Skocz do zawartości

Rozstania i próby powrotu ze strony kobiet.


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,

 

Piszę by powiększyć ogólne rozeznanie braci męskiej w tym temacie. Sprawa zaistniała w 100% w rzeczywistości i toczy się nadal. Czytajcie, uczcie się i wyciągajcie wnioski. Jest to prawie czysty przykład hipergamii, alokowania zasobów oraz ... tego jak potocznie pisząc mężczyzna zyskuje a kobieta traci wraz z upływem czasu.

 

Jako że historia i postacie są prawdziwe - imiona bohaterów zostały zmienione.

 

Kolega Krzysiek, dobre kilkanaście lat temu poznał piękną Anię. Krzysiek dobrze się uczył, był solidny i przewidywalny - studiował razem ze mną na UJocie ale bodajże dwa lata później i na innym wydziale. Ania faktycznie była śliczna jak cukierek. Zgrabna jak cholera, szczupła, wiotka, piękne czerne kręcone włosy i takież oczy. Po prostu dziewczyna jak z obrazka, opinię nieniejszą podpisuje obydwoma rękoma jako koneser kobiecej urody (swego czasu również wytrzeszczałem oczy na jej powabny widok).

Problem z Anią był taki, że uroda i powodzenia wśród mężczyzn fatalnie wpłynęły na jej charakter. Stała się egzaltowana, ekstrawagancka i szalenie pretensjonalna. No ale tak jest jak się jest uwodzoną co krok, mężczyźni łaszą się o jej uśmiech, fotografowie zabiegają o zrobienie jej zdjęć a na dodatek zaczyna się pracę na pół etatu w agencji fotomodelek (Polska + wyjazdy do Niemiec).

 

Krzysiek i Ania pomimo różnych zgrzytów już na wczesnym etapie - pobierają się. Z małżeństwa rodzą się odpowiednio chłopczyk, a dwa lata później - dziewczynka.

 

Oczywiście Ania jest na fali wznoszącej. Długie nogi, twardy i jędrny biust (wierzcie mi na słowo, że wyglądał rewelacyjnie) oraz buzia aniołka zapewniają stado adoratorów. Bogatych, zasobnych, za znajomościami i możliwościami. Czarnowłosa z owych znajomości korzysta a adoratorzy - korzystają z wdzięków Ani. Wreszcie poznaje jakiegoś dzianego agenta od modelingu w Niemczech i trach, małżeństwo kończy się rozwodem. Krzysiek, Dobry Poczciwy Sympatyczny Chłopak - jest załamany ale jakoś się zbiera w garść.

Przez następne lata następuje klasyczna przepychanka o widzenia z dziećmi, jazdy, podjazdy, utrudnienia. Klasyka tego gatunku.

Krzysiek pracowitym gościem jest i głowę ma również nie od parady. Zakłada firmę, firma się rozrasta, powstają filie w największych miastach Polski. Wiedzie mu się całkiem dobrze. Poznaje kolejną kobietę, z którą się wiąże. Czarnulka w tym czasie 'korzysta z życia', trochę pomieszkując w Niemczech a trochę w Polsce.

 

Co tymczasem po tych ok. 10 latach u naszej piękności? Nadal wysoka i ładna ale ... czas robi swoje. Buzia aniołka, ale po lekkich przejściach. Biust jest, ale już tak hardo i dumnie nie sterczy wypięty do przodu. I z parę kilo waga pokazuje więcej, uda też jakby nie te co kiedyś...

Co gorsza, w branży ślicznych buziek dochodzi do głosu konkurencyjne stado młodszych o dekadę laseczek, dla kariery gotowych na wiele, bardzo wiele i równie otwartych na konkretne propozycje. Stadko adoratorów Ani zaczyna wysychać jak kałuża na pustyni pod palącym słońcem, agent-Niemiec daje Ani czerwoną kartkę i dziękuję za wspólne pomieszkanie. Czarnula pakuje walizki i wraca do kraju, znajduje jakiegoś fotografa z agencji i wiąże się nim - przy czym dla fotografa jest kolejną 'przelotką' i takich dziewuszek to on ma kilka na raz. Jedym słowem - Ania zostaje na kruchym lodzie i z niepewnym jutrem. A latka lecą...

