Skocz do zawartości

deleteduser174

Użytkownik
  • Postów

    1898
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser174

  1. Bracie @Peter Quinn. Jak w partii pokera. Drogi autorze @jankowalski1727. W starożytnym Egipcie kapłani umieli przewidzieć zaćmienia słońca/księżyca i wiedzieli jak użyć tej wiedzy, by manifestować swoją władzę i utrzymywać państwo w ryzach. W średniowieczu większość ludzi nie miała pojęcia o tym, że są jakieś prawidła rządzące światem przyrody. Osoby, które dostały wiedzę z tego zakresu lub same ją odkryły były oskarżane o magię, czary, oddanie duszy diabłu itp. Dziś taka wiedza jak RedPill powoduje, że jeśli się z nią ogłosisz, to zostaniesz "oskarżony o czary" i wyalienowany ze społeczeństwa. Przybiją Ci "łatkę" i będą z Tobą walczyć. Przecież nie dyskutuje się z idiotą, bo idiota sprowadzi Cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. Zatem. Wiedzę zachowujesz dla siebie. Dzięki tej wiedzy chronisz siebie przed manipulacjami i wykorzystaniem. Stajesz się takim starożytnym mędrcem/kapłanem który wie, jak działa i skąd się bierze zaćmienie słońca. Stajesz się średniowieczną wiedzmą, która wie jak działają zioła i jak użyć tych, które pomagają ale także i tych, co szkodzą. I tę wiedzę przekazujesz swoim potomkom "z krwi i kości".
  2. To jest bardzo trudny punkt. Zaangażowany facet bagatelizuje. "A nóż się uda. A... może to tylko pojedyncza sytuacja." Racjonalizuje sobie. "A może mi się wydawało." Włącza się takie życzeniowe myślenie "Będzie dobrze, teraz to już tylko z górki". Moim zdniem tylko własne, osobiste doświadczenie może tu pomóc. Odczarowuje to magię tzipki, tej jednej jedynej. Spróbuj przypomnieć jakieś swoje doświadczenie z młodego wieku. Pierwszy rower na komunię? A potem nauka jazdy na rowerze? Coś co kiedyś było wielkim "WOOOOW" ale dziś jest oczywiste i banalne jak wiązanie sznurówek w butach. Nie wywołuje emocji. Prawda? A kiedyś na pewno musiało być niesamowicie emocjonujące. Pierwszy rower był taki PIĘEEEEEKNY. Jak cudownie i niesamowicie było się uczyć na nim jeździć. A jaki dumny byłeś, jak się nauczyłeś. A kiedy już myślałeś, że umiesz jeździć jak mistrz kolarstwa, to wypierdoliłeś się na pierwszej dziurze. I teraz po tych wielkich doświadczeniach sprzed lat masz jakiś problem z rowerami? Na pewno umiesz powiedzieć jaki rower chcesz, umiesz wybrać istotne, no i przede wszystkim wiesz, że umiesz jeździć. Zmieniłem kolejność Twoich punktów. Myślę, że w takiej kolejności należy na nie spojrzeć. Zaspokajanie łóżkowe kobiet to jeden cholerny jebany mit. Trafisz na nimfomankę i takiej ni cholery nie dogodzisz. Ona koniec końców powie Ci "jesteś ciota nie facet" w złości i to ma niby świadczyć o Twojej wartości? I filozof głupieje gdy 5 dni nie je. Syty głodnego nie zrozumie. Mała odskocznia, ale może pomoże. Jest kilka zaleceń dotyczących robienia mądrych zakupów. - NIGDY nie idź do sklepu głodnym, bo kupisz więcej produktów, których wcale nie chcesz/nie potrzebujesz. - Idź na zakupy z konkretną listą zakupów. Zanim wejdziesz do sklepu przemyśl co chcesz kupić. - Idź z USTALONĄ ilością pieniędzy, które chcesz przeznaczyć na zakupy. Inaczej prawdopodobnie wydasz więcej niż zamierzałeś. A teraz pomyśl jak te 3 punkty korelują z wchodzeniem w związek.
  3. To, że nie zgadzałem się z ex w pewnych kwestiach i byłem bierny, kiedy oczekiwała mojego aktywnego uczestnictwa w zaganianiu dzieci do modlitw/kościoła na msze rodziło między Nami konflikty. A kiedy dzieci były już starsze to rozmawiałem z nimi po laicku. Żadnej religijnej indoktrynacji.
  4. Bracie @Boromir mam rozwinąć temat? Prosta sprawa. Z mojej perspektywy i również osobistego doświadczenia. Nie jestem osobą wierzącą. Proces odejścia od wiary trwał u mnie i dopiero po dłuższym okresie dokonałem "wyjścia z ukrycia". Ex. chciała chodzić razem do kościoła na msze. Ja nie chciałem. Ex chciała chrzcin/komunii/bierzmowania a ja się dystansowałem od tego. Nie wspierałem jej w ciągnięciu dzieci na msze co niedzielę. To wywoływało kłótnie między Nami.
  5. Dodałbym jeszcze, że wchodzenie w relację nawet z mocno zaangażowaną katoliczką, kiedy my nie mamy takiego podejścia do religii to wg mnie proszenie się o kłopoty. Religia wtedy może się stać baaaaaardzo łatwo punktem zapalnym.
  6. Bracie @jankowalski1727. Po prostu "to zależy". Zależy od "klasy związku". Czy to luzna znajomość FWB - wtedy kontakt będzie na ogół "jak któreś przyciśnie". Jak to związek spotykany, to w zależności od dynamiki/stażu/konkretnych osób. Jedni będą wisieć na telefonie godzinami codziennie/sms'ować cały czas. Inni zadzwonią sobie raz na dzień wieczorem przed snem. Żeby opowiedzieć jedno/drugiemu jak minął dzień. A jeszcze inni będą sobie sms'ować luzno od czasu do czasu. W małżeństwie pracowałem w delegacjach. Mimo spotykania się weekendowego w tygodniu bez specjalnej potrzeby nie dzwoniliśmy do siebie lub jak ja wysyłałem SMS'y to np nie dostawałem odpowiedzi. Ale t były jeszcze czasy, gdy telefony komórkowe nie były tanie a sms'y nie były za darmo. W kolejnej relacji "na odległość" widzieliśmy się co 2 tygodnie ale dzwoniliśmy do siebie codziennie rano przed pracą a potem sms'owaliśmy. Tu stworzył się naturalny rytuał, który odpowiadał obojgu. W kolejnej relacji mieszkaliśmy razem ale ja wyjeżdżałem w trasy po kilka dni. I wtedy dużo zależało od humoru/dyspozycyjności ex. Ja pisałem sms'y że dojechałem z punktu "A" do punktu "B", że już jestem w hotelu... takie raporty. I dzwoniliśmy sobie raz dziennie o ile był na to czas. Ale jak mieliśmy bardziej ciche dni to po prostu ja pisałem a ona nie. A rozmawiać nie bardzo się chciało, bo byśmy tylko się pokłócili. Na początku znajomości z kolejną osobą to np. pisaliśmy tylko po kilka SMS'ów dziennie i telefon 2-3 razy w tygodniu. A przy innej znajomości która nawet jeszcze nie była związkiem to rozmawialiśmy co najmniej godzinę dziennie każdego wieczoru ale SMS'ów w ogóle nie pisaliśmy. W żadnej relacji nie czułem się osaczony SMS'ami czy telefonami. I na ogół nie było pretensji, jeśli się nie odzywałem za długo. Więc chyba istniał rozsądny balans dla każdej z tych relacji.
  7. Ja myślę tak: Realnie osób wierzących, praktykujących i żyjących w zgodzie z praktykami religii katolickiej jest mało a już z pewnością jest ich jeszcze mniej w pokoleniu, które teraz jest w wieku matrymonialnym. Lwia większość z tych kobiet nie będzie się kierować praktyką religijną przy decyzji o rozwodzie/wierności. Dodatkowo część z nich za 10 lat przy pierwszym kryzysie będzie jeszcze mniej brać pod uwagę religię niż teraz. Prostym przykładem są właśnie klimaty oazowe. Już tu bracia pisali o "czystości" środowiska oazowego. Mój kolega w wieku ok 42 lat deklaruje dużą religijność obecnie. Jego obecna żona również. Ale nie przeszkodziło mu to w wieku ok 25 lat wejść w skuteczną relację z kobietą te 15 lat wstecz... która była tydzień przed ślubem... też kościelnym. I ta relacja pięknie się zakończyła ciążą... Bardzo katolickie? Nie uważasz? A potem ona wyszła za mąż, on się ożenił. Jej mąż unieważnił ślub kościelny z nią jak się dowiedział o zdradzie. Kolega rozwiódł się ze swoją żoną i po jakimś czasie skierował swoje kroki do tej skonsumowanej, przedślubnej miłostki i zeszli się po jakimś czasie znów. A potem się zaczęła batalia o jego unieważnienie poprzedniego małżeństwa. Wzięli ślub cywilny. A kościelny to chyba po jego 10-letniej batalii z ex. i kurią biskupią. Moim zdaniem ślub kościelny z religijną kobietą = zerowa korelacja co do powodzenia związku.
