z lepszą walutą. I z chęcią wtedy podpiszesz intercyzę, bo będzie w Twoim interesie.
  14. Chwalę, to miłe wspomnienie. A tak jeszcze dodam do posta, bo akcja oczywiście miała swoje konsekwencje. Pod koniec września, tuż przed rozpoczęciem drugiego roku studiów wprowadziłam się ponownie do tego samego pokoju i zaraz po wejściu dziewczyny powiedziały mi, że sprzątaczka mnie szuka od iluś dni. I że wypytywała je, kiedy będę. - Zalewacie. - Była pytać, czy będziesz ze swoim ojcem. Zaczęłam się rozpakowywać, pukanie do drzwi, pani Ela w drzwiach z błyskiem w oku. Wcisnęła mi jakiś zeszyt i kazała podpisać. Zeszyt. W kratkę. Nawet nie była w stanie sporządzić dokumentu i wydrukować, żeby chociaż to jakoś bardziej poważnie wyglądało. No dobra, tam mniej więcej w tym zeszycie była treść, że "OTRZYMAŁAM CZYSTY POKÓJ !!!1! ZOBOWIĄZUJĘ SIĘ DO ODDANIA GO W CZYSTOŚCI !!!1!" Podpisałam dla świętego spokoju, choć z perspektywy czasu widzę, że mogłam się na niej wyżyć, nie wiem, wziąć te chusteczkę, napluć i też przejechać choćby pod szafą... No ale nie należy tykać nieczystości. Swoją drogą, było w tym zeszycie już trochę podpisów, więc najwidoczniej przeze mnie "biurokracja" w naszym akademiku wzrosła. A potem wywalili kierowniczkę. Pani Ela oczywiście też zaraz odeszła bo bez ochrony inne panie sprzątające zjadłyby ją... Potem analizowaliśmy w gronie rodzinnym tę sytuację i padł osąd, że kobieta była niezłym psychopaciskiem. Jak bardzo musiała mojego Tatę znienawidzić (no i mnie), że przez bite trzy miesiące wakacji czekała na to, żeby mi w jakiś sposób... Przyłożyć? I to tyle.
  15. Postanowiłam przeorganizować szafę i podczas przenoszenia letnich ubrań do kartonów wzięło mnie na wspominki, w tym pamiętnej wyprowadzki z akademika po pierwszym roku studiów. Poprosiłam Ojca o pomoc i obiecał mi, że przyjedzie i pomoże mi zabrać kartony do domu, ale postawił warunek, że musimy się uwinąć w jak najszybszym czasie, bo będzie jechał do mnie zaraz pracy (zmęczenie). No to wzięłam sobie to do serca i tak gdzieś 3-4 dni wcześniej rozpoczęłam stopniowe ogarnianie rzeczy (jednego ogarnęłam fajne kartony ze spożywczego, innego dnia makulatura, a na sam koniec ciuchy, zdanie firanek itd.) i ostatecznie, bez jakiejś szczególnej spiny w dniu sądu byłam gotowa. Dzięki temu, że ułożyłam paczki w wygodną piramidę, a także zadbałam o rozłożenie ciężaru, "wyprowadzka" poszła nam bardzo sprawnie. Ojciec udzielił mi pochwały. Po zapakowaniu ostatnich rzeczy poprosiłam Tatę żeby posiedział sobie kwadrans w samochodzie, albo poszedł do pobliskiego baru mlecznego napić się kawy, bo musiałam zawołać sprzątaczkę do pokoju żeby pokazać jej, że pokój został zrobiony na błysk i dostać ostatni podpis. No i poszłam na górę. Jeszcze dla pewności, bo to było moje pierwsze "zdawanie pokoju", przeleciałam po raz ostatni kurze, których nie było, jak i podłogę po raz setny, oczywiscie za meblami także. Poszłam po panią sprzątającą. Niestety czekałam na nią tak długo, że zniecierpliwiony Ojciec przyszedł na górę sprawdzić, co mnie zatrzymało. Chwilę po