Skocz do zawartości

deleteduser174

Użytkownik
  • Postów

    1898
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser174

  1. Miałem dyskusję na chacie na Youtube pod jakimś filmikiem. Laska zrobiła kurs wózkowego i płakała, że nikt jej do żadnego magazynu nie chce przyjąć na widłaka... Że "patriarchat bla bla bla"... się pytam - A co robisz? Jak pracy szukasz? - CV wysyłam. - A masz doświadczenie? - Nie mam. - To czego kur... płaczesz... Idź do konkretnego magazynu. Powiedz, że popracujesz "na przyuczeniu" chociaż kurs masz. Jak zobaczą, że umiesz, to dostaniesz pracę... - Ja się prosić nie będę... Mam uprawnienia. Zdałam przecież kurs. No i chu... z takim nastawieniem życzę powodzenia.
  2. We wszystkim istnieje próg wejścia. Wszystko zależy od tego co robiłeś wcześniej. Zwróć uwagę na to, co kto robił wcześniej. Ja się zajmuję pewną specyficzną dziedziną z pogranicza elektrotechniki/elektroniki/informatyki mocno przydają się umiejętności manualne i typowo elektroniczny szacunek do prądu elektrycznego (tu nie zaiskrzy, bo to elektronika, tu pójdzie z dymem od wyładowania elektrostatycznego). Warto mieć z każdej tej dziedziny umiejętności "jakieś" wtedy jest łatwiej. Natomiast DA SIĘ jak się umie tylko w informatykę... Ale trwa to dłużej. I niejeden już powiedział, że "to jest za skomplikowane". I widziałem ludzi, którzy rezygnowali. Po 15 latach robienia w tym konkretnie zakresie przestawić się na pokrewną dziedzinę byłoby prościutto. I teraz ktoś, kto patrzy z boku powie tak jak Ty o suficie i podłodze. Ale mało kto zwróci uwagę na to, jak kto i gdzie zaczynał. Natomiast ile czasu poświęciłem na szkolenie się (w dużej mierze samodzielne) i laboratorium i poznawanie sprzętu, próby i eksperymenty to tylko ja wiem...
  3. I to jest wszystko czego potrzebujesz. Ścisk w żołądku jest naturalny. Jeden nazwie to stresem, inny tremą. Wewnętrzny krytyk karmi się baaaaardzo łatwo presją, jaką dasz sobie narzucić. Zapisuj każdy najdrobniejszy sukces. Zbieraj doświadczenie. Jak poczujesz, że nie dasz rady, to spójrz na rzeczy, które już zrobiłeś i pomyśl sobie... kur... z tym sobie poradziłem, z tamtym... to tu nie dam rady? Myślisz, że jak dziadek z dzidą szedł na mamuta to go nie ściskało w żołądku? I to jak... Ale szedł. My faceci budujemy się poprzez doświadczenia, udowadniamy najpierw innym, potem sobie, że coś umiemy zrobić. Ktoś Ci wcześniej krzywdę cholerną zrobił, że wpierał Ci, że nic nie umiesz. Ale na litość Boską... NIKT na początku nic nie umie. KAŻDY zaczyna od zera. Jako dzieciak uczysz się chodzić... cmokają wszystkie ciocie/babcie że chodzi... że to czy tamto... A ile razy na dupę usiadłeś... dzieki, że pieluszka była, to tylko Ty wiesz... tylko nie pamiętasz. Na szczęście byłeś za mały... żeby sobie w głowie wbić, że nie potrafię. Wymądrzać się, jak się w bólu nauczyło coś robić, że ktoś inny nic nie umie to zgodnie z zasadą "zapomniał Wół, jak Cielęciem był". Skoro masz na tyle umiejętności, żeby zaczepić się do zawodu elektrononikogrzebacza, to umiesz zrobić to, czego 98% zjadaczy chleba nie umie. Chłopie. Ogarniasz to, co większość bierze w rękę i traktuje jak "CZARY"... Serio. Masz z czego być dumny.
  4. Słuchaj. Ja nie wiem gdzie mieszkają Twoja siostra i matka ale ja w takie combo to średnio wierzę. W portfelu Mamy nie siedzisz, więc nie wiesz czy wystarcza czy nie wystarcza. Ale skoro synuś w ciepłych krajach mlekiem i miodem płynących to może coś "sypnie"... Wystarczy dobrze sprzedać narrację i co? Sprawdzisz? Jak? To w pracy jak jest faktycznie taka sytuacja to nie ma przełożonej, do której się idzie na skargę? Co to jest? PRL, że czy się stoi czy się leży 1500 się należy? Tylko trzeba coś zrobić a nie gadać i narzekać. Kobiety często narzekają jak jest źle ale żeby cokolwiek z tym zrobić, to już niekoniecznie.
