Skocz do zawartości

Kim Un Jest?

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Kim Un Jest?

  1. Ale w sumie to czego jeszcze oczekujesz? Kilka stron dobrych rad, otuchy, ale stary - jesteś w grupie facetów. Ileż można powtarzać banały typu: weź się ogarnij, będzie dobrze, nie pij!? Dzisiaj mówisz "nie wytrzymam" do poniedziałku. Dostaniesz słowa zachęty. W niedzielę napiszesz, że się napiłeś. We wtorek, że masz już dość. A tu co, koncert życzeń? Będzie dobrze, nie pij, wyjdziesz z tego, nie pij, dasz radę, nie pij. Jesteś przed qrewsko trudną walką, którą sam musisz podjąć, a nabijanie kolejnych stron "zachętami" ni grama Ci nie pomoże. Dostałeś od forumowego brata w mordę, otrząśnij się, weź to za wyzwanie i walcz. Nie ma co tupać nóżką, bo jeśli Twoja psycha łamie się od czyjegoś sarkazmu to jak Ty chcesz z alko wygrać.
  2. Mówi się o minimum słonecznym, ale żeby to odczuwać wzrokiem? No nie wiem.
  3. I co najlepsze to mogą być kobiety tyg silnych samców o ktorych rozpisuje się autor tematu. Wszystko jest piękne w teorii, ale człowiek to nie zbiór algorytmów, to nie sztuczna inteligencja gdzie pokrętłem ustawiasz kobiecie skalę wierności, lojalności itd. Oczywiście wiele z tych rad ma sens, zdają się być dobre i wychodzić na dobre, ale czasy się zmieniają, obyczaje się zmieniają, kobiety się zmieniają. Mam wrażenie, że na tym forum przez wielu, na siłę pompowany jest ideał samca omnipotenta, taki mityczny heros, którym możesz się stać tylko zrób to, osiągnij tamto, wyrzeknij się tamtego, żyj w taki a taki sposób. Zapytam się filozofią trzepakową: po chuj? Czy to nie jeszcze jedna recepta na szczęście? A może gatunkowi ludzkiemu jest pisane żyć bez większego sensu i wymierać.
  4. Historia jak najbardziej wiarygodna. Tym bardziej że panna rozwiała wszelkie wątpliwości - ona nie leci na atrakcyjność kolegi, tylko na denary, które już jej się w oczkach zaświeciły. Nie będę hejtował kolegi, bo również wierzę, że może być zadbany, ale panie kolego - tu nie o Twój "dobry wygląd chodzi". Kukurynka wyczuła status i wszystko Ci sprzeda. Inna rzecz, że Ty sam jesteś gotów na sponsorski układ.
  5. Koleś nie jest pizdą. Bardzo źle się o nim wyrażacie. Nie wiadomo na ile to charakter, a na ile zdeterminowanie w złym wychowaniu. Mnie szkoda gościa. Biorąc pod uwagę naszą kulturę, na pewno wpływ miała wczesnodziecięca edukacja: - kobieta trzeba szanować - kobietom trzeba wybaczać - kobieta jest słabsza (czytaj: więcej może) - nie ten co począł, ale co z wychowuje I tak dalej... Naprawdę, nie deprecjonujmy tej pedagogiki osłaniającej męskość.
  6. Bardzo dobra konkluzja tego co tu się wyprawia. My po prostu uprawiamy hobbystyczną filozofię, to wiedza zasłyszana z youtubowych prelekcji, własne wnioski oparte o przeczytane książki. To ciekawa sprawa, ale zawodowcami nie jesteśmy. Wystarczy zagłębiać się w filozofię języka, fenomenologię, neomaterializm. Próbujemy tu triumfować jedni nad drugimi tak że czasem brakuje pokory. Pokory, która cechuje wielkie umysły. Profesor Krzysztof Meissner (świetne wykłady dostępne na YT) na słowa Hawkinga, że Bog nie jest potrzebny do wyjaśniania rzeczywistości, stwierdził, cyt."Jestem zdziwiony, że Hawking, będąc genialnym fizykiem, potrafi mówić takie dziwne rzeczy, nieuzasadnione i z niczego nie wynikające". Zamiast spamować dalej jednorożcami, gumisiami, niewiastami wyrzucajcie argumenty które was przekonują za ateizmem bądź teizmem, agnostycyzmem.
  7. Ja już się nie bede powtarzał ale w tym wlasnie temacie mam ciekawy tekst, warto się zapoznać jako głos z innej strony. Cytat: "Czy ateista jest w stanie uzasadnić choćby wyższość swej niewiary nad dowolną wiarą? Z pozoru sprawa wydaje się oczywista ale po wejściu w szczegóły okazuje się, że wcale tak nie jest. Zapraszam do lektury mojej kolejnej polemiki. Ateiści niejednokrotnie twierdzą, że ateistyczna niewiara w istnienie Boga nie jest tym samym co wiara w nieistnienie Boga. Teista wierzy w istnienie Boga, podczas gdy wcale nie jest tak, że ateista na sposób symetryczny wierzy w nieistnienie Boga. Ateista jedynie nie wierzy w istnienie Boga, co nie jest równoznaczne z tym, że ateista wierzy w nieistnienie Boga. Taka apologetyka ateistyczna ma jednak krótkie nogi. Jej celem jest wyeliminowanie jakiejkolwiek wiary z przekonań ateisty, który w przeciwieństwie do teisty ma absolutnie w nic nie wierzyć w tej kwestii (lub w ogóle w żadnej kwestii). Niemniej jednak nie ma tak naprawdę żadnej jakościowej różnicy między stwierdzeniami „wierzę w Boga”, „nie wierzę w Boga” oraz „wierzę w nieistnienie Boga”. Wszystkie te trzy stwierdzenia są bowiem deklaracją wiary. Różnią się one jedynie pod względem przedmiotu tej wiary. A zatem zdaniem ateisty stwierdzenie „nie wierzę w Boga” różni się zasadniczo od stwierdzenia „wierzę w nieistnienie Boga”. To drugie ma być jasną deklaracją wiary, podczas gdy to pierwsze w żadnym wypadku ma nie być deklaracją wiary. Nie jest to jednak prawdą. Jak wspomniałem już wyżej, oba te stwierdzenia są jednakową deklaracją wiary, różnią się jedynie pod względem przedmiotu deklarowanej wiary. W drugim przypadku obiektem deklarowanej wiary jest nieistnienie Boga, natomiast w pierwszym przypadku obiektem deklarowanej wiary jest osąd ateisty co do wiarygodności swego przekonania. Teza „nie wierzę w Boga” jest osądem wypowiedzianym jako przekonanie, w słuszność którego ateista również musi uwierzyć. W efekcie dochodzimy do wniosku, że teza „nie wierzę w istnienie Boga” nie ma żadnej wyższości poznawczej nad tezą „wierzę w istnienie Boga” lub nad tezą „wierzę w nieistnienie Boga”. Ateista nie posiada tak naprawdę żadnego kryterium, które w jakiś sposób wykazałoby jakąkolwiek wyższość tezy „nie wierzę w Boga” nad tezą „wierzę w Boga”, nad tezą „wierzę w nieistnienie Boga”, czy nad dowolną inną tezą, choćby to była nawet teza „wierzę w istnienie krasnali”. Brzmi to zaskakująco ale tak właśnie jest. A jest tak właśnie dlatego, że ateistyczna teza o wyższości niewiary nad wiarą sama w sobie jest jedynie deklaracją wiary. Jeśli więc ta teza jest prawdziwa to jest zarazem fałszywa. Teza, że niewiara ma jakąkolwiek inherentną wyższość nad wiarą sama jest bowiem przyjęta na wiarę. Niniejszym teza ta obala samą siebie. Tym samym ostatecznie dochodzimy do wniosku, że ateista w zasadzie nie posiada żadnego argumentu nawet za tym, że niewiara jest w jakikolwiek sposób lepsza od dowolnej wiary. Na marginesie dodam, że na tej samej zasadzie ateista nie będzie w stanie zróżnicować innych swych