Skocz do zawartości

ciekawyswiata

Starszy Użytkownik
  • Postów

    916
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez ciekawyswiata

  1. Trochę tak może być, bo jest coś takiego jak nauka odpuszczania- a więc tak jak wspomniałeś należy się też nauczyć odpuszczać, bo jak za bardzo czegoś chcemy, to tego nie dostaniemy.
  2. Czy pozytywne nastawienie działa? Czy wiara w to, że mogę coś osiągnąć przyciąga sukces? Czy jest to może "przereklamowana" kwestia? Wydaje się, że na logicznym poziomie ma to sens, ponieważ wierząc w siebie i oczekując dobrych rezultatów w wybranej kwestii mamy automatycznie dobrą energię do działania. W przypadku, gdy nie wierzymy w siebie i jesteśmy negatywnie nastawieni to nie mamy energii do podejmowania działania, a więc trudno oczekiwać jakichkolwiek rezultatów. I tu na totalnie logicznym poziomie odpowiedziałem sobie sam. Pytanie jednak- czy takie pozytywne nastawienie może przyciągnąć na jakimś głębszym poziomie sukcesy (ładne kobiety, dobre wyniki w biznesie, w sporcie i tak dalej)? Chodzi mi o pewne kwestie związane z przyciąganiem tego, co chcemy. Zastanawiam się czy może jest to kwestia tylko i wyłącznie tego, że mając pozytywne nastawienie po prostu chętniej podejmujemy działanie czy może wierzycie w to, że pozytywne nastawienie przynosi pozytywne rezultaty na jakimś głębszym poziomie (przyciąganie okazji, pieniędzy, kobiet)? Wiem, że temat może wydawać się dziwny, aczkolwiek uważam, że pytań głupich nie ma, więc liczę na jakieś Wasze doświadczenia i opinie :)
  3. Można naprawdę odnaleźć odpowiedzi na Twoje pytania w wielu dziełach literackich, wierszach czy szeroko rozumianej sztuce. Coraz bardziej myślę, że sensem istnienia jest miłość do ludzi ogółem, chociaż nie wiem dlaczego tak uważam. Po prostu to takie przeczucie. Jeżeli chodzi o sens życia, z którym się utożsamiam to dobrze przemawia do mnie film "Fight Club" z Bradem Pittem, gdzie mamy lekko nonszalancką postawę, odwagę w podejmowaniu działania i scena, w której bodajże postać, którą właśnie gra Brad Pitt przystawia pistolet do głowy chyba jakiemuś sklepikarzowi i pyta kim naprawdę ten facet chce w życiu być. Niestety nie pamiętam tej sceny dokładnie, więc mogłem pokręcić szczegóły. Ogólnie ja też interpretuje te sceny z walką w tym filmie jako dobrowolne wystawianie się na ciosy, które możemy dostać od życia, jako doświadczanie życia, nawet mimo bólu, jako zachętę do podejmowania działania i aktywnej postawy, do dawania z siebie 100 procent. Taką książką, która zapadła mi w pamięć jest zaś "Człowiek w poszukiwaniu sensu" Viktora Frankla, gdzie zaprezentowana jest postawa, że zawsze jest nadzieja i że to człowiek wybiera proaktywną postawę nawet w beznadziejnych sytuacjach, że zawsze można mieć lepsze życie, jeśli coś poprawimy w sobie.
  4. I tak i nie. Zależy jaki etat. Jak patrzę po otoczeniu, to nie do końca masz spokój na etacie. Tu jest wiele czynników- jakich masz współpracowników, jakiego masz szefa i tak dalej. Są etaty w budżetówce chociażby, gdzie rzeczywiście jest względny spokój i bezpieczeństwo, ale są też etaty, gdzie musisz walczyć o utrzymanie się i użerać się z wszystkimi wokół. I wcale nie masz pewności, że za na tym etacie będziesz miał pewne miejsce za jakiś czas. Na etacie szef wymaga, musisz się ustawiać z resztą współpracowników. Na swoim masz klientów- owszem, ale to inny rodzaj podporządkowania. Jasne, stres pewnie jest, ale praca na etacie może być jeszcze bardziej stresująca.
