Skocz do zawartości

sol

Starszy Użytkownik
  • Postów

    908
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez sol

  1. @melody Mężczyźni mają inne oczekiwania. Liczy się dla nich co Ty im dajesz, głównie emocjonalnie (intelektualnie też, ale to na dalszym planie). Możesz mieć pierdyliard zainteresowań, kilka fakultetów, być zadbana i elegancka, ale jednocześnie nie wzbudzać długoterminowego pożądania. Wszystko zależy od tego jaka jesteś dla niego. Kiedyś zapytałam męża czy gdybym oglądala z nim wszystkie mecze, głaskając go przy tym, gotowała codziennie obiadki ale w tym nie miała swoich zainteresowań (a mamy częściowo wspólne) to czy by mu się to podobało. No i skubany powiedział, że tak xD W życiu bym się po nim nie spodziewała, bo to intelektualista pełną gębą. Faceci nie szukaja partnerek biznesowych do łóżka i życia. Imho tu dużym wyzwaniem jest ta "dominacja" - czy można być Bezosem w firmie a potem najczulszą kobietą dla swojego mężczyzny i rodziny? Teoretycznie to możliwe, znam takie przypadki. Znam też przypadki kobiet przedominujących przecinaków, które mają absolutnie odpychający vibe. I to ten drugi typ odrzuca, typ pierwszy nie - tylko teraz pytanie: Czy można być naturalnie dominującym w jednym środowisku (pracy) i naturalnie niedominujacym w innym (relacja), czy gdzieś jednak trzeba trochę poudawać? I na ile to udawanie na dłuższą metą jest możliwe. Mi się wydaje, ze te babki które świetnie sobie radzą biznesowo i rodzinnie niekoniecznie mają ofensywny styl zarządzania, tylko cos w rodzaju Sarah Blakely, wspólpraca, empatia, kreatywność przy klarownym zorientowaniu na cele.
  2. Co do branż, to pracując w typowo męskiej - it, na na początku myślałam że większość inżynierek, które spotkam to będą mrukowate babochłopy z piwnic. A tu nic podobnego - niemal same równe babki, wiele atrakcyjnych i... wszystkie zajęte.
  3. a) szczerze to ciężko powiedzieć. Niektóre zaburzone laski wydają się mieć szczególnie wysokie libido, ale nie wiem na ile jest to jest spowodowane tym, że bujają się głównie z bedbojami i wiedzą, że jak nie będzie "coś tam teges" to narka. b) pewnie tak, zresztą działa to w obie strony c) podobnie jak b d) w przypadku relacji po upływie haju baaaardzo dużą rolę grają: - hormony (niektóre tabletki anty wygaszają libido, karmienie piersią dziecka, menopauza itd.) - poziom stresu - to obustronne, przy ogromnym stresie i ogólnym zajechaniu libido zanika - zadbanie - zarówno swoje i partnera. Jak laska się zapuści może się dołować i wstydzić. Jak partner się zapuści, to może ją od niego odrzucać. Mimo punktów wymienionych wyżej, mogą być przypadki, że dziewczyna nIe ma libido, a regularnie "uprawia pańszczyznę". Co sprytniejsza moze nawet udawać, że jest zawsze zgrzana, jak w domu starego śp Heffnera.
  4. No jasne że masonem przeszłam? Mi kiedyś na rozmowie koleś nagle z nienacka kiedy opowiadalam o doświadczeniu zawodowym wypalił: A.... ile wynosi liczba PI? No ale to nie był "dziwny typ" tylko sprawdzał czy szybko reaguję Kumam o co Ci chodzi, o ludzi którzy wiedzą, że te wszystkie sztywne ramki są powiedzmy umowne i prawdziwa zabawa zaczyna się kiedy się je chociaż na chwilę zdejmuje.
