Skocz do zawartości

Moja historia


Rekomendowane odpowiedzi

Na wstepie chcialem zaznaczyc, ze jestem osoba z natury nieufna i podejrzliwa wiec nigdy nie sadzilem, ze ktokolwiek a tymbardziej kobieta bedzie w stanie doprowadzic mnie do stanu psychicznego w jakim jeszcze niedawno bylem a z ktorego powoli wychodze.

 

Moje doswiadczenia z kobietami opieraly sie na krotkich acz intensywnych kontaktach, ktore z racji na brak perspektyw szybko konczylem. Mam swoje zasady, ktorych sie trzymam i jesli moja niedoszla partnerka ich nie spelniala to nie bylo o czym gadac. Az do pewnego momentu.

Moja pierwsza powazna partnerke poznalem na poczatku studiow. Ladna, inteligentna, miala stypendium naukowe i prace w korporacji, wielu facetow za nia biegalo ale byla zajeta. Ja zajetych nie ruszam bo nie szanuje kobiet, ktore rzucaja faceta dla innego. Wiedzialem, ze paru gosci bylo w niej nieszczesliwie zakochanych i bylem raz swiadkiem jak kokietowala innego na imprezie bedac w zwiazku.

 

Tak czy inaczej nasz kontakt ograniczal sie do paru rozmow przez 3 lata. Na poczatku zeszlego roku, jak sie pozniej dowiedzialem, zostala rzucona przez swojego faceta, osmieszyl ja publicznie przy swoich znajomych. Jej zainteresowanie moja osoba zauwazalnie sie zwiekszylo. Zaczela pisac, proponowac, ze pomoze mi z nauka itp. Potem zaproponowala mi spotkanie. Ja w tym czasie spotykalem sie z inna a, ze widzialem jasno jakie sa zamiary owej panny, grzecznie odmowilem bedac w zgodzie z wlasnymi przekonaniami. Ja kobiet nie zdradzam i zdrada sie brzydze. Z dziewczyna z ktora sie spotykalem nic nie wyszlo i po 3 msc przestalismy sie widywac. Jakis miesiac pozniej glowna bohaterka tej opowiesci znowu zaproponowala spotkanie. Tym razem sie zgodzilem, bylem troche zly po ostatniej kobiecie i uznalem ze nie mam nic do stracenia. Szybko doszlo do zblizenia miedzy nami, po jakims miesiacu wyladowalismy w lozku jako para. Jak mi pozniej powiedziala, fakt, ze jej odmowilem sprawil, ze bardziej sie mna zainteresowala i uznala mnie za wyzwanie. Pozatym bylem raczej tym niegrzecznym chlopcem, majacym specyficznych kolegow, nie lubiacym ludzi, pare awantur na koncie i blizsze kontakty z dragami.

 

