Skocz do zawartości

sol

Starszy Użytkownik
  • Postów

    908
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez sol

  1. Ludzie trochę jakby zachłystują się tym u innych czego sami nie mają i próbują to "dostać" poprzez załatanie sobie tej rzeczy partnerem, szczególnie kobiety. Czyli znowu, jakaś forma projekcji. Jeśli ktoś daje z góry listę jakichś super-istotnych rzeczy, prawdopodobnie ma sam na ich punkcie kompleksy i podświadomie chce żeby ktoś go pod tym kątem uzupełnił. Bardzo możliwe, że naprawdę nieciekawe dziewczyny będą uderzać do bardzo przystojnych facetów, z drugiej strony piękne kobiety wcale nie muszą interesować się wyłącznie pięknymi mężczyznami (bo ten "zasób" już mają). Taki przykład prosto z brzegu - Edyta Zając, moim zdaniem przepiękna kobieta, była żoną dyskusyjnie atrakcyjnego wizualnie Rzeźniczaka (przynajmniej w porównaniu do jej urody). 

    • Like 1
    • Dzięki 1
  2. Godzinę temu, Amperka napisał:

    W ogóle nie mógł usiedzieć w miejscu, kogoś miział po plecach, przytulał jakieś dziewczynki, machał sobie nogami, to zaraz się kładł, córka to samo.

    Przytulam Cię, my mamy grupę integracyjną więc dla mnie to standard, ale rozumiem że w przedszkolu gdzie są same neurotypiaki Twoje nieźle błyszczą,  ma to swój urok :)

     

    Godzinę temu, Amperka napisał:

    Napisz coś więcej o zajęciach. Co dokładnie tam analizujecie?

     

    Każde zajęcia poświęcone są jednej konkretnej emocji. Ja myślałam, że to będzie tak, że będziemy uczyć się radzić sobie z trudnymi emocjami u dzieci. Po tych paru miesiącach mam konkluzję, że to zaczyna się od rodzica i na rodzicu kończy. Póki my nie będziemy umieli radzić sobie ze swoimi emocjami to kij pomożemy dziecku, kij je nauczymy. Dzieci są jak papierek lakmusowy. Tam przychodzą tacy goście np., wysoko w drabinie społecznej od których wymaga się w robocie totalnego spokoju i opanowania i przyznają: wydzieram się na dziecko jak nienormalny, odbijam stresy w pracy, chcę to zmienić, chcę nad tym pracować. W życiu byś nie powiedziała po człowieku. Ważne żeby sobie uświadomić (i to pokazuje praca w grupie) że WSZYSCY rodzice mierzą się z ekstremalnie trudnymi emocjami (swoim i dzieci). Wszyscy popełniają podobne błędy. Jeśli nie maja strategii radzenia sobie z nimi ,to za zamkniętymi drzwiami może być różnie. Ja ostatnio praktykuję też uwalnianie Hawkinsa, świetna sprawa. 

     

    • Dzięki 2
  3. Chodzimy sobie z ukochanym na warsztaty dotyczące wychowania i emocji dla rodziców, to już trwa kilka miesięcy. To co się tam zaczęło dziać to magia. Warsztaty i wiedza sobie, ale ludzie zaczęli się przy tym tak otwierać, energia jest niesamowita. Ja widzę, że też się przełamuję, okrutnie ciężko mówić o swoich emocjach czy niechlubnych wydarzeniach przed grupą ludzi. Poniekąd rozumiem teraz moc AA itd. Grupa ma zupełnie inną energię, a otwarcie się na grupę wymaga dużego przełamania. Wydaje mi się, że chodzi głównie o to że ludzie zdejmują że spotkania na spotkanie maski i zaczynasz obcować z czymś prawdziwym, co jest niezwykle w kontekście do  kontaktu z nieco instagramową, przekłamaną rzeczywistością.

     

    W każdym razie każdemu rodzicowi to polecam, to trzeba po prostu przeżyć:)

  4. Jak dla mnie, to co się teraz dzieje to praktyczne uświadamianie sobie podstawowych ludzkich instynktów, w wersji skrajnej, hiperbolicznej. Dla mężczyzn to nieograniczony dostęp do pornografii, dla jakiegoś ułamka również dostęp do nieograniczonej ilości kobiet.  Dla kobiet z kolei ukazanie hipergamicznej natury w pełnej krasie. Obraz niezbyt piękny delikatnie mówiąc. Ale ludzka społeczna sieć neuronowa się uczy. Dotychczas wzór był taki, że ludzkość najpierw dochodziła do swoistego dna w danej sferze, po to żeby się odbić w drugą stronę. Takie samopoznanie siebie samego i innych, kolektywne  i od najgorszej strony. Widzimy więc już coraz bardziej, czym jesteśmy w swojej najgorszej wersji.