  5. Dokladnie - odnośnie przeludnienia. Fakty są takie, że poziom dzietności globalnie maleje, a za kilkadziesiąt lat, po osiągnieciu szczytu, liczba ludności zacznie maleć. https://dzienniknaukowy.pl/czlowiek/naukowcy-przewiduja-ze-populacja-swiata-zacznie-sie-zmniejszac-w-ciagu-50-lat Świat od dziesięcioleci bogaci się i nie mówię tu o oligarchach, tylko o najbiedniejszych. Reducja ekstremalnej biedy z 80% populacji świata w latach '60 do 10% obecnie robi wrażenie. (Covid pogorszyl odrobinę sytuację, zobaczymy jaki będzie długofalowy wpływ). https://ourworldindata.org/grapher/world-population-in-extreme-poverty-absolute Ekonomicznie średnio jest coraz lepiej i z tym spada dzietność.
  6. Ano. Bo to nie jest tak naprawdę pustka w znaczeniu ludzkim-materialnym. To coś, czego nie jesteś w stanie opisać czym jest. Możesz tylko opisać, czym nie jest.
  7. Salsa jest dość prosta:) nie wiem na ile jeszcze modna, ale kiedyś byl na nią szał:) a z tych "sensualnych" to kizomba i bachatta, ale dla mnie to kosmos, ze obcy ludzie tak ze sobą potrafią tańczyć:D
  8. Pana już nie ma tu na forum, ale napiszę. To jest jedna z najciekawszych zagadek - czym jesteśmy. W medytacji jest takie ćwiczenie, próbujesz oddzielić się od wszystkich swoich myśli, doznań i bodźców i w zasadzie dochodzisz do tego (uwaga spoiler!) że... jesteś niczym, jesteś "pustką", która czuje a wszystko poza nią (twoje cechy charakteru, myśli, ciało itd.) to coś ZEWNĘTRZNEGO, to nie TY tak naprawdę. Kiedyś miałam taką wizję, że jesteśmy niczym śpiący jeździec na dobrze wytrenowanym koniu. Możesz spać i w ogóle tym koniem nie sterować i on będzie sobie jechał i niósł Ciebie przez ląd. Możesz też obudzić się i nagle zacząć go prowadzić. To taka metafora świadomości. To znaczy - można przeżyć życie na autopilocie - czasem łapię się na tym, że wcale nie jestem "tu i teraz", ale JEDNOCZEŚNIE rozmawiam w tym czasie z ludźmi, używam swoich normalnych "powiedzonek", mam nawet jakieś refleksje, daję porady itd., no normalna sol. Nikt z zewnątrz nie przypuszczałby, że myślami byłam gdzie indziej, nikt by nie zauważył, że gada z "autopilotem", ze "śpiącym jeźdzcem". Ale to nie byłam ja w znaczeniu świadomej i obecnej osoby. To znaczne uproszczenie co tu napisałam, problem jest wielowymiarowy
  9. Ciekawe pytanie. Jeśli mówimy dosłownie o myślach, ja generalnie nie identyfikuję się ze swoimi myślami, więc tym bardziej nie interesują mnie myśli innych. Dokładnie tak. Myśli to jest taki strumień, tylko częściowo zależny od woli, z którego wyławiamy co chcemy i za tym idziemy. Mogą być mocno pojechane, nawet jeśli tego nie chcemy - to nie jest nasza wina. Interesuje mnie natomiast co wybieramy z tego strumienia myśli i co staje się naszymi poglądami, w co wierzymy naprawdę. Rozumiem, że o to chodzi w temacie. Z doświadczenia wiem, że jeśli masz osobę której możesz powiedzieć o najdziwniejszych rzeczach i ona Cię z tym akceptuje, to jedno z najbardziej wyzwalających doświadczeń.
  10. Rzeczywistość nieustannie mnie zadziwia, właśnie trafiłam na cytat traktujący dokładnie o tym: Herbert ubiegł mnie o jakieś kilkadziesiąt lat w Diunie i to jak ładnie. "A najpierwszą ze wszystkich otrzymał lekcję podstawowej wiary, że może się nauczyć". Piękne.
  11. No pewnie że tak mam taki zeszyt, który założyłam mając jakieś 5 lat. Na pierwszej stronie napisałam łamanymi drukowanymi literami: JAK SIE ROBI DMUHAWIEC a niżej wkleiłam trzy rośliny zasuszone: mlecz, dmuchawiec z tymi zarodnikami i kikut bez zarodników. Nobel dla tego przedszkolaka nerdowe dzieci są supersłodkie
  12. No już bez przesady:) Ja rozumiem dobrze ten gen nerda, który ma @melody, sama byłam (jestem?) kujonem - nauka, wiedza i rozwój są po prostu najlepszą dopaminką. Sam kierunek dla nas nerdów jak najbardziej słuszny. Fajnie jakby chciała do tego mieć rodzinę, ale teraz nie chce i ok. Może zmieni zdanie, może nie, ale obecnie pakowanie się w dzieci przy takich wątpliwościach faktycznie nie jest najlepszym pomysłem. Natomiast największym wyzwaniem będzie "wyczillowanie", wybaczanie sobie porażek, które się pojawią i nietraktowanie ludzi z góry. Z takim zapleczem z przeszłości możesz @melody przechodzić ciągłą sinusoidę od poczucia bycia Bogiem, do poczucia bycia nikim. Jesteś jeszcze bardzo młoda, pełna złości za przeszłość, nauczysz się w końcu, żeby to nie było Twoim paliwem, będziesz sama się napędzać jak perpetum mobile. Nawet ten efekt Dunninga-Krugera przygaśnie. Nie zniknie, ale po prostu zaczniesz na niego patrzec z dystansem i wiedziec, ze jesli robisz cos najlepiej jak umiesz, to jest wystarczające.
  13. Trawa jest zawsze zieleńsza, ja właśnie siedzę w domu i wychowuję dzieci. Mam ten komfort i inaczej sobie nie wyobrażam przy takich maluszkach, ale to tylko i wyłącznie dla ich dobra. Nie dla mojego:) Fakty są takie, że miałam fantastyczną robotę i bardzo za nią tęsknię. Pielesze domowe nie są moim spełnieniem. Nie chodzi o to, że to mało ambitne (bo to jedno z najważniejszych zadań człowieka w życiu, jeśli nie najważniejsze). Chodzi o kilka lat nikłego kontaktu z ludźmi, trybu "czuwania" 24h/dobę, ciągłego mierzenia się z trudnymi emocjami dzieci (de facto wchłaniania ich), przymusu odłożenia "siebie" na bok na dłuższy czas. To trudne. Rzekomo kobiety powinny to kochać, ale szczerze? To chyba bulshit. Moja praca zawodowa wydaje mi się być przy tym arcyprzyjemnym relaksem (a też nie raz się stresowałam na maksa). Reasumując, wbrew panującej tu opinii - zamknięcie w domu na jakiś czas to IMHO spore poświęcenie. Jednak warto to zrobić dla tych maluchów. @JoeBlue dziękuję za miłe słowa, jednak widzisz, prawdopodobnie mamy odrobinę inne spojrzenie na tą kwestię. Ten znajomy nieświadomie dał mi lekcję, że należy skupić się na celu a nie dywagować czy sobie poradzę. Lekcję którą zapamiętałam i od tamtego momentu "wbrew naturze" postępuję. Być może wycofywanie się jest bardziej kobiece, ale dopiero "pójscie na żywioł" daje mi poczucie, że żyję naprawdę.
