Skocz do zawartości

Tranquilizer

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tranquilizer

  1. Dziecko to praca na pełny etat i jesteście wspólnie odpowiedzialni za jego wychowanie. Jeśli kobieta pracuje i zarabia to tradycyjny podział zadań idzie do kosza. Generalnie pierwszy rok po urodzeniu dziecka jest bardzo ciężki jeśli chodzi o seks. Pewnie macie mało czasu kiedy jesteście sami bez dziecka na głowie. A jak macie chwilę to pewnie jedno z was jest zmęczone albo nie ma nastroju. To nie jest jej wina ani zagrywka, tak po prostu jest i nie ma co tu szukać winnego. Możesz próbować zorganizować czas, pozwolić się jej zrelaksować przed. Nie masz gwarancji że da, ale na pewno doceni i może się kiedyś odwdzięczy. Im bardziej próbujesz wymusić seks tym bardziej ją zniechęcasz. Masa nowych obowiązków odciska się na jej psychice. Pewnie oczekuje od ciebie wsparcia, ale stawianie listy oczekiwań ("Masz cieszyć się życiem"), bez pomocy i czasu na realizację to nie jest wsparcie. Uważam że jest kilka rzeczy za które powinieneś ją przeprosić. Ona pewnie też. Oczyścić atmosferę i spróbować jeszcze raz, tym razem bez wygórowanych oczekiwać. Zaakceptować że życie z dzieckiem już nie jest takie fajne i obydwoje ponosicie konsekwencje. Mówią że dzieci kiedyś to wszystko wynagordzą, ale ja tam nie wiem. Jasne, możesz wybrać łatwe życie, zostawić to wszystko i jechać do Nepalu. Boję się jednak że niepozałatwiane sprawy nie pozwolą cieszyć się życiem tak jakbyś tego chciał.
  2. Siemanko, ja zdecydowanie radzę uciekać z tej firmy. Twój błąd że zgodziłeś się na tak niskie wynagrodzenie. Rozumiem że jesteś inżynierem budowy i pracujesz w delegacji. Za pracę na takim stanowisku oczekiwałbym powyżej 5000 na rękę. Szukaj czegoś lepszego, a jak znajdziesz to idź i nie przejmuj się niczym. Szefowie nie muszą nic wiedzieć dopóki nie rzucisz wypo. To jest standard. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie zdradzaj ile zarabiałeś w pkp, bo negocjacje zaczną się od tej kwoty i ciężko będzie podciągnąć. Masz bardzo dobry zawód, dużo roboty na rynku, więc możesz odważnie startować. Zacznij od generalnych bo tam robota chyba najprzyjmeniejsza, strabag, zue, aldesa, swietelsky, ew. bdx chociż wiem że tam ciężko o wysokie zarobki. Jeśli masz opcje na pracę w zawodzie zagranicą to się nie zastanawiaj i pakuj walizki praca lżejsza, lepiej płacą, nic tylko brać.. powodzenia
  3. @JacekWaw A co z rodzicielstwem? Nie chcesz nikogo po sobie zostawić? Nie szkoda ci twoich genów? Nie obawiasz się że za kilka lat status wolnego ptaka stanie się nieznośny i będziesz potrzebował "ciągłości narracji"? Wiem że to niełatwe, ale zakładam że jest 3-4% kobiet z którymi byłbyś się w stanie dogadać i drugie tyle które byłyby w stanie się do ciebie dopasować na zasadzie kompromisu. Może jest jakiś schemat na podstawie którego wybierasz laski z którymi randkujesz i faktycznie żadna z nich nie nadaje się do stałego związku. Ja bym na twoim miejscu się tak łatwo nie poddawał, dużo życia ci jeszcze zostało
  4. Norwegia, polecam. Żeby dorobić, odłożyć. Zobaczyć świata, poznać inne kultury. Zobaczyć że ludzie o różnych światopoglądach mogą żyć obok siebie bez nienawiści. Żeby w ogóle widzieć że można żyć inaczej (niż w Polsce). Bez stresu, przepychanek, intryg, kolesiostwa. Odłożyć i wrócić. Bo wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Powodzenia!
