Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Szkaradny

  1. Niezły bigos masz w głowie Skoro już Cię dobrze to przyparło do muru to czas sprzątać ten śmietnik. IMO - zacznij plan naprawczy poprzez uświadomienie sobie pewnych rzeczy. 1. o SOBIE 2. o rzeczywistości Ad. 1 - Masz mocne ego, wypucowane, silne, określone, utrwalane, karmione, wypasione, itd. Problem w tym, że jest to ego ofiary, jeździsz po sobie i sam się blokujesz i ograniczasz. Twoje ego doskonale też opanowało wszystkie mechanizmy - racjonalizacji, projekcji, zaprzeczenia, wyparcia itd. Masz swoje bagienko w którym się taplasz i trudno Ci już uwolnić się z tego pomieszania i uwikłania. Przyprawione to jest pełną gammą negatywnych myśli i przekonań, emocji (gniew, żal, złość, wina, zazdrość, wstyd) - no kurwa wszystko jest. Wszystko jest ciasno poupychane i zabetonowane, że trudno tu o przestrzeń na coś pozytywnego, refleksję, spokój, dystans. Częściowo wynika to z wychowania i doświadczeń dzieciństwa, a częściowo sam to stworzyłeś. Teraz SAM masz to posprzątać. Przestań chodzić na smyczy opinii innych i swoich własnych dotychczasowych przekonań Ad. 2 Rzeczywistość Ci się nie podoba, bo masz co do niej irracjonalne oczekiwania, w ogóle jej nie akceptujesz, widzisz tylko własne przekonania i życzenia. Ponieważ masz konflikt i chaos w SOBIE to i z rzeczywistością i otoczeniem masz problem. Dlatego uciekasz - gierki, alko, fap, porno i pewnie jeszcze inne atrakcje, które służą do uciekania w pozorną przyjemność. Zajmij się nałogami i uzależnieniami - akceptuj i doceniaj to co jest. Trzymaj się "tu i teraz". Zmieniaj drobne rzeczy, codzienną rutynę, zdobywaj nowe umiejętności (instrument, sport, żonglerka - pierdyliard innych rzeczy) Nazbierało się w Tobie sporo emocji i to wybija. Nie bój się tego, spokojnie trzeba to przerobić. Dzięki temu staniesz się emocjonalnie dojrzalszy, silniejszy i poznasz lepiej swoje uczucia. Zerknij na artykuły na tej stronie https://zenforest.wordpress.com/ np. : https://zenforest.wordpress.com/2008/01/06/cztery-kroki-do-wolnosci/ https://zenforest.wordpress.com/2009/09/27/demony-ktore-niosa-przebudzenie/ Sporo inspiracji i konkretnych technik, jak Ci to odpowiada to sięgnij po całe książki. Ponieważ jesteś inteligentny i masz poczucie humoru, to szybko załapiesz nowe podejście. p.s. ciekawie piszesz, może jakieś opowiadania byś skrobał
  2. Dla zainteresowanych takie stoickie pisanie: https://dailystoic.com/
  3. @jaro670 Zgadza się Też miałem dużo wspomnień o odczuciach sprzed picia, jako dziecko czy nastolatek, powrót do zapomnianych smaków życia, wracały też pozytywne, zapomniane wspomnienia, stąd tez m. in. radość. Takie wrażenie jakbym przestał pozwalać alkoholowi zastępować te trzeźwe wrażenia i uczucia, które były takie własne, autentyczne, bliskie duszy. Słowem - miałem ciekawy weekend, jakbym daleką podróż przeżył Co do przyszłości to dominuje ciekawość, jak to będzie wyglądało i smakowało . @Klapaucjusz Dzięki, .... kurde sporo się pozmienia - te ustawki "na piwo", "flaszki w podziece", trudno zdawać sobie sprawę ze skali zmian, to globalna zmiana!. Bo najbardziej znaczące jest, że metoda nie pozostawia Cię w poczuciu ciągłego zagrożenia tylko wyzwala i dosłownie przenosi w inny wymiar świadomości. kurna ale jestem podjarany
  4. Już przerabialiśmy temat alko! Pijesz i masz syf w życiu i żenujące akcje. Naprawdę? Masz powody, które uzasadniają picie? Grubo się ładujesz. sex, sex, sex - faktycznie lata porno zrobiły swoje. To nie jest droga do podniesienia samooceny, a wpakowanie się w kolejną zależność. No ale Ty to wiesz. Wszystko podporządkowane pod sex i baby, ehh. Spójrz na swój pierwszy post i plan - jaki tam miałeś zakres działań - co zostało? Czytaj "Stosunkowo dobry" - najlepiej co miesiąc aż do skutku - tzn. aż zaczniesz praktykować i zrozumiesz i poczujesz, że masz realny wpływ na swój stan i życie. Konfrontacja z rzeczywistością jako przyjemny nawyk, poczucie szczęścia jako wybór, akceptacja, entuzjazm w trudnych sytuacjach, niestandardowe(nowe pozytywne) zachowania - to RÓB! Piszesz "....zrobiłem: ..... - postanowiłem bla bla bla " no to jeszcze nie zrobiłeś Zrób zmianę w Sobie!
