Skocz do zawartości

koksownik

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1201
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    141.00 PLN 

Treść opublikowana przez koksownik

  1. Gdybym wiedział, to bym nie zadawał tego pytania.
  2. Wiesz, gdyby to było tylko zależne od innych, raczej nie marnowałbym czasu na napisanie posta. Ale najgorsze jest to, że sam w sobie to zauważyłem. Mam wrażenie, że ucieka mi cząstka pewności siebie oraz częściej jestem spięty. Uprzedzam: nie ciągnie mnie do alkoholu!
  3. Panowie, zauważyłem niepokojącą rzecz. Od czasu gdy nie piję, dostrzegam u niektórych niechęć w stosunku do mnie, szczególnie w szkole. Niektórzy w towarzystwie są chamscy. Rozmawiałem z przyjacielem o tej sprawie, a on powiedział że od tamtej pory wydaję mu się dziwny, spięty, jakbym nie był sobą. Co się dzieje?
  4. fronda.pl widzi wszędzie agentów, to ich specjalność. Szczekaczka PiS-u, tak jak teraz w ich rękach Polskie Radio.
  5. Rozmawiałem kiedyś z kumplem o takich sprawach. Na pytanie, czy wszedłby w związek z samotną matką, odpowiedział "hehe a czemu nie, lubię dzieci". Dodam, że to koleś wychowany całe życie przez matkę.
  6. Jakby powstał taki kodeks młodego samca, chętnie bym go kupił.
  7. Miałem styczność z taką dolegliwością. AZS objawiał się strupami na dupie. Przechodziłem przez to w podstawówce przez parę lat. Objawy AZS wywołała alergia na pyłki traw. Potem przeszło w dokuczliwe pieczenie i łzawienie oczu, z którym walczę do dziś.
  8. Też miałem kumpla, który wpadł w sidła dziewczyny. Poznali się na wyjeździe. Mówił mi, że to tylko wakacyjna przygoda, ale biedny chłopak się tak zadurzył, że pisali ze sobą bez przerwy. Kiedy zaczęło się łkanie księżniczki przez telefon, sam przyznał, że ta kobieta jest wampirem emocjonalnym. Radziłem mu już wtedy, żeby ją rzucił, skoro tak się źle czuje. Niestety, wizja straty seksu była dla niego okropna, więc wciągał się w to gówno coraz bardziej. Kiedy byłem w ich towarzystwie, czułem się jak piąte koło u wozu. Chcieli przyjść do mnie na sylwestra, ale pamiętając tamtą sytuację, nie chciałem ich u siebie. Od tamtej pory kumpel ma focha i nie odzywa się do tej pory.
  9. Powodzenia i trzymam kciuki. Aczkolwiek zgadzam się z przedmówcami, za dużo dałeś sobie tych celów. Lepiej sobie rozbić, by było łatwiej.
  10. Na dobry początek przysięgam, że do 1 marca godziny 19:30 nie spożyję alkoholu oraz nie będę trzepał kapucyna. Miesiąc - niby nic, ale chcę od tego zacząć trening silnej woli. Do rezygnacji z alkoholu skłoniły mnie nieprzyjemne poranki z suchością w ustach i bólem głowy już po dwóch piwach oraz napierdolenie się do utraty świadomości w moje urodziny. Bez walenia gruchy wytrzymałem kiedyś dwa miesiące, więc to tylko dla podbicia mojego postanowienia.
  11. Nie czuję się zawiedziony, że czegoś nie dostałem. Również nie twierdzę, że to przez zimę, bo obserwuję ten brak poczucia już od przeszło dwóch lat. Z pasją krucho, bo na jej rozwijanie potrzebuję hajsu, a na razie czekam aż skończę szkołę. Uprzedzam - pracuję dorywczo, więc jakiś grosz jest. Może w międzyczasie odkryję jakąś nową pasję? Nie wiem. Dziękuję za motywację Adolfie.
  12. Dwa dni palenia trawy pod rząd dał mi do zrozumienia, że od tego robię się głupszy. To wystarczyło, żebym z tym zerwał.
  13. Mam 20 lat. Od czasu, kiedy skończyłem 18-tkę, zauważyłem u siebie niepokojące zjawisko. Wszystkie moje sytuacje i zdarzenia (pozytywne i negatywne) nie są przeze mnie doświadczane tak, jak miało to w czasach niepełnoletności. Nie czuję tej intensywności. Wydaje mi się, że wszystko się dzieje obok mnie, nie czuję upływającego czasu. Wszystko to się zaczęło pod koniec gimnazjum, kiedy przestałem mieć świadomość, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Kiedy byłem młodszy, odczuwałem te dni po sobie. Ostatnie święta przeszły niemalże bez echa. Ponadto mam wrażenie, że czas przyśpieszył, a ja jestem na znieczuleniu, mam wyjebane. Ostatni raz przyjemne uczucie doświadczanej chwili miałem w zeszłą wiosnę, gdy byłem pod dwóch blantach. Czułem się wtedy tak jak za dzieciaka. Co się stało z moją psychiką? Czy to są szare uroki dorosłości? Jak przywrócić to uczucie?
  14. Wszystko zależy od sklepu. W jednym francuskim hipermarkecie był burdel z produktami. Stały sobie upchane na szczycie regału, a merchadiser musiał je ściągać i ukladać dokladnie we właściwe miejsce. Wypakowywanie artykułów było na czas. Jak nie wyrabiałeś się z czasem, musiałeś słuchać marudzenia, że przez ciebie jestescie do tylu itd. Tam, gdzie pracowałem na kasie, była większą swoboda. Brałeś co trzeba z magazynu i tylko ukladałeś tak, żeby to w miarę ładnie wyglądało. Ogółem mówiąc - mniej stresu.
  15. Może to dziwnie zabrzmi, ale nie miałem poczucia niewdzięczności. Bardziej irytowało mnie to, że siedzę na dupie i marnuję czas na nadskakiwaniu nad znudzonymi ludźmi.
  16. Oj tak, praca nauczyła mnie pokory wobec obsługi. Większość kasjerów która mnie obsługuje, niestety nie wierzy w moje intencje. Wcale się nie dziwię. Ja za to nie raz byłem przekonywany przez "ludzi sukcesu", że się marnuję. Wychodzi na to samo.
  17. Witajcie. Natchniony powyższą audycją Marka, chciałbym opisać jak wyglądała moja praca w hipermarkecie. Spędziłem tam w sumie 7 miesięcy, głównie dorabiając podczas nauki w poprzednich klasