Skocz do zawartości

Alex76

Użytkownik
  • Postów

    196
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Alex76

  1. Podoba mi się wpis Messera. Ma w nim bardzo dużo racji, ale... Sam mam dwójkę dzieci. Kocham je, uwielbiam z nimi spędzać czas, mam opiekę naprzemienną - i tydzień, który są ze mną poświęcam im. Ale kiedy ich nie ma też mi jest dobrze i koncentruje się wyłącznie na sobie. Mam do tego zdrowy dystans i nie ma tutaj mowy o żadnej zazdrości (a to jeden z kluczowych elementów zabijających relacje). W zasadzie o to rozbija się w bliższych relacjach - to samo było z rodzicami w wieku nastoletnim. Nasze stany emocjonalne, kotwice, potrzeby seksualne sprawiają, że jesteśmy tak blisko siebie, iż łatwo krzywdzić się wzajemnie. Warto tutaj zajrzeć do filozofii Adlera. Jest tam świetnie napisane o podziale zadań. Tak samo jest z kobietami. Wspaniale czuć się zakochanym, spędzać ze sobą czas i żyć daną chwilą. To jest fantastyczne uczucie. Za sprawą haju nadajemy ogromną wartość zwykłym chwilom bądź zwykłe chwile urozmaicamy drobiazgami tak, że stają się niezapomniane. Przeżyłem coś takiego raz i pochłonęło mnie (i partnerkę) całkowicie. Pomimo fatalnego końca tamte wspomnienia mają dla mnie wielką wartość. Udowadniają, że wcale nie trzeba wiele, żeby życie było piękne. Tak samo jak wspomnienia z wspólnych wypadów z kumplami w liceum itd. Biedni, ale szczęśliwi. Wracając do kobiet, tutaj potrzebny jest zdrowy dystans. W życiu codziennym w zasadzie o to trudno. Wejście w związek już oznacza, że długoterminowo będziemy "beta". Możecie próbować trzymać ramę, ale to walka z wiatrakami. Udaje się nielicznym, a wynik nie jest zależny wyłącznie od nas - dużo zależy od partnerki i wydarzeń życiowych, przeszkód, które po drodze napotkamy oraz potrzeb obu stron. Inna sprawa, że akurat ja zrozumiałem, iż dobrze się czuję we własnym towarzystwie, kiedy spędzam czas z ludźmi, ale jednocześnie nie mam nikogo na stałe. Mam 31 lat. Jestem w najlepszej formie fizycznej, zadbany, zarabiam wg mnie dobrze z ambicjami i planami na znacznie więcej. Wiele spraw uświadomiłem sobie jakiś czas temu i nauczyłem się przede wszystkim rozmawiać z ludźmi. Ze wszystkimi - mężczyznami, kobietami, dziećmi. Nawiązuje więcej kontaktów w ciągu miesiąca niż wcześniej przez lata. Jestem bardziej otwarty, słucham ludzi i czuje się lepiej, bo poszerzam krąg znajomych, staram się ich wspierać, pomagać. Czuć ode mnie dobrą energię, bo sam ją na co dzień czuję. Mam ochotę robić coraz więcej. Kiedyś wykonanie dwóch prostych czynności domowych było męczarnią, a teraz nawet pomywanie potrafi mi sprawić przyjemność. Zmierzam do tego, że trzeba się nauczyć żyć ze sobą. Kobiety są ważne w życiu człowieka - to oczywiste. Kontakty seksualne są nam potrzebne, ale trzeba pamiętać, że to ten sam poziom w hierarchii potrzeb co jedzenie - można się nim delektować, a inny potrzebuje tylko go zaspokoić w celu zajęcia się innymi - ważniejszymi dla niego - sprawami. Mam też wrażenie, iż źle tutaj niektórzy podchodzą do tego jak zwiększyć powiedzenie u kobiet. Działają bezpośrednio - podbija do kobiety w jakiś sposób, otrzymuje wynik zwrotny itd. Tymczasem dla niego lepiej, jeśli będzie budował szerszy krąg znajomych mężczyzn, z którymi będzie mógł spędzać czas. Będzie miał znajomych do wyjścia, do poznawania kobiet, będzie zapraszany na imprezy, wesela, domówki. To są znacznie bardziej sprzyjające okoliczności. Poza tym nabierze męskich cech, których być może nikt mu nie wpoił w czasie dojrzewania.