przekonań, które wydają się być oczywiste i powszechnie uznawane, choćby przekonania, że prawda jest lepsza od fałszu. Nawet tej pozornie oczywistej tezy ateista nie będzie w stanie dowieść inaczej niż przez powołanie się na kolejną swą wiarę lub na rzekomą skuteczność praktyczną prawdy i nieskuteczność praktyczną fałszu. To ostatnie kryterium o niczym jednak do końca nie rozstrzyga gdyż fałsz potrafi być w praktyce równie skuteczny jak prawda. Na przykład niejedna błędna teoria naukowa była i niekiedy nadal jest skuteczna w praktyce, choćby teoria flogistonowa, prawa Keplera, geocentryzm oraz teoria newtonowska. Oczami wyobraźni widzę już tę histerię ateistów pytających mnie czy w takim razie uznam na równi wiarę w to, że za drzwiami jest krasnoludek, z wiedzą o tym, że go tam nie ma, po tym gdy uzyskamy tę wiedzę po otwarciu drzwi. Ten kontrargument jest jednak fałszywy, nie mówiąc o tym, że jest on również klasyczną ateistyczną fałszywą analogią między krasnoludkami a Bogiem. W przypadku ewentualnego krasnoludka za drzwiami mamy bowiem wiedzę przeciw wierze, po tym gdy otworzymy drzwi. Pomijając już kwestię, że każda wiedza jest jakoś „skażona” wiarą, to w przypadku Boga nie możemy ot tak po prostu otworzyć sobie drzwi i sprawdzić czy On gdzieś tam jest, czy Go nie ma. W przypadku Boga zawsze będziemy mieć dylemat niewiara kontra wiara, a nie wiedza kontra wiara. Jak już jednak wiemy, ateista w żaden sposób nie jest w stanie wykazać nawet tego, że niewiara jest lepsza od wiary. Każda próba wykazania przez ateistę, że niewiara jest lepsza od wiary będzie się musiała z konieczności oprzeć na wierze, obalając w ten sposób samą siebie. Wydaje się to niewiarygodne, ale tak właśnie jest"
  8. @wojkr wysztsko zostało powiedziane w kwestii wiary, niewiary. Od paru stron klepane są te same argumenty, niech każdy zostaje przy swoim. Dalsza dyskusja ma jedynie sens w oparciu o dowody, które ciebie przekonują do ateizmu bądź teizmu. Jest mnóstwo ciekawych pytań i zagadnień najczęściej poruszanych po obu stronach barykady.
  9. Oczywiście że tak, w danym momencie na pewno! Odrzucenie jest zanegowaniem, no chyba, że masz własny system formalny rozumienia rzeczywistości. Mama mi mówi, że gdzieś tam na świecie mam brata. Ja z mamy stanowiskiem się nie zgadzam, odrzucam je. Czy neguję jego istnienie? Jak dla mnie owszem. Ale poczekaj, bo teraz pytanie o samo istnienie. Ty mówisz o istnieniu obiektywnym Australii, niezależnym od podmiotu, który orzeka, czy o twoim przekonaniu, że nie istnieje? Bo cały spór o istnienie Boga, powtarzam po raz enty, to z racji wiary, moje przekonanie. Po drugiej stronie jest przekonanie ateisty, że nie istnieje. I to w żadnej sposób nie warunkuje istnienia bytu jakim jest/może być Bóg. Ale to nie ma znaczenia jak sobie nazwiesz Byt obiektywnie istniejący, a który jest dla Ciebie wyjaśnieniem i przyczyną wszystkiego. Może to być wielki smerf, dziadek na chmurce itd A jego własności to temat rzeka. Raczej nie dam rady teraz to opisać. Ale chętnie podejmę polemikę w kolejnych dniach.