  5. Nie chodzi mi o samego prowadzącego kanał. Chodzi mi o gościa. Co mówił, jaki miał w wypowiedzi zapał. Ta energia jest warta uwagi. Do odczytania jest ta energia w stylu "skoro jemu się udało, to dlaczego mi ma nie wyjść?" Tam jest sporo pozytywnych przykładów i z wieloma argumentami się zgadzam. Zwróciłbym uwagę na to, że wypowiada się gość koło 40'tki. Już po istotnie ciężkich przejściach. To nie to samo co młodszy 25-28 letni mężczyzna, który z kobietami do czynienia właściwie nie miał. Narracja jest w innym kierunku ale z pewnością nie ma tam gloryfikacji kobiety. Dużo przegadania tematu. Dużo zasad. Reaktywność kobiety, jej poczucie bezpieczeństwa, energia mężczyzny za którą kobieta może podążać. Złapiesz "za mocną" kobietę to będzie z Tobą walczyć i w konsekwencji raczej ucieknie. Gość DDA, Jakie kobiety przyciągał. Jak wygląda poprawna relacja z kobietą. Dużo, dużo przykładów z życia danego osobnika. Jak słychać on mówi "one takie są... takimi je akceptuję. Obserwuję, rozpoznaję jaka jest, decyduję czy wchodzę w relacje czy nie". Widzisz. Nie mam wyrobionego zdania na temat autora kanału, bo go nie oglądałem. Natomiast skupiłem się na tym co tam było mówione. Interesuje mnie treść. Wzory. Przykłady. Nie intencje autora kanału i jego motywacja.
  6. Zaperzyłeś się. Ale dlaczego? Bo ktoś inny wyraził nieoględnie swoją opinię? A przecież opinia jest, jak dupa. Każdy ma swoją. Twoja rama, to Twoje opinie, Twój punkt widzenia. Inni ludzie nie muszą się z Tobą zgadzać. Ty nie musisz brać pod uwagę zdania innych ludzi. Tu pokazuje się coś słabego w Twojej postawie. Ty sam dla siebie jesteś sterem, żeglarzem i okrętem. Trzymaj się swoich zasad. Praktycznie każdy z Nas zaczynał od bycia simpem w jakiś sposób. Wokulskim z "Lalki". To nic złego. Tak Nas wychowano, tego Nas nauczono. Więc i tak się zachowywaliśmy. Mocą jest zaakceptować siebie takim, jakim się jest. Pogodzić ze swoją przeszłością, jeśli była nieudana. W Automapie Krzysztof Hołowczyc mawiał "Jesteś poza trasą. Nowa będzie lepsza". Obejrzyj to. Wypowiedź gościa po przejściach. Dobry przyklad.
  7. Pamiętaj o jednym. To co masz w głowie będziesz podświadomie zbierał z otoczenia. To czym się "karmisz" albo Cię syci albo Ciebie "truje". Jeśli zacząłeś analizować tekst, obraz to znak, że Ci "wsiadło". I nie ważne jak Ci wsiadło "pozytywnie/negatywnie" ale się tym karmisz. I próbujesz tym, co teraz przeżułeś nakarmić innych na forum i "męczyć bułę". Innymi słowy oczekujesz "wsparcia" czyli, żeby znana Ci ekipa przyklasnęła Ci w tym, co odczuwasz. To co zinterpretowałeś w tekście i teledysku do "piosenki" jest tym, co stanowi Twoje własne uzasadnienie dlaczego nic nie chcesz zmienić w swoim życiu, nastawieniu, żeby coś zmienić. Innymi słowy. NIE CHCE CI SIĘ czegokolwiek zmienić, więc stwierdziłeś, poraz polejny, że nie warto... i teraz co? I nic się w Twoim życiu nie zmieni. Redpill już dawno dał wszystkie odpowiedzi. Każdy na tym forum przemielił temat po 100 razy... Ale jednak nie... co jakiś czas MUSI pojawić się temat takiego samego rodzaju. "Siedźmy w piwnicy bo nie warto."
  8. No i co? Do grobu zabierzesz te łóżko? Dziecko wzięło młotek i go zniszczyło? No bez jaj. Pisałem Ci wcześniej. Chcesz mieć dziecko? Zapomnij o poprzednim życiu... Bo się nie da zjeść ciastko i mieć ciastko. Ja bym pochwalił te malunki i śmiał się z nich przez tydzień. Wiesz czemu? Wróciłem padnięty do domu. W nocy. Rano (była sobota) żona poszła na zakupy... a córka wstała, usiadła obok mnie na łóżku i zapytała mnie, jeszcze śpiącego czy może pomalować... Tak... możesz córuś... I wiesz co zrobiła? Całą ścianę wytapetowaną na wysokości łóżka pokolorowała kredkami świecowymi jak kolorowankę/książeczkę. Dobry 1m2 obrazka był... I co? Na kogo miałem być zły? I wiesz co? Ta malowanka tam została na kolejne 10 lat. Aż do remontu... i była powodem do wielu wielu wesołych rozmów. Jak to Tata był śpiochem... Jaka fajna malowanka wyszła. Jakie dziecko było pomysłowe... itp itd. Potem młodszemu synowi pozwoliliśmy domalować jego wersję do tamtej malowanki. I wszyscy goście, którzy przychodzili widzieli te malunki. I było super.
