Skocz do zawartości

Odłączenie od Matrixa


Rekomendowane odpowiedzi

Na pewno wszyscy oglądaliśmy film "Matrix".

 

Wiadomo, my uważamy się za wyzwolonych, odłączonych od Matrixa, tych którzy przejrzeli na oczy. Ale czy warto za wszelką cenę przekonywać innych do naszych racji? Ja jestem zdania, że podobnie jak w filmie, większość ludzi zginęłoby odłączonych od Matrixa, ba, sam system rozleciałby się gdybyśmy odłączyli wszystkich. Niektórzy nie są w stanie sobie poradzić ze świadomością w jakim tak na prawdę świecie przyszło im żyć.

 

Pomyślcie sami. Od najmłodszych lat wpaja się nam, że istnieje coś takiego jak miłość i, że jest to piękne uczucie, o które trzeba walczyć, starać się, od początku wmawia się nam, że sami szczęśliwi nie będziemy, że sensem naszego życia jest się ożenić i rozmnożyć, słowem założyć rodzinę. Już od przedszkola piętnuje się indywidualność, karci się dzieci za zadawanie kłopotliwych egzystencjonalnych pytań. Nic dziwnego, że kiedy po kilkunastu, lub kilkudziesięciu latach zdamy sobie sprawę o co tak na prawdę chodzi w tym burdelu niektórzy mogą się załamać, lub wypierać prawdę i nie przyjmować jej do wiadomości. Ciężko jest przyznać się przed samym sobą do błędu.

 

Nie wiem jak wy ale ja nie mam parcia na uświadamianie innych. Zawsze mówię co myślę na ten temat, spotyka się to z różnymi rekcjami, ale nigdy nikogo nie staram się przekonać do tego by żył jak ja. Po prostu wiem jaki proces trzeba przejść żeby osiągnąć stan świadomości w jakim obecnie się znajduję i na pewno wiem, że nie każdy człowiek jest w stanie taki stan osiągnąć.

 

W moim przypadku docierało do mnie to powoli w ciągu ostatnich 4 lat. Od zawsze byłem niepokornym, szczerym do bólu indywidualistą, wyrażającym swoją opinię zawsze, nieważne czy to nauczycielowi czy innemu autorytetowi, nie byłem nigdy chamski i dyskutowałem merytorycznie i kulturalnie, ale wiecie jak to jest. Ludzie starsi nie lubią jak gówniarz się mądrzy, a już tym bardziej jak nie daj boże ma rację. Z kobietami niestety radziłem sobie słabiej. Powodzenie miałem od zawsze, choć późno zainteresowałem się dziewczynami, zawsze wcześniej miałem ważniejsze rzeczy na głowie, nauka, gry, ćwiczenia, ogólnie samorozwój. Teraz na wyższym poziomie świadomości często dziękuję opatrzności, że tak późno zacząłem się interesować dziewczynami bo z moim ówczesnym poziomem wiedzy i podejściem pewnie zostałbym wzorowym misiem i jebałbym teraz jak osioł po 14 h dziennie, żeby spełnić zachcianki jakiejś księżniczki i jeszcze byłbym z tego szczęśliwy.

 

W każdym razie po kilku porażkach w moich relacjach z kobietami, zdałem sobie sprawę, że coś robię źle. Kiedy miałem 14 lat umarł mój ojciec. Straszny jebaka, zdradzał moją mamę na lewo i prawo, co oczywiście mi się nie podobało, i dodatkowo obniżyło moją samoocenę jako samca, wstydziłem się za jego czyny i czułem gorszy od kobiet. W końcu mężczyźni to świnie, oczywiście to wszystko podgrzewały media głównego nurtu, wbijanie do głowy żeby się starać o kobietę i wszystko się ułoży. schemat do pożygu powtarzany w komediach romantycznych. Wszyscy to znamy. Każdy z nas tam był. Wielu naszych braci samców tam właśnie jest, i większość z nich zostanie tam do końca życia. Tego potrzebuje natura.