     

    Ale to każdy musi dostrzec przede wszystkim w sobie. Bo w innych to sorry gregory. To co w innych nie ma żadnego znaczenia. Jeśli ktoś bagatelizuje swoją najgorszą stronę i skupia się tylko na tym co jest nie tak na zewnątrz, nie odrabia lekcji, po prostu. Niektórzy wierzą, że to właśnie dlatego będzie musiał się tu jeszcze nie raz urodzić.

     

    Generalnie musimy poszorować po dnie przez jakiś czas (kilka pokoleń?) ale wierzę, że będzie dużo lepiej. Po prostu poznanie samego siebie to w jakiś sposób wielopokoleniowa droga z mnóstwem ślepych uliczek. Tak naprawdę jesteśmy ponad te prościutkie mechanizmy  i myślę że wcześniej czy później nauczymy się nimi lepiej zarządzać, to co teraz, to etap przejściowy.

     

     

    • Like 3
    • Dzięki 2
  5. Przykład z tatą 40k i sytuacją rodzinną versus jego dalszą ocena przez użytkowników forum to znakomite studium projekcji. Zobaczcie jak łatwo nagiąć swoje wyobrażenia (odnosząc się do własnych doświadczeń bądź opinii) i zrobić z tego samego człowieka albo wyrodnego ojca, albo bohatera. Tak naprawdę jak jest nie wie nikt prócz rodziny (której to członkowie zresztą również subiektywnie postrzegają tą sytuację). Wszystko to jest emocjonalną iluzją. Ta dyskusja jest o iluzjach poszczególnych użytkowników, dotycząca tego, która z nich jest bardziej prawdziwa. Odpowiedź jest tylko jedna - żadna, co wynika z definicji iluzji.

    • Like 1
    • Dzięki 1
  6. 4 godziny temu, Amperka napisał:

    Chłop ma 46 lat a mówi o tym drżącym głosem. Ale jest silnym i mądrym gościem. Chyba dobraliśmy się na zasadzie jakichś potrzeb i braków. Ja - nieokrzesany świrus, byłam tym środkowym palcem wystawionym do tego całego napompowanego świata "na poziomie".

    Czasami myślę, że despotyczni ojcowie tworzą silnych facetów, tylko jakim kosztem. Podobnie z despotycznymi mamami.

     

    Tak często jest. Ja też wynoszę na peany męża, między innymi za to, że autentycznie zakochał się w tym co najbardziej musiałam poskramiać i ukrywać, bo "nie przystoi". To jest tak wyzwalające, że aż tego się nie da opisać :D Współczuję Twojemu mężowi dzieciństwa, ale z drugiej strony tak cudownie że ma Ciebie, może odetchnąć, może być sobą. To naprawdę najlepsze, co mogliście sobie dać oboje. Trzeba założyć towarzystwo tłumionych w dzieciństwie świrów xD

    A ile ludzi całe życie ukrywa w sobie ten środek, bo nie ma absolutnie nikogo, komu mogą go pokazać.

     

    3 godziny temu, SzatanK napisał:

    Niech Ci dudni w uszach wykorzystanie swojego potencjału i rekomendowanie tego swoim pociechom oraz wnukom.

    Amperka mówiła o tym, że doszła do tego, że to ją powstrzymywało właśnie od działania. Strach o utratę potencjału. Tak jak u mnie zresztą. (i pewnie u wielu ludzi).

    To jest totalnie podświadome! Jakby wiadomo, że chcesz ten potencjał wykorzystać (teoretycznie) ale tam w środku panicznie boisz się że stracisz ostatnie co masz, wiarę w to jaki wspaniały to ty nie jesteś. 

     

    3 godziny temu, SzatanK napisał:

    Ty też spoko się wydajesz.

      Dziękuję i vice versa! 