  5. @jaro670 łyknąłem na weekendzie książkę Carra - przyznam, że czuję się jak zahipnotyzowany, a raczej bardziej właściwie trzeba powiedzieć, że wybudzony z hipnozy. Treść i sedno sprawy możnaby ogarnąć na 50 stronach, ale chyba celowo jest dużo grubsza. Przez te kilka godzin wałkowania tematu, przewinęło się przez moją głowę tysiące myśli, wspomnień, naprawdę niemiłych, trudnych, gorzkich. Jakbym oglądał film o sobie z wszystkich możliwych alkoholowych sytuacji i kontekstów. Można się zdołować, ale ...... nie! poczucie lekkości i wolności jest dominujące! Bardzo dobry czas, bo wcześniej, nie poświęcałem temu problemowi tyle czasu i przemyśleń, może ze wstydu, może z żalu nad sobą, niemiło do tego wracać, ale warto uświadomić sobie jakie są fakty. Co czuję? Odrzut od trucizny, ulgę, radość, spokój, moc, energię i lekkość. Dziękuję, za podrzucenie tego tytułu. Polecam wszystkim. @jaro670, @Metody, @Cortazar Wkrótce przed mną konkretny test - wypad z samczą ekipą z którą znam się ponad 20 lat Będzie ciekawie
  6. No to pisz człowieku, te raporty, nawet jak ci się nie podobają, bądź uczciwy wobec nas i siebie. Przestań się dymać ..... a trzepać się możesz Jak postępy?
  7. Dokładnie tak samo się nad tym zastanawiałem. ZOSTAW te rozkminy, NIE MA WINY, nie szukaj winnych i powodów, przyczyn itd. skup się na obecnej chwili, wracaj do "tu i teraz". Bądź jak najczęściej sam ze sobą, żeby to polubić, żeby dowiedzieć się co lubisz, co chcesz - luźne swobodne bycie ze sobą, taka spokojna medytacja. Twoją przeszkodą jest teraz Twoje ego, twoje myśli, które odtwarzają te same filmiki, historie, na siłe chcesz to wyjaśnić. Owszem może to i trochę potrzebne, ale celem jest rozpuszczenie tych myśli, aby mogły pojawiać się nowe, oryginalne i pozytywne. Nic sobie nie zarzucaj, nie bierz do siebie tego co Ci mówi, sam się nie biczuj. Też jedziesz na autopilocie jak ona, ale jak już to wiesz to możesz zacząć działać i wychodzić z matrixa. Już to obczaiłeś, klamka już zapadła, intencja odpalona - to do roboty! Ale spokojnie - nie próbuj biegać nocą po gęstym lesie - wyjdziesz z niego macając każdą przeszkodę i trzymając się jednego kierunku. Z czasem będzie też jaśniej i szybciej nauczysz się rozpoznawać co Ci zagradza. Teraz nie związek jest ważny, priorytetem jesteś TY. Więcej optymizmu Uważność --> świadomość --> zrozumienie (szkodliwości) --> działanie --> efekty (zdarzenia, emocje, myśli, uczucia) w takim cyklu nakręcasz się i energii zużywasz coraz mniej. Tak jak @KurtStudent pisze - przesteruj się na nowe pozytywne aktywności sport, książki, rozwój, zdrowe relacje, nowe nawyki itp. Swoją energię szanuj i inwestuj ją mądrze (świadomie ustalaj zadania, cele, zarządzaj czasem, finansami ). Nie zużywaj energii na ratowanie jej, czy innych, nie daj się z niej okradać. Na bieżąco usuwaj (uświadamiaj sobie) negatywne emocje.., ale i pozytywne - taki codzienny bilans z przeżytego dnia - ustalisz, co warto robić a czego unikać. Tyle na dziś.
  8. Podzielam zdanie @azagoth że to manipulacja (może i nawet nieświadoma). Uważaj i obserwuj, czy nie zachodzi takie zjawisko: Jej chodzi o utrzymanie dotychczasowego układu, więc używa sexu do znieczulania Ciebie. Dostaniesz dawkę "draga" i już wracasz na wyznaczoną orbitę. Niby wszystko ok, każdy zadowolony, ale po pewnym czasie orientujesz się, że jesteś w tym samym miejscu, .... a miałeś się zmienić! Dynamika związku pull & push: Najpierw następuje przyciągnięcie (pull), czyli głębsza intymność, uwodzenie partnera, sex, a potem następuje wycofanie i porzucenie (push) - brak zainteresowania, przedmiotowe traktowanie, zaangażowanie w inne obszary (praca, hobby). Ty znów starasz się i stajesz na rzęsach, a efekty są odwrotne do zamierzonych (chłód, olewka, poniżanie, obwinianie) wiec w końcu sam uciekasz i oddalasz się - wtedy jej włącza się lęk przed porzuceniem i uaktywnia uwodzenie. Ponieważ ledwo się zaczęło Twoje "przepoczwarzanie" już dajesz się łapać na ten lep, już rozkminiasz czy "czy zainicjować dziś seks i zobaczyć czy też będzie taka chętna jak wczoraj, czy może czekać aż ona znowu zainicjuje ?" - MYŚLISZ TYLKO O ĆPANIU. To droga do jeszcze większego uzależnienia od osoby. Choć Ci to nie w smak - to odzyskaj SIEBIE - Twoim celem jest zbudowanie nowej osobowości, która nie jest uwarunkowana od zewnętrznych źródeł. Masz być szczęśliwy sam ze SOBĄ. To Twój cel nr JEDEN. Uzależnienie od osoby polega na : 1. poświęcasz nieproporcjonalnie dużą ilość czasu i troski osobie, od której jest uzależniony, a także ,,cenisz ją bardziej od siebie”; to skupienie się na partnerze bywa często obsesyjne. 2. W sposób jawnie nierealistyczny oczekujesz od partnera bezwarunkowo pozytywnego stosunku do siebie. 3. przestajesz się troszczyć o siebie i wierzyć w swoją wartość. Wpadacie w cykle pull&push które są coraz boleśniejsze i przynoszą coraz więcej cierpienia. Te cykle nakręcane sią przez dwa lęki: przed intymnością i przed porzuceniem. Takie dynamiki relacji pewnie są wam znane z doświadczeń z dzieciństwa. Huśtawka buja coraz bardziej, aż ktoś zaczyna zpierdalać. CO MASZ ZROBIĆ: Uwolnić się od uzależnienia. Dotyczy to wszystkich uzależnień, które masz, którymi leczysz fazy porzucenia i złego traktowania. Np. alkohol, nikotyna, zioło, hazard, gry komputerowe, fap, porno, praca, zakupy, itp. Potrzebujesz wrócić do jasnego myślenia i kierowania swoim życiem, potrzebami. Może nie trafiam z diagnozą, ale pewne rzeczy mi się kojarzą i z moimi doświadczeniami i z teoria (Toksyczna miłość. Pia Melody). Chyba opiszę to w oddzielnym wątku, bo schemat jest popularny i trudno samodzielnie go sobie uświadomić, siedząc w rollerkasterze
  9. Witajcie Bracie, Kolejny odcinek z mojego podwórka z ostatniego miesiąca. 1. Pozytywne zachowania żony: duże zaangażowanie w dzieci, dom, częsty kontakt ze mną, wspólny czas, rozmowy, brak ucieczek/wyjść żony gdzieś po hgw co, brak mulenia i zalegania w łóżku, pomysły na aktywność, ogarnięcie, większe otwarcie, dbanie o nastrój, okazywanie satysfakcji i pozytywnych emocji, dłuższe okresy stabilnych zdrowej atmosfery, powiedziała, że mnie kocha! (duże zaskoczenie), przepraszała za uniesienia i wzbudzanie fermentu, konsultowanie spraw i decyzji, przyjemna aprobata moich pomysłów na "co robić?", większa otwartość, słucha i uwzględnia moje zdanie dot. dzieci i ich wychowania, brak "cichych dni", szybkie powroty do dobrej atmosfery po sporadycznych spinach, wyrażanie zadowolenia ze wspólnie spędzonych wyjść (kino, spektakl, pub), robi dobre ciekawe żarcie, twierdzi, że "poukładała sobie w głowie i będzie dobrze". 2. Negatywne zachowania żony: Sporadyczne wybuchy żalu (2-3 przypadki), że musi mnie o wszystko prosić, że ją olewam, że traktuję jak przedmiot, nie rozumiem, nie pomagam, itp. (to co było wcześniej), tendencje do powrotu picia w domu (kupowanie alkoholu, proponowanie pod pozorem wieczornego pogadania, polepszenia samopoczucia). Ostatnio zapracowuje się w domu, rzuca się na wiele zadań, a potem zdarza się, że żali się i gra ofiarę, obwiniając mnie, że robię z niej kuchtę, a raczej sprzątaczkę. Brak okazywania bliskości fizycznej. Ostatni miesiąc pozytywny i inny niż pozostałe pod względem aktywności żony. Nabrała wigoru, stwierdziła, że poukładała sobie w głowie i działa i stara się. Zmiana całkiem OK. Brakuje jednak fizycznej bliskości, ta strefa nie istnieje dla niej, miesiąc temu jeszcze cos próbowałem, ale się wkurwiła przez co zupełnie przestałem się upominać o nią, żadnych prób zbliżeń, brak zainteresowania z mojej strony, autentycznie przestałem tego chcieć, flatline, wolę poczytać lub spokojnie poleżeć i posłuchać muzyki na dobranoc. Nie wiem co o tym myśleć, ale nie będę prosić o sex, który miałby być wymuszony, czy z "poświęcenia". Ale luz, nie cierpię przez to, moje zainteresowanie (głód) gdzieś się rozmyło. Dodatkowo naprawdę mam czym się zajmować, bo mam pierwsze zlecania dodatkowej roboty. Nie mam jej jednak w dupie, weekendy były zorganizowane, wypady do kina, teatru, pubu (nic na siłę, tylko takie rzeczy które chciałem zobaczyć), na tygodniu spa, basen, ona chętna. Problemem jest tutaj alko, bo tendencja jest, żeby pić - jedno, drugie itd. Potem źle się z tym czuję, spadek energii i jasności sytuacji. Inna kwestia to przegięcie w drugą stronę - rzuci się na robotę, sprząta, gotuje, robi zakupy, z dziećmi lekcje, pranie, prasowanie ... a potem z wkurwem i żalem, że ona sama to musi robić, bo jej zależy a mi nie - robię z niej kuchtę i sprzątaczkę. Ucinam takie sytuacje krótko - raz, że gada bzdury, bo też się angażuję i szuka tylko pretekstu by mnie obwinić a siebie wybielić, drugie, że jak tak różnie postrzegamy i mamy inne wartości to może nie ma sensu się razem męczyć. Zazwyczaj na drugi dzień albo przeprosi i wraca do normy albo nie ma tematu i zachowuje się ok. Ocena pod kątem przyjętej strategii: żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi) gorzej - było 4-5 razy jeszcze w dodatku z loszką. zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty OK - jeden był i wystarczy, miesiąc bez podjazdów, pociąg ustał. więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy OK - pierwsze sumy zarobione. więcej czasu z dziećmi - też rozmowy w normie - dzieci znacząco zadowolone, że mama mniej się denerwuje i nie spędza godzin w łóżku. Ogólnie to się stara, ale nie zawsze wychodzi, więcej spokoju. Może taka dynamika oznacza że sobie dajemy spokój ze sobą? Czy to zachowanie na przetrwanie, przeczekanie? Czy może coś się odradza powoli? Te i wiele innych pytań znajdą wkrótce odpowiedź Dziękuję za uwagę.