Oczywiscie mowila, ze gdybym przy niej caly czas tak sie zachowywal to nie moglibysmy byc razem. Bo rzecz jasna przy niej bardzo sie zmeinilem. Spokornialem, uspokoilem sie,  zmniejszylem kontakt z przyjacielem, ktory fakt faktem jest niebezpiecznym czlowiekiem generujacym problemy ale to inna historia. Teraz to widze, ze wlasnie ta aura ja przyciagala. Ale do rzeczy. Po jakims miesiacu wpadlem po uszy. Zakochalem sie a zawsze uwazalem, ze do tego nie dojdzie. Jej osoba stala sie dla mnie sensem zycia i wszystko co robilem podporzadkowywalem jej. Ona tez byla dla mnie bardzo dobra, czula, dbala o mnie. Wielogodzinne rozmowy, jej teksty o tym jak to jest jej dobrze, ze nigdy nie byla taka szczesliwa. Powiedziala, ze jestem 1 facetem za ktorego chcialaby wyjsc, ze nie moze sie doczekac kiedy zamieszkamy razem. Pomimo, ze dziewczyna byla niestbailna emocjonlanie, byla sklocona z rodzicami i oczywiscie wolala towarzystwo facetow niz kobiet, nie mogla usiedziec na tylku, obiad na miescie przynajmniej 3 razy w tygodniu do tego kino i co jakis czas wyjazd do innego miasta a do tego spotkania ze znajomymi non stop (pozdrawiam Subiektywny ;)) to staralem sie to akceptowac. Czesto to ona placila za mnie, kupowala mi ubrania wiec w kwestii finansowej nie mam jej nic do zarzucenia. Niestety nie ma rozy bez kolcow. Przez jakeis 3-4 miesiace regularnie wracal temat jej bylego ktory ja zniszczyl psychicznie. Jak juz wspominalem zostawil ja i osmieszyl. Jak mi pozniej powiedziala bo na poczatku bedac slaba i zagubiona mam wrazenie, ze byla szczera, zdradzila go z kolega ze studiow (pocalunek) na samym poczatku zwiazku. On jej niby wybaczyl ale ona potem odwalala spotykajac sie z kolegami i nie mowiac mu o tym. Gosc byl mega zazdrosny i zabronil jej widywania sie z kimkolwiek a potem ja rzucil, tak w skrocie. Co ciekawe ona niby tez chciala z nimz erwac ale nie potrafila (sila mezczyzny pokazujacego, ze mu nie zalezy). Tak czy inaczej zacisnalem zeby i ja z tego wyciagnalem.

 

Potem mowila wszytskim, ze bezemnie by sobie nie poradzila blabla. Niestety wiedzac to wszystko tez bylm bardzo zazdrosny. Ja unikalem sytuacji problematycznych tzn. nie chodzielm na imprezy, nie spotykalem sie z kolezankami (nie mailem tego w zwyaczaju badz co badz).  Ona ciagle chciala gdzies wychodzic, po wielu klotniach bo klocilismy sie ciagle, tez zrezygnowala ze spotkan z kolegami, chociaz miala czelnosc spytac mnie czy moze sie spotkac z gosciem z ktorym zdradzila bylego "bo przeciez to bylo dawno i w sumei to tego nie chcialam". Zostal tylko jej przyjaciel. Gosc jasno dawal do zrozumienia, ze jest nia zainteresowany ale wg niej to nie byl zaden problem. Bylem zakochany wiec zazdrosc z mojej strony byla ogromna. Widywali sie raz na miesiac albo dwa, niby wszystko okej, pisala jak z nim byla ale wiedizalem jak sie zachowuje przy kolegach, kokietowala ich niemal bezwiednie. Za kazdym razem sie o to klocilismy. Po jakims czasie poznalem jej zanjomych, ona powiedziala, ze rozumie co mi przeszkadza w jej zachowaniu wzgledem innych facetow i bylo wzglednie dobrze. Do tego wszystkeigo doszedl aspekt jej ambicji. Dla niej zwiazek na odleglosc nie byl problemem, chciala studiowac w wawce, pracowac za granica. Ja jasno postawilem granice, ze dla mnei zwiazek na odleglosc nie istnieje.

 

Niby dla mnie zrezygnowala ze studiow w warszawie chciaz jak teraz analizuje to raczej dla siebie bo potrzbeowala wtedy faceta obok ktory ja bedzie pocieszal w trudnych chwilach po bylym. Tak czy inaczej znosilem jej humory ale zawsze gdy cos mi sie nie podobalo dawalem to jasno do zrozumienia. Przez to chyba, na brak seksu nie moglem narzekac. Przez neicaly rok gdy bylismy razem odmowila mi moze ze 3 razy. To byl jeden z czynnikow ktory mnie uspil. Jakies 2 miesiace przed rozstaniem zaczalem zauwazac cos dziwnego. Przestala byc dla mnei czula jak kiedys, nie byla juz taka bezbronna i wrazliwa. Widywalismy sie prawie codziennie ale mialem wrazenie, ze juz ja to zaczyna meczyc. Oczywiscie gdy poruszalem ten temat zwalala to an stres i zmeczenie. Na 10 dni przed rozstaniem na jej urodziny zabralem ja na turniej tenisowy, spelnilem jej marzenie. Lodzik dzien w dzien tez uspil moja czujnosc. Potem pare dni pozniej kolacja w restauracji, itd. Dzien przed impreza urodzinowa ktora robila u siebie zerwala ze mna. Nie dala po sobie nic poznac do tego momentu. Powiedziala, ze juz nie ma sily sie zmieniac, ze meczy ja moja zazdrosc i ze jestem z nia nieszczesliwy.