  5. Zgadzam się z przedmówcami, za wcześnie na dom. Możesz sobie kupić mieszkanie na kredyt. Będziesz spłacał raty zamiast czynszu, ale przynajmniej będziesz składał na swoje. Mieszkanie w dużym mieście łatwiej opchnąć lub wynająć. Dom to trudniejsza sprawa. Przeważnie kosztuje 2x tyle co planujesz, budowa trwa 2x dłużej niż zakładano i w wieku 25 lat masz małe pojęcie o tym jak chcesz żeby konkretnie wyglądał i gdzie konkretnie leżał. A dom znacznie trudniej sprzedać niż mieszkanie, w razie gdybyś chciał się przenieść lub rodzice zaczeli wkurzać W takim tempie jak zarabiasz za 10 lat będziesz miał i mieszkanie i dom. O ile nie trafisz na złą kobietę
  6. @trop, @Kespert Sprawa dobiegła końca, a może nie... w każdym razie ROZDZIELNOŚĆ PODPISANA!! Dosłownie 5 minut przed wejściem do gabinetu notariusza, siedząc w poczekalni, mojej Pani przypomniało się, że chciałaby podpisać umowę wariantową: jeśli przy rozwodzie zostanie udowodniona moja wina, to wracamy do wspólności i dzielimy fifty fifty. Oczywiście notariusz na nic takiego się nie zgodził, i prawdopodobnie żaden notariusz nie zgodzi się na żadne dopiski, bo mogłoby to prowadzić do manipulacji intercyzą. Trochę mi tym ciśnienie podniosła, ale tak to po za tym w trakcie sporządzania papieru było kulturalnie i bez panicznych ruchów. Pani notariuszka wspomniała o możliwości wyrównania dorobków, ale powiedzieliśmy że nie. Jeśli myślicie że po wyjściu z kancelarii sprawa załatwiona i można schować papierek do szuflady, to prawdopodobnie się mylicie. Mojej Pani tryb MYŚLENIE włączył się z kilkugodzinnym opóźnieniem, nagle uznała to za niesprawiedliwe i chciała renegocjować a nawet rozwiązywać umowę (LOL). Dla kronikarskiego porządku przytoczę jej argumenty, może się komuś przydać jako materiał badawczy. Ostrzegam że logika może nie wystarczyć żeby się przed nimi obronić: -Bo przeprowadziła się do mnie za granicę i przez to nie mogła "rozwijać kariery zawodowej" -Bo gdyby zostałą w PL to już dawno zarabiałaby miljony monet -Bo jak będziemy mieć dzieci to ona się im będzie bardziej poświęcać i będzie przez to mniej zarabiać -Bo jak będę miał wyższe dochody to teraz będę za nią o wszystkim decydował -Bo jak będę miał wyższy majątek to będzie uwięziona i nie będzie mnie mogła opuścić żeby nie obniżyć standardu życia Dyskusja skończyła się klasycznym triple combo płacz-foch-cichedni. Kocham ciszę. Żeby nie było że jestem s*wysynem, planuję się z nią dzielić zarobkami, ale chcę mieć kontrolę w razie rozwodu. I kontrolę nad własnością domu, bo zamierzam włożyć w niego wiele wysiłku i inwencji twórczej. @Gr4nt Zgoda, to kobiety rodzą i ponoszą ryzyko a nie my. Jaki model finansów jest wg ciebie adekwatny w tym świetle? I jaki podział majątku w świetle ew. rozwodu? @nieidealny świat Stary, nawet nie wiesz ile analogii.. z tą różnicą że ty ją chyba krócej trzymasz.. i nie macie obrączek... pozdrawiam i trzymam kciuki
  7. @Dodarek Miałem doła, niezależnie czy słońce czy deszcz, miałem poczucie że żyję w bańce/słoiku i wszystko było mi obojętne, emocje nie docierały z zewnątrz, nie potrafiłem się z niczego cieszyć. Ale funkcjonowałem, chodziłem do pracy, odżywiałem się spałem. W pracy siedziałem 8 godzin udając że cokolwiek robię, a tak naprawdę pusto gapiłem się w monitor. Jak doszły kłopoty w pracy to się pogłębiło, potrafiłem się rozpłakać i nie byłem w stanie określić powodu. Wtedy postanowiłem zareagować i za namową dziewczyny poszedłem do lekarza. W Norwegii dostajesz SSRI od lekarza pierwszego kontaktu.