  5. Na pewno nie odpowiem Ci na Twoje pytanie w sposób, który mógłbyś się spodziewać. Pieniądze tak, ale niekoniecznie wielkie. Mogą być nawet przeciętne, byle sytuacja była na tyle stabilna, bym mógł się trzymać z dala od etatu. Po prostu jest różnica zarobić 3-5 tysiące u kogoś, a zarobić je u siebie (tak mi się wydaje). Chociaż oczywiście im więcej tym lepiej, ale nie jest to konieczność. Rozumiem, że każdy człowiek jest inny. Jeden potrzebuje "spokoju i stabilnej pensji" co miesiąc na etacie i tej pewności, którą etat niby daje, drugi potrzebuje wolności i "pracy na swoim". Ja dochodzę do wniosku, że nie jestem stworzony do pracy na etacie i jest to coś, co mnie uwiera. Spędzanie 8-10 godzin dziennie jako pracownik jest po prostu frustrujące do tego stopnia, że jestem w stanie poświęcić nawet dobrze wynagradzany etat na rzecz słabiej płatnego biznesu.
  6. Generalnie dziękuję za odpowiedzi, ale widzę, że temat się trochę rozmył na rozważania totalnie abstrakcyjne typu jachty czy luksusowe samochody, a mowa o początku biznesu
  7. Pewnie tak, ale jeszcze gorsza jest orka 160-200 h w miesiącu za 3-5 koła miesięcznie u kogoś na etacie bez perspektyw na kolejne lata, ewentualnie z perspektywami śmiesznych podwyżek. Daleko mi do tego, ale ciekawy punkt- w końcu są ludzie, co jeżdżą luksusowymi samochodami i jakoś ich zawistnicy nie załatwili.
  8. Jakie są największe błędy, które może popełnić początkujący przedsiębiorca? Co jest najważniejsze, aby osiągnąć sukces w biznesie? Relacje międzyludzkie, bycie cierpliwym, bo wiadomo, że biznes ne przynosi od razu wielkich zysków czy może czyste umiejętności? Wiadomo, że nie jest to takie proste, ale ktoś powiedział, że sukces w biznesie to połączenie trzech elementów- umiejętności zawodowych, umiejętności sprzedania siebie i kontaktów z ludźmi. Można mieć wspaniały umysł, a mieć słabe relacje z innymi bądź mieć szerokie grono ludzi, ale nie posiadać umiejętności. A Wy jakie rady byście udzielili samym sobie , gdy zaczynaliście lub innej osobie, która chce rozpocząć? Żeby być cierpliwym, żeby wychodzić do ludzi, żeby inwestować w naukę sprzedaży, przekonywania, oszczędzania? Czy nie jest tak, że biznes to też dobre relacje z innymi, dotrzymywanie słowa, to jak się traktuje ludzi w prozaicznych rzeczach życia codziennego? Mam na myśli to, że biznesmenem jest się 24 godziny na dobę, bo przebywając w luźnych towarzyskich sytuacjach (na przykład na jakiejś imprezie) też niejako "sprzedajemy" swój wizerunek innym w sposób jak się wysławiamy, jak się zachowujemy czy nawiązujemy dobre relacje w tak spontanicznych sytuacjach.