  2. Znam większość założeń i badań, ale wiesz, że... wiele z badań nie przechodzi drugiej próby? To oznacza, że ponowienie ich daje inne wyniki. Nie neguję w ten sposób blackpilla, bo wiadomo, że wygląd odgrywa wielką rolę, ale nie jest jedynym czynnikiem. Tymczasem wyznawcy blackpilla sprowadzają wszystko do wyglądu i doszukują się go na każdym kroku. Spójrzmy na to zresztą w ten sposób. Kobieta ma XX kandydatów. Jakieś grono z nich to przystojni mężczyźni. Którego wybierze? Nie da się przecież obiektywnie wyłuskać tego, który będzie najprzystojniejszy, bo to już będzie nieco zależało od jej percepcji i oceny. Bądź co bądź będzie już ona indywidualna i mogą odgrywać wówczas też inne czynniki jak właśnie emocje, które dany mężczyzna wywołuje. Podobnie jest z mężczyzną. Ten, który ma wybór, może selekcjonować już nie tylko na podstawie wyglądu, ale również innych elementów - nawet byle pierdoła może mu przeszkadzać. Zresztą to klasyczny paradoks wyboru. Im większy posiadamy, tym trudniej go dokonać. A w przypadku wchodzenia w bliższe relacje, związki to już w ogóle utrudnienie, bo trzeba się pogodzić z tym, że ten ktoś nie dostarczy nam wszystkiego. Obrażasz kobiety, ale... to przecież naturalna reakcja. Ona nie szanuje tego mężczyzny, bo nie musi. Ma na jego miejsce XX albo XXX kandydatów. Jakbyś był pracodawcą i na miejsce Sebka miałbyś 100 innych, którzy za te pieniądze przyjdą do roboty, to też miałbyś wylane na to, żeby dawać mu podwyżkę. To już trochę wina mężczyzn. Wielu nie ma po prostu kompetencji miękkich i nie potrafi flirtować. Nie ma też pewności siebie. Pewność siebie to nie kwestia bajerowania, ale poczucia własnej wartości, która nie jest uzależniona od hajsu, gadżetów czy innych ludzi. To zwykła akceptacja samego siebie, co przekłada się na energię życiową. Ale wiesz, że wszyscy każdego dnia toczą rywalizację? Nawet "ciałopozytywność" to nic innego jak forma walki, ale na innej płaszczyźnie. To próba przekonania Cię do tego, żebyś skusił się na grubą, zaniedbaną laskę i ją akceptował. Rywalizacja toczy się na wielu płaszczyznach - sylwetka, ubiór, hajs itp. Możesz na to narzekać albo zaakceptować zasady. To jasne, że syty głodnego nie zrozumie. Nie miałem takiej sytuacji, ale miałem przez długi czas problem z samooceną, poczuciem własnej wartości i brzydsi ode mnie zaliczali więcej. Świata i ludzi nie zmienisz. Widać u Ciebie ogromną dozę frustracji i gniewu, co poniekąd jest zrozumiałe, jeśli dotychczas tak to wyglądało. Bądź co bądź każdy z nas chce być pożądany przez drugą płeć. Możesz to zaakceptować i wspiąć się nieco wyżej na kilku płaszczyznach, nawiązywać dużo znajomości i sam zobaczysz co z tego wyjdzie. Mężczyźni mają ten problem, że podbijają tylko do kobiet. Tymczasem o wiele bardziej wartościowe jest nabranie umiejętności porozumiewania i nawiązywania relacji ze wszystkimi - mężczyznami, kobietami, ale też dziećmi - w różnych sytuacjach. Tym samym cały czas poprawiasz swoje miękkie umiejętności, rozszerzasz krąg znajomych, wreszcie może się to przełożyć na bliższe kontakty z kobietami.