 

 

Ale na czym to ja skończyłem...Kiedy rocznikowo miałem 21 lat wiedziałem już, że coś tu jest nie tak. Że nie na tym polega relacja z kobietą. Trafiłem na forum PUA. W tamtych czasach nie było tam tyle syfu i pseudo jebaków, skupiało się to głównie na samorozwoju psychicznym, podnoszeniu własnej samooceny, samorozwoju duchowym. Trzeba się było stać atrakcyjnym dla samego siebie. Już odkąd pamiętam, byłem dobrze zbudowany i szeroki w barach, ale poszedłem w tym czasie na siłownię. Nie brałem żadnych odżywek, po prostu chodziłem, dla zdrowia, trzymałem dobrą dietę, miałem mnóstwo czasu, jak to na studiach ;) Bardzo szybko osiągnąłem fajne i widoczne efekty, moje samopoczucie, jak i samoocena poszybowały w górę. Stałem się bardzo pewny siebie i czułem się atrakcyjny. Jak się później okazało byłem, ale tylko fizycznie, bo w głowie wciąż siedział biały rycerz, kobiecy podnóżek. Ponad dwa lata zajęło mi uporządkowanie całej wiedzy zdobytej na forach PUA, uświadomienie sobie że kobieta to taki sam człowiek jak ja, nie zasługuje na lepsze traktowanie tylko dla tego że jest człowiekiem i ma cipkę. Potem już w miarę coraz to nowych związków i relacji fuck friends całkowicie dostrzegłem jak głupi i bezsensowna jest pogoń za cipką.

 

To niesamowite uczucie patrzeć na siebie sprzed 5-6 lat, czasem się z siebie śmieje jaki głupi byłem i jak proste błędy popełniałem.

 

 

Rozpisałem się trochę o sobie, a tak na prawdę moja historia ma na celu tylko przedstawienie tego że moim zdaniem uświadomienie sobie tego jak funkcjonuje to wszystko to baaardzo długa droga i musimy sami ją odnaleźć. Wydaje mi się że tylko mężczyzna niepokorny, nonkonformistyczny, odważny, indywidualista jest w stanie przebyć tę drogę. Ja gdy zrozumiałem, że praktycznie nieosiągalny jest związek o jakim zawsze marzyłem, czyli oparty na szczerości, bezinteresownej miłości z kobietą jest niemożliwy. Byłem wychowywany przez mamę i babcię i miałem dużo bezinteresownej miłości, ale niestety tak jak one już nikt mnie nie pokocha.

 

To sprawiło, że stałem się cyniczny, niezdolny do odczuwania uczuć wyższych, do zaufania kobiecie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w zasadzie nigdy nie przejechałem się na żadnej kobiecie, większość moich znajomości trwała krótko, a dłuższe związki kończyłem ja, raz związek zakończyła dziewczyna bo była przyzwyczajona, że facet latał za nią jak za księżniczką i jadł jej z ręki (śliczna hb9 jedynaczka), a ja nie dawałem sobie wejść na głowę. Zresztą rozstanie nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia, oczywiście i tak to ja byłem winny bo nie latałem za nią tylko normalnie sobie żyłem, więc według niej, nie zależało mi, ergo moja wina. Uczyłem się na cudzych błędach, wyciągałem wnioski i baardzo rzadko popełniałem własne błędy i do tego nie jakieś poważne. Zanim trafiłem na to forum miałem nawet wrażenie, że może naczytałem się głupot i odtrącam miłość i tracę szansę na szczęście, ba jak by nie było dziewczyny były dla mnie dobre po mojej przemianie. Potem przeczytałem o hypergami i niemal wszystko stało się jasne. Po prostu byłem dla nich najlepszą opcją, do tego dobrze poznałem zasady gry i nie bałem się stracić kobiety, kupczenie dupą też nigdy nie robiło na mnie wrażenia.

 

 

Teraz wiem, że nie będę miał dzieci, ani żony. Zamierzam w ciągu najbliższych 6-8 miesięcy wykonać zabieg wazektomii. Wiem, że będę sam i nie boję się tego. Jestem cholernie świadomy moich decyzji.

 

Wiem jednak, że takie życie nie jest dla każdego, większość ludzi marzy o rodzinie i dzieciach, chcę być szczęśliwi. Niestety nie będą. Nie żal mi tych ludzi. Uważam, że nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę. Takie życie jakie wybrałem ja, nie jest dla każdego, bo po cóż żyć jak nie ma się dzieci? To takie hedonistyczne i egoistyczne. (ile razy to słyszeliście?)