  9. Możemy sobie stawiać w życiu wielkie cele i mieć wielkie plany, realizować swoje duże ambicje na każdym polu życiowym- finanse, kariera, związek, relacje międzyludzkie, wygląd i tak dalej. To podejście, że żyje się raz i należy wykorzystywać w stu procentach swój potencjał, a nie zadawalać się czymkolwiek. Drugie podejście realistyczne- jakiś samochodzik, jakieś mieszkanko, jakaś kobieta, skromna pensja i spokojne życie. Czy stawianie sobie jakichś wielkich celów nie jest błędem? Przecież człowiek może się rozczarować, jeżeli nie zacznie zarabiać dużych pieniędzy, otaczać pięknymi kobietami, jeżeli nie będzie miał świetnych relacji z innymi. Z drugiej strony człowiek żyje raz i kiedy jest młody, to powinien maksymalnie rozwijać swój potencjał i brać z życia wszystko, co najlepsze, a przynajmniej do tego dążyć. Tak, jeżeli nie zrealizujemy swoich wielkich marzeń, to może i będziemy rozczarowani, ale posiadając małe cele zamiast wielkich rozczarowanie jest jeszcze większe, bo co z tego, że nie uda nam się zrealizować wielkich planów w stu procentach, i tak lepiej wyjdzie, jeżeli zrealizujemy je choćby w pięćdziesięciu. Czy mężczyzna nie powinien dążyć do wykorzystywania swojego potencjału w stu procentach i realizowania ambitnych planów (każdy może je rozumieć na swój sposób), nawet jeżeli wie, że cel, który sobie postawił, jest mało realistyczny do zrealizowania? Realizując ambitne plany stajemy się lepszymi ludźmi (mamy więcej dyscypliny, dbamy o poprawę naszych umiejętności w zakresie relacji międzyludzkich, dbamy o swój wygląd, swoje zdrowie, zdobywamy różne umiejętności po drodze) i nawet jeżeli nasze plany nie wyjdą, to i tak w końcowym rachunku wychodzimy dzięki temu na plus.
  10. Z takich życiowych lekcji w kontekście damsko- męskim, ale myślę, że można to też przełożyć na szerszy kontekst życiowy- niewykorzystane okazje się mszczą. Raz w trudnej sytuacji dostałem spore wsparcie emocjonalne i taką troskę. Myślę, że jeżeli nie chcesz z daną kobietą tworzyć związku, to kobiety wykazują jednak większą empatię, można się po prostu wygadać, a przy facetach, przynajmniej ja tak mam- nie mam odwagi na uzewnętrznianie się, bo zaraz zostanę sprowadzony do słabego gościa. Przynajmniej ja tak mam. Ja myślę, że to nie ma sensu dzielić tego na płeć- po prostu albo poznasz wartościowego człowieka albo nie. Albo poznasz człowieka, który posiada pasje, może wzbogacić Twoje życie, możesz poznać inny styl życia, inny punkt widzenia, inne spojrzenie na rzeczywistość, ktoś może widzieć Twój problem jako szanse i tak dalej. To są te plusy poznania wartościowych ludzi- im więcej poznasz wartościowych ludzi, tym lepiej.
  11. Zgadzam, że w ideał się nie trafi, ale też o ideale nie wspominałem. Uważam tylko, że jednak człowiek powinien analizować w tym kontekście, że związek to bardzo ważna część życia, o czym już wspominałem, a więc trudno kierować się tylko emocjami albo iść na jakieś ustępstwa, bo z drugim człowiekiem dzielisz swoje życie. Nie wspominałem o wyglądzie modelki, o charakterze anioła czy pochodzeniu z domu, gdzie byly idealne maniery. Chodziło mi jedynie o pewien akceptowalny poziom na każdym z tych poziomów.
  12. Temat pojawia się w wyniku dłuższych przemyśleń. Jak wiemy wejście w związek z drugą osobą jest decyzją niezwykle poważną. Z drugą osobą spędzamy czas, zakładamy rodzinę, czasami decydujemy się na dzieci. To wszystko sprawia, że wchodząc w związek sporą część swojego życia poświęcamy na drugą osobę, przesiąkemy jej stylem życia i nawykami. Mało kto się zastanawia głębiej, że związek to nie tylko urocze chwile, ale rozwiązywanie problemów, które w związku często stają się problemami nie tylko osobistymi jednego partnera, ale dwóch osób. Tak więc decyzja ta jest według mnie niezwykle poważna- często decyduje o jakości naszego życia, pośrednio życie związkowe ma wpływ nawet na życie zawodowe, czy się rozwijamy