 

Powiedziala, ze sie zmaknela w sobie i od jakeigos czasu nie mowila mi wysztskiego (swietny sposob rozwiazywania problemow). Zyczyla mi powodzenia, powiedzialam, ze moge zawsze na nia liczyc i chce miec ze mna kontakt. Bylem tym zupelnie rozbity, bylem na samym dnie. Nie spalem, nie jadlem, nie moglem myslec o niczym innym. Oczywiscie w akcie desperacji upodlilem sie jak szmata proszac zeby to przemyslala, ze sie zmienie, ze generalnie zrobie wszytsko. Oczywiscie, wyznania milosci i kwiaty na nic sie zdaly. Ona potrzebowala czasu ;) Klasyczna taktyka zrobienia sobie ze mnie kola zapasowego. Mowila mi, ze ot dla niej tez bardzo trudne, ze nie mzoe spac itd. Trwalo to jakis miesiac. Do momentu gdy kolezanka nie powiedziala mi, ze podejrzala jej w telefonie, ze jej kolega (o ktorego sie keidys poklocilismy bo spotkala sie z im wytluamczyc mu cos na studia i spoznila sie godzine na spotaknie ze mna) jest zapsiany z buziaczkiem i generealnie ciagle do niego pisze. Oczywiscie wczesneij gdy bylismy razem mowila, ze nia mam byc o co zazdrosny. W tym momencie otrzasnalem sie , powiedzialem jej co mysle i zerwalem kontakt. Miesiac pozniej sa juz para :)

 

Koniec koncow ta sytuacja poza ogromna iloscia stresu i zszarganych nerwow nauczyla mnie wiele. Wszystko mozna wyczytac w felietonach Marka ale jednak dopoki sie tego nie doswiadczy to ciezko uwierzyc. A jednak, nawet laska, ktora z pozoru nie chce kasy, jest kochajaca do samego konca i ktorą sie trzyma krotko moze odwalic taki numer.

 

Od rozstania minely troche ponad 2 msc a ja nadal mysle o tym codziennie, coraz mniej ale jednak. Planowalem z nia zycie, jedyna osoba przed ktora sie tak otworzylem. I co mi z tego przyszlo? Bol i cierpienie. Ale tez bezcenna nauka.

Najgorsze jest to, ze teraz chyba juz nie bede w stanie zadnej zaufac i sie poswiecic w 100%. Obecnie gardze kobietami, uwazam je za puste stworzenia, majace piekna powloke i okropne wnetrze. To sie pewnie zmieni z czasem ale jedno jest pewne. Panie wyhodowaly sobie kolejnego skurwysyna odartego z pieknych zludzen. Na wlasne zyczenie.

 

Vincent: Dwie uwagi:

 

1. Nie twórz takiej ściany tekstu, utrudnia to bardzo odbiór i zniechęca do czytania. Jest coś takiego jak "enter" do robienia przerw między wierszami.

2. Staraj się popełniać mniej błędów gramatyczno-fleksyjnych, stosuj w miarę możliwości polskie znaki, bo ja wszystkiego za Ciebie poprawiać nie będe.

