Skocz do zawartości

Amperka

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1550
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    700.00 PLN 

6 obserwujących

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta

Ostatnie wizyty

15118 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Amperka

Starszy chorąży

Starszy chorąży (11/23)

2,8 tys.

Reputacja

  1. Ja chyba jestem taką osobą unikającą niestety. Mnie się wydaje, że daje siebie na półmisku, ale potem słyszę - ja w ogóle Ciebie nie znam, Ty nie masz żadnych znajomych, nie potrafisz pielęgnować relacji. Ale czy to jest aż takie ważne? Daję z siebie dużo kiedy akurat z kimś się spotykam, wkładam całą swoją energię, po co te całe "pielęgnowanie"? Dla mnie liczy się człowiek "tu i teraz", a nie na wszelki wypadek, żeby trzymać go w tak zwanej orbicie. Dlaczego ludzie oczekują ciągłego letniego dopieszczania? Dlaczego nie potrafią się spalać w największym ogniu bez jakiejś okołoznajomościowej kurtuazji?
  2. Kowbosjki styl dżinsy, koszulka zawiązywana na supełek. I nie ma, że powie, że nie Mam też sporo nerek - lubię mieć wolne ręce, ale hajs przy sobie. I niech się dzieje, co chce. Na ludzie, Łobuzie
  3. Ja mogę napisać autorce, żeby postawiła ultimatum i nie zawahała się potem, gdy trzeba będzie wykonać egzekucję tj. opuścić męża. Ale przecież na to nie ma szans. To w ogóle nie wchodzi w grę, z tego co @Adri pisze. Nie mogąc wpłynąć na dorosłego, wolnego człowieka, pozostaje jej skupienie się na sobie i akceptacja tego stanu rzeczy. Na początku to będzie trwanie w cichej rozpaczy, ale jak się wzmocni psychicznie to może nawet ten mąż zaintrygowany niewzruszeniem autorki sam zacznie zabiegać o nią. Tak niestety działają tacy samolubni ludzie. Oni nawet nie starają się postawić w sytuacji drugiej osoby. Liczą się tylko oni i ich komfort. Kopnij takiego, to Cię pogłaszcze, pogłaszcz go to Cię kopnie. Można prosić, żeby nie szlajał się po klubach, ale serio?
  4. To nic nie da, to nie da nic. Jej chłop to narcyz i egoista. Jak ona zacznie się dla niego starać, to on będzie jeszcze czuł do niej pogardę. Wierz mi, że normalny partner (mimo zmęczenia i znużenia) zaciska zęby i nie idzie na kluby jak druga osoba siedzi z małym dzieckiem. Ewentualnie daje się dzieci dziadkom i się razem idzie potańcować. Można mieć swoje pasje, zajawki, uprawiać sport, chodzić do kina, opery, ale wyjścia cykliczne na kluby z ziomeczkami to co innego. Ja na przykład nie miałam nic przeciwko, że mój mąż jeździł na manewry wojskowe i wiem, że tam chodzili na kluby. Ale mnie to zbytnio nie interesuje, bo ja się czuję bardzo pewna siebie i wiem, że te wijące się laski w klubach to jakaś namiastka mnie (może ja też jestem narcystyczna i egoistyczna, to nawet prawdopodobne). Nawet mnie zbytnio nie obchodzi, czy coś tam się działo. Ja po prostu uważam siebie za osobę, której się nie zostawia. A jeżeli już, to ktoś będzie miał splutą brodę (w sensie sam sobie potem będzie pluł w brodę). @Adriwięcej miłości własnej. Wiem, że na pewno jest Ci ciężko, ale nie możesz uzależniać tak drastycznie swojego samopoczucia od zachowania męża. Niech robi, co chce. Nie pisz, nie dzwoń tam do niego do tego klubu. Niech się rozerwie, niech się nacieszy tymi kilkoma godzinami potupanki z jakimiś ziomkami, daj sobie spokój z tymi myślami. Jesteśmy tylko błyskiem w oku wieczności, dziewczyno ;). Nie przejmuj się aż tak.