czy stoimy w miejscu aż do tak prozaicznych, aczkolwiek istotnych rzeczy jak sposób odżywiania czy dobre bądź złe nawyki. Wiedząc to, co powyżej napisałem, z punktu widzenia mężczyzny niezwykle ważne jest, żeby ewentualnie druga osoba nam odpowiadała. Żyjemy w 2021 roku i wiemy, że "rynek damsko-męski" jest trudny, podejrzewam, że zupełnie inny niż 20 lat temu. Wydaje się, że dzisiaj mężczyzna bardziej funkcjonuje w roli petenta, a to kobieta wybiera (być może kiedyś było inaczej, a może nie, niestety nie sposób mi to ocenić z racji wieku). Mimo wszystko są pewne punkty, które kobieta powinna spełniać, jeżeli chcemy stworzyć coś wspólnego, i niestety według mnie powinny one zostać spełnione wszystkie jednocześnie. 1) kobieta powinna nam się podobać- zwyczajna biologia, im ładniejsza kobieta tym lepiej, ale oczywiście nie musi być to modelka 2) kobieta powinna mieć dobre cechy charakteru- dobra energia, wrażliwość, empatia, skromność i tak dalej 3) kobieta powinna być inteligentna- ważne, żeby można było z nią porozmawiać, żeby czymś się interesowała, przy czym nie musi być Einsteinem 4) kobieta powinna być z dobrego domu- nie mam tu na myśli bogactwa, ale wychowanie w zdrowej atmosferze, w szacunku do drugiego człowieka, chodzi o dobre wychowanie wyniesione z domu I właściwie uważam, że te 4 puntky powinny być spełnione jednocześnie. Niby tylko 4 punkty, a wydaje mi się, że to w dzisiejszej sytuacji aż 4 punkty. Do tego dodajmy, że takiej kobiecie też musimy się spodobać, to zadanie wydaje się trudne. Czy też macie podobne wnioski?
  13. To prawda, bo załóżmy godzina średnio umiarkowanej jazdy na rowerze czy lekkiego biegu, a być może nawet spaceru spala więcej kalorii niż godzinny trening siłowy. Ale jest chyba też druga strona- bieganiem, rowerem czy jakąś grą zespołową nie zrobimy sylwetki, po drugie podobno trening siłowy sprawia, że kalorie są spalane jeszcze po treningu w przeciwieństwie do treningu aerobowego, chociaż nie wiem czy to prawda czy mit. Sam też zauważyłem, że dużo pomaga w utrzymywaniu sylwetki w ryzach na przykład zwykły spacer, sprzątanie, ruch taki spontaniczny codziennie. Tak samo zauważyłem, że zastanawiamy się jak ktoś jest szczupły, mimo że nie uprawia żadnego sportu, a drugi ćwiczy regularnie, a ma nadwagę- tutaj wydaje mi się, że duże znaczenie ma rodzaj pracy. Jeden pracuje 8 godzin w pracy, w której dużo chodzi, coś dźwiga i nie uprawia sportu, a jest szczuplejszy niż ten, który ma pracę siedzącą i uprawia sport.
  14. Też ostatnio trochę o tym czytałem. Istnieje coś takiego jak minimalna objętość treningowa- chodzi o ilość serii w tygodniu, aby utrzymać wypracowany efekt. Bodajże była mowa o 6 seriach w tygodniu na daną partię mięśniową. Czyli musiałbyś zrobić 2 treningi w tygodniu, powiedzmy FBW po 3 serii na daną partię. Z tego co pamiętam tam była też mowa o tym, że może się to różnić w zależności od tego czy ktoś jest początkujący czy średniozaawansowany. Czytałem jeszcze o minimalnej objętości treningowej, żeby robić progres, a nie utrzymać efekt i bodajże była mowa o 10 seriach w tygodniu na daną partię. Ale traktuj to z przymrużeniem oka, bo nie jestem żadnym specjalistą. Pewnie są tu osoby, które mają większą wiedzę ode mnie, a nie jakieś dane, które gdzieś tam wyczytałem.
  15. Moim zdaniem masz dużo racji, ale nie uważasz jednak, że jeżeli mężczyzna podoba się kobiecie, ale nie ma doświadczenia w tych sprawach, to może coś pójść nie tak i w efekcie zrazi do siebie dziewczynę? To chyba też nie do końca jest tak, że kobieta wszystko wybaczy mężczyźnie, który się jej podoba, bo są pewne granice. Jeżeli facet nie odczyta sygnałów, to w końcu dziewczyna się zniechęci. Ja uważam, że podryw rzeczywiście nie istnieje w takim kontekście, że jeżeli facet się kobiecie podoba, to rzeczywiście nie musi dbać o jakieś sztuczki, mowy ciała, grać w zabawne teksty czy nakręcać spiralę emocji na randce.
