Skocz do zawartości

House

Użytkownik
  • Postów

    194
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez House

  1. Nie do końca tak jest. Jeżeli mamy małżeństwo bez intercyzy z 3 dzieci, kobieta nie pracowała a facet zarobił milion, to po jego śmierci ustaje wspólność i żona otrzymuje 500 000 (połowa wspólnego majątku) plus co najmniej 1/4 z części wchodzącej do spadku, czyli w moim przykładzie otrzymuje łącznie 625 000 zł. Jeżeli mamy małżeństwo z intercyzą z 3 dzieci, kobieta nie pracowała a facet zarobił milion, to wspólność nigdy nie istniała. Do spadku po mężu wchodzi owy milion, który dziedziczą żona (minimum 1/4) i dzieci. W moim przykładzie żona dostanie zatem 250 000 zł. W tym sensie intercyza zawęża dzielony majątek, ponieważ nie istnieje część wspólna. Przecież z powodu braku intercyzy do spadku nie wchodzi aż pół miliona. Na intercyzie korzystają dzieci, a traci żona.
  2. @Bonzo Faktycznie, za szybko przeczytałem i zrozumiałem, że piszesz o sytuacji prawnej małżonków. Podane przez Ciebie przykłady są jak najbardziej właściwe. Moje uwagi pozostają jednak aktualne, bo wciąż większość społeczeństwa uważa, że intercyza zabezpiecza również przed dziedziczeniem. Ona jedynie zawęża majątek podlegający dziedziczeniu do majątku osobistego małżonka. Jeśli ktoś chce się zabezpieczyć, to pozostaje umowa o zrzeczenie się dziedziczenia. Natomiast po przeczytaniu posta rozpoczynającego wątek odechciało mi się wszelkich związków... Niestety, ale takie roszczeniowe myślenie jest regułą wśród kobiet. To facet ma zabezpieczyć kobietę majątkowo w zamian za jej (tymczasową i niepewną) obecność w jego życiu (nie mylić z obecnością w sypialni).
  3. W takim razie nie zgadzaj się na żadną współwłasność. Bez zgody matki nie sprzedasz mieszkania. Co więcej, jeśli Twoja matka umrze, to zależnie od tego czy zostawi testament czy nie, jej udział w mieszkaniu przejdzie na inne osoby i skomplikujesz sobie bardzo życie. Nie warto. Z doświadczenia zawodowego powiem Ci, że współwłasność w nieruchomości to najgorszy z możliwych scenariuszy.
  4. To ma być jakaś pożyczka czy po prostu chcą Ci sfinansować 1/5 wartości?
  5. @Bonzo Słowem sprostowania - to nie jest tak, że intercyza wyłącza dziedziczenie. Żona normalnie dziedziczy po mężu wraz z dziećmi. Aby wyłączyć dziedziczenie konieczny jest testament (który nie uchroni jednak dzieci lub innych spadkobierców przed zachowkiem) albo zawarcie z małżonkiem umowy o zrzeczenie się dziedziczenia. Niestety intercyza nie jest uniwersalnym narzędziem zabezpieczenia własnych interesów i warto o tym pamiętać.
  6. Przede wszystkim musisz usiąść z kartką papieru i wypisać sobie wszystkie przedmioty, które kupiliście w trakcie małżeństwa i ich aktualną wartość. Połowa tej kwoty należy do Twojej byłej, więc wyjścia są 2: albo zabiera część rzeczy albo ją spłacasz. Jeżeli kwota nie jest duża i nie ma między wami sporu co do wartości poszczególnych rzeczy, to warto zawrzeć stosowną ugodę poza sądem (warto skorzystać z pomocy adwokata/radcy). Polecam taką drogę, ponieważ opłata sądowa od wniosku o podział majątku wynosi 1000 zł, a jeśli będzie kwestionowana wartość rzeczy, to sąd powoła biegłego, a to kolejne koszty. Jeśli sprawa trafi do sądu, to zwykle jest tak, że w razie sporu przedmioty pozostają u tej osoby, która je do tej pory faktycznie użytkowała i które są jej bardziej potrzebne. Różnica w wartości wyrównywana jest w drodze zasądzenia dopłaty.
  7. Jeżeli nie pracujesz w zawodzie (tzn. nie daje to żadnego doświadczenia, które wykorzystasz), masz środki na utrzymanie się na studiach dziennych i rocznikowo nie zacząłeś studiów później, to moim zdaniem studia dzienne to lepsze rozwiązanie. Co do zasady poziom jest wyższy, a ponadto nawiążesz kontakty branżowe, zaangażujesz się w życie studenckie. Pracować będziesz do 65 roku życia. Z młodości też warto skorzystać jeśli ma się rzecz jasna taką możliwość.