  8. Sytuacja jest ewidentna, pomimo że widzisz w niej wiele wad, to żywisz do niej uczucie czujesz się choć trochę odpowiedzialny i to nie pozwala ci jej zostawić, jak wielu próbuje ci doradzić. Doskonale rozumiem, że nie szukasz nic nowego i potrzebujesz świętego spokoju, jednocześnie nie chcesz być sam. Proponuję wszystkie głupie kłótnie rozwiązać za pomocą umowy na papierze. Trochę się o to będziecie kłócić, ale jak w końcu zostanie postanowione i podpisane to problem z głowy. O ile dobrze zrozumiałem, to w założeniach wasz związek jest partnerski i w teorii dzielicie się obowiązkami po równo. Zróbcie harmonogram sprzątania części wspólnych mieszkania, co drugi tydzień ty co drugi ona. Spiszcie zasady budżetu domowego, warto przez kilka miesiecy notować wspólne wydatki żeby chociaż orientacyjnie wiedzieć ile schodzi. Zasada podziału to kwestia umowna, chyba nie ma idealnej, ale na pewno znajdziesz coś co będzie ci pasować. Ważne żeby te zasady były niezmienne w czasie. Teksty które kwestionują twoją meskość są poniżej pasa. Wiem że się przyzwyczaiłeś, ale trzeba twardo powiedzieć że sobie k* nie życzysz. Masz inteligentną laskę i sam jesteś inteligentny. Walcz o to żeby sytuacja w twoim domu była na poziomie, a zasady które panują były sprawiedliwe i logiczne. Pozdro i trzymam kciuki.
  9. Ja potrafię sobie wyobrazić conajmniej kilka takich scenariuszy: a) facet pracuje za granicą, partnerka została w Polsce b) partnerka jest znacznie młodsza, 5-6 lat i dopiero na początku kariery zawodowej c) jedno z partnerów miało dłuższe przerwy w pracy z powodu choroby lub ciąży d) to, że facet prowadzi dochodowy biznes oznacza że ma się skazywać na panie któe zarabiają podobnie? Niestety, pula ładnych, młodych i dobrze zarabiających dziewczyn jest dość ograniczona? Uważam, że kryterium dochodów jest istotne przy wyborze partnerki, ale na pewno nie najważniejsze. Zwłaszcza jak poznajecie się w młodym wieku, wtedy jeszcze nie wiadomo ile kto będzie zarabiał, można co najwyżej oszacować potencjał.. Myślę że wielu dobrze zarabiających facetów (powiedzmy 10 tys. wzwyż) popełnia błąd o którym pisze @xawery982. Dobrowolnie zgadza się na utrzymywanie laski, w zamian za powiedzmy opiekę nad dzieckiem i porządki w domu. Sorry, ale towarzystwo gugających bobasów i matek z placu zabaw nie jest zbytnio stymulujące intelektualnie. Laska która jeszcze dobrze nie weszła na rynek pracy, staje się upośledzonym pracownikiem. nie weźmie pracy poniżej wykształcenia, a na pracę w zawodzie nie ma szans. Zarobki na start też nie motywują, zwłaszcza kiedy ma się męża który zarabia 10x. Powoli zakochanej parze kończą się wspólne tematy, bo laska zapełnia sobie czas telenowaleami paradokumentalnymi i wycieczkami do galerii. Żeby być sprawiedliwym, trzeba powiedzieć że zarówno facet jak i kobieta są odpowiedzialni za tego typu sytuacje.