  3. Atakowanie singli po 30 to nic innego jak forma przemocy psychicznej, wymuszania i wzbudzania poczucia winy (co ze mną jest nie tak?). Zacznijmy od tego, żeby spojrzeć przez pryzmat korzyści samicy. - To one się malują, stroją, dbają o swój wygląd, ubiór - Wokół wyglądu, rozmów i opinii kręci się większość ich życia - To one potrzebują obecności osób trzecich W związku z tym samiec jest im niezbędny do zapewnienia poczucia bezpieczeństwa (stabilizacja), poczucia własnej wartości (dlatego uwielbiają być adorowane i posiadać orbiterów), wreszcie do zapewnienia zasobów (kasa itp.), atrakcji (różnego rodzaju rozrywka i emocje, których nie dostarczą koleżanki), wreszcie seks. Gdyby większość samców skupiła się wyłącznie na sobie to one nie mogłyby przebierać w ofertach, nie miałyby orbiterów, musiałyby się starać. Innymi słowy, role by się powoli odwracały. Tego typu teksty są zatem formą zrzucenia z siebie ciężaru na drugą stronę i subtelnym wymuszaniu pożądanych reakcji. Jak reagować w takich sytuacjach? Obnażając ich zachowanie wywołasz wrogość, dlatego dobrze jest rzucić tekstem, że masz duże wymagania i nie znalazłeś jeszcze właściwej. Tylko uważaj, bo dla niektórych to wyzwanie.
  4. Panowie, @elogejter nie ma problemu z panią, seksem, weselami, innymi kobietami, lecz z pustką... Wiem, bo kiedyś przerabiałem dokładnie to samo. To jest głęboko skrywany lęk przed porzuceniem i byciem samemu. Zapewne wynika z dzieciństwa, kiedy czuliśmy się odrzuceni, zwłaszcza jeśli ojciec w relacji mało znaczył lub go nie było. Niemniej jednak musisz się z tym uporać. Bycie samemu nie oznacza samotności, porzucenia. Bycie samemu oznacza, że jesteś sam sobie sterem, że jesteś sam za siebie odpowiedzialny. Życie bez kobiety nie jest gorsze. Tak naprawdę podświadomie już dawno temu podjąłeś decyzję (stąd znudzenie panną, poszukiwanie nowych wrażeń na Tinderze - typowo kobiece sposoby), ale potrzebujesz nowej gałęzi, żeby nie poczuć powyższego. Jak to zrobisz to nigdy się nie zmierzysz z własnym lękiem. I nigdy go porządnie nie przepracujesz. Chcesz być silnym samcem? To musisz podjąć od niej odejść. Podziękować i się pożegnać. Mnie w pierwszej relacji nie udało się tego zrobić odpowiednio, co skończyło się dla obu stron kiepsko. Możesz mi wierzyć, że to nie ma sensu. Ten związek już umarł. A Ty teraz umierasz wraz z nim.
  5. Myślę, że każdy z tutaj obecnych to przerabiał
  6. Jasne, że mogłaby manipulować. Gdybym jej zależało, a wyczułaby, że za takimi nie przepadam, to grałaby świętoszkę. Sęk w tym, że wtedy albo ja musiałbym wykonać pierwszy krok, albo ona (i wtedy od razu wiedziałbym, że to ściema). Zasadniczo nauczyłem się, że zawsze w takich sytuacjach (seks, związek) należy patrzeć przez pryzmat drugiej strony - co ma do uzyskania i co musi zrobić, żeby to osiągnąć. Wtedy łatwiej mi ocenić jej zachowanie. Oczywiście pewna gra pozorów pozostanie zawsze. Już swego czasu poznałem taką, która mówiła, że tylko raz w życiu miała ONS, bo była między nimi taka chemia. A jak u niej byłem to mnie najpierw próbowała upić, a potem wykorzystać Chemii nie czułem żadnej.
  7. Czy książka będzie hitem? Pewnie będzie dość wysoko na listach, sprzedaż będzie też niezła (jak z "50 twarzy Tindera"). Tylko, że ona do większości kobiet niczego odkrywczego nie wnosi. Bardziej przydałaby się porządna lektura dla mężczyzn w mainstreamie. Na zasadzie - ok, kobiety niech robią co chcą, ale Ty również. Szanuj swoje zasoby - czas, energię, pieniądze, majątek, pasje, kumpli. I żadna nie ma prawa do nich wchodzić, rozliczać Cię z tego, manipulować. Jeśli którakolwiek narusza coś z tego to po prostu ma robić wypad.
