Skocz do zawartości

Amperka

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1551
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    700.00 PLN 

Treść opublikowana przez Amperka

  1. Dziwny typ. Obcego bym tak nie poniżyła. Więcej wiary w siebie. Skup się na sobie i dziecku. Ja przytyłam w drugiej ciąży 28 kg. Córka się urodziła duża i po prostu się zawzięłam. Nie jadłam po 17.00. 9.00-17.00, a potem post i spadało. I choćby mnie przypalali, to nie piłam nic słodkiego, nie jadłam nic. A jakie szantaże były od rodzinki, że wydziwiam, że jestem próżna, że to takie niskie skupiać się na wadze kiedy ma sie rodzinę, że i tak jestem ładna. Hahah, bujać to my, a nie nas. Tak się gada, a prawda jest jaka jest. Więcej buty i zuchwałosci. Masz mieszkanie, dziecko, weź się za siebie, skup się na sobie i nie daj sobą pomiatać. Broda wysoko, dasz radę.
  2. Za dużo myśli. Chyba muszę to trochę uporządkować.
  3. Ja mam wrażenie, że wszyscy mają na punkcie kobiecej seksualności jakiegoś zajoba. I chyba to w filmie też jest dobrze oddane. 50-letni erotoman bawidamek w filmie w ogóle nikogo nie rusza, a wściekle skacząca młoda kobieta już tak. Poszła do burdelu, bo to stosunkowo lekka praca za dobre pieniądze (gdyby odseparować jakiekolwiek normy i móc wybierać klientów - o co wnosiła Bella). Ja na przyklad nie lubię filmów o gangsterach, bo mam wrażenie, że to promocja lekkiego, kryminalnego życia. Zwykli, wulgarni przestępcy rujnujący innym życie stają się jakimś wzorem ma ekranach. Podobnie nie lubię tych wszystkich filmów o kurtyzanach, którym klienci kupują drogie perfumy. Ale powstają filmy o pociągających gangsterach i prostytutkach-intelektualistkach. Było mi też dziwnie po obejrzeniu filmu ,,Wilk z Wall Street" - główny bohater przeszedł tanecznym krokiem przez życie, a bylo ono tak wywrotowe i bez zahamowań - praktycznie do końca. Gdzie tu morał? A no ni ma. Nie musi być.
  4. Mnie się podobał. Czytałam opinie, że to obrzydliwe porno, że niesmaczne itd. Raptem kilka scen, gdzie mężczyźni odwiedzający burdel byli po prostu nieładni i otyli, albo wychudzeni (bo gdyby to byli przystojniacy to nagle byłoby smacznie, przynajmniej pokazane jest, że praca w burdelu to często obsługa kalek, brzydali, grubasów, agresywnych gości, a nie disneyland). Scena w hotelu - normalne fikołajki takie jak w życiu. Żadnych ekscesów. Ciekawe, że najpierw był obraz czarno-biały, potem z dorastaniem Belli świat nabiera kolorów. Nie czuję, żeby ten film z kogokolwiek drwił. Dwóch męskich bohaterów jest przestawionych negatywnie, pozostali pozytywnie. Scena w domu publicznym też mnie nie zniesmaczyła Sama się często śmieję, że chciałabym robić, to co lubię i zgarniać za to szmal. Po chwili zastanowienia stwierdzam, że zostaje mi trenowanie squasha albo nierząd. Normy społeczne i moralne sprawiają, że idzie się jednak do korpo, do biura, na kasę do Orlenu na te 8 godzin, zgarniając dużo mniejszy hajs. Bella tych norm nie znała. Są głosy, że to film zezwalający na pedofilię - umysł dziecka w ciele kobiety. Był też film Lolita, były filmy pokazujące molestowanie nieletnich, gangsterów prowadzących się z nastkami itd. Nie każdy film musi być moralizatorski. Czasami po prostu trzeba usiąść i oglądać, nie doszukując się szowinizmów, seksizmów czy innych asizmów. Film jest na pewno oskarowy: obecne wątki LGBT, wyzwolonej kobiety, dobrego czarnoskórego, złego białego heteroseksualnego. Będą statuetki. Może dlatego jestem taka wyrozumiała, bo to pierwszy film dla dorosłych, na który poszłam do kina od kilku lat - wcześniej tylko Psi Patrol i Kici Kocia.