  10. Manipulujesz moimi słowami, by wykpić argumentację, która odrzucasz, bo jej nie rozumiesz. Brak wiary w afirmacje poglądu to jednocześnie wiara w jego negację. Przekładając to na Twój przykład: Nie jestem pewien czy mam pieniądze na koncie, zanim sprawdzę to mogę mieć wiarę w to, że ich nie mam, czyli zarazem mam niewiarę, że je posiadam. Nie ma tu wykluczenia. Przy czym jeszcze raz powtarzam - spór toczy się na gruncie wiary, nie naukowych dowodów. Więc wszystko jest kwestią przekonań.
  11. Jak możesz mówić o wiedzy skoro ateizm postuluje argumenty nieweryfikowalne? Sam o tym piszesz - ateizm to postawa, to tylko niewiara. Ateizm żeby o nim w ogóle można mówić musi mieć punkt odniesienia. Tym punktem jest teizm. Teizm to zbiór założeń zakładających istnienie Boga. Te założenia z punktu widzenia nauki są niedowodliwie. Nauka w ogóle się tym nie zajmuje, bo stwierdza, że to kwestia wiary, i słusznie. Wracając - do tego odnosi się ateizm i nazywany jest wiedzą??? Wiedzą opartą o aksjomat: Bóg nie istnieje bo w rzeczywistości nie istnieje. To jest wiedza? Nie chłopak, to jest wiara i to bardzo niebezpieczna. Kończę już, bo tak jak na samym początku wątku wspomniałem - każda debata teizmu z ateizmem kończy się tak samo. Ale miło było podyskutować ?
  12. Ale mnie nie obchodzi wykładnia religijna pod szyldem jakiegoś tam wyznania. Pisałem o tym. Dlatego Bóg może być Absolutem, Wyższa Inteligencją, ale ja go nie doświadczam zmysłami. Owszem postrzeganie zmysłowe prowadzi do pewnych wniosków, to naturalne, bo jesteśmy bytem materialnym.
  13. ???? Brak wiary - jak sami tu bębnicie - to niewiara w istnienie, czyli negacja istnienia. Czyli odrzucasz wiarę w Boga, ale nie twierdzisz, że nie istnieje??? Toż to zaprzeczenie samemu sobie. Czyli jak wyżej, może być sytuacja, że nie znajdujesz przekonania że Bóg istnieje, ale możesz mieć przekonanie, że istnieje? A skąd masz wiedzę, że Bóg nie istnieje? Czarne dziury istniały, zanim ludzie je odkryli. Czyli nie było wiedzy o istnieniu czarnych dziur. Czyli wiedzą aktualna nie warunkuje istnienia czegoś. Owszem, tak jak mówiłem, nie przeprowadzisz dowodu na istnienie, ale wtedy pozostaje wiara oparta o doświadczanie rzeczywistości. Ale co to jest stan? Jaki to punkt odniesienia do wiary albo wiedzy? Tu właśnie jest pole naszego sporu - wy sobie nazywacie to stanem umysłu czy jak tam, a dla mnie to wiara, nie podparta dowodami tylko odczuciami, przekonaniami. A każdy ma prawo mieć swoje odczucia.
  14. Jeśli mówisz o istotach materialnych to jak najbardziej. Masz postrzeganie aposterioryczne. A idea Boga jest postrzeganiem pozazmysłowym.
  15. Ale ja ateiście nie każę udowadniać jego niewiary, bo jest to niemożliwe. Pisze o tym od początku. Jednakże to, że ateista nie wierzy, nie jest argumentem by wiarę w Boga zanegować. To tylko semantyka. Zupa zimna i zupa nie ciepła to dalej zupa w tym samym stanie fizycznym.
  16. Za Wikipedią: Ateizm (z gr. ἄθεος „bezbożny” – ἀ- a-, „bez” oraz θεός, theos, „bóg”) – brak wiary w istnienie jednego bądź wielu bogów; ewentualnie odrzucenie teizmu[a], pogląd przeczący istnieniu sił nadprzyrodzonych i odrzucający wiarę w stwórcę[3]. Może także uznawać religię za sprzeczną z nauką, sprzeczną z rozumem lub niepotrzebną[4][5]. Czyli ateizm to negacja istnienia Boga, a zatem wiara w jego nieistenienie. To przecież wynika jedno z drugiego. Odrzucam pogląd, że jestem Napoleonem, czyli wierzę, że nim nie jestem. Gdzie tu jest sprzeczność???