  10. Biorę ten lek dokładnie od roku i zdecydowanie polecam żebyś spróbował. Miałem problemy z samopoczuciem od kilku lat i żałuję że zdecydowałem się dopiero rok temu. Dwa najważniejsze efekty uboczne u mnie: 1. Obniżone libido. To nie znaczy że siusiak nie staje. Po prostu zamiast robić to 2-3 razy w tygodniu robimy to 1-2 razy w tygodniu. I żeby skończyć potrzebuję kilku minut więcej. Tyle. 2. Unikam środków lokomocji do godziny po zażyciu, z uwagi na objawy jak przy chorobie lokomocyjnej. 3. Mam wrażenie że SSRI i alkohol niwelują swoje działanie. Tj. najebka po pigułkach jakaś nie taka sama, a kac po alko przypomina mikro-epizod depresyjny. Dlatego piję znacznie mniej. Spadku koncentracji nie zaobserwowałem. Dużo zawalałem w pracy przez depresję, teraz przynajmniej mam siłę żeby chcieć się skoncentrować. Dla mnie skutki uboczne w porównaniu do korzyści są tak małe że nawet nie myślę o odstawianiu i mogę to łykać do starości. Oczywiście co człowiek to przypadek. Nie traktuj tego jako serum szczęścia. Po prostu coś się zepsuło w twoim mózgu, spróbuj to naprawić pigułkami, jak nie wyjdzie to odstaw. Ważne: U mnie PIERWSZE pozytywne efekty pojawiły po około miesiącu, skutki uboczne były wcześniej lol
  11. @trop już mi chłopaki wysuszyli głowę w poście powitalnym... intercyzy nie mam, ale jesteśmy umówieni do notariusza żeby to nadrobić. Ona się zgodziła jeszcze przed ślubem, ale nie było czasu tego ogarnąć. @swatpoland twoje podejście jest trochę brutalne, ale faktycznie sprawiedliwe. W praktyce będzie to wyglądało tak, że pani za 500zł nie kupi sobie ciuchów, fryzjera, biżuterii ... a pan chciałby ją czasami zabrać do drogiej restauracji .. a jak tu się pokazać w swoim graniturze Bossa z takim kocmołuchem.. Przez to standard życia pana ucierpi a tego nie chcemy. Wg mnie już lepszym rozwiązaniem jest podział wspólnych wydatków proporcjonalnie do zarobków, bazując na twoim przykładzie: Pani zarabia 1500zł Pan zarabia 8000zł Koszt prowadzenia domu 2000zł Pani dokłada do domu 333zł Pan dokłada do domu 1666zł Wiem że nie jest to 100% sprawiedliwe, no ale dla osoby która zarabia 8000zł, sześć stówek więcej opłat to nie jest dużo. Podatek od małżeństwa nie-z-rosądku ps. tylko jak podzielić w przypadku gdy jedno idzie na urlop rodzicielski?
  12. Panowie, pora na poważną dyskusję: Jak dzielić finanse w małżeństwie przy nierównych zarobkach? Niedawno się ożeniłem i rozważam zmianę dotychczas obowiązujących zasad. Na chwilę obecną mamy wspólny kocioł do którego wrzucamy zarobki, wydajemy i oszczędzamy. Kasy jest dużo, żyjemy bardzo skromnie, więc problemu nie ma. Na razie wszystko ok, ale czytając historie braci, to nawet największa miłość może się kiedyś schrzanić, dlatego chciałbym zabezpieczyć swoje interesy, nie komplikując życia prowadzeniem skrupulatnych rozliczeń. Mam z tym duży problem i może któryś z was wypracował dobrą metodę.
  13. Wszyściusieńko prawda, po za setkami kobiet, tego nigdzie nie napisałem.. miałem kilkumiesięczny rush, ale po za tym resztę życia raczej posucha tudzież monogamia Wypadek to może złe słowo.. nagła choroba, hospitalizacja i poważne zagrożenie kalectwem do końca życia, które to zagrożenie udało się zwalczyć. Ciężko dyskutować z opiniami... podzieliłem się historą i to chyba wystarczy... wy uważacie że będzie zdradzać, ja wierzę że nie.. Wy uważacie że jak nie jestem pewien decyzji to lepiej jej nie podejmować.. świat jest zbyt skomplikowany żeby tak postępować, gdybym tak robił to w życiu bym żadnej decyzji nie podjął ... zawsze widzę dwie strony medalu i zawsze są jakieś wątpliwości... Załóżmy, że chcecie mieć dzieciaki ... ile % kobiet jest warte żeby załozyć z wami rodzinę? skoro wszystkie są podstępne i puszczalskie.. na takim szukaniu właściwej partnerki można dużo czasu stracić.. Beatka nie jest idealna, ale jest wystarczająco dobra.. @Krugerrand Na boga, z tą windą było ironicznie .. małżeństwo to będzie niezły boxing i się z tym liczę.. @Sile76 Ty pierwszy zaproponowałeś żebym ci wysłał zdjęcie jaj, a masz coś przeciwko iść na piwo z dwoma normalnymi facetami..? Kto cię skrzywdził? 