Skocz do zawartości

deleteduser36

Starszy Użytkownik
  • Postów

    262
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser36

  1. "Ryzyko śmierci wskutek wypadku lotniczego wynosi obecnie 1:29 milionów i jest 85-krotnie niższe od prawdopodobieństwa tego, że zginiemy na rowerze. Dwukrotnie bardziej grozi nam też śmiertelne porażenie piorunem." - tako rzecze portal internetowy Polityki, przedrukowując dane z... no właśnie? Skąd? O ile domyślam się, jak się liczy prawdopodobienstwo śmierci w wypadku lotniczym (bierze się liczbę ludzi, którzy wsiadaja do samolotów i tych, którzy z nich żywi wysiadają), bo takimi danymi dysponują przewoźnicy, o tyle ciekawi mnie jak policzono szanse na śmierć na rowerze i przez porażenie piorunem. Bo owszem, można podać liczbę ludzi, którzy zginęli na rowerze, albo których zabił piorun. Ale jaka jest moc zbioru wszystkich zdarzeń? Biorą wszystkich ludzi na świecie? Głupota. Biorą liczbę sprzedanych rowerów? Głupota. Ktoś zna liczbę użytkowanych w danej chwili rowerów? Niepodobna. Ktoś zna liczbę ludzi, znajdujących się w danych momentach w obszarach burz? Niepodobna. Ktoś robi nas w chuja i za wszelką cene probuje namówić do korzystania z samolotów? Całkiem możliwe. Niech mi to ktoś wyjaśni jeśli się mylę. Ale na moje oko robią sprzedajną kurwę ze statystyki.
  2. 1) Wpisuje w wyszukiwarke Rząśnia i klikam szukaj. 2) Po lewej zaznaczam "Tylko jednostki/zespoły ze skanami" i klikam filtruj. 3) Patrzę na pierwsze co wyskoczyło. Jest obiecujące 9100 skanów z lat 1875-1938. Otwieram. 4) Pod wytłuszczonym tytułem, jest pasek "Archwium ----> Zespół ----> Jednostki [92/92]". Klikam jednostki. 5) Sortuję po datach skrajnych i patrzę na liczbę skanów. Już wiem, że efektywnie mam dane tylko do 1908. No i tutaj mam za mało danych, bo musze wiedzieć, w którym roku pan Jan Nowak brał ślub albo umarł, albo go chrzcili. Nie podałeś tego, więc zaimprowizuje, żeby pokazać schemat działania. Załóżmy, że go ochrzcili w 1907 r. 6) Klikam na [Księga duplkiat aktów urodzonych zaślubionych i zmarłych rok] 1907 (na piątej stronie po posortowaniu wedle dat). 7) Na tym samym pasku co były "Jednostki" klikam teraz "Skany". 8) Przewijam całe strony miniatur skanów w poszukiwaniu skanu z listą ochrzczonych z danego roku w księdze. W tym wypadku jest na 13 stronie (nie na 13 stronie księgi, tylko na trzynastej stronie miniatur). Jest to ten skan: http://www.szukajwarchiwach.pl/48/301/0/-/33/skan/full/8kY_9NDV2cJSEcAzonI0ZA Akurat w tych latach jest po rosyjsku prowadzona, więc warto zwrócić uwage, że kolejność liter w alfabecie łacińskim jest inna niż w języku rosyjskim. Ale też nie jest regułą, że ksiądz ją znał, czasem księża pisząc cyrylicą zachowują polską kolejność alfabetyczną, a na niektórych wsiach wręcz olewają kolejność alfabetyczną i robią taki indeks "jak leci". 