  8. Nic nowego. Kilka lat temu czytałem książkę "50 twarzy Tindera". Znudzona małżeństwem kobieta zaczęła skakać po różnych facetach z Tindera. Poskakała, niby świetnie było, a ostatecznie i tak wylądowała z problemami psychicznymi, depresją. To niczego nie zmienia. To tak jakby dziecku dawać wiecznie słodycze, chipsy. Teoretycznie będzie zadowolone, ale w gruncie rzeczy nieustanny hedonizm oznacza jedynie głęboko zakorzenione problemy, w przypadku seksu z poczuciem własnej wartości i kontrolowaniem potrzeb. Inna sprawa, że w którymś momencie wypadnie z karuzeli, bo będzie zużyta, nieatrakcyjna. Czas goni... I co potem? Wtedy niby się ustatkuje. To tak jakby być alkoholikiem przez 10-15 lat, a potem próbować wejść na odwyk do końca życia. Udaje się nielicznym. Nie skorzystałbym nawet z seksu z taką kobietą. Dlaczego? Ani to wyzwanie, ani atrakcyjne, a w dodatku kto wie jaki przebieg i jakie choroby czają się za rogiem. Nie bez powodu wchodząc w związek pani "musi się szanować". Co to oznacza? Że coś co jest trudniejsze do osiągnięcia, wymaga z naszej strony większego wysiłku, otrzymuje większą wartość. Dlatego warto sobie stawiać trudne (ale realne!) do osiągnięcia cele i je konsekwentnie realizować. To zbuduje nie tylko prawdziwą wartość, ale ugruntowuje człowieka na długo. Bo wiesz, że potrafisz, że możesz, że jesteś w stanie. A duże ilości seksu? Są tak samo szkodliwe jak duże ilości jedzenia.
  9. Manipulacja. Gdzie je wyparłem? Napisałem, że badanie podkreśliło coś zupełnie innego. Wg tych danych 30% podejrzeń się sprawdziło. To nie są losowo wzięte pary, tylko jasno sprecyzowana grupa. Żeby udowodnić, że kobiety są najgorsze przeniosłeś to na całą pulę, co w kolejnych wpisach już przemilczałeś. W ten sposób tylko zaprzeczasz sobie jakoby z Ciebie nie wylewała się frustracja. Według powyższego: albo popieram Twój światopogląd, albo jestem po drugiej stronie skrajności.
  10. @Iceman84PL - to nie są rzetelne badania. Podesłałeś link do artykułu, który mówi, że 30% testów, w których było podejrzenie zdrady i wychowywania nie swojego dziecka, się sprawdziło. Przeniosłeś 30% z badań na 30% populacji kobiet. To ogromna różnica. Zresztą powyższe to nawet nie jest źródło. Badania posiadają znacznie więcej informacji o danych czy metodologii, która ma wielkie znaczenie. Pierwszy link w ogóle nie działa. Tym samym udowodniłeś, że dalsza dyskusja nie ma sensu, bo toczy się ona na równi z feministycznymi badaniami, że 90% kobiet zostało gwałconych albo 95% kobiet padło ofiarą przemocy ze strony mężczyzn.
  11. Tak się składa, że czytałem badania dotyczące zdrad, wychowywania nie swoich dzieci itd. Nie znalazłem badań, które mówiłyby o tym, że 30% mężczyzn wychowuje nie swoje dzieci, dlatego proszę o informację, gdzie je znajdę. To nie ja rzuciłem taką liczbą i dorobioną do niej teorią, lecz Ty.
  12. Wymyśliłeś sobie jakąś liczbę, niepopartą żadnymi badaniami. Na dodatek idziesz w zaparte i z całym przekonaniem o tym piszesz jakby to była prawda. Wypowiedź nie ma merytorycznej wartości, bo nie jest niczym poparta. Pomimo tego... To przedstaw te dane i ich autorów. W ten sposób patrząc wszyscy mężczyźni zdradzają. Wszyscy, co do jednego. Bo przecież te kobiety muszą mieć z kim zdradzać swoich mężczyzn. A aktualnie np. w dużych aglomeracjach jest nadwyżka młodych kobiet. Wziąłeś jakąś wiedzę, dołożyłeś pewne - wybiórcze - obserwacje otoczenia, dorobiłeś swoje teorie i przedstawiasz to jak prawdę objawioną. Czy aby na pewno tak postępuje inteligentny człowiek?