 

I teraz puenta.

 

Anie chce wrócić do Krzyśka! Tym bardzież że Krzysiowi życie się układa. Dziewczyna kombinuje jak koń pod górę! Nakręca wspólne dzieci, by córeczka i synek lobbowały za 'powrotem mamusi'. Wprost i nie - żąda od Krzyśka by zostawił swoją nową partnerkę. Szantażuje widzeniami z dziećmi, czasem robi dzikie sceny a czasem płacze jak skrzywdzona niewinność i zalewa się łzami.

Kolega Krzysztof nabrał oleju w głowie i twardo neguje jakiekolwiek nowe związki z ex-małżonką. A ja, znając Krzyśka od lat, obserwuje cały spektakl z ogromnym zaciekawieniem.

I niech ta historia z życia wzięta będzie dla Was swoistym pouczeniem. Jeśli jako mężczyźni macie olej w głowie - czas działa wyłącznie na waszą korzyść. A słodycz kobiecych wdzięków jest jak puchar pysznych lodów w letni upalny dzień - świeże smakują wybornie ale po chwili szybko nie nadają się już do spożycia...

 

S.

 

68637.jpg

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko gra, tylko w momencie kiedy jednak te nagromadzenie dóbr ma rację bytu. Na pewno warto być aktywnym, bo to zawsze zaprocentuje.

 

Ale teraz z innej beczki, o samą istote chęci powrotu z nazwy tematu.

 

Pytanie czy jeszcze chce sie tego powrotu panny która z wiekiem i "zużyciem" traci. Jeśli mnie wcześniej potraktowała jako brak zysku, opcja mniej dochodowa, to i mogę ją potraktować jako stratę, pamiętając że sama o tym zdecydowała. I tak wydaje sie że ten Krzychu robi(?).

 

Taka myśli że w okolicach 20stki że świat może zwojować wyrywając samców, zostawiając ich bez skrupułów dzien wczesniej zapewniając o miłości, zabawiając się niszcząc swoje geny, ale później życie weryfikuje. Chytry dwa razy traci, bo nawet nie przewidział konsekwencji.

 

Taki powrót po kopnięciu już nie byłby w możliwy, bo to tak samo jakbym godził się na tą samą co pluła na mnie w młodości, a teraz nagle widzi we mnie człowieka (a może tylko jej sie to opłaca?). Czemu nie wiedziała tego wcześniej? Bo była głupia? I mam być tym kozłem ofiarnym, który wybaczy, podłoży się znowu i zrozumie? Jakby była inteligentna a nie tylko cwana i pazerna to by nie zrobiła tego temu Krzyśkowi. A jeszcze pamiętajmy że te zasoby można stracić, bo wypadki chodzą po ludziach.

 

W koncu liczy sie wnętrze i niech bierze odpowiedzialność za słowa.

 

I konczy sie to zawsze sławetnym "one zawsze wracają".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

thepass,

 

Nie wydaje mi się by kolega Krzysiek wykazywał chęci do przygarnięcia ex. Ale stałe trucie głowy o to ma.

Dużo wynika z różnic w 'starcie' młodych kobiet i mężczyzn. Dziewczyna 20-25 lat jest już dojrzała, chłopak w

tym wieku - zasadniczo nie. Stąd też w małżeństwach młodych rówieśników, z tego co obserwuję, zdarza się

sporo potknięć. Mimo wszystko warto, na partnerkę, brać kobietę co najmniej z 5 lat młodszą od siebie.

Większa wówczas szansa na 'dopasowanie' się w rozwoju, również kwestie wizualne grają tu odpowiednią rolę.

Pisząc po samczemu - cieszy oczy (i nie tylko).

 

A Ania to klasyczny przykład splątania pod kopułą. Szybko za młodu uderzyła jej woda sodowa do głowy, popełniła

błąd strategiczy wychodząc z założenia 'że już zawsze tak będzie' i tyle. Swoją drogą wiązanie się z super atrakcyjnymi

dziewczynami, takimi 9-10/10 to branie sobie na barki tykającej bomby. Taka ślicznotka wszędzie jest adorowana,

podrywana, podbijają jej ego pod sufit. Ciężko, naprawdę ciężko by nie uderzyła jej ta sodówa do głowy i dziewczyna

w którymś momencie nie stwierdziła 'jestem warta więcej - zdecydowanie więcej'. I co? Ano przepis na kłopoty

murowany. Widząc gościa z super panną z reguły automatycznie załącza nam się coś takiego jak 'łał, ale gość ma

fajną dziewczynę' i gdzieś tam z lekka możemy nawet pozazdrościć. Realia są takie, że człowiek ten pewnie musi

mierzyć się z niejednym wyzwaniem by trzymać ten związek, i powszechnie adorowaną pannę, w ryzach.

Czy bym chciał być związany z supermodelką? Teoretycznie myśl miła ale mam świadomość, że zdarzają mi się

okresy słabszej kondycji psychicznej a wówczas mógłym po prostu mieć znaczne trudności z udźwignieciem na

swoich barkach ciężaru tego związku.

 

Acha, i tak. Ania jest sporo po trzydziestce.

 

Strefa_malzenstw1.png

 

Wykres trochę bym zmienił. Opad czerwonej linii przesunałbym trochę o dwa-trzy lata, również wznoszenie niebieskiej jest raczej wolniejsze. Ale to moim skromnym zdaniem. Można z nim polemizować - ale świetnie ilustruje, w czym w pełni się zgadzam, jak różne mamy potencjały startowe pomiędzy 18 a 25 rokiem życia.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próba powrotu, to zajebiście ważny moment - patrząc na samcze zachowania i proces nauki życiowej.
To jak samiec się w tej sytuacji zachowa będzie świadczyło o tym, czy 'dotarło pod dekiel'.
Jeżeli miś pozwoli wrócić kurewnie marnotrawnej to można takiego typa spisać na straty - będzie robił za samobieżny bankomat i chłopca do bicia - dożywotnio, lub do momentu 'oświecenia' - albo słowami dowódcy Bednarza - "o co tu kurwa chodzi, w tym burdelu?"
A jeżeli jednak taki samiec nie da się podłożyć - czy to świadomie (bo już wie o co cho w tym burdelu), lub nieświadomie - bo jest obrażony na kurewnę i nie ma ochoty jej na oczy widzieć po wsze czasy - to w takim wypadku można mówić o wyciąganiu wniosków z wdepnięcia w życiowe szambo.

Z doświadczenia osób trzecich - kiedy jeszcze nie miałem warunków do wyrywania dupeczek, to dokładnie obserwowałem co też ci wszycy ludzie wyrabiają - przypadki gdzie para potrafiła się rozchodzić i schodzić kilkakrotnie mam zanotowane pod kopułą bardzo gruntownie. Dotyczy to głównie par studenckich, które przebywają wg powyższego wykresu w strefie dominacji SMV żeńskiego, lub na przełomie obu. Z tych obserwacji urodziło się wiele pytań, na które otrzymałem klarowną i całościową odpowiedź już po studiach, kiedy dane mi było przyswoić nieco wiedzy teoretycznej.
Z własnego doświadczenia - wiem że one wracają, już to przerobiłem i nie nabrałem się na to ani razu - tu przydaje się posiadanie Zasady (tak wielką literą - jak na białego człowieka przystało) - "Nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki". Którą to Zasadę polecam konsekwentnie wypróbować. A kto nie wytrzymie - ten jest na usługach pierwszej lepszej cipy.

Obecnie, z racji, że wiekowo ledwie wyszedłem ze 'strefy małżeństw' i siłą rzeczy większość znajomych jest w podobnym wieku, to nie mogę się wypowiadać detalicznie jak ten proces powrotów będzie wyglądał w specyficznym środowisku w którym się obracam. Pojedyncze przypadki rozwodów dotyczą póki co panienek przed trzydziestką mających dzieci i starszych mężów. π razy drzwi, za jakieś 3-5 lat powinien pojawić się trend rozwodnictwa na całego. Oczywiście jako wierny korespondent wojenny, zdam Wam relację wraz z detalami z bezpośredniej wymiany ognia na linii frontu.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 "Nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki". Którą to Zasadę polecam konsekwentnie wypróbować.

