Skocz do zawartości

deleteduser129

Starszy Użytkownik
  • Postów

    671
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser129

  1. Facet, przestań mieć mentalność sklepikarza, to przestaniesz się takimi rzeczami przejmować. Pomagaj TYLKO jak masz ochotę pomóc i TYLKO dlatego, że masz ochotę pomóc w tej konkretnie sytuacji i tej konkretnie osobie, dla samej satysfakcji z pomagania, bezinteresownie. Nie traktuj tego jak handelku, coś za coś. Wtedy fakt, że pomogłeś, sprawi, że będziesz się czuł świetnie, a nie jak ofiara oszusta. Nie zmuszaj się do pomagania tylko dlatego, że chcesz coś w zamian (szacunek, rewanż, wdzięczność, podziw, kasę itp.). Bo wtedy zawsze wyjdziesz na frajera, bo rzeczywistość tak nie działa, że jak zrobisz komuś dobrze, to on ci odda z procentem i będzie wielbił. Przeciwnie. Jak ci już to chyba wszyscy powiedzieli - asertywnie spławiaj tych, którym pomagać nie chcesz. Nawet jeśli to będą wszyscy - to spławiaj bez wyrzutów sumienia. Nie ma obowiązku pomagania.
  2. To zależy, jakich ma się rodziców i jakie ma się z nimi stosunki. Czytam wypowiedzi w tym temacie i się zaczynam kurła cieszyć jak dziecko, że mi się trafili zajebiści rodzice. Może i z cholernie ciężkimi charakterami (a w przypadku ojca i z ciężką ręką... ), ale szanujemy się nawzajem, i zawsze mogę na nich liczyć. O wszystkim z nimi można pogadać i choć potrafią ostro pojechać, to robią to uczciwie i z sensem. A ich recenzje panienek moich i moich braci są z reguły w punkt. Aż za bardzo, niestety. ?
  3. Serio macie czas i ochotę, żeby śledzić takie pustaki na instagramie i jeszcze rozkminiać komu dają dupy? Ja tam lubię insta i dbam o to, żeby mi go takie g**o nie zaśmiecało. Na żywo znam tylko jedną laskę z ambicjami na bycie insta-sztuczną-lalką, nawet całkiem znośnie jej to wychodzi. Żona jednego faceta z pracy. Koleś jest tradycjonalista, uparł się, że jego żona nie będzie chodzić do pracy, bo nie musi, bo on jest przy forsie. Taki sobie uroił wyznacznik statusu: żonę, która ma funkcję wyłącznie dekoracyjną (no, dekoracyjna jest, to fakt). Laska mu się zaczęła z nudów biesić, bo nic do roboty nie miała. Jak w końcu odkryła instagrama, to się ucieszył, bo jak się czymś zajęła, to przestała świrować i mu uprzykrzać życie. Teraz oboje są zadowoleni, laska sobie na instagramie tworzy jakieś kiczowate fikcyjne życie, koleś ma pretekst żeby wydawać pieniądze na sprzęt foto (jest walnięty na punkcie fotografii, więc ma zabawę) i sobie wmawia, że żona w końcu zajmie się jakąś poważniejszą formą fotografii. I ma z nią wreszcie o czym pogadać, bo się w te zdjęcia mocno wciągnęła. Poza tym laska kosi trochę fantów od różnych firm za "promocję", więc sobie udaje, że to jest jej "praca". Męża na fotkach nie ma, bo nie chce być. Wydaje mi się, że po prostu nie jest atencjuszem i go nie bawi myśl o tym, żeby się lansować na instagramie jako kolejny ładny gadżet swojej żony. Nie wiem, czy laska się puszcza z innymi poza mężem, ale singielką na pewno nie jest. Pozostałe znane mi babki, które mają w miarę rozkręcone konta na instagramie z przyzwoitą liczbą followersów, chyba nie się takimi instagramerkami, o jakie tu chodzi Żadna nie wrzuca fotek siebie, jedna jest leśnikiem i ma insta z fotkami ptaków, jeleni i innej dziczyzny, druga ma szajbę na punkcie starych motorów, samochodów, pociągów i tak dalej i ma na swoim koncie tylko takie zdjęcia, a trzecia ma instagrama ze zdjęciami i recenzjami książek i różnych rzeczy okołoksiążkowych. Dwie nie-singielki, jedna od niedawna singielka.
