Skocz do zawartości

Opowieść wigilijna - czyli narzędzie, które może zmienić od jutra wasze życie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Jako, że są święta to chciałbym się z wami czymś podzielić, co może wam pomoże w nowym roku, to taki prezent od samego antychrysta dla was.

Zetknąłem się już z tym około pół roku temu ale teraz mi się przypomniała zanim ruszymy dalej...

 

Rekomendowane są chusteczki niehigieniczne by w razie co mieć w co gile wytrzeć bo są różne reakcje :) 

 

No więc do dzieła! 🙂 

 

 

Proces ten opiera się na opowieści Charlesa Dickensa o kolędzie wigilijnej, w której duchy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Bożego Narodzenia pokazują Scrooge'owi jego życie.

Tony Robbins dostosował to i robi to, prosząc cię, abyś pomyślał o swoich dwóch największych przekonaniach, które cię powstrzymują.

Następnie prosi cię, abyś je poczuł, a to znaczy naprawdę je poczuj.

Następnie prosi cię, abyś poczuł te uczucia tak, jak widzisz siebie za 5 lat, potem za 10 lat, aż końcu za 20 lat.

 

Jak więc wykonać to ćwiczenie?

 

Weź długopis i papier.

Zapisz odpowiedzi na następujące pytania:

 

Co chcesz (w końcu) osiągnąć w przyszłym roku?
Jakie 3 ograniczające, stare przekonania nie wspierają tego co napisałaś/eś na pytanie powyżej?
1. Ile twoja wierzenia kosztowałay cię w przeszłości, a ile kosztowały ludzi, których kochałeś w przeszłości? Co straciłeś z powodu tego przekonania? Zobacz, usłysz, poczuj.
2. Ile to kosztuje Ciebie i ludzi, na których Ci zależy w teraźniejszości? Zobacz, usłysz, poczuj.
3. Ile będą Cię kosztować Twoje przekonania Ciebie i ludzi, na których Ci zależy za 1,3,5 i 10 lat od teraz? Zobacz, usłysz, poczuj.
Nad jakimi nowymi przekonaniami zaczniesz pracować zamiast tych ograniczających?
Jakie nowe zachowania możesz zacząć planować i planować, aby stworzyć zgodność?

 

To tyle :) 

Oby się wam wszystkim wiodło i byście prowadzili bardziej obfite życie i niech opowieść wigilijna ponownie nas czegoś nauczy :) 

 

A teraz morał oryginalnej opowieści 🙂 

Pozwolę sobie wkleić tak dla przypomnienia.

 

