Skocz do zawartości

salamanca

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez salamanca

  1. Skoro już kolega @Exar usiłuje uzasadnić wyższy sens posiadania dzieci pewnymi wyższymi poziomami 'wtajemniczenia' (jego teksty typu: 'kiedyś zrozumiesz') to wyjaśniłem mu to właśnie od strony tego wyższego sensu, którego w posiadaniu dzieci brak. Istnieje mnóstwo facetów którzy bardzo słabo zajmowali się swoimi dziećmi i nie widzieli w tym żadnego wyższego sensu i bawili się do końca swoich dni. Do końca - nie do 30-tki, nie do 40-tki, ale do końca. Wg dziwacznych teorii kolego @Exar wychodziłoby, że po prostu te 70 lat życia im nie starczyło aby 'dorosnąć'. Bardzo odważna teza. Kolega chyba ma troszkę kłopoty we wnioskowaniu, bo inteligentniejsze oko wysnułoby wniosek, że może po prostu rozumieli podejście kolegi ale sami doszli do trochę mądrzejszego i dlatego nie widzieli w dzieciach i wychowaniu wielkiego mistycznego zadania. Wychowywanie dziecka nie jest żadnym etapem rozwoju mężczyzny, po prostu są różne teatry w których odgrywa się różne role. Hugh Hefner miał trochę inny teatr z innymi rolami - był milionerem i inteligentnym facetem, on po prostu wierzył w inny teatr - i dobrze się w nim bawił do samego końca. Problem kolegi @Exar jest taki, że wydaje mu się, że jego teatr jest jedyną możliwą rzeczywistością. Bogusław Kaczyński nie miał dzieci - nie przeszkodziło mu to wieść długie życie pełne sukcesów i wrażeń. Też 'nie dorósł' do roli ojca?Serio? Przez 70 lat? Wychodziłoby, że musiał być bardzo tępy skoro tyle czasu mu na to nie starczyło. Tymczasem ja nie widziałem w nim tępego człowieka. Wniosek do którego autor nie dorósł? Ano taki, że istnieją różne postrzegania i różne teatry, nie tylko jego ten poniekąd białorycerski. Ale patrząc już na sprawę z czysto naukowego spojrzenia, to jest jak pisałem, nie ma żadnego sensu posiadania dzieci, bo nie ma sensu przetrwania ludzkości, tak jak i nieprzetrwania. Nic w tym temacie nie wiemy, ot, natura nas na ślepo pcha. A kolega niczego nie 'nauczy' po męsku dziecka, bo czego miałby nauczyć? Kiedyś by go nauczył, aby został prawnikiem to sobie poradzi. Dziś go nauczy bycia programistą. Kiedyś by go nauczył aby zawsze iść prawą drogą i pomagać kobietom. Dziś w dobie nierówności w prawie na korzyść kobiet nauczyłby go raczej aby nigdy kobiecie nie wierzyć i trzymać ramę, a przy rozwodzie walka jest NA NOŻE. Jak więc widać te 'nauki' są zmienne zależnie od czasów. Tzw. 'uniwersalne prawdy' może istnieją może nie. Ciężko powiedzieć, bo nie są zweryfikowane. Dlatego to wszystko to jedynie majaczące uzasadnienia zwyczajnego prymitywnego pchnięcia przez naturę kolegi któremu opadł testosteron no i teraz nadszedł mu czas aby 'naukować' dziecko o świecie.