 

Życie nauczyło mnie, że nie warto dzielić się swoją wiedzą z niektórymi ludźmi, bo każdy indywidualista był zawsze piętnowany i wyśmiewany. Stado baranów powinno żyć sobie w błogiej nieświadomości, a pojedyncze czarne owce, które same przyjdą po pomoc i rady warto odławiać.

 

Tak jak filmowy Neo, sam zaczął drążyć i uzyskał tylko garść wskazówek i pomoc tak ci bardziej rozgarnięci samcy sami zaczną szukać odpowiedzi. Gdy trafią na falę krytyki światopoglądu Marka na mainstremowej stronie mogą poczuć się wyalienowani od ogółu społeczeństwa i wywoła to u nich poczucie winy, że myślą inaczej niż reszta stada. Trafienie na takie i podobne forum samemu daje większą satysfakcję i taki człowiek który sam zaczął szukać ma już w głowie co najmniej zalążek potrzebnej wiedzy.

 

Jaka była wasze historia? Czy uważacie, że warto na siłę kogoś nawracać, czy może myślicie, że lepiej dać komuś delikatnie do myślenia, żeby sam zastanowił się nad sobą i powoli doszedł do wszystkiego w swoim tempie. Wszak wyparcie indoktrynowanych nam od dziecka norm i imperatywów nie przychodzi łatwo, jest ot proces długotrwały.

Zapraszam do dyskusji.

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojadę z moimi wewnętrznymi przemyśleniami.

 

1. Człowiek działa (wpływa) na drugiego człowieka (według mnie jesteśmy wspólnym, złożonym organizmem) – mową ciała, standardową rozmową, energią wewnętrzną. Przebudzony krzyczy do śpiących. Gotowi się obudzić usłyszą ten krzyk i wstaną wyprostowani, proces naturalny. Reszty nie da się uratować, przynajmniej w tej chwili.

 

2. Faktycznie system działa źle. Siedzę hobbystycznie w tematyce inwestycji. Bardzo mądre słowa – w każdym kryzysie (bessa) jest zalążek wzrostu (hossy). A zatem ogrom cierpienia sprowadzany przez system społecznych uwarunkowań prowadzi ostatecznie do wyzwolenia ogromnej rzeszy ludzi. Ratuje nas obecnie łatwy dostęp do informacji, internetu. Osobiście internet mnie uratował.

 

3. Też nie przekonuję innych do swojego zdania. Nie uważam, że istnieje idealny standard życia. Pracuję nad sobą. Wiem, że moja pozytywna zmiana pociągnie zmianę innych osób. Nic nie muszę dodatkowo robić.

 

4. Nie ma starych. Nie ma młodych. Jest tylko teraźniejszość. Nikt nie może stracić tego, czego nie ma. A zatem nie można stracić lat lub przeżyć mniej niż się powinno. Pamiętam o tym cały czas. Uwarunkowanie zdobyte w dzieciństwie może się utrzymać do lat 80, bez żadnych jakościowych zmian. A zatem dyskusja z człowiekiem uwarunkowanym, sterowanym przez program społeczny nigdy nie ma sensu.

 

Ludzie wolą się oszukiwać niż rozpocząć zmianę wymagającą wysiłku, bólu, cierpienia. O tym bardzo dobrze pisze nasz wspaniały Marek. Każdy wewnętrznie dochodzi do wniosków lub do nich nie dochodzi.

 

5. Nie ma niskiego lub wysokiego poziomu świadomości. Jest nieświadomość lub świadomość.

 

6. Kobiety są nieszczęśliwe, wiecznie nienasycone, sterowane, manipulowane. Można im współczuć. Podobnie nam. Obie grupy cierpią. Jesteśmy jednością znajdującą się w rozpadzie.

 

7. Wiedza uratowała mi życie. Chłonę wszystko, analizuję, doświadczam.

 

8. Ufaj sobie. Nie oczekuj niczego od innych. Każdy ma swoje problemy i nieoczekiwane sytuacje. Należy posługiwać się sprawiedliwą zasadą wzajemności, wymagać wynagrodzenia za przysługi. Nie bazować na zaufaniu i ideałach niepoliczalnych.

 

9. Uczucia wyższe są dostępne zawsze do odczuwania wewnętrznego, bez potrzeby obcowania z innymi ludźmi. Jeżeli masz miłość w sobie możesz ją dawać innym w nieograniczonej, nieskończonej ilości. Posiadanie nieograniczonych zasobów dobra nie powoduje żalu za jego stratą. Najpierw zatem należy wykształcić w sobie miłość wewnętrzną, aby uczynić z niej pozytywną dźwignię relacji międzyludzkich.