Centralną postacią powieści uczynił Dickens człowieka, który całe swoje życie poświęcił gromadzeniu majątku, pieniądze wypełniły całkowicie jego egzystencję, nie zostało już miejsca na nic innego: na rodzinę, przyjaciół. Ebenezer Scrooge był człowiekiem skąpym i złym: „Chciwy i chytry, łapczywy stary grzesznik, dusił i ze skóry obdzierał swoje ofiary”. Nie dostrzegał innych ludzi, nigdy nie dawał jałmużny, nie pomagał innym. W dzieciństwie Ebenezer, niekochany przez ojca, był bardzo nieszczęśliwy, jako młody człowiek był czeladnikiem, cierpiał biedę. Niedostatek ten stał się, być może, powodem, że zaczął później przywiązywać zbyt dużą wagę do spraw materialnych. Pieniądze przysłoniły mu wszystko, przez nie stracił kobietę, która, choć go kochała, odeszła od niego, ponieważ zauważyła, że bardziej od niej kocha złoto. Scrooge nie próbował jej zatrzymać, gdyż już wtedy zaprzedał się pieniądzom bez reszty. „Stary kutwa” nie dostrzegał, że koncentrując się tylko na robieniu majątku, unieszczęśliwiał siebie. Stopniowo stał się człowiekiem zgorzkniałym, ponurym, nieumiejącym się cieszyć z życia. Był samotny, stary, nie miał rodziny, przyjaciół. Pieniądze, którym poświęcił całe życie, uczyniły go nieszczęśliwym człowiekiem. Wprawdzie Ebenezer nie zdawał sobie sprawy ze swego nieszczęścia, ale widzieli to inni: Fred, Bob, dlatego nie potępiali oni Scrooge'a, lecz mu współczuli. Ebenezer uważał siebie za porządnego człowieka, nie rozumiał, na czym polega sens i wartość życia. Jednak w wyniku cudownych wydarzeń przeżył przemianę duchową. Otóż w noc wigilijną przybył do niego jego dawno zmarły wspólnik, który pokutował po śmierci za swoje grzechy. Za życia, podobnie jak Scrooge, poświęcał się robieniu interesów i gromadzeniu majątku. Ebenezer nie pojmował, na czym polegała wina jego dawnego wspólnika: był przecież „dobrym kupcem, dbałym o swe interesy”. Marley wyjaśnił Scrooge’owi sens życia każdego człowieka: „Na każdym człowieku ciąży obowiązek duchowego bratania się ze swymi bliźnimi”, widmo wytłumaczyło mu jeszcze, jak powinno wyglądać jego życie, a także życie każdego człowieka: „Miast interesom powinienem był życie całe poświęcić ludzkości! Powinienem był życie całe poświęcić pracy dobroczynnej, okazywać bliźnim miłosierdzie, wyrozumiałość, życzliwość”. Dzięki Marleyowi, a także trzem pozostałym duchom, Ebenezer zaczął z wolna rozumieć, ile stracił, zaprzedając się „złotemu cielcowi”. Dostrzegł wreszcie swoje nieszczęście i biedę. Był biedniejszy od swojego kancelisty, który miał dobrą, kochającą się rodzinę. Scrooge był sam, nikt go nie kochał i on nie miał kogo obdarzyć miłością. Pod wpływem wspomnień, widoku szczęścia innych, ubogich nieraz ludzi, przeżył przemianę duchową, stał się dobrym, uczciwym człowiekiem, który zaczął pomagać bliskim i potrzebującym.

Opowieść wigilijna jest piękną przypowieścią na temat szczęścia człowieka i wartości ludzkiego życia. W powieści powtarza się stara prawda, że pieniądze szczęścia nie dają. Prawdziwe szczęście człowieka polega na tym, że jest on otoczony przez ludzi, którzy obdarzają go miłością i szacunkiem. Radość, sens życia można odnaleźć w szczęśliwej, kochającej się rodzinie. Największą przyjemność, satysfakcję daje człowiekowi czynienie dobra, uszczęśliwianie innych. Nie ma większego szczęścia nad to, że możemy komuś bezinteresownie pomóc. Ebenezer Scrooge odkrywa tę prawdę pod koniec życia, odnajduje szczęście w pomaganiu innym.

W powieści ciekawie zostaje przedstawiony także problem winy i grzechu. Ebenezer uważa się za porządnego człowieka, ponieważ nikomu nie zrobił nic złego, tymczasem jego wina wynika z tego, że jest egoistą, nie dostrzega innych ludzi, ich problemów. Nie można żyć tylko dla siebie, przestrzega autor, trzeba także umieć żyć z innymi, dzielić się z nimi swoimi problemami, smutkami, a także radościami i szczęściem. Z tego punktu widzenia dotychczasowe życie Scrooge’a było jałowe, bezwartościowe.

Dickens zdaje się także mówić, że nie ma tak naprawdę ludzi złych, są tylko ludzie nieszczęśliwi i samotni.



Czytaj więcej na https://opracowania.pl/opracowania/jezyk-polski/opowiesc-wigilijna-k-dickens,oid,29,problematyka#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Marley wyjaśnił Scrooge’owi sens życia każdego człowieka: „Na każdym człowieku ciąży obowiązek duchowego bratania się ze swymi bliźnimi”

Brednie. 

 

15 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

W powieści powtarza się stara prawda, że pieniądze szczęścia nie dają. 

Kolejne brednie. 

 

15 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Radość, sens życia można odnaleźć w szczęśliwej, kochającej się rodzinie. 

Można ale nie jest to jedyne miejsce gdzie szczęście można odnaleźć. 

 

15 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Największą przyjemność, satysfakcję daje człowiekowi czynienie dobra, uszczęśliwianie innych. 

Nie wszystkim ludziom. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

Co chcesz (w końcu) osiągnąć w przyszłym roku?

Ty już wiesz? Nie chcesz się dzielić?

7 godzin temu, Templariusz napisał:

 pieniądze szczęścia nie dają. 

Tak i nie. Przede wszystkim należy kochać siebie i mieć nawyk cieszenia się z małych rzeczy. Milionerzy też popełniają samobójstwa, ale prawda jest taka iż biedak nie wie co to życie. 

 

Pieniądze to wolność, spokój, możliwości. To druga najważniejsza rzecz po zdrowiu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście nie lubię "Opowieści wigilijnej", już od dzieciaka fabuła mi nie leżała (nagła zmiana zachowań i priorytetów u człowieka :P )

Ograniczenia w głowie... Hmmm... przyjechał mój brat bliźniak, który stety czy niestety bawi się w czytanie/słuchanie treści motywacyjnych (zobaczcie jakim antagonistycznym kobo jesteśmy :D ), który nadużywa zwrotu "ogranicza nas głowa". Ja z kolei uważam, że nasz mózg słusznie, że ma mechanizmy obronne w postaci lęku/dystansu/uciekania. Obie postawy należy zbalansować. 

Idąc dalej - jestem sama sobie wdzięczna, że lęk w połączeniu z rozumem wstrzymał mnie od założenia rodziny. Muszę wpierw "posprzątać" we własnej rodzinie, na własnym podwórku, więc, let's go to work! 
Święta pokazały jakie "trupy" są dalej w szafie. 

Moje największe ograniczenia...
- głupi pracoholizm (rodzinny "trup", ma go w "szafie" moja matka, ojciec, młodszy brat i ja, tylko mój brat bliźniak inaczej funkcjonuje wobec zadań/obowiązków). Jest drugi dzień świąt a ja sprzątam kawalerkę, najchętniej podjechałabym do któregoś salonu firmy, dla której pracuję;
- nierozumienie swojej kobiecości - nie umiem być jak normalna kobieta, a chciałabym. Kosmetyczka, makijaż, ploteczki, błyskotki, styl glamour w domu, instagram....
Kiedyś fajnie Amperka napisała, że powinnam docenić mojego męża, bo co jak co, ale ciężko o chłopa na stałe przy mojej specyfice. :) Doceniam, ale.... Na razie trochę muszę wypośrodkować również podejście mojego męża, dla którego nasza rodzina powinna opierać się na moich barkach. Przy tematach dot. dzieci mój mąż zawsze podsumowuje "bo Ty to wszystko ogarniesz!". A ja nie chcę wszystkiego sama ogarniać i umieć. 


Znacie moje stanowisko wobec pieniędzy. 
Pieniądze to nie życie, ale życie bez pieniędzy nie jest życiem. 

Dobrego Nam wszystkim! :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio trafiłam na materiał, w którym polecano nie koncentrować się na tym czego w sobie nie lubimy lub jakich aspektów naszego życia nie lubimy, bo to prowadzi jedynie do roztrząsania złych emocji. Chodzi o to, by od razu zastępować to tym czego pragniemy i skupiać się na realizacji.