  9. Pzeprowadź eksperyment myślowy. Zmień obiekt twoich komentarzy na np sąsiada, który jeździ starym, rozwalającym się rupieciem. I teraz. (Ty) - jak można jeździć takim trupem, toż to gotowe rozsypać się na drodze. (żona) - Och, czemu go tak brzydko komentujesz te bardziej zardzewiałe. I to samochód i to samochód. Ale jego właściciel go pewnie uwielbia. (Ty)To zagraża bezpieczeństwu innych (żona) - Pewnie go nie stać na lepszy (Ty) - To jak go nie stać, to po co ładuje się w koszty. Pewnie non stop musi coś w nim naprawiać. Taka rozmowa nie byłaby możliwa. Natomiast bardziel możliwa byłaby inna. Zamień (Ty) na (Ona)... (Ona) - jak można jeździć takim trupem, toż to gotowe rozsypać się na drodze. (Ty) - Och, czemu go tak brzydko komentujesz te bardziej zardzewiałe. I to samochód i to samochód. Ale jego właściciel go pewnie uwielbia. (Ona) - To zagraża bezpieczeństwu innych (Ty) - Pewnie go nie stać na lepszy (Ona) - To jak go nie stać, to po co ładuje się w koszty. Pewnie non stop musi coś w nim naprawiać. już brzmi bardziej wiarygodnie? Dlaczego wiarygodnie? Bo umiałbyś się postawić w roli tamtego faceta. Bo to mężczyzna. Taki jak Ty. Kobiety mają WSPÓLNY, SAMICZY interes. Jest powiedzonko, nieładne, ale dosadne. "Kurwa kurwie łba nie urwie". One podświadomie bronią samiczego, stadnego interesu. Nie ważne jaka ta druga samica jest, dopóki nie zagraża bezpośrednio Twojej samicy będzie ZAWSZE w towarzystwie broniona. Mężczyźni natomiast rywalizują ze sobą. Przede wszystkim o względy samic ale ogólnie również. Mało kiedy współczujemy drugiemu mężczyźnie. Raczej czyjeś niepowodzenia oceniamy jako wynik nieporadności, braku ogarnięcia. Nie współczujemy, dopóki sprawa nie jest losowa. Teraz w swoim myśleniu znajdź punkty, o których mówię. Te punkty w których "nie wypada o kobietach mówić źle, nie wypada oceniać... taki kobiecy jakby punkt widzenia"... To będzie to, co wdrukowała w Ciebie matka podczas wychowania. Fałszywa narracja, która do męskiej głowy po prostu nie pasuje a została tam wciśnięta na siłę... POZNAJ dynamikę relacji. Zrozum ją. ZAAKCEPTUJ. Kiedy do Ciebie dotrze, że one po prostu takie są znajdź swój sposób, żeby to kontrolować. Bez nerwów ale konsekwentnie... To się nazywa RAMA.
  10. I BARDZO DOBRZE. Teraz tylko utrzymać poprawną, w sensie prawdziwą narrację. Było nie iść z obcym na chatę... Sama sobie winna.
  11. Próba wbicia w poczucie winy. Odpowiedź niezaprzeczalna, niepodważalna. TAK. Cenimy w kobietach atrakcyjność fizyczną. Do tego stopnia, że z jej powodu jesteśmy gotowi zaakceptować spierdolenie mentalne bardziej niż brak aktrakcyjności fizycznej. Bez względu na to jak to się podoba czy nie podoba kobiecie... ona też doskonale wie, że dla faceta liczy się atrakcyjność fizyczna. Tylko nie wypada jej się do tego przyznać bo to rodzi wewnętrzny strach, że jak się bardziej zapuszczę, to on może odejść... Więc to faceci są oskarżani o to, że nie kochają orek, waleni, świń i pasztetów. A w narracji wychodzą na złoli. Sama radośnie przyznawała, że cieszy się na to, że będzie seksi mamuśką i żoną, bo wysportowaną. Tylko, jak to w większości wypadków z kobietami jest "JEJ SIĘ ODECHCIAŁO". Bo to przecież wymaga wysiłku, i słodkiego sobie nie poje... A skoro jesteś zaobrączkowany, macie dzieci... to tak jakoś... nie bardzo możesz bezkarnie odejść... więc czuje się, że to Ty nie masz wyjścia. W związku ZAWSZE jest górą ten, któremu mniej zależy / kto ma mniej do stracenia. A co robi kobieta po wyjściu ze związku... Z ochoczą (przymusową) ale radością wskakuje na rowerek, robi makijaż, kupuje nowe ciuchy, stanik z pushup'em i doprowadza się po związku spowrotem do stanu jako takiej atrakcyjności bo DOSKONALE WIE, że bez atrakcyjności nikogo nie zainteresuje. Fizyczność i dostęp do seksu... to jest to co kręci faceta. Koniec Kropka. Ponownie zacytuję sam siebie. Ty się jej boisz... a ona urabia wszystkich wkoło, żeby trzymali jej stronę. Miała czas przygotować grunt pod swoją narrację. Nastawić otoczenie wobec mojego męża, żeby to, czego ode mnie wymaga nie miało mocy sprawczej. Bo jak wszyscy staną w mojej obronie, to przecież racja jest mojsza niż Twojsza... Zatem. Mówi wszystkim, że się znęcasz, że przesadzasz, że wymagasz od niej czegoś niemożliwego, że odrobina cukru nie tuczy, że... że... że... Pamiętasz, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą? Pamiętasz co wcześniej pisałem o ŚWIADOMOŚCI drugiej strony, że cokolwiek się wydarzy poprzez "dzikość Twojego wzroku" ona wie, że "zajebiesz a nie odpuścisz"? Znajdź w sobie przykłady zachowań z przeszłości, przede wszystkim o konfrontowaniu się z kimkolwiek/czymkolwiek i jak to się stało, że nie odpuściłeś. A potem postaraj się zrozumieć co Tobą kierowało, że nie odpuściłeś i dojść potem na płaszczyznę związku dlaczego tutaj tak nie umiesz.