  8. te piszące i po zadzwonieniu urywające kontakt to raczej szukaczki atencji. Te całkiem nie zainteresowane zwykle po 1-2 rozmowach pisanych po prostu nie kontynuowały. A ja nie nalegałem. I żeby nie było... ja tylko odpisywałem tym, które odwiedziły mój profil. Skuteczność "otwarcia" nowej znajomości kiedy ja aktywnie szukałem i pisałem do kogoś (w tym przedziale wiekowym) to może było 10-20%, że w ogóle ktoś odpisał. Osoby młodsze niż 40 nigdy nie odpisywały.
  9. Z mojego doświadczenia z 3 ostatnich lat. Żadna z poznanych kobiet w przedziale 40-45 nie nadawała się do niczego sensownego na dłużej. Ja akurat na ONS nie celowałem/nie celuję. Po pierwsze realna atencja kobiet do mnie to było 45-55 a te naprawdę NIC nie miały do zaoferowania. Natomiast te ze zdjęć sensowniejsze z przedziału 40-45 a) maskujące dużą nadwagę, niestety takie wykluczam. b) matka "gotowa na wszystko", podrzucająca dziecko do byłego lub zostawiająca samotnie na noc 10-latka byle spędzić razem noc a po 2 tygodniach chcąca zamieszkać razem a po odmowie i lekkim wycofaniu znikająca na tydzień bez słowa bo ze znajomymi pojechała na żagle... w większym towarzystwie. Może na występy gościnne dla odreagowania. c) jedna z którą dało się porozmawiać ale ciągłe szukanie dziury w całym, analiza moich poprzednich związków dopytywanie się jak śledczy z Abwehry i wyżalanie się na byłego by po miesiącu spotykania nie wiedzieć jak to będzie dalej. po czym odzywająca się po 3 miesiącach od zerwania kontaktu, bo może byśmy jednak utrzymywali znajomość. d) samotna matka wychowująca 20 letnie warzywo płci męskiej pod kwoczymi skrzydełkami i ciągła uwaga skierowana na tego chłopaka. e) samotna matka, która w trakcie 2 tygodni poznawania się przez internet wypytywała o wszystko i mówiła o całej swojej historii. Na szczęście opowiedziała o karuzeli kutangów i życzeniach co do beta-bankomatu więc nawet nie zdecydowałem się nawet spotkać. f) matka strasznie "upodlona" przez męża - sknerę, która okazała się nie mieć pozałatwianych spraw (rozwód, rozdzielność majątkowa itp.) z wcale nie byłym mężem. Gotowa na mieście wręcz rżnąć się w kiblu w restauracji czy w samochodzie na parkingu ale nie dająca się pod blok odprowadzić bo ludzie zobaczą. Po 3 miesiącach okazało się, że ciągnąca kasę od byłego (za co ją zostawił) i szukająca beta-bankomatu dla siebie i 3-ki nastolatków. g) 2 inne 40-tki deklarujące się, że nie mają i nie chcą mieć dzieci ale po bliższym poznaniu wyraźnie naciskające na pracę bez gumy, zalewanie bo bezpłodne/nie te dni/biorę tabletki) może 10-tka innych kobiet, z którymi fajnie się pisało przez sieć, ale kontakt się urywał po 1-2 rozmowach telefonicznych. i nawet do spotkań nie dochodziło. IMHO szkoda się taplać w gównie. Lepiej poszukać na żywca "na mieście" przynajmniej widać do kogo się podchodzi.
  10. Również pozwól drogi solenizancie złożyć życzenia zdrowia i sił na kolejne lata przewodzenia temu stadu samców.
  11. Myślę, że 3 z 8 relacji (bo nie nazwałbym tego związkami) w moim wypadku zawierały pierwiastek kupczenia seksem. Czy to w formie wabienia obietnicą seksu w celu uzyskania przychylności, gotowości do przysług. Czy to już jako odpowiedź na przysługi. W jednym przypadku zostałem wręcz posądzony o kupienie seksu przysługami. Raz słyszałem o próbie urabiania ceny za remont mieszkania poprzez zaproszenie wykonawcy na rozmowy o ofercie w szlafroczku i akcje typu Sharon Stone i "Nagi instynkt". Poza relacjami nie spotkałem się z takim zachowaniem kobiet bezpośrednio.