  16. Już od dłuższego czasu chodzi mi ten temat po głowie i od dłuższego czasu przymierzałem się do jego założenia. Czy uważacie, że istnieje coś takiego jak życiowa mądrość ludzi starszych, powiedzmy w wieku 60-70 lat, podyktowana doświadczeniem życiowym i sumą doświadczeń z racji przeżytych lat? Wiele się mówi o doświadczeniu życiowym, że ktoś nie zna życia, że jeszcze życie kogoś nie nauczyło. Bardzo często mówią takie zdania ludzie dużo starsi i kierują je w stronę 20-30 latków. Z drugiej strony młodzi ludzie nie słuchają i mówią, że "co on mówi za bzdury, jest 30 lat starszy ode mnie, wychował się w innych czasach, dodatkowo ma gorsze wykształcenie i gorszą pracę ode mnie"- i tak rzeczywiście po części może być to prawdą, ale powyższe wcale nie przesądza, że młody człowiek pozjadał wszelkie rozumy, a starsza osoba nie może udzielać mu mądrych rad. Często wydaje mi się, że osoba starsza patrzy na młodych ludzi z lotu ptaka i jest w stanie ocenić jego ruchy, czy postępuje dobrze, czy postępuje źle, chociaż może nie mieć jakiejś wielkiej wiedzy książkowej, ale z racji samego wieku i długoletniej obserwacji świata jest w stanie młodej osobie coś dobrze doradzić. Wobec tego może warto słuchać czasami dużo starszych od siebie osób. Jestem ciekawy Waszego zdania? Czy może wiek jednak nie ma żadnego znaczenia przy dawananiu rad czy przestróg, a jedynie materialne osiągnięcia niezależnie od wieku?
  17. Mam ostatnio sporo przemyśleń. W dzisiejszym świecie rozwoju osobistego, gdzie człowieka trochę uczy się koncentrowania na świecie zewnętrznym, brakuje skupienia się na wnętrzu. Ciągle mówi się o sukcesie, rozwój osobisty koncentruje się na zewnątrz (praca, ciało, pieniądze, kariera, nauka, ciągła pogoń za posiadaniem więcej, byciem coraz bardziej fit, ciągła podnoszenie sobie poprzeczki), a mało zwraca się uwagę na temat wartości. Wartości- mam na myśli taki wewnętrzny kompas, kręgosłup, rdzeń naszego postępowania. Dlaczego uważam to za tak ważne? Dlatego, że wbrew pozorom to od tego powinniśmy zacząć jakikolwiek rozwój, gdyż w innym przypadku zwyczajnie możemy wdepnąć w kłopoty, w wyrzuty sumienia, w poczucie, że robimy coś wbrew sobie albo nawet, że nie rozumiemy po co coś robimy. Przykładowo wyznaczymy sobie, że chcemy zarabiać kwotę X miesięcznie. Niby co w tym trudnego? Trzeba zrobić to i tamto. Przykładowo przepracowaliśmy ileś godzin w miesiącu, zarobliliśmy tę kwotę i spełniliśmy swój cel. Brawo, niby powinniśmy być zadowoleni. Jednak w miejsce zadowolenia pojawią się pytania- czy w ten sposób chciałem zarobić te pieniądze, czy chcę pracować tyle godzin w miesiącu, czy chcę współpracować z takim ludźmi czy może jednak z innymi? Czy naprawdę potrzebuję tyle pieniędzy do szczęścia? Czy może mogę pracować mniej i być bardziej zadowolony z życia. Inaczej wygląda życie, jeżeli mamy wyznaczone wartości. Na podanym przykładzie wtedy człowiek siada, zastanawia się, z kim chciałby współpracować, ile pracować, czy przynajmniej toleruję swoją pracę (rzecz jasna, że nie na wszystko mamy wpływ, ale przynajmniej można poczynić jakieś refleksje i kroki działania mając wartości). Według mnie mało ludzi zadaje sobie pytania, po co coś robi. Po co kupuje tyle ciuchów, po co tyle haruje, po co się uczy tego języka obcego, po co zapiernicza na nowy samochód. Być może kluczem jest poznanie samego siebie, wypisania swoich wartości (jakim relacjami chcę sie kierować w pracy, w relacjach z ludźmi), zamiast żyć jak automat. Jeżeli wiesz, że jesteś minimalistą, to jeżeli masz taką możliwość, to po co tyle harować? Żeby pokazać ludziom nowszy samochód? Jeżeli wiesz, że jesteś ciągle nienasycony, to dlaczego pracujesz tylko standardowe 8 godzin dziennie? Bo lenistwo wzięło górę nad ambicjami? Chciałem tym tematem pokazać, że postępowanie niezgodne ze swoim wartościami sprawia, że wpadamy w swoistego rodzaju poczucie winy i wyrzuty sumienia, dlatego tak ważne jest, żeby przynajmniej wyznaczyć swoje wartości i dążyć do ich realizowania.
