Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'przemyślenia' .
-
O podejściu holistycznym słów kilka...
ManOfGod opublikował(a) wpis na blogu w Jak żyć, Panie Premierze?
Dzień dobry państwu To mój pierwszy wpis więc,może warto byłoby napisać kilka słów wstępu, o czym będzie właściwie ten blog, o tak wdzięcznym tytule ? A może lepiej pozostać tajemniczym i niedostępnym ? W końcu kobiety to lubią Zwyciężyła jednak męska decyzja i postanowiłem uchylić rąbka tajemnicy. Zamierzam odpowiedzieć na to fundamentalne i egzystencjalne pytanie, na którym poległo już wielu, w tym nasz cesarz Europy. Będę pisać o rzeczach ważnych i ważniejszych, dla mnie i dla Państwa, którzy chcą patrzeć na świat szerzej niż z pozycji wiadomości w TVP , czy faktów TVN-u. Będzie to mój subiektywny i jedyny słuszny punkt widzenia, ale zachęcam do dyskusji. Będę starał się każdy wpis okrasić jakimś mądrym cytatem. Często z mojej ulubionej księgi, którą jest Biblia. Zaczynajmy. Dzisiejszy temat to podejście holistyczne do człowieka i życia. Co to oznacza ? Z czym to się je ? I po co to komu skoro możemy robić wszystko i z kim nam się podobna w tych szalonych czasach. Podejście holistyczne do człowieka zakłada, że składa się on z kilku sfer, które są różnie definiowane w rozmaitych opracowaniach, ale zazwyczaj ogniskują się wokół: ciała, duchowości, emocji, finansów, relacji społecznych, hobby i zainteresowań. Główne założenie mówi, że wszystkie te elementy są ze sobą połączone także jakiekolwiek długotrwałe zmiany jednego elementu powoduje efekt w innych naszych dziedzinach. Wszystko ze sobą współgra i działa jak zespół naczyń połączonych. Weźmy na nasz warsztat proste przykłady. Każdy z nas wie, że problemy finansowe doprowadziły na skraj egzystencji nie jedną osobę. Daleko by, nie szukać moja przyjaciółka z powodów finansowych i zaciskającej się na jej szyi pętli targnęła się na swoje życie. Dzięki Bogu została odratowana.} Z drugiej strony jeśli zaniedbamy, ciało, zdrowie dietę szybko poczujemy tego brzemienne skutki. Często nawet drobna kontuzja powoduje uciążliwe komplikacje. Tutaj znowu zrobię osobistą wycieczkę, ponieważ nie tak dawno skręciłem palca podczas niepozornej gry w kosza, co zaowocowało w dwutygodniowej rekonwalescencji. Środkowy palec, mojej lewej ręki był unieruchomiony szyną, więc w zasadzie cała ręka również. Na pociesznie mogłem bezkarnie rozdawać przysłowiowe „fucki” na lewo i prawo bez konsekwencji. Oczywiście robiłem to tylko rozweselając innych. Dobrze pisał onegdaj poeta: „Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz„ Kwestie emocjonalne to łatwy barometr, gdyż w podłym humorze nawet największe przyjemności nie smakują już tak samo. Jeśli chodzi o relacje i kwestie społeczne to obecnie towar bardzo deficytowy. Przyjaciel będący dla nas wsparciem jest na cenę złotą, że o prawidłowo funkcjonującej rodzinie nie wspomnę. Nie jedną osobę problemy w rodzinie doprowadziły do siwizny włosów w najlepszym przypadku. Jeśli zaś chodzi o sprawy duchowe to temat ciągle kontrowersyjny i na pewno podejmę go przy innej okazji. Ja osobiście wierzę, że człowiek jak jajko składa się z warstw duszy, ducha i ciała. Niemniej już brzęczą mi w uszach krzyki młodych, wykształconych mieszkańców dużych miast, że to wszystko bez sensu i świat duchowy nie istnieje. Niestety muszę tutaj tę grupę osób rozczarować, albo zaskoczyć. Od tysięcy lat najpotężniejsi ludzie tego świata byli ludźmi wierzącymi: faraonowie, cesarze, królowie, prezydenci potężnych mocarstw. Ostatnio ateizm stał się modny, ale proszę sprawdźcie na własną rękę, że ludzie obecnie władający tym światem również są wyznawcami różnych kultów, czasami bardzo krwiożerczych o czym od czasu do czasu możemy się przekonać z jakiś wycieków i afer z za oceanu. Hobby zainteresowania itd to fajny koloryt do naszej codzienności i mogą być bardzo dobrą odskocznią, ale nie ucieczką przed codziennością. Na koniec chciałbym