Skocz do zawartości

Natii

Samice
  • Postów

    637
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Natii

  1. No właśnie, silniejszych bodźców... I tak się teraz do tej panienki z pornosa zaczęłam trochę porównywać. Ale- oczywiście mu o tym nie powiem, bo to jakbym sama przyznała, że czuje się od niej gorsza, co podświadomie może wpłynąć na zmniejszenie mojej atrakcyjności w jego oczach- tak mi się przynajmniej wydaje. Chyba muszę pomyśleć nad właśnie jakimiś innymi urozmaiceniami, bo mimo wszystko wolę żeby te "silniejsze bodźce" były dostarczone z moim udziałem A zacznę od fajnego striptizu, tak jak chciał żeby nawet nie myślał o tamtej No właśnie, ciekawe co by wtedy on z kolei na takie coś powiedział i czy byłby zachwycony moją propozycją
  2. Nie, ale ciii, rodzice nie mogą się dowiedzieć, że tu piszę
  3. Może jestem przewrażliwiona- cóż wybaczcie, jestem tylko kobietą :D, ale mnie to lekko zaniepokoiło i dlatego pomyślałam, że zapytam was co o tym wszystkim sądzicie z męskiego punktu widzenia. Bo moje koleżanki oczywiście zareagowały tekstami " no jak to?, przecież on cię nie szanuje", "a to drań", itd. No ale wiadomo, że faceci z reguły inaczej patrzą na takie sprawy niż kobiety. Tak więc, przechodząc do meritum, mój luby zaproponował mi w ramach urozmaicenia oglądanie porno w czasie naszego seksu. I nawet by mnie to tez jarało gdyby nie jeden mały szczegół. Że dziewczyna na tym filmiku powiedział, że bardzo przypomina mnie i to prawie tak jakby patrzył na moje ciało, więc tym bardziej go to kręci, po lubi jako wzrokowiec sobie popatrzeć. Z jednej strony miło mi się zrobiło, a z drugiej... poczułam, że może potrzebuje się bardziej, no wiecie "podkręcić" tamtą laską, niż mną? Nie pytałam go o to wprost, bo wiadomo, zaprzeczy, a ja wyjdę na jakąś przewrażliwioną, czepiającą się pierdół... Choć może i w żartach go o to zapytam już po seksie A wy co o tym myślicie? Fakt, że nasz seks jest dość monotonny od jakiegoś czasu, więc może to tak w ramach urozmaicenia... Powiedział też żebym zatańczyła dla niego, więc chyba kręcę go nadal i w sumie laska z filmiku jest trochę podobna do mnie. Ale ten fakt mnie właśnie jakoś zabolał. Wolałabym żeby znalazł jakąś nie wiem, murzynkę, Chinkę, czy Etiopkę, ale totalnie inną ode mnie, bo bym się wtedy do niej nie porównywała. Jeśli się czepiam, wybaczcie, ale potrzebuję pilnie waszej męskiej opinii na ten temat.