  5. Ja chyba bym to olała. Znowu - więcej dumy. Nie wpłyniesz na dorosłego człowieka, chce, to sobie jeździ. Na razie nic nie poradzisz, skup się na sobie i dziecku. Dzieciak pójdzie do przedszkola to sobie znajdziesz jakieś zajawki. I tak zaczniecie się we dwoje mijać i mijać... i trudno powiedzieć, co dalej z tego będzie. Jak lubi muzykę, to niech do filharmonii idzie.
  6. I jak sobie radzisz z tym stresem? Masz jakieś metody? Ja czasami myślę, czy nie znaleźć sobie jakiegoś nałogu, żeby np. móc wyjść na papieroska i poczuć jak mnie puszczają troski.
  7. Coś w tym jest. Najgorsze jest to, że mimo gorszego wyglądu po trzydziestce oczekiwania są wyższe - i na to w sumie się nie ma wpływu. Ktoś pisze: obniż oczekiwania. Ale jak? Przecież nie siłą woli czy perswazji. Trudno jest umiejętnie rozegrać to życie w sumie.
  8. Bardziej chodzi o to, że żyjąc w pojedynkę masz pełna kontrolę nad wszystkim (jeżeli tylko masz nad sobą). A z dziećmi życie jest jak pudełko czekoladek. Z jednej strony chce się jakoś tego ludka kształtować, a z drugiej trzeba pamiętać, że to osobny byt. Gdzie by się człowiek za kawalerki nad takimi sprawami zastanawiał,
  9. Bo się ludzie lubio ruchać i te dzieci to taka konsekwencja - a potem dorabiają do tego ideolo.
  10. Z logicznego punktu widzenia dzieci to trud, zmiana funkcjonowania, olbrzymie koszty, uwiązanie. Jednak dla ludzi, którzy myślą dość konserwatywnie to jest to poświęcenie, które powinno się podjąć, jeżeli ma się taką możliwość. Jest to pewnego rodzaju misja: wychować dla społeczeństwa wartościowego człowieka, najlepiej jak się potrafi. Popyt ma swoje granice: nie da się jeździć 6 samochodami jednocześnie, nie da się w ciągu roku pojechać w setkę miejsc na świecie, nie da się założyć pięciu sukienek od Diora w jedną noc. W pewnym momencie masz potrzebę poświęcenia się czemuś, co nie wydaje się blichtrem. Równie dobrze możesz spytać, po co ludzie biegają maratony, skoro to takie męczące, trzeba wydać pieniądze na strój itd. Po co stawiają sobie jakiekolwiek wyzwania. Ludzie chyba jednak czują się szlachetniej, jak nie tylko konsumują, ale też coś tworzą wartościowego: sztukę, prowadzą firmy (ale nie jakieś patologiczne, tylko dobrze prosperujące przedsiębiorstwa), prowadzą piękne ogrody, wychowują dobrze dzieci. Wszystko to wymaga wysiłku, wyrzeczeń, często są zwątpienia, czy było warto - ale chyba to typowo ludzka, dojmująca potrzeba budowania i kształtowania czegoś pozytywnego. Takie jest moje zdanie.
  11. Chyba na jakimś podcaście ostatnio było, że badano satysfakcję z życia grupy osób przekrojowo (od wejścia w dorosłość do emerytury) i satysfakcja spada wraz z pojawieniem się dzieci i rośnie, jak dzieci opuszczają gniazdo. Dzisiaj ojciec robił pisanki z dziećmi, bo ja mam sporo pracy. Z jednej strony wiem, że zarabiam na ich lepszą przyszłość, z drugiej źle się z tym czuję, że nie mam dla nich tyle czasu, ile bym chciała. Nawet potem jak mam ten hajs, to głupio mi na siebie wydać, bo jak na siebie to czuję się egoistką (poświęciłam czas na pracę i jeszcze wydałam na siebie) i tak będzie do czasu, aż pójdą na swoje. Jak sobie przypomnę czasy panieńskie, to była to bajka. Ale ja nie traktuję życia jako wieczny disneyland, nauczyłam się lubić swój trud, więc jest ok, ale znam wiele kobiet, które zapadły się w sobie jak założyły rodzinę.