  2. Napisałeś tu chyba z 5+ tekstów w których mocno zdeprecjonowałeś tych którzy nie chcą i nie uznają sensu posiadania dzieci. Nie znalazłem ani jednego argumentu, ani jednego konkretnego uzasadnienia DLACZEGO. Tylko epitety i oceny. Naucz się logicznej dyskusji a nie wypluwania emocjonalnego pierdololo. Ogólnie nie ma żadnego logicznego sensu posiadanie dzieci, bo nie ma żadnego logicznego sensu aby ludzkość przetrwała. Nie przypominam sobie, żeby ktoś ludzkości zaproponował jakąś nagrodę w zamian za to przetrwamy. A Ty słyszałeś o jakiejś nagrodzie w tym biologicznym wyścigu? Bo ja nie. Z logicznego punktu widzenia nie ma najmniejszego sensu aby ludzkość przetrwała. Nie ma też logicznego sensu aby umarła. Po prostu jest to droga na ślepo, bez gwarancji sensu ani nagrody. Szukanie w dziecku siebie i szukanie w nim miłości też nie ma sensu. Dziecko Cię nie pokocha, bo ktoś będący z natury słabszy od Ciebie nie może Cię kochać. W życiu ogólnie jest tak, że kochać szczerze może opiekun swojego podopiecznego. Podopieczny szczerze kochać nie może, bo zawsze w pewnym sensie występuje on wobec opiekuna z pozycji słabszej, a więc zawsze w podświadomości istnieje w nim pewna nienawiść do silniejszego. To naturalne i czysto biologiczne. Da się z tego wyjść tylko głęboko rozwijając swoją duchowość, jednak takich dzieci prawie nie ma. Kolejna rzecz - dziecko może powstać przez celebracyjną chwilę w której spuścisz się w samicy, jak i przez in vitro. Jak i przez sztuczne zapłodnienie. Wśród zwierząt nawet klonowanie. Krótko mówiąc - możesz wygenerować sobie jedno dziecko, potem drugie, potem trzecie - im więcej ich będzie, tym mniej podniety poczujesz i tym bliżej byłbyś jedno z nich zabić w imię życia drugich, w razie np. wojny. Ot, biologia. Także więc i tutaj mit o szczególności mija się z celem. Kolejny aspekt, wiele razy mówiono - geny w kolejnych pokoleniach się drastycznie rozmywają, nie przetrwasz w swoim potomku. I dalej: prymitywne uczucia w których chcesz 'nauczać' dziecko o życiu są tylko Twoimi prymitywnymi odczuciami stworzonymi przez oddziaływanie hormonów, spadek testosteronu, etc. Niczego dziecka nie nauczysz bo niczego konkretnego nie wiesz, urodziłeś się i umrzesz bez wiedzy po co. Nie wiesz po co żyjesz, nie wiesz nawet jaka jutro będzie pogoda. Dziecko nie jest Tobą, geny mogą się tak wymieszać, że będzie gejem, pomimo, że w rodzinie gejów nie miałeś. Reasumując: natura chce żebyś się rozmnożył, bo świat sam w sobie dąży ślepo do produkcji, reprodukcji, przetwarzania i zmiany. I wszelkie te 'uzasadnienia' posiadania dziecka rozbijają się o te najprymitywniejsze popchnięcia Ciebie przez naturę.
  3. Nie ma nic złego w byciu w związku, w posiadaniu kobiety, natomiast wiązanie z tym jakiegoś rozumowania 'przegryw', 'wygryw', to czysta paranoja. Żyjesz na tym świecie tylko raz, być może kipniesz już w wieku 65 lat. Do tego czasu, dzięki zarabianiu kasy i inwestowaniu w siebie mógłbym polecieć do wielu ciekawych krajów, może zrobić sobie samotny survival w puszczy, a wszystko ukoronować kilkoma spotkaniami z płatnymi egzotycznymi Paniami, np Brazylijkami w duecie Życie daje mnóstwo możliwości i najgorsze co można zrobić to dawać sobie włożyć syf do głowy, że coś musisz, że coś trzeba, że na coś zasługujesz, na coś nie. To są wszystko syfiaste programy które psują codzienną radość życia. Nie przesiadywanie na fejsbuku to pierwszy próg drogi do szczęścia, bo nikt Ci już nie truje mózgu tym co musisz, co należy, co masz odhaczyć. Nic nie musisz - i to najważniejsze. To proste, kobietom zawsze chodziło o odbiór społeczny. 7 czy 8 jest ciężkie do zapamiętania, 12, 13 też. 10 wyraża pewną granicę nie do przekroczenia dla śmiertelników i łatwo wpada do głowy szerszej masie ludzi, ergo więcej ludzi popiera ideę '10k' a więc jest to na fali popularności, a baby zawsze idą z prądem w zgodzie z tym co społecznie popularne. Prymitywny mechanizm przetrwania.
  4. Jeśli ma swoje wymagania, jak najbardziej jest mniej ciotowaty. O czym my w ogóle mówimy. Mam konta na portalach randkowych i czasem pojawia się para z całkiem ładnymi 20-28 latkami. W swoim życiu miałem kilka dziewczyn, każda ładna i każda 20-paroletnia. Sam mam 30 lat i absolutnie nie wyobrażam sobie zadowalać się blisko 40-letnią samotną matką z dwójką dzieci. Przecież to jest najniższy sort na rynku, w takich to bym gustował jako najwcześniej 48+ latek. NAJWCZEŚNIEJ.
