Skocz do zawartości

Januszek852

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2222
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Januszek852

  1. Słuszna uwaga. W sumie najlepiej, by każdy napisał o swojej głównej pracy. Wtedy będzie z tego większy pożytek informacyjny BTW, ankieta wybitnie pokazuje ogromne wręcz rozwarstwienie zarobków w Polsce. Zaczynamy Indie przypominać.
  2. Bracia, poprzedni temat - z uwagi na eksplozję inflacji w PL - trochę się zdezaktualizował. Zapraszam do nowej, anonimowej ankiety z prośbą o "nieściemnianie" i podanie swoich prawdziwych zarobków, z ręką na sercu. Podaj zarobki miesięczne, w PLN, po opłaceniu podatków (i np. wszystkiego na B2B typu urlop, księgowa). Drugie pytanie: czy Twoje zarobki wzrosły co najmniej o inflację? tzn. czy Twój poziom życia wzrósł, czy też spadł pomimo podwyżek? Jeśli czujesz się na siłach, to opisz też swój zawód i przeciętne zarobki w nim, bo to zawsze najlepsza skarbnica wiedzy w tym temacie, który dla Polaków jest wciąż tabu. U mnie to obecnie 16k brutto UoP - telekomunikacja w sektorze bankowym. Moje podwyżki w poprzedniej firmie były w okolicach inflacji, przez co mój standard życia stał w miejscu.
  3. Słyszałem żarty o 600 osobach na jedno miejsce Tak swoją drogą, to ta moja praca obecna osiągnęła >100 CV (na portalu pracuj można podejrzeć) wysłanych na to stanowisko po 2 tygodniach od wystawienia.
  4. Dla mnie jest to niestety trzecia droga. Niestety, ponieważ - jak już wcześniej pisałem - bardzo wiele rzeczy nie podoba mi się w tej partii. Czy raczej - w tym komitecie wyborczym, bo 2050 i PSL się dystansują od siebie programowo. Natomiast przez osoby takie jak Petru czy Dziambor IMHO trzecia droga jest najbliżej liberalizmu. Szkoda, że N. jest częścią PO, bo bym chętnie na nią zagłosował, gdyby utrzymali swoje stare, wolnorynkowe podejście. PO/KO mnie nie przekonuje, głównie z uwagi na to, że to chorągiewki. Zero stałości, oni zrobią/powiedzą wszystko, żeby się przypodobać w danej chwili. Poza tym oszukali nas z podatkiem liniowym, z którego wycofali się zaraz po wygranej, a to był jeden z głównych postulatów PO w 2009... PiS = dramat, niszczenie państwa, kolesiostwo, Orleny, Obajtki, Oskarki, Misiewicze, chamstwo, buta i zaściankowość, Sasin, Szumowski, Czarnek i setki afer. Chciałbym głosować na partię liberalną gospodarczo i społeczenie, ale obecnie takowa nie istnieje.
  5. Dzięki za inny punkt widzenia. Ogólnie to jednak większość ludzi nie ma takiej prawdziwej pasji do wykonywanej pracy - ja zresztą też nie. Praca nie jest moim hobby. Oczywiście nawet ją czasem lubię i daje sporo zadowolenia, gdy widać efekty, ale... nie robiłbym tego za darmo w czasie wolnym dla przyjemności. Myślę, że wtedy dobrym kierunkiem jest właśnie taki, który daje statystycznie wysokie zarobki szarakom. Masz rację, bez pasji najpewniej nie zostaniesz wybitnym seniorem, ale na przyzwoitego mida (za te 11-12k PLN na rękę) zapewne dasz radę się dostać po paru latach, a to już i tak poziom eksperta w innych branżach technicznych. Nie znam drugiej branży, w której bardzo młody człowiek, jeszcze z dwójką z przodu, da radę dojść do >10k PLN bez pleców. Masz też oczywiście rację, że jest przesyt juniorami, ale to (popraw mnie jeśli się mylę) głównie przez masy po bootcampie/przebranżwowieniu, a problem dotyka w mniejszym stopniu absolwentów informatyki, ponieważ mieli oni a) 5 lat przygotowania teoretycznego b) projekty na studiach c) praktyki, a więc kilka miesięcy doświadczenia korporacyjnego. W porównaniu z totalną zielonką po bootcampie - to znacznie więcej. Prawda. Do tego jest bardzo duża "bezwładność". Poza IT, typowy specjalista musi wysiedzieć wiele "dupogodzin" i wiele lat, by jego CV nabrało "mocy". Jestem dobrym przykładem. Tak naprawdę to przez 2 pierwsze lata kariery zarabiałem minimalną, następnie minimalną + 1000zł, następnie 2*minimalną. Po 5 latach pracy miałem 4000 zł na rękę, kiedy po 5 latach pracy koledzy z IT potrafili już zostać seniorem i dostawać 10k+ PLN. Ja do 10k+ PLN doszedłem dopiero po 9 latach pracy (i to w czasach, kiedy 10k jest jak 7k kiedyś). W "nie-IT" wszystko dzieje się wolniej.