  12. Ale Ty nie rozumiesz jak to skonstruować. Nikt Twoich próśb nie wysłucha. Ty masz AUTORYTATYWNIE to zarządzić i wymagać. Teściowie ładują w dziecko słodycze. A w córkę to nie ładowali? Nawyk z domu się wynosi. Zatem niech Ci do głowy nie przyjdzie oczekiwać, że po tamtej stronie rodziny będziesz mógł zbudować jakikolwiek front współpracy. Raczej jesteś dla nich jak Niemcy w Polsce. Okupacja. Więc będziesz miał po drugiej stronie Państwo Podziemne. AK/AL i wszyscy razem. Ty się nie denerwuj, że oni nie chcą współpracować. Ty zrozum, że bez względu na to JAKI opór z drugiej strony dostaniesz, to masz nie odpuścić. To jest element tego, co pisałem wcześniej. Druga strona ma zrozumieć, że nie odpuścisz... A to, że teraz coś powiesz i czekasz aż zostanie wykonane... To przecież Ci opisałem jak się wykonuje "po męsku" obowiązki a jak "po kobiecemu". Po męsku jest "rozkaz" i "wykonanie rozkazu"... Po kobiecemu... marudzenie, bojkotowanie, foch, zaprzeczanie, wbijanie w poczucie winy. Ty masz postawić na swoim. Co generalnie w procesie doprowadzi do wojny totalnej. Łapiesz rodzinę za fraki i oczami dzikiego pokazujesz, że cokolwiek się nie wydarzy... to Ty kurwa zajebiesz a nie odpuścisz. Tylko w tym momencie raczej już na taką postawę za późno. Druga opcja. Robisz ten dryl dla siebie. Pokazujesz, że "nie będziesz się pasł"... I przekonujesz postawą. Ty będziesz szczupły i wysportowany i wbijasz żonę w poczucie winy... "Tak tak. Jedz... będziesz jak prosię..." i rób to na spokojnie. "To co kochanie? Ja zrzuciłem 3 kg... a Ty? O... widzę, że te pączuszki od mamusi poszły w boczki? 0,5kg w tym tygodniu? No to jesteś na dobrym kursie." O matko... Zgoda... za dużo słodyczy i dzieciak dostaje kociokwiku...
  13. Kojarzy Ci się to z czymś? Dziecko uczy się od rodziców. Poprzez naśladownictwo. Po sąsiedzku mieszka relatywnie młoda babcia. Babka koło 50-tki. Córka regularnie przyprowadza w wakacje do niej swoją córeczkę. Ta już zaczęła mówić. Na oko 2,5 roku. Ogólnie "babcię" od 10 lat oceniałem na oko, jako rozwydrzoną krzykaczkę. Dużo by o niej mówić. Chrapliwy, nieprzyjemny głos, głośno mówi, jest taka niemiła w obyciu... Sporo alkoholu w domu, awantury z partnerem, no "było ją słychać"... Jeszcze niedawno dało się regularnie słyszeć ryki i żężenia zarzynanej świni w akcie seksualnym... Dosłownie. I teraz co istotne. Co kilkanaście minut słyszę zza ściany jej głos i płacz dziecka... ale to jest takie DARCIE SIĘ, jakby dziecko ktoś pasem okładał. Babcia na zmiane nadskakuje nad nią, niunia i cmoka, "ciu ciu ciu..." , a po chwili drze się na nią... Jak ta zaczyna płakać z jakiegoś powodu, to babcia na początku jak wystraszona... "A zajmij sie, a ciu ciu ciu..." a po chwili... "No i czego sie kurwa drzesz..." Jak się pojawia "zięciu" czyli ojciec dziecka to dziecko jest spokojne. On z nią spokojnie rozmawia, dziecko przy nim też jest spokojne. Rozmawiają sobie, śmieją się, on ją zagaduje. Na spacerze na placu zabaw, który jest pod oknem dziecko nie to samo... Tatusiu... o kwiatek. Tatusiu... a tu pciółka... Dziecko jest reaktywne. Jak Twoja pańcia non stop w telefonie, to co widzi dziecko? Telefon, samo pewnie w telefonie przy matce siedzi, non stop bajeczki... Nie umie się skupić, bo na pierwszą oznakę zainteresowania dziecka matka pewnie je wysyła do zajęć. Telefon, telewizor, masz się pobaw. I dziecko jest przebodźcowane. Wracając do tematu Ty-Ona. Jeśli rodzice są po rozwodzie to już nie jest tak "normalnie". Stan podwyższonego ryzyka. DefCon 3.