  5. @Ziareiro Straszne idiotyzmy. Najwięcej poświęceń od kobiet miałem zawsze wtedy, kiedy uważały, że mam siłę społeczną, swoje zasady i sporo sobą reprezentuję od strony społecznej. I te pierdolety o szczypcie mojego czasu i uwagi, że tego chce kobieta. Tak, tego chce kobieta. STARA. Kobieta która już nic więcej uzyskać nie może. Taka kobieta tego chce. Kobieta w wieku rozrodczym chce dużo dużo więcej i ocenia mężczyznę na płaszczyźnie jego SIŁY a nie tego, czy ten przeznaczy jej czas. Kobiety potrafiły do mnie jeździć na spotkania, starać się. Zawsze było to wtedy, gdy uznawały, że mam społeczną siłę, że jestem społecznie uznawany. W tym co gość napisał można doszukać się jakieś 15-20% prawdy maksymalnie. Głównie w tym, że jak już spełniasz wszelkie kryteria babskie to ona chce Twojego czasu. Bynajmniej jednak nie dlatego, że jest biedulką, ale dlatego, że chce zatrzymać przy sobie dobrze rokującego samca i go zdominować dla swojej wygody i zapewnienia sobie bezpieczeństwa społecznego. Im więcej takich idiotów jak ten gość, tym bardziej kobiety będą forsować swoje januszostwo w związkach, czyli ona gówno daje, Ty się starasz. Im więcej mężczyzn jak tutaj, tym mniej orbiterów dla Pań, więcej wobec nich wymagań i więcej mężczyzn którzy mają takie podejście. W skrócie: tym ta fala rozwarstwienia się stabilizuje i kobiety dają z siebie więcej, są zmuszone dawać z siebie więcej, w efekcie czego doceniają bardziej samą obecność mężczyzny, w efekcie czego obie strony są zadowolone. Kobiety nie są romantyczne ani sentymentalne, a w ich masowym podejściu do związków jest czyste januszostwo biznesu. Chcą mało dać a dużo dostać. Ten facet to taki gołodupiec oddający drogi zegarek za 10 zł i wmawiający pozostałym, że należy się cieszyć, że nie za darmo. Po prostu baran.
  6. No tak, ale spójrz. Pojawił się problem - kolejne dziecko. Czy z jej strony była jakakolwiek inicjatywa jak to rozegrać? Nie, to on od razu planuje, że tutaj zamieszkamy, tutaj to ogarniemy tak, tutaj tak, dostosowuje swoje kupno domu od tego, itd. Ze strony Pani - nic, null. Pani leży i pachnie (a właściwe to już trochę pośmierduje bo w pewnym wieku kobiety już tak nie pachną, przynajmniej takie mam doświadczenia ). Już tutaj ogarnięty samiec by powiedział: chwila, chwila, gdzie jakaś Twoja inicjatywa? Jakiś chociaż pomysł, itd.? Nic, zero, Panią obchodziło tylko zrobienie dzieciaka, resztę ma w dupie. Nie rozumiem Twojego podejścia. Ja bym po prostu zmienił kolegów. Po co otaczasz się kimś kto Tobą pogardza? W moim życiu każdy mnie albo szanuje i ceni, albo z mojego życia wylatuje
  7. Najśmieszniejsze w tym jest to, że samego go stać na rozwódkę z dwójką dzieci. Przecież to jest żenada. Jeśli już rozstrzygać tę "ciotowatość" w taki sposób, to już mniej ciotowaty jest samotny samiec mający 'koleżanki' niż ktoś kogo było stać jedynie na odgrzane po raz dziesiąty kotlety takie jak samotna rozwódka z dwójką dzieci, pewnie w wieku 35+. No proszę Was.. przecież to jest tragedia, to nie jest na plus, to prędzej na minus do męskości. Ja mógłbym ewentualnie mieć lekkie zazdro jakby facet wyhaczył ładną bezdzietną dziewczynę do 28 roku życia, ale coś takiego. Bitch, please. Przecież taka to uwiesi się na pierwszym lepszym chętnym do płacenia. A idiocie się zdaje, że to miłość. Jak wyżej - dzieci z różnymi KOBIETAMI, to być może jest jakiś reprodukcyjny sukces. Ale z starymi zużytymi dzieciatymi szlaufami bliskimi czterdziestki... Nawet nie wiem jak to skomentować. To jest taki facet z typu facetów którzy wyciągają wniosek, że po prostu tamta to nie była "ta", a ta obecna to już jest "ta". On nie widzi żadnych schematów u kobiet, nie widzi, że one go nie kochają tylko doskonale oplatają jak naiwnego łosia do "robienia". Jemu się wydaje, że z tamtą się po prostu nie zgrał, a z tą już jest miłość. A wiadomo jak to wygląda u naszych Pań. Co najlepsze, jemu się wydaje, że ta kobieta która miała głęboko w dupie aby zadbać o jakiekolwiek zamieszkanie, ciągnęła z niego kasę jednostronnie przy wszelkich podróżach go kocha. Po prostu facet niereformowalny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.