  4. Nie mam kobiety w LTR, bo nie za bardzo mi ten pomysł podpasował, jak za pierwszym razem próbowałem. Chyba się zraziłem. Poza tym nie spotkałem kobiety, która by dorównywała charakterem mojej matce, a tylko taką bym chciał do LTR. A że wiem, że nawet jakbym taką spotkał, to trochę za cienki ze mnie samiec, żeby z taką twardą babką umieć się ułożyć., więc nie widzę sensu próbować Jakbym o mojej matce czytał, heh. Kiedy ojciec dostał udaru, to przeszła na pół etatu, ciągnęła swoją pracę, jednocześnie przejęła zarządzanie firmą ojca, a poza tym ogarniała jego rehabilitację i wychowanie czterech chłopaków. Prawie się zajechała, zanim tatko był w stanie cokolwiek sam zrobić, ale wydoliła. Baba ze stali. Zresztą ojciec po tych samych pieniądzach, teraz już takich ludzi nie robią. Ale większość jednak tak, poza tym te niematerialistki życie dosyć szybko uczy, że pieniądz nie śmierdzi. Zwłaszcza jak są tylko "z zawodu żoną". Tylko takie, które mają własną kasę i same się umieją utrzymać na poziomie, czasami mogą sobie pozwolić na luksus pozostania niematerialistkami. Choć rzadko to robią. Znam parę takich przypadków, ale to są baby z mało kobiecymi charakterami.
  5. Bardzo dobre propozycje, chociaż z Aramisa wolę Aramis Black. Moje ostatnie hity, trudniej dostępne i trochę wymagające, ale warto było: - Tauer - "Lonestar Memories" - Beaufort - "Iron Duke" - Zoologist - "Rhinoceros"
  6. Z większością się w 100% zgodzę, ale z tym nie bardzo. Bratowa od mojego najstarszego bro, kobitka ogarnięta, konkretna, robotna i w młodości mocne 8/10 (nawet obecnie nie jest pasztetem, a lat minęło sporo) na studiach i po studiach zawsze trzymała się z dala od wszystkich klubów, dyskotek i innych ludziospędów. Introwertyczka skrajna, w tłumie i w hałasie wkurw ją bierze, taki dziwaczny typ człowieka po prostu. Jak brat ją wyrwał, to chodziła po górach. Sama. Bo z ludźmi nie lubi. Co zrobisz. Brat sobie chwali mimo 25 lat małżeństwa, więc widać ten model jakichś dramatycznie dużych felerów nie miał, mimo niechęci do klubów
  7. Przede wszystkim: już teraz wyrobić sobie KONKRETNE wyobrażenie o tym, co zamierzasz robić w przyszłości. Nie "chcę być prawnikiem, trzepać kasę i wyrywać laseczki", tylko KONKRET. I to konkret dobrany realistycznie pod kątem tego, co ci pozwoli wyszarpać sobie dobrą niszę rynkową i co będzie w granicach twoich możliwości (z uwzględnieniem znajomości, zdolności i tak dalej). Dopiero jak się zdecydujesz, CO chcesz robić, to zabierasz się do ostrej roboty. Bo studia prawnicze do niczego ci się nie