Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Z wszystkim ex, poza jedną, utrzymuję kontakt. Czasami spotkamy się na mieście, czasami wpadniemy na siebie na jakiejś imprezie, w lokalu. Jest okazja do lekkiej, niezobowiązującej rozmowy. Na fejsie też je mam. Natomiast co do jednej to wyjechała gdzieś i nie mam z nią absolutnie żadnego kontaktu. Czy śledzę? Raczej z ciekawości, co tam ciekawego słychać. Natomiast perypetie życiowe pierwszej długoletniej panny tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, o czym wspomniał @Saint, że uczynki wracają - a raczej pewien rodzaj ludzi z pewnych charakterem, nastawieniem do świata i innych - kreuje wokół siebie fatalną aurę bez względu na fakt, z kim będzie. I tą swoją 'nagatywną' aurą poobdziela wszystkich dookoła. Teraz takia smutna refleksa związana z upływem czasu. Dwie panny były młodsze ode mnie o ok.2-3 lata. Dobiegam do czterdziechy, więc one mają w okolicach 37-38 lat. Nie byłem ani nie jestem boskim Adonisem, ale odpukać szpetotą również nie straszę na ulicy. Pamiętam te dziewczyny (obecnie kobiety) z czasu ich najlepszych lat: smukłe sylwetki (choć już wtedy miały tendencje do zaokrąglania się), jędrne piersi dla których można było rzucić wszystko. Wiadomo, dalszy opis potrzebny nie jest. Jeśli zapytacie się mnie jak wyglądają teraz, po tych kilkunastu latach, to tylko uśmiechnę się lekko zaudmany i pokręcę głową. Czas obchodzi się bezlitośnie z naszymi paniami więc ... spieszmy się je kochać, bo tak szybko marnieją w oczach. Przykre to jest. Wczoraj, latając wieczorem po kanałach zobaczyłem program z Martyną Wojciechowską. Pamiętam jej rozkładówkę z Playboya, bodajże z 2000 czy 2001r. Jak spojrzałem na nią w 2015 ... Uff... Natomiast co do 'śledzenia' to za najmłodszych lat (20+) to pamiętaj własne duractwa, jak po kolejnych rozstaniach i rzucaniach warowałem przyczajony przy bloku i patrzyłem, czy panna idzie sama, czy z jakimś gościem. Dokąd, o której wróci, czy czasem nie wybiera się na jakąś imprezę itd. To dopiero był szczyt debilizmu!!! PS. Bierzcie sobie partnerki co najmniej 5-7-10 lat młodsze! Wstydu po latach nie robią i motywują do utrzymywania się w formie !
  2. Po chwili namysłu stwierdziłem, że jadnak bym nie uderzył - po co tworzyć dowód przeciwko sobie, dowód zarówno sądowy (obdukcja i późniejsze zaświadczenie) jak i antytowarzyski (zobaczcie co on mi zrobił, biednej!). Złapał bym za gardło, mocno i ścisnął. Dał wyraźny, zwierzęcy przekaz (takie trafiają najlepiej do celu!) siły. Albo za kudły i sprowadził do parteru. @Quizas, Nie jestem karnistą ale przepisów znalazłbyś to co nie miara. Z samego KK podpada nawet art. 148 par.4, poza tym art. 155, art.157, art. 160. I nie liczyłbym na to, że prokuratura umorzy postępowanie. Od wielu lat zasadą jest 'pchanie' wszystkiego do sądu - niech sąd się martwi co dalej z tym zrobić. Pamiętaj, że w postępowaniu mogą brać udział organizacje społeczne np. feministyczne. Wówczas byłbyś zjedzony żywcem. S.
  3. Subiektywny

    bry

    Bry, Czytaj, chłoń wiedzę, edukuj się. A nóż-widelec coś Ci się z tego w życiu przyda. S.
  4. Tym niemniej większość 'procesu delegacji obowiazków' idzie od kobiet na mężczyzn. Procentowo nie określę, ale zdecydowana większość.
  5. To raczej świadczy również o tym, że wśród mężczyzn też zdarzają się 'wygodniccy'. A co do winy, to nie mnie osądzać - imho uważam, że część spraw życiowych, które mi się nie podobają przypałetała się do mnie za moim biernym zezwoleniem - nie protestowałem to dostałem. Może i Ty nie prostestowaś, nie walczyłaś? Kwestia charakteru, mili i uprzejmi maja faktycznie gorzej. Ci którym w związku 'bardziej zależy' a trafili na 'wykorzystywacza sytuacji' - również. Tym niemniej nie ukrywam, że gro zaobserwowanego przeze mnie 'delegowania obowiązków' to idzie od strony kobiet na mężczyzn. S.
  6. Marzena, dziękuję za odpowiedź. Pytanie, jak często (statystycznie) występuje wśród Twoich koleżanek nastawienie na 'wykorzystywanie' partnerów? 30%, 50%, 70% ? Czyli a)wygoda b)nie trzeba się samemu wysilać ... S.
