Skocz do zawartości

Hatmehit

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Hatmehit

  1. Oj ja niczego nie jestem pewna w tych sprawach Test robiłam kilka razy w ciągu ostatnich 3 lat i przyznam, że różne wyniki się pojawiały. Najczęściej jednak INTJ, choć sama zaczynam w to powątpiewać czasem. Zdarzyły mi się ISFJ, ISTJ oraz INFJ. W pewnym momecie bardzo się pogubiłam i zdałam sprawę jak bardzo to zależy od etapu w życiu oraz nastroju, w jakim wykonujemy test MBTI. Zrobiłam właśnie test Enneagramu i się mocno roześmiałam z kolejnej wersji- 5 dominująca ze skrzydłem w 1
  2. Witam wszystkich niezwykle serdecznie i przybywam z pytaniem pozornie banalnym Można powiedzieć: A co to cholera za problem przytyć 5 kilogramów, hę? A właśnie, że problem. I to spory. Wagi ciężkiej. Ważąc się o tego deszczowego poranka znowu zobaczyłam przeklęte 38,3kg. Przy wzroście 152cm niby nie wystają mi żebra, ale jednak można by coś zmienić. Sylwetki jestem z natury bardzo smukłej i choć w partii bioder nie narzekam na brak krągłości, to ciut więcej tkanki tłuszczowej by się tu i ówdzie przydało. Tak dla osobistej satysfakcji. Kompleksy jakoś magicznie zanikły, więc przybranie na wadze byłoby raczej swoistym challenge'm, celem zdrowotnym na jakiś czas, a nie naprawą. Teraz pora na historyjkę. Otóż zdarzyło mi się już ważyć 42kg, patrząc z dzisiejszej perspektywy miałam śliczne ciałko, takie ohah. No ale wszystko przemija i wraz z upadkiem na zdrowiu psychicznym schudłam do 35-36kg. Było to głównie spowodowane stresem oraz głupotą- co jakiś czas sprawdzałam czy się głodząc przez 3 dni można sobie spokojnie funkcjonować. Nie można Po rozpoczęciu terapii wszystko na szczęście zaczęło wracać do normy. We wrześniu 19' bardzo się za siebie wzięłam- zaczęłam dbać o zdrowe posiłki oraz regularne ćwiczenia. Przytyłam do aktualnych 38kg i czułam się bardzo dobrze. Kilka tygodni temu ujrzałam coś magicznego- 40kg, jaka była ma radość podczas obmacywania większych cycków! No ale to był efekt izolacji. I dostępności lodówki 24/7. Więc nic stabilnego. Ekstremalnie szybko znowu schudłam. I teraz pytanie- jak żyć? Jak ważyć 43kg? Co jeść? Z godzinnej aktywności fizycznej i 2l wody dziennie nie zrezygnuję dla dobra swego samopoczucia, choć pewnie sporo by to ułatwiło na drodze tyyycia. Chciałabym nabrać trochę tej legendarnej tkanki tłuszczowej, lecz zachować zdrowie. Wegetarianką nie jestem, acz jadam tylko niezbyt tłuste mięso białe i rybki. Zwykle w jakiś południowo europejskich i azjatyckich wariantach. Ponadto makarony, ciecierzycę, ryże, banany, awokado i od cholery bakalii (głównie orzechy włoskie i ziemne). Nie palę, nie piję alkoholu. Aby przytyć powinnam (wg jakiegoś internetowego kalkulatora) spożywać dziennie 2600kcal, choć dla mnie osiągnięciem jest już 1800. Ćwiczę głównie jogę, pilates i lekkie ćwiczenia siłowe, wyrobiłam sobie wąziutką talię, czego nie chciałabym stracić. Jedynie jeszcze przybrać w biodrach i biuście. To w końcu głównie tłuszcz. Czy macie może jakieś porady odżywczo-treningowe?