  10. Ciekawe, przykleiła się do mnie ta myśl, robi robotę Filmik Leo też mi się podobał i zmienił sposób podejścia, obserwuję i wnioskuję. Z przegięciem raczej dam spokój, nienawidzę kaca i szkoda mi zdrowia. @jaro670 Wiem o co chodzi z klikiem. "Zakliknąłem" w kilku problemach bezwysiłkowo, więc będzie dobrze.
  11. Prawdopodobnie kierujesz się w życiu przekonaniem, że jak będziesz miły, cierpliwy i tolerancyjny to w końcu zostanie to docenione. Rezygnujesz ze swoich potrzeb i najpierw chcesz zaspokoić potrzeby jej. Jak będzie w końcu szczęśliwa to przyjdzie czas dla Ciebie. Jest tak? Czy w stosunku do innych osób też jesteś taki "dobry"? Z czasem ona posuwa się do coraz śmielszych kroków i wylewa Ci na łeb swoje żale i obarcza poczuciem winy, że nie jest jej dobrze. tak? Dopuszcza się do szantażu emocjonalnego (tekst "jak ci się nie podoba to są chętni"), musisz się z tym czuć nędznie. Co robić??? Moja rada to powiedzieć "Sprawdzam!" - i zobaczyć co za tym jej gadaniem i fochami stoi. Czyli powiedz OK, czas poszukać alternatywy w sytuacji gdy nam obojgu to nie odpowiada. Wyraź, że Tobie też to nie odpowiada. Ale musisz być na wszystko przygotowany mentalnie, emocjonalnie i psychicznie, żeby nie blefować. Jeśli nie jesteś na to gotowy to zastosuj radę, którą tu sam kiedyś dostałem - zajmij się Sobą, swoim szczęściem niezależnym od nikogo. Stań się szczęśliwy bez niej - będzie miała do wyboru albo podążać za Tobą, albo odejść (choć do tego będzie jej potrzebna nowa gałąź). Jak zostanie obojętna i niechętna do zmian to trzeba odejść samemu.
  12. @jaro670 Książka zamówiona, powinna być w piątek. Chętnie i ją wykorzystam do osiągnięcia celu. Owszem masz sporo racji z defektami mojej metody, ale w moim przypadku podłoże jest jeszcze bardziej złożone i zrozumienie potrzebne jest nie tylko jakim syfem jest alkohol, ale dlaczego ja w ogóle sięgam po ten syf. Chodzi o to, żebym nie zastąpił jednego syfu innym i kluczem do sukcesu jest porządek w głowie i odpowiednio kierowana uwaga, bo jak "przysnę" to sięgam po jakieś "znieczulacze" od rzeczywistości. Od ponad roku odstawiam w sumie 7 takich nałogów/uzależnień, zastępując je pozytywnymi nawykami i zmianą życia ogólnie. W każdym przypadku mam już większe lub mniejsze zrozumienie i świadomość by kontrolować te używki, ale przede wszystkim muszę poznawać Siebie i swoje zachowanie. Wiele lat żyłem z przekonaniem że taki jestem i koniec, leciałem na autopilocie. W ogóle nie brałem pod uwagę, że mogę tym życiem kierować (kierowało nim ego). Niektóre rzeczy odpadły szybko i łatwo, szybko przyszły pozytywne efekty, więc jest ok. W przypadku alko już się chyba biologia odzywa i fizyczne uzależnienie - tak sobie tłumaczę te trudności, ale pokonam je świadomością i zmianą schematów. Jeszcze trochę czasu, doświadczeń, ugruntowania i będę nudny w moich raportach
  13. Podsumowanie po 6 miesiącach: x- picie O - zero alko I miesiąc: OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO X 12/28 17 piw 2,0 l wódy II miesiąc: OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX X 7/28 20 piw 250ml wódy III miesiąc: OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO X 9/28 20 piw 1500ml wina IV miesiąc: OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO X 14/28 39 piw litra wódy V miesiąc: OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO X 10/28 20 piw 2,2 litra wódy VI miesiąc: OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO X 11/28 23 piwa 0,9 litra wódy Statystycznie utrzymuję podobny poziom jak ostatnio, ale wnioski mam inne, bo alko pojawiał się gdy spędzałem czas z małżonką z racji polepszenia klimatu w naszej relacji (były też dwie imprezy urodzinowe). Odezwały się stare schematy i łatwe pozwalanie sobie na 1-2 piwka, by niby pogadać wieczorem. Taka autościema - znów przysnąłem - niby przyjemnie, ale chujowo, a przestać też dopiero po 2-4 dniach się udawało. W tych dniach słaba energia, brak jasności myślenia, mieszanie odczuć, słaba radocha. Więc redukuję - końcówka miesiąca trzeźwa i wróciło dobre samopoczucie. Podsumowanie realizacji celów: spadek wykonanie 86% - w sumie 4 razy alko było, liść się należy. spadek wykonanie 60% - nie zrealizowany plan. Więc teraz po prostu konkretnie zaplanuję 5 dni kiedy będzie alko. Mam już 4 - jeden w rezerwie. Proste, limit!. spadek - słabizna duża, niby pogaduchy, jakieś wieczorki, pitu-pitu, ale