jego przyjściu przyszła pani Ela. Przywitała się i rozpoczęła inspekcję. Przeszła po pokoju, zajrzała do szafek, sprawdziła czy okno umyte itd. Nie śpieszyła się, wręcz czuć było, że robi sobie jaja i przeprowadza "inspekcję" jak najwolniej. No to ja do niej, że jak jest ok, to tutaj karta i że mogę dać jej długopis. - Spokojnie, spokojnie... Ja tutaj jeszcze muszę sobie posprawdzać... I JEB zaczęła odsuwać dość ciężki regał. No ale nie ze mną te numery, dziewczyny z aka poinfromowały mnie, co ta baba zawsze sprawdza, więc byłam na to przygotowana. Babka była wyraźnie rozczarowa, zasunęła mebel stękając. Zauważyłam także, że już Tacie żyłka zaczęła lekko pulsować po spytał ironicznie, czy jej może pomóc, ale jednocześnie ani drgnął, kiedy się szarpała z meblem. Ale ona, że nie, ze sobie poradzi. I zaczęła się wspinać na szafę po stole. A takiego! I o tej pułapce wiedziałam, więc mogła sobiee szukać pod sufitem, a i tak ostacznie niczego to wstrętne babsko nie znalazło. Wkurwiło ją to, więc sprawdziła klosz (!), zaraz potem przejechała po framudze w drzwiach z dwóch stron w najwyżym punkcie (nie żartuję), po kaloryferze, no i wszędzie nic, bo te pułapki miałam rozpykane. W tym momencie zapytacie, jak bardzo musiałam jej przez ten pierwszy rok podpaść. No właśnie w ogóle. Naprawdę wtedy raz pierwszy w życiu z nią rozmawiałam. Przez cały z resztą mój pobyt w akademiku byłam człowiekiem-widmo, później do tego stopnia, że na czwartym roku w kuchni jakiś typ zapytał mnie się, czy jestem z pierwszego roku, bo do tej pory mnie nigdzie nie widział. Niczym ninja przemykałam się do pokoju, problemów nie robiłam... Typiara musiała mieć w zwyczaju odbijać sobie coś (?) na studentach pod koniec roku, kiedy podczas tych (w moim przypadku już 20 minut) byli od niej zależni. Wracając do historii, babeczka chyba zamierzala się poddać, KIEDY NAGLE przypomniała sobie o szufladzie pod łóżkiem. No to ja wrzuciłam na luz, bo i to przetarłam. Wysunęła szufladę... CZYSTA. Posadziła dupsko na przeciwległym łóżku i myśli, myśli, nagle rozpromieniła się. Wyciągnęła z kieszeni chuteczkę, pośliniła ją, wpełzła do tej szuflady i w samiuteńkich rogach wynalazła drobniuteńki kurz. Wypełzła, wyprostowała się dumnie i podnosząc dumnie graala wysyczała: - Jest brudno. Masz nieoddany pokój, złotko. JEB głowa mojego Taty eksplodowała. Wyszedł przede mnie i zaczął ją cisnąć, że co ona odpierdala, że on był w wojsku, a wcześniej całą budowlankę w internacie i że ich równo cisneli, ale że nie było czegoś takiego. Że pokój czysty, że gdyby widział jakikolwiek bład z mojej strony, to by sam mi kazał sprzątać (tak, dla niego wciąż byłam dzieckiemm... I w sumie dalej jestem, gdy nalewam herbatę i śledzi moje ruchy to zawsze, kuźwa, zawsze rozleję). Ona pierwsza falę przyjęła ze zdumieniem, widać było, że nikt nigdy do niej nie wyleciał z mordą... No pewnie nikt ze studentów, albo przynajmniej ja takiej historii nie słyszałam (wynikało to z faktu, że typiara przyjaźniła się z kierowniczką akademika i ta chroniła ją przy kazej okazji, reszta personelu