 

Marek: Wstawiłem entery, ściana nie do przebrnięcia :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj. Przekażę Ci radę jaką dostałem kiedyś od Marka naszego Mistrza. :)

,, Nienawiść do kobiet Cię wiąże - wybaczenie i akceptacja ich natury uwalnia. My tak samo jesteśmy oszukani i programowani jak kobiety - one też cierpią, żyją w potwornej presji. Jeśli powstaje w Tobie nienawiść, nie walcz z nią - po prostu zrozum, że wszyscy jesteśmy ofiarami. Jeśli masz wiedzę o samoocenie, idziesz do przodu. Ale każde negatywne uczucie Cię zatrzyma i z czasem poniży. Nie wolno dać się nabrać na kobiece gierki, ale bez nienawiści - taką postawę zdobędziesz jedynie przez rozwijanie samooceny.

Proponuję Ci taki rytuał - pochyl się z szacunkiem, by podziękować duszy swej ex że Cię uwolniła od Ciebie, że odrzucenie dało Ci impuls do rozwoju siebie, poznania swej mocy i możliwości. To Ci pomoże. Podziękuj też życiu za znacznie lepszą dziewczynę - która się pojawi, gdy Ty polubisz siebie."

Mi pomogło.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja historia pokazuje pewien charakterystyczny rys w kobiecym postępowaniu. Otóż baby uwielbiają tworzyć (nawet słowami) takie niewyraźne sytuacje: jak daje komuś dupy na boku to jest to "przyjaciel". Jak cię rzuca to nie powie, że rzuca - tylko "zostańmy przyjaciółmi, itepe." A to wszystko gówno prawda bo po pierwsze primo w świecie kobiet przyjaźń nie istnieje, po drugie primo dawanie dupy na boku to dawanie dupy na boku a nie przyjaźń i po trzecie primo-ultimo jakby jej naprawdę zależało to by z Tobą została a nie spuszczała na mityczne drzewo zwane "przyjaźń"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lukulus - dążę do tego aczkolwiek jeszcze nie dotarłem na ten etap.

 

Lupele - Temu przyjacielowi nie dala raczej, to jest takie kolo bardzo zapasowe ale reszta sie zgadza. Hipokryzja, hipokryzja i jescze raz hipokryzja.

 

Vincent - nie ma problemu, wdrażam Twoje uwagi w życie ;)

 

Vincent: To rozumiem.  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz czuć sie strasznie kolego, jak po odstawieniu kokainy lub hery co najmniej. Na szczęście skutki nie są tak tragiczne tego uzależnienia od cipki. Zawsze możesz sie wyleczyc tym czym się strułeś ale juz ze świadomością jakie mogą być konsekwencje :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tym jak kobiety zaczęły mnie rzucać w problemach (moich, bo gdy one miały to pomagałem i wspierałem, nie obniża to ich atrakcyjności w moich oczach) zacząłem głębiej się zastanawiać nad ich naturą. Takich jak Twoja historii jest masa i sie powtarzają w niemal identycznym stopniu. Praktycznie każdy fakt także jest podobny, mimo że ludzie całkiem inni. Ciekawe? Dla mnie już nie. Dziś potrafię jeszcze się w kobiecie zakochać, ale umiem utrzymać dystans i sie nie uwieszać. I tak nie ufam, bo wyznaje teraz zasadę że kobiety się nie słucha. Paplają dużo, ale prawdziwego przekazu jest kilka procent. Dopóki MI jest wygodnie z nią i mi z nią dobrze, to jest i tak ma pozostać, ale jej w nic nie wierzę. Wierzę jednak, że za minutę może jej już nie być i musze być na to przygotowany (zrobi coś najgorszego dla mnie, listę tego już znam, nie idealizuje żadnej kobiety i nie mówie, że ta to będzie inna, wierna i nigdy nic złego mi nie zrobi), a nie rozpaczać. Jedynym sposobem na kobietę jest też być dużo lepszym od niej samej i uzależnić ją od siebie. Wtedy masz kontrolę, a mając kontrolę i zasady, masz lepsze życie. Ona też. Gra w grę kobiet to gra do swojej bramki i na pewno wszystko zniszczy, bo one rządzić chcą z próżności, ale nie potrafią.

