Skocz do zawartości

Niebezpiecznie zmierzam w kierunku mizoginizmu


verde

Rekomendowane odpowiedzi

Do takich doszedłem ostatnio wniosków.

 

 

Moje doświadczenia z kobietami podczas całego życia są niestety głównie negatywne. Miałem w sobie (i trochę jeszcze pewnie mam) cechy tzw. "ciepłej kluchy", czyli osobnika, którego natura kobiet nienawidzi najbardziej i najbardziej nim pogardza. Przez moją postawę spotykałem się z pomiataniem przez kobiety, jedne widziały we mnie przyjaciela-frajera, któremu można się wyżalić, drugie w ogóle nie brały mnie pod uwagę jako potencjalnego partnera. Wiele razy byłem przez nie raniony, ale jak wszyscy wiemy na własne życzenie. Moje nieodpowiednie zachowanie doprowadziło do takiego ich podejścia i stworzenia się takich sytuacji. Nie będę przytaczał szczegółów, bo wszyscy znacie je z autopsji.

 

Jednak na wiosnę tego roku poznałem dziewczynę, przez którą w pewnym sensie także trafiłem na to forum. Kobieta wręcz dla mnie stworzona: atrakcyjna, elokwentna, ambitna, mająca takie same zainteresowania jak ja i plany na przyszłość. Poznając ją myślałem, ze trafiłem w totka. Dziewczyna dosłownie z moich marzeń. Niestety ona nie odbierała relacji ze mną w ten sposób. Traktowała mnie raczej jako znajomego, z którym czasem można pogadać na tematy związane z zainteresowaniami i tyle. W kontaktach z nią popełniłem wiele błędów, między innymi to, że dałem jej do zrozumienia, iż jestem nią zainteresowany jako kobietą. Jednak jej zachowanie w stosunku do mnie przekroczyło pewne granice, których się nie spodziewałem. Nie będę opisywał szczegółów, ale powiem tyle, że wielokrotnie mnie okłamywała, bo nie chciała powiedzieć wprost, że nie jest mną zainteresowana. Zamiast powiedzieć "Sorry, nie spotkamy się już. To nie ma sensu". To wymyślała jakieś niestworzone bajeczki, podczas analizy których później dosłownie chciało mi się rzygać. Nie sądziłem, że można się tak zachowywać w stosunku do kogoś, kto przecież nie robił jej nic złego, wręcz przeciwnie. Proponowałem jej wyjazd na pewne wydarzenie za free (miałem darmowe wejściówki), powiedziałem jej, że dzięki moim kontaktom mogę taniej załatwić jej gadżety, których mogłaby potrzebować itd. Dzisiaj wydaję mi się, że byłem jej tylko do tego potrzebny. Zakończyliśmy tę znajomość latem, ale ja nadal czuję do niej nienawiść za to jak mnie potraktowała, to negatywne uczucie miesza się jednak nadal z zauroczeniem, przez co nie potrafię tego wyplenić z mózgu.

 

Przez ten epizod zacząłem dostrzegać pewne zmiany w sposobie postrzegania przeze mnie rzeczywistości. Wcześniej kobieta była dla mnie bóstwem, które należy czcić. Dzisiaj podchodzę do tej płci jak do ścierwa, którego zadaniem jest jak największe wykorzystanie faceta i jego zasobów. Kiedy widzę ich zachowanie i ciągłe roszczenia w stosunku do płci męskiej, to zdaje sobie sprawę, że zostały przede wszystkim stworzone do ruchania i wychowywania dzieci. Nie jestem frustratem, który obwinia kobiety o swoje niepowodzenia w kontaktach z nimi, po prostu coś mi się robi, że można traktować jak śmiecia osobę, która chce dla nas dobrze. Ta przygoda przelała u mnie czarę goryczy. Przestaje już wierzyć, że beta może znaleźć kobietę, która nie będzie w stosunku do niego pijawką, tylko życiowym partnerem. Mam wrażenie, że zmierzam w kierunku mizoginizmu, czyli całkowitego pogardzania kobietami (nie licząc matki i kilku wyjątków) i traktowania ich jako płci drugiej kategorii. Wiem, że to bardzo negatywne i takie uczucia uderzają tylko we mnie. Na mnie się to negatywnie odbija. Jednak jest u mnie z tym coraz gorzej. Marek pisze, że jeśli zrozumie się schemat działania kobiet, to przestanie się odczuwać do nich negatywne emocje. Ja jednak nie potrafię się przestawić, bo jak widzę co kieruje się ich działaniem (zero logiki i niepohamowane emocje), to nie potrafię powstrzymać w stosunku do nich uczucia pogardy. Chciałbym się przestawiać na bardziej pozytywne myślenie i luz, jednak idzie to u mnie w zupełnie innym kierunku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejdź do sprawy z dystansem-ja też kiedyś widząc, jak ludzie potrafią być totalnie debilami, dziwiłem się, lecz teraz uważam to za nieuchronny skutek selekcji negatywnej w społeczeństwie-potomkowie chłopów pańszczyźnianych, wzorce komuny, plus zwykła ludzka nędznota wynikająca z ludzkich ułomności-pozostaje otaczać się dobrymi rodzynkami, a odsiewać plewy. Tyle.

