Skocz do zawartości

Jak (prawie) zostałem handlarzem ludźmi


Rekomendowane odpowiedzi

W 2015 roku poznałem na wakacjach w Afryce kobietę, murzynkę, muzułmankę. Bardzo mi się spodobała. Już wtedy, praktycznie od pierwszego spotkania widoczne były sygnały ostrzegawcze. O tym, że powinienem spierniczać, póki mam nogi, wiedziałem praktycznie od pierwszej wspólnie spędzonej godziny. Nie zrobiłem tego, finalnie została moją żoną i w lipcu 2017 przyjechała do Polski. Po dwóch miesiącach z nią tu w Polsce zostałem niespodziewanie wyprowadzony z własnego mieszkania w kajdankach przez  policję a mój kwiatuszek rozpłynął się w powietrzu jako potencjalna ofiara handlu ludźmi.

 

Ale po kolei.

 

Sygnały ostrzegawcze były bardzo widoczne od samego początku. Przede wszystkim pomiędzy tym, co mówiła a tym co robiła była olbrzymia przepaść. Kreowała się na niemal świętą, nietkniętą przez mężczyznę muzułmańską dziewicę dla której seks przed ślubem nie istnieje a jednocześnie już na drugiej randce wylądowaliśmy w łóżku. Mój kwiatuszek doskonale wiedział do którego guesthousu należy pojechać, żeby sobie przez parę godzin pobaraszkować z białasem w wynajętym pokoju. Na miejscu praktycznie od razu moja święta dziewica wyskoczyła z majtek, ale było to tak mechaniczne i pozbawione uczucia, że z mojej strony do niczego nie doszło. Zwyczajnie nie byłem w stanie. Dopadła mnie na trzeciej randce, dała z siebie wszystko. Takiego seksu nigdy wcześniej nie miałem. Połknąłem haczyk, zakochałem się. Zajebałem się na śmierć i było po mnie.

 

Inny sygnał ostrzegawczy – bardzo dużo kłamała, na okrągło, czasami kompletnie bez sensu. Żadna z jej opowieści nigdy nie pokrywała się ze sobą, praktycznie we wszystkim, co mówiła był jakiś fałsz, jakieś drugie, niesprecyzowane dno.

Największy sygnał ostrzegawczy, coś co powinno rozjarzyć w mojej głowie lampę wielkości latarni morskiej to był seks.  Miała na jego punkcie totalnego jobla. Traktowała seks jak coś, co mężczyzna jej odbiera. W jej relacjach każdy z napotkanych facetów chciał od niej tylko seksu – właściciel hotelu, w którym pracowała, jej przełożony, znajomi z pracy, wszyscy bez wyjątku dybali na jej cipkę. Ze swoim byłym facetem też się rozstała, bo chciał z nią seks uprawiać. Opowiadała coś, jak to była molestowana seksualnie w młodości, coś o tym, jak rzekomo została zgwałcona, zaszła w ciążę i ją usunęła. Kij wie, co w tym wszystkim było prawdziwe a co nie. Jedno jest prawdą – miała niezłe ała na tym punkcie i była w ciągłym konflikcie sama ze sobą.

 

Z jednej strony traktowała seks jak instrument. Sformułowanie „dawanie dupy” pasuje najlepiej. Chcę coś od męża? Dam mu dupy. Chcę męża ukarać? Zabronię mu dupy. Dałam mu dupy to powinien nosić mnie na rękach – tak mniej więcej można opisać jej podejście do seksu. Podejście do bólu instrumentalne, interesowne, pozbawione jakichkolwiek wyższych uczuć i namiętności. Obrzydliwe do pożygu.

 

I jeszcze jedno – bardzo chciała zajść w ciążę, miała na tym punkcie kolejnego pierdolca. Testy owulacyjne kupowała jak inni fajki – codziennie, najlepiej po dwie paczki, od razu na zapas.

 

Okres owulacyjny to czas, w którym w moim domu odbywało się jakieś szaleństwo. Ale nie było w nim nic, czego bym poszukiwał jako facet – zero intymności, zero bliskości, radości, wspólnego cieszenia się sobą. Nic tylko zimne, mechaniczne rżnięcie nieczułej, nieruchliwej bryły lodu, którą jedyne, co interesuje to moja sperma. Czułem się jak pompka, pieprzona tubka, z której trzeba wycisnąć zawartość, zanim się ja wyrzuci do śmieci.

 

A z drugiej strony, jak pisałem – miała jobla na punkcie seksu. Nienawidziła go, nienawidziła mężczyzn, wiecznie czuła się ofiarą męskiego wykorzystywania. Było to tak schizofreniczne i sprzeczne ze sobą, że po drugiej takiej owulacji powiedziałem sobie stop. Przestałem się do tej kobiety w ogóle zbliżać i gdzieś po miesiącu wspólnego życia w Polsce seks w moim małżeństwie przestał istnieć. Nie było to łatwe, mając w łóżku seksowną kobietę, którą kochałem i która mi się podobała, ale z drugiej wiedziałem, że jeśli jej dotknę, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Najtrudniejsze było jednak zaakceptowanie prostego faktu, że ta kobieta w ogóle mnie nie kocha i że ma mnie totalnie w dupie. Jak się potem okazało – nie do końca miała mnie w dupie. Byłem częścią jej planu pod tytułem „zostać w Europie jako ofiara handlu ludźmi”. Do tego byłem jej potrzebny najpierw jako ktoś, kto ułatwi jej dostanie się do Europy a potem jako sprawca. Ona zaś jako ofiara dostanie wszystkie potrzebne jej przywileje, pomoc, żeby już samemu urządzić się w Europie.