  12. W kosztach ujmujemy stratę wartości samochodu. Bez względu na to, czy bierzemy go w leasingu/na raty czy za gotówkę, to użytkując go przez określony okres czasu straci on w każdym z w/w przypadków tyle samo. Użytkujemy samochód 3 lata. 1 opcja gotówka - po 3 latach samochód jest wart "x" 2 opcja kredyt 50/50 - po 3 latach samochód jest wart "x" 3 opcja leasing 3 lata - po 3 latach samochód jest wart "x" Strata jego wartości = wartość przy podpisaniu umowy/zakupie za gotówkę - wartość przy sprzedaży po 3 latach. Bez w względu na formę w jakiej pozyskałeś samochód po 3 latach będzie wart tyle samo bo wyceniasz 3-letni używany samochód. Cała różnica to odsetki od kredytu lub leasingu.
  13. Ostatnie czego bym mu życzył teraz to szybkie wchodzenie w kolejny związek. Rozstanie trzeba przepracować, dać sobie czas na poukładanie tego wszystkiego w głowie. - co się stało - dlaczego się nie udało - co spowodowało, że taka osoba wydała mi się na tyle atrakcyjna, że byłem gotów na takie ustępstwa. - co próbowałem robić i do czego byłem zdolny / gotów zrobić i dlaczego nie. On teraz powinien poznać maksymalnie siebie i zbudować swoje własne poczucie wartości a nie wchodzić w kolejny patologiczny, chory związek.
  14. Przepraszam a jaki to wg Ciebie ma związek? Jaki dokładnie widzisz związek między ratą leasingu a wartością końcową samochodu po spłacie leasingu?
  15. W mojej opinii dieta musi być dopasowana do potrzeb, konkretnej strefy klimatycznej. Ale nie mówię za wszystkich. Po prostu takie zwykłe domowe jadło mi zawsze smakuje i nieraz dopiero to mnie syci. Mielony z ziemniakami, schabowy z kapustą, pomidorowa czy rosół. Latem lekki chłodnik ze świeżych warzyw, zimą grochówka na boczku. I to wszystko mogę w domowym zaciszu sobie przygotować ZA GROSZE. Mielony z ziemniakami i surówką z tartej marchewki za 4zł. Schabowy z kaszą gryczaną za 6zł Filet z kurczaka z bukietem warzyw na parze i ziemniaczkami zapiekanymi/podsmażanymi na maśle za 5-6 zł. Garnek grochówki / 4 porcje za 8zł. Pomidorowa z makaronem za podobną cenę... Teraz te wszystkie diety... Ważna jest jedna dieta "Mniej Żreć". Wytłumacz włochowi, że dieta tłuszczowa ma sens i jest dobra, jak on żyje w kraju śródziemnomorskim o łagodnym klimacie. Wytłumacz eskimosowi, że dieta śródziemnomorska ma sens, jak on wpierdziela tylko tłuszcz foki w każdej postaci. Polska ma swój klimat i swoją dietę, do której w większości nasze żołądki są przyzwyczajone. Polska kaszą i ziemniakiem stoi. I ja bym się tego trzymał.
  16. No i ostatni smaczek na koniec filmu. Do każdej lektury musimy dojrzeć. Ja za młodu widziałem tylko Matrix w tej powieści. I taki obraz był pielęgnowany w szkole. Nic a nic się nie mówiło o tych smaczkach... Ale co się dziwić. Polonistki w 95% to kobiety...
  17. To po prostu była droga lekcja życia. Zobacz jak się wyuczył. Ostatnia część. Jak pięknie rozgrywa "psiapsiółkę". Normalnie koncertowa rama. Pewność siebie... Swoją drogą świetna gra aktorska Pani Barbary Wrzesińskiej. Tylko to długa scena. Prawie 10 minut.