  6. Chyba powinniśmy to zostawić, bo wyczuwam, że zaraz zaczniesz kucować, a tego nie lubię. Błagam, nie broń tego obrzydliwego dziada. Nie pisz, że on wcale tak nie myślał, albo że za tym stoi jakaś nieprawdopodobna głębia. Ten facet to oszołom, który powinien wieki temu odejść z polityki. Tu nie ma żadnego WYRYWANIA Z KONTEKSTU. Jedyny kontekst, jaki istnieje, jest taki, że ten człowiek nie ma w sobie grama empatii i molestowanie seksualne dziecka to dla niego farmazon, coś do zbycia machnięciem ręki. https://rozrywka.dziennik.pl/plotki/artykuly/460904,janusz-korwin-mikke-wolalby-by-jego-corka-trafila-w-rece-pedofila-niz-na-lekcje-edukacji-seksualnej.html Co przez to rozumiesz?
  7. Cześć, Do założenia tematu zmotywował mnie kolega Indywidualista: Mamy już temat o programistach, więc czas najwyższy odnieść się do słonia w pokoju i porozmawiać o "wszystkim innym". Czyli: drodze, jaka czeka absolwenta kierunków inżynierskich-technicznych, do których zaliczam na przykład: elektronikę, automatykę, mechatronikę, elektrotechnikę, telekomunikację, inżynierię lądową i środowiskową, transport, budownictwo. Po pierwsze: powiedzmy to sobie od razu (słowa te kieruje do licealistów i osób, które myślą nad zmianą kierunku). Jeśli nie jesteś pasjonatem czegokowlwiek z powyższych - jeśli od małego nie lutowałeś obwodów elektrycznych na biurku albo nie budowałeś domów na podwórku, to wyświadcz sobie przysługę i idź na informatykę. Nie trać czasu, nie trać życia - jeśli wiesz, że będziesz pracował dla PIENIĘDZY, a studia chcesz skończyć tak, byś miał większą szansę na dobre zarobki - idź w IT. Tam dostaniesz od razu lepsze stawki, a po zaledwie kilku latach możesz osiągnąć zarobki, które na kierynkach inżynieryjno-technicznych są po prostu nieosiągalne. Do tego możliwa jest praca 100% remote, co w powyższych przypadkach jest nieprawdopodobną rzadkością. Założmy natomiast, że jesteś pasjonatem, albo z jakiegoś powodu odrzucasz IT (np. nudzi Cię programowanie, albo nie dałeś rady się dostać). OK. Opowiem CI zatem, czego możesz się spodziewać na przykładzie "moich" kierunków - telekomunikacja i transport (mam dwie specjalności). Pierwsza praca w telekomunikacji (bądź telekomunikacji w transporcie, od której ja zacząłem) to nie będą kokosy. Twoje opcje są następujące: 1. Instytuty badawcze - telekomunikacji, lotnictwa, kolejnictwa, wojskowe - w roli murzyna do laboratorium. Moja pierwsza praca Zarobki - pensja minimalna. Tak, dobrze czytasz. Kończysz trudne, techniczne studia i dostajesz pensję minimalną i to w Warszawie. Nie ma zmiłuj. Instytuty badawcze płacą tragicznie, TRAGICZNIE. Praca jest ciekawa, można się naprawdę dużo nauczyć, ale miej litość i idź tam - jeśli już musisz - na staż, a nie na etat. Jako pracownik laboratoryjny będziesz odpowiedzialny za przeprowadzanie badań, z których te instytuty żyją: na zgodność z normą (dajmy na to, kompatybilność elektromagnetyczna) - dostajesz urządzenie, protokołujesz, idzesz do laboratorium i wykonujesz serię badań zgodnie z normami - burst, surge, etc. - przy pomocy urządzeń do testowania (pistolety "wstrzykujące" ładunek elektryczny, oscyloskop, a nawet skomplikowane testery warte 1 mln sztuka). Na koniec spisujesz raport i wysyłasz do odpowiedniego urzędu, np. UTK czy UKE, aby Twój klient uzyskał certyfikację, że jego produkt spełnił normy. Spodziewaj się znacznej liczby delegacji - będziesz jeździł do klientów, wyjeżdżał w teren, jeździł po innych instytutach, bo one podzlecają sobie zadania nawzajem - przez niedofinansowanie tylko WITU w Zielonce w okolicach Warszawy ma komorę bezechową z prawdziwego zdarzenia, więc wszelkie badania wymagające tej komory trzeba robić tam...). Czy warto? Zdecydowanie nie. Chyba, że lubisz żyć jak szczur za minimalną. Ale zabawa przednia. 