  12. To znudzenie Belli było zabawne. Podejrzewam, że z 70% ludzi jest brzydkich, sporo jest otyłych, wielu jest starych, część jest kalekich. To sobie wyobraź jak dwa stare brzydale się kotłują (co jest zupełnie normalne), a tu chociaż Bella stanowi estetyczny kontrapunkt. W Towarzyszu Szmaciaku było - "To także mu utkwiło w głowie, że ludzkość również jest surowiec" Nic wzniosłego i ładnego ten człowiek, jakby popatrzeć tak z boku.
  13. Znasz się. To jest Twój odbiór i jest ok. Ja czasami bardzo długo muszę się zastanowić, czy coś mi się podobało, czy po prostu mnie zaintrygowało, zaszokowało. I często tego długo jeszcze nie wiem i nie wiem tego do końca nigdy. Teraz to sobie mierzę w ten sposób, że po obejrzeniu filmu chcę doczytać dodatkowe informacje, sprawdzić, co myślą o tym inni. Jak mnie to trzyma jeszcze z tydzień, to chyba musiał film zrobić na mnie wrażenie. Tak miałam z filmami "Parasite" - Pasożyty. No i "Midsommar". Chodziłam po domu i mówiłam, że film totalnie ryje banie i po co takie dziwactwa kręcić. Potem zaczęłam szukać ukrytych znaczeń, potem okazało się, że w pierwszych scenach filmu już był na ścianie rysunek przedstawiający późniejsze wydarzenia. I w sumie trzyma mnie ten film do dzisiaj, więc chyba musiał być dość dobry dla mnie. A mój mąż się tylko łapie za głowę i pyta, dlaczego sobie jakiegoś porządnego westernu nie obejrzę, gdzie wszystko jest proste i legitne: gdzie szeryf jest dobry, rabuś jest zły i wszystko jest przejrzyste. No pewnie można i tak. Ale ja lubię sobie czasami zryć banię.
  14. Słusznie. Ja zawsze mówię, żeby taki gość konia w galopie namalował, jak chce udowodnić, że coś potrafi. Przerażające jest też to. wpadł mi taki artykuł: https://natemat.pl/451297,afera-wokol-kampanii-balenciaga-bdsm-i-wystraszone-dzieci Z drugiej strony, czasami coś warto zobaczyć dla samej krytyki. Film mi się podobał, podobało mi się zaczerpnięcie z Frankensteina, ten motyw rozmowy o stoicyzmie, gdzie ona mówi, żeby nie zasłaniać jej słońca. To że film miał komiczne momenty, że te sceny seksu wcale nie były sensualne, tylko takie, jak ja je czasami odbieram w życiu. Ci bladawi, mokrawi, ciastowaci ludkowie się o siebie ocierają, bo tak im podpowiadają instynkty. Tak naprawdę od pewnego momentu (nastoletniego) wszyscy ludzie prowadzą podwójne życia, a potem to już nawet potrójne, poczwórne. Każdy na pewno pamięta jakiś moment, gdzie coś zrobił niechlubnego i nie powiedział o tym w domu. Wobec rodziców ludzie zachowują się inaczej, inaczej przy stole rodzinnym, wobec dzieci surowi i sprawiedliwi, a potem wieczorem ci dostojni obywatele jęczą na czworaka, klepiąc się po tyłkach. Ten film uważam nie oszczędził nikogo. Bo każdy człowiek jest na swój sposób karykaturalny i żałosny (najbardziej dostojnego profesora można nagrać jak np. ma zaparcia i nagle staje się komiczny). Każda postać w tym filmie wypadła śmiesznie i niepoważnie w ostatecznym rozrachunku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.