po browar latamy, a potem to już jak domino. DO KOREKTY, bo poza utratą energii i samopoczucia, tracę kontrolę nad ramą. Z pozytywów wymienię, że wolny czas przeznaczam na pracę, rozwój i dzieci, co mnie cieszy i coraz bardziej rozbudza apetyt na trzeźwość. Loszka mnie ściąga w dół, bo znów chce się ratować alko, a ja bywam za miękki i ulegam. Trzeba się będzie od niej odciąć, jeśli nie dostosuje się do ustaleń, które ponownie wyjaśniłem : zero picia w domu, zero picia samotnie, zero picia jako lekarstwo na doła/wkurw, zero picia przy dzieciach (wyjątki to jakieś okazje, świętowanie, szersze grono rodzinne/znajomych). Dobra, wracam do działania @Metody, @Mr Sinister, @Beno, @ciekawyswiata - Dzięki za doping - biorę Wasze wskazówki pod uwagę. @jaro670 trzymasz się? Powodzenia dla wszystkich na tym froncie! Szkaradny
  14. @viko - Elegancko masz to uświadomione, wiesz co nie tak, to spory krok do przodu (odkrycie przeszkód w swoim myśleniu). Bierzesz odpowiedzialność za swoje samopoczucie i los a nie pozostajesz ofiarą. Teraz tylko .... to zrobić . Doświadczałem większości Twoich problemów + kilka dodatkowych (uzależnienia, relacje) utrwalane w dłuższym okresie czasu, bo mam 40+ , ale gdy przestałem przed tym uciekać jak Ty, zatrzymałem się i zdecydowałem, że będzie inaczej - to wszystko zaczęło się zmieniać. Drąż swój temat, warto medytować - po prostu przeznaczaj czas na trwanie ze Sobą i znoszenie Siebie, myśli, odczuć. Dorzuć jeszcze jakieś drobne zachowania do codziennej rutyny (takie 5-10-20-30 min ) - książka, nauka nowych umiejętności, prowadzenie dziennika, telefon do bliskiej osoby, zrób ciekawą fotę raz każdego dnia. To wszystko pomaga przekierować uwagę na nowe rzeczy, pobudza, wyrywa ze starych schematów, podświadomość dostaje nowe wrażenia i podsuwa nowe pomysły :). Kręcenie berłem i pornole - no niestety - może w małych dawkach, incydentalnie nie szkodzi, ale nałogowo to droga do bardzo niskiej samooceny. Moja rada - gdy będziesz chciał się znów zgwałcić - pomyśl, że to będzie jak tatuowanie sobie na czole słowa "PRZEGRYW". Masz ochotę chodzić z takim napisem po świecie? A tak będzie, bo Ty będziesz tak czuł. Słusznie zauważyłeś negatywny wpływ mediów, czy innych kanałów, które walą gównem, to przeszkadza, irytuje i wpaja jakieś iluzje (o stracie czasu nie wspominając). Uwagę kieruj do środka siebie, oczyścisz się z tego co nie Twoje. Wróci spokój, radocha i odwaga Nie szarp się, są jeszcze "sznurki" które Tobą miotają, nie trać energii na walkę z tym, zamiast walki - unik, świadomość, niedogodności wykorzystaj jako trening osobowości. Zamiast skurwysyńskiego spojrzenia i kurwików najpierw - spokój, luz i uśmiech. Nie napinaj się, bo zrobisz sobie krzywdę, luuuuuźno!
  15. @Invincible1 No witaj synu marnotrawny. Dawaj te raporty,a w domu zrób sobie dziennik - pomaga zrozumieć kiedy się załamujesz - a poza tym bedziesz miał ciekawą pamiątkę na stare lata, jak pamięć zacznie zawodzić
  16. @deomi Hahaaha - No nieźle, generalnie czujesz podobnie tylko robisz z tego inny użytek "Te wszystkie coachingowe " - wchodzisz tu, piszesz posta, ludzie się produkują, piszą o swoich doświadczeniach, a Ty już przecież wiesz - wszystko to dno - kołczingowe miraże, OK - leć po sznur i nie zawracaj dupy. "chwilowe poczucie samokontroli i szczęścia" - kuszące ... "człowiek istnieje w odniesieniu do innych, poprzez przyjmowanie ról: zawodowej, partnera, rodzica, brata, kolegi, przyjaciela, dziadka" - to jest właśnie kołczingowe pierdolenie tylko to egzystencjalne - odgrywanie ról - zanim się wyhuśtasz - przestań je grać tylko nie tak 2-3 dni tylko 2-3 miesiące - powiedz każdemu w oczy co myślisz o tym życiu i jak to się ma skończyć ---- ŁAŁ! Czyżbyś się właśnie przyznała go odgrywania roli kochającej kobiety - o tak ! Nic nie szkodzi, to typowe. "Kim byście byli jako jedyni ludzie na świecie? Nikim" - bylibyśmy i tyle. Twojemu życiu nadaje sens otoczenie i to co "świat" o tobie wie? Odwróć znaczenie. Fajnie było Cię poznać, kończę przekaz. Powodzenia
