Skocz do zawartości

Kibicowanie - jaki ma na nas wpływ?


verde

Rekomendowane odpowiedzi

Od 16 lat jestem kibicem pewnego zagranicznego klubu piłkarskiego. Może ktoś z was powie, że to nic takiego, bo w Polsce jest miliony kibiców, jednak moja pasja jest naprawdę częścią mojego życia. Od 7 lat regularnie (z przerwami na wyjazdy zagraniczne) oglądam w internecie większość meczów tego klubu. Jestem na bieżąco z tym co się dzieje wokół drużyny. Codziennie śledzę informacje na jej temat. Od 2,5 roku udzielam się nawet na naszej stronie jako newsman. W pewnym sensie można powiedzieć, że kibicowanie stało się dla mnie zamiennikiem wiary (do Kościoła już praktycznie nie chodzę). Chociaż nie jest to ślepa wiara. Często sam krytykuje nasz klub i innych kibiców, potrafię spojrzeć na wszystko obiektywnie i nie jestem otumaniony swoją "miłością". Jednak ta pasja zaczyna coraz bardziej ingerować w moje życie. Właściwie w tym roku nabrało to naprawdę dużych rozmiarów, bo pierwszy raz byłem na meczu (przejechałem około 2500 tysiąca km w obie strony). Cały wyjazd kosztował mnie całą miesięczną pensję. Najlepsze jest to, że po tym wyjeździe moje "uczucie" wzrosło i zapisałem się ostatnio na korepetycje, by poznać język kraju z jakiego pochodzi mój klub. Powiem więcej - założyłem sobie cel. Moim celem jest nauka tego języka do skutku, bym się mógł swobodnie komunikować, a potem być może wyjazd do tego kraju. Nie wiem czy uda mi się na stałe, ale będę do tego dążył. Gdybym teraz dostał telefon typu " - Załatwiam Ci tam normalną, pewną pracę i mieszkanie. Wyjazd masz w ciągu tygodnia". To od razu leciałbym się pakować, a w międzyczasie rzucił moją obecną pracę. 

 

Nie wiem czy opisałem wszystko spójnie, ale mam do was pytanie. Czy jest to w ogóle zdrowe podejście? Czy czasem taka postawa nie wpłynie na mnie negatywnie? Czy nie powinienem zmienić sposobu myślenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Póki nie chodzisz po mieście i nie pytasz się innych "X czy Y", gdzie dobra odpowiedź oznacza zbicie piony, a zła odpowiedź granie dziesiony, to nie ma w tym raczej nic złego  ;) Taka postawa na chwilę obecnę zmotywowała Cię do nauki obcego języka, a tego nie można uznać za negatywny wpływ. Rozumiem, że jesteś bardziej ultrasem niż hoolsem?  :D

 

Nigdy nie rozumiałem zajawki na chuligaństwo, chociaż akurat ten film to jest klasyk, polecam każdemu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bukmacherka zdecydowanie odpada. Unikam wszystkiego co może prowadzić na dno: alkohol, narkotyki, śmieciowe jedzenie, ostatnio kobiety. Granie w zakładach również należy do tych rzeczy, bo potrafi uzależniać. A ja jestem podatny na nałogi.

Rozumiem, że jesteś bardziej ultrasem niż hoolsem?  :D

 

 