  4. A wg mnie właśnie czasy pod pewnymi względami stają się gorsze, a nie lepsze. Nie pisze tu tylko o kobietach, ale tak ogólnie. W 2005 roku, to pamiętam jak chodziłam na koncerty z moją paczką, pamiętam jak większość mojego liceum ubierała się na czarno i wyznawała szatana (co miało swój klimat :P). A tak zupełnie serio, to więcej wychodziło się wtedy do ludzi, mniej było tego wirtualnego świata, zamknięcia się na ludzi, mniej dziwności, więcej zwyczajności. Teraz świat jest coraz dziwniejszy, coraz bardziej odizolowany, coraz bardziej nierealny. Niedługo dojdzie do tego, że ludzie będą tworzyć swoje awatary i wychodzić na wirtualne randki street view- o ile już coś takiego nie powstało. Ale mimo wszystko cieszę się, że jestem jeszcze z tego rocznika, że swoje dzieciństwo spędziłam z dzieciakami bawiąc się na dworze, a nie przed komputerem, że moim pierwszym telefonem była Nokia 3310 i że wczesna młodość kojarzy mi się głównie z koncertami i juwenaliami, podróżami, a nie siedzeniem przed komputerem w wirtualnym świecie. Z tego bardzo się cieszę. Ale też przeraża mnie jak świat i ludzie się zmieniają. A gadu gadu- miało akurat swój urok- "brawo" też czytałam za dzieciaka Lepsze było to niż te wszystkie instagramy i facebooki mimo wszystko i jakiś sentyment mi do tego pozostał. A ludzie przez siedzenie w wirtualnym świecie i tego, że w dużej mierze komputery muszą myśleć za nich np. w pracy, nie stają się bardziej inteligentni, ale mniej. Jakie kiedyś powstawały piosenki, filmy, a jakie są teraz, niektóre z lat 90-tcyh i 2000-cznych przejdą do historii. Teraz to komercja w czystej postaci, choć perełki się zdarzają jak np. film "Joker", ale niestety coraz rzadziej.
  5. Po pierwsze primo, śmierć mózgu w tym wypadku nie nastąpiła, ponieważ pacjent oddychał samodzielnie, a zmarł w wyniku odłączenia mu sondy z pożywieniem- czyli krótko mówiąc został zagłodzony. Po drugie primo- pacjent co więcej reagował na bodźcie, jak np. wodził oczami za rodziną, czy nawet płakał, kiedy go głaskali po głowie, a sami lekarze stwierdzili, że jest w stanie pewnej świadomości ( nie wiadomo w jakim stopniu, ale może nawet kontaktował tak jak i my, bo tego nie wykazano). A po trzecie- eksperci wypowiadali się, że pacjenci tacy jak on niekiedy zdrowieli np. w klinice "budzik". Co do przywiązywania do łóżka i skazywania na wegetację to się zgadzam, jeśli NIE MA SZANS na wyleczenie. A tutaj opinie lekarzy były rozbieżne, a śpiączka trwała jedynie 2 miesiące. Uśmierciłabyś tak łatwo ukochaną osobę, jak jego żona po dwóch miesiącach śpiączki, kiedy wg wielu lekarzy byłaby szansa na jego wyzdrowienie? Co do mojej empatii- owszem, nie mam jej jedynie dla ludzi, którzy mają gdzieś ludzkie cierpienie. Np. dla nazistów, czy Hitlera bym nie miała Albo seryjnego mordercy. Albo człowieka, który chodzi co tydzień do kościoła, ale sąsiada utopiłby w łyżce wody. Albo też takiego, którego cierpienie innej osoby nie obchodzi. Tacy ludzie, owszem nie zasługują moim zdaniem na współczucie i też im za bardzo nie pomagam.
  6. Tak samo jak ma mnie prawo taka cecha irytować, to nie zbrodnia przecież. Zwyczajnie nie przepadam za ludźmi mało empatycznymi i szczerze nie obchodzi mnie jakie mieli doświadczenia, bo sama miałam ciężkie, a potrafię współczuć, choć nie twierdzę, że jestem idealna. Dlatego też, kiedy widzę, że ktoś zachowuje się bez empatii wobec innych, to zwyczajnie staram się takiej osoby unikać, a jeśli to niemożliwe, nie wdawać w głębsze relacje. Zdrowy egoizm jest czymś dobrym wg mnie i czasami przedkładanie własnego interesu ponad inne, jednak brak współczucia i chęci pomocy, pomimo, że nic nas ona nie kosztuje, ani na nic nie naraża, sprawia, że zwyczajnie tracę chęci na kontakt z taką osobą. Zresztą nie tylko ja, bo udowodnione jest, że ludzie o niższym wskaźniku inteligencji emocjonalnej gorzej radzą sobie we wszelkich związkach międzyludzkich, a nawet czasami i w karierze. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że coraz cześciej tak bywa, bo i coraz mniej osób pozwala się wykorzystywać przez pracodawcę i zwyczajnie ucieka z takich firm. To zresztą temat rzeka, w każdym razie mam święte prawo nie trawić ludzi pozbawionych empatii i uważam to za naturalne., bo dotyczy chyba większości normalnych osób.