  5. @peg Tym bardziej, że jak się ma jakiś majątek (nawet po rodzicach - załóżmy, że przez 70 lat coś zgromadzili - to takie dziwne?), to potem pieniądz się akumuluje i nie trzeba aż tak zagęszczać ruchów. Jak się dużo pracuje, ma sporo zobowiązań, to nawet nie ma zbytnio czasu na roztrwonienie tego, co się siłą rozpędu zarabia. Najważniejsze to chyba nie uważać, że każdy musi być taki nakręcony. Ja też mam schizę, żeby wszystko było w terminie, nie lubię marnować czasu. Tak już mam, mam takiego świra, którego czasami chciałabym się pozbyć. Moi rodzice tacy zawsze byli, ja nigdy nie widziałam, żeby oni się opalali, siedzieli wpatrzeni w zachód słońca itd. Mój ojciec jak czegoś nie robi, to go coś trafia. On musi cały czas coś robić. Z drugim takim "goniu goniu" jak ja bym pewnie nie wytrzymała. A jeszcze jakby gość był "bardziej" ode mnie, to presja na dotrzymanie kroku byłaby straszna. Po prostu uznaj @pumcia1982, że taki masz styl (który też nie jest taki atrakcyjny, jak się może wydawać), ale inny, wolniejszy, spokojniejszy też jest ok.
  6. A nie ciągnęło Cię, do takich wolniejszych panów? Przy których możesz trochę zwolnić kroku, porozmawiać, zatrzymać się przy drodze żeby zobaczyć jakiś zaniedbany pomnik? To daje fajne połączenie. Mi imponują mężczyźni, którzy potrafią ujarzmić taką rakietę - w sensie w ogóle nie starają się dorównań takiej pod żadnych względem. Idą swoim tempem, swoim krokiem.
  7. @Brat Jan łolaboga, a tam kochom łodrazu ;), doceniam dobry dowcip, nawet prychłam wtedy ;). A koleżanek nie mam w ogóle (wiem, wiem, red flag), pracuję sama. A odnośnie wstydu przed ekspedientkami - to ten pypeć w mózgu, który odpowiada za poczucie obciachu, to u mnie nawet chyba nie wykiełkował. Dobry film Jakoś kojarzy mi się z "Mechaniczną Pomarańczą" w sumie. Może to daleko idące skojarzenie, ale w obu filmach postawione jest pytanie o granice człowieczeństwa - kwestia odczuwania i związanych z tym własnych wyborów. Człowiek pozbawiony autentycznych doznań staje się maszyną. Odczuwanie i wyrażanie emocji jako kryterium człowieczeństwa. Może wskazałeś mi ten film nawiązaniu do książki, o której wspomniałam "451 stopni Fahrenheita" (polecam). Łyknęłam ją w kilkanaście godzin. Krótka fabuła. Niesamowite jest to, że powstała w 1953 roku, gdzie telewizja w Stanach jeszcze raczkowała. A Bradbury, jak żywy sejsmograf widząc małe telewizorki i początki oper mydlanych przewidział kondycję psychiczną społeczeństwa na kilkadziesiąt lat wprzód. Mieszkańcy prowadzą pozbawione autentycznych relacji życie. Kobiety paplają o nieistotnych sprawach z oper mydlanych, prowadzą nudne, schematyczne rozmowy o konsystencji tapioki. Najważniejsze są podniety, spokój i zadowolenie. Oczywiście okazuje się, że główny bohater podświadomie czuje, że tak nie powinno wyglądać życie, nurtuje go to i chce podrapać, tam gdzie swędzi. I żeby nie było, ze to offtop. Bo wcale nie... bo właśnie to jest wszystko w punkt. Życie rodzinne to tak naprawdę nudny schemat - wstawanie, mycie, ubieranie, podwózka, powrót, jedzenie, porządki, spanie itd. itd. Tego wszystkiego się nie da przeskoczyć, ale warto dbać o to, żeby to było bardziej wartkie, pełne przyjemnych emocji. Nie mówię tu o czymś luksusowym - nawet ten głupi sms, który jest okraszony jakimś dowcipem może być więcej wart niż nocleg w drogim hotelu, gdzie każdy w otępieniu coś scrolluje w swoim czarnym lusterku.
  8. Tu jest ta inna perspektywa kobiety. Nie wszystko musi kończyć się od razu spustem, chociaż często się kończy. Dla mnie to czasami nakręcanie przed wieczorem, albo po prostu sprawdzam, czy wszystko jest ok takimi akcjami. Jak mi coś odburknie, to znaczy, że coś jest nie tak. Może z pracą, może z czymś. Zawsze jak przechodzę obok, to muszę zmacać, albo złapać za tyłek itd. albo on mnie. Zawsze jak wchodzę do gabinetu to na wstępie muszę pokazać coś ładnego: cycka czy coś jako przepustkę Jak jest jakaś spina, albo po kłótni to przechodzimy obok siebie zwyczajnie, bez zaczepek - to już jest znak, że jest źle. Czasami to trwa zbyt długo, bo obydwoje jesteśmy dumni i uparci. Wtedy zaczynają mi się rodzić smuteczki i głupotki w głowie. Wystarczyłoby dorzucić babski erotyk i pojawiłyby się niechciane myśli. Nie chcę do tego dopuszczać, bo wiem, że w gruncie rzeczy mimo czasami (a nawet częściej niż czasami) żmudnej rutyny znalazłam swoją połówkę pomarańczy i nie chcę tego schrzanić przez jakieś chwilowe znudzenie - a jest sporo okazji (bo dużo osób poznaję, dużo jeżdżę) i trzeba u źródła wszystko ucinać, nie dopuszczać do kiełkowania nawet.
  9. Hahaha, różnie bywa. Najgorzej jak w sekundzie trzeba się ogarnąć, bo dzieciaki wpadają do kuchni. Swoboda, luz, lepkie łapy, humor. Jak tego nie ma... to ja schnę Janku, ja schnę
  10. Dla mnie najważniejszy jest floł w relacji. To że mogę być swobodna, mogę gadać rubaszne głupoty i ktoś to podchwytuje, potrafi poprowadzić flirt. To naprawdę nie zdarza się zbyt często. W całym życiu spotkałam może czterech/pięciu gości, którzy łapią konwencję i można z nimi fajnie pobajdurzyć. Nawet jak ktoś mi się wizualnie spodoba, albo podbija do mnie (co się stale zdarza o dziwo, mimo, że mam obrączkę i często mówię o dzieciach) to nikt nie ma startu nawet (w porównaniu do mojego męża), jeżeli chodzi o ten literacki, fajny flirt albo czasami przaśny, prostacki humor. Dla mnie normalne jest na co dzień podejść od tyłu, złapać za gonady i powiedzieć: gacie w dół, kutanga na stół. Dorwał Cię monogamiczny gwałciciel. Dzień jak co dzień. I mąż ma taki luz, że się śmieje i mówi, że już dawno z monogamicznego gwałciciela stałam się zwykłym erotomanem gawędziarzem. I ja tak gadam cały czas, on mi mówi, że jestem starym zbokiem. itd, itd. Jak któregoś dnia nie ma takiej gadki, to znaczy, że jest coś nie tak, że chyba się coś popsuło. Wtedy już jestem zestresowana tym, że chyba coś się psuje między nami, że wypaliliśmy się. Na szczęście po czasie wszystko wraca na swoje tory (czasami nawet nie wiem skąd ten chwilowy marazm wynika) Hajs mam, pracę mam, mam co robić, to czego potrzebuję od mężczyzny to soczystej relacji. Najbardziej przeraża mnie zgorzkniałość i zobojętnienie.