  14. Szczerze, to nie znam kobiet w otoczeniu, które nie mają dzieci z uwagi na finanse (oprócz tu na forum @maggienovak). Najczęstsze powody: - dość prozaiczny -> brak partnera. Te dziewczyny faktycznie sporo zarabiają, są też dośc egocentryczne, wybredne. Takie nowoczesne "staropanieństwo". - drugi prozaiczny powód -> problem z płodnością (baaardzo częsty) - trzeci -> dla mnie dwójka dzieci to jednak maks. Fakt, że trafil mi się w tym szczególnie wymagający egzemplarz. Więcej fizycznie i psychicznie nie ogarniemy. Lepiej mieć mniej dzieci ale poświęcić im czas, zachowując przy tym jakieś sanity, starając nie zagubić swojej indywidualności. Drugie pytanie trochę w stylu bliskowschodnich dywagacji oczywiście, że wszyscy ludzie powinni się rozwijać. Model rodziny 2+2 jest dość optymalny, żeby uszczknąć trochę tego i trochę tego. Pełna zgoda. Może to nie rozwiązanie na wszystko, ale na pewno krok w dobrym kierunku. Natomiast średnio widzę popularność takiego CNOTKO-RUCHU. A w zasadzie bezruchu xD Niestety. Edit: nie mówię o zakazie antykoncepcji, tylko o powstrzymanie się od karuzel wszelakich
  15. Nie jest idealnie, na pewno są tarcia, ale np. założyć zespół muzyczny, sklecić drużynę do jakiegośtam sportu itd. facetom to po prostu idzie, babki same z siebie się tak nie zorganizują zazwyczaj. Mam wrażenie, że u kobiet to bardziej konkurs indywidualnych talentów niż chęć wspólnego działania i zrobienia czegoś fajnego. Chodzi mi o coś subtelniejszego. Kiedyś próbowałam zrozumieć pewne zagadnienie z przedmiotów ścisłych, przeczytałam 2 razy, nie zrozumiałam, stwierdziłam ze jestem za cienkim bolkiem i odłożyłam to. Po jakimś czasie rozmawialam o tym zagadnieniu z kumplem. Normalny koleś z przeciętna "zewnętrzną" pewnością siebie. On to zagadnienie rozumiał, więc zapytałam się go jakim cudem Trochę się zdziwił, powiedział, że dwa dni próbował to rozgryźć, czytał kilka różnych opracowań i w końcu załapał. No i że ze wszystkim tak przecież jest jak się czegoś nie rozumie. Kumasz, on w ogóle nie pomyślał że jest za głupi, żeby to zrozumieć, skoro od razu nie załapał. Po prostu szukał "klucza", tak długo jak trzeba, to było dla niego naturalne, a moje pytanie "jakim cudem zrozumiał" dziwne. Ja natomiast prawie od razu się poddałam. Nie z lenistwa, odgórnie (błędnie jak się okazało) założyłam, że nie ogarnę tematu. To była dla mnie wielka lekcja i duży przełom mentalny. Wydaje mi się, że mężczyźni jednak mają to naturalnie, kobiety dużo łatwiej się zniechęcają. A co do tych zerwań, zawsze bardziej cierpi ten, który był "mniej pewny" w związku, zazwyczaj to ten z którym się zerwało, to już niezależnie od płci
  16. Odpowiedź: zależy w czym. To czego np. zazdrościlam facetom: - prawdziwego braterstwa, synergii, facetom łatwiej łączyć się w grupy i "czegoś" dokonać, z babkami to jest często męka - siły fizycznej - odporność psychiczna na porażki (przynajmniej pozorna, znam statystyki samobójstw. Chodzi o to, ze mezczyzni wydaja sie bardziej wytrwale podązac do celu, rzadziej się poddają.) - bezpieczniej być facetem przy podróżowaniu, raczej nie zgwałcą:) - mniejsze parcie biologiczne na rodzinę, można sobie naprawdę ciekawie pożyć Nie zazdroszczę: - kwestii dzieciowo-rozwodowych gdy partnerka to harpia - presji społecznej na super ciało, super pracę, super pasję i morze hajsu - dużych potrzeb cielesnych w sytuacji gdy nie można ich spełniać (mimo starań i wysiłków brak chętnych) - wciąż pokutujący społeczny nakaz nieokazywanja emocji i słabości przez mężczyzn. Nie chodzi mi o codzienne poplakiwanie i wieszanie się emocjonalne na partnerce (w drugą stronę również), tylko o zwyczajną możliwość wygadania się i otrzymania wsparcia, kiedy jest naprawdę źle. Trochę jak na forum:)
  17. Mieszkałam w Gdańsku kilka miesięcy parę lat temu, na Wrzeszczu. Mi tam się podobało, miasto z klimatem, nie odniosłam wrażenia, że jest niebezpiecznie - zależy pewnie w jaki zakątek o jakiej porze się trafi. Jak wszędzie
  18. Planuję zrobić wieniec na drzwi z długich szyszek z ogródka. Na razie nIe wiem jeszcze co i jak, pewnie w przyszłym tygodniu się za to zabiorę, bo od wczoraj lekkie przeziębionko mną poniewiera. Robisz stroik "z przepisu" czy wlasnego pomysłu?