  18. Praktycznie każda panna, z którą miałem do czynienia na moment, kiedy miało dojść do rozpięcia stanika wycofywała się CIUT i zaczynała coś gadać, że biust taki/śmaki/nieatrakcyjny. Ale żadna nie zabroniła się do tego stanika dobrać. I po krótkiej jednej/drugiej chwili wszystko było już jasne. Albo biust mały, albo prawie w ogóle go brak, albo niesymetryczny ze 2 rozmiary różnicy między jedną a drugą i wszystko specjalnym stanikiem z wkładkami maskowane. Taka z którą byłem kilka lat o ten biust męczyła mnie miesiącami. Trzeba było cierpliwie za każdym razem tłumaczyć, że tak, podoba mi się, tak nie jest za mały tylko proporcjonalny do figury, tak sztuczne sterczą ale brzydzę się plastikiem. A ilość pierdoliny jak ona sobie ten biust poprawi (co naprawdę doprowadzało mnie do szału) to mógłbym liczyć w setkach sytuacji. I wiesz kiedy się uspokoiło? Po 2 latach jak wreszcie stanowczo, na lekkim wkurwie powiedziałem, że jeżeli jeszcze raz cokolwiek powie o poprawianiu swojego biustu to jej więcej nie dotknę bo z plastikiem nie będę się kochał. Mówi, że coś chce. Gdyby naprawdę chciała to już dawno by coś z tym zrobiła. Tylko tak gada. No tak. W sumie wszyscy w tej kwestii kłamiemy. Mniej lub więcej. A ciekawe jak się dowiedziałeś. Ktoś życzliwy doniósł?
  19. W samym filmie (właściwie serialu) ta "psiapsiułka" conajmniej w 3 miejscach sama próbuje się do niego kleić. Szczególnie na koniec, kiedy już praktycznie jest pewne, że wszystko z Łęcką się sypło, przez akcję w pociągu: (Słynne fary well miss Iza, fary well). Jedno jest pewne. Gość się uczył, rozwijał, popełniał mnóstwo błędów ale koniec końców nauka języka angielskiego pomogła mu odczarować ten jego "ołtarz". Także Panowie... Uczymy się... uczymy... Zdobywamy doświadczenie i rozwijamy i będzie dobrze.
  20. Jak to co. Zmienić dziewczynę...
  21. Trening czyni mistrza. Potrzebujesz więcej doświadczenia z płcią przeciwną. Coś spowodowało, że zignorowałeś sygnały ostrzegawcze, które jak sam pisałeś były od początku znajomości.
  22. O... i to jest super. ZAWSZE pamiętaj, doceniaj to, co osiągnąłeś. ZAWSZE!!! I nie chodzi mi o rzeczy materialne. O wszystko. O... O... O... Właśnie tak, tak... Widzisz? Sam doskonale rozumiesz co się z Tobą dzieje. Rok 1998. Pierwsza praca na stałe, po studiach. Lipiec. 3-ci miesiąc. Jedziemy szef, kolega i ja. Na jakieś szkolenie do Warszawy. Szef właśnie wziął auto w leasing. No i rozmawiamy. My dwa szczypiorki po 24 lata i szef 42 lata. Zarabiam na razie minimalną krajową na okresie próbnym. Wtedy było to 700zł na rękę. "Szefie, ale czy my w ogóle kiedyś dorobimy się samochodu. Bo szef wie. Jak każdy młody, chcielibyśmy jakiś samochód, mieszkanie." A szef na to spokojnie... "Dorobicie się chłopcy, to dopiero początek Waszej drogi". Mój pierwszy samochód kupiłem 2 lata pózniej. I też miałem takie nastawienie jak Ty. Wyobrażałem sobie, że jak kupię samochód to poczuję się bardziej dojrzały, dorosły. Myślę, że każdy młodziak to przechodzi. To jak z pierwszym seksem. sukcesem zawodowym. Dopóki tego nie osiągniesz to myślisz "czy ja kiedykolwiek to / tamto / siamto osiągnę). Jak przyjdzie czas, i będziesz czuł, że możesz sobie na to pozwolić, to to kupisz. A na razie nie zakładaj sobie pętli na szyję bo... Już napisałem wcześniej. Chłopie. Wszystko co potrzeba wiesz... dobrze rozumujesz. Tylko więcej wiary w siebie. Teraz nie masz swojego samochodu, bo go tak naprawdę NIE POTRZEBUJESZ.
  23. Oj. Nie pamiętasz jak to było za młodu? Chłopak chce się dowartościować. To jak z prawiczkiem. Dopóki nie dowie się jak to jest, to chodzi po ścianach i czuje się gorszy. Nie jeden tak miał. To normalne. A BROŃ Cię Panie Boże radzić się kobiety...
  24. Dla mnie to magia. Panowie. Redpill sprzed 132 lat i jeszcze dostępny jako lektura w liceum... A było czytać lektury.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.