przydadzą, poza papierkiem. Prawo to jest dziedzina praktyczna i tylko praktyka da ci korzyści w przyszłości. Zastanów się, co chcesz robić. Iść na jakąś konkretną aplikację? Zacznij już teraz interesować się, jak wyglądają egzaminy i uczyć pod ich kątem. Być sędzią, prokuratorem? Ryj jak dziki pod kątem egzaminów na aplikację i nastaw się na naprawdę ciężki wyścig z innymi szczurkami. Być radcą prawnym, adwokatem? Szukaj zaczepienia w kancelarii, nabieraj wiedzy praktycznej, łap znajomości, zdobywaj skille, które pozwolą ci przebić te 1000 innych "prawników", których co roku wypluwają uczelnie - języki (NIE, samym angielskim to można sobie tyłek podetrzeć, znajdź coś przyszłościowego - jak bym miał drugi raz od nowa wszystko zaczynać, wybrałbym chiński, tj. standardowy mandaryński +1/2 języki europejskie poza angielskim), prawo europejskie - konkretne dziedziny, nie tylko ogólnorozwojówkę, dwie-trzy wąskie ale przyszłościowe dziedziny prawa miejscowego, w których będziesz NAPRAWDĘ dobry. Jak masz do tego zacięcie, a nie jesteś z rodziny prawniczej, możesz zastanowić się nad równoległym ciągnięciem pracy naukowej. Chcesz pracować na etacie (budżetówka czy korpo?), w czyjeś kancelarii czy mieć swoją własną? Na otwarcie od zera własnej kancy trzeba DUŻO kasy, zaplanuj ile musisz zaoszczędzić i zastanów się, jak to chcesz zrobić. Chcesz pracować z ludźmi czy z firmami? Jeśli planujesz pracować z ludźmi (np, być adwokatem), to zacznij już teraz zdobywać umiejętności rozmawiania z klientami - wiele uczelni ma punkty darmowej pomocy prawnej, w których studenci mogą zdobywać wiedzę praktyczną. Pomyśl, w czym mógłbyś się specjalizować, w czym będziesz miał większe szanse przebicia się. Jest masa trudnych działek prawa, w których konkurencja jest mniejsza - np. prawo transgraniczne, prawa branżowe, ale w tym przypadku musisz się zastanowić, czy z samą wiedzą prawniczą z polskiej uczelni sobie poradzisz, czy też może warto zdobyć na własną rękę dodatkowe umiejętności (np. branżowe). Nikt za ciebie ci życia nie wymyśli, a dopóki sobie nie wymyślisz, co chcesz konkretnie robić po skończeniu prawa, to każda rada będzie psu na budę. I przede wszystkim: nie przywiązuj się za bardzo do myśli, że będziesz pracował "w zawodzie". "Prawników" (rozumianych jako magistrów prawa) jest do urzygu, i naprawdę trzeba albo się napracować i być konkretnie dobrym, albo mieć znajomości, (zwykle rodzinne), żeby się przebić. Może warto zastanowić się nad drugim - pokrewnym albo nie kierunkiem studiów? Jakieś ekonomiczne, administracja, zarządzanie?