 

10. Wyjdź z gry damsko – męskiej i zacznij prawdziwe życie.

 

11. Nie ma obowiązku posiadania dzieci i żony. Człowiek zawsze jest sam. Żyjesz tylko w sobie i umierasz w sobie.

 

12. Nigdy nie usprawiedliwiam się z podjętych przez siebie decyzji. Biorę na klatę ich konsekwencje. Nie podejmuję decyzji kluczowych pod wpływem emocji i dziwnych impulsów.

 

13. Filmowy NEO był od dawna obserwowany przez Morfeusza. Wybraniec nigdy nie drążył tematu sam. Przebudzenie go szukało.

 

14. Każdy człowiek ma w sobie odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie warto zatem ingerować w rozwój osobisty. Wzrost i upadek to naturalny cykl. Sam wzrost doprowadziłby świat do totalnej degeneracji. Czuwaj, ale pozwól się wyzwolić samodzielnie każdemu.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

5. Nie ma niskiego lub wysokiego poziomu świadomości. Jest nieświadomość lub świadomość.

 

 

Nie zgodzę się z Tobą. Moim zdaniem może być wiele poziomów świadomości. Przykładowo możemy zdawać sobie sprawę, że popełniamy błąd, ale nie mamy świadomości gdzie. Możemy do tego dochodzić sami, metodą prób i błędów, albo przeczytać instrukcję i szybciej dojść do tego. To nie działa na poziomie zero - jedynkowym. Tak jak coś nie jest czarno - białe, złe lub dobre, tak samo czasami nie jesteśmy czegoś w pełni świadomi. Takie jest moje zdanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mac, istnieje zarówno świadomość, podświadomość jak i nieświadomość(również zbiorowa - dorobek kulturowy całej ludzkości, którego można doświadczyć podczas stanów zmienionej świadomości).
Wszystko co istnieje ma swoje przeciwieństwo - musi zachodzić równość. Jest morderca i mordowany, byt i niebyt, świadomość i nieświadomość, absolut i pustka.
Wiele ze wschodnich religii takich jak Taoizm czy Buddyzm opiera się na założeniu pełności - dopełniania się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno wszyscy oglądaliśmy film "Matrix".

 

Nie zdołałem go obejrzeć w całości. Nigdy nie mogłem zrozumieć tak powszechnego zachwytu nad tym filmem.

 

Z resztą, porównanie naszej sytuacji z tym filmem jest niezbyt trafne. Bo nie odrzucamy całej wizji świata narzuconej nam przez szkoły/media/rodziców, a tylko jej niewielki wycinek. A nawet jakby komuś się udało odrzucić znaczną część tej wpojonej propagandy, to nigdy nie jest to jeden moment przebudzenia, gdy nagle widzimy wszystko, tylko proces bardzo długotrwały - stopniowego odrzucania kolejnych dogmatów.

 

Nie wiem jak wy ale ja nie mam parcia na uświadamianie innych.

 

A ja mam parcie, ale tylko do uświadamiania bardzo nielicznej grupy osób - tych, na których mi zależy. A to parcie mam z jednego bardzo prostego powodu: tak jak odrzuciłem dogmat o tym że szczęście da kobieta, tak też odrzuciłem inny - że dam je sobie sam, bez pomocy innych ludzi. Nie dam go sobie z bardzo prostego powodu: człowiek jest zwierzęciem stadnym, samotność jest stanem wyjątkowym, który mężczyzna zdolny jest znosić, ale przez większość życia powinien mieć towarzystwo - oczywiście przede wszystkim towarzystwo innych mężczyzn.

 

Relacje mężczyzna-mężczyzna, jakie akceptowane są przez współcześnie panującą nam kulturę uważam za bardzo dalekie od naturalnych. Nawet praktycznie nie używa się obecnie słowa "przyjaciel", bo jak użyć takiego słowa w stosunku do kogoś, kogo nie traktuje się jak rodzinę, a tylko razem spędza czas, jednocześnie się pilnując, by nie pokazać że nam na drugiej osobie jakoś szczególnie zależy - bo wtedy otoczenie zechce nas zaliczyć do tzw. mniejszości seksualnej. Nie mogę więc stworzyć właściwej relacji z kimś, kto nie odrzuci propagandy o tym, że normalny mężczyzna nie nawiązuje bardzo silnych więzi z innymi normalnymi mężczyznami.