5 dni do ślubu, pojutrze mam samolot do Polszy
  14. Czemu ona zdradziła i uważam że nie zdradzi: Kobiety zdradzają ponieważ ich poczucie pewności zostaje zachwiane. Wiedzą że jeśli ich obecny partner je zostawi, to będą w szarej dupie. Dlatego dobierają sobie kochanków, rezerwowych kumpli, itp. Czasami jest to kwestia ich niskiego poczucia wartości, czasami ich facet daje racjonalne powody do obaw. Albo zdradza, albo nie daje odpowiedniego oparcia. W okresie kiedy się puściła, byłem takim facetem. Otaczałem się dziewczynami, puszczałem dwuznaczne teksty. Miałem krótki romans (o którym na pewno nie wie). To jej nie usprawiedliwia, ale daje wam podłoże do sprawiedliwej oceny. Czemu decyduje się na małżeństwo: Bo dawanie oparcia to jeden z elementów rozwoju siebie jako człowieka i mężczyzny. Jeśli kobieta ma się dać zapłodnić, to musi mieć silne oparcie. Wie że z biegiem lat nie będzie ładniejsza, dlatego często musi działać radykalnie. Facet ma dużo czasu, nie musi podejmować zobowiązań i może sobie być piotrusiem panem nawet do 60tki. O to chodzi w małżeństwie, żeby wziąć ODPOWIEDZIALNOŚĆ, za siebie, za nią i za bógwie ile dzieci się jeszcze pojawi. Obustronna gwarancja bezwzględnej troski o rodzinę, kosztem swoich dotychczasowych indywidualnych potrzeb. Dzieci są naszym wspólnym celem. Możecie się śmiać, ale porządne wychowanie kilku dzieci to najbardziej męska rzecz jaką sobie wyobrażam. Przekazać geny może każdy patus po 16 roku życia. Przekazać geny i WYCHOWAĆ dzieciaki na porządnych i szczęśliwych ludzi, to już jest sztuka. @Sile76 Ooo, to jest meski i żeński sposób wysławiania się? Tell me more.. @XYZ uwierz mi, długo miałem takie podejście, i jeszcze długo mógłbym mieć. Chyba po prostu straciłem do siebie cierpliwość @Taboo masz rację, te bluzgi strasznie brzydko wyglądają i ciężko uwierzyć że ją kocham. Jakby się dało to pewnie bym edytował. Ludzie się ranią, popełniają błędy. Bez mechanizmu wybaczania i zapominania nie zajdziesz daleko z jedną osobą i będziesz zaczynał na nowo z każdą kolejną.
  15. Dzięki wszystkim którzy przebrnęli przez mój pierwszy post. Postaram się przedstawić mój tok myślenia. Może ktoś wyłapie braki w logice. @lxdead, a co czyni mnie trollem? Kurczę, piszę tu o naprwadę bardzo osobistych rzeczach, o wielu faktach tu opisanych nie wie nikt po za wami. "Wy tu na forum" to jakaś jedna spójna materia, bez żadnych różnic światopoglądowych? Właśnie chcę do niej dołączyć, ale zakładam że to jest miejsce do różnic i dyskusji. @Still, ad.1, ad.2, ad.3 Kiedy właśnie było odwrotnie: to ja decydowałem kiedy mamy się zejść, ja nawiązywałem z nią kontakt w konkretnym celu: odbudowy związku w który wierzę. ad.4 Oczywiście że zdrada zapaliła czerwoną lampkę. Oczywiście że może zdradzić w przyszłości. Uważam że tak się nie stanie ponieważ: przyznała się, więc, uczciwość w związku stanowi dla niej jakąś wartość. po zdradzie mocno się wycierpiała. O ile będzie pamiętać to cierpienie, to zrobi wszystko go uniknąć. przeszła psychoterapię podczas której uporządkowała sobie priorytety i poznała przyczynę swoich zachowań. Chyba za bardzo chciałem siebie wybielić wczoraj, bo istotnym faktem jest że ja też się kurwiłem. 