  7. Mężczyźni więżąc się z kobietami chcą generalnie dwóch rzeczy: dostepu do nielimitowanego seksu i drugoplanowo - spokoju. Po jakimś czasie w zasadzie już tylko spokoju-ale od jej trucia i fochów, cholera - jakie to żałosne... Masz rację Assasyn, godzimy się nieświdomie na wiele, wiele rzeczy, drobnych, systematycznie wymuszanych na nas ustępstw - właśnie dla tego 'świętego spokoju' i wizji wypiętego damskiego tyłeczka (albo rozłożoych nóg, co kto woli). A później budzimy się w punkcie prawie bez możliwości wycofania i zachodzimy w głowę 'jak to się stało? dlaczego? kiedy?'. To jest trochę jak w "Hienach, Modliszkach..." Pawła Śląskiego - stopniowe podrzewanie wody w garnku. Tak się ją nam stopniowo 'podgrzewa' że nie zauważamy kiedy w zasadzie już jesteśmy 'ugotowani'. @Vincent - ach, dzięki. W takim razie niech któraś z pań napisze o tym fenomenie w 'rezerwacie'. Szczerze i od serca, do bólu. S.
  8. Naszła mnie ostatnio refleksja. Dotyczy nie tylko mojego życia ale generalnie całokształtu męskich rozmów o kobietach i związkach z nimi, które przeprowadzałem przez ostatnie lata z przyjaciółmi. Otóż generalnie powtarza się pewien schemat. Łącząc się zarówno kobiety jak i mężczyźni mają swoje obowiązki. Co ciekawe, po jakimś czasie od zawarcia związku kobieta zaczyna PRZERZUCAĆ na mężczyznę część swoich obowiązków, zadań które do tej pory wykonywała sama. Jest to pewien schemat, który się powtarza prawie we wszystkich opowieściach. Mężczyźni, co ciekawe, nadal sami wykonują własne obowiązki. Kiedyś jeździła sama? Teraz ty ją podwozisz, zawozisz i odwozisz. Uprawiała ogródek? Wiedz, że ty teraz również będziesz ogrodnikiem a część zadań zostanie scedowana na ciebie - czy chcesz czy nie. Rano chodzi na pociąg? Zaczniesz odprowadzać i wychodzić po nią. Hodowała słodkie chomiczki czy stado morskich świnek - właśnie równie stałeś się hodowcą - karmisz, poisz i wywalasz nieczystości - nawet jak nie lubisz sierściuchów. Ma w stajni swojego ulubionego konika, którego pielęgnuje i na nim jeździ - wozisz mu worki z marchewkę i pomagasz wywalać końskie nieczystości. Jest wolontariuszką przy schronisku dla zwierząt i wyprowadza psy na spacery - właśnie dołączyłeś do wolontariuszy, czy o tym wiesz czy nie. Przed poznaniem ciebie myła własny samochód sama? Już nie myje wcale, myjesz ty misiu Prowadzi działalność gospodarczą-coś tam sprzedaje z domu przez internet? Stałeś się właśnie jej domowym magazynierem i logistykiem, za free oczywiscie Generalnie - kobiety mają przerażającą tendencję do uprzedmiotowiania swoich partnerów, uprzedmiotowania praktycznego. Załatw, zrób, zawieź, przywieź itd itp. Generalnie - aktywny udział w wykonywaniu dotychczasowych obowiązków kobiety. Zasada jest prosta. Te z obowiązków wynikłych z jej aktywności, których NIE MUSI wykonywać osobiście - zostaną przekazane tobie, w całości lub części. Co zabawne, mężczyźni tak nie robią. Oni nadal obowiązki, które wypałniali przez związkiem - wypełniają nadal sami, nie wyręczają się partnerką. Obowiązuje też zasada 'do trzech razy'. Raz się zgodzisz, drugi a potem trzeci - robisz to już ty! - wiedz, że jak później odmówisz to usłyszysz kultowe 'przecież ZAWSZE to robisz, więc o co ci chodzi?'. Może forumowe panie będę w stanie wyjaśnić mi ten fenomen. Tylko nie piszcie proszę, że to element 'by spędzać razem więcej czasu i cementować związek' - bo można to robić bez przerzucania swoich prac i uciążliwych obowiązków na faceta. Drogie panie, któraś coś napisze? Hę ? S. Vincent: Do Twojej wiadomości. Panie na tym forum, mogą pisać tylko w wydzielonej dla siebie strefie, tzw. "rezerwacie".
  9. Przełom 1999/2000, powoli dogorywa mój pierwszy poważny i długoletni związek z dziewczyną-granatem (bądź dziewczyną-nitrogliceryną - byle co powodowało niekontrolowany wybuch). Scenę pamiętam jak przez mgłę, czas robi swoje, ale kilka scen utkwiło w pamięci. Ona ma wolny dom, dzwoni po mnie bym (a jakże!) pomógł go posprzatać i zerwać suche liście z kwiatków doniczkowych na balkonie. Jest podminowana i szuka pretekstu, od słowa do słowa robi się pyskówka (w stylu ona pyskuje a ja tulę uszy po sobie i od czasu do czasu coś odbąknę w skrajnej defensywie - klasyka tego 'związku'). Zapalnikiem staje się bodajże moja chęć wyjścia z jej domu, mam już pewnie dość tej sytuacji i tylko marzę, żeby się wyrwać, zwiać gdzie pieprz rośnie... Panna wścieka się do sześcianu, pąsowieje na twarzy i zamierza się na mnie ręką celem spoliczkowania. Dysproporcja fizyczna jest miażdżąca, mam 185cm wzrostu i ważę z 90 kg, ona z 170 i z 60kg. Bierze zbyt duży zamach więc bez trudu łapię tą lecącą w kierunku mojej twarzy dłoń i mocno trzymając za przedramię dźwignią obalam ją powoli na podłogę. Jak w aikido, więcej baletu i teatru niż agresji i przemocy. Panna buraczeje na twarzy i gdyby mogła zabić wzrokiem i słowotokiem wylewającym się z niej gdy leży na podłodze - padłbym trupem na miejscu. Wychodzę, o dziwo się zaśmiewając, chyba z nerwów szczerze pisząc a nie z poczucia psychicznej kontroli nad sytuacją... Jeden, jedyny raz gdy 'podniosłem' rękę na kobietę - samoobrona w stylu aikido przed niezawinioną próbą spoliczkowania. Dzisiaj ... A dzisiaj ... A dzisiaj - gdybym dostał w twarz bez powodu - myślę że po sekudzie czy dwóch szoku i analizy - oddałbym - prawym prostym, nie pełną siłą bo pewnie bym znokautował ale, o tempora o mores!, oddałbym. Bo w świecie zwierząt porządek musi być! Mały ujadający ratlerek rzuca się na dużego owczarka niemieckiego wyłącznie wtedy, gdy dzieli je płot, siatka czy brama - gdy nie ma tej przeszkody - ratlerek strzela sobie samobója w rachityczną łapkę. Mierz siły na zamiary! Poza tym równouprawnienie zobowiązuje. Wolną chwilą wysmaruje długi wpis o tym 'związku', sobie ku odświeżeniu pamięci a młodym wiekiem forumowiczom ku przestrodze, rozwadze i nauce. Co prawda i tak Was to młokosy nie uchroni przez popełnieniem tych samych błędów ale jak już je popełncie - to klepniecie się w czoło ze słowami na ustach 'kurde, ale o tym co zrobiłem już pisali na forum!' Bo to trochę jak z dzieckiem i ogniem. Można tysiąc razy powtórzyć 'nie dotykaj bo się oparzysz' ale jak berbeć sam palucha w płomień nie włoży to się nie nauczy
  10. Enlightened, Proponuję zapoznanie z dorobkiem stoików, szczególnie Marka Aureliusza. Daje wart zgłębienia pogląd na wydarzenia, których doświadczamy i naszą postawę w stosunku do nich. Również do nierówności czy piramidy z nielicznymi wygranymi na górze i rzeszą bardziej lub mniej przegranych u dołu. Zachęcam. Choć obawiam się, że 'żar młodości i chęć działania za wszelką cenę z powodem jak i bez' mogą utrudnić zgłębienie stoicyzmu człowiekowi młodemu, na początku swojego rozwoju. The_Man napisał szczerą prawdę o tym, że na szczycie jest się samotnym (w swoim stylu - prowokacyjnie + bezpośrednio). Bardzo, bardzo samotnym i bardzo, bardzo niezrozumianym. Aby trafić na ten szczyt, co paradoksalnie wcale nie wiąże się z samymy pozytywami, tracimy pewien kontatk i więź z resztą pod nami - z wielu względów. Samotność i w szerszym kontekście - brak więzi/porozumienia jest gigantyczną ceną, którą trzeba zapłacić za ów szczyt. Czy warto? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam, pewien pogląd daje lektura pamiętników i wspomnień ludzi, o których potocznie mówi się, że byli 'na szczycie'. Osobiście uważam, że jest to zmitologizowany doczesny raj oszukany. Ale to moje zdanie. Za wszystko, naprawdę za wszystko na tym świecie i w tej rzeczywistości trzeba zapłacić cenę, a nierzadko okazuje się, że przewyższa ona wartość, którą osiągneliśmy. Co gorsza - cenę często płacimy długo po fakcie -coś jak spłata wieloletniego kredytu za samochód, który już dawno zezłomowaliśmy. Za dostanie się na szczyt również. Ż_y_c_i_e. Wytrwałych dążeń! Szczęścia jako nawyku szukaj w sobie. S. PS. I nie rozmawiaj o filozofii z kobietami, nawet tymi teoretycznie wykształconymi, oczytanymi itd. W naszym męskim gronie, gdy spotykaliśmy się w pubie/kawiarni i zaczeliśmy poruszać tematy filozoficzo-społeczno-politycze to panie nam towarzyszące zaczynały ostentacyjnie wyrażać znudzenie. Ta płeć tak ma. Po prostu filozofii do garnka nie wsadzisz, obiadu za nią nie ugotujesz, nowego płaszcza z kolekcji nie kupisz Taka płeć, praktyczna do bólu.