2. Zarządcy infrastruktury - Różne spółki z grupy PKP (informatyka, cargo, intercity, Polskie Linie Kolejowe, itp.), lotniska (Polskie Porty Lotnicze, CPK, poszczególne lotniska) oraz zarządcy dróg - GDDKiA. Tutaj bardzo łatwo załapać się z moją specjalizacją (t-k w transporcie). We wszystkich tych spółkach jest dużo telekomunikacji - są potężne sieci światłowodowe i ogromne sieci telekomunikacyjne IP/MPLS, są dziesiątki telekomunikacyjnych systemów towarzyszących i sterujących - od urządzeń sterowania ruchem po typowe zabezpieczenia techniczne typu SSWiN/SKD/CCTV - i są potrzebni murzyni. Możesz tam pracować jako "człowiek od obsługi", który nadzoruje działanie tych systemów, pisze procedury/instrukcje i reaguje na awarie, bądź bardziej jako chłopak z inwestycji - gdzie będziesz uczestniczył w przetargach, pisał wymagania i prowadził projekty. Wynagrodzenie: różnie. Ludzie z biur merytorycznych rzadko przekraczają 6000 zł na rękę (stan na 2023). Wyjątkiem jest CPK, które płaci zdecydowanie lepiej. Tutaj to, czego możesz się spodziewać, kwoty na rekę: - specjalista (biuro merytoryczne) poza CPK: 4000-6000 w zależności od stażu. - specjalista (inwestycje) poza CPK: 5000-8500, w zależności od stażu i stanowiska. - specjalista (CPK): 8000-12000, w zależności od stażu i stanowiska. - ekspert (poza CPK): do 9000. - ekspert (CPK): do 15000. Ale NAPRAWDĘ ciężko się dostać, wymagania KOSMICZNE i często wymóg 8+ lat stażu. Czy warto? NIE. Metody zarządzania (poza CPK) to czysty PRL. Kolesiostwo i kumoterstwo to NORMA. Premie potrafią się różnić o kilkaset procent - oczywiście za plecy. Zarządy w tych spółkach to upolitycznione łebki z nadania, nierzadko z legitymacją partyjną - najczęściej są to ludzie mierni merytorycznie, chamscy, obcesowi i nieuprzejmi, a jakikolwiek kontakt z nimi to przykrość. Natomiast nie skończyłeś IT, więc duża szansa, że dostaniesz się do którejś z powyższych do pierwszej pracy. Bo w przeciwieństwie do programisty, ty musisz odsiedzieć wiele dupogodzin, by przekroczyć 10000 na rękę. A Twoja pierwsza praca nie urwie dupy. Przykro mi. Zarządcy infrastruktury często dają szansę, by wyspecjalizować się w jakiejś niszy - powiedzmy, informacja pasażerska - by po 3-4 latach przeskoczyć do wykonawcy - jednej z wielu firm, która dostarcza produkty i usługi w przetargach do tych spółek. Tym zaraz się zajmiemy. Jeśli już trafisz do zarządcy infrastruktury - innego, niż CPK, do którego trudno się dostać - to Twoim zadaniem powinno być przeskoczenie do wykonawcy. Aha - zapomnij o pracy zdalnej, chyba, że to CPK. W molochach pracuje się WYŁĄCZNIE STACJONARNIE, poza ustawowymi 24 dniami na żądanie (które i tak musi zatwierdzić dyro). Dolicz codzienne dojazdy i wstawnanie przed 7:00. Awans... możesz tam zostać np. naczelnikiem działu, ale nie oszukuj się - na takie miejsce jest wielu chętnych, a dyrektor najczęściej ma wielu znajomych. Zarobki w kadrze kierowniczej niższej to od 8 do 15 tysięcy na rękę. Bez znajomości będzie 8-9k. Jedna premia roczna, niska: 100-120% miesięcznego wynagrodzenia. 3. Wykonawcy dla państwowych molochów - najczęściej firmy z sektora prywatnego. Z uwagi na niesamowity rozmiar zarządców infrastruktury (PKP PLK zarządza ponad 3000 przystankami i stacjami!!!) istnieje ogromny popyt na rozmaite usługi dla tych molochów - budowlane, telekomunikacyje, informatyczne. "Po studiach" raczej się tu nie dostaniesz, ale po 3-4 latach dupogodzin u zarządcy powinieneś być kandydatem. Praca to głównie obsługa licznych przetargów, które uruchamiają zarządcy infrastruktury - dostarczanie sprzętu. Ponieważ wykonawcy to najczęściej firmy prywatne, pojawi się rynkowe wynagrodzenie, praca hybrydowa, etc. Zarobki, na jakie możesz liczyć, to 7-12k na rękę. Zróżnicowanie natężenia pracy jest duże. W niektórych firmach jest januszeks, zapierdol. Będziesz zaiwaniał ku chwale prezesa po 10-11 godzin dziennie, na dodatek bez przerwy będziesz dymał w delegacje - zwłaszcza w pracy dla kolei, bo kolej jest w całej Polsce, a Ty musisz dokonywać