 

Miej na uwadze że 2 imie kobiety to : hipokryzja, podwójne standardy (ona może, ty nie), obługa i bardzo duży egoizm/wyrachowanie/chęć posiadania. Kobiecie trzeba wyznaczać cele i prace, by nie myślała za dużo. Kobieta nie może być za szczęśliwa bo się zanudzi tym. Sprawdzaj, a to Ci minie. Tylko jak odspaniesz to nie zaczynaj znowu myslec, ze spotkales wyjątkową kobietę. Nie, nie jest wyjątkowa. Tylko ta być może z toba zostanie i byc moze bedzie prezentowała ciut inne cechy powierzchownie.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pomimo, ze dziewczyna byla niestbailna emocjonlanie, byla sklocona z rodzicami i oczywiscie wolala towarzystwo facetow niz kobiet, nie mogla usiedziec na tylku, obiad na miescie przynajmniej 3 razy w tygodniu do tego kino i co jakis czas wyjazd do innego miasta a do tego spotkania ze znajomymi non stop (pozdrawiam Subiektywny ;)) to staralem sie to akceptowac."

 

LudzkiCzłowieku,

 

Skąd ja to znam ;) No właśnie, samo życie. Widać pewne cechy charakteru są powtarzalne w żeńskiej populacji i na dłuższą metę generują dla nas mężczyzn takie a nie inne konsekwencje. Dzięki tej lekcji, za którą, wierz mi na słowo - możesz być wdzięczny życiu, nauczysz się bezbłędnie jak algotytm komputerowy omijać taki typ kobiet. Ja je rozpoznaję po pierwszych 10 minutach rozmowy i od razu odpuszczam sobie jakąkolwiek stopę znajomości. Bo mężczyzną jestem, nie kolekcjonuję problemów tylko je rozwiązuje jak się pojawią. Ale z własnej woli nie przygarniam ich do siebie.

 

Jeśli mogę coś doradzić od serca - nie zapiekaj się w nienawiści. Negatywne uczucia zatruwają umysł, człowiek chcąć niechcąc przesiąka nimi i staje się złośliwo-zgorzkniały na codzień. Tak jak pisali poprzednicy - z uśmiechem w duchu podziękuj za lekcję tej dziewczynie i za każdym razem, gdy będziesz o niej myślał lub ją widział - zrób to samo. Całkiem inny efekt, naprawdę :)

 

Dystans. Dystans do wszystkiego. Życzliwy, miły ale dystans. Również do partnerki i miłości. Dzięki temu jesteś mentalnie cały czas przygotowany na koniec związku więc gdy nastąpi - nie cierpisz lub boli znacznie mniej. Taki stoicyzm na codzień.. To trochę podejście 'fajnie że jesteś, ale jeśli cię nie będzie - też bedzie fajnie'. Kobiety tego nie znoszą ale jednocześnie strasznie je to pociąga.

 

S.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ja bym dodał, to prawda, zgorzkniałość w przyszłości jeszcze większa gdy kroczysz ścieżką zgorzkniałości. Napisane też że cipy cipą się nie leczy, lecz gdy moja była mnie rozdziewiczyła, a potem ze mną zerwała, to myślałem, że to była ta jedyna co się dała i że już nigdy nie bzyknę, na szczęście pojawiły się inne i dzięki temu przekonanie o byciu jednodziurowcem przepadło, także wiecie, niby nie, a jednak. :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I kolejny "Kamień na Szaniec" naszego forum. Niby to samo, co zwykle, ale czyż nie potwierdza to smutnych prawd? Trochę trzeba przeżyć na własnej skórze.