9) Otwieram powiększenie skanu (ten link co załączyłem) i czytam. Szukam nazwisk na N. Przełączam dwie strony dalej. Jest Nowak, ale nie Jan tylko Bolesław Na potrzeby tego tutorialu uznajmy, że szukaliśmy Bolesława. Odcztuję numer Aktu. 148. 10) Zamykam powiększenie i znowu cofam się po miniaturach, na oko próbując trafić w 150 akt. 11) Znajduję go na 6 stronie. 3 skan w górnym rzędzie. Jest akt 148. Powięszkam. Czytam. Rodzice: Marcin Nowak, Franciszka z Żebrowskich. I w sumie tyle mi trzeba. Można przeczytać w całości, ile lat rodzice mają, gdzie mieszkają, kto był świadkiem/chrzestnym, bo to wszystko sie przydaje. http://www.szukajwarchiwach.pl/48/301/0/-/33/skan/full/QXaF1iUCOAvCBaKXFqDD_A dolny akt. I mam. I teraz szukam ślubu rodziców, bo już znam ich imiona. A potem ich chrzcin, ślubów ich rodziców itd itd. Albo zgonów. Zależy co potrzeba w danej chwili. Jeżeli bym nie znalazł Bolesława Nowaka w tym roku, to otwieram lata sąsiednie po kolei i tam szukam. Przeszukuję cały okres, w którym prawdopodobne były jego urodziny. Spisy małżeństw i zgonów są dalej w księdze. Zwykle wygląda to tak: Akty chrztów, spis aktów chrztu, akty małżeństw, spis aktów małżeństw, akty zgonów, spis aktów zgonów. Oczywiście nie jest to żelazna reguła i wedle inwencji księdza może być poprzestawiane. Mam nadzieję, że pomogłem
  3. Jak chcesz zobaczyć wiecej to www.szukajwarchiwach.pl Znajdujesz odpowiednie księgi, parafie, rok i jeżeli istnieją skany to szuka w spisie treści danej księgi (w sensie juz w samych skanach jest spis aktów w kazdej księdze). Na Genetece jest bardzo mało i ludzie nie wrzucają skanów, a te skany są właśnie do znalezienia na szukajwarchiwach.pl Polecam jeszce http://ksiegi-parafialne.pl/ - tu sa linki do innych stron z indeksami typu geneteka.
  4. Ja się nigdy nie wstydziłem, że chcę być inteligencją w drugim... w półtora pokolenia I nie szukam wcale szlacheckich korzeni, szukałem korzeni jakichkolwiek, bo mnie to po prostu jara.
  5. Mezalians być musiał, jako i każdy Alians. A pod warunkiem, że panna nie miała męża w tym czasie i nie wcisnęła mu, że bachor jest jego, to i ruchanie na boku powinno być udokumentowane.
  6. Wiem, aczkolwiek z każdym pokoleniem prawdopodobieństwo rośnie. Na 256 pra(x6) dziadków mógłby się trafić mezalians. Albo nieślubne dziecko folwarcznej chłopki, bo Pan sobie poużywał.
  7. No cóż, to że nie ma skanów nie znaczy, że nie ma dokumentów. Trzeba zobaczyć w którym archwium i pofatygować się osobiście, jeżeli Ci zależy. A są parafie i lata? I gdzie wyszukiwałeś? Grzebałem dzisiaj znowu 5 godzin i dodatkowe 7 pra-pra-pra-pra-pra-pra dziadostwa wynalazłem. A o mały włos a byliby jedni pra-pra-pra-pra-pra-pra-pra dziadkowie, ale jednej daty pewien nie jestem. Samo chłopstwo włościańskie. Ani jednego mieszczanina. Ani jeden nawet pisać nie umiał, ani czytać. Taka to moja krew i taki z tego mój ryj! Ale wynalazłem kilka ładnych imion dla dzieci za to.
  8. Po nitce do kłębka. To znaczy, akurat pradziadków to wszystkich znałem, tak po prostu od babć, natomiast jak już znajdziesz aktu chrztu albo małżeństwa takiego delikwenta, to tam zawsze były wpisywane imiona rodziców, nazwisko panieńskie matki i z jakiej miejscowości pochodzili (albo chociaż z jakiej miejscowości był akt chrztu, bo jak ktoś brał ślub zamiejscowo, to aktu chrztu musiał przynieść). No i jak już wiesz jak sie nazywali to szukasz ich ślubów/chrztów. Generalnie taki schemat: 1) Znajdujesz akt ślubu pra(prapra...)dziadka. Wymagana jest pamięć rodzinna, albo posiadanie skądinąd aktów dziadków. Tam czytasz rodziców i ile miał lat przy ślubie. I skąd był. 2) Szukasz w odpowiednim roku i parafii jego chrztu. Tam potwierdzasz sobie rodziców, i sprawdzasz ile oni mieli lat. Szacujesz kiedy mogli brać ślub, albo rodzić. 3) Szukasz ich ślubu (ze swojego szacowania) i chrztów. Wystarczy chrzest w sumie, ale jak są oba to lepiej, bo można sobie wszystko potwierdzić, czy się zgadza ze sobą, czy to na pewno ci ludzie (szczególnie przy popularnych nazwiskach i imionach). I tak zapętlasz, aż się papiery skończą. Albo skany, bo projekt skanowania tych akt jeszcze trwa, nie wszystkie zasoby archiwów są już dostępne. Zależnie od parafii. Są jeszcze akty zgonów, ale one są nieciekawe, bo w większości przypadków podawane jest, że zmarł syn "rodziców niepamiętnych", a chłopstwo powyżej 40 roku życia to już bardziej zliczało tylko konkretne krzyżyki niż faktycznie lata, więc jak przy kimś podane, że miał 70 lat, to mógł mieć i 67 i 75. Jedyne, co można ciekawego się dowiedzieć z aktów zgonu, to potwierdzić swoje przypuszczenia, odnośnie dzieci i żony, jak się nie jest ich pewnym, bo to oni najczęściej przychodzli zgłaszać śmierć (chociaż nie zawsze, częstokroć robili to sąsiedzi). Ale zwykle napisane, kto owdowiał. Przydaje się bardzo w wypadku drugiego ślubu. Miałem tak z jednym pra-pra-pra-pra-pra dziadkiem, że było w tej wsi dwóch o takich samych imionach i nazwiskach w tym samym czasie, z różnymi żonami, a potem znalazłem akt zgonu jednej z nich i akt ślubu z drugą w tym samym roku i ustaliłem, że to ten sam człowiek, tylko mu żona zmarła przy porodzie i jeszcze tego samego roku ożenił się drugi raz, bo ktoś sie przecież niemowlętami zająć musiał. Podsumowując: ciężka sprawa, jeżeli przenieśli się do Łodzi nie wiadomo skąd. Jedyna nadzieja, że ślub brali w Łodzi, bo jeżeli tak, to musieli przedstawić akty chrztu swoje, więc w akcie ślubu byłoby napisane skąd są te wypisy. A aktu ślubu szukaj na podstawie ich wieku w momencie urodzin dziadka. Natomiast jeżeli wzięli ślub przed przyjazdem do Łodzi, no to chyba sprawa jest przegrana. Przynajmniej z perspektywy aktów parafialnych. Trzeba by szukać jakichś innych dokumentów.
  9. Tak naprawdę odnoszenie się do jakichkolwiek modlitw odmawianych (obcenie!) przez wiernych (np Confiteor), czy też słów celebransa ("przeto błagam" itd), nie ma za dużego sensu, bo jest to wynalazek nowy. Przed Vaticanum Secundum większość społeczeństwa nie znająca łaciny nie miała pojęcia, co mówi kapłan. A podczas mszy cichych, np w Wielkim Poście, to nawet nie wiedzieli kiedy co mówi. Po prostu 40 minut sobie śpiewali. Więc chyba nie można tak od razu powiedzieć, że to prało mózgi XIX wiecznym włościanom, skoro nawet nie wiedzieli za bardzo co się dzieje (to, czy ta niewiedza była celem, czy efektem ubocznym tradycji, to inna kwestia).
  10. Witam Braci, nie żeby mnie nie było (bo podglądałem regularnie, co na forum się dzieje, jak na moda przystało ), natomiast w międzyczasie zająłem się kilkoma sprawami w realu. Między innymi tym, co w temacie. Otóż zorientowałem się niedawno, że Archiwa Państwowe, które przechowują odpisy ksiąg parafialnych (bo parafie pełniły w XIX wieku rolę Urzędów Stanu Cywilnego, ustawowo), zaczęły swoje zasoby skanować i umieszczać w internecie. Oddałem się grzebaniu w papierzyskach... ...i rozbudowałem swoje drzewo genealogiczne do sporych rozmiarów. Dość powiedzieć, że w linii męskiej wynalazłem rodowód pra-pra-pra-pra-pra-pra (sic!) dziadka. Urodzony circa 1750 (chłopi mieli straszny problem z doliczeniem się ile maja lat ). Natomiast w pozostałych niewiele gorzej, bo kilkoro pra-pra-pra-pra-pra dziadków też się poznajdywało. Ogólnie już ponad 70 bezpośrednich przodków mam. Łącznie z bocznymi liniami w całym drzewie mam juz 454 osoby, zbieram oczywiście tylko ludzi, z którymi wiążą mnie więzy krwi + ich małżonkowie. No i bardzo fascynuje mnie fakt, że tyle ludzi musiało istnieć, żebym mógł istnieć ja. Że musieli się podobierać w pary. Porodzić dzieci. Etc., etc. I również to, że ich osobowość, a przez to jak wychowali swoje dzieci, jakie te dzieci przejęły od nich programy w dzieciństwie, potem dzieci dzieci, dzieci dzieci dzieci, itd, ma olbrzymi wpływ na to jakim ja teraz jestem człowiekiem. To budzi te same uczucia "maluczkości", co patrzenie w rozgwieżdzone niebo. A Wy? Ktoś z was grzebał się w takich rzeczach? Jak głęboko w przeszłość jesteście w stanie sięgnąć? P.S. Dla zainteresowanych: www.szukajwarchiwach.pl
  11. Z żadną kontaktu nie utrzymuję, raz na pół roku jak mi się przypomni, że istniały, to korzystam ze wspaniałego narzędzia zukerbergowskiej inwigiliacji i obczajka na fejsie. Znak czasów. Kiedyś byśmy mieszkali w tej samej wsi, to bym przejeżdzał furmanką obok chałupy i sprawdzał jak się powodzi
  12. Nie wiem Saint o co Ci chodzi, ale obawiam się, że się nie zrozumieliśmy... chodziło mi tylko i wyłącznie o jej kształty
  13. Połączyłem tematy w jeden i usunąłem posty, które odnosiły się do tegoż połączenia odnosiły Natomiast jeśli chodzi o muzykę to ostatnio dalej pani Meg Myers mnie rozgrzewa. Tym razem tym: Jakby mi ktoś nalewał kobiety, to ona jest dokładnie tym momentem, w którym bym powiedział "stop".
  14. deleteduser36

    Wojtek

    No cześć Wojciechu! Chociaż "samczyki" kojarzy się jak "mieczyki". Masz coś wspólnego z akwarystyką?