  14. Wiesz co mi przyszło do głowy? Jak ona ma jeszcze czas przy opiece nad dzieckiem do siedzenia na FB to ani ona, kurwa zmęczona, ani obowiązków za wiele. Dodałbym jedno. NIE DA SIĘ zjeść ciastko i MIEĆ ciastko. Jak się ma małe dzieci, to się NIE MA CZASU na wszystko to, na co się miało czas, kiedy jeszcze dziecka nie było. Zmieniają się priorytety i kolejność priorytetów. Po prostu. Więc myślenie autora... o Boże jak sobie poradzimy sprowadziłbym do tego. Rocznie w tym kraju rodzi się 300 tys dzieci. Czy wszyscy Ci ludzie, którym dzieci się rodzą są półbogami? Lepszymi niż nasz autor? No do cholery jasnej NIE! Każdy z tych ludzi JAKOŚ sobie radzi. Wystarczy pomyśleć banalnie... skoro oni sobie radzą, to ja też MOGĘ... tylko w tym momencie jeszcze nie wiem JAK... ale jak uproszczę sprawy, to znajdę rozwiązanie. Prawdopodobnie autor myśli, że mając dziecko, które w ciągu dnia wymaga mnóstwo czasu i opieki, innym ludziom niż on... w cudowny sposób czasoprzestrzeń się ugina i samo się układa. Nie... po prostu ludzie robią tak, żeby ograniczyć aktywność tam, gdzie czasu nie wystarcza a przenoszą ją tam, gdzie musi być. Robią co trzeba... zamiast robić WSZYSTKO co by chcieli/co robili wcześniej.
  15. Bo nie masz extra gazu (azotu) ktory rozpuscil sie we krwi pod zwiekszonym cisnieniem. Sytuacja o ktorej sobie teoretyzujemy jest porównywalna do szybkiego wyjecia ryby glebinowej na powierzchnie. Ogromna roznica cisnien rozrywa tkanki od srodka. Jesteś jak butelka z wodą gazowaną którą szybko odkręcono. Znasz efekt. Bąbelki momentalnie uchodzą... Teraz sytuacja z testow na ktore sie powołujesz. Tester po 15 sek zemdlał. Po kolejnych 30 już częściowo przywrócono ciśnienie. Po kolejnych 30 już było normalne ciśnienie atmosferyczne. Cokolwiek spowodowało zator bo krew zaczęła się gotować, natychmiast cofnęło się w skutkach pod wpływem normalnego ciśnienia atmosferycznego. On nie zemdlał z powodu braku tlenu w organizmie. Zemdlał z powodu natychmiastowego obrzęku mózgu. Zauważ, że w wypadku choroby dekompresyjnej / kesonowej skuteczną metodą ratunkową jest nie trzymanie osoby w stanie normalnego ciśnienia tylko włożenie jej do komory dekompresyjnej i przywrócenie podwyższonego ciśnienia. Czyli niejako "wsadzenie go spowrotem pod wodę". A następnie powolne obniżanie ciśnienia żeby organizm miał czas uwolnić nagromadzony azot w warunkach wolno obniżającego się ciśnienia.
  16. To przecież "antypytanie"... Pytanie, żeby się upewnić, że nic nie będzie chciał. Pytanie wypowiedziane tonem i w stylu "nawet nie próbuj chcieć"... Wyobraź sobie, że ktoś Ci kazał coś zrobić, Twój przełożony w pracy. Nie lubisz go, uważasz, że jest głupi, jest leniwy, wszystkie złe cechy... Ale MUSISZ wykonać zadanie, które Ci zlecił, bo może Ciebie zwolnić, jak się mocno wkurwi... Robisz to zadanie i pytasz... "Czy chce Pan coś jeszcze?" ale takim tonem i z taką miną, żeby nawet nie próbował dać nowego zadania. Zauważ, że tu masz punkcik PRZEJMUJESZ SIĘ co przyjaciółka Twojej żonie nagada. BOISZ SIĘ, że przyjaciółka ma wpływ na żonę... Wyobraź sobie konfrontację między facetami, którzy mają za chwilkę się pobić... Wyobraź sobie ten moment, kiedy patrzysz twarzą w twarz z tym drugim... i myślisz... Chłopie... nawet nie próbuj... bo ZAJEBIĘ... może mi koniec końców wpierdolisz bo widzę, że silniejszy jesteś, ale w moich oczach widzisz, że kurwa nie odpuszczę... I często ten drugi też widzi te dzikie oczy... i odpuszcza. I na bazie takich wewnętrznych emocji spróbuj zrozumieć co myśli taki facet stawiający wszystko na jedną kartę... Cokolwiek się stanie, nie odpuszczę. Kobieta taką energię konfrontacji między Wami wyczuje w moment... bez słowa... i ustąpi... Być może w trakcie konfrontacji użyje WSZYSTKICH swoich sztuczek, żeby Ciebie wyprowadzić z równowagi... ale koniec końców ustąpi... Potem będzie tylko gadać "Boże... ale Ty uparty jesteś"... "Czemu z Tobą nigdy nie można dojść do porozumienia"... Kobiety ulegają męskiej ramie nie w sposób męski "wykonuję rozkaz i od tego momentu już nie ma dyskusji"... tylko jeszcze długo "dziobią temat"... marudząc, narzekając, żeby wybadać, że może urobią Ciebie swoją wytrwałością. Jeżeli chcesz prostej rady, inspiracji... obejrzyj kilka odcinków Cesar Milan, zaklinacz psów... zobacz jak on się z nimi konfrontuje, jak je zdominowuje. Bardzo ciekawe i inspirujące.