  3. Nie zależy mi na dużym przebiegu, byłam w dwóch dość długich jak na moje wiekowe możliwości relacjach. Jedna z nich seks w sobie zawierała i oczywiście miała być tą ostatnią Ja sobie całkiem dobrze radzę psychicznie nie będąc w związku, mam co robić w życiu, a brakuje mi właściwie głównie tej czułości. Dla niej samej czy seksu w relacje wchodzić nie chcę, ja mam w mózgu zakodowane, że muszę czuć coś więcej, jakieś połączenie intelektualne (to jest cholernie ważne, ja muszę mieć z chłopem wspólne tematy jak chociażby taka historia czy literatura). Ponadto trochę bym to odbierała jako... Marnowanie cennego czasu i energii seksualnej, nie chcę się wypalić na kilku relacjach i potej w tej, która miałaby być niesformalizowaną rodziną, nie móc tego dać mężczyźnie. Najchętniej prędko bym poznała faceta, z którym byłoby coś, póki cały czas mam w sobie ogrom energii, sympatii do świata, libido, osobistych ambicji. Jakoś mi znani nie mają ku temu wielkich skłonności, ale to może być kwestia dziwnej intuicji i sporego starania się w relacjach międzyludzkich. Ludzie generalnie ostatnio bardzo dobrze mnie traktują, są sympatyczni i tak jak ja, okazują radość i szacunek podczas wspólnego czasu. Nie mówię, że nigdy nie dostanę w tyłek od facetów, ale doprawdy to nie jest w moim środowisku tak powszechne. Mam pewne cechy, które pozwalają mi załagodzić zdecydowaną większość nieporozumień i mam nadzieję, że w zwiazkach też je wykorzystam. Ależ tak, zajmuję się. I też wielce nie czekam, po prostu robię swoje Na brak chętnych nie narzekam, ale tak jak mówiłam, ja nie chcę jedynie seksu. Jest cholernie istotny, ale ONSy mnie niezbyt interesują i z łatwością je wyczuwam. Ja od razu na rokse zadzwonię! A także brak wielce negatywnych doświadczeń i frustacji z nimi związanych. Jest też coś takiego, że (oby nie zabrzmiało to wyniośle) mężczyźni po prostu chcą ze mną być. Szczęśliwi i w zgodzie. I ci poprzedni i niektórzy, z tych, z którymi mam kontakt. Pojawia się tutaj kwestia wieku, interesują się mną jedynie 25+, co jednak nie jest dla mnie problemem. Sama mam te 19 i byłam już w relacji z duuużo większą niż 6 lat różnicą wieku, więc jakby minimalnie wiem z czym to się je. Ma to swoje plusy- lepiej się dogaduję, wnoszę powiew młodości czy oni myślą o wspólnej przyszłości. Oh ah i eh.
  4. U mnie jakoś nie działa. Palce czy zabawki nie dadzą czułości lub przeciwnie- kontroli. Kompletnie przestało mnie to jarać, ale to też pewnie kwestia jakiejś tęsknoty i nieprzepracowania 'odgórnej' utraty drugiej osoby. Doświadczyłam cudownego seksu, ale nic nie zapada tak w pamięć jak spojrzenie, ton, subtelność. Głupie, oj głupie. We mnie jest ogromnie naiwna potrzeba zakochania. Zrzucam to na wiek, może z czasem minie. To też powód, dla którego nie dopuszczam do nawet minimalistycznego dotyku ludzi. Jest dla mnie czymś tak istotnym (to chyba za sprawą jego deficytu w życiu), że traktuję go niezwykle powaznie i nijako rezerwuję dla mężczyzn(y), z którym czuję mocne powiązanie, automatyczną chemię, szansę na kilka wspólnych miesięcy czy coś. Idealizm?
  5. @prod1gybmx w wielu kwestiach mi z tym chłopem niezbyt po drodze, ale sam film znam i może jeszcze przesłucham.
  6. A dobrze. To znaczy niedobrze. Nie lubię wzbudzać pogardy i nienawiści, powstrzymam się więc może. Bzyknąć się mogę, acz bardzo nie chcę bez realnej sympatii oraz możliwości przyszłości z drugim człowiekiem. Jakoś mnie brak tego odrzuca i wiem, że byłoby dla mnie specyficznie niebezpieczne przy moich skłonnościach do romantyzmu. Fuj!
  7. No żebyś wiedział, bezczelność i łajdactwo cipki! Mnie również to oburza, aż mną telepie z tego obrzydzenia! Fuj! Tak długo jak będę się na nim skupiać, tak długo będzie uciążliwe. Oczywiście nie chcę się go pozbyć, gdyż to integralna część mnie. Muszę się jedynie nauczyć z nim żyć. Mogłabym oczywiście je wykorzystać, ale świadomosć moich słabości (automatycznego zauroczenia przez czyjś dotyk) wygrywa, co jednak ma wiele plusów.
  8. Chcica i jakaś potrzeba bliskości, banalnej czułości. Jednak do opanowania, czasem warto po prostu nie myśleć i nie czuć. Albo przestać robić sobie perfekcjonistyczną papkę z mózgu i zwyczajnie poddać się swoim popędom.
  9. Tak, bardzo dobra rada. Odpuścić, wyluzować, robić swoje. Dziękuję. Niestety libido czasem dokucza i nie pozwala.
  10. Wiesz, póki nie covid to było e tam, nie mam na to czasu i potrzeby. Ale nagle zadziała świadomość pewnych ograniczeń, więc w moim mózgu nagle pojawił się problem natury ALE JAK TO?! Na szczęście mam od cholery roboty, więc zbyt nagminnie o tym nie myślę.