3 razy, z różnymi laskami i w różnych momentach związku. Trochę trudniej rzucić kamieniem, czyż nie? ad.5, ad.6, ad.7 (tu mi się pewnie od was dostanie, ale ch*, spróbuję wytłumaczyć). Podobnie jak większość tutaj, nie wierzę w sens formalizowania związku. Dla żadnej ze stron nie jest to gwarancja stałości uczuć drugiej strony. Dla niej to od zawsze było ważne, chciała mieć welon i obrączki. I uważam że na nie zasłużyła. Uważam że jak się jest w związku to trzeba spełniać zarówno swoje potrzeby jak i te drugiej strony i czasami iść na kompromis. Od kiedy jesteśmy razem (łącznie 6 lat z przerwami) to ja decyduję co robimy, gdzie mieszkamy. Tu w Norwegii czuję się bardzo dobrze, dla niej to trochę wegetacja, bo nie ma znajomych, życia i pracuje poza swoim zawodem. To ja zdecydowałem kiedy będzie ślub i pierwsze dziecko. Od początku nie zaprzeczałem że będzie ślub, no to teraz trzeba tego dotrzymać. jeszcze ad.7 Intercyza faktycznie powinna być. mieliśmy to ustalone, ona się zgodziła. Po prostu o tym zapomniałem, będąc po za Polską nie da się tego załatwić. Muszę sobie dać dedlajn żeby to dopiąić, jeśli tego nie zrobię to jestem dupa, możecie mnie sprawdzić. Trochę mnie to uspokaja że finansowo wnosimy podobną wartość: ja zarabiam więcej, ale ona dostała sporo hajsu od rodziny. Ona jest bardzo tania w utrzymaniu, nie wydaje nic na siebie, wszystkie finanse mamy jawne. Ja mam różne hobby które kosztują dużo. @tytuschrypus co w tym złego że miała seks kiedy mieliśmy przerwę? to chyba fair. Wierzę że puszczalstwo to nie jest stan umysłu, ludzie mają prawo popełnić błąd, wyciągnąć wnioski i nie popełniać ich w przyszłości. Jak będzie w tym przypadku, zobaczymy -jeśli się pomyliłem, na pewno napiszę o tym na forum.. Dotykasz bardzo ważnej kwestii: ustatkowania. Wydaje mi się że z biegiem lat libido u facetów nieuchronnie spada. Widzę to po sobie, a mam 28 lat. Wchodzę w małżeństwo bo zakładam, że lepiej już nie będzie i do moich potrzeb wystarczy mi żona. U kobiet to chyba jest odwrotnie, u nich libido jest stałe, albo nawet nieco rośnie 30-40 wieku (te słynne mamuśki opisywane tu na forum ). Boję się żemoje libido nie zgaśnie tak szybko i będę się strasznie męczył w mono. Boję się że nie znajdziemy żadnego kompromisu, nie wytrzymam, pójdę bokiem i zostanie to wykorzystane przeciwko mnie podczas rozwodu
  16. Cześć, rocznik 89, mam 28 lat. Równo za tydzień biorę ślub. Kobiety nie ma w domu, więc mam czas na retrospekcję. Łatwiej mi będzie jak spiszę swoje refleksje, może ktoś z was zechce skomentować. Wychowałem się dwubiegunowym środowisku. Z jednej strony rodzina zdominowana przez silne kobiety: mama, dwie babcie mocno ingerujące w wychowanie mnie i moich braci. Tata w cieniu, pracował ciężko, po pracy oglądał tv i jarał szlugi. Nic do zarzucenia po za wycofaniem, ale bez szału. Nie żyje od kiedy mam 25 lat. Z drugiej strony podwórko, bez dziewczyn, sami koledzy, wszyscy dużo starsi. Silne osobowości i autorytety. Z tego powodu pierwsze inicjacje (pierwsze fajki, alko, świerszczyki) miałem wcześnie, bo ok. 6-8 roku życia. Całą podstawówkę i gimnazjum byłem mega wstydliwy wobec dziewczyn. Miałem różne kompleksy: nadwaga, kaczkowaty krok, opóźnione dojrzewanie. Teraz to przeszłość, ale wtedy się przejmowałem. Niskie poczucie wartości jest osią wokół kręci się moje całe życie do dzisiaj. Gdzieś na przełomie liceum i studiów dużo się poprawiło. Dojrzewanie w końcu nadeszło, a nadwagę i dziwny krok zwalczyłem