  15. Jest coś w tym co mówisz Assasynie. Wcześniej nigdy o tym nie myślałem, seks był seks, ale jak nasiąkłem samczymrunem i forum, to w sumie zaczyna mi się czasem kołatać w głowie coś takiego jak "a po ci kurwa ten seks, pęknie guma i będziesz w dupie najczarniejszej z czarnych". Zanim tu trafiłem to mi to nigdy przez myśl nie przeszło. A i nigdy nie pękła A odnośnie jeszcze skrzydłowych/procesu/baru. Piątek ostatni, przedwczoraj znaczy. Wyszliśmy z kumplami na browara. Czterech nas było, dwóch palących. Trafiliśmy w końcu do pubu, Nora się nazywa na Krakowskim Przedmieściu to to, może ktoś był widział - sala główna jest dla palących, meble takie jak się raczej spotyka w ogródkach - tzn ławki długie po dwie i stół między nimi. Surowo dość. No i siedzimy sobie na końcu rzędu, bo akurat tu przyłapaliśmy wolny stolik. Szkicuję sytuację: Ja i drugi kumpel co nie palił, potem stoi stół, potem przodem do nas ławka i dwóch kumpli palących, potem tyłem do nich nastepna ławka i stół. Najpierw siedział tam jakiś samotny studencina, dopił piwo i poszedł. Przyszły dwa pasztety. Przyszły, siadły, piwo wzięły. Minęło z pół godziny - do pasztetów przyszły dwie dupery. Jedna siadła tyłem do nas, dokładnie za plecami mojego kumpla, nazwijmy go B. No i kumpel B. ogarnął ją, że niezła dupera. Blondyna taka. Minął może kwadrans i drugi z palących, nazwijmy go A., poszedł do kibla. W tym czasie kumpel B. chciał zacząć interakcję, bo już alkohol podziałał i on też już dojrzał do działania. Wyciągnął szluga no i udaje, że nie ma zapalniczki (a miał ), maca, się maca. W końcu odwraca się, szturcha delikatnie blondyne i zagaja o ogień. Zapaliła mu, podziękował. Odwrócił się do nas i pokazuje kciuk w górę. Ja się tylko patrzę, co on kombinuje. Nic, czekamy dalej. Mija kolejny kwadrans. B. znowu wyciąga szluga, z miną iluzjonisty prawie, co królika z kapelusza wyciaga , uśmiecha się do nas, wystawia palec wskazujący w geście "patrzcie na to!" i już już się odwraca, już odwrócony i... JEB. A. mu pod sam nos zapalniczkę podstawia zapaloną! I chuj. Panie zobaczyły, że ognia nam nie trzeba, B. zapalił papierosa, złapał się za głowę i zaczął drapać w brodę, ja i drugi co nie palił, zaczęliśmy się śmiać na cały głos, a biedny A. nie wiedział, co zrobił nie tak Morał: Nie każdy od razu czuje, co się święci i jak pomóc albo chociaż nie przeszkadzać
  16. Witam serdecznie w imieniu własnym, żony i ojczyzny!
  17. Ok. Teraz wierze i faktycznie jest mi nie w smak próba jakiejkolwiek zmiany konstytucji po cichutku. Zaczynam dzięki Wam tracić szacunek do naszego państwa jako instytucji.
  18. Popieram. Próbowałem w gimbazie. Bujda nad bujdami.
  19. No właśnie o tym, którego nie ma. Dać się wystawić jak produkt na półce i czekać aż "ktoś mnie wybierze"? Jest to poniżej męskiej godności. Zakładam, że każdy człowiek jakąś godność i honor jednak ma.
  20. Dobrze, ale teraz pytanie, czy predyspozycje wynikają z ukształtowania mózgu czy są nabyte w procesie wychowawczym. Trzeba by zabrać 1000 dzieci od matek i wychowując na różne sposoby patrzeć, czy nabywają one odpowiednich predyspozycji, czy też proces wychowawczy nie ma związku z predyspozycjami, a są one niejako wgrane do mózgu. Bo to, że Jordan miał predyspozycje do sportów dajmy na to, może być skutkiem tego, jak go wychował ojciec (grał z nim w piłkę od niemowlęctwa). Natomiast jego męski, lepszy niż kobiecy, mózg mógłby teoretycznie być gotowym na sygnał dany wychowaniem predysponować go w dowoloną stronę. A takie Mietki i Kaziki, imbecyle i ciamajdy, też fizycznie nie odstają od reszty mężczyzn (pod wzgledem możliwosci mózgu) tylko wychowanie w takich to a takich rodzinach (np. patologicznych) spowodowało niewykształcenie się żadnych predyspozycji. Chodzi mi o ten najniższy czysto fizjologiczny poziom. Że dziecko "tabula rasa" mężczyzna jest lepsze od dziecka "tabula rasa" kobiety, tylko ze względu na różnice w strukturze mózgu. I wedle takiej teorii z niemowlęcia płci męskiej moglibyśmy otrzymać albo Kościuszkę, albo Mickiewicza, zależnie od tego jak go potraktujemy. A z najlepiej traktowanej dziewczynki i tak zrobimy co najwyżej Orzeszkową (to w moim słowniku obelga ).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.