  8. Dzięki, chyba dzięki wam sobie to lepiej ustawiłem w głowie. Zdecydowanie za bardzo mi to weszło na ego, bez sensu zupełnie. Tak niestety mnie wychowano, walczyć do upadłego o wszystko, jak się coś chce, to się to bierze, nigdy nie odpuszczać, takie podejście. Poza tym nie cierpię, jak coś idzie nie po mojej myśli ... I potem mi się takie myślenie automatycznie włącza nawet w takich bzdurnych sytuacjach, jak ta. Mimo że kompletnie nie warto. Faktycznie, macie rację, nie ma sensu pchać się tam, gdzie mnie nie chcą, bo tylko robię z siebie idiotę. Urażona duma to słaba motywacja. No właśnie z tym dotykiem to dziwne było, bo reagowała bardzo zachęcająco. Na początku przy sadzaniu w kawarni pokierowałem do stolika i wtedy ręka na plecki, przy sadzaniu dotknięcie ręki, na imprezie wcześniej też ze dwa razy był taki przelotny dotyk. I raczej jej sie to podobało. To nie eskalowanie dotyku ją zniechęciło, bo dotykałem jej raczej na początku kawy, a nie wtedy, kiedy nagle jej się odwidziało. Natomiast myślę, że faktycznie mogłem za bardzo cisnąć - z natury jestem ekstrawertyczny i zdecydowany, z zasady mi to pomaga, bo kobiety jednak wolą pewnych siebie. Ale być może w przypadku takich wycofanych szarych myszek można być ZA BARDZO pewnym siebie? A może za bardzo to rozkminiam... Chyba nie warto. Takich osobistych pytań nie zadawałem BTW, mam w dalszej rodzinie dwóch Mensiarzy, straszni nudziarze i wcale nie są tacy bystrzy. Nieee, nie uciekła po dotyku. Dotyk był ok, nie było wtedy żadnej niepokojącej reakcji. Mam wrażenie, że na imprezie, jak nie była skupiona tylko na mnie i rozmowa była w większym gronie (i jeszcze potem na początku spotkania w kawiarni) była dosyć mocno "na tak", ale z jakiegoś powodu jej się odwidziało, jak ze mną trochę dłużej pobyła sam na sam. A znajomego, który tego grilla organizował, zapytałem o babkę zanim w ogóle ją zaprosiłem na kawę. Oni razem pracują od paru lat, myślę, że jakby uważał ją za szajbuskę, to by mnie ostrzegł. Jego zdaniem babka bardzo w porządku, tyle że facetami się nie interesuje za bardzo i jest raczej samotnikiem. Podobno w ogóle dziwne było, że przyjęła zaproszenie na grilla, bo rzadko bywa na takich imprezach, nie jest jakoś bardzo towarzyska. Więc coś na rzeczy jest, że coś z nią jest nie tak. Chociaż jak z nią rozmawiałem, to nie robiła wrażenia, jakby miała jakieś zaburzenia, przeciwnie, normalna do bólu, jak trochę odtajała. Fetyszy sie nie wybiera Znam bardziej uciążliwe. A z punktu widzenia moich upodobań fakt, że ma najdłuższe włosy jakie na żywo widziałem na kobiecie, spowodował, że byłem skłonny nie grymasić na to, że nie jest 10/10 młódką. Zresztą, ja na baby w ogóle nie grymaszę, jak chętnie dają to biorę, o ile dająca nie jest zupełnym pasztetem. Jakbym szukał samiczki na LTR, to bym inaczej do tego podszedł, ale LTR kiedyś próbowałem, i raczej nie będę ponownie próbował, nie na moje nerwy.
  9. Potrzebuję porady kolegów, którzy mają większe ode mnie doświadczenie z taką zwierzyną Żeby było jasne: sprawa jest dla mnie bardziej ambicjonalna niż emocjonalna, więc szukam rozwiązań do rozegrania na zimno i skutecznie. Będzie trochę długo, więc dla niecierpliwych TL;DR: macie jakiś patent na zrobienie wrażenia na samicy, która myśli, że jest od was inteligentniejsza i przy tym faktycznie nie jest głupia? Sytuacja jest następująca. Impreza grillowa u znajomych, takie bardziej rodzinno-przynudzające klimaty, panowie głównie z myszkami i potomstwem. Spotkałem babkę, normalnie bym w ogóle jej nie zauważył, bo z wyglądu w ogóle nie do