 

Zawsze myślałem, że jest to powiedzenie/przysłowie pochodzące od Heraklita z Efezu, czyli tego samego człowieka, który powiedział, że wszystko płynie (panta rhei) mówiące o tym, że dwa razy do tej samej rzeki nie wejdziesz, bo za drugim razem będziesz moczył nogi w zupełnie innej wodzie. Czyli nie da się powtórzyć dokładnie tego samego, bo zmieniają się okoliczności.

 

Znaczenie to trochę kłóci się z treścią zasady, którą ludzie sobie tworzą.

 

Chyba bardziej chodziło o to, że "lepiej nie popełniać dwa razy tych samych błędów" + przekonanie, że nic nie będzie inaczej.

 

Ja jak zwykle stosuje się do zasady Nietzschego: „wybaczam, coś mi uczynił(a), lecz żeś ty to sobie wyrządził(a), — jakżebym ci to mógł wybaczyć!” ;)

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Kobiety nie planuja przyszłosci.one zyja chwila,pomijam plan pierdolniecia na dzieciaka i alimenty bo i takie plany juz mogą mieć od 17 roku zycia( prawdziwa historia) ale nie jest to planowane w szczegółach no i wychodzi jak zwykle zamiast dostatniego zycia jest nendza


*w oczach kobiety facet który planuje przyszłosc albo ogólnie cos planuje jest niezdecydowany,smutne ale prawdziwe.liczy sie tylko spontan

2.Schemat powrotów jest wspaniały. niunia idzie w długą bo jej jest tak dobrze, gira sie potyka to czas wrócić. ostatni hit zwiazkowy jaki zauwazyłem to rozpad paru letniego zwiazku.niunia idzie do innego jako do przerwy i odskoczni od poprzedniego,a potem powrót%-)

3.Niestety smutna prawda, im lepsza niunia tym wieksze spierdolenie pod kopuła a w obecnie pogarszajacej sie ekonomicznie sytuacji bedzie coraz bardziej zabawnie,czekam w ukryciu na antymode%-)

4.za wszystkim stoja oni.ci o których sie nie mówi.od dawna zaburzaja proces świetego prawa Eugeniki%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pff, może i jestem pesymistą, ale cieńko to widzę. Wyjątki i cuda się zdarzają, ale to jak szóstka w totku. Może w przypadku gdy w PL zacznie szaleć HIV czy coś podobnego a Islam stanie się narodową religią.

 

Kobieta kurewstwo ma w DNA a numery wynikają z jej popierdolenia. "Kultura" po prostu podnosi to do kwadratu. Totalnie spierdolona uberkurew, kobieta naszych czasów :wacko:

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety jeszcze nie doszło do apogeum tak jak na zachodzie :D

 

                                                                                                 JEŚLI CHCESZ NORMALNEJ PARTNERKI

 

                                                                                          KUPUJ KEBAB

 

                                                                                                         DUŻO KEBABU

 

                              OTWÓRZ BUDKĘ Z KEBABEM

 

 

IM WIĘCEJ KEBABU TYM LEPIEJ DLA CIEBIE

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc z mojego zawodowego podwórka:

 

 

Tak, problem powrotów zaczyna się wśród ludzi a zwłaszcza kobiet gdzieś koło 37-38 roku życia. Skąd to wiem? Ano rozmowy przy wódce. Zastanawiam się czy nie kupić dobrego dyktafonu i później na blogu nie wklejać, jako doświadczenie innych.

 

Opisze krótko schemat. Z racji mojego wieku, tj. cudownych 25 lat i 4 lat za kółkiem, jestem traktowany już jako "zawodowy" w gronie, czyli nie traktują mnie już jako szczyla i gówniarza a równego sobie. Ot taka magiczna granica. Przekrój ludzi w moim środowisku zawidiwym to od 19 roku życia do 65-67 lat na tym padole. Największa ilość rozwodów to okres pomiędzy (nomen omen) 24 a 29 lat dla tej kategorii zawodowej. Powody to rozwodów:

 

1. Możliwość ustawienia się (alimenty), gdy złapie się na dzieciaka.

2. Długie wyjazdy.

3. Namieszanie pod kopułą- że jak wyjeżdża, to zdradza

 

Rozwinę zwłaszcza pkt nr 1. Mianowicie- zarobki młodego kierowcy, zaczynającego przygodę z transportem to uśredniając 2,5- 3,5 tys. na rękę. Z czasem zwiększają się. Taki kierowca w wieku około 33-40 lat może już zarabiać kasę rzędu 6-7 tys na rękę. Najlepsi- Ci co startują w zawodach kierowców ciężarówek oraz "ponadgabaryty" to zarobki już 10 tys w górę. Mówię o kwotach miesięcznych. Więc na nasze realia- szału nie ma ale pozwala myśleć stabilnie o przyszłości.