     

     

    • Like 1
    • Dzięki 1
  7. 9 godzin temu, Amperka napisał:

    Mogłabym im naściemniać inną wersję swojego życia, a robić co innego - ale ciągle, jestem zależna od niezadowolenia i aprobaty mojej mamy, gdzieś podświadomie. Chociaż ona już wiele lat temu pozwoliła mi na swoje wybory.

     

    Jakby się tak zastanowić, to Twoja mama też pewnie ustawiała życie pod swoich rodziców, oni pod swoich i tak w nieskończoność. Lustro luster. Ewentualnie ktoś tam się po drodze buntował, ale to wciąż to samo tyle że od innej strony.

     

    Aż mi się przypomniała anegdota - dziewczyna robi pieczeń i na wstępie obcina ją z obu stron. Jej chłopak pyta:

    - czemu tak obcinasz?

    - a bo moja matka tak robiła.

    Pytają z ciekawości matki, czemu obcinała pieczeń.

    - moja matka tak zawsze robiła.

    W końcu widzą się z babcią i zadają jej to samo pytanie - babciu czemu obcinałaś pieczeń z obu stron?

    - A bo mi się do gara nie mieściła!

    xD


     

    9 godzin temu, Amperka napisał:

    Teraz tylko myślą, żeby się nic nie posypało. I jak mam im to zabrać.

    Odpuścić, Pozwolić sobie na porażki. Niech się posypie i niech oni będą tego świadkami.

     

    Przypomniało mi się, kiedy zaczęła we mnie kiełkować potrzeba zmiany. To było wtedy, kiedy braliśmy udział w jakimś postępowaniu upadłościowym gościa, który już drugą czy trzecią firmę swoją doprowadził do bankructwa. Ale już na tym etapie znowu zaczynał działać gdzie indziej, już jakiś kolejny biznes kręcił. I ja tak zaczęłam myśleć: jakie to jest niesamowite, ktoś odnosi porażkę za porażką, ale nikt go nie uznaje za przegrywa. "Biznes taki jest". On sobie jakąś firmę kładzie, ale co się nabiznesuje to jego. Popróbuje sobie tu i tam, a za mocnych czasów to i pożyje. A mi serce staje kiedy literówkę zrobię. 

    Absurd tej sytuacji zaczął kiełkować we mnie coraz bardziej. 

     

    Taką prawdziwą wolność uzyskuje się przy jakiejś takiej właśnie spektakularnej porażce pierwszej, gdzie okazuje się, że świat się dalej kręci, rodzice dalej kochają, kwiatki pachną itp. Trzeba to przeżyć na własnej skórze, wtedy strach w dużej mierze minie. 

     

    9 godzin temu, Amperka napisał:

    Boże, czasami czuję się jakbym miała mental 14-latki.

    ja mam wrażenie, że wszystkie "stare dusze" mają mental 14-latki :D 

     

    9 godzin temu, Amperka napisał:

    Chciałabym żeby mi się wszystko posypało, żeby mi uprawnienia zawiesili, żeby kurcze zacząć coś nowego.

    Wbrew pozorom tak by było pewnie najlepiej. Wiele pieczeni na jednym ogniu. Panie ministrze? Wysoka izbo? Jest tu taka jedna, ależ ona kombinuje, korektorem maże po papierach i strony skleja śliną, przyjrzałabym się jej bliżej! 

     

    9 godzin temu, Amperka napisał:

    czy trzeba jakoś pracować nad psychiką? Czy olać to.

     

    ja myślę, że warto. Ten "zwariowany 14-letni dzieciak", którego dobrze znam to super fasada i wydaje Ci się, że to wystarczy do "fajowego spoko cool życia), po co więcej, ale jednak w środku można znaleźć prawdziwe skarby. Na pewno praca nad psychą (jakkolwiek to brzmi) Cię ubogaci i pokaże Ci co skąd po co i dlaczego, a przynajmniej w jakimś stopniu.

     

    8 godzin temu, Jorgen Svensson napisał:

    Z ciekawości, masz jakiś schemat pracy.

     

    Nie ma typowego schematu, ale to co robię to:

     

    - zakładam, że nie wiem nic na pewno i jestem otwarta na to co przychodzi

    - staram się regularnie czytać najróżniejszych rzeczy zahaczających o psychologię, duchowość, filozofię, a nawet - coaching, literaturę piękną. To jakoś trafia do podświadomości i wyciąga potem ciekawe myśli. 