  7. Powiem Ci, że ja nie wierzę w bezinteresowność. Mnie własna matka chciała oskubać z majątku ( spadku, przepisanego na mnie w postaci lokalu usługowego), a kiedy wywalczyłam swoje, prawie zerwała ze mną kontakt. Są ludzie, którzy faktycznie pomogą i owszem, ale nie zawsze są to bliscy i nie zawsze też dobrze nam oni życzą. A ta żona go nie kochała, tego chyba nie musze pisać, bo jeśliby tak było, to za wszelką cenę walczyłaby o jego powrót do zdrowia.
  8. No właśnie i to jest niestety brak empatii. Czasem pomaga w zyciu, ale czasem może i samej Tobie zaszkodzić. Mnie osobiście brak empatii, pomimo, że nie jestem religijną osobą, ani świętą, bardzo denerwuje w ludziach. Bo nie potrafiąc współczuć, jednocześnie znajdując się w dla siebie równie ciężkiej sytuacji oczekują współczucia. Tyle, że mogą go nie dostać od podobnych do siebie osób np., kiedy same dostaną udaru, czy zawału. I wtedy w zasadzie nie powinni oczekiwać współczucia, skoro i sami nie maja go dla innych np. kiedy zachorują, czy sami znajdą się w równie ciężkiej sytuacj.
  9. Natii

    Praca i romans

    Ja bym się nie plątała w jakieś romanse, czy nawet związki w pracy. Nawet jeśli się nie ma nikogo na stałe, jest się wolnym itd. Z jednego powodu- zawsze jeśli coś nie wyjdzie, to później może z tego wyjść za to jakiś kwas, np. taka osoba, która nawet wydawała się nam ideałem z poczatku, zacznie się potem mścić, plotkować za plecami, przez co możemy stracić sympatię innych, a nawet pracę. Sama miałam byłego, który wydawał sie bardzo poukładanym i porządnym facetem, a jak z nim zerwałam starał się w zemście mówić moim rodzicom, że niby staczam się na dno, biorę narkotyki i takie tam. Oczywiście moi rodzice mu nie uwierzyli, bo znają mnie na tyle. A jak byśmy razem pracowali mógłby narobić mi jakichś poważnych problemów. W pracy tak naprawdę nawet trzeba uważać na przyjaźnie, a co dopiero wdawać się w angażujące relacje, związki. Wg mnie nie warto.
  10. Zależy jak na to popatrzeć. Starszej osobie, albo dziecku, które niezdolne są samodzielnien jeść, też w takim razie nie należy tego zapewnić? Poza tym to były jego organy, dlaczego bez własnej woli miałby je oddawać, jeśli pacjenci w podobnej sytuacji wychodzili z choroby? Dlaczego zakładasz, że życie tych kilku osób jest ważniejsze, w takim razie równie dobrze można by było łatwo poświęcać każda jednostkę nawet zdrową-bo i on miał szansę na wyzdrowienie-dla kilku chorych. Rozumiem eutanazje, tylko kiedy nie ma absolutnie żadnych szans na wyzdrowienie, ale nie przez zagłodzenie, bo to jest nieludzkie i tyle. Przypomina metody że średniowiecza. Nawet skazanym na smierc przysługuje zastrzyk.