zauważenia (taka nijaka, pospolita szara mysza, 6/10, do tego prawie w moim wieku, więc mocno 30+, zero tapety, aseksualne ciuchy), ale miała jedną zaletę: warkocz do pół uda. A ja mam straszny fetysz na długie włosy - każdego coś kręci, mnie cholernie podniecają długie włosy, im dłuższe tym lepiej. Poza tym była to jedyna babka bez pary na imprezie. Zakręciłem się wokół niej bardziej dla sportu (no, dla warkocza raczej) i w sumie nawet nie poszło źle, na początku była trochę zimna i nieufna (normalka, samiczka jest w typie takiej nieśmiałej, wycofanej, cichej introwertyczki), ale potem trochę odpuściła i rozmowa miała całkiem dobry flow. Dodam, że z wyglądu oraz poziomu zadbania jestem kilka półek nad tą babką, do tego zarabiam nieźle (i umiem dobrze udawać, że zarabiam lepiej ?), dzięki czemu z panienkami z reguły idzie mi raczej ok Dostałem numer telefonu, przetrzymałem ją w zamrażalce parę dni, potem się odezwałem, krótka piłka, kawa tu i tu, o tej a tej porze. Oczywiście, od razu zgodziła się, bo niby czemu nie, biorąc pod uwagę różnicę SMV między nami? Na kawie wydawało mi się, że idzie nieźle i że łatwo pójdzie, rozmowa początkowo była trochę sztywna, ale potem już szła sprawniej, trochę też poeksperymentowałem z "przypadkowym" dotykiem. No i znienacka babka mówi, że musi już iść, dziękuje za spotkanie, woła kelnerkę, prosi o rachuenk, płaci za siebie i się zbiera. No trochę zdębiałem, bo na moje wyczucie stanowczo za szybko się chciała zmyć, z doświadczenia wiem, że jak babce się podobam, to jednak stara się grać na czas. Nie spodobało mi się to, ale ok, na luzie mówię, że dokończymy rozmowę następnym razem. I zonk, babka się nachmurzyła i uprzejmie mówi, że chyba to nie jest dobry pomysł. Czemu nie, pociskam, bo coś mi tu nie gra, miałem wrażenie, że na początku jej się spodobałem, to o co kaman? No i mi wyjechała, grzecznie oczywiście, że ją nudzę. W sensie, nie wprost to powiedziała, ale tak ogródkami, że niby nie mamy wspólnych zainteresowań, że nie mamy za bardzo wspólnych tematów no i że rozmowa "opornie" idzie, i że raczej będziemy się nudzić w swoim towarzystwie, więc to jest strata czasu dla nas obojga. Niby grzecznie mówiła, ale miałem wrażenie, jakby mi powiedziała "głupek jesteś, jedynka, nie zdałeś egzaminu". I teraz sedno problemu. Sęk w tym, że po rozmowie na imprezie i na kawie się zorientowałem, że babka ma całkiem nieźle poukładane między uszami. Piekielnie inteligentna, niesamowicie oczytana, niezłe sarkastyczno/ironiczne poczucie humoru, fajny gust jeśli chodzi o popkulturę (muza, filmy, seriale), ciekawie potrafiła się na każdy temat wypowiedzieć i nawet rzeczowo uzasadniać swoje stanowisko, do tego ma jakieś tam swoje pasje życiowe, o których też interesująco opowiadała i z humorem. I trochę mnie wk**ło, że taka babka uważa mnie za jakiegoś przygłupiego nudziarza. Jakbym był Sebixem z siłki, to bym się nie irytował, ale mam o sobie jednak trochę lepsze mniemanie. Może i nie mam czasu na siedzenie w książkach i jakieś specjalne pasje życiowe (co niestety pośrednio wyszło w rozmowie), ale to nie znaczy, że jestem idiotą. No, ubodło mnie do żywego i teraz mam do tego mocno ambicjonalne podejście. Jak ustawić taką babkę do pionu? Da radę po czymś takim pociągnąć sprawę dalej i zatrzeć kiepskie pierwsze wrażenie? Znacie jakieś niezawodne metody?
  10. deleteduser129

    Cześć

    Dzień dobry braciom! Od jakiegoś czasu podczytuję forum i wiele na tym skorzystałem, a teraz mam nadzieję, że zyskam jeszcze więcej
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.