sprzątającego mogła albo podporządkować się hrabinie, albo mieć z nią problemy, wiedziałam to od super babeczek z ochrony akademika które nienawidziły ich obu. Za to były do rany przyłóż, bardzo serdeczne i pomocne w stosunku do studentów). W końcu mózg ropuchy odtajał, wzięła się pod boki i zaczął się wrzask. Ja w tym czasie stałam z tą ściereczką, którą robiłam ostatnie szlify przed inspekcją, pod ścianą i starałam się jak najbardziej zlać z tłem. Babka typowo widać było, że chce mojemu Tacie wydrapać oczy, ale coś ją powstrzymywało, zapewnie instynkt samozachowawczy. Ostatecznie Tato rozkazał mi zgarnąć kartkę, z babskiem się pożegnał, powiedził że jebać podpis i kazał mi pokazać gabinet kierowniczki. Tam babka ciut popyskowała, ale nie była w tym przekonująca. Kartkę sama wypełniła, no i zawinęliśmy się do samochodu. W samochodzie postanowiłam zrozumieć sytuację. - Tato, ale wiesz, że jakbyś do niej nie wyleciał, to ja normalnie tam nie wiem, przetarłabym te meble... Tam byleby się franca odwaliła... Ale on mruczał pod nosem coś o moim wychowaniu, że wszystko było, jak trzeba, że nienawidzi chamstwa, durnych babsztyli i że chodzi o zasady. I do sedna, bo po takiej ścianie tekstu musi być jakieś podsumowanie/morał czy coś w tym guście. Zaskoczyła mnie ta sytuacja, chociaż nie to, że Tato się o coś wściekł (pewnie ze zmęczenia) bo tak już miał i dalej ma, że denerwuje go bezczelność i nieporządek (nawet jak oddaje mamie ubrania do prania to są złożone w kostkę), ale to, że stanął w mojej obronie. I zdaję sobie sprawę, że sytuacja nie była przecież jakaś niebezpieczna, suka przeciągnęłaby mnie, wiadomo, pewnie ze trzy razy jeszcze przecierałabym wszystko, ale ostatecznie musiałaby odpuścić choćby dlatego, że musiałaby iść do domu. I podpisałaby te kartkę, tak myślę. Potem Tato powiedział, że wkurwiło go to, z jakim lekceważeniem babka się do mnie odezwała, zwłaszcza mruczał pod nosem "złotko" i to, że ja zachowałam się, "jak należy", a wszystko posprzątane było "jak trzeba" wedle jego drylu i zasad. Pewnie za mało pochwał w życiu otrzymałam od rodziców, że tak nic nieznacząca scena wyryła mi się w pamięci, ale lubię to wspomnienie, bo widać w nim... Lojalność? Po tym słowotoku nagle brakuje mi słów. Miałyście podobne sytuacje, że dość zdystansowany w wychowaniu rodzic (zdystansowany = zepsułaś coś, znajdź sposób/finanse aby naprawić, nie ma taryfy ulgowej) nagle stanął w Waszej obronie w sytuacji, w której nawet tego nie oczekiwałyście?
  16. Derive

    Witam!

    Witam. Cieszę się, że mnie tutaj przywiało. Obecnie przebijam się przez materiały na yt i regularnie sprawdzam forum (od dzisiaj "oficjalnie"). "Kobietopedia" odhaczona. Te materiały, forum i jego otoczka, to coś innego niż plastikowy coaching, dlatego nie żałuję ani minuty poświęconej na słuchanie/śledzenie/czytanie. Podoba mi się solidarność na forum - potraficie z zaangażowaniem rozpracowywać problemy kolegów. Jeżeli jednak wysiłek jest daremny - odpuszczacie. Chętnie dołączam do zgromadzenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.