  11. Oj zdecydowanie, do paranoi mi daleko i już kurwicy dostaję słysząc te powtarzalne frazesy o wielkim niebezpiczeństwie oraz pandemii. Nie spotykam się potajemnie z 20 osobami, aby urządzać orgię kaszlu i duszności, ale już tak nie mogę doczekać się wyluzowania ludzi. Zachowywać rutynę i względną normalność. Po prostu żyć. Ahh. Człowiek coraz bardziej samoświadomy i posiadajacy większą wiedzę oraz intuicję w kwestii relacji międzyludzkich, a od 3 miesięcy ograniczony do samotności uczuciowo-seksualnej przez własny perfekcjonizm Oby się to pozytywnie odbiło w przyszłości.
  12. Teraz to się wiruska nie obawiam i spokojnie bym z kimś wyszła na spacerek czy cuś. Moim własnym ograniczeniem jest poczucie, że mam jeszcze sporo do zrobienia (wykorzystania spokoju dla samej siebie) oraz że to nie czas na miłości i dotyk dla Hatmehit, więc moją winą jest niedopuszczanie zaproszeń chętnych do mego zapracowanego umysłu. Głupie to strasznie biorąc pod uwagę, że doskonale wiem czego chcę i mam dostęp Oj zdecydowanie, zakazany owoc i ten dreszczyk... Uwaga funfact- starotestamentowy (znaczy Bereszitowy) owoc z Edenu prawdopodobnie był winogronkami. Wniosek z etymologii hebrajskiego (plus Księgi Enocha) oraz możliwej geograficznej inspiracji Raju kreatywnego autora Znaczy nie mam tu na myśli szukania prawdy w mitologii, ale jedynie zabawę w analizę lingwistyczną tekstów starożytnych. Czułości nie da się suplementować. Jasne, że można lubić, odkrywać siebie, zawsze mieć co robić, aby się rozwijać, ale czasem odczuwamy zwykły brak dotyku drugiej osoby, tej subtelnej gry. Choć to indywidualne, jak wszystko
  13. A żebyś kurde wiedział. Ponadto dopiero od niedawna objawiająca się irytacja covid'em i co za tym idzie niemożność komfortowego nawiązywania nowej znajomości o charakterze wszelakim.
  14. Nigdy chyba nie obdarzono mnie jakimś poniżającym czy chamskim tekstem, a może po prostu je kompletnie wyparłam, bo nie zrobiły wybitnego wrażenia. Pamiętam jedynie coś bardzo prozaicznego, lecz o nieprzyjemnych dla samooceny skutkach - z małymi cyckami nigdy nie staniesz się kobietą, nic sobą do świata nie wnosisz. Teraz z lekka zabawne, ale wtedy mnie uderzyło.
  15. Na wzajemne mizianie się po ciałach z kimś tam. Na tosty z domowym masłem orzechowym i bananem. A także na zatopienie się w historii powszechnej ze szczególnym uwzględnieniem wojen grecko-perskich, mmm... Generalnie dość minimalistycznie, małymi rzeczami się w życiu cieszę.
  16. Nie mam pojęcia, daleko mi jednak od takich teorii. Rządzący na pewno nie dają przykładu empatii, ale to chyba kwestia zwykłego chamstwa w polityce, a nie zmasowanego ataku na społeczeństwo obmyślonego w kręgach władzy. Media nie promują empatii, ale obrabianie dupy i niski poziom publicystyki i kultury mainstreamowej. Ale tutaj remedium jest banalne- po prostu unikać i być krytycznym.
  17. Empatia też jest ewolucyjna, pozwala przetrwać grupie. Jest naturalna i potrzebna, nie zabijajmy jej, ale wspierajmy. Często jest mylona z kompletnym poświęcaniem się i co za tym idzie- krzywdzeniem samego siebie. Nie oto jednak chodzi, świat i ludzie to odcienie szarości, a nie czerń i biel. Jak najbardziej zdarzają się osoby pozbawione empatii, ale to ma swoje nazewnictwo w psychologii i medycynie.
  18. Masz na myśli wypowiedź, w której wspomniałam, iż chciałam walczyć z pewną delikatnością i empatią? Otóż było to i fizyczne i psychiczne. Bardzo nie chciałam być identyfikowana jako wrażliwa na ludzki los istota, przejęta nieprzyjemnymi rzeczami dziejącymi się na świecie. Udawałam twardą, znieczuloną, acz to było kompletnie sprzeczne z moją naturą. Pod płaszczykiem czerni i radykalnego wyjebania na innych, byłam słaba i krucha, czego bardzo się wstydziłam. Dziś jak wspominam co wtedy czułam to jest mi żal samej siebie, że specjalnie się męczyłam. Choć z zewnątrz to musiało być komiczne. Teraz dostrzegam, że delikatność, kultura, zwykły uśmiech potrafią wiele zdziałać. Ułatwić życie mi i innym. Nie muszę niczego udowadniać, wystarczy, że jestem sobą, co wyrażam wizualnie oraz werbalnie. Kieruję się większym otwarciem na ludzi, próbami wspierania bliskich. Nie jest to jednak sprzeczne z pewnością siebie, wręcz przeciwnie. Chęć dobra nie jest żadną słabością, mnie napędza do życia. Sprawia, że jestem szczęśliwsza oraz nie gardzę samą sobą, z czym się stykałam jeszcze kilka miesięcy temu. Nauczyłam się bardziej szanować swoje wybory, obserwować zachowania i być krytyczną przy jednoczesnej sympatii. Nie wiem czy dobrze wyjaśniłam.