Jestem kibicem piknikowym w pewnym sensie. Serio. Spokojny ze mnie człowiek i nie dla mnie jest trzymanie się z ultrasami. Poza tym wiem co dzieje się na takich wyjazdach na mecz: chlanie na umór, dzikie imprezy itd. Jestem innym typem człowieka i nie dla mnie takie życie. Chciałbym po prostu mieć normalną pracę (nie jestem materialistą, więc nie musiałbym wiele zarabiać) i weekendami chodzić na mecze kibicować. Nie wiem czy to się kiedyś spełni, bo bardzo daleka droga do tego, ale będę robił tak, żeby dać losowi powód, by mi w tym pomógł.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od 16 lat jestem kibicem pewnego zagranicznego klubu piłkarskiego. Może ktoś z was powie, że to nic takiego, bo w Polsce jest miliony kibiców, jednak moja pasja jest naprawdę częścią mojego życia. Od 7 lat regularnie (z przerwami na wyjazdy zagraniczne) oglądam w internecie większość meczów tego klubu. Jestem na bieżąco z tym co się dzieje wokół drużyny. Codziennie śledzę informacje na jej temat. Od 2,5 roku udzielam się nawet na naszej stronie jako newsman. W pewnym sensie można powiedzieć, że kibicowanie stało się dla mnie zamiennikiem wiary (do Kościoła już praktycznie nie chodzę). Chociaż nie jest to ślepa wiara. Często sam krytykuje nasz klub i innych kibiców, potrafię spojrzeć na wszystko obiektywnie i nie jestem otumaniony swoją "miłością". Jednak ta pasja zaczyna coraz bardziej ingerować w moje życie. Właściwie w tym roku nabrało to naprawdę dużych rozmiarów, bo pierwszy raz byłem na meczu (przejechałem około 2500 tysiąca km w obie strony). Cały wyjazd kosztował mnie całą miesięczną pensję. Najlepsze jest to, że po tym wyjeździe moje "uczucie" wzrosło i zapisałem się ostatnio na korepetycje, by poznać język kraju z jakiego pochodzi mój klub. Powiem więcej - założyłem sobie cel. Moim celem jest nauka tego języka do skutku, bym się mógł swobodnie komunikować, a potem być może wyjazd do tego kraju. Nie wiem czy uda mi się na stałe, ale będę do tego dążył. Gdybym teraz dostał telefon typu " - Załatwiam Ci tam normalną, pewną pracę i mieszkanie. Wyjazd masz w ciągu tygodnia". To od razu leciałbym się pakować, a w międzyczasie rzucił moją obecną pracę. 

 

Nie wiem czy opisałem wszystko spójnie, ale mam do was pytanie. Czy jest to w ogóle zdrowe podejście? Czy czasem taka postawa nie wpłynie na mnie negatywnie? Czy nie powinienem zmienić sposobu myślenia?

Przeczytaj koniecznie "Pięć poziomów przywiązania" Don Miguela ruiza Jr jak będziesz miał chwilę. W tej ksiązce jest przykład "przywiązania" i jest to pokazane w odniesieniu  do między innymi klubu sportowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

20 lat jeździłem na mecze do miasta oddalonego sto kilkadziesiąt kilometrów od mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. W swoim mieście nie można było się ujawnić z takimi sympatiami, więc trzeba było się bunkrować. Przez jakiś czas kibice miejscowej drużyny zasadzali się na nas (było nas kilkunastu takich "odszczepieńców"), patrolowali dworce, wylotówki ... Dużo wrażeń i sporo fajnych ludzi się poznało podczas tych eskapad, były tez impry w tygodniu, w weekendy.

Ale zgadzam się z Bacą, że jest to życie jakby zastępcze, jak ktoś powiedział - futbol to sprawa pierwszej wagi spośród rzeczy drugorzędnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kibicowanie (utożsamianie się z jakąś wydumaną grupą) jest dla ludzi nie mających własnego życia.

Owszem, ja nie mam własnego życia. Tzn. jestem samotnikiem i raczej stronię od ludzi. Jednak wiem, że są osoby, które mają pracę, "normalną" rodzinę i życie, a jeżdżą na mecze regularniej ode mnie i są w to bardziej zaangażowani. O nich też powiesz, że nie mają własnego życia? Pasja jak każda inna, to samo można powiedzieć o fanach motocykli czy wędkowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kibicowanie jest fajne,duzo ludzi mozna poznać i układów porobic(chodzi mi o bycie w ekipie)potem moze i sie nie zrobi kariery w polityce bo wypłyną zdjecia ze stało sie obok Zenona.W który szmuglował świniaki za prlu albo Gwidona.Z który jest odpowiedzialny za zdrapywanie kory drzew w parku narodowym%-)i takie tam historie z papierami u róznych słuzb%-)ale ogólnie jest fajnie.jedziesz w chuj,odpoczywasz.pokrzyczysz pospiewasz.czasem na łeb dostaniesz czasem komus dasz na łeb%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.