 

Uważam, że moimi ograniczeniami jest:

- życie przyszłością

- problemy wewnętrzne (choć nie wiem od której strony to ugryźć, bo to bardzo złożony problem, który na pewno jest efektem wychowania i traumy, tylko oba się mieszają i coraz bardziej dochodzę do wniosku, że trauma odpowiada za lęki, objawy somatyczne i nastroje depresyjne, a wychowanie odpowiada za nieadekwatną, zaniżoną samoocenę, perfekcjonizm i problemy społeczne)

- brak balansu między pracą i studiami, a życiem

 

Myślę, że gdybym każdy problem rozwiązała w około 50% to jakość mojego życia byłaby nawet 6/10, może więcej. Dodatkowo czułabym więcej szczęścia. :)

 

49 minut temu, maggienovak napisał:

- nierozumienie swojej kobiecości - nie umiem być jak normalna kobieta, a chciałabym. Kosmetyczka, makijaż, ploteczki, błyskotki, styl glamour w domu, instagram....
Kiedyś fajnie Amperka napisała, że powinnam docenić mojego męża, bo co jak co, ale ciężko o chłopa na stałe przy mojej specyfice. :) Doceniam, ale.... Na razie trochę muszę wypośrodkować również podejście mojego męża, dla którego nasza rodzina powinna opierać się na moich barkach. Przy tematach dot. dzieci mój mąż zawsze podsumowuje "bo Ty to wszystko ogarniesz!". A ja nie chcę wszystkiego sama ogarniać i umieć.

A musisz to wszystko spełniać? "Kosmetyczka, makijaż, ploteczki, błyskotki, styl glamour w domu, instagram"? Ja nigdy nie byłam u kosmetyczki, makijaż rzadko kiedy robię (i o dziwo ostatnio usłyszałam, że wypiękniałam i generalnie mój ojciec i dziadek zachwycali się moją urodą bez makijażu... nie wiem co o tym sądzić xD). Plotki, błyskotki, instagram - strata czasu. Szczególnie na tak łebską babkę jak Ty ;) 

Co do drugiej części pełna racja. Nie musisz wszystkiego ogarniać i umieć. Skądś to przeświadczenie się musiało wziąć w Twoim mężu. Może do tej pory za dużo robiłaś? Nadrabiałaś, chcąc się pokazać jako osoba, która wszystko ogarnia na tip-top?

Mnie pytają, czemu nic nie piekę, albo dlaczego nie mam idealnego porządku. Odpowiadam zgodnie z prawdą, że ja z siebie ideału, którym nie jestem, robić nie będę.  ;)

 

Myślę, że wewnętrzna kobiecość i bijąca z tego aura jest lepsza niż zewnętrzna kobiecość. :) Dla mnie kobiecość ma np. Queen Rania albo Ewa Woydyłło. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@melody
właśnie - chyba znalezienie i UTRZYMANIE BALANSU między dziedzinami Naszego życia jest ogromnym przedsięwzięciem! 
Wiesz, Ty masz inne potrzeby i wstępne plany na życie i ja mam inne plany i potrzeby wobec swojego stylu życia. :)

Wiesz, bo to mi się kojarzy z kobiecością, właśnie owe pierdoły : jakieś lampiony i ramki w domu (choć dla mnie to zagradzanie sobie domu takimi bibelotami); zrobione paznokcie, fryzjer, dzieci i wszystkie sprawy związane z nimi i tylko tyle - tak mój mózg określa kobiecość...ideał kobiecości. Po prostu tak mam (nie tak po prostu, znów mowa o otrzymanym wzorcu albo o jego braku). 
Już pisałam o tym, mózg męża chce powielić ten sam wzorzec - w jego patologicznej rodzinie, to jego matka ogarniała dom, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa, jedzenie, bo mój teściu chlał i lał (teściówka też chlała, ale nie biła). 
Dlatego mąż chce we mnie widzieć i czuć to samo - poczucie bezpieczeństwa, ogarnięcie jak największej ilości spraw. To nie jego wina, że tak patrzy na świat i kobiety, taki wzorzec dostał z domu. Sęk w tym, na ile każde z nas będzie chciało przepracować swoje wzorce. :) Mężowi nie odmawiam chęci, ale ilości realizacji zadań już tak. :) 
Być może, życie się tak potoczy, że każde z nas będzie się trzymać tych samych wzorców bez realizacji wspólnych planów. Nic w tym złego. :) Powoli przepracowuję moją "gorycz" wobec aktualnego etapu w życiu. 
Dlatego zobaczymy jak dalej potoczy się życie. :) 

Dobrego! 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.