  11. Co nie zmienia faktu, że był w śpiączce ok 2 miesiące , bo od listopada, więc nie był to jeszcze zbyt długi czas, ludzie nieraz wzbudzają sie po kilku miesiącach. No ale organy są cenne, a dla rodziny byłby balastem... A nawet jak już jest podjęta decyzja o eutanazji, to zagłodzenie na śmierć nie jest delikatnie mòwiac humanitarną formą. Szczególnie, że oddychał samodzielnie, nie ma więc mowy o odłączeniu od aparatury. Bardzo smutna historia świadczące o kompletnym braku empatii, ciekawe gdyby ludzie za to odpowiedzialni mieli umierać z głodu zamiast niego, być może będąc tego świadomym. Bo nie stwierdzono śmierci mózgowej, a na otoczenie reagował choćby płaczem, czy tak zachowuje sie nieświadoma osoba?
  12. Dla mnie to zwyczajnie okrutne. Tak po prostu zaglodzić kogoś na śmierć... Do tego nie wiadomo na ile świadomego całej sytuacji. Brutalnym też jest brak eutanazji w wielu przypadkach, kiedy człowiek umiera, a musi się męczyć. Jednak wtedy powinno sie zakończyć cierpienie szybko, poprzez zastrzyk w celu zaoszczedzenia mu cierpienia. Poza tym być może się nie znam, jednak ten człowiek nie wyglądał na nieświadomego skoro reagował na otoczenie. Całkiem możliwe, że dałoby sie go wyleczyc tak aby był choć częściowo sprawny. Sama zresztą miałam taka osobę w rodzinie, która po wylewie dopiero po kilku miesiącach zaczęła kontaktować, choć lekarze nie dawali jej na to szans. Teraz funkcjonuje w miarę normalnie, jest tylko częściowo sparaliżowana, ale i samodzielna na tyle żeby nie potrzebować stałej opieki. Co innego, kiedy ktoś jest tzw. warzywkiem i nastąpiła śmierć mózgowa, albo męczy sie umierając i sam chce smierci- wtedy jestem jak najbardziej za eutanazją. W takich przypadkach jak ten, jest to zbyt pochopne, a sam rodzaj śmierci bardzo brutalny, w tych czasach aż dziwne, że dopuszczalny.
  13. No fakt, że najgorsze co może zrobić, to nie powiedzieć mu nic, a odmawiać seksu, kiedy on nie będzie wiedział co jest grane. Ale moim zdaniem powinna mu powiedzieć i odejść, bo oni się nie dogadają i tak, za duża różnica w temparamentach.
  14. Problem w tym, że nawet jeśli chłop się "zdecyduje", bo ją kocha, pewnie będzie miał nadzieję, że jej się odmieni i będzie dalej cierpiał.... Jemu sie to raczej nie "wygasi", jak autorka tego oczekuje, róznica temperametów i tyle. On potrzebuje seksu, ona aseksualna, albo o bardzo niskim libido. Nie dogadają się. Jedynym wyjściem jest poszukać kogoś podobnego do siebie, albo dać sobie spokój i zostać samej.
  15. Ja tam, choć osobiście seks uwielbiam, jestem to w stanie zrozumieć. Nie wszyscy muszą i chcą uprawiać seks, około 1% osób na świecie jest aseksualnych i nie odczuwa wcale pociągu seksualnego, ale chcieliby być w związku z innych względów np. bliskości, wspólnych zainteresować. I takiego partnera radzę Ci poszukać, o ile to nie prowo, bo mi tak trochę tym pachnie. Ale zakładając, że nie, to może w necie są fora skupiające takie osoby, czy jakieś grupy w necie, więc radzę poszukać tam kogoś kto także nie potrzebuje seksu. To, że miałaś orgazm tez nie zmienia faktu, że możesz być osobą aseksualną, bo podobno jedno nie wyklucza drugiego. Nie pozostawaj w starym związku, ani nie szukaj drugiej osoby o normalnej orientacji i nie oszukuj, bo to byłoby bardzo nie fair. Więc albo żyj sama, albo poszukaj kogoś takiego jak Ty. Ale zakładam, że temat to prowo, albo raczej mam taką nadzieję, choć z drugiej strony spotykam się czasem z taką głupotą u ludzi, że może i to prawda...