  11. Małżeństwo, jak wszystko, jest dla ludzi. Podobnie jak szybkie motocykle, broń palna, alkohol, tytoń, używki czy udział w walkach MMA itp, itd. Jeśli działasz z głową i mądrze - wszystko jest trzymane na właściwym torze i działa generalnie jak powinno. Jak odpuszczasz, nie pilnujesz, nie kontrolujesz, nie znasz mechanizmów działania, rzucasz się na żywioł itp - kraksa murowana, prędzej czy później. Właściwa żona to dopełnienie mężczyzny, ma cechy i właściwości, których mężczyznom brakuje. Tworzy wartość dodaną, wtedy faktycznie 1+1=3. SZTUKĄ JEST WYBRANIE WŁAŚCIWEJ KOBIETY, wśród zalewu tandety, chłamu, plastiku, zmiennych chorągiewek i zwykłych emocjonalno-materialnych hien i pijawek. Zresztą kobietom nie jest łatwiej, trafić na właściwego mężczyznę jest równie trudno. Zdumiewająca większość mężczyzn, a właściwie młodych, niedoświadczonych facetów w wieku od ok.18 do ok.30 lat kieruje się wyznacznikiem 'figura,nogi,tyłek,biust,ładna buzia' bo zalewa ich fala hormonalna - wtedy nie ma racjonalnych wyborów! O wtopę bardzo, bardzo łatwo! Amen! Na tym forum prywatnie nie szukam informacji na potwierdzenie tezy 'lepiej nie!' tylko cennych jak diamenty z RPA życiowych porad 'jak się zachowywać/podchodzić/oczekiwać by było lepiej niż gorzej'. S.
  12. Długofalowo tak musi być, nie dziwcie się panowie. Wszelkiej maści firmy zagraniczne i międzynarodowe z bankami i sieciami handlowymi właściwie nie płacą podatków, a jak płacą - to grosze. Pozostaje wyciskać zwykłych obywateli. Mało tego, nawet gdyby państwo chciało przycisnąć śrubę korporacjom i sieciom to nie bardzo może. Orban swego czasu na Węgrzech postawił się bankom i sieciom - mało go nie zjedli a pijarowo dolepili łatkę populisty, krwawego drakuli i putiniarza. Każdą złotówkę, którą nie zapłaci bank czy sieć handlowa - trzeba będzie wyciskać z obywateli. A będzie jeszcze gorzej, bo wszystkie znaki na niebi i ziemi wskazują w perspektywie długoterminowej na wycofanie gotówki i pozostawieniu wyłącznie pieniądza elektronicznego (karty). Wówczas jesteście jak na talerzu, każdą złotówkę Wam prześwietlą, od każdej pobiorą podatek a jak będziecie fikali - klikną gdzie trzeba i nawet chlebka i mleczka nie kupicie a z karty co najwyzej packę na muchy sklecicie. Nawet na czarno nie dorobicie bo i jak ? chyba że za barter - pęto kiełbasy i zgrzewkę oranżady ... S.
  13. Subiektywny

    Jaki telefon wybrac

    Windows na telefony działa wydajnie ale ma małe możliwości konfiguracji (pomimo postępu w tej dziedzinie) i nie można w nim 'grzebać'. IOS Aplowski - wydajny, dobrze działa bo zoptymalizowany do sprzętu (jedna czy dwie konfiguracje sprzętowe), pomimo postępu zawsze o krok zacofany. Zablokowany - nic z nim nie pogrzebiesz. Poza tym marketingowy bełkot amejzingowy odstrasza mnie od jabłka a reszta świata nazywa system IOS 'rezerwatem'. Android - nowe wydania od 4.2.2 i powyżej to najbardziej zaawansowane systemy i umożliwiające dowolną konfigurację pod siebie - POD WARUNKIE ŻE WIESZ JAK ! To co dostajesz firmowo wraz z telefonem w większości przypadków wymaga tuningu aby dojść do perfekcji. Wszystkie powyższe systemy mają problemy ze szpiegowaniem. Większość aplikacji czyta Twoje smsy, listy kontaktów, adresy stron, połączenie telefoniczne, twoją lokalizację itd - wystawiasz się! Zebrane dane, przy pierwszym połączeniu z interentem - wysyłają w świat kit wie gdzie na jakieś serwery... W androidzie można to poskromić - robisz root telefonu i instalujesz aplikację LBE, która zawiaduje uprawnieniami aplikacji - po prostu blokujesz im możliwosć czytania twoich kontaktów, smsów, połączeń, dostęp do mikrofonu, kamery etc. W Windowsie i IOSie tak się nie da. Mnie rozwaliła kiedyś drobna aplikacja - latarka, która korzystała z diody led. Programik ten podstępnie zczytywał moje smsy, listę połączeń, kontakty, maile, zdjęcia i nagrywał dźwięk. A wszystkie zebrane dane chciał wysyłać gdzieś w świat przy pierwszym nadarzającym się połączeniu z netem. Szok. Oczywiście zablokowałem dziadostwo. Android się nie wiesza. Działa płynnie już od smartfonów ze średniej półki cenowej. Ale prawdziwą perła staje się w rękach geeka, gdy wiesz jak go stuningować - wówczas nic go nie przebije. Ale trzeba wiedzieć jak Pisząc z przymrużeniem oka. Jesteś 'pro' i wiesz co i jak - android. Jesteś lama, lewus i łykasz co ci dają - ios, potem windows Poza tym nie każdemu chce się grzebać, tweekować i ustawiać fon pod siebie. Wybór Twój.
  14. Mnie kiedyś pewna atrakcyjna panna (o cudnym 100cm biuście i szaleńczymi umiejętnościami oralnymi) przez cztery lata, a zaczęło się to na trzy lata przed milenium, połknęła, przeżuła, zdeptała i wypluła, wytresowała, klasycznie manipulowała i przerobiła na lokaja Jana, od przywieź/zawieź/bądź na każde wezwanie. Skończyłem odseparowany od przyjaciół i łykający jakieś ziołowe środki na uspokojenie Dziś jestem jej wdzięczny za wspaniała lekcję nauki, bezcenną! Piszę to bez krzty ironi. Każdy rok tego doświadczenia był dla mnie w późniejszym życiu na wagę platyny. Prywatnie - do dziś utrzymujemy znajomość, ograniczoną ale jest. Swoją drogą ta kobieta-granat dalej demolowała życie swoje i wszystkich późniejszych partnerów (jeden od niej uciekł, spakował się i wyprowadził się z domu gdy była na wyjeździe). Dzięki tej lekcji nauczyłem się jak ognia unikać pewnego typu kobiet. S. Ps. Po 14 latach z tego atrakcyjnego, 100 cm biustu został ochłap zwisających smętnie wspomnień, ostatnio jak ją widziałem to aż mi się przykro zrobiło :/
  15. @Martino Tak, strata energii. Napisałem to już wyżej w którymś poście. Im jestem starszy tym bardziej ją (energię) sobie cenię i nie chcę trwonić bezsensownie - m.in. unikam pustych dyskusji z kobietami na tematy, o których wiem że rodzą wyłącznie niezrozumienie, zacietrzewienie i w dalszej mierze - agresję. @wroński To co robią wynika z bardzo ograniczonego, szczególnie w ich mniemaniu, przydatności do 'spożycia'. Rzucają się w wir zabawowo-towarzyski m.in. licząc na znalezienie partnera bądź jego wymianę na lepszy model od aktualnego. Jak wspomniałem - współczuję im, ta wewnętrzna i zewnętrzna presja to musi być emocjonalne piekło. Raczej jak starozakonni Żydzi powinniśmy każdego dnia dziękować Bogu, że nie stworzył nas kobietą. Kiedy byłem młody myślałem że być kobietą jest łatwiej, wystarczy choć średnia uroda i każdego można owinąć wokół palca. Obecnie dobijajac do półmetka życia mam odmienne zdanie - o wiele prościej, łatwiej i mniej skomplikowanie jest być mężczyzną - ale mężczyzną doświadczonym, który nabrał już oleju do głowy. To przychodzi późno, do tego się dorasta. Kiedy miałem te 20-25 lat, jak spojrzę na to z dystansu, może życie, zachowanie i świadomość przypominały rybę wyciągniętą z wody. Mnóstwo szamotania się, bezsensownego trwonienia energii, myślenie stricte życzeniowe i powierzchowne 'ślizganie się' po życiu bez zglębienia przyczyn, praw nim żądzących oraz mechanizmów. Jak Matkę kocham, gdyby ktoś z Was zaoferował mi cofnięcie się o 20 lat wstecz bym znowu był tym dwudziestolatkiem - odmówiłbym !!! IMHO nie są 'gorsze', są 'inne'. Może przemawia przeze mnie dyplomacja ale faktycznie tak uważam. Oczywiście każdy ma święte prawo mieć własne zdanie, które wynika z doświadczeń w tym zakresie. S.
  16. Liczę, Vincent, na odnalezienie drogi pośrodku. Takiego złotego środka, a przynajmniej zbliżenie się do niego. Emanowanie czułością i opiekuńczością wtedy gdy trzeba z chirurgicznymi, niezbędnymi i precyzyjnymi cięciami stanowczością i jasnym zakreślaniem nieprzekraczalnych granic - równie celowymi i adekwatnymi do sytuacji, bez wyrzutów sumienia. Model zbliżony do troskliwego, dbającego ale wymagającego, stanowczego ojca. Czyli ani słodziak ani twardy maczo. Uciekliśmy od tematu czterdziestolatków, więc już nie ciągnę tego wątku S.
  17. a) tak, są bardziej cwane niż mężczyźni a') bardzo dobrze zaznaczyłeś ramę czasową 18-30. Piątka z plusem ! b )kobiety faktycznie mają bardzo mało zainteresowań poza sztampowymi (film, podróże itp). Dla nich to strata czasu i potencjału (biologia nakazuje alokować posiadane aktywa w rozmnożenie i zabezpieczenie bytu poprzez zdobycie zasobów). c) z kobietami o pewnych kwestiach nie dyskutuję, raz że nie osiągnę porozumienia, dwa - będą tylko zgrzyty. Strata energii, tą lepiej wykorzystać na przebiegnięcie kolejnych 5-6 km leśnym duktem No chyba, że ktos się lubi kłócić, ja nie lubię. Są jakie są Vincent. Jako a) zdroworozsądkowi, b )logicznie myślący c) mężczyźni powinniśmy nauczyć się mądrze z nimi postępować. Staram się uczyć, oczy otworzyły się jakieś trzy lata temu. Że nie wystarczy być miłym, uprzejmym, przykładnym i cierpliwie słuchającym - bo to, o dziwno!, wcale nie pomaga A logicznie, myśląc po męsku, powinno Ot taka niespodzianka matrixa, jak to się tu pisze na forum. S.
  18. Vincent, Paradoksalnie, jak na to forum, wyrobiłem sobie dobrą opinię o kobietach (uściślę dla jasności - o większości tych, które poznałem w życiu). Może zabrzmi to dziwnie ale są od nas inteligentniejsze, nie poprzez oczytanie czy zainteresowanie, lecz całościowo jako poprzez podejście do życie. Wiele, baaaardzo wiele zachowań kobiet jest uwarunkowanych podświadomie biologicznie a więc zmierze bezpośrednio ku reprodukcji i wychowaniu potomstwa. To zdobywanie wszelkich mozliwych zasobów jest właśnie tym warunkowane. Cel uświęca środki! Ty Vincent czy ja, czy ktokolwiek inny jesteśmy traktowani instrumentalnie do wykonania tego celu, czy nam się podoba czy nie. Czy winisz komarzycę że wysysa krew? Nie, ona tak musi. Lwa, że pożera piękną gazelę? Nie, on inaczej nie może. Uwarunkowanie bio-lo-gi-czne. Nadbudówkę intelektualno, filozoficzno-cywilizacyjno-społeczną sobie darujmy. Stąd też 99% kobiet jest przeciwnych wydawaniu środków pieniężnych na hobby czy pasję - całość środków ma iść na rodzinę (utrzymanie bytu, rozmnożenie się, wychowanie dzieci). Hobby jest tolerowane jak przynosi pieniądze (to samo, pieniądze = bezpieczeństwo = rozmnażanie się i wychowywanie potomstwa). To, że ROZUMIEM ZASADY MACHANIZMU nie oznacza, że podoba mi się jak jestem traktowany. Bo mi się nie podoba! Więc czasem tracę stoicki spokój i pomrukuję z niezadowolenia. Czym będą handlować po utracie urody? Co oferować? Wychowywanie potomstwa swego potomstwa i lepieniem wspaniałych pierogów Zobacz jaka jest rola społeczna starszych kobiet i babć Tak, jest w nas, jako mężczyznach dużo winy. Pominę chamów, tępaków, prostaków i sku_synów. Skupię się na normalnych mężczyznach. Wina polega na niezrozumieniu, na liczeniu 'że wszystko samo się ułoży', na lekceważeniu i niedostrzeganiu podświadomej biologii jako czynnika sprawczego, logicznego traktowania zachowania kobiet tak jak mężczyzn. Wreszcie - tak, za mało wymagamy bo skupiamy się na cielesności, dajemy się podejść tym ciałem a właściwie jego obietnicą, zdominować, latami dajemy się trenować na psy Pawłowa, reagujące pożądanie na proste, sterowane bodźce (seks, awantura, seks, awantura). Z kobietami da się fajnie żyć. Raz lepiej, raz gorzej ale na akceptowalnych przez obie strony warunkach. Felietony Marka, to forum i kilka innych miejsc w necie podpowiadają częściowo jak to osiągnąć. Czytajmy się nawzajem, wzbogaca nas to i poszerza wspólne horyzonty ! Wiedzy nigdy dość! Pozdrawiam, S.
  19. wroński, To wynika z faktu, tak mniemam, że gro kobiet bazuje w swoim życiu na aktywach, którymi są uroda, ciało i seksapil. Te są zasobami bardzo ograniczonymi w czasie. Wrac z ich utratą dla wielu kobiet świat się wręcz zawala. Ja im naprawdę, po ludzku, współczuję. Mają tak mało czasu .... Później z każdym rokiem stają się Niezauważalne. Mężczyźni jako tacy, poza skrajnymi przypadkami, nie traktują urody jako jedynego atutu. Raczej jako jednen z wielu. Brak urody też w niczym w zasadzie nie przeszkadza, po prostu buduje się 'siebie' w oparciu o inne przymioty. Siwy włos czy kurze łapki pod oczami to nie koniec świata a raczej powód do refleksji nad dotychczasowym życiem, podsumowaniem doświadczeń i odpowiednim im wykorzystaniu w latach, które nadejdą. S.
  20. Nie jestem psychologiem więc nie odpiszę od strony akademicko-naukowej tego fenomenu. Mam jednak subiektywne wrażenie, co podkreślam, że gro kobiet nie robi tego z wyrachowania, na zimno, z wykalkulowanym okrucieństwem. Robią to podświadomie i naturalnie, niejako z natury. Ona faktycznie sprawiały WRAŻENIE pokrzywdzonych we własnym mniemaniu, jeśli posuwały się do czegoś - to mniemając że są do tego zmuszone, przymuszone, po prostu 'inaczej się nie da' a cel uświęca środki. Podetknięce koleżanki to test, test 'miłości i wierności'. Do tego faktycznie duża roszczeniowość, nie u wszystkich ale widoczna statystycznie jako u całości. Większość z nich była głęboko przekonana o słuszności tego co robią co automatycznie wykluczało jakiekolwiek poczucie winy czyli poczuwanie się do odpowiedzialności itp. Nie mnie oceniać... Myślę, że bardziej szczegółowe wytłumaczyła by Wam to kobieta. Są takowe na forum, może rzucą cień światła na meandry i zawiłości duszy kobiecej, przynajmniej w tym zakresie.