  8. Jeżeli nie macie nieruchomości, to podziału możecie dokonać w drodze zwykłej umowy pisemnej. Nie jest potrzebny notariusz.
  9. Polki generalnie nie są złe. Natomiast przyczyną tego, że jedna kobieta ma setkę orbiterów a jeden facet musi często mocno starać się o jedną zainteresowaną jest to, że wielu facetów nie ma za grosz godności osobistej. Wystarczy wejść na dowolny fanpejdż randkowy żeby zobaczyć, ze kiedy pojawia się ogłoszenie kobiety (choćby nawet z błędami ortograficznymi i bez znaków interpunkcyjnych), to w ciągu godziny ogłoszenie zyskuje grubo ponad 100 "lajków" i komentarzy, chociaż pani nie zamieściła zdjęcia. Kiedy natomiast ogłoszenie daje facet, to otrzymuje max kilka oznaczeń. Przykro mi to stwierdzić ale wielu facetów nie ma ŻADNYCH wymagań co do kobiety natomiast kobiety te wymagania mają. I mamy sytuację patową, bo kobieta może wybierać z setek orbiterów podczas gdy przeciętny facet nie ma często wyboru. Sytuacja zmieniłaby się diametralnie, gdyby opisywana część facetów co najmniej zrównała swoje wymagania z wymaganiami kobiet.
  10. Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Po moich doświadczeniach oraz lekturze forum mam jakieś uprzedzenie do kobiet, nawet nie chce mi się z nimi rozmawiać. Pewnie są tutaj takie osoby - jak się Wam żyje bez związku? Da się do tego przyzwyczaić ? Obecnie mam tak, że z jednej strony chciałbym kogoś poznać ale z drugiej nie robię ku temu żadnych starań bo wiem, że nie byłbym w stanie się zaangażować i zaufać kobiecie w czymkolwiek. Nie potrafię natomiast "bajerować" kobiet, więc raczej trudno mi o jednonocne przygody. Natomiast kobiety same z siebie raczej mnie unikają z przyczyn, które opisałem wyżej a które są nieodłączną częścą mojego "Ja"
  11. Witam wszystkich! To mój pierwszy, poza przywitaniem, post na forum. A więc bez zbędnego wstępu: Mam 26 lat, skończyłem niezłe studia, mam dobrą pracę z jasno określonymi widokami na dalszy rozwój i zarobki. Zawód wybrałem trochę z braku pomysłu na siebie i jakkolwiek zawsze marzyłem w życiu o czymś innym to nie czuję się źle z tym, co mam obecnie. Najpierw studia a teraz obecne zajęcie stanowiące "przepustkę" do zawodu docelowego, dobrej pozycji i zarobków pochłaniają większość mojego czasu. Po pracy wiele godzin spędzam nad książkami, podobnie jest w weekendy. Zawsze byłem ambitny, stawiam sobie cele i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zawieść siebie samego na polu osiągnięć - najpierw tych szkolnych a potem już zawodowych. Obiektywnie nie mogę narzekać na wygląd, dbam o siebie, staram się regularnie uprawiać sport. Tyle sukcesów. A teraz do meritum. Nie potrafię stworzyć związku. W czasach liceum oraz przez większość studiów spotykałem się z pewną dziewczyną. Na początku było świetnie, potem wyjechałem na studia i odległość zrobiła swoje. Byliśmy ze sobą bardziej z przyzwyczajenia i jak się domyślacie, gdzieś pod koniec III roku związek się rozpadł (dodam, że w okresie tym w ogóle nie zawierałem znajomości z innymi kobietami - miałem dziewczynę, a i włożyłem wszystkie siły i czas w rozwijanie siebie). Po rozstaniu rzuciłem się w wir nauki i planów, które udało mi się w 100 % zrealizować. Starałem się jednocześnie spotykać z kobietami. Większość z nich poznawałem przez Internet i spotkałem się na kawie 1 - 3 razy z każdą. Niestety spotkania te uświadomiły mi dwulicowość kobiet, które nigdy nie potrafiły wprost określić się co do toku dalszej znajomości. I tak jedna z nich z dnia na dzień przestała się do mnie