  19. Mi też to pachnie orbiterstwem... takim pod płaszczykiem "przyjaźni", żeby nie nazywać rzeczy po imieniu. A czemu kiedyś wam nie wyszło? Komu bardziej zależało? Jak dla mnie nie ma opcji dalszej znajomości z facetem, jeśli do Ciebie uderza. Dla niego tortury, dla Ciebie pompowanie ego, żadna to "przyjaźń", więc generalnie dobrze się składa, że finito.
  20. Plan zacny w teorii, ale przepuszczony przez Amperkową glowę, która gustuje w chlopach niczym doba na pustyni, rano +15 w nocy -15. 17letnie meszki pod nosem to bardzo osobliwy wybór, nawet dla wyposzczonego milfa xD musialabys caly system zmienic, artykuly do cosmo pisać o zaletach niedorostków, serial na netflixie itd. Dopiero wtedy można mówić o światełky w tunelu wiem wiem powinnam byc bardziej w stylu "daj mi rozwiązania, a nie twórz problemy"
  21. Przypomniala mi sie jedna domowka, jeszcze na studiach. Jedna z dziewczyn, ubrana w krótka spodniczke, mocno się zrobila %%%, a potem zaczęla robic fikołki (autentycznie, przewrot w przod kilka razy), na kanapie na ktorej siedzial mój wtedy jeszcze przed-mąż. Po tym show poprosiła go do tańca, na co grzecznie odmówił Także tego...
  22. Są takie kobiety i jest ich całkiem sporo - ale imho ta kłótliwość nie dotyczy tylko mężczyzn, tylko po prostu, pewne kobiety mają taki vibe. Wykłócają się w robocie, w sklepie, obgadują koleżanki z innymi koleżankami to i będą w domu się wykłócać. Najlepiej tak pasywno-agresywnie. Ten typ właśnie siedzi na tinderach jakby co, więc generalnie nie polecam.
  23. No cóż, moim zdaniem mało kto za młodu rozumie, że tylko niewielka ilość ludzi jest kompatybilna charakterologicznie z nimi i tylko z tej garstki można stworzyć naprawdę udany związek. Ja kiedyś nie rozumiałam Co do tej niekompatybilnej reszty, sęk w tym, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że ktoś Ci się z niej spodoba i zostaniecie parą. Widzisz, że zgrzyta, że musicie się "docierać", że Wenus-srenus i Mars i tak dalej - no ale to kobieta i mężczyzna przecież, zawsze będzie "po włosku" - tak sobie ludzie tłumaczą. To okropna nieprawda, wynika to z tego, że ta osoba nadaje na innych falach po prostu. Inna płeć to tylko wymówka. Można spotkać kogoś kompatybilnego i nagle wszystkie problemy się rozwiązują
  24. A co do tematu to pierogsy z zasmażką i cebulą, pasztety, bigos, wątróbka, chlebek ze smalcem... wszystko to pyszne omnomnom, choć rzadko tak jadam. Nie lubię za to mięsiw/ryb w galaretach i flaczków.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.