przytoczyć przykład mojego przyjaciela, który ukończył AWF, obecnie jest operatorem filmowym prowadzącym własną firmę. Jest człowiekiem bardzo uduchowionym i wrażliwym. Przy tym bardzo uzdolniony muzycznie i pełen nowych pomysłów. To bardzo inspirująca osoba, ale przykłady znamy z historii chociażby Leonardo da Vinci czy bliższy nam Mikołaj Kopernik. Potocznie tacy ludzie są nazywani ludźmi renesansu, ale właśnie za tym podejściem w mojej ocenie kryje się spojrzenie holistyczne. Warto więc, próbować i uczyć się nowych rzeczy. Pamiętajcie jednak wracając do pierwszej ukochanej Znaczy pierwszej myśli Żyjemy w czasach,, gdzie wszystko jest dozwolone i nie ma już żądnych ograniczeń,ale trzeba rozważnie podejmować decyzję, aby nie zachwiać swoim, albo czyimś życiem. „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno*, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę.” (1 list do Koryntian 6 rozdział, werset 12-20, Biblia) Co myślicie o takim podejściu holistycznym ? Stosujecie ? Jakie są wasze doświadczenia? Szalom-
- 2
-
- sens
- psychologia
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
impreza Podryw w klubie i finał w mieszkaniu
Durden opublikował(a) temat w Na linii frontu - podrywanie.
Cześć! Chcę opisać sytuację, która przytrafiła mi się w zeszły weekend na imprezie w klubie. Klub jak klub, wiadomo - muzyka, alkohol i podryw na parkiecie z lepszym lub gorszym skutkiem. Cała impreza szał ciał, dużo podejść i drinków z różnymi dziewczynami na loży, gadka szmatka, dotyk, ale jednak nic konkretnego nie wyszło dalej, nie czułem tej iskry do działania. Pod koniec imprezy będąc już trochę podpitym tańczyłem przy DJ'ce i rzuciła mi się w oczy jedna laska, która tańczyła sama na takim wysokim podeście. Ok, obczajam i widzę, że panna też obcina mnie wzrokiem. Po chwili dołącza do mnie kumpel z koleżanką i tańczymy, nagle pojawia się obok mnie ta laska z podestu, "siema, siema' i tańczymy mocno seksualnie ocierając się o siebie, szybka wymiana zdań i okazuje się, że mieszkamy dwie miejscowości obok siebie. Dobra, zabieram laske do baru, drinki i na loże - tam dotyk cały czas, pocałunki i panna wpatrzona jak w obrazek. Mam jedno miejsce wolne w aucie, więc mówię dawaj ze mną, podrzucimy cię na chatę (nie chciałem nic więcej działać dziś, bo byłem już dobrze wypity i śpiący), ona mówi ok. Zawijam ją do auta, siedzimy na tyle obok siebie, non stop flirt, ale taki fajny z przekąsem i działamy. Bawię się jej dłońmi, latam po udach, całuje powoli szyję itd. wiadomo, nagle czuję jej rękę w moich spodniach i w tym samym momencie laska szepce mi do ucha coś w stylu: "możemy zakończyć inaczej ten wieczór". Spojrzeliśmy się na siebie, aż przeszedł mnie dreszcz i tylko oboje skineliśmy lekko głową, chociaż byłem już trochę na innej orbicie. Wysiadamy przy moim domu, wchodzimy do pokoju i zaczynamy się brać do dzieła. Zabawa do samego rana. Poszło. Pospaliśmy z godzinę i odwoziłem ją na chatę. Wróciłem, usiadłem i poczułem dziwną pustkę. Nie cieszyłem się. Nie musiałem robić nic, laska sama podeszła do mnie w klubie, sama inicjowała kontakt fizyczny i sama wyszła z propozycją żeby zakończyć to w łóżku. Doszło do mnie, że jednak ja wolę zdobywać, trochę się wysilić i żeby to nie było aż takie łatwe, że mam wszystko podane na tacy. Ot męska natura zdobywcy. Możecie się śmiać, że narzekam, a panna była po prostu napalona i trafiłem akurat na taki typ, że nie miała oporów robić tego co chcę, ale ja w ogóle nie czuje żadnej radości z tej sytuacji do tej pory. Pierwszy raz mi się trafiła taka konkretna panna, zawsze to ja wszystko prowadziłem i wtedy faktycznie mnie to cieszyło, że ogarnąłem sobie dziewczynę na noc począwszy od parkietu w klubie aż do mojego łóżka. Takie to moje rozkminy po ostatniej imprezie...- 28 odpowiedzi
-
- 5
-
- przemyślenia
- seks
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W kontrze do ameb społecznych - pożeracz wiedzy.