odzywać. Gdy zapytałem o przyczynę, oznajmiła mi, że "przypominam jej dobrego kolegę, z którym jej nie wyszło" (wtf?) Oczywiście już nigdy do niej nie napisałem. Inna spotykała się ze mną zamieszczając jednocześnie cały czas ogłoszenia randkowe w internecie. Nigdy nie byłem desperatem ale za patologiczną uważam sytuację, kiedy kobieta decydując się na któreś z kolei spotkanie działa jednocześnie zupełnie otwarcie na innych frontach. Zakończyłem i tą znajomość. Dwie inne panie wprost wskoczyły mi do łóżka. Co ciekawe, mimo pozornego zainteresowania, jedna z nich po pewnym czasie z dnia na dzień przestała się odzywać, a druga kilka miesięcy po wspólnie spędzonych nocach.... wyszła za mąż. Pozostałe kobiety zdumiewały mnie i przerażały zarazem brakiem zainteresowań, planów na życie oraz postawą roszczeniową. Po kilku tego rodzaju spotkaniach dałem sobie spokój. Po jakimś czasie napisała do mnie dziewczyna, z którą utrzymywałem mniej lub bardziej regularny kontakt od kilku lat. Zawsze bardzo mi się podobała ale nic ponadto bo miałem jeszcze wówczas dziewczynę, a poza tym studiowaliśmy w różnych miastach. Spotkaliśmy się kilka razy i wtedy powiedziałem jej co czuję. Nie była zaskoczona, sama wyszła z inicjatywą kolejnych spotkań. Po kilku tygodniach wyjechała na ostatni rok studiów do innego miasta, gdzie również pracowała na cały etat. Pisała coraz rzadziej, ja również nie naciskałem starając się zrozumieć, że jest zajęta. Od czasu do czasu sugerowałem spotkanie. Pewnego dnia, będąc w mieście, napisała z własnej inicjatywy że chętnie się spotka, po czym odwołała spotkanie na 4 godziny przed czasem tłumacząc się zmęczeniem. Już wtedy powinienem dać sobie z nią spokój ale nie zrobiłem tego. Po kilku miesiącach znowu napisała proponując spotkanie. Tym razem odpisałem jej wprost pytając o co chodzi. Odpowiedziała, że "jestem super facetem" ale jest zbyt zajęta by budować jakąkolwiek relację i bardzo żałuje że nie powiedziała mi tego od razu. Innymi słowy zwodziła mnie przez kilka miesięcy poszukując najwyraźniej atencji. Od tej pory (pół roku) nie umówiłem się z żadną kobietą. Czy ze mną jest coś nie tak? Czy naprawdę tak trudno jest poznać kobietę z którą dałoby się zbudować związek? Winy nie upatruję tylko w kobietach aczkolwiek zbyt wiele razy się zawiodłem, a przy ostatniej gorzko rozczarowałem. Pomimo dobrej prezencji brakuje mi umiejętności rozmowy z kobietami. Jestem do bólu konkretny i dane słowo uważam za świętość, czego nie można powiedzieć o 99% kobiet. Co ciekawe, NIGDY nie zdarzyło się, by to kobieta próbowała nawiązać ze mną relację podczas gdy z drugiej ręki wiem, że większość z nich ocenia mnie pod względem wyglądu na plus. Znajoma powiedziała mi kiedyś, że sprawiam wrażenie niedostępnego i zimnego. Jest być może w tym trochę prawdy. Stronię od ludzi, gdyż w trudnym okresie życia wszyscy zostawili mnie z dnia na dzień. Jestem nieufny i formalny w stosunku do znajomych, rzadko się uśmiecham poza rozmowami z bliższymi mi osobami. Nie wychodzę ze znajomymi i nie czuję się z tego powodu źle. Lubię samotność i zawsze polegam tylko na sobie. Nie jestem białym rycerzem (no, może pomijając zbyt długie przeciąganie relacji z ostatnią panią) i nie pozwalam się wykorzystywać. Jednocześnie z własnej woli, w granicach rozsądku, pomagam innym i nigdy nikt się na mnie nie zawiódł. Z czego wynika Waszym zdaniem ten brak rzeczywistego zainteresowania ze strony kobiet? Czy to ze mną jest coś nie tak, czy może w obecnych czasach nie da się już budować prawdziwych związków?
  12. House

    Witam!

    Witam wszystkich serdecznie! Od pewnego czasu czytam forum i uznałem, że najwyższy czas do Was dołączyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.