wizji lokalnych i ustaleń na miejscu. W innych jest względny relaks, 8h hybrydowo (2-3 dni w tyg. zdalnie) i do domu bez większych zmartwień. Tu naprawdę nie ma reguły. Najlepiej zasięgnąć języka u znajomych, nim zdecydujesz się na pracę w takiej firmie. Czy polecam? Zasadniczo tak, z wyłączeniem firm, które wycisną Cię jak cytrynę. Bo to januszeksy i mela im na ryj. Ale nie licz na awanse. Stanowisko okołoprojektowe, które dostaniesz - specjalista, ekspert, kierownik projektu - to Twoje stanowisko "docelowe". Tam nic więcej nie ma. Czasem - po wielu latach - możesz np. zostać dyrektorem technicznym działu, ale to już trzeba mieć predyspozycje. Charyzmę, łatwość nawiązywania kontaktów, dużą wiedzę, sukcesy. I lubić pić wódkę. Ja nienawidzę wódki, tak na marginesie. Ale MUSISZ PIĆ WÓDKĘ, by coś osiągnąć - lepszego, niż kierownik projektu - i mówię to całkowicie szczerze. Jeśli zakumplujesz się z ludźmi z firmy przy wódce, to poprą oni Twoją kandydaturę, gdy pojawi się wakat i prezes może Ci go powierzyć. W przeciwnym wypadku - zapomnij. 4. Korporacje. Ponieważ nie mam wielkiego doświadczenia z nimi, oprę się na korpo, które znam, a są to dostawcy internetu i sieci komórkowych - Play, Plus, Orange, T-Mobile i inni. Wielkie molochy, gdzie jesteś tylko trybikiem. Zróżnicowanie pracy - OGROMNE. Możliwości... takie sobie. Po studiach dostaniesz 4-7k na łapę, w zależności od umiejętności. Jako ekspert możesz dojść do 15 czy nawet 20k na rękę w korporacji, ale musisz być naprawdę dobry, a Twoje CV musi być świetne (to istotne, bo analiza CV przez julki w HR to baaaaaaardzo istotny proces - musisz wiedzieć, jak się pochwalić osiągnięciami w CV, no i mieć CZYM się chwalić). Praca to najczęściej hybryda - 2 dni z domu, 3 dni z biura. Warunki są najczęściej OK - ludzie są raczej dla siebie mili, korpo narzuca standard antymobbingowy i pracę w godzinach zgodnie z umową - wbrew obiegowym opiniom, korporacje bardzo pilnują, byś nie był mobbingowany i nie miał nadgodzin jeśli nie jest to absolutnie konieczne, gdyż korporacje te przegrały na zachodzie dziesiątki procesów z tego powodu i wypłaciły ogromne odszkodowania - warto to mieć na uwadze, bo zapewnia to pewien standard w pracy. Praca w korpo to najczęściej pewna specjalizacja - możliwości "kształtowania drogi" w korpo są mniejsze, niż u np. zarządców, gdzie bardzo często trzeba być człowiekiem-orkiestrą. W korpo np. jesteś PM i robisz tylko to. Twój rozwój będzie odbywał się tylko w tym kierunku, więc lepiej wybierz dobrze. Korpo to albo szeroko pojęty project management (zarządzanie projektami zgodnie ze współczesną metodyką typu agile, waterfall, etc.) - tabelki, calle i pilnowanie harmonogramów, liczenie marży i gonienie podwykonawców - albo czysta technika, np. praca w laboratorium Orange jako specjalista od sieci komórkowej. Warto dodać, że zarobisz około 50% stawki, którą zarobi programista na Twoim poziomie wiedzy i doświadczenia - i nie masz szans na pracę w pełni zdalną, a programista tak. Dlatego odsyłam do pierwszego akapitu: jeśli nie pasjonujesz się czymś, co wymieniłem, to idź na informatykę. Przynajmniej zarobisz godnie pracując z home office. Szkoda życia na gównozawody. PODSUMOWUJĄC: Nie są to najgorsze branże, ale nie są najlepsze. Sufit to około 15-20k na rękę dla wymiataczy, przy czym najczęściej wiąże się to już z zarządzaniem ludźmi. Stawki są około 50% gorsze niż w IT. Praca zdalna - tylko okazyjna/hybrydowa. W państwówce jest kolesiostwo i często naleciałości z PRL. U prywaciarzy jest często wyzysk, ale bywa OK. W korpo jest... specyficznie. Nie polecam. Idź na informatykę i daruj sobie. Autor posta ma 10 lat stażu w branży telekomunikacyjnej i zarabia w momencie pisania posta 16 000 brutto UoP w korporacji, nadal pracując w zawodzie telekomunikacyjnym i pogłębiając wąską specjalizację, z nadzieją na zarobki rzędu ~15k na rekę za 2-3 lata, plus inflacja.
  8. Raczej nie rozwiąże, to "problem" globalny - im lepsza edukacja i poziom zamożności, tym niższa dzietność. Taka zależność jest na całym świecie i to raczej nieuniknione. "Promowanie" dzietności nie wychodzi - porażka 500+ dobitnie pokazuje, że płacenie ochłapów za bombelka nie działa. W Polsce dzietność po wprowadzeniu 500+ delikatnie wzrosła i następnie wróciła do trendu spadkowego. Dziś jest niższa, niż w momencie wprowadzenia 500+. Co powiesz na dyskusję o reformie systemu emerytalnego? Nie możemy dalej pudrować trupa. Bombelki, nawet naprodukowane masowo już-teraz, zaczną przynosić cokolwiek do PKB za 20 lat średnio. Do tego czasu są wyłącznie kosztem dla podatnika. Im więcej, tym większym. Tylko czy naprawdę? Bo z tego, co kojarzę, to tak naprawdę wątpliwości budzą dwie rzeczy... dostęp do 500+ i bk2%. To rzeczywiście kontrowersyjne, IMO powinno być to uzależnione od uzyskania obywatelstwa. O, to jak u naszego naczelnego wolnościowca, Korwina-Mikiego.
  9. To znaczy, że był członkiem partii, która była w koalicji w PiS tworząc rząd. To są fakty. Zaprzeczysz? Po prostu byłoby miło zobaczyć odrobinę kultury w dyskusji, bez szczeniactwa. tO MoRzE jA ZacZnę PisUlaaĆĆć w Ten spOsouUUUp xDDDDDDDDDDDD :************ ? Co, jaśnie panu się nie podoba? No i co z tego? Nie macie w konfederacji młodych, prężnych działaczy, którzy... uwaga, skup się ...NIE RZĄDZILI W/WSPÓLNIE Z PISEM przez kilka lat? Naprawdę nie ma komu dać szansy? Młodemu, bez okołopisowskiej kariery? NAPRAWDĘ musicie korzystać z pisowców i okołopisowców? Czy Twoim argumentem dosłownie przed chwilą nie było przypadkiem "ZNOWU CHCECIE GŁOSOWAĆ NA TE SAME RYJE" ? Rozumiem, że jak to dotyczy posła Konfederacji, to już nie jest to problemem, że to znów ten sam ryj, członek "bandy czworga", etc.? Podziwiam wybiórczość poglądów. Wiem, że czekałeś z utęsknieniem, aż złapiesz mnie na jakimś błędzie i będziesz triumfował + pisał bzdury na temat czytania ze zrozumieniem, bo przecież kij tam, że wytknąłem Ci niespójność poglądów wielkości pancernika Potiomkina. Ale dobrze. Zgodzę się. Facet nie był bezpośrednio w PiS. Był w partii, która tworzyła rząd wspólnie z PiS. Głosował, jak Siarkowska, za socjalizmem, którym się podobno brzydzicie. Legitymizował kaczy rząd. Nie doprecyzowałem i napisałem przez to nieprawdę, więc przepraszam. To może teraz wrócimy do Twoich niespójnych i wybiórczych poglądów, które są raczej większym problemem, niż mój skrót myślowy pt. Derehajło = PiS? Cieszę się. To sobie czekaj. Napisałem Ci, że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia i nie jest żadnym argumentem w dyskusji. To, że Bosak jest zawodowym politykiem i przeszłym koalicjantem pisu to fakt. Nie widzę sensu na temat dyskusji, czy trwało to 1 sekundę, 10 godzin czy 10 lat, bo absolutnie niczego to nie wnosi i nie przeczy powyższemu stwierdzeniu.
  10. Tylko czy zniewieściałych mężczyzn jest naprawdę tak dużo? Bo mam wrażenie, ze większość z nich to po prostu takie typowe kukoldy z którymi walczymy tu na forum... Czas pokaże. Ja trzymam kciuki, by się udało, bo +1 milion mieszkańców, którzy są w stanie wypracować PKB, to naprawdę prezent od losu w naszej sytuacji.
  11. To zależy. Weź pod uwagę np. amerykańską polonię. Chociaż są bez wątpienia potomkami Polaków, to dzieci już w drugim pokoleniu często nie znają polskiej mowy, a w trzecim - nie mają zielonego pojęcia o Polsce i czują się w 100% amerykanami, a o "polskim pochodzeniu" to co najwyżej przy stole wigilijnym w ramach rodzinnej ciekawostki opowiedzą. Czy to niemożliwe, by Ukraińćy "stopili się" z miejscową ludnością, a ich dzieci czuły się Polakami? IMHO nie. Zależy od podejścia, naszego i ich. W jakim zakresie uważasz, że mamy odwzorowanie 1 do 1? Ludzie nie uprawiają incestu i nie mieszkają w tysiąc osób na stu metrach kwadratowych ze szlabanem na opuszczenie strefy. Nie mają też w tej strefie zapewnionego bezwarunkowego dochodu podstawowego. Może Cię to zaskoczy, ale dzietność w państwach afrykańskich wchodzi już w trend spadkowy. Populacja ziemi ma osiągnąć maximum pomiędzy 2050 a 2100 (w zależności od modelu), w przedziale 9-11 miliardów, a następnie ma zacząć spadać. W każdym kraju jest to związane z poziomem zamożności, edukacją i przemianami kulturowymi. Mysie eksperymenty nic do tego nie mają. To naturalny proces ekspansji populacji.