Quo Vadis? opublikował(a) wpis na blogu w Uśmiechnięta (p)ironia
Mamy to szczęście, że żyjemy w czasach, w informacje na praktycznie każdy temat, jaki nas interesuje są na wyciągnięcie ręki. Niestety społeczeństwo jakby na upór dąży do tego aby dodatkowej wiedzy przyswoić jak najmniej- śmieszne filmiki, gierki, alkohol czy inne używki są na 1 planie. Jasne, generalizuję ale ogromna część nas właśnie żyje w ten sposób, beztrosko, nie obchodzi ich, co będzie jutro, liczy się tu i teraz. Tymczasem teraz - w dobie internetu mamy możliwości jakich nigdy wcześniej nie mieliśmy, wszystko na kliknięcie myszki. Możesz czegoś nie umieć, nie rozumieć, więc wpisujesz hasło w google i voulla, otrzymujesz sporo źródeł, które możesz przejrzeć. Inną sprawą jest filtrowanie tego typu informacji ale to już jest na osobny wątek. W każdym razie, dostępu do tak ogromnego zasobu informacji jeszcze nie było, no może poza ogromnymi bibliotekami jak Aleksandryjska (400 tys. tekstów!) czy mniej znana Aszurbanipala. I już ten starożytny asyryjski władca wiedział, że "wiedza to potęga". Nawiasem mówiąc, to właśnie w jego bibliotece znaleziono to co nazywamy Eposem o Gilgameszu. Jednak przeciętny zjadacz chleba nie miał dojścia do tych zapisków a nawet gdyby je miał - nie umiałby sam ich przeczytać. Obecnie każdy potrafi czytać, choć zdaje się, że u niektórych ta czynność zanika tuż po ukończeniu szkoły średniej. Jeszcze inni czytają bez zrozumienia. Jakie życie było by prostsze, gdybyśmy zamiast uczyć się na własnych błędach czytali książki mądrych ludzi, który radzą jak tych błędów uniknąć. Zamiast całe życie mieć pod górkę w relacjach damsko męskich - wystarczy przeczytać "Kobietopedię" Marka, "No More Mr. Nice Guy" Glovera, "Prawda" lub "Gra" - N. Straussa. Analogicznie w wielu innych dziedzinach, wiedza z zakresu psychologii, historii, sportu, informatyki, biznesu czy medycyny bywa niesamowicie przydatna. Przyznam, że choć kiedyś byłem molem książkowym, to po okresie, gdy tych książek czytałem zdecydowanie mniej faktycznie był problem z czytaniem. Wynikał on z tego, że zostałem tak przyzwyczajony do okraszonego obrazkami i muzyką, informacyjnego fast - foodu, że nie mogłem wytrzymać w miejscu. Czytanie było przerywane co kilka - kilkanaście minut a to by zajrzeć na smartfona, sprawdzić skrzynki odbiorcze, a to, żeby przescrollować jakąś stronę na lapku. W tej chwili już jest dużo lepiej ale ciągle czuję, że to nie jest jeszcze ta koncentracja, która powinna być przy tego typie czynności. Wciąż nad tym pracuje jak i również pracuję nad tym, aby czytać jeszcze szybciej niż obecnie, są na to różne sposoby. Czy macie lub mieliście podobny problem? Tym wpisem pragnę zachęcić braci oraz siostry z samczej społeczności do tego samego, czytajcie jak najwięcej oraz zostawcie komentarz z waszym top 5 - 10 spośród książek wartych przeczytania oraz co obecnie "konsumujecie". Z mojej strony to "Bądź mistrzem ukrytego Ja", które kończę a w kolejce jest "Podręcznik szybkiego czytania" T. Buzana. Miłego weekendu. -
Czy ktoś słucha tej przemiłej Krakowianki ? Sama określa się jako Flora - na cześć pieszczotliwego jej określania przez członkinię swej rodziny. Dziewczyna mówi do rzeczy i dostrzega problem matriarchatu w naszym kraju, choć tak tego nie nazywa. Polecam posłuchać w wolnym czasie. Link do kanału https://www.youtube.com/channel/UCVRiwFGo9sxfCjtNtqycb1Q Oraz link do audycji pokazującej jak wiele złego wyrządza 500+ w naszym społeczeństwie Nie byłbym sobą gdybym nie zachęcił owej Pani do zaglądnięcia na nasze forum :-) Podrowienia dla Flory !