  17. Klasyczny błąd definicji czyli definiowanie z użyciem pojęcia definiowanego. Bóg nie istnieje, ponieważ w rzeczywistości nie istnieje. To jak definicja samochodu - samochód to jest samochód, do transportu ludzi.
  18. @JAL Ateizm - to w skrócie pogląd negujący istnienie Boga, czyli zakładający jego nieistnienie. Jest to logiczne wynikanie. Neguję, że smerfy istnieją czyli stoję na stanowisku, że nie istnieją. Gdzie w powyższym jest błąd formalny?
  19. Ale logika jest uniwersalna, a w podanym przeze mnie przykładzie nie ma wady logicznej. Co to znaczy, że w ateizmie nie występuje taka teza? Życie pozaziemskie istnieje czy życie pozaziemskie nie istnieje? Na wspólnej płaszczyźnie wiedzy opartej o metodę naukową rozstrzygamy prawdziwość powyższego, bez względu na to czy jestem wierzący, antyteista, nihilista. To na dłuższą rozmowę, po południu ?
  20. To nie ma znaczenia. Widzisz dlatego wcześniej wspomniałem, że ateiści od razu pytają, o którego Boga chodzi i dlaczego akurat ten katolicki ? Niech to będzie Absolut, Inteligentna Praprzyczyna. Nie o to w dyskusji chodzi.
  21. Moment. Rozstrzygnijmy najpierw na gruncie logiki. Teza 1 - Bóg istnieje Teza 2 - Bóg nie istnieje Powyższym można przypisać wartość prawda lub fałsz i nie ma tu sprzeczności. To o czym my dyskutujemy natomiast to dowodliwość na gruncie wiedzy naukowej. Nie da się. Pozostaje wiara lub jak Ty sobie to nazywasz domniemanie. Ty jesteś przekonany, że Tezie 1 można przypisać wartość logiczną F. Ale nie możesz tego dowieść metoda uznawana za naukową. Ale jednocześnie przyjmujesz, że teza 2 ma wartość logiczną P.
  22. Powtarzam jeszcze raz teza zakładająca istnienie Boga jest niedowodliwa tak samo jak teza o jego nieistnieniu. Ty spierasz się o semantykę. Jak wyżej - nie da się. Ja nie mam ani obowiązku udowadniania, bo jest to na fundamencie nauki niemożliwie. Ale działa to w dwie strony. Jeśli ja Cię zapytam: udowodnij, że Bóg nie istnieje, nie jesteś w stanie tego dokonać. Masz domniemanie, że tak może być. Tyle
  23. Ale Ty nie wierzysz w coś co nie istnieje. Ja tak nie twierdzę. Ty wierzysz w tezę (sam sobie nazwiesz to uzasadnionym domniemaniem) że coś nie istnieje. Nie bardzo rozumiem czego ten przykład ma dowodzić.
  24. Masz błędne założenia dlatego wyciągasz błędne wnioski. Zobacz sobie definicje wiedzy. Wiedza musi być falsyfikowalna by miała wartość faktologiczną. Jeśli posiadasz sprawdzoną wiedzę o nieistnieniu Boga to bardzo chętnie posłucham jak przeprowadzasz dowód. Piszesz iż Twoja niewiara jest uzasadnionym domniemaniem. Już w tej frazie jest sprzeczność logiczna. Albo coś jest domniemaniem, albo jest uzasadnione. Jakby to śmiesznie nie wyglądało to nie jesteś w stanie nawet uzasadnić nieistnienia Smerfów. Na pewno nie naukowo, to nie jest przedmiot nauki, tak samo jak nie jest nim Bóg. Dlatego możesz pisać tylko o domniemaniu, a ja dalej nazwą to Twoją wiarą w niesistnienie czegoś.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.