    - prowadzę dziennik wdzięczności

    - skupiam się na tym co czuję w danym momencie - generalnie to co mogę powiedzieć z granicą pewności to to, że jeśli przy jakichś rzeczach/osobach czuję spokój, harmonię, ciepło to są to rzeczy które mi służą, jeśli zaś czuję dysonans albo zbyt silne emocje (pozytywne lub negatywne), mam jakieś podejrzenia, wiem że coś jest nie tak - to te rzeczy mi często nie służą i tu analizuję o co może chodzić. Generalnie bacznie obserwuję swoje uczucia względem rzeczy, bo najczęściej to one mówią mi co jest czym.  

    - zauważam swoje sny, sny mogą dużo powiedzieć o tym co w nas siedzi

     

    - i na koniec coś, co działa u mnie najlepiej, po prostu zadaję sama do siebie pytanie (np: Dlaczego ta i ta osoba tak się zachowuje) i za jakiś czas dostaję odpowiedź w formie myśli (najczęściej po nocy). To coś w rodzaju gdy masz problem inżynierski którego nie możesz rozwiazać i po nocy jest to zdecydowanie łatwiejsze. Po prostu, gdy pytasz o coś podświadomości, ona faktycznie tworzy przez noc odpowiedź. 

     

     

    • Like 1
  8. 2 godziny temu, Amperka napisał:

    Mało tego. Może to zabrzmi strasznie, ale gdybym była sama, to czuję, że zrobiłabym wszystko bez zahamowań. Ale mam olbrzymie poczucie odpowiedzialności za rodzinę, a już największe za rodziców. Mama jest wzorem ogarnięcia i rozsądku, jakieś moje fanaberie, to byłby dla niej cios. To zabrzmi strasznie, ale czasami mam wrażenie, że dopóki ona jest na chodzie i pełna energii, to ja ciągle będę chciała spełniać jej oczekiwania. Absurd, przecież jestem dorosłą kobietą.

     

    O rety, Amprola, ale my mamy podobne tło. Ja teraz w ostatnim czasie, a już zupełnie w ostatnich miesiącach rozpracowuje swoją podświadomość. Jestem uwikłana w tyle schematów, że głowa mała, mam wrażenie, że to jest normalnie jakaś grzybnia/pajęczyna międzyludzka, a ja skaczę jak ta kukiełka. Poleciały już dwie znajomości, kolejna, ważna dla mnie od lat, chyba też poleci. To wszystko jest tak subtelne, tak ukryte, leci się schematami, które zasilają innych - odbierając Tobie poczucie sprawczości (i vice versa, Ty też możesz nieświadomie komuś zabierać). 

     

    Mam podobną mamę, głos ogarnięcia i rozsądku. Tylko kiedy zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, nie wiem na ile ten swoisty konserwatyzm nie ma podłoża lękowego: znajdź dobrą, porządną pracę, wyjdź na ludzi, trzeba zorganizować porządną Wigilię na przyjazd rodziny i tak dalej. Wszystko musi być w założeniu bezpieczne i musi być akceptowalne społecznie, im bardziej będzie społecznie poprawne i pozytywnie wyróżniające się (w klasycznym ujęciu) tym lepiej. Moi rodzice teoretycznie dobrze na tym wyszli, społecznie i finansowo

     

    I takiej matce rodzi się dzieciak taki jak Ty czy ja,  ja jestem w zasadzie przeciwnym biegunem, fajerwerk kreatywności, który nigdy nie miał okazji wybuchnąć. Moje śmiałe plany, rozpisane scenariusze, gotowe w 3/4 i porzucone projekty, mogłabym mnożyć. Zawsze znajdywałam sobie jakąś wymówkę, nawet mam w kręgu najbliższych przyjaciół CZŁOWIEKA, który w jakiś sposób mam wrażenie za mnie rozwijał się kreatywnie, odnosił w tym olbrzymie sukcesy (ale i wszystko od lat... konsultował).  Ja to wszystko zdelegowałam i dopiero ostatnio zdalam sobie sprawę dlaczego. Bo siedzenie w swoim uwidołku i pielęgnowanie swojego "potencjału" jest bardzo bezpieczne, nigdy nie musisz tego skonfrontować z prawdziwym życiem. Potencjał to coś, czego nigdy nie stracisz jeśli go nie wykorzystasz. Zawsze możesz się masturbować mentalnie: o tak, ja to mam potencjał, to bym zrobiła i tamto. A jak będziesz umierać, możesz sobie pomarzyć: miało się ten potencjał mmmmm. A kiedy jednak idziesz z działaniem, ryzykujesz, że możesz tą fatamorganę stracić. Musisz się zmierzyć z prawdziwym sobą i zweryfikować czym był naprawdę ten potencjał. 

     

    Ja nawet na tym forum mialam problem żeby  pisać na początku. Boję się oceny podświadomie jak jakiś  ostatni tchórz. Choć na zewnątrz nikt by nie uwierzył, bo wydaje się ludziom taka otwarta, szczera, mam mnóstwo znajomych, Boję się tego, że to czym jestem naprawdę jest już przecież idealne i nie trzeba tego w żaden sposób chronić. Można być sobą. Bycie sobą to nie jest ranienie innych. Bycie sobą to największy szacunek dla innych i dla siebie. Niebycie sobą to brak szacunku wbrew pozorom. 

     

    I pewnie myślisz: LOL, o czym ona, przecież rzuciła prawo i tak dalej. Wiem, to jest duży krok faktycznie, ale jeszcze tyle przede mną do przepracowania. Czuję, że mogę tak dużo więcej, gdybym tylko wszystko mogła puścić, wszystkie te blokady :) I czuję, że to się dzieje, powoli ale do przodu. 

     

    Dziołcha, ja po Tobie widzę, że Ty to też wszystko zrobisz. Powoli, rób to stopniowo. Aż w końcu poczujesz tą moc. Znajdź paru ludzi którzy Cię wesprą, nie rozmawiaj z tymi którzy mówią: stop, zastanów się. Dla mnie zmiana zawodowa była jedną z najlepszych decyzji życia, choć super trudną. To wszystko było jednak stopniowo. I tak mam wrażenie, że wciąż jestem na początku drogi :)

     

    • Like 2
  9. Godzinę temu, Wielokropek napisał:

    A tak- każdy porównuje oferty w nieskończoność, zbiera poszczególne elementy własnego wysublimowanego chciejstwa i próbuje ulepić pod ich podobieństwo obcego człowieka. I jest prawilnie wkurwiony jak się ta swoista mozaika nie udaje. xD 

    I nie uda się nigdy, sorry not sorry. 

     

    Dokładnie, ładnie powiedziane.

     

    Próba uklepania czegoś z tych wszystkich czekpointów i fantazji, przypomina próby badawcze doktora Frankensteina, jakieś monstrum nawet z tego wyszło, ale chyba nie o to mu chodziło;)

    • Like 1
  10. 35 minut temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

    Po 21 latach znajomości, małżeństwa i wspólnego mieszkania razem.

    Czyli prowadzenia tzw rodziny.

    Czy dotyk wystarcza?

     

    Kurczę, pamiętam jak kiedyś ś.p. dziadek mojego męża centralnie klepnął ś.p. babcię mojego męża w tyłek jak byliśmy u nich w gościach, kiedy się mijali w korytarzu. A ona do niego na to z ognikami w oczach coś w rodzaju: hihi goście są, zachowuj się! Oboje byli przed 80-tką, W OGÓLE nie sprawiali wrażenia rubasznych w normalnej rozmowie :D Pomyślałam sobie wtedy, że dobrze męża wybrałam xD 

    • Haha 2
  11. W dniu 21.12.2022 o 22:25, meghan napisał:

    Chwalenie, komplementy, dobre słowo od kobiety... W jakiej formie ma być? W jakim tonie? Jaki komunikat do poszczególnej sytuacji? I w jakim celu? W poczet realizowania jakiej potrzeby?

    Nie zadaję tyle pytań, by podważyć Twoje stanowisko, jedynie jestem ciekawa jakie masz praktyczne teksty, które są dobrym słowem dla jakieś chłopinki.

     

    Wiesz co, to nie powinien być jakiś skomplikowany algorytm reagowania na poszczególne sytuacje w celu podniesienia komuś poziomu własnej wartości, tylko, w idealnym wariancie po prostu pozytywna, empatyczna i czuła postawa względem siebie, świata i tym samym mężczyzn wokół siebie. Coś niewymuszonego i nie wyćwiczonego, po prostu wypływającego prosto z siebie i serca. Uśmiech, dobre słowo, zauważenie tej drugiej osoby. Do tego myślę zresztą wszyscy powoli (bardzo powoli) ewolucyjnie dążymy. 

