Skocz do zawartości

Druga strona medalu, czyli ostatnia część trylogii


Rekomendowane odpowiedzi

Sylwester, a więc czas rozkmin i wszelkiej maści przemyśleń i postanowień. Ten temat jest mi wyjątkowo ciężki, bo dotyczy mnie i mojego zachowania w byłym związku. To juz ostania cześć tej trylogii i więcej juz nie bede wam zatruwal dupy o swojej przyszłej relacji, ale żeby ruszyć wkoncu do przodu trzeba wziąć na klate swoje grzechy i słabości. 

W pierwszym temacie pisałem o jej wadach które mnie wkurwialy i uniemożliwialy dalszą kontynuacje, na chwilę mi ulzylo az w swieta jak pamiętacie peklem jak balon i znowu napisałem do was z prośbą o słowa otuchy.

Tym razem będzie z grubej rury i opowiem wam jak bardzo spierdolony charakter ma osoba z syndromek DDA, a więc to było tak. 

Poznalem swego anioła po ponad roku od rozstania z poprzednią ex (która bądź co  bądź nie byla moim ideałem) ale i tak leczylem sie z niej za dlugo, bo prawie rok. Po tamtym rozstaniu miałem isc na terapie bo juz wtedy byłem świadomy ze cos jest ze mną nie halo i nie umiem stworzyć zdrowej relacji , ale sobie wtedy pomyślałem 'ten związek byl toksyczny bo i tak laska mi sie do końca nie podobala, poznam ideał to wtedy wszystko będzie inaczej'. Chuja prawda. Poznałem ją, była moim ideałem młodsza , śliczna, mądra,  inteligentna. Chciałem z nią być i dokonałem tego rozkochujac ją w sobie do tego stopnia ze nie widziała poza mną świata. Sam się przy okazji jeszcze bardziej zakochalem,ale nie chciałem byc miękka faja i robiłem wszystko aby od czasu do czasu pokazac jej kto tu rządzi robiąc różne jazdy typu odwoływanie spotkań w ostatniej chwili, robienie awantur o byle pierdole, nie mówiłem jej często ze gdzieś wychodzę, nie chciałem zeby do konca poznala moja rodzinę, bo sie balem ze jak zobaczy co sie u mnie odpierdala w domu to ucieknie w podskokach. Nie odpisywałem też jej długo na wiadomości. Poczułem się zbyt pewnie z tyłu glowy mając sentencje ze nic w zyciu nie jest dane raz na zawsze. Zachowywalem się tak jak bym chciał żeby odeszła, ale wiedziałem ze jeszcze tego nie zrobi bo haj jest zbyt mocny i uparcie grałem na jej emocjach. 

Moje największe spierdolenie objawialo sie tym ze to wszystko była pierdolona maska. W środku bylem miękka faja która wiedziała ze los drugiego takiego aniola może nie zesłac i bałem się że prędzej czy później na horyzoncie znajdzie sie ktoś zasobniejszy, bardziej w jej kręgu zainteresowań,bardziej towarzyski. 

Była otwarta(tez miala nie do końca udane dzieciństwo bez ojca przy boku), ufalem jej, nie robiłem nigdy żadnych jazd ani scen zazdrości. Wiedziałem że ma różne pasje i zainteresowania które chciała rozwijać a ja stałem w miejscu udajac ze jestem szczęśliwy patrząc jak ona przełamuje swoje lęki, robiąc coraz to nowe rzeczy. Nie potrafiłem isc za nią, podświadomie niszczylem jej poczucie własnej wartości aby sama sie nie rozwinęła i przypadkiem nie kopnela mnie w zad,mimo ze wkurwialy mnie jej wady i nie widziałem z nią przyszłości to uparcie trwalem przy niej, bo jak juz wspomniałem nie wierzyłem ze poznam drugą taką(mimo ze czulem sie zbyt pewnie i myślałem ze bede mial takich na peczki) , bardzo mnie pociągala i kurewsko bałem się samotności, bo krąg moich znajomych to starzy znajomi którzy też w większości zakładają swoje rodziny, mają swoje interesy, są w rozjazdach itp. Wkoncu nastał dzień gdzie samospelniajace się proroctwo  ukazało światlo dzienne i kopnela mnie w dupe, po awanturze która sam zainicjowałem z byle powodu, bo czułem ze sam tego nie skończę. Boli mnie tp dalej, lecz chyba odbijam się od dna. Wiem juz co musze zrobić żeby wkoncu przerwać ten pieprzony emocjonalny Rollercoaster. Ide na terapie. Nie wiem czy pomoże. Ale warto próbować. Chcę i muszę  oprócz zdrowia psychicznego również ogarnąć zdrowie fizyczne bo mam pewne problemy ktore też poniekąd wpływają na samopoczucie. Niedługo zaczynam pewną aktywność fizyczną która zawsze lubilem ale nigdy nie odważyłem się robić tego bardziej na. Poważnie. Myślę również ze musze opuścić ciepły kurwidolek, wyjechać do innego miasta, usampdzielnic się. Bo w domu nie panuje zdrowa atmosfera mimo ze ojciec już  nie pije  to bardzp mnie irytune rodzinna atmosfera, mimo ze ich kocham to czuję że nie rozwine skrzydeł  nimi  pod jednym dachem. Bo zawsze podświadomie nie będą chcieli żebym był szczęśliwy i spełniony ograniczając mówiąc co będzie dla mnie lepsze. Czuję ze 2019 będzie przełomowy. Pragnę zmian jak powietrza, lecz czuje się jak splatany niewidziapnymi łańcuchami. A już nie należę do mlodzieniaszkow i czuję ze ostatni dzwonek żeby nie obudzić się z ręką w nocniku powielajac rodzinne schematy. 