  17. A co z wygotowaniem się płynów w praktycznie zerowym ciśnieniu? Rozerwanie tkanek wewnętrznych pod wpływem gwałtownego rozprężania się gazów skumulowanych w płynach? Ok. Ale już wyjść na powierzchnię swobodnie nie możesz, bo grozi Ci choroba kesonowa. Zator płuc itp. Zgoda?
  18. Wiele razy jej mówiłeś o swoich potrzebach. Więc WIE. Ona NIE CHCE się z Tobą kochać. Nie czuje takiej potrzeby, nie chce tego. Twoje podejście powinno być takie, żeby doprowadzić ją do stanu, żeby jej się chciało. Natomiast w tym momencie, kiedy jest między Wami jak jest. Ja bym z tego seksu w ogóle zrezygnował. Przez jakiś czas będzie jej wygodnie, bo "dasz jej spokój". A potem zacznie się u niej niepokój. "Czemu on nie chce? Może gdzieś na podorędziu jest ktoś inny?" Wtedy sama się włączy. Zauważ co zwykle mówi kobieta w związku gdzieś tam po dłuższym czasie, kiedy nie chcesz od niej seksu? "To co już Ci się nie podobam"? To jest pierwsza myśl, z którą się ogłasza. A tego kobieta się boi. Kiedy kobieta już się tego nie boi? Kiedy wie, że nie musi... - kiedy jesteście po ślubie, bo już jesteś po przysiędze, więc raczej nie możesz. - bo macie dzieci, więc nie odejdziesz, bo nie bardzo możesz. - kiedy czuje się zabezpieczona materialnie, bo wie, że jak odejdziesz, to ona dostanie część majątku i nie musi się martwić. . Natomiast nie dostając seksu Ty wyłącz czułość, przytulanie, tulenie się z nią do snu. POKAŻ (nie mów) swoją postawą, że jej nie potrzebujesz. Na wszelkie pytania odpowiadaj "wydaje Ci się", "nic mi nie jest", "wszystko w porządku", Ale bądź bardziej neutralny. Nie wredny, chamski, żeby nie było widać, że to rodzaj kary, tylko neutralny. Nie ma nic gorszego dla kobiety jak obojętność. Co robi obrażona kobieta, kiedy chce Ciebie ukarać? Włącza foch'a, robi ciche dni, oczekuje, że będziesz spał na kanapie. tnie po rzeczach, które DLA NIEJ wydają się najważniejsze, więc uważa, że dla Ciebie też. - dostępność - bliskość - spędzanie czasu na rozmowach Kobieta i Mężczyzna są komplementarni. Jedno od drugiego potrzebuje CZEGOŚ... coś innego oferując w zamian. Obie płcie doskonale czują na poziomie podświadomym co jest dla tego drugiego atrakcyjne. I to oferują. Zwykle kobiety maskują to, co oferują lub próbują się z tego tanim kosztem wykręcić. Szczególnie wtedy, gdy już dostały to, na czym im zależało. My kobietom oferujemy poczucie bezpieczeństwa, bliskość, męskie ramię otaczające, rozwiązujące problemy, zdejmujące z nich odpowiedzialność. Kobieta najlepiej się czuje, kiedy za nic nie musi odpowiadać. Kiedy wie, że problem, to nie problem bo "misiu rozwiąże". Jednocześnie potrzebują czułości, przytulenia. "poczucia zaopiekowania". Zwykle dostają je w seksie i po seksie. I tu nie możesz jej dać tego, na czym jej zależy, nie dostając w zamian tego na czym Tobie zależy. Bo już ją nauczyłeś, że pod byle pretekstem może seks wyłączyć a i tak dostanie wszystko to, o co poprosi, w ten sposób włącza się w niej poczucie racjonalizacja że przecież "jej się należy". Postawa mężczyzny w związku "muszę zasłużyć na seks" to PORAŻKA!
  19. To jest jakaś odmiana schematu ale nie blackpilowa. Kobieta jest reaktywna. Taka, jak ją prowadzisz. A tu prowadzenie polegało od początku na spełnianiu potrzeb pańci bo jego program z domu rodzinnego brzmi "co kobieta mówi, to tak należy zrobić". Tak go nauczyła jego matka. I niestety, ale jest słabo. Bo on się już w tej chwili sypie a jej się odpaliła hipergamia. To znaczy dokończyć proces "płodzenia dzieci" i o ile nic się nie zmieni, to jak młodsze pójdzie do przedszkola to dopiero będzie hipergamia. Stanowczo tak. Tylko on wejdzie w tę energię z poziomu swojego... będzie na początku nieswojo.
  20. Parcie na wyniki ze strony matki podnioslo Ci poziom co jest "normalne". Twoj poziom dbalosci o rzeczy nabyte prawdopodobnie jest zbyt wysoki. Teraz tak. Przy dziecku/dzieciach uwierz na słowo NIE DA SIĘ, żeby wszystko było idealne. Rzeczy się psują. Ludzie je psują. Kobiety na ogół są mniej techniczne i sprawne manualnie niż facety i tak to już jest. Zatem w Twoim domu, jak napisałem wcześniej albo się ZARŻNIESZ próbując na siłę utrzymać swój poziom ideału czystości, sprawności, rzeczy i urządzeń albo odpuścisz. A Twój organizm JUŻ CI MÓWI, że ma dość Ludzie UMIERAJĄ. Dowiadujemy się o tym zwykle jeszcze w przedszkolu lub w szkole podstawowej. Każdy kiedyś odejdzie. Ty też. Prababcia zmarła jak miałem 9 lat. Kolega z podwórka, który był mi jak starszy brat jak miałem 16. Kolega ze szkolnej ławki, jak miałem 21. Drugi kolega z podwórka jak miałem 24. (mam na myśli osoby, z którymi byłem w istotny sposób związany emocjonalnie). Jedna babcia, jak miałem 26, potem już szło hurtem. Siostra matki, brat matki, druga babcia, córka babci, syn babci, potem moja matka... więc może dajmy sobie spokój z przepychankami słownymi dotyczącymi płaczu za kimś. Z Twojej perspektywy wiele rzeczy jest oczywistych... z mojej ostro przeginasz, jesteś rozregulowany, rozemocjonowany, rozedrgany od środka. Co Ty myślisz, że nie uroniłem łzy na pogrzebie każdej z tych wspominanych wyżej osób? Ale nie było to dla mnie podstawą do usprawiedliwiania się "jaki to ja dziś jestem emocjonalnie rozbity"... Po prostu umarł mi dziś ktoś bliski... czuję się, jak mam się czuć... i tyle... Babcia matka matki? Wszystko jest względne. Normalny tata by matkę usadził, ze odwala maniany... Skoro ona krzyczała a on był cicho to znaczy, że to ona w domu rządziła.
  21. Wyczuwam w koledze perfekcjonizm... Male dziecko w domu (3 lata) za chwilkę drugie... balagan i nieporzadek to cos wrecz naturalnego... Mozna albo spalac kilokalorie na bieganiu i sprzataniu za dzieckiem... albo olac i poczuc ulge. A skoro skala problemu, to "zona odkurzaczem panele porysowala"... Chlopie... chata sie od tego nie zawali... ta podloga za kilka lat bedzie do wymiany, jak dzieciak po niej przeczolga wszystko co bedzie mial w rekach (chrupki, czekolade, cokolwiek)... Po prostu zrobisz remont... zamiast teraz trzasc sie nad kazda ryska...
  22. Ja pierdolę... to forum schodzi na psy... Co Wy mu radzicie? - rozmawiać z kobietą? - wykonywać jej obowiązki domowe? Co kurwa jeszcze? Jakbym od samicy usłyszał zamiast rzucenia się na mnie "chcesz coś"... to byłby dla mnie policzek... A ten "przytakuje"... Płacze po ukochanej babci w wieku lat 28? Czyli wielka więź z nestorką rodu. Pewnie czuła i opiekuńcza. Dlaczego babcia czuła i opiekuńcza? Bo matka w domu pewnie surowa a ojciec wycofany? Brak męskiego wzorca patriarchalnego w domu? Życie dorosłe "dogoniło" i wpadł w nerwicę, bo nie radzi sobie z podejmowaniem decyzji, obowiązkami, które sam sobie nałożył na głowę ... A nałożył, bo pewnie matka tak go wychowała, że nigdy nie jest dość dobrze. Może być lepiej... I teraz tak skonstruowany mindset powoduje, że życie mężczyzny go przytłacza... stąd stany depresyjne. Kobieta stawiana na piedestale... Próba nadążenia za jej oczekiwaniami i doba robi się za krótka... chłop nie wyrabia... A jak baba poczuje "zew" to bedzie ssac dla zasady, podnosic poprzeczke... BO MOZE!!! Bo czeka az facet walnie piescia w stol i powie KURWA DOSC!!! A ten potulnie probuje dalej spelniac jej zachcianki. Wiesz kiedy żona, po setkach rozmów wzięła się za siebie? Jak bez słowa zacząłem wychodzić z domu za swoimi sprawami. Jak poczuła zagrożenie. Tyle warte są rozmowy z kobietą na poziomie logicznym...
  23. Sluchaj. Z kierownikiem w pracy nie dyskutujesz? Nie? Powiedział, że coś ma być zrobione... i jeśli szanujesz go i jego stanowisko to nawet Ci do głowy nie przyjdzie dyskutować. Nawet jak go nie szanujesz, bo to ch...j i prostak, to oficjalnie z nim się nie konfrontujesz, bo to przecież przełożony. Robisz co każe... W skrajnym wypadku rzucasz robotę Gość ma władzę, a u Ciebie ma szacunek. Nawet jak nie ma szacunku, to nadal ma władzę. Ty wykonujesz to, do czego czujesz się poprzez relację pracownik-przełożony zobowiązany. Podejdź do kobiety identycznie. Jak stawia się i tłumaczy dlaczego się stawia "bo ona tak ma, bo ona taka jest" to przecież w tym właśnie momencie zakłada na Ciebie swoją ramę. Nie traktuje Ciebie, jako kogoś, kogo ma szanować. Urabia. W konsekwencji NIE MASZ NAD NIĄ WŁADZY. Skoro ona robi co chce a Ty nie jesteś w stanie wymóc na niej zmiany zachowania, to właśnie ONA MIAŁA WŁADZĘ... nad tym, żeby Ciebie nie słuchać i nie robić tego, czego od niej oczekujesz.
  24. Nie jest w Twojej ramie. To już nie jest shit test. Bo po zdanym shittescie zaraz by sie uspokoila i byla zadowolona. Nie odsunela by sie od Ciebie. A tak... wyszla i poszła z imprezy. Nie patrzysz co mówi, tylko CO ROBI. Nie chce inwestować w relację. Stąd zanik seksu takiego, jak na początku. Chętnie przeskoczyłaby już na inną gałąź, dlatego irytuje ją to, że innych samców, potencjalnych kandydatów, odpędzasz. W tej perspektywie patrzenia "ograniczasz ją". Znasz tę opinię, kiedy kobieta o "ex" mówi "bo on mnie ograniczał"... Kiedy panna już ma ochotę na wylot a pan zaczyna mocno naciskać i nie odpuszcza. Egzekwuje zasady relacji / zaczyna ją upominać, że zachowuje się niewłaściwie to wtedy w głowie panny pojawia się "aha... oho... bo on mnie ogranicza". Dajesz jej wprost informacje, że masz już jej dość. Że już nie jesteś nią zauroczony i że jej przeszłość Ci nie odpowiada. Zacząłeś się niejako nad nią znęcać emocjonalnie. Wyraźnie nie radzisz sobie z tym, co o niej myślisz, bo pewnie chciałbyś, żeby było jak wcześniej. Ale to nie ona się zmieniła. To Ty już nie jesteś nią zauroczony. Teraz Twój mózg walczy ze sobą. Chciałbyś wrócić do tego stanu sprzed roku... ale już nie ma tak. Różowe okulary opadły. Czas na ewakuację. Trafiłeś w sedno. Zawsze, kiedy trafisz w punkt panna wybuchnie. Zamiast powiedzieć "tak... popełniłam parę błędów, ale już jestem mądrzejsza" to umniejsza całej sprawie. Standart. Która baba za swoje błędy, których nie można odkręcić weźmie odpowiedzialność? Prawie ŻADNA. A tym samym nie będzie refleksji. Czas na powrót do "Musisz wiedzieć". Wyjdź z tej relacji. Ona już się zakończyła. Lepiej nie będzie. Przestań się męczyć. Żyć przeszłością, która jest, de facto, tylko i wyłącznie Twoją projekcją z okresu demo i zauroczenia nią. Najsilniejsze sygnały, to obraza majestatu podczas konfliktu, trzaskanie drzwiami, rzucanie "to ja odchodzę"... i patrzy czy jeszcze będziesz zatrzymywał i uspokajał czy już masz wywalone. Teraz tylko brakuje, żeby zaczęła samodzielnie wychodzić do klubów z "koleżankami" czy wyjeżdżać na wakacje, bo ona musi odpocząć po tym wszystkim co się dzieje". Co w prostym tłumaczeniu "Muszę się od Ciebie oderwać, bo widzę, że nie mogę przy Tobie znaleźć kolejnej gałęzi. A potrzebuję nowego fagasa zanim się z Tobą rozstanę".
  25. Odczep od Twojej wypowiedzi stygmatyzującą łatkę "ukraińska patologia". Taki sam problem miałbyś z ludźmi każdej narodowości, także polskiej. Po prostu masz do czynienia z patologią. Kimś kto nie umie uszanować zasad współżycia społecznego. Założyłeś, że z żadnym sąsiadem, który byłby polakiem to tego problemu byś nie miał? Gdyby zachowywał się tak samo, to miałbyś dokładnie taki sam problem. Problem nie polega na tym, że ci ludzie pochodzą z Ukrainy. Problem w tym, że to patologia. Teraz z tej rozmowy zdejmijmy warstwę narodowościową "my, kontra oni". I dalej rozwiąż problem metodą taką, jakbyś ją rozwiązał z sąsiadem, który jest uciążliwy. Dajmy spokój dyskusji narodowej w tym konkretnym wypadku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.