  12. Daje plusika za pomysł, ale mamy problem - emeryt z automatu dostanie -2. OK, emeryci bywają roszczeniowi i wybierają nam pis, chociaż oni tylko biernie konsumują. Ale z drugiej strony - kto będzie reprezentował emerytów, gdy nie będą mieli prawa głosu, a ktoś powie "ale po co w ogóle na nich płacić, zlikwidujmy już istniejące emerytury!". Przypominam, mają -2 (a więc zero głosów) i nie mogą w żaden sposób wpłynąć na sytuację. Walcząc z 5G? Marnuje czas i pieniądze, które dostaje - jako poseł - z moich podatków, walcząc z czymś, czego nie rozumie. A po co nam internet, szybkie pociągi, antybiotyki, samochody, kanalizacja? ciemnota zawsze protestuje przeciwko postępowi. Dlatego jest ciemnotą.
  13. To w sumie zabawne, bo to jeden z nielicznych Konfederatów, których uważałem za interesującego polityka: odcinanie się od 5G, leczenia plazmą, szurstwa, maseczek, rosji, miękkiej pedofili i skupienie na wolnorynkowej gospodarce. Dziambor miał też jaja, by odejść z partii w proteście przeciwko propagowaniu lekkiej pedofilii przez pana w muszce. Jego obecność w 3D mnie raczej zachęca, niż zniechęca. Do 3D zniechęca mnie "Wieczny koalicjant" PSL oraz sam Hołownia, który jest niestały w poglądach oraz populistyczny. 3D uważam niemniej za mariaż stricte pod wybory i przepchnięcie PSLu (ktoś musi, w przeciwnym razie bedzie wzmocnienie pisu poprzez D'hondta). Pozostaje sam Hołownia. Z tym mam już większy kłopot. Nie przepadam za tym panem.
  14. Czemu tak uważasz? Nie da się przełożyć eksperymentu Calhouna na ludzi, gdyż wśród ludzi nie może wystąpić chów wsobny na skalę "mysią", kiedy myszy drugiego miotu kopulują ze swoimi matkami, prowadząc do kolejnych miotów upośledzonych w rozmaity sposób. Dodatkowo, środowisko w eksperymencie Calhouna było kompletnym zaprzeczeniem naturalnego. Dlatego nie uważam, że eskperyment Calhouna wnosi cokolwiek do tej dyskusji, może poza błędnym zrozumieniem jego założeń z Twojej strony, bez urazy oczywiście. Ten eksperyment jest ciągany do każdej dyskusji i w każdej dyskusji jest argumentem żadnym, bo nie ma przełożenia na sytuację ludzi. Gdybyś założył kolonię na stu metrach kwadratowych w nieważkości i pocisnął trzy pokolenia z incestu, to może możnaby odnaleźć jakieś analogie, chociaż przez anatomiczne różnice pomiędzy organizmem ludzkim a mysim nadal byłoby to wysoce niewłaściwe.
  15. Nie chodzi o liczbę ludności, raczej o jej strukturę. Jeżeli Państwo ma 3 miliony ludzi, z czego chociaż połowa pracuje -jest dobrze. Jeśli państwo ma 300 milionów ludzi, z czego 250 milionów to emeryci i dzieci - jest tragicznie. Pojedynczy człowiek w sile wieku musi utrzymywać kilka osób. One przecież same się nie nakarmią i nie wyleczą. Oznacza to maksymalne dociskanie śruby podatkami i rozdawnictwo wyborcze. Rozwiązaniem obecnie nie jest produkowanie bombelków, tylko zmiana systemu emerytalnego ORAZ przyciąganie ludzi w wieku "produkcyjnym" do naszego kraju - by pracowali na nasze PKB. Bo ktoś musi. Potrzebne są działania "na już", a nie nieskuteczna próba zwiększenia dzietności wśród autochtonów. Dlatego Ukraińcy są IMHO pozytywem w PL, a nie negatywem. Ten eksperyment był szeroko krytykowany z wielu powodów, m.in. z uwagi na stworzenie warunków, jakie w przyrodzie nie występują oraz dominujący chów wsobny. Normalnym zachowaniem myszy jest emigracja (ekspansja terytorium) w momencie przekroczenia wysycenia populacyjnego. W malutkiej "mysiej utopii" było po prostu skrajne przeludnienie i mielenie w kółko tych samych genów,. Poza tym ludzie to nie myszy, więc nie da się tego w ogóle na ludzi przełożyć.