 

I teraz tak – na początku września Urząd Wojewódzki dał jej pozwolenie pobytu w Polsce jako małżonce na trzy lata. W tym samym dniu została wezwana do mojego mieszkania policja. Weszło ich czworo, przesłuchali żonę po czym ja zostałem wyprowadzony w kajdankach a ona po komfortowo spędzonej nocy w moim łóżku, rano zawinęła się do OIK-u.

 

Trochę jednak przeliczyła. Policja nie jest durna i po przesłuchaniu świadków zwolniła mnie do domu też jako świadka. Plan nie wypalił. Moja ex zawinęła się po tym do takiej jednej dość oszołomskiej fundacji, która we wszystkim i wszędzie wietrzy coraz to bardziej wyrafinowane działania sprawców handlu ludźmi. Totalnie zerwała kontakt i nawet nie wiedziałem, czy ona żyje. Dopiero w styczniu odnalazł ją sąd rodzinny.

 

Na początku listopada zeznała przeciwko mnie ponownie. Mój kwiatuszek opowiedział policji, jak to żądałem od niej uprawiania seksu do 20 (słownie: dwudziestu!!!) razy dziennie, że 7 to była codzienna norma a jak było tylko 5, to darłem na nią ryja. Że cały dzień musiała chodzić nago albo w ciuchach z sekshopu. Że była stale zamknięta, wręcz uwięziona. Że właściwie to ją gwałciłem, bo ona płakała z bólu a ja robiłem swoje, bo mi się jako mężowi należy. W swoim skurwysyństwie twierdziła jednak, że takie zdarzenia miały miejsce tylko w jednym z dwóch mieszkań, w których stale przebywaliśmy. Tam, gdzie odwiedzali nas świadkowie – rodzina, znajomi zamknięta nie była, ubierała się normalnie a dewiacje seksualne mężowi przechodziły. Wszystko co złe działo się w drugim mieszkaniu, gdzie świadków nie było. W całych jej zeznaniach prawdziwe było jedno zdanie „nazywam się X a swojego męża poznałam w 2015 roku w Y” Kurewsko sprytne.

 

I bezdennie głupie, bo kto uwierzy, że facet jest dewiantem w jednym miejscu a w drugim już nie? Kto uwierzy, że 40-letni facet ma parę, żeby dupczyć się do 20 razy dziennie albo 7 razy dziennie, dzień w dzień? Kto uwierzy, że w jej kraju, gdzie ją odwiedzałem przed zawarciem małżeństwa tym dewiantem nie byłem, tylko jakimś dziwnym trafem uaktywniało mi się to w jednym miejscu, tylko w Polsce?

 

Niestety dla niej sprawę umorzono z końcem roku. Ja nawet nie byłem podejrzanym, tylko świadkiem, jak wszyscy inni. Bidula nie dostała swojego statusu ofiary handlu ludźmi. Z początkiem lutego więc zaczęła się ze mną kontaktować - najpierw wiadomości a potem już coraz śmielej. Nie zapomnę pierwszych jej słów, jakie od niej usłyszałem przez telefon po pięciu miesiącach totalnej ciszy między nami – „wczoraj do ciebie napisałam. Nie odpowiedziałeś. Co się stało?”.

 

Co się stało????!! Nic się kurde przecież nie stało. Ot, taka tam błahostka. Moja żona wyszła z domu i wróciła po pięciu miesiącach. W międzyczasie próbowała ze mnie zrobić bandytę i dewianta seksualnego. Normalna rzecz w młodych małżeństwach, które się docierają. Nic wielkiego przecież.

 

Ja w tym czasie najpierw dostałem rozdzielność majątkową z datą wsteczną a potem się z nią rozwiodłem.  Dostała w dupę na własnym podwórku – rozwód uzyskałem w jej kraju macierzystym. Kobieta ma jedną sprawę w sądzie, drugą o pomówienie wycofałem. Jak trzeba będzie, to założę jej znowu. Kilka dni temu prokurator umorzył postępowanie przeciwko niej w innej sprawie. Coś mi mówi, że niedługo dostanie deportację, ale nie mam pewności.

 

Uważajcie bracia. Jeśli kiedyś tu w Polsce napotkacie na młodą atrakcyjną murzynkę, która opowie Wam, jak to mąż gwałcił ją 20 razy dziennie – bierzcie nogi za pas i uciekajcie, bo źle się to dla Was skończy.

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez kilka miesięcy spotykałem się z brytyjską muzułmanką pochodzenia pakistańskiego. Piękna dziewczyna, typ urody jak Huma Abedin. Wszystko w tajemnicy, żeby jej rodzina głowy nie urwała.  

 

Podejście do seksu podobne, bardzo pobudliwa, wręcz ciągle mokra. Jednocześnie przekonana była, że seksualność jest czymś złym i wszędzie widziała potencjalnych gwałcicieli. 

 

Bardzo nietolerancyjna, jak to w islamie. Jak zaczęła wspominać o ślubie i koniecznie wielu dzieciach, uznałem że fajnie było ale czas się zmywać. 

Edytowane przez Schlucken,NichtSpucken!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, trop said:

A ja choćby skały srały nigdy nie spotkam się z muzułmanką pochodzenia jakiegokolwiek.

 

Związki w obrębie innych kultur są jak odbezpieczony granat włożony w gacie a bolec przyciska zawleczkę.

Również popieram etnocentryzm, ale musiałem spróbować brązowego mięska:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do muzułmanek, które lepiej dodałbym wszystkie kobiety pochodzące z krajów islamskich, np. Indonezji. To też są muzułmanki, nawet jesli są wyznania chrześcijańskiego albo hindi. Ale kulturowo to są muslimki. Spotykałem się przez krótki czas z laską z Indonezji. Nienawidziła muslimów, ale zachowywała się jak klasyczna muzułmanka. Szybko się rozstaliśmy ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.