     

    Największą trudnością w tym jest w zasadzie to, że taka "niewinność" i "dobroć", może zostać łatwo zbrukana, co w sumie @Ksanti potwierdził (i rozumiem tego pucharka @meghan bo jest to niejako potwierdzeniem tego, co Ty od długiego czasu mówisz). Wystarczy mniejsza atrakcyjność czy jakiś nie wiem defekt, dziwność itd. i już te "dobre słowa", nie mają dla niektórych znaczenia jak jest się poniżej 7/10, a wręcz mogą być "bleee". (Oczywiście mamy też klarowne przykłady w drugą stronę, czyli kobiet wzgl. mężczyzn). Ale rzecz w tym właśnie, że jeśli ktoś jest empatyczny i czuły dla innych PO TO, żeby później mieć z tego jakąś korzyść, chociażby w postaci miłego słowa zwrotnego, sympatii i aprobaty (i potem te słynne: "ludzie mnie zawiedli, od dziś będę okrutny jak oni") to empatia była pozorna, celem było uzyskanie, uszczknięcie dla siebie jakichś miłych emocji.

     

    Generalnie ta postawa o której piszę w pierwszym akapicie powinna być trwała mimo reakcji, jakie wywołuje, czyli nie powinna być móc złamana. Ja do tego sama dążę, nie jest to łatwe, bo każdy z nas musi mierzyć się ze swoimi niskimi pobudkami wypływającymi z najróżniejszych pomysłów ego, ale bieżące wychwytywanie ich i chęć ich zmiany to już progres. 

     

    W dniu 21.12.2022 o 22:25, meghan napisał:

     

    Myślę, że największą moc ma pochwała/akceptacja w formie zwięzłego pochwalenia od drugiego faceta, który jest stanowczym specjalistą/autorytetem w danej dziedzinie/sytuacji.

     

    Nie wiem. Żaden facet nigdy nie omota drugiego faceta jak potrafią babki w tematach na świeżakowni. Co jedna agentka to lepsza. Tam jest zazwyczaj cały mariaż emocji i komunikatów, nie tylko pochwały oczywiście, ale jednak widać jaką to to ma siłę.

     

    • Like 1
  12. :(

     

    Pamiętam jak miałam 14 lat i byłam na wakacjach na wsi, był tam uwiązany do budy taki psiak. Pierwszego dnia, podeszłam i go pogłaskałam. I on do końca mojego wyjazdu na mój widok dostawał pierdolca z radości, widać było jak ma ogromną potrzebę przytulenia, dobrego słowa, pogłaskania. Nikt mu tego nie dawał.

     

    I faktycznie jest tu sporą analogia, mi tych "kuków" autentycznie żal, skoro rzucają się na ochłapy zainteresowania, nawet nie bezpośrednio skierowanego do nich, tylko ogólnie takich o ich "grupie" rzuconych przez normalną dziewczynę.

     

    Do kuków wszelkiej maści:

    - przestańcie mówić że Polska jest beznadziejna, tym samym sami siebie obrażacie i obniżacie sobie poczucie własnej wartości

    - przestańcie zwalać winę na czynniki zewnętrzne, bierzcie odpowiedzialność za swoje życie. 

    - wymakście ile się da wewnętrznie (a w drugiej kolejności zewnętrznie) - pozytywną energią, uśmiech, nie przeżywacie negatywnych reakcji, myślcie o tych pozytywnych

    - nasza historia (Polaków) nie raz pokazała, że mamy jaja ze stali i wewnętrzne wartości  Naprawdę nikt nie musi nam o tym przypominać, żeby to stało się prawdą. Polska w ogóle jest piękna, warto zostać turystą w swoim mieście i to poczuć.

     

    Baby: nauczycielki/matki/żony/partnerki

    Chwalmy chłopaków naszych, bo są super.

    Doceniajmy ich, uskrzydlajmy!

     

    Bo to zobaczyłam, jest naprawdę smutne.

    • Like 10
    • Dzięki 1
  13. HALO HALO gość wrzuca od półtora roku co parę miesięcy temat ze zdjęciami/filmikami tej samej kobiety (różne fotki), dostając notorycznie komentarze, że sztuczna lala na ONS. 

     

    Po co to wrzuca? To jest istota sprawy.