  19. Czytam zdecydowaną większość. Bywa i gorzej, lecz nie mnie oceniać. Wyraziłam się z własnej perspektywy, nigdy nic mnie tutaj prywatnie jakoś bardzo nie uderzyło. Dyskusje są przyjemniejsze niż w wielu sytuacjach życia codziennego, choć oczywiście każdy spotyka się z czym innym
  20. Gdyż kultura osobista i przyzwoitość językowa to podstawa, nawet jak czujemy się prowokowani przez specyficznych osobników. Oby rozszerzyło się to i poza internet, ponieważ niestety zbyt dobrze nie jest.
  21. Dopisałam, iż jednocześnie istnieje pełna indywidualność jednostki Byłam kiedyś dość wyniosła, uważałam się zwyczajnie za lepszą od tzw. większości, nabrałam jednak odrobinę pokory. I bardzo mi z tym dobrze. Ale jak najbardziej, ludzie są niepowtarzalni mimo schematów. Kierują one nami, lecz możemy uczyć się panować i rozwijać siebie jako oddzielny składnik społeczeństwa, a nie jako bierną część gromady. Dziękuję jednak, wszystko co tutaj czytam poddaję refleksji i przefiltrowaniu przez osobiste doświadczenia, lecz jak widać nie zawsze wychodzi Trzeba jeszcze się trochę uodpornić najwyraźniej.
  22. Co innego o czymś wiedzieć, mieć w meandrach swego umysłu, a co innego dostać tym w twarz i zacząć stosować wiedzę w praktyce. Nie czuję wstrętu do ludzi. Może ewentualnie do tych okrutnych i krzywdzących innych. Pogarda do czyjejś niezawinionej słabości jest obrzydliwa, zdecydowanie preferuję współczucie. Doskonale wiem, że zaraz zarzucisz typowym kontrargumentem czy też mądrymi badaniami, ale no. Bez odbioru astronauto
  23. Zgadłeś, po prostu jesteśmy przygłupie A realnie- kwestia przykładów z życia, zdania sobie sprawy, iż codzienne i oczywiste sytuacje, które obserwowałam w szkole czy rodzinach znajomych były tym mocno podbudowane. Też tkwiłam w matriksie, jednak jako kobieta. Tzw. białorycerze też zdają sobie sprawę z mechanizmów jakimi oni i ich myszki się kierują, lecz do czasu dosadnego uświadomienia to nijako nie dociera. Ciebie też tak fascynuje jego szybkość i niesamowity spryt?
  24. Jakże humorystyczne nawiązanie do wątku o horoskopach. Skorpiony skorpionują, czyt. są mściwymi nekrofilami
  25. Przede wszystkim dowiedziałam się jakie błedy popełniałam jako człowiek i kobieta, jak bliska byłam stagnacji. Oświecono mnie, iż w rzeczy samej kierujemy się biologią, ale możemy też z nią zawalczyć, jeśli chcemy. Możemy jednak ją rozwijać w pozytywnym sensie- ja prywatnie uczę się pewnej archetypicznej kobiecości, a raczej nie zabijam jej w sobie. Bardzo dawniej walczyłam z jakąś wrodzoną delikatnością czy empatią, uważałam ją za słabość. Dostrzegłam, że jako płci jesteśmy inni i że to nic złego- możemy się uzupełniać. Totalnie pozbyłam się stereotypu, iż kawalar 25+ to życiowy nieudacznik, co przekazywała mi kultura oraz częśc rodziny. Teraz chcę widzieć jak się taki rozwija, pozbawia worka naleciałości medialnych, ale pragnie być sobą. Okazało się również, że nie jestem wyjątkowa Choć jednocześnie zauważyłam pełen indywidualizm każdej jednostki, co się nie wyklucza. Dowiedziałam się wiele o dbaniu o zdrowie (sport, dieta). Zaczęłam walczyć ze złymi nawykami i w końcu zabrałam się za siebie. Miałam ignorować kolegę @mireczek aka @soman aka @tukan aka @arch aka milion innych multikont (aż tak bardzo Ci się chłopie nudzi?), lecz postanowiłam odpowiedzieć kontretniej i dla innych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.