za pomocą sportów, głównie biegów długich. Zacząłem odzywać się do dziewczyn! Pierwsze całowanie z języczkiem miałem dopiero w klasie maturalnej, a seks na 3 roku studiów. Nie mogłem się przełamać, więc poszedłem do pani za pieniądze. Seks był średni, ale mentalnie dużo mi to pomogło: zacząłem atakować do dziewczyn wiedząc o co gramy. Nie, to nie jest historia, w której jak za dotknięciem magicznej różdżki zacząłem bzykać dziewiątki. Zdobywałem doświadczenie, zacząłem stopniowo budować grono koleżanek, bliższych, dalszych, mniej lub bardziej intymnych. Kumpli wyraźnie na studiach olałem, pomimo studiów na polibudzie nie mam z tego okresu żadnych męskich przyjaciół (sic!). Z koleżankami byłem typowym podporządkowanym rycerzykiem: byłem tym kim chciały: chciały kolegi od pomocy na studiach, to go miały, chciały się wyżalić to się żaliły, chciały seksu, to łaskawie służyłem. Związek/seks proponowałem tylko kiedy miałem 90% pewności że będzie zgoda. W związkach byłem tłem, taki partner który nie okazuje swoich potrzeb jest męczący, dlatego związki się prędzej czy później się sypały. Wtedy nie rozumiałem dlaczego jestem porzucany. Straciłem cierpliwość i zmieniłem taktykę. Miałęm 23 lata i zapragnąłem trwałego związku. Szukałem dziewczyny dla której będę chłopakiem z wyższej ligi i będzie we mnie wpatrzona jak w obrazek. Taka która uwierzy że trafiło się ślepej kurze ziarenko i jak to spierdoli to nie ma zmiłuj, idzie do rosołu. Noi się trafiło dziewczę, powiedzmy Beata, lat 19, ze wsi, zaczynające studia w dużym mieście. Psychologicznie spore problemy z rodzicami i z ojcem indywidualnie. Mózg sprany przez bajki o księżniczkach z disneja i komedie romantyczne. Mimo to trzymała kontakt z rzeczywistością. Ciało całkiem spoko (7-8), twarz już dużo gorzej (4-5). Pierwszy rok był super, jak z bajki. Zamieszkaliśmy ze sobą. Czułem że mam kontrolę nad sytuacją. Beata była pochłonięta wizją zbudowania prawdziwej rodziny (takiej jakiej nie doświadczyła w dzieciństwie). Czuła nieuchronność zdarzeń. Ja chłodno kalkulowałem. Planowałem sobie dać 2 lata na decyzję czy to ta jedyna czy nie. Jeśli się nie zdecyduję, to trzeba dziewczynę zostawić i nie mącić jej dłużej w głowie. Minął rok, decyzja wciąż nie zapadła, było mi dobrze, ale nie czułem impulsu żęby się deklarować na całe życie. Impuls przyszedł jak grom z jasnego nieba, tyle że w drugą stronę. Po sesji egzaminacyjnej pojechałem w góry. Chciałem odpocząć w samotności, ale żeby pozostawić niepewność nie powiedziałem jej z kim jadę. Potraktowała to jako przesłankę do zdrady i żeby nie być gorsza też pojechała sama w góry ...i wzieła w japę od pierwszego lepszego kolesia poznanego na szlaku. Tak, byłem bardzo w szoku, o wszystkim dowiedziałem się z... pamiętnika w którym ta kretynka to opisała. Zareagowałem profesjonalnie, dałem sobie 3 tygodnie przygotowania. Traktowałem ją jak księżniczkę. To były jej najlepsze 3 tygodnie związku. W tym czasie, jak mi później powiedziała, doznała olśnienia i utwierdziła się w przekonaniu że jestem idealnym partnerem na życie. Tyle że ja miałem inne plany. Zadałem jej niewinne pytanie czy kiedykolwiek mnie zdradziła. Ta nie komplikowała sytuacji i się przyznała. Zwyzywałem ją od k*, zszarżowałem bez pardonu na jej ego, zgruchotałem ją doszczętnie. To był burzliwy okres w moim życiu. W ciągu 2 miesięcy skończyłem magisterkę, studia, przeprowadziłem się 2 razy, znalazłem pracę na drugim końcu Polski, czyli twardy reset i początek nowego życia. Czułem się świetnie, mega ciekawa i dochodowa praca pochłaniała mnie bez reszty, w bieganiu biłem życiówki