 

Człowiek to mała i nędzna istota, mająca o sobie wielkie mniemanie. I podobno twierdzą tak istoty od nas o wiele bardziej rozwinięte-patrz mój link w temacie o egzorcyzmach-coś w tym jest.

 

Nie dziw się, że spotykasz się z ludzkimi ułomnościami-to jest wkalkulowane.

 

Na pewno są kobiety inteligentne i kobiece-a że mało, tym większa uciecha ze zdobyczy.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"tę znajomość latem, ale ja nadal czuję do niej nienawiść za to jak mnie potraktowała"

błąd w myśleniu dałes sie tak potraktowac.nie dałbyś to nie było by sytuacji

Reszte podejścia spłucz w kiblu i otwórz oczy bo sie zajebiesz dechami

Edytowane przez Pikaczu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Verde, nienawiść wynika z lęku, wewnętrznego strachu. Zalecałbym pracę nad sobą i to poważną.

 

Zostałeś wyeksploatowany do resztek, bo na to pozwoliłeś. Wybacz, zaakceptuj, przeanalizuj schemat, własne braki i idź dalej.

 

Dużo można pisać, ale moim zdaniem potrzebujesz pracy nad sobą. Od innych ludzi zawsze trzeba wymagać wzajemności. To oznaka szacunku.

 

Ja nie chcę od nikogo nic za darmo. Mnie to, np. wkurwia, że ktoś chce coś mi dać, bo ma za darmo. Nie ma nic za darmo. Ty, np. jej proponowałeś bezpłatne bilety, jakieś zniżki, a chciałeś czego w zamian, szacunku, miłości, seksu? To nie była czysta sytuacja z twojej strony również.

 

Moim zdaniem potraktowała cię dokładnie tak, jak na to zasługiwałeś. Przyczyna - skutek. To jest proste. Wystarczy z boku stanąć.

 

Nienawiść w stosunku do kobiet to nienawiść w stosunku do samego siebie. Ktoś, kto nienawidzi przede wszystkim nie znosi siebie. Tak to widzę i też przez to przechodziłem. Doskonale wiem, o czym mowa. Jak się leczyć? Własnymi osiągnięciami, wkład własny ma być ZAWSZE zrównoważony przez drugą stronę. Jeżeli nie jest odcinasz się w 100% i zwalasz tonę gówna na człowieka, szacunek do siebie, numer jeden.

 

Nienawiścią się zniszczysz i sprowadzisz totalne nieszczęścia na siebie. Tak to widzę.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Verde, mechanizm pogardy bardzo często jest sposobem na maskowanie lęku przed kimś, mającym ogromną przewagę, kimś będącym znacznie wyżej, bądź czymś poza zasięgiem, gdy nie mamy na to wewnętrznej gotowości. Są dwa sposoby na radzenie sobie z cudzą przewagą - {fałszywe} obniżenie we własnych oczach jego wartości (tu jesteś) albo budowanie wartości własnej (tu powinieneś być).

 

Czy oczekujesz od myszy, że zacznie miauczeć? Że lew stanie się wegetarianinem? Że zobaczysz woła na parkurze? A nie włącza Ci się wobec ich natury żaden negatywny mechanizm, tylko bierzesz woła i nim orzesz. Kobiety też są jakie są. Pomyśl, czy gdybyś był super-interesującym w oczach kobiet kolesiem, miałbyś takie rozterki? Tylko że dla takich samców, kobieta(y) przy boku to efekt uboczny i zachcianka a nie cel sam w sobie.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.