  17. @deomi tak czy siak to nieważne jak jest alkoholizm postrzegany - picie szkodzi - to ucieczka od rzeczywistości. Szambo wybiło, obudziłem się! Poczułem brak oparcia, brak tego na co liczyłem, poczułem flustrację z porażki ratowania jej, bycia powodem jej depresji, poczucia ciągłej winy, że coś jest nie tak. To nie była "nasza decyzja" - obudziłem się sam - dosłownie jak w "Matrixie" - wszystko obce, sztuczne, nieprawdziwe, a ja w końcu boleśnie szczery z tym co czuję. Nie chcę takiego życia na autopilocie, bałem się 2-3 miesiące że to jebnie, aż sam postanowiłem wejść w ten strach i być siłą sprawczą rozpadu - jak nie umiemy żyć to męczmy się oddzielnie. Dałem jej to odczuć, że nie interesuje mnie to dalej. Właśnie strach przed rozpadem jest dowodem na to że jesteśmy niedojrzali - dopuszczamy do patologii, bo boimy się , tolerujemy chorobę, toksynę, bo strach przed zmianą nas paraliżuje. Teraz zmieniamy wiele, ale nie wiem czy do niej to dociera, czy udaje zmianę by utrzymać to co było, mi to już wyszło bokiem. No właśnie - tolerowała to. A ja nawet ją wyraźnie prosiłem - "jak będę pić bez powodu, w domu, sam, bez okazji to mi zwróć uwagę, bo ja tak nie chcę" - ... i co ??? nigdy nie powiedziała tego. Nie wiem dlaczego, chciała tego, chciała mnie kontrolować, mieć na mnie "bata", czuć się lepsza, hgw, ale to nie mogło być z miłości. MIŁOŚĆ to odwaga! Ale wśród ofiar odwaga nie występuje. Czujesz się ofiarą jakiegoś spisku? że zostałaś zniewolona tak nędznym życiem na tej Planecie. Egzystencja Cię dobija! -- Jesteś w zerówce, jak większość śpiących zombiaków U Ciebie to nawet nie jest strach - to apatia - miejsce bardzo blisko śmierci, ... ale co? Chcesz mieć towarzysza na tym ostatnim odcinku . Spróbuj porzucić ten związek, potrzebę ładowania w to energii, pomyśl jak byś żyła będąc sama. Nie ma się czego bać.
  18. Samobójstwo to on już uprawia od lat, tylko takie tchórzliwe i społecznie akceptowalne. Nie zmienia to faktu, że jest wykolejony/uzależniony. Oczywiście Ty możesz być dla niego ideałem, bo przymykasz oczy na jego autodestrukcję, ale też masz korzyści. Taka symbioza, jednak energia się kończy. Czujesz to? Piszę, bo sam przeżywam teraz związkowy zakręt. Partnerka wychodzi z depresji, ja z picia i uczymy się autentyczności. Co chciałbym usłyszeć od depresyjnej partnerki - to że chce żyć, że wiele jest jeszcze do poznania, że zdaje sobie sprawę, że to co ją dołuje to kwestia stanu umysłu, przyzwyczajeń, przekonań, negatywnych myśli i że jest za nie odpowiedzialna - nikt inny i że sobie z nimi poradzi i zrobi to dla SIEBIE .
  19. Nie kochacie się tylko jesteście współuzależnieni. Tobie jest wygodnie z jego cugami, bo możesz ćpać swoje stany. Znajdziecie się w czarnej dupie pełni żalu i gniewu na siebie, że nie dbaliście o siebie nawzajem, ale wtedy to już każdy będzie ratował siebie nie wierząc, że może ufać takiemu partnerowi. Jak ktoś z Was nie wyjdzie z postawy ofiary i nie zacznie wymagać od siebie i partnera to obudzicie się w szambie. Może ty pierwsza przestań tolerować jego picie, a sama zacznij ogarniać siebie. Tolerujecie własne choroby? Przywykłaś do tego, jest wygodnie, ale to iluzja. Możesz sobie nie zdawać sprawy z manipulacji jaką tworzysz, aby utrzymywać taki stan. Dodatkowo on może pić z poczucia winy, że nie jesteś szczęśliwa, bierze to do siebie, może chce cię uszczęśliwiać, ale nie udaje mu się i musi być świadkiem Twojego stanu, co go dołuje. To może popychać do używek, czy szukania innych środków łagodzących ten ból. W końcu przyjmowanie winy na siebie go zaprowadzi do depresji. Oboje prosicie się o terapię wstrząsową.
  20. Z mojej strony, widząc, że masz mocny wkurw na rzeczywistość i jak piszesz jesteś na pierwszym etapie z "five stages of grief" - to wziąłbym się właśnie za swoje emocje (żale, złości, gniew, pożądanie) - aby dojść do AKCEPTACJI. Stan AKCEPTACJI daje wolność, miejsce na radość, swobodę, spokój. Tworzy potrzebną przestrzeń do myślenia i działania w nowy sposób. Nie tracisz już energii na szarpanie się z rzeczywistością, ludźmi, ideami i ze sobą samym. Stan Akceptacji rzeczywistości to podstawa do podejmowania decyzji, w tym stanie będziesz też ufał, że są to właściwe, Twoje własne decyzje. Będziesz świadomie i swobodniej myślał o rzeczach prawdziwych, bez uciekania w fantazje, czy jałowe analizowanie przeszłość, czy tego jak powinno być. Jest tak jak jest i to jest OK. Materiałów znajdziesz sporo - ja polecam Davida R. Hawkinsa Techniki uwalniania i Przekraczanie poziomów świadomości - powinno to do Ciebie przemówić po podane jest to bardzo logicznie wręcz matematycznie, prosto. Leo z YB też jest spoko. W kwestii finansów apka na tel. np. Money Manager - wygodniejsze niż excel.