na wszelkich dystansach, nagle małpiszony z przeszłości, które trzymały mnie wiecznie na orbicie zaczeły się częściej odzywać. U niej było dużo gorzej. Miałem wieści od znajomych, no i ona pisała do mnie listy, maile. Pojawiła się w środku zimy pod oknem domu moich rodziców, bo myślała że ja tam pomieszkuję. Ja zero kontaktu do niej. Jednak wystarczył jeden moment słabości. Pozwoliłem jej się ze mną zobaczyć. Poszło szybko: wsiadła w pociąg, przejechała 500km przez Polskę, w nocy byliśmy już w tym samym łóżku. Związek na odległość mi odpowiadał. Ustaliliśmy karne zasady. M. in. miała prosić o zgodę na każde wyjście wieczorne, zdawać raporty w trakcie i po powrocie. Wiem, to było dziecinne. Przyszedł czas że moja wolna dusza się obudziła. Po 2 latach rzuciłem dobrą pracę. Podjełem decyzję o wspólnej podróży rowerowej do Am. Południowej na pół roku. Czułem się wolny jak ptak. Droga, obca kultura, dzika przyroda, żadnych obowiązków. Tylko ten kapiszon, który cały czas poucza, pogania przy składaniu namiotu, a na trasie trzeba na nią czekać bo w nogach nie ma pary. Noi olśniło mnie. Zauważyłem że jestem w związku z klonem mojej rodzonej matki. tylko 30 lat młodszym. Ten sam schemat podporządkowania, nie artykułowanych roszczeń i oczekiwań, jednostronna narracja związku. Noi uznałem że jeśli się teraz nie wyzwolę, to całe moje życie będzie takie. No to sruu, ku przygodzie. Zostawiłem ją w jakimś małym miasteczku w Peru, po długiej rozmowie. Proponowałem wspólną podróż bez związku, ale na szczęście się nie zgodziła. Zaczął się nowy etap podróży, jakże inny, świeży, pełen przygód, refleksji, nowych znajomości, poważnych przyjaźni, śmiechu i beztroski. To było jak odrealniona bajka. A powrót do rzeczywistości był ciężki. Po powrocie do Europy, praca znalazła mnie szybciej niż planowałem. Oferta z zagranicy, grzech było odmówić. To był szalony okres. Moje poczucie własnej wartości sięgało sufitu. Startowałem do lasek bez planu i przygotowania. To było ledwie pół roku a naruchałem się jak nigdy. Twórcy Tindera powinni dostać Nobla. Polki w Polsce, norweżki na miejscu, jakieś inne nacje też się trafiły. Zawsze ten sam schemat: Traktowałem każdą dziewczynę jak księżniczkę, a zaraz po tym jak dała się przekonać do seksu, obrót 180 st. Po przeważnie dość żwawym i brutalnym seksie, nabierałem obrzydzenia do siebie, do niej. Potrafiłem wysłać lasce smsa że to koniec, 20 minut po wyjściu z łóżka. Moje ego świrowało wtedy, każda kolejna laska je wzmacniała. W końcu nadszedł kac. Uznałem że takie bujanie się od jednej dziewczyny do drugiej nie ma sensu, jeśli mam budować solidną osobowość muszę ją oprzeć na jednej partnerce. Tu, teraz, natychmiast. A jak nie ma czasu, to trzeba wrócić do starego projektu a nie eksperymentować z nowymi laskami. No i w ten sposób Beata pojawiła się w Norwegii. Czas przyspiesza w najważniejszych momentach życia i ja po prostu nie ogarniam. I tak dobrnęliśmy do teraźniejszości. Beatka miała ciężki wypadek rok temu. Jej pobyt w szpital scementował nasz związek. Oświadczyłem się niedługo potem. Mi ślub niepotrzebny, ale jej zależało, bo lata lecą. Mały ślub, bez kościółka, bez biesiady i tandety. Intercyzy nie ma bo.. nie ogarnąłem w czas. Chyba boję się o przyszłość.
  17. Tranquilizer

    Powitalski

    Cześć wszystkim! Jestem nowy, wiele poruszanych tematów tutaj mnie zaciekawiło, zaskoczyło, rozbawiło, dlatego postanowiłem się zarejestrować. Kulturalnej i owocnej dyskusji życzę ? Swoją historię planuję opisać w świeżakowni, dajcie mi kilka godzin..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.