 

O ile np. w Warszawie czy Krakowie 2,5 tys są to zarobki na przeżycie od pierwszego do pierwszego, to w takim Zamościu, Tarnowie to już konkretne, duże pieniądze. Więc co się dziwić? Oczywiście, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o alimenty.

 

Ogólnie, jeżeli ma się głowę na karku, złapie o co chodzi w tym biznesie i wyrobi kontakty, to w przeciągu 10 lat można wybudować mały dom, mieć dobre auto czy w perspektywie założyć swoja firemkę. I to bez kredytów! Z 4 aut i w miarę rozgarniętych kierowców, można żyć niczym pączek w masełku.

 

W okolicach wieku 38 lat (dla ułatwienia mojego toku rozumienia będę operował tym wiekiem jako granicznym), jak wszyscy wiemy- cyc opada, zmarszczki niszczą cerę a uda stają się kolumnami w stylu dorynckim.  Smutny, nieubłagany czas odciska swe piętno. Facet w tym wieku ma najlepszy czas produktywny i o ile nie rozpił się czy popadł w nałogi, to są szanse, że dysponuje już zapleczem finansowo atrakcyjnym dla kobiet. Niestety, ale czas rumakowania dla Pań skończył się. Potrzeba stabilizacji i docinki "przyjaciół" zaczynają psychicznie męczyć. A człowiek-kierowca jest idealnym partenrem. Bo nie ma go od tygodnia do nie wiadomo ile w domu, jest stałe źródło utrzymania i całą resztę dopowiedzcie sobie sami, bo serce łamie się...

 

Bardzo wielu kierowców zwraca właśnie na to uwagę. Że panna puściła go kantem, przyprawiła rogi czy złapała na dziecko i alimenty. Teraz, gdy przestało się układać jakoś w życiu i juz nie ta uroda- to nagle wszystkie przypominają sobie o istnieniu własnie tych byłych. Kokieterii i zapewnieniom, jak to im brakuje TYCH chłopów nie ma końca. Gdyby nie było to straszne, byłoby to śmieszne. Wcale często, gdy kokieteria nie przynosi skutku- zaczyna się wymuszanie. Że im się należy, za to, że były kiedyś z Państwa uniżonym sługą! Ot tak, z automatu. Myślę, że przykład kol. Krzyśka jest bardzo delikatnym. Czasem o zgrozo trafiają w skrajnej desperacji pozwy do sądu za to co było jakieś 12 lat temu a może i dalej...

Pocieszające jest to, że weekendowe "wódkowanie" to coś na wzór samczego runa, tylko że nie spisanego. Odsetek ludzi wracających do dawnych układów i związków to naprawdę minimum. Ułamek :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pocieszające jest to, że weekendowe "wódkowanie" to coś na wzór samczego runa, tylko że nie spisanego. Odsetek ludzi wracających do dawnych układów i związków to naprawdę minimum. Ułamek :)

To cieszy :)

Mężczyźni najpierw piją dla kobiet, później z kobietami, a na końcu przez kobiety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei znajduję się dokładnie w strefie małżeństw (26) i coraz mocniej obserwuje w swoim otoczeniu jak zaczynają się stopniowo zawiązywać kolejne, coraz liczniejsze "układy" żeńsko-męskie. Jednocześnie jestem nieustannie pytany, dlaczego ciągle jestem sam i nie mam nawet dziewczyny jak i słyszę zapewnienia że na pewno mi się ten stan zmieni, tylko muszę trafić na właściwą kobietę.. Szczególnie przez i od tych którzy dali się już zaobrączkować. Dla mnie stało się to już rutyną. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyźni najpierw piją dla kobiet, później z kobietami, a na końcu przez kobiety.