  21. Też popełniałem te błędy. Gdzie nie zajrzeć to pełno takiego pierdolenia, że kobieta potrzebuje: wsparcia, uwagi, wysłuchania, wrażliwego partnera, czułości itp. Nie pozwalaj na takie teksty, że ona Ci coś tłumaczy, albo pociesza, uspokaja. Pokaż, że jesteś emocjonalnie niezależny od jej nastrojów. No i właściwie dojdź do tego stanu, jeśli obecnie to nie jest prawdą. To kurewsko trudne, jak się pragnie spokoju (komfortu), a obok ma się profesjonalną sabotażystkę, ale to da Ci dużą siłę i pewność siebie, jak staniesz się kuloodporny na jej emocje. Co więcej - strach zniknie! lub znacząco się zmniejszy - strach przed decyzjami, reakcjami, scenariuszami rozwodu itp. Właśnie teraz kierowany strachem przed rozpadem, rozwodem, zdradą - zabiegasz o dobre relacje i tolerujesz złe zachowania. Nie masz tzw. zdrowych granic. Określ je, przez jasne konkretne komunikaty - i tu znów wracamy do panowania nad emocjami - to jest konieczne, by świadomie takie komunikaty serwować (czasem kilka razy powtarzać co jakiś czas, odświeżać). Warto obrać inny kierunek - własną drogę i samowystarczalność w dobrym nastroju. Trzeba skorzystać z tego kryzysu przez zmianę tego co w Tobie nie tak, związku nie musisz ratować, ale SIEBIE tak. Co ona w tych okolicznościach zrobi to się okaże, zdystansuj się do dbania o to (nie ratuj, nie "wyduszaj co zrobić by było lepiej" każda odpowiedź na to to iluzja , nie bierz po prostu odpowiedzialności za jej stan - to jej zadanie, Ty bierz się za swoje!). Jest dobrze & powodzenia. Szkaradny
  22. @Bizu żyjesz ? Daj jakiś odzew, bo Bracia się produkują. Nie na pisałeś od czego to się zaczęło, więc zgaduję..... Jedna z interpretacji depresji to: skrajne wyczerpanie energetyczne spowodowane długotrwałym podtrzymywaniem iluzji, (udawaniem, noszeniem maski, trzymaniem gardy, lękiem przed tym, że świat się dowie jaki jesteś naprawdę, samookłamywaniem się, wypieraniem). W końcu coś się wydarza, że dociera do Ciebie że nie jesteś sobą, szambo kumulowanych wyparć, zaprzeczeń wybija - nie masz już sił, nie widzisz sensu, zero motywacji itd. Proponuję zacząć od obserwacji siebie, swoich myśli i emocji, dojść do przekonań, które powodują cierpienie/strach/złość/apatię i inne negatywne uczucia. To co uważałeś za "ja" to Twoje ego, czyli Twoje poglądy na Twój temat - jestem taki czy siaki, lubię to czy tamto, wierzę w to czy to, robię to , nigdy nie robię, inne opinie, poglądy - tworzone tylko po to żeby się czuć bardziej wyraźnie, bezpiecznie. Często są to kłamstwa, lub sprzeczności, takie programy, wirusy, spam i bzdury, czasem tylko efekciarstwo. Cholernie mocno obciąża procesor (organizm) odpalanie tych programów wszystkich na raz non-stop przez x lat. W końcu sprzęt się zawiesza i wszystko trzeba reanimować, ale ...... to kurwa bardzo dobra wiadomość. W końcu możesz zrobić gruntowny remont i przegląd SIEBIE - wyjebać bzdury i działać na takim sofcie który jest funkcjonalny i przyjemny. Depresja to sms od SIEBIE do SIEBIE, że wyruchałeś się sam już tak wiele razy, że przestało Ci się to już podobać. Czas na zmiany. Druga dobra wiadomość to taka, że faceci znacznie lepiej to znoszą i szybciej osiągają efekty. Pewnie miałeś rozbuchane ego, które mocno się broniło przed prawdą, musisz poznać te mechanizmy i schematy, żeby nie powtórzyć historii. Tak ja to widzę Może jest zupełnie inaczej, ale to wiesz tylko Ty. Recepta, konkretnie to proponuję takie lektury: Jeff Olson The Slight Edge - metoda na wprowadzanie zmian. David R. Hawkins - Techniki Uwalniania, Przekraczanie poziomów świadomości - dobre w przypadku złych stanów emocjonalnych, huśtawek, negatywnych myśli, żalu, gniewu, itd. i aktywność fizyczna, praca z ciałem, żeby nauczyć się być w "tu i teraz" Szkaradny
  23. @Adolf Dzięki za dopowiedzenie. Owszem schematy wyłaniają się coraz bardziej. Faktycznie dzięki radom i wiedzy od Braci dużo szybciej zacząłem działać w konkretnym kierunku, a ona nie jest celem, ale ma jakby zaproszenie do przyłączenia się. Myślę, że daje to loszce ulgę, że nie musi być lokomotywą i nie odpowiada za moje szczęście, może sobie pozwolić na zagubienie w ustalonych granicach, sferach. Owszem przed ma mocny strach przez porzuceniem, ale jednocześnie chce na maksa ugrać możliwie największą dominację i niezależność. Trochę inaczej to wygląda niż u Ciebie - ja nigdy nie robiłem jazdy (białorycerstwo górowało), jak coś nie tak to raczej szedłem w alko i izolację, przybierałem postawę ofiary. Nie łatwo to było przekonfigurować (uświadomić sobie własną odpowiedzialność za taki stan rzeczy i zacząć działać), ale zmiany są odczuwalne. Dla przykłady w ten