Jesli wytrwaliscie do końca to chce podziękować za uwagę i życzyć wszystkiego najlepszego w nowym lepszym roku 2019. Niech moc będzie z wami.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety jedyne co pozostaje to żyć dalej, pomimo że teraz wszystko jest/wydaje się zjechane i bez sensu. Przeszłość się nie wróci. Jeszcze pare miesięcy będzie Ci to wszystko odbijać się echem w głowie.

 

Nie podejmuj pochopnie decyzji strategicznych (jak np. wyprowadzka), teraz nie jesteś sobą i masz dużo dopaminy w głowie, która motywuje Cie do działania. Niechcący możesz sobie tym zrobić krzywde i możesz znaleść się w jeszcze większej dupie egzystencjalnej. Poczekaj aż ochłoniesz, wtedy spojrzysz na swoją sytuacje z innej strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, nie podchodzę do tego jakoś bardzo emocjonalnie. Juz dawno o tym myślałem. Pora wkoncu wyfrumac z ciepłego gniazda. Tak jak ptak albo rozwine skrzydla albo spadne. Myślę że  to normalna kolej rzeczy. A czemu inne miasto?  Bo mam tam dobrego zioma, z. którym bym jakis czas pomieszkal. Po drugie potrzebuje nowego otoczenia, nowych ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wolverine1993 bardzo podobna historia u mnie, też wychodzę z tego a boli jak drzazga w dupie! Też nie zdrowo utwożyłem relacje, też za mocno przywiązałem się. Braki z dzieciństwa, kłótnie w domu i mało zdrowej relacji z ojcem. Póki co pracuje nad tym układam wszystko w głowie i pomału widzę plusy

Edytowane przez MMorda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 31.12.2018 o 18:33, MMorda napisał:

@Wolverine1993 bardzo podobna historia u mnie, też wychodzę z tego a boli jak drzazga w dupie! Też nie zdrowo utwożyłem relacje, też za mocno przywiązałem się. Braki z dzieciństwa, kłótnie w domu i mało zdrowej relacji z ojcem. Póki co pracuje nad tym układam wszystko w głowie i pomału widzę plusy

Mozesz opowiedzieć jak to było u Ciebie?  ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wolverine1993DDA jeśli kochają to ulegle, mocno, zaborczo, trwale, lojalnie i lękliwie a czasem wręcz uzależniają się od partnera. Dają ukochanej osobie to, co mają w sobie najlepszego. Obdarzają go ciepłem, lojalnością i opieką. Mówi się, że DDA często kochają „za mocno”. Nie nauczone prawidłowego wyrażenia uczuć, każdą normalną dla przeciętnego człowieka sytuację jaką np. może być spędzanie czasu również z przyjaciółmi a nie tylko z drugą osobą odbierają jako osłabienie uczuć, opuszczenie, brak zainteresowania ze strony partnera. Bardzo często jako przyczynę tego stanu winy szukają w sobie. Uważają ,że partner nie spędza z nimi czasu bo są nieatrakcyjne, nudne, niewarte miłości i zainteresowania. Chcą wypełnić sobą partnerowi cały jego czas, bo boją się sytuacji, że towarzysz może ich porzucić, poznać w czasie ich nieobecności kogoś nowego- atrakcyjniejszego- i co ważniejsze dla nich- bez bolesnego bagażu emocjonalnego i z porządnego domu i rodziny. Często zaborcze i zazdrosne wywołują nieświadomie nieporozumienia między nim a partnerem, gdyż zmniejszenie ilości poświęcanego im czasu odbierają jako przejaw znudzenia, osłabienia uczuć, potrzebę „wyrwania się”.

 

 

Dokłanie to!

 

Choć ja w którymś momencie otrzeźwiałem i zaczełem to prostować, ale było ciężko. W sumie to nadal nie wiem czy to naprostowałem czy u niej w głowie kiełkowały myśli, że chce odejść

Edytowane przez MMorda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troche moja ex była jak w tym opisie, mimo ze nie byka dda, tylko wychowala sie bez ojca. Ja z kolei nie miałem problemów z zaborczoscia, tylko bałem sie wyrażać uczucia, mówić o slabosciach i lekach , nie chciałem za mocno pokazac ze mi zależy. Nie mówiłem też wprost co mi leży na sercu tylko odkladalem problemy na później az wkoncu wybuchalem złością

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.