 

Ale gdy to przeżyjesz i poczytasz na forum, to zupełnie inaczej spojrzysz na świat wokół  Ciebie. Najpierw czas na chwilę oddechu, samozastanowienia się nad ziązkiem, który minął. Potem proponuję "żałobne piwo", najlepiej z ekipą, z którą możesz "konie kraść", poczuj chłodny świt i świat stanie się piękniejszy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie rację, że nienawiść to nie rozwiązanie. Życzliwość do siebie i do byłej za lekcję jaką mi dała sprawia, że czuję się dużo lepiej.

Niby to tylko kwestia nastawienia a sprawia ogromną różnicę.

No i dystans do nawet najpiękniejszych słów na przyszłość bo kobieta to ma być miły dodatek a nie sens życia ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie rację, że nienawiść to nie rozwiązanie. Życzliwość do siebie i do byłej za lekcję jaką mi dała sprawia, że czuję się dużo lepiej.

Niby to tylko kwestia nastawienia a sprawia ogromną różnicę.

No i dystans do nawet najpiękniejszych słów na przyszłość bo kobieta to ma być miły dodatek a nie sens życia ;)

Zgadzam się z tobą. Gdyby nie pewna pani to z moim wcześniejszym taoistyczno-chrześcijańskim podejściem do życia nigdy nie stałbym się rasowym skurwysynem.

Jej nauki tkwią we mnie mocno i bardzo je sobie cenię.

"Nie pomagaj, wykorzystuj słabość", "Dobre jest to co ci służy, złe jest to co nie przynosi ci korzyści", "Jeśli jesteś słaby a masz coś cennego każdy chce ci to odebrać" i inne perełki.

Jak ja mogłem bez tego żyć?

Dopiero od niedawno w pełni doceniam wkład owej kobiety  Mam ochotę świat zdobywać a co najmniej go podpalić.

Jest cudnie :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laska wrzuca już na FB fotki z nowym chłopakiem, sama się ośmiesza bo znajomi piszą do mnie, że żenada i lepiej dla mnie, że takiej osoby nie ma w moim życiu.

Co ciekawe nawet niektóre jej koleżanki ją krytykują.

Tak czy inaczej to co jest na FB to tylko pozory bo jestem pewien, że wewnątrz nadal jest tą samą zakompleksioną i nieszczęśliwą osobą.

A jeśli rzeczywiście jest szczęśliwa to spoko, w moje kryterium dziewczyny się nie potrafiła wpasować więc nie ma czego żałować chociaż zdarzają się cięższe chwile.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jezeli ja olejesz i z usmidchem na twarzy powiesz, ze cieszysz sie jej szczesciem, to wiedz, ze w tym momencie zemsciles sie w siodmiokroc albo i osmiokroc, bo panna liczyla na fejm i padanie przed nia. Nie zrozumie nic i bedzie to trawic w sobie dlugie lata.

Smutne, ale tak jest :-P

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minąłem dzisiaj na mieście byłą z jej nowym facetem, przeszliśmy obok siebie bez słowa.

Pierwsza myśl: wal go w mordę %)

 

Najbardziej mnie wkurwia w tej sytuacji, że zamiast przejść i mieć wyjebane jakiś głos w głowie mówi, że jestem w czymś gorszy od tego typa. I czuję takie wewnętrzne uczucie straty chociaż rozum podpowiada co innego.

Ale i tak widzę lekki progres bo w miarę szybko się opanowałem.

Za to natrętnych myśli nie umiem się pozbyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minąłem dzisiaj na mieście byłą z jej nowym facetem, przeszliśmy obok siebie bez słowa.

Pierwsza myśl: wal go w mordę %)

 

Najbardziej mnie wkurwia w tej sytuacji, że zamiast przejść i mieć wyjebane jakiś głos w głowie mówi, że jestem w czymś gorszy od tego typa. I czuję takie wewnętrzne uczucie straty chociaż rozum podpowiada co innego.

Ale i tak widzę lekki progres bo w miarę szybko się opanowałem.

Za to natrętnych myśli nie umiem się pozbyć.

 

Czas zrobi swoje. No i oczywiście trzymanie się postanowienia oraz wyznaczonego celu ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.