  13. Uważasz, że to dobre? Mówienie o zachowaniach i radzeniu sobie z kobietami jest dobre, ale przy tym zamykamy się w pewnym schemacie, sposobie myślenia. Bo przy okazji tego potrzebna jest samorefleksja, krytyka własnych zachowań. Skupiając się wyłącznie na kobietach albo głównie na nich, wiele osób na tym forum się od tego odcina. Mnie to bez różnicy czy to męskie czy damskie forum. Jeśli rady są w stylu "nie był Ciebie wart", "nie była Ciebie warta", "kobiety takie są" itd., to ta osoba nic z tego wielkiego nie wyniesie. Jasne, można pokazać pewne kobiece schematy, ale największą różnice odczuje się dopiero w momencie, kiedy zmieni się coś w sobie. Wówczas wywołasz inne reakcje - tak u kobiet, jak i mężczyzn. Mężczyźni zwrócą uwagę na zachowania, sposoby działania, a kobiety na emocje. Obie sfery są bardzo ważne. Istotne jest nasze zachowanie, ale też emocje, jakie wywołują u innych. To dlatego np. kobiety, które w wieku dorastania sporo spędzały z chłopakami, później lepiej sobie radzą w kontaktach z nimi. Zwyczajnie na etapie kształtowania siebie poznają drugą stronę, przyswajają ich sposób myślenia.
  14. Zgadza się. Wspominałem o tym wcześniej. Niczego to w kontekście tych wywodów nie zmienia. Widzę tutaj pogardę dla kobiet, tak jakby zachowanie mężczyzn było lepsze. Skoro zachowują się jak niedorozwinięci "bad boye", żeby zaliczyć, to w czym niby są lepsi? Złodziej, który wie jak nie być przyłapanym, dalej jest złodziejem.
  15. Rozprawiacie o tym jakie są kobiety, tak jakby to była jakaś tajemnica. W dodatku przybiera to wyłącznie formę negatywną - o nie, jakie one są złe i zakłamane. Jak ktoś poczyta lub chociażby zainteresuje się trochę historią to zauważy, że tak było, jest i pewnie jeszcze długo będzie. Tyle że kobiety z wielu różnych powodów nie są takie jak mężczyźni. Inna psychika i cel biologiczny wymagają innej strategii i instynktów. Bardziej bym się zastanowił dlaczego pomimo tej wiedzy wciąż jest tu tyle narzekania. Załóżmy, że dowiadujesz się jak działa samochód. Zamiast skupić się na tym jak sobie poradzić bez niego lub go naprawić to narzekasz, że to beznadziejna maszyna, która wiecznie wymaga od Ciebie kasy, mycia, dbania. O nie, jaki to ja jestem pokrzywdzony. Nie szkoda Wam energii, ale przede wszystkim czasu? Tak, kobiety bywają prymitywne. Prymitywni jeszcze bardziej są mężczyźni. Wyobraźcie sobie, że kobiety komunikują się jak mężczyźni. Wciąż toczylibyśmy tylko wojny z byle powodów. Mężczyzna potrafi pobić się z drugi, bo ten krzywo na niego spojrzał. Ile to w życiu miałem takich zaczepek...
  16. Masz oczywiście rację. To, że ktoś potrafi zrobić X, nie oznacza, że będzie w stanie Y. Niemniej schematy są bardzo podobne, a niekiedy wręcz identyczne. Na czymś warto bazować, bo to już z góry ułatwia sprawę. To już jest skrajna głupota, a nie ryzyko. To mniej więcej tak jak próbować skakać z wysokości bez żadnego zabezpieczenia A wg mnie to tylko się wydaje, że sporo. Tak, to byli często pijacy, ale czy w tamtych czasach Janusze? To już trzeba by było spojrzeć w przeszłość. Oni mieli zupełnie inne umiejętności (było znacznie więcej złotych rączek, potrafili wiele rzeczy zbudować czy naprawić). Co z tego, że nie mieli takiego wykształcenia? To jest bez znaczenia. Nie liczy się, że przeczytałeś X książek, zdobyłeś jakiś tam papierek. Przedstawiasz młode pokolenie bardzo korzystnie. Może i są wykształceni (weź też pod uwagę, że kiedyś o dostanie się na studia było o wiele trudniej, a niekiedy wprost niemożliwe), ale jednocześnie bardzo zakompleksieni. Brak im pewności siebie, zdecydowania (pochodna niższego poziomu testosteronu), realnych umiejętności czy kontaktów, finanse nie wystarczają na utrzymanie siebie (wystarczy spojrzeć na średnie zarobki i zestawić to z kosztami wynajmu, życia). Jak bez poważnych nałogów? Nałogiem jest pornografia (co widać nawet tutaj po forum), gry komputerowe, smartfony. Nie są to tak widocznie i szkodliwe jak alkohol czy papierosy, bo nie rujnują wprost cudzego życia, ale nie zmienia to faktu, że też źle na człowieka oddziałują. Chodzący na siłownie to nie klasa średnia, bo po prostu liczby temu przeczą. Na siłowniach nie ma tłumów.