     

    Ja stawiam na to, że to uzależniony fan instagramerki którą idealizuje i negatywne komentarze może? pomagają mu się na jakiś czas otrząsnąć. Bo chyba nie były chłopak, ale kto wie xD

    • Like 2
  14. 1 godzinę temu, antyrefleks napisał:

    Pozyskiwanie atencji to mechanizm biologiczny. Mozesz miec swiadomosc jego istnienia, ale go nie wylaczysz w 100%. W ten sposob otrzymujecie feedback czy jestescie atrakcyjne, a to jest niezbedne do przetrwania.

    Imo to jest pewne spektrum, ja się odnosiłam do tego, że "wszystkie chcą być na jej miejscu" - otóż nie, usilna maksymalizacja atencji jest od pewnego momentu uciążliwa, a nawet niebezpieczna. Ta dziewczyna, w kraju muzułmańskim ostentacyjnie łamie przyjęte zwyczaje, a jak wiadomo fundamentalistów wśród tej religii nie brakuje, dość mało rozważny krok moim zdaniem, patrząc chociażby na ostatnią historię z Salmanem Rushdie.

    Idąc dalej, te całe tłumy napierających na nią mężczyzn na zdjęciach... prędzej można dostać ataku paniki niż boostu ego. Już do końca przylgnie do niej pewna łatka, szczególnie w bardziej konserwatywnych krajach. Nie wiem czy wiele dziewczyn naprawdę chciałoby tego typu atencji.

     

    Na pewno każdy chce się podobać płci przeciwnej, ale wszystko można rozegrać inteligentnie, nie ilość a jakośc. Idąc czołgiem na ilość atencjuszy w stylu pokazania przodu i tyłu na insta rzadko kiedy dobrze się kończy. Zgadzam się że może się to wiązać z pewnością siebie.

     

    • Like 2
    • Haha 2
  15. 1 godzinę temu, antyrefleks napisał:

    Każda kobieta podświadomie chce być na jej miejscu, ponieważ to jest zmaksymalizowanie tego ma czym im najbardziej zależy czyli na pozyskaniu jak największej atencji od samców

     

    Nie do końca, pozyskiwanie jak największej atencji od samców nie jest tak naprawdę najlepszą strategią dla kobiety, choć może się tak na pierwszy rzut oka wydawać (stąd wiele kobiet w to idzie). 

    • Like 2
  16. Kiedy starszak poszedł do przedszkola rok temu regularnie wszystkich nas powala. Od września już 2 jelitówki i covid. W tym przypadku znacznie zmienia się level gry i nikt niestety już za nikim z herbatką cały dzień nie biega, każdy równo umiera w swoim okopie resztkami sił próbując dzieci tylko jakoś oporządzić (które zachowują się, biegają i wymagają tyle co normalnie, tylko dodatkowo wymiotują i krzyczą 2x bardziej). Jak któremuś z nas się polepszy to wspiera drugie, ale zazwyczaj u wszystkich wszystko na raz.

     

    Chorowanie z przeszłości kojarzy się nam z jakimś onirycznym snem, wakacjami marzeniem. No ale tak to jest.

     

    9 godzin temu, Hatmehit napisał:

    Mój narzeczony choruje na stwardnienie rozsiane, na razie łagodne, bywa chorowity, miewa migreny, bierze 4 różne leki dziennie. Na co dzień o tym nie pamiętam, takim go poznałam, ale w gorszych chwilach robię co mogę, aby i on mógł „zapomnieć”, poczuć się lepiej. To naturalny odruch wobec osoby, którą kochamy i szanujemy.

    Życzę wam żeby choroba przebiegała najłagodniej jak tylko się da. Dużo zdrówka.

    • Dzięki 1
  17. 2 godziny temu, Lady Bathory napisał:

    Znam obie branże i szczerze informatyk to raczej nie wstrzela się w wymagania prawniczek.

    Pomyślałam o swoim roczniku. Tak fifty fifty bym powiedziała. To nie chodzi o to, że prawniczki nawet - bo to nie "zawód" zmienia. Chodzi raczej o to, że zawody obiecujące "status", przyciągają ludzi którzy marzą o wielkim "statusie" i to na wszelkim polu, również matrymonialnym. Czym jest status? Tym, że panu mecenasowi kłaniają się w pas, o to im chodzi. A czy jest dobry w swojej pracy i czy ona go interesuje... co za różnica. 