  16. Bosak jest centrolewicowcem gospodarczo. Sam się pochwalił za pomocą internetowej ankiety: I nie chodzi mi tutaj o to, żę Bosak to "haha faszysta", tylko że narodowcy niejako z automatu reprezentują dokładnie taki model społeczno-gospodarczy. To jest praktycznie wpisane w bycie narodowcem: tradycjonalizm, autorytatywność (przez ich przeciwników zwana zamordyzmem) i centryzm bądź centrolewicowość gospodarcza. To się bardzo kłóci z poglądami korwinistów, którzy reprezentują konserwatywny kapitalizm. Konfederacja nie jest partią ludzi o wspólnych poglądach, wręcz przeciwnie: zrzesza osoby o całkowicie odmiennych poglądach. Dlatego nie można IMHO powiedzieć, że Konfederacja prezentuje konkretne stanowisko. Ona co najwyżej może zaprezentować wypracowany (partyjny) consensus, ponieważ jej członkowie mają często sprzeczne poglądy. A ponieważ w partiach politycznych najważniejsze są głosy liderów, a nie szerergowców zaciąganych z łapanki na wybory celem zapełnienia list, to można mieć wątpliwości odnośnie stosunku konfederacji do (gospodarczego) podejścia. Proponuję zapoznać się z działalnością Bosaka w LPR oraz stanowiskiem tej partii w sprawie tzw. socjalu - to powinno pomóc zrozumieć, czym właściwie kieruje się Bosak i narodowcy w tej kwestii. Następnie Braun - on niestety skupia się głównie na maseczkach i 5G, przyciąga najbardziej patologiczny elektorat - ciężko powiedzieć, jakie gospodarczo poglądy ma ten osobnik. Gdyby to była partia Mentzena, to bym się zgodził z Tobą, ale to nie jest partia Mentzena, tylko Mentzena+Bosaka+Brauna.
  17. Mam nadzieję, że żartujesz. Dla mnie to najgorszy szkodnik w rządzie. Jego działania mogą mieć dla mnie bardzo osobisty, negatywny skutek w życiu. Tutaj szerzej: Powtórzę pytanie: Czy Braun, polonista, który - zgodnie z jego dostępnym w internecie życiorysem - nigdy w życiu nie miał zawodowo styczności z telekomunikacją i elektroniką - powinien w ogóle zabierać głos w sprawie, o której najprawdopodobniej nie ma żadnego pojęcia (a na pewno nie ma kompetencji zawodowych) ?
  18. Ok, rozumiem stanowisko. Chociaż nie jestem pewien, czy wartość rynkowa pracownika IT jest naprawdę zaniżana, skoro pojawiają się kwoty wykraczające ponad pensje prezesów średnich firm, polityków, landlordów - za zwykłą pracę na etacie (albo "udawanym" etacie na B2B - pracę dla kogoś, w każdym razie). Pewnie masz rację, ale o ile wtedy zaniżana jest wartość pracy np. inżyniera elektronika, pracującego w R&D w Samsungu w Warszawie za 7000zł na rękę? Przypuszczam, że nie ma bardziej dymanego etatowca, niż właśnie taki chłopak w R&D, za pomocą którego kolejny produkt Samsunga robi niewyobrażalne kwoty w ujęciu globalnym. Absolutnie się zgadzam. Natomiast kluczowa jest forma. Jeśli praca jest zadaniowa, to wszystko w porządku. Jeśli natomiast masz płacone za godzinę, to niestety sprzedajesz ściemę, że zajęło to dłużej. Tak jak wspominałem, nie oceniam - poza tym zgadzam się, że pracodawcy mają dużo za uszami - ale obiektywnie biorąc to jednak jest to ściema.
  19. Przecież konfederacja, hołownia czy lewacy to z grubsza taki sam poziom, około 10% poparcia. Oczywiście wyniki w sondażach bywają różne, ale jeśli weźmiemy średnie z euwybory to nam wyjdzie coś takiego: Żadna z tych partii nie osiągnie niczego bez koalicji ze zwycięzcą. Dlatego osobiście preferuję trzecią drogę, trochę ze smutkiem, bo raz, że w ogóle nie popieram PSL-u, a dwa, że nie popieram samego Szymka, który w przeszłości miał ultrakatolickie odpały + w ostatnim roku prezentował niepoważne fochy. Natomiast to partia najbliższa liberalizmowi, który chciałbym widzieć w polityce. Jeśli dobrze rozumiem, to trzecia droga nie będzie jednością, po wyborach rozejdą się na 2050 i PSL, a teraz jedynie tworzą wspólną listę by głosy na PSL nie przepadły.
  20. O ile w ogóle wie. Z tego, co rozumiem, to logowanie większej liczby godzin, niż przepracowana to standard w branży. Bez poganiacza za plecami po prostu się nie dowie. Ja bym z tym nie miał problemów, gdyby to było rozliczenie za dzieło. Masz 30k B2B za pracę zadaniową i nikogo nie obchodzi, czy zrobiłeś ją w 1h, czy 10h. Ale z tego, co widzę, to ludzie tam po prostu logują wykonane godziny - i ostro oszukują na tym. Więc zawracanie programistów z full remote uważam za zasadne, gdyż pracownicy najwyraźniej bez poganiacza zaczną oszukiwać i kręcić. Sami sobie jesteśmy winni, że full remote znika z rynku na naszych oczach i to nie tylko w IT. Praca na etacie to również płacenie za dyspozycyjność pracownika. Za to, że tam dojeżdżasz i jesteś przymuszony siedzieć 8h na dupie, jak niewolnik. Jeżeli w ciągu tych 8h pracodawca nie potrafi zagospodarować Ci pracy, to jest wina pracodawcy, a nie Twoja. Niech pan pracodawca wyciągnie wnioski i zmieni standard zatrudnienia, pogoni/zmotywuje panie albo zmieni KOS na bardziej rzeczywisty. To co innego, niż wpisywanie, że zadanie zajęło 8h, mimo, że skończyłeś je po 2h.