  17. @NoHope - Twój odbiór przedsiębiorczości jest bardzo wybiórczy. Też znam takich, którzy unikają ryzyka. Zasadniczo jednak - niezależnie od dziedziny - najlepsi nie boją się ryzyka. Bo nie na nim się skupiają. Ich napędza coś innego. Ryzyko w biznes jest naturalne, ale trzeba mieć umiejętności, wiedzę oraz dobre wyczucie przy podejmowaniu decyzji. Co do związków - problem w tym, że zawsze będzie coś, co nie będzie Ci odpowiadać. Może to być drobnostka, która znoszona przez kilka lat stanie się potem sporym problemem. Inna sprawa, że w związku trzeba mieć również spojrzenie na siebie. Na swoje braki z dzieciństwa, wady. Związki sypią się często z tego powodu, że po czasie, kiedy przestają działać hormony, ludziom nie chce się rozwijać. Większość odbębnia dzień za dniem. To tak jakbyś chciał zostać piłkarzem, ale po awansie o kilka lig przestał zasuwać. A tymczasem im wyżej chcesz zajść tym bardziej liczy się każdy element. Mam wrażenie, że w tych dyskusjach jest zbyt wiele redpilla, blackpilla czy innego PUA. Wszystko jest brane za pewnik i cholernie dosłownie, co zresztą swoją drogą kiedyś przerabiałem. Nie, nie wtedy, kiedy byłem sam czy miałem gorszy okres. Zwyczajnie łatwo jest w coś uwierzyć, a bezkrytyczne myślenie pojawia się po czasie. Najczęściej po przejściu jakiejś sytuacji, bo wtedy na wielu płaszczyznach jesteśmy to w stanie skonfrontować. Liczą się bowiem nie tylko suche dane, ale też emocje. Zgadza się, że kobiety celują jak najwyżej, ale zastanowiłbym się też, dlaczego klasa średnia upada. Bo jedna sprawa to wspomniane wcześniej oczekiwania co do wyglądu. Druga kwestia to, co obecnie "klasa średnia" mężczyzn ma do zaoferowania. Obecni mężczyźni w wieku 25-30 lat to osoby, które za nastolatka spędzały bardzo często więcej czasu przed komputerem niż w bezpośrednim kontakcie z rówieśnikami. To pokazują dane dotyczące poświęconych godzin na granie. Do tego już w tym wieku mocno się odseparowując znacząco zmniejszasz swoje zdolności interpersonalne, co jest później trudniej w sobie wykształcić. W ogóle te osoby znacznie później biorą na siebie odpowiedzialność, przez co też później dojrzewają. Wyłamują się również ze starego schematu, że mężczyzna ma być silny. A tego podświadomie również potrzebują kobiety. Obecnie mamy praktycznie nieograniczone możliwości, w tym przy budowaniu relacji. Nie jesteśmy ograniczeni do swojego miasta, okolic. Tyle że to ma też swoje złe strony, bo nie pracujemy nad sobą, tylko skupiamy się na złych stronach drugiej strony. Tak, to co teraz piszę dotyczy też kobiet. Może nawet w większym stopniu ich, bo one mają w tym zakresie większe możliwości. Z drugiej strony mężczyźni powinni wykształcić w sobie inne cechy, ale zamiast to robić wchodzą i narzekają... Na pracę też można wyłącznie narzekać, ale zawsze są dwie drogi do wyboru - albo stawiasz w niej jasno granice, albo ją zmieniasz. Zauważcie, że są też kobiety, które się buntują przeciwko dbaniu o swój wygląd. I co z tego? W żaden sposób nie wpłynie to na męskie instynkty. Mężczyźni nadal w pierwszej kolejności będą pożądać bardzo atrakcyjnych kobiet, a jeśli nie będą mieli wyboru to - popychani ogromnym popędem i chęcią zapłodnienia - będą tak długo zmniejszali kryteria aż znajdzie się chętna. Dwie różne strategie, ale według mnie szkoda życia na przepychanki, która z nich jest lepsza.
  18. Jeśli ktoś szuka rozwiązania wszelkich problemów na siłowni to zwyczajnie źle wybrał. Zresztą tak samo z psychoterapią. Ona nie sprawi, że nagle wszystko w Twoim życiu się zmieni. Natomiast siłownia wpłynie na: - Twoją sylwetkę - zwyczajnie będziesz lepiej wyglądał, co może podkręcić atmosferę w relacji z kobietą, ale nie będzie ich przyciągać niczym magnes. - Twoje zdrowie - jeśli nie zamierzasz ingerować w gospodarkę hormonalną to zasadniczo wysiłek fizyczny wpłynie na Twoje zdrowie bardzo korzystnie. Do tego będziesz lepiej rozumiał kwestie związane z dietą, zdrowym żywieniem. Nic nie zbudujesz na siłowni, jeśli nie zadbasz o "michę". - Twoją psychikę - siłownia wymaga systematyczności, sporego wysiłku, niekiedy przekraczania własnych granic. A to już często walka z samym sobą. Żeby się rozwinąć musisz cisnąć. Jeśli będziesz się obijał to nie będziesz miał efektów. Nie ma wymówek. Ekspresowo dostajesz "feedback", a krytyczne spojrzenie na siebie jest podstawą do rozwoju. Poza tym uczysz się, że rozwija nie tylko zasuwanie, ale ważny też jest odpowiedni odpoczynek. Powyższe nie gwarantuje sukcesu z kobietami. Siłownia może poprawić jakość Twojego życia, ale tylko wtedy, jeśli przełożysz schemat na pozostałe płaszczyzny. Żeby poprawić relacje z ludźmi, kobietami również ważna jest głowa, samorefleksja, regularność, pielęgnacja psychiczna, odpoczynek. Wszystko zaczyna i kończy się w głowie. Co do powyższego wpisu - w żadnym wypadku nie neguje wpływu atrakcyjności na zainteresowanie kobiet. Tyle że to jest coś, czego nie zmienisz. Przyroda jest bezlitosna. Kobiety będą szukać najlepszych jakościowo mężczyzn, a mężczyźni patrzą ilościowo. Jeśli mężczyzna ma do wyboru wiele partnerek seksualnych to również sięgnie po te najbardziej atrakcyjne. Różnica polega na tym, że z racji innych potrzeb to mężczyźni w seksualnej sferze są w gorszym położeniu. Można na to narzekać, a można to zrozumieć i iść dalej. Iść dalej, czyli stworzyć sobie fajne życie.
  19. Nie szkoda Ci czasu i energii na jakieś podchody? Zakomunikuj wprost jak widzisz sytuację, czego Ty oczekujesz/co Tobie odpowiada i tyle. Serio, idź na skróty, ale jednocześnie w zgodzie ze sobą. Na jej reakcję czy też późniejsze podejście do Waszej relacji nie masz wpływu, ale nie warto na starcie kombinować, iść na jakieś zdecydowane ustępstwa. To nie oznacza, że masz ją zaatakować, coś wypominać. Po prostu pokazać, gdzie są Twoje granice. I tyle. Albo się na to zgodzi, przystopuje, albo uzna, że nie warto marnować na Ciebie energii. W obu przypadkach na tym skorzystacie.
  20. Alex76

    Cześć wszystkim

    Po wielu miesiącach bycia aktywnym, choć z różną częstotliwością, czytelnikiem forum postanowiłem dołączyć do forum już w pełni. Chętnie z Wami podyskutuję. Jakieś tam doświadczenia mam, bo na karku już ponad 30 lat i dwójka dzieci.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.