  18. Z jednej strony tak, zgadzam się, że 8 k to w dzisiejszych czasach nic szczególnego, szczególnie jeśli ktoś aspirtuje do jakiejś topki- tu daleko mu do nich. Wystarczy właściwie sobie wyobrazić, że 8 k to tak naprawdę ma para dwóch ludzi zarabiających po 4 k każdy. Ale też jednak trzeba zaznaczyć, że 8 k netto to wciąż pieniądze niedostępne dla zdecydowanej większości mężczyzn w Polsce i nie jest to taki przeciętny poziom, chyba że wszyscy wokół kłamią, że zarabiają po 3, 4 k na miesiąc
  19. No tak. Tylko co w sytuacji, gdy zaczynasz biznes, ustawiasz nisko stawki, bo jesteś początkujący, myślisz że w ten sposób przyciągniesz następnych klientów- w jaki sposób następnym klientom wytłumaczysz, że teraz stawka dla nich jest nagle 2 razy wyższa niż u pana XY, bo chcesz jednak skończyć z niskimi cenami? Nie wiem, czy nie lepiej jednak mieć normalne stawki mimo początku biznesu, gdyż wtedy wzbudzasz szacunek i zaufanie?
  20. No może tak jest, bo pewnie chce się niską ceną usługi przyciągać klientów licząc, że dalej Cię polecą, a później następnym klientom nie powiesz wyższej stawki i ciągle byś robił po kosztach.
  21. Przyznam się, że nie rozumiem pewnego mechanizmu biznesowego, stąd pytanie do doświadczonych w placu boju o rozwikłanie mojej zagwozdki- jak to jest, że ktoś prowadzi biznes i w obrębie tego samego miasta ma na przykład stawki za daną usługę 2-3 razy wyższe od konkurencji, a mimo wysokiej ceny nie narzeka na brak klientów? Przecież logiczne jest, że człowiek powinien wybrać taką samą usługę za niższą stawkę, bo to się po prostu opłaca. Rozumiem sposób myślenia obu przedsiębiorców- ten, który bierze 2-3 razy więcej myśli sobie, że jeżeli tylko dobrze wykonuje swoją robotę jako fachowiec, to zarobi więcej obsługując sporo mniej klientów od tego, który bierze 2-3 razy mniej. Przy okazji może tu działa zjawisko, że jeżeli coś jest drogie, to jest bardziej wartościowe? Ten, który bierze mniej myśli sobie, że mając niższe stawki przyciągnie więcej klientów do siebie od konkurencji, trochę się więcej narobi, ale jest bezpieczny pod kątem przypływu klientów. Z drugiej strony ten, który bierze mniej może być uznany przez potencjalnych klientów za takiego, który jest słabszy, że gra na siłę stawką i tak dalej. O ile rozumiem, że ktoś bierze za jakąś bardziej specjalistyczną usługę w danej branży więcej ( na przykład idzie do stomatologa, który się specjalizuje czy szuka prawnika, który się specjalizuje w jakiejś działce) to wtedy cena jest wyższa, o tyle nie rozumiem, dlaczego przy standardowych usługach ceny mogą się znacząco różnić.