  11. Nikt Ci tyle nie da, co ja Ci obiecam Ja się nie zamierzam bawić w wolę ludu i jakąś tfu... demokrację Pinky: Móżdżku, co będziemy robić dziś w nocy? Mózg: Dokładnie to samo co robimy każdej Pinky, opanowywać świat! Jeszcze będzie przepięknie
  12. Chłopaku sympatyczny! Szukałam właśnie filmu na wieczór. Po czym, chwilę później pojawiasz się Ty, ze swoim postem In jor fejs, ateiści i agnostycy
  13. W moim państwie Ty byś tylko leżał, pachniał i był karmiony winogronami i co tylko, co tylko (z lalkami włącznie). Tylko dlatego, że dyktatorka miałaby jakąś słabość do Ciebie
  14. Ja się pytam, gdzie są blondyny o jasnych oczach przekazanych przez gen recesywny. W moim państwie blondyni byliby parowani z blondynkami, żeby zachować jasne oczy. Hmm... ta teoria brzmi jakoś znajomo.
  15. Aaaa... @JudgeMe zapomniałam, że masz jeszcze małe dzieci. Jak pójdą do przedszkola, będzie lżej. Przeczekaj to.
  16. Łooo jezusicku, ale bym jeździła... Słusznie, że mężczyźni oczekują spokoju, a kobiety emocji. Ale czy to naprawdę jest jakiś problem, czasami dać tej swojej kobicie garść emocji, jeżeli nie odwala i jest w miarę zjadliwa. Skoro to niby takie proste... powiem wam, że to nakręca mocno, inaczej się żyje. Jakiś jego drobny, romantyczny zryw od czasu do czasu i wszystko siłą rozpędu hula. Ja teraz wymyśliłam, że mamy czytać te same książki: jedną on proponuje, jedną ja. I mamy na to miesiąc na każdą, można wnioskować o przedłużenie. Ktoś powie dziecinada. Ale to w sumie ważne jest. Każdy ogląda coś innego, czyta coś innego. Kiedyś był pewien kanon, który każdy znał. Dzisiaj jest tego zbyt dużo. Teraz idzie: 451 stopni Fahrenheita, potem Paragraf 22. Kto nie przeczyta, pokazuje, że ma wyrąbane. Potem można mu to wypominać @JudgeMe Polecam spróbować.
  17. Ale Ty jesteś krejzol, taki czadowy! Powiedz jeszcze, że potrafisz gwizdać na palcach i otwierać piwo okiem, a oszaleję! A Ty @meghan musisz pojechać na jakiś masaż, odciąć się na chwilę od tego wszystkiego. Wyjedź na jakiś weekend, zaszyj się gdzieś, wyluzuj. Ta bylejakość Cię przygniata. Jest taka ładna miejscowość w Małopolsce, o rustykalnej, zabytkowej zabudowie - piękny klimat, może tam na weekend, może spotkasz jakąś bratnią (tzn. siostrzaną), kobiecą duszę.
  18. @Brat Jan Janie, dojrzej wreszcie 😜 P.S. u mnie, czy u Ciebie? I emocjomometr wywalił właśnie w kosmos Dziękuję zapewniłeś mi dobową dawkę emocji niezbędną dla prawidłowego funkcjonowania organizmu kobiety w wieku 30-40 lat.
  19. Inny przykład - jadę na turniej. Zawsze mam rakietę w torbie, torba spakowana. Łapię za torbę i mówię, że jadę. Mąż do mnie - tylko zadzwoń do mnie, zanim zaczniesz grać. Ja na to - nie będę do Ciebie wydzwaniać, nie mam czasu, jadę wyjaśnić kilku kolesi. Po czym wchodzę do szatni, wyciągam rakietę, a tu - rakieta do badmintona!!! Wściekła dzwonię do męża, a on z zadowoleniem: - mówiłem, że do mnie zadzwonisz. Rakietę do squasha masz w bagażniku auta. Niby nic, ale cieszy, ze wściekłości w rozbawienie. Cały wachlarz emocji Czasami naprawdę nie potrzeba aż tak wiele. @Brat Jan Ale żeby nie było tak cukierkowo, ostatnio przeczytałam "Pani Bovary" - klasyka. Problemy znudzonej mężatki, która myśli, że jest zatrzaśnięta w pospolitości i przeciętności znane były i 150 lat temu. To normalne. Ja po prostu szukam emocji na innych polach, ale prawdą jest, że kobita ich potrzebuje i ja też ich potrzebuję... i co zrobisz.