weekend, trochę mnie nosiło i trudno mi było usiedzieć w domu, losza spokojnie dbała, żeby nie było zgrzytów, dopytywała o co chodzi, chciała gadać. Doszło do kilku spokojnych rozmów, gdzie odpowiadała na wszystkie pytania, opowiedziała też o swioch zmianach w podejściu do życia, które oceniam pozytywnie (np. mniejsze parcie na pomaganie innym, kosztem siebie). Nie rzucała się gdy ją krytykowałem! Zabawne jest też usłyszeć własne słowa gdy teraz ich sama używa opisując pewne mechanizmy, czy związki znajomych, co świadczy że zaadoptowała moje poglądy i ocenę pewnych spraw jako własne. Sporo planów ma i bieżących aktywności, w tym razem ze mną. Jest dobrze. Objawy depresyjne zeszły. Huśtawki mniejsze i krótkie. Aktywność i kontakt dużo lepsze. @slavex @Adolf Termin jest tylko w mojej głowie, nie dawałem jej żadnych ultimatum. Sam dla siebie ustaliłem zakończenie rozeznania do końca września, żeby nie odkładać decyzji w nieskończoność. Oczywiście, trzymanie ramy czy tresura będą obowiązkowe zawsze. Mniej natomiast będę myślał o rozwodzie, przez co powinna tez polepszyć się atmosfera, bo ona czuje, że jest na celowniku i stresuje ją ta moja czujność, a ja podświadomie też sabotuję niektóre jej dobre zachowania. Zobaczymy, póki co przy obecnych zmianach, opcja rozwodu nie broni się. O orbiterze też dowiedziałem się kilku rzeczy, co ją postawiło w lepszym świetle. Skupię się teraz na utrwaleniu tych zmian: - pilnowanie siebie, samorozwój, ciśnięcie z nałogami i rozwój, żebym nie wrócił na stare schematy, bo to bardzo łatwe jak się pojawia drobny nawet komfort . - dostarczanie emocji, rzadziej ale konkretnie coś. Reszta spontanicznie Dzięki za uwagi.
  24. @Adolf !!! Jestem trzaśnięty Twoim postem! Raz: treścią i Twoimi wnioskami , dwa: tonem i pewnością siebie. Od wczoraj się zastanawiam co odpisać, bo tego typu uwagi się nie spodziewałem! Tak czy siak, Twój post dostarczył mi dużo pozytywnego nastawienia, wręcz radości i uczucia ulgi . Mógłbym go zbagatelizować, ale patrząc na Twoją reputację to nie potrafię nie doceniać Twojego wkładu i doświadczenia na forum. To po kolei: Kocha mnie? Kurde, jedną z pierwszych rzeczy jakich się tu dowiedziałem to, to że kobiety nie potrafią kochać. Może to przegięcie, ale jak pojawiają się problemy to można w to szybko uwierzyć i dostrzegać tylko ich zainteresowaniem zabezpieczenia swojego i swoich dzieci, uczucia? miłość? - jakieś bzdury. Nienawidzi? To, tak czasem interpretuję, mocno w niej buzuje jakaś złość z bycia w sytuacji obecnej. Ale dostrzegam, że nie tylko ja jestem adresatem tej złości, ale cała reszta rodziny, więc to nie taki personalny problem. Teraz owszem mocno mi zarzuca naciskanie i urabianie jej, kontrolowanie, olewanie, dopytywanie itp. Ale taka jest cena zmian, nie widzę innej możliwości jak sprawdzić każdą cegłę w tym związku i dowiedzieć się co jest mocne a co iluzją. Z przegięciem to raczej jest bezpiecznie, bardzo ją cenię mimo wszystkich trudności i spin, bo ma kilka wyjątkowo mocnych zalet. Zależy mi na wolnym człowieku, który jest ze mną z własnego wyboru, a nie z konieczności. Jeśli nawet mielibyśmy się rozejść to chciałbym wiedzieć że to rozumie i uznaje za dobre dla obu stron. Nie chcę zastraszać i terroryzować. Chcę zmienić to co jest złe i chore, ona boi się zmian w sobie, jest nie pewna siebie i czego chce, dlatego chyba mnie źle postrzega, walczy o niezależność, choćby miała być "tą złą". Owszem, nie zauważam już tych kontaktów, ale i nie kontroluję tego jak kiedyś. Mam to już poza mną. Ona też stara się nie stwarzać niejasnych sytuacji, choć uważa że mam jakieś "zazdrosne urojenia". Możliwe, mam nadzieję, że to urojenia, bo w sumie przez 10 lat nie miałem cienia podejrzeń, że coś się dzieje na boku. Szczerze nie chcę rozwodu, ale nie chcę żyć w jakimś dramacie niemocy i niespełnienia. To jak stać po kolana w wodzie i nie móc się napić. Nie znoszę tego cierpienia generowanego przez nas samych. Wszystko pozornie jest ok: dzieci super, mieszkania, pracujemy --- a mimo wszystko cierpienie. Dlatego pojawiła się opcja rozwodu, bo nie wiem czy jest sens trwać w tym. Teraz jestem silniejszy, nie boję się konfliktu, nie ruszają mnie jej emocje, mam cel by zachować swój ce. Jeśli przestanie mnie traktować jak wroga/winnego jej nieszczęścia to będzie dobrze. Nie chcę żadnego nowego związku, o nie! Jak mówisz sytuacja by się powtórzyła,mam tego świadomość, wolę stary poligon ;). Możesz mi wyjaśnić skąd ta pewność? Czemu to tak wygląda, po co ta gra? Znów czuję się jak nic nie rozumiejące dziecko. Dzięki za Twój komentarz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.