  16. No tak bo mężczyźni broń Boże nigdy nie grają... Odsyłam do tematu "czy wyznawanie uczuć jest złe"- w części poza rezerwatem. Prawda jest taka, że w związku zawsze są jakiegoś rodzaju gierki, nawet nie do końca świadome. Statystycznie człowiek kłamie kilka razy dziennie nie zdając sobie nawet z tego sprawy- gdybyśmy mówili wszystko co myślimy, prawda jest taka, że zginęlibyśmy marnie. BTW- czy nie swojego rodzaju gierką jest właśnie to żeby wmawiać płci przeciwnej, że nigdy nie gramy?- Kobiety to samo wmawiają facetom żeby nie było. Poza tym gierki w negatywnym tego słowa znaczeniu są kiedy całkowicie kłócą się z naszą naturą i udajemy kogoś innego. Za to pewna powściągliwość godząca się z naszą siłą charakteru już niekoniecznie, bo jakby z niej po części wynika, mimo, że wiąże się z pewnym zaplanowanym działaniem. Jednym słowem- pewna wojna płci nadal trwa, mężczyźni i kobiety mają swoje ściśle tajne zasady, których nie chcą zdradzić płci przeciwnej, za to wmawiają jej często coś przeciwnego. Taka prawda, choć może kontrowersyjna i nie każdemu się spodoba.
  17. Bo często to pojęcie względne, raczej nie ma się co tym przejmować, ile to jest, bo każdy odpowie Ci inaczej. Raczej skupiłabym się tu na waszych potrzebach i kompromisie.
  18. Tak jak pisałam ja bym osobiście przerwała taki związek, w którym coś ciągle nie wychodzi. Ale jak już chcesz koniecznie z nim być, to nie radzę rzucać się mu w ramiona jak tylko zaczął być trochę milszy, bo nie będzie Cię szanował. Ja bym na Twoim miejscu co najmniej zrobiła sobie przerwę od niego, powiedziała mu o tym i przemyślała dokładnie czy chcesz z nim być i co warto zmienić. Jak teraz po tygodniu jego "starań" nagle powiesz, że ok wszystko jest dobrze, to gwarantuje, że za chwilę będzie podobny numer. Ale jak chcesz... Coś Ci powiem, nawet jak był bardzo zapracowany w tego Sylwestra, to powinien był choćby następnego dnia odpisać na życzenia, braku szacunku nie można tolerować, bo będzie się powtarzał.
  19. Tak jak napisałam gdzieś wyżej, chciałabym się stać taką osobą, ale jeszcze niezupełnie jestem. Raczej w trakcie drogi do tego, choć widzę pewne postępy, to najważniejsze Generalnie uważam takie osoby za wzór do naśladowania, ale ciekawa byłam waszych opinii, bo w Polsce wydaje mi się, że nie są jeszcze całkiem zrozumiałe. Może przez mężczyzn jednak trochę bardziej niż kobiety, szczególnie te ze starszego pokolenia, bo np. u mnie w rodzinie pokutuje przekonanie, że im się człowiek bardziej poświęca tym lepiej. Np. mam w rodzinie taką osobę, którą poświęcała się aż za bardzo dla swojego partnera, do tego stopnia, że poręczyła za niego kredyt, więcej pracowała, a później i tak zajmowała się całym domem itd. I on w końcu odszedł. Komentarze rodziny były takie, że to taka wspaniała kobieta, bo nie myślała o sobie, bo nic sobie nie kupowała, nie farbowała nawet włosów, tylko chodziła z siwymi, tylko jemu przynosiła kolejne koszule z galerii, że nie musiał nic robić w domu, choć ona więcej zarabiała, więc przecież była taka godna naśladowania i powinien Bogu dziękować, że miał taki skarb. Albo w z drugiej strony chłopcom od małego powtarza się, że mają być mili i grzeczni dla dziewczynek, nawet jeśli one na to nie zasługują bo to dziewczynki. I później wyrastają z takim przekonaniem na takich, którzy są ciągle pomiatani. Nadal źle wychowuje się dzieci mówiąc im " tego nie ruszaj bo zepsujesz", "masz być dobry i usłużny dla innych", " masz być grzeczny i nie odzywać się bez pytania" itd. A później wyrastają z nich osoby niepewne siebie, dające sobą pomiatać, jeśli oczywiście same się nie otrząsną i nie zrozumieją, że taka postawa jest dla nich zła.
  20. To i racja. Tylko takiej osobie z racji krytyki może być za to ciężej lubianą, co pomaga generalnie, ale i tak myślę, że warto. W sumie lepiej mieć nawet wrogów, niż być nijakim, próbującym przypodobać się każdemu, godzącym się na wszystko. Taki człowiek będzie miał mniej wrogów, ale prawdopodobnie nie wybije się ponad przeciętność, albo wręcz będzie nieszczęśliwy. Także asertywność wiąże się na pewno z ryzykiem, narażeniem się wielu osobom, czy nawet znienawidzeniem przez kogoś. Ale może taka musi być czasami cena szczęścia... Inna sprawa, że niektórzy ludzie sądzą, że sam czyjś sukces jest dla nich obelgą.
  21. A jeśli ten drugi człowiek ją ciągnie w dół, powstrzymuje przed realizacją jej postanowień, ambicji? To powinna tej osobie ulegać, tylko dlatego, że ona poczuje się z jej sukcesem źle? Albo powinna przykładowo znosić ciągłe upokorzenia, bo ta osoba ma ze sobą problem i lepiej się poczuje jak to na kimś wyładuje?
  22. Część traum może być przepracowanych, ale nie zgadzam się z tym, że takiej osoby już nic nie ruszy i nie wpłynie na jej psychikę np. stały kontakt z toksyczna dla niej osobą i do tego branie tego emocjonalnie na barki z chęci pomocy jej. Pojedyncza trauma od obcych ludzi może jeszcze nie zaboleć tak bardzo jak kiedyś, ale jak pojawią się stałe długotrwałe problemy z tym co jej nie służyło wcześniej, to moim zdaniem może to wszystko wrócić.
  23. Ok to przykłady, choć myślę, że napisałam dość jasno, ale ok: Jedno z rodziców jest toksyczne i wyrządziło tej osobie trochę krzywd psychicznych, a do tego samo nie radzi sobie ze sobą, jednak mimo tego, postanawia zerwać z nim kontakt, lub mocno ograniczyć, bo rodzic nadal źle na nią działa. Przyjaciele chcieli spędzić razem wieczór i zjeść pizzę, ale akurat taka miała zaplanowany trening, więc wolała dotrzymać swojego postanowienia i postanowiła, że spotkają się innym razem. Teściowa robi jej wyrzuty, że nie dba o męża/ żonę przez cały dzień, tylko chce iść po pracy do fryzjera, albo spotkać się z przyjaciółmi, ale mimo wyrzutów robi po swojemu i rozumie, że to z jej myśleniem jest coś nie tak, a nie z nią. Inwestuje w swoją naukę języków, mimo że odbija się to jakoś na rodzinnym budżecie- choć nie mówię tu o sytuacji kryzysowej, że w domu ich brakuje, ale takiej, że nie ma z nimi większych problemów, a ta osoba oczywiście pracuje i też przynosi do domu pieniądze. Jeśli partner/ka okaże się toksyczna po ślubie, nie waha się żeby się rozwieść, nawet pomimo posiadania dzieci i dobrych relacji z nimi tego partnera. Dba o swój rozwój, wygląd, sylwetkę i zdrowie, choć też poświęca na to czas i pieniądze, ale tak jak wyżej, adekwatnie do budżetu rodziny i własnych zarobków. Itd... A czy to temat o mnie? Powiedzmy, że niezupełnie, choć jestem na dobrej drodze, czyli raczej chciałabym się stać taką osobą, ale jeszcze nie zawsze mi wychodzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.