  21. Odkopię złotą szpachelką Trzydziecha nie jest mitem, czterdziecha również - a chodzi o zmiany w środku człowieka. Od dawna zauważyłem, że płeć męska nabiega rozumu, generalizując, po ukończeniu trzydziestu lat. Do trzydziechy - hihihi, hahaha, kiełbie we łbie, szalala. To raz. Dwa - od mniej więcej trzydziestu lat powoli zaczyna opadać krzywa energii życiowej i powoli, powolutku sypie się zdrowie jak się o nie nie dba, na początku bardzo niezauważalnie. Coraz dłużej regeneruje się organizm - np. po piątkowym czy sobotnim piciu. Niektórym osobnikom robi się coś w umyśle, co nazywam efektem 'nie chce mi się' - ograniczają się do minimum życiowego dom/praca, praca/dom (ale to bliżej 40...). Zalety bycia czterdziestolatkiem są fantastyczne, jeśli szczęścliwie udało nam się nie wychodować brzucha-piłki i nie zapuściliśmy się podtatusiejąc. Jeśli nie narzekamy na zdrowie. Człowiek nabiera rozumu, doskonalej łączy przyczyny ze skutkami, doskonale potrafi ominąć to, co dla niego niekorzystne - dokonać wyboru. Odpuścić sobie kiedy trzeba i rozsądnie dążyć do celu, kiedy widzi ku temu pozystywny widok. Nabiera zdrowego dystansu do świata, ludzi i opinii innych. Osobiście czuję, że kończąc czterdziechę zbliża się moja najlepsza dekada życia - spijam śmietanką na którą pracowałem przez ostatnie kilkanaście lat, zarówne w sensie materialnym jak i duchowym. Niezbędne jest tylko zachowanie zdrowia i ciała w dobrej kondycji - bo to absolutny fundament i podstawa do czegokolwiek. Patrząc na moich przyjaciół i bliższych znajomych odkrywam, że przebudzają się dochowo 'na nowo' im blizej im czterdziestki. Zmieniają spojrzenia na świat, na życie, na ludzi. Duży pozytyw. Fajną kwestią jest przebywanie w trochę młodszym środowisku, szczególnie kobiecym. Mam ten plus, że większość znanych mi kobiet jest o dekadę młodsza ode mnie - to daje super kopa do pracy nad sobą i trzymania się w ryzach, z przykrością muszę napisać że czas obchodzi się drastyczniej z kobietami - większość znanych mi czterdziestolatek ... przemilczę. Są nieliczne dobrze utrzymane babeczki ale to wyjątki w morzu pomarszczonych kaszalotów. Tu faktycznie czas obchodzi się łaskawiej z mężczyznami. Nam siwizna czy pierwsze zmarszczki przy zachowaniu odpowiedniego image nie odejmują powabu, wręcz stanowią o atakcyjności dla wialu kobiet. Kobietom - na odwrót. Z latami u meżczyzn wyrabia się, nie wszystki oczywiście, smak, klasa, umiejętność dobrania ubioru, zachowania itd. Można się ładnie, że tak ujmę - zdżentelmenić. Można zostać i wycieruchem w przetartych bawełnianych dresach oraz podkoszulku na ramiona ale ... co kto lubi, wolnoć Tomku w swoim domku. Tak więc nie ma sensu bać się tych 30stych czy 40tych urodzin. Idą za tym duże plusy! Powtórzę jedno - podstawą do czegokolwiek jest zachowanie ZDROWIA oraz CIAŁA W DOBREJ FORMIE. Warto dbać o siebie właściwie się odżywiając oraz regularnie ćwicząc - choćby bieganie. Warto ciągle rozwijać się intelektualnie (dużo czytać, mieć szerokie horyzonty). Nie wolno zostawiać nic bez nadzoru i odpuszczać sobie bo takie zachowanie to prosta droga do zjazdu w dół. Łóżkowo też jest na + bo teraz jestem w stanie zapewnić mojej parnerce godzinę a nawet więcej urozmaiconych wrażeń. Wcześniej - łapu capu, szybko i byle jak Co do dwudzestolatek to faktycznie potwierdzę Wasze powyższe słowa. Ciała mają fantastyczne jednak umysłowość dziecka. Nawiązanie równorzędnego kontaktu intelektualnego z dwudziestolatką jest cholernie trudne - barierą jest różnica podejścia do życia i życiowych doświadczeń, jakże różne etapy życia. Ja się np. męczę intelektualnie, ciągnę rozmowy i dyskusje 'na siłę' z mojej strony. Bo panny w lwiej części odpowiadają frazesami, pseudomądrościami zaczytanymi tu i ówdzie, są schematyczne aż do bólu co z przykrością piszę. Z intelektualnego punktu widzenia - kompletnie nieciekawe. Jedyną zachętą do kontaktów z nimi są atrakcyjne ciała. One z kolei nabierają oleju w głowie po 25 roku życia, tak generalnie. A po trzydziestce gremialnie wpadają w depresję, że się sypią i starzeją Pozdrawiam czterdziestolatków. Czasy inżyniera Karwowskiego mamy dawno za sobą! Faktycznie, różnica między pokoleniem Karwowskich a nami jest drastyczna I korzystajmy z życia, dokąd nie zaczniemy się sypać, bo zegar cyka S.