  21. Nawiasem mówiąc, @Ksanti, powiedz mi jedno. Mówisz 30k B2B. Jak mniemam, na B2B rozliczasz się godzinowo. 30k zakłada, ze pracujesz 8h. Logujesz czas pracy i dostajesz odpowiednie wynagrodzenie. Nie pracujesz = nie dostajesz kasy. Tak przynajmniej to rozumiem, ekspertem nie jestem. A zatem, jeśli pracujesz 4h, to po prostu oszukujesz pracodawcę, że pracujesz 8h, żeby dostać 2x tyle, ile Ci się należy. Nie oceniam, natomiast czy nie uważasz, że to nie jest w porządku? Napisałeś, że manager musi pokazać, że jest przydatny. Wygląda na to, że jednak jest potrzebny, bo bez niego pracownicy oszukują pracodawcę i pobierają 2x za wysokie wynagrodzenie. Twój post niejako pokazuje, że manager i nadzór nad pracownikiem jest nie tylko potrzebny, ale i niezbędny. Postaw się z punktu widzenia właściciela takiej firmy. Płacisz programiście np. 200 zł za godzinę. On loguje 8 godzin. W rzeczywistości pracuje 3 albo 4. Kolejne 3-4 pracuje u innego pracodawcy, którego oszukuje w identyczny sposób. Płacisz mu 800zł za nic, każdego dnia. Pieniądze w błoto, których byś nie marnował, gdyby manager dyszał w kark programiście w biurze i widział, że się opierdala. Programista na miejscu zatem musiałby pracować za dwóch opierdalaczy, którzy pracują po 4h. Możnaby zredukować zatrudnienie o 50% praktycznie bez konsekwencji. Ja tu widzę spore pole do optymalizacji finansowej. Uprzedzając - czy ten post jest podyktowany zazdrością? Tak, jest. Chociaż również uważam, że to wątpliwe moralnie, co robicie. Nie umiem nazwać tego inaczej, niż oszustwo. W przeciwieństwie do etatu, gdzie pracownikowi płaci się za dostępność (a więc i odrobinę opierdalania się, gdy nie ma pracy), B2B to konkretna umowa dwóch firm, za konkretne stawki. Jeżeli pracujesz 4h, to bierz wynagrodzenie za 4h, a nie za 8. Chciałbyś zapłacić hydraulikowi za "dniówkę", umawiając się na 8h pracy i odkrywając po powrocie do domu, że przez 4h pił piwo i grał w gierki na telefonie?
  22. Piszesz do mnie jak jakiś nastolatek. To ma być poważne? Jakieś iks deki, jesteśmy na wykopie, czy innym gównie? Masz 15 lat? A co do pytania - a co to ma za znaczenie? nawet, jeśli rządził 1 godzinę - to rządził. I to na dodatek jako koalicjant pisu. Masz jakiś ustalony przedział czasowy po którym "okay" robi się "not okay" jeśli chodzi o rządzenie w koalicji z pisem? Ile wynosi i dlaczego akurat tyle? Bo dla mnie liczy się sam fakt. To nie jest żadna NOWA TWARZ w polityce. To zawodowy polityk, który już był na świeczniku. O Siarkowskiej i Derehajło wolisz nie wspominać, jak mniemam. Słusznie. Mi też by było wstyd, że w partii "zmiany" lądują pisowscy spadochroniarze.
  23. Oczywiście, że jest to zazdrość. Nie zamierzam ukrywać, że to kosmicznie nie fair, chociaż oczywiście to nie wina programistów czy innych pracowników, tylko całego tego geopolitycznego gówna, w którym żyjemy i przez które inny zawód to bieda i wyzysk. Urażony się nie czuję, przepraszać nie musisz. Natomiast racjonalizacja... no nie bardzo. Każdy może mieć posadę za 30k B2B od ręki za 4h opierdalania się albo ciągnąć po 100k z dwóch-trzech etatów naraz? Nie wiem. Może. Rozmawiałem z kolegami z Waszej branży i jednoznacznie mi powiedzieli, że standardem nie jest żadne 30k, tylko 20-22k B2B, a powrót do biur bardzo ograniczył możliwość pracowania na >1 etat. Więc być może jesteś aż tak ponad, albo ja mam aż tak słabych seniorów za znajomych. Pozdrawiam serdecznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.