     

    Z drugiej strony, moje trzy najlepsze kumpele z roku, (sędzia, radca i laska ktora poszla inna droga niż prawnik ostatecznie) maja facetów po studiach technicznych. Wszystkie - bardzo fajne związki.  No ale one są "inne niż wszystkie" ;) 

    • Like 2
  18. 28 minut temu, Wielokropek napisał:

    Moja siostra ma za sobą ponad 10 letni związek z narcyzem ukrytym, zaczynał jako "niewinny", pokrzywdzony chłopiec z patologicznej rodziny. Na ten moment jest jak żywa kopia swojego ojca, która ewidentnie ewoluuje w stronę tego typowego narcyzmu. Przypadek potwierdzony, zrezygnował z terapii obliczonej na ileś lat i chuj. Co takiemu zrobisz? 

    Przepraszam, że mi się udzieliło, ale wkurza mnie ta nowa moda, w której robi się z cech obiektywnie koszmarnych, coś  na wzór nowej zajebistości. Tu nie ma się czym chwalić, zwłaszcza że współczesność ewidentnie sprzyja rozwoju tego zjawiska.

     

    Mam w otoczeniu taką osobę, przez lata widziałam jak maska ewoluuje. To jest zarówno straszne dla samego narcyza jak i dla jego ofiar. Sytuacja komplikuje się, gdy od narcyza nie można się odciąć -  jest to np. ktoś z rodziny, albo grona grupy przyjaciół, a inni nie widzą tych mechanizmów, są bezwiednie wykorzystywani - nie staniesz na środku jak Rejtan, nie odetniesz się też od nich wszystkich. Musisz nauczyć się funkcjonować i grać w tą grę, jednocześnie maksymalnie dystansując się emocjonalnie od narcyza. To jest, tak szczerze, jedna z najbardziej przerażających rzeczy którą widziałam - jakby jakiś pasożytniczy byt pożerał czyjąś osobowość prowadząc nim, jak kukiełką. Definitywnie nie ma w tym nic zajebistego, to raczej z gatunku horroru, 

    8 minut temu, Wielokropek napisał:

    Tu żadne "kocham Cię takiego jakim jesteś", bo to tylko wzmacnia to gówno. Jedynym przejawem faktycznej miłości tak do osoby zaburzonej jak i do siebie samego jest krótkie - "wypierdalaj za dzwi, albo Ci wpieprzę Ci tak, że zapomnisz jak się nazywasz". Serio.

     

    Zauważ, że narcyz broni zaciekle dostępu do "sedna" osobowości na której pasożytuje. Jeśli np. znasz kogoś wystarczająco długo, mogłaś znać go jeszcze przed tym zanim nałożył na siebie to chomąto.  Tu chodzi o dotarcie do tego czym ten człowiek kiedyś był i co ma być może jeszcze w sobie, a nie chołubienie  tych wszystkich gówien i mechanizmów o których piszemy.  Ale właśnie nie wiem na ile to jest w ogóle możliwe - tak jak mówisz, pasożytniczy byt narcystyczny zrobi wszystko żeby go nie odkryć. Dla mnie to temat stricte teoretyczny zresztą, bo sama nie mam zupełnie energii, żeby się w tym babrać.

    • Like 1
  19. @Scorsky czy myślisz że masz jakąś ukrytą cząstkę siebie - której nigdy nie pokazujesz i którą podświadomie bronisz tymi wszystkimi mechanizmami które opisujesz? 

     

    Tak najczęściej jest w narcyzmie np. (nie twierdzę że go masz, tylko wskazuje na podobieństwo mechanizmu). Jestem ciekawa co by się stało, gdyby pojawił się większy kozak od Ciebie, rozpoznawał Twoje mechanizmy, wprost by Ci je wręcz wyjaśniał koncertowo, lustro by nie działało - widziałby to wszystko co robisz,  a jednocześnie uporczywie i bezwarunkowo mówiłby Ci, że akceptuje i kocha prawdziwego Ciebie, tego którego ukrywasz i nie pokazujesz. Brzydziłoby Cię i odrzucałbyś go, czy może doprowadziłoby to do przełomu w Tobie? Nie mówię tu nawet o relacji romantycznej, załóżmy że chodzi o sytuację np. brat-siostra albo brat-brat. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.