  22. .Komentarz ukryty na bliżej nieokreślony czas, przepraszamy za problem. Marek.
  23. Od siebie dodam, że kwestia dotyczy nie tylko seksu ale innych dziedzin w tym takich jak: a) ograniczenie udziału w sprzątaniu domu i utrzymywaniu porządku (bardzo częsty), przerzucenie jak największej części domowych obowiązków na faceta. b.) coraz rzadsze gotowanie (Misiu, zamów coś sobie lub wrzuć pizzę do piecyka...) c) zaprzestanie dbania o siebie w domu (przyslowiowe rozklapane kapcie, szlafrok i papiloty na głowie). Oczywiście przy wyjściu na miasto make up i ubranie na 101%. d) coraz mniejsza wyrozmiałość na hobby partnera (coś co kiedyś pochwalała lub tolerowała teraz staje się solą w oku i powodem do inicjowania spięć/kłótni). S.
  24. Czasami dyskutujemy przy butelce w gronie przyjaciół i znajomych o sprawach damsko-męskich. Jednym z odwieczych tematów poruszanych prawie przez wszystkich meżczyzn jest podejście ich partnerek do seksu. Na początku - ile dusza zapragnie, tu, tam i owam. W domu, samochodzie, na łące, w lesie oparta o drzewo, w windzie czy w wersji 'ala bezdomy' na klatce w bloku. Do czasu oczywiście. Po małżeństwie lub wspólnym, dłuższym zamieszkaniu jako para - intensywny seks się kończy. Zaczynają się krótsze, dłuższe czy nawet wyjątkowo przeciągające się posuchy. Bo głowa, bo zmęczona, by myśli cały czas o ... (tu wstaw dowolą rzecz), bo nie dziś, bo nie w nastroju itd - wyliczankę można właściwie wydłużyć w nieskończoność. Ergo - powód jest dowolny i zawsze się znajdzie. Dotyczy to zarówno partnerek, nazwijmy je 'prostszych' jak i bardziej 'ą,ę'. Czy to sprzątaczka, fryzjerka, gospodyni domowa czy artystka, lekarka czy biznes woman - objawia się to w równym stopniu, więc nie jest zależne od wykształcenia, zajęcia, światopoglądu czy spektrum zainteresowań. Jestem ciekaw Waszych metod na radzenie sobie z tym, nie ukrywajmy, problemem. Metod sprawdzonych w życiu, przetestowanych, o wysokim prawdopodobieństwie powodzenia. Mnie również problem ten dotyczył i od czasu do czasu dotyczy. I nie ważne czy partnerka miała na imię Magda, Ewelina, Emila, Agnieszka czy Mariola. Delikatne sugestie, lekko mocniejsze sugestie, podjęcie prób rozmów (równie delikatnych, żeby 'broń boże nie urazić') nigdy nie przynosiły długofalowego skutku. A być w pozycji wiernego oczekiwania, aż coś raczy z pańskiej łaski 'skapnąć' to wstyd, upokorzenie, robienie z siebie pośmiewiska i popychadła - prostu prosta droga do szeroko rozumianego zjazdu w dół i ustawienie się w kiepskiej pozycji. Pozdrawiam, S. PS. Coraz częściej myślę, że bez zdecydowanej przewagi ekonomiczno-bytowej (wysokość zarobków, twoje własne lokum gdzie mieszkacie, brak zobowiązań małżeńskich' oraz wywierania przynajmniej domyślnej presji strachu 'nie chce ci się - zaraz cię wymienię na nowy MŁODSZY (he!) i chętny model' - nie da rady. Znaczy się - do układów a'la zwierzęco-jaskiniowych.
  25. Subiektywny

    Maszynki do golenia

    Od roku odkryłem radochę z golenia się tradycyjną maszynką na żyletki. Prosta maszynka Wilkinsona i żyletki z Rosmanna, bodajże 10 sztuk za jakieś 5 czy 6 zł - grosze. Na początku się zacinałem, obecnie golę się perfekcyjnie. Minus - trwa to trochę dłużej niż jednorazówką. Plusy: goli idealnie i krótko, po południu nadal człowiek jest ogolony, znam 'geometrie' własnej twarzy - wiem którą część jak golić, i ostatnie ale nie wiem czy nie najwazniejsze - wyrobiłem sobie męski rytuał, chwilę spokoju i mentalnego oderwania. Pędzelek, resztki szarego mydła Biały Jeleń w miseczce, ciepła woda, maszynka i już. Jednorazówki odpadają. Po pierwsze strasznie straciły na jakości na przestrzeni ostatnich kilku lat i tępią się niemiłosiernie, po drugie są tak skonstruowane, że się zapychają włoskami, ciężko je doczyścić. Z maszynka na żyletki problem ten odpada. Brzytwa to dla mnie kolejny, mistrzowski poziom. Nie jest powiedziane, że za jakiś czas nie zaszaleję i nie zafunduje sobie brzytwy. W rozbiaganym, platikowym świecie 'szybko, byle jak i instant' warto czasami wrócić do solidnych męskich korzeni, w tym przypadku do golenia żyletkami. Osobiście polecam. S.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.