  20. O to to!!! Ostatnio wracam do domu i dostaję od męża smsa: kup masło, mleko i ser azjatycki. I ja (nie lubię się dopytywać), chodzę po sklepie i szukam sera azjatyckiego. Wołam panią i proszę żeby mi dała ser azjatycki. Pani nie wie... woła koleżankę i dopytuje. Ja dzwonię do męża - nie odbiera. Babki się naradzają, patrzą po ladach, gdzie może być taki ser, ja szukam tego azjatyskiego sera. Mąż oddzwania mówiąc - ,,myślałem, że się domyślisz, że chodzi mi o żółty ser." Badabum tssss... Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać i dzien zrobiony ;)
  21. @sol słusznie. Ja też w tym roku na czillu. Wszyscy do mnie zjechali, posprzątałam, mama ogarnęła sporo jedzenia, teściowa chleb upiekła, rodzina męża prezenty, wszyscy chorzy, zasmarkani ale jest miło i rodzinnie. Mój mental już się zmienił też. W tym wszystkim najważniejsze jest się spotkać, porozmawiać, pośpiewać wspólnie. Oczywiście coś na stole trzeba postawić, ale bez jakiejś paralizującej schizy. Wesołych Świąt
  22. Przeczytałam tylko pierwszy post. Nudzisz się w domu, zaczynasz szukać raków w okrężnicy. Znajdź sobie pracę, gdzie będziesz musiała użerać się z neurotycznymi panikarzami, rozegzaltowanymi damulkami to przyjdziesz do domu i polubisz gościa, który Ci jeszcze nie dokłada. Mąż jest w porządku. Rywalizacji, dominacji poszukaj gdzieś indziej. Polecam jakiś sport, gdzie będziesz miała ambicję być w tabelce wyżej i wyżej (nawet na poziomie zupełnie amatorskim). P.S. - chciałabym zobaczyć merytoryczną rozmowę z dziewczyną, której partner stara się wytłumaczyć, że powinna być bardziej bojaźliwa, zahukana i pasywna. I ona z marszu taka się staje, 25 lat wychowania, kształtowania w środowisku, wzorców, genotypu nagle przestają ją obowiązywać. Ktoś jest jaki jest i smutno się robi dopiero wtedy, gdy dowiadujemy się, że się musimy całkowicie zmienić, żeby się zacząć podobać tej sakramentalnej/sakramentalnemu.
  23. @JudgeMe Wyluzuj. Co moje wczoraj (a szczególnie ta mała Japa) odstawiały za cyrki, to głowa mała. Czasami myślę, że jestem w jakimś Szoł i ktoś wyskoczy z kwiatami i powie, że wszystko jest wyreżyserowane. Ale nikt nie wyskakuje Taki lajf Nie spinaj się tak, wszystko jest ok. Mało dzieci się teraz rodzi, pomyśl, ile zasobów do podziału będą miały nasze. Jakie by one nie były i tak będą miały luz
  24. A co może być bardziej męskiego, niż pozbieranie się po jakiejś porażce, wzięcie się w garść. Taplanie się nieustanne w błotku niemocy - to nie jest hot, ale jak ktoś się ogarnia, ma plan na siebie, jest zdeterminowany, dąży do czegoś, nawet jeżeli wcześniej się pogubił to robi efekt wow. Ale ja chyba po prostu lubię takie eklektyczne osobowości, niejednowymiarowe - więc może jestem nieobiektywna
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.