- 7 odpowiedzi
-
- 2
-
- przemyślenia
- dobrze gada
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Siema Bracia Ostatnio naszło mnie pewnie przemyślenie dotyczące survivalu. Na początek powiem, że nie jestem prepersem, a samą tematyką luźno się interesuję. Jak wiemy survival to temat obszerny, a dobre przygotowanie do przetrwania w trudnych warunkach wymaga sporej wiedzy, umiejętności, znalezienia miejsca do schronienia, robienia zapasów, które co pewien czas trzeba odnawiać, aby jedzenie było zdatne do spożycia, zakupienia odpowiedniego sprzętu,planu działania i wielu innych rzeczy. To wszystko ma sens jeśli rzeczywiście dojdzie do jakiejś katastrofy np. klęska żywiołowa, wojna, rewolucja itp. i umożliwi przetrwanie takich trudnych czasów. I tu pojawia się problem. Co jeśli nie dojdzie do żadnej katastrofy, a byliśmy prepersem przez wiele lat i zainwestowaliśmy w to wiele czasu, energii i pieniędzy? Załóżmy, że pewien 75-letni dziadek - prepers budzi się pewnego dnia i robi podsumowanie swojego życia. Przez wiele lat był prepersem, ale nigdy nie było sytuacji, kiedy musiałby użyć swoich umiejętności i wieloletnich przygotowań do tego, aby przetrwać w ciężkich warunkach. Człowiek ten zdaje sobie sprawę, że nie zostało mu już wiele lat życia i raczej już z pewnością nie będzie musiał korzystać z tego czego się nauczył i tego co zgromadził. Dochodzi do wniosku, że zmarnował mnóstwo czasu, pieniędzy, energii i zdrowia na coś co okazało mu się niepotrzebne i mógł te zasoby przeznaczyć na coś innego. Zastanawia mnie czy osoby, które są prepersami muszą szukać jakiegoś zagrożenia na świecie (choćby nieprawdziwego i bardziej spiskowego niż realnego), które utwierdziłoby ich w tym, że ich przygotowania mają sens bo w przeciwnym przypadku straciliby wiarę i motywację. Takie utwierdzanie się w poczuciu jakiegoś zagrożenia mogłoby być bardziej widoczne zwłaszcza u takich wieloletnich zaawansowanych prepersów, którzy już sporo zainwestowali w tym temacie i nie chcą dopuścić do swojej świadomości, że ich dotychczasowe działanie może być bezsensowne bo do żadnej apokalipsy nie dojdzie. Oczywiście jeśli bycie prepersem jest hobby dla kogoś to do takiego problemu raczej nie dojdzie bo dla takiej osoby jest to przyjemność i dobrze spędzony czas. A co Wy sądzicie na ten temat? Zachęcam do dyskusji
- 17 odpowiedzi
-
- prepersi
- przetrwanie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak mi przyszło do głowy oglądając ten krótki filmik: Wciąż nas się opluwa, robi z nas idiotów ignorantów, bandytów, złodziei itd. itp. Tylko ile z tego ma się do rzeczywistości/prawdy, debile są w każdym społeczeństwie i każdej narodowości,ale na ile jest tym skażony ogół? Wrzucajmy pozytywne rekcje krajan, tak dla przykładu.