 

Tak mi się przypomniało ;)

 

Spotyka się dwóch żuli:

- Co u Ciebie, Władziu?

- Jakoś leci, właśnie obchodzę święto koła.

- Święto czego?

- No, piję na okrągło.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei znajduję się dokładnie w strefie małżeństw (26)...  Jak i zapewnienia że na pewno mi się ten stan zmieni, tylko muszę trafić na właściwą kobietę... Szczególnie przez tych którzy dali się już zaobrączkować... :)

 

 

Ja bym z tej wypowiedzi podkreślił "... właściwą kobietę..." :P

 

Myślę, że można w tym przypadku wystąpić z przypuszczeniem i podać trzy powody:

1. Mówił to w towarzystwie małżonki- he he he...

2. Zaczyna rozumieć swój błąd, że wybrał nie tą co powinien i wcale nie jest różowo- he he he...

3. Stara się jeszcze być dla Ciebie miły, bo zaczyna Ci zazdrościć, ale nie chce przyznać się do błędu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3. Stara się jeszcze być dla Ciebie miły, bo zaczyna Ci zazdrościć, ale nie chce przyznać się do błędu.

 

Podam przykład Arox:

 

Małżeństwo mojego dobrego znajomego jeszcze z podwórka. 28 lat, ślub wziął rok temu. Przypadkiem, gdzieś z 5 miesięcy po ślubie przechodziłem z psem pod jego domem i słyszałem nieludzką awanturę której się nie dało nie słyszeć, bo było otwarte okno a Pani się darła a wręcz wyła wniebogłosy. O wszystko. Istne ciosanie kołków na głowie. Jeden wielki atak i pretensje jak i porównywanie z innymi mężami, którzy podobno radzą sobie finansowo o wiele lepiej od niego. Nie słuchał mnie, jak mu mówiłem, żeby nie żenił się z tą kobietą, nie posłuchał mnie żeby podpisać intercyzę. Śmaił mi się w twarz, mówiąc że cierpię na jakąś obsesję, że nikomu nie wierze i moje życie musi być piekłem. Jak z nim gadam, to tak od niechcenia czasami się zapytam jak tam się układa w pożyciu. Odpowiedź jest zawsze pozytywna i stara się mnie gorąco zapewnić, że wszystko gra. Ale jak spojrzę w jego oczy - widzę w nich bezdenny smutek i przygnębienie. Utratę radości życia.

Pytanie brzmi - czyje życie jest w tym momencie gehenną?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gehenną? Nie, nie nazwałbym tego gehenną. Gehenną może być los polskiej inteligencji prześladowanej podczas II WŚ za to, że są inteligencją.

 

To po prostu idealnie smutny przykład programowania przez matrix oraz strach przed utratą iluzorycznego szczęścia oraz wykreowanych wirtualnie zysków z układu. Kto miał mu otworzyć oczy? Młodszy kumpel, który celnie zwraca uwagę na niewygodne aspekty i tematy? Podejrzewam, że traktował Cię jak "nieszkodliwego pół-idiotę w związkach", by nie stracić okruchów ego o swej zajebistości. Jeżeli nie pracujesz nad sobą, to przyznanie prawdy młodszemu- strzał w kolano. Społeczny strzał w kolano samemu sobie. Ojciec? Zapewne jego ojciec żyje w podobnej sytuacji. Matka? Nie wierzę w to by była tak mądra kobietą.

 

Nawet moja babcia, która przeżyła to co przeżyła w swoim życiu i pod tym względem jej bagaż doświadczeń to nieocenionie źródło doświadczeń, z którego czerpię pełnymi garściami- nawet nie tyle co żyje tym co jest nam do głów wtłaczane, ale posługuje się tym wobec rodziny, by nie przyznać się do pewnych błędów, że źle postąpiła.

 

Niestety, ale obrazek który opisałeś to i w moim środowisku staje się codziennością. I najbardziej boli przyznanie się, do popełnienia błędu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurwa a życie mogło by byc tak proste i przyjemne gdyby baby w chuja nie leciały

 

Ja to nawet sobie ostatnio rozkminiłem taką sprawę. W średniowieczu kobita miała status gorszej i grzesznej. Dziś przedstawia się to jako "średniowieczny zabobon". Ale kurdę oni w sumie mieli racje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.