 

Pojadę z moimi wewnętrznymi przemyśleniami.

 

1. Człowiek działa (wpływa) na drugiego człowieka (według mnie jesteśmy wspólnym, złożonym organizmem) – mową ciała, standardową rozmową, energią wewnętrzną.

 

Zgadzam się z tym. Nawet przemawianie mową ciała jest lepsze niż rozmową standardową, bo mowa ciała odbierana jest instynktownie - aplikowana nam propaganda ma na ten odbiór niewielki wpływ. Również analizując reakcję drugiego człowieka, należy przyjąć tylko to, co mówi nam mowa ciała, a odrzucić większość tego co przekazane zostało słowami - czyli odrzucić większość tego, co o danym człowieku podpowiada nam rozum, a przyjąć wszystko co o nim sądzimy, a nie rozumiemy skąd nam się to wzięło.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku docierało do mnie to powoli w ciągu ostatnich 4 lat. Od zawsze byłem niepokornym, szczerym do bólu indywidualistą, wyrażającym swoją opinię zawsze, nieważne czy to nauczycielowi czy innemu autorytetowi, nie byłem nigdy chamski i dyskutowałem merytorycznie i kulturalnie, ale wiecie jak to jest. Ludzie starsi nie lubią jak gówniarz się mądrzy, a już tym bardziej jak nie daj boże ma rację. Z kobietami niestety radziłem sobie słabiej. Powodzenie miałem od zawsze, choć późno zainteresowałem się dziewczynami, zawsze wcześniej miałem ważniejsze rzeczy na głowie, nauka, gry, ćwiczenia, ogólnie samorozwój. Teraz na wyższym poziomie świadomości często dziękuję opatrzności, że tak późno zacząłem się interesować dziewczynami bo z moim ówczesnym poziomem wiedzy i podejściem pewnie zostałbym wzorowym misiem i jebałbym teraz jak osioł po 14 h dziennie, żeby spełnić zachcianki jakiejś księżniczki i jeszcze byłbym z tego szczęśliwy.

 

 

 

Ja nie wierzę w oświecenie, czy wyższy poziom świadomości. Po prostu można wiedzieć co raz więcej i być świadomym co raz większej ilości rzeczy poprzez wysiłek umysłowy, "przebłyski" choć zdarzają się one "umysłom przygotowanym" lub dzięki doświadczeniom "mistycznym" - wtedy można sobie uświadomić, że nie ma takiej ilości problemów, jakie sobie wyobrażamy, a wystarczy robić jedno; albo może upaść wtedy zasłona niewiedzy w innych aspektach życia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gustlyk,

 

Poruszyłeś ciekawy temat.

Od siebie mogę jedynie dodać, że do pewnych rzeczy w życiu trzeba dorosnąć. Do owego 'wyjścia z Matrixu' czy choćby

mętnego uświadomienia sobie jego istnienia - również. Próbując rozmawiać o nim z osobami, które jeszcze do tego nie

dojrzały ryzykujemy wyrobienie sobie łatki dziwaka, jeśli nie gorzej.

 

Niektórzy dojrzewają do tego szybciej, inni później. Jest też legion samców, który nawet bity przez matrixowe życie po rogach

nie jest w stanie ogarnąć tego wszystkiego. Mało tego - tłumaczenie niektórym i próba ich 'wyciągnięcia i uświadomienia'

jest robieniem im krzywdy. Oni nie chcą wiedzieć. Im jest w miarę dobrze tak jak jest. I faktycznie nie ma sensu ich ruszać.

 

S.

 

PS. Z tą wazektomią to grubo. Przemyśl to jeszcze - dzieci są wspaniałe, naprawdę.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgdzam się z S.

Dzieci są super - Nasze;). Uważam, że to są jedyni ludzie, których można szczerze (i mądrze) pokochać.

Choć z drugiej strony, to trzeba czuć. Jeżeli ktoś tego nie chce, lepiej żeby się w to nie pakował, bo będzie się bardzo męczył i wychowa nieszczęśliwe dzieci.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.