  22. A związki z różnicą 2 lat to nie są często układami? Mężczyźni chcą pięknych kobiet, bo taki układ też im pasuje- odczuwają przyjemność, mogą się z taką kobietą pokazać w towarzystwie, czuć zazdrosne spojrzenia innych samców. Kobiety wybierają przystojnego, dobrze zarabiającego, zaradnego faceta z wysoką pozycją, szanowanym zawodem, bo czują się bezpiecznie, mogą się pochwalić koleżankom i tak dalej. Zgadzam się, że przy różnicy około 10 lat uwidacznia się "układ" wyraźnie, ale przy rówieśnikach czy minimalnej różnicy wieku ten układ również moim zdaniem obowiązuje. W mojej ocenie musi się liczyć z kompromisem, ale nie z tego powodu, że nie wzbudzi zainteresowania młodych kobiet, ale z tego względu, że wymusza to na nim różnica, nazwijmy to, światopoglądowa, pokoleniowa. Oczywiście mam na myśli stały związek. Być może to też zależy od tego, czego człowiek szuka, ale w wieku 35-40 lat nie chciałbym być w stałym związku z dziewczyną 20 letnią.
  23. Wszystko zależy od atrakcyjności w ogóle. Są kobiety piękne w wieku 20 lat, a po 30 wcale magicznie nie stają się brzydkie Są faceci, którzy mają powyżej 35 lat, nie przespali młodości, zbudowali dobrą pozycję zawodową, nie zapuścili się i wyglądają dobrze, ale magicznie nie staniesz się atrakcyjniejszy z racji samego wieku, jeżeli zapuściłeś się i stoisz w miejscu w tej samej pracy, Teoria ta bazuje chyba na założeniu, że facet 35-40 lat jest jeszcze atrakcyjny fizycznie, zbudował w przeciwieństwie do 20 latków stabilną pozycję zawodową i jest bardziej doświadczony życiowo. W przedziale 25-30 też widzę różnice wieku w związkach wynoszące maksymalnie 4 lata- nie będę zakłamywał rzeczywistości. Są oczywiście wyjątki, ale to wyjątki- przynajmniej w moim otoczeniu.
  24. Trenujecie coś poza siłownią? Jakiś rower, bieganie, sztuki walki? Ja coś tam ćwiczę i na pewno trening siłowy jest fajną rzeczą, ale zauważyłem, że na dłuższą metę jest jednak monotonny i strasznie męczy. Zmieniam trochę ćwiczenia- będę trenował 2 razy w tygodniu na niewielkich ciężarach z większą ilością powtórzeń i dodam do tego jakiś rower czy bieganie 1-2 razy w tygodniu. To jednak spory wysiłek ciągle progresować w pogoni za idealną sylwetką. Zresztą nie tyczy się to tylko siłowni, ale jakiegokolwiek sportu, bo w każdym sporcie w pogoni za lepszym wynikiem trzeba zwiększać obciążenia i dawać z siebie więcej. Siłownia to fajna sprawa, ale myślę, że jednak u mnie najlepiej sprawdza się trening, w którym łączę siłownię z jakimś lekkim treningiem typu rower/bieganie, razem wychodzi 3-4 treningi w tygodniu, nie jest nudno i nie trenuję jednak do odciny, bo chodzi mi o przyzwoity wygląd i wydolność.
  25. Ja jedynie swoje trzy grosze w tym temacie dodam. Nie jestem antyszczepionkowy- żeby ktoś od razu mnie nie wrzucił do woreczka z napisem "foliarz, szur, anyszczepionkowiec". Nie jest jednak żadną tajemnicą, że są głosy naprawdę świetnych lekarzy, którzy uważają, że szczepionka nie do końca jest bezpieczna. Czy chcą na tym zyskać popularność? Raczej nie w wieku 50-60 lat, kiedy ich pozycja zawodowa jest stabilna. Szczerze mówiąc- nie wierzę, że można w tak fatalny sposób zarządzać państwem, że zrobił się chaos, że trzeba wszystko zamykać. że nie leczy się innych chorób- gdzieś to wszystko ma głębsze dno. Żeby nie było- podchodzę do tematu bardzo ostrożnie i staram się dopuszcić do siebie myśl, że być może się mylę, że działania rządów są racjonalne, że szczepionka jest lekiem na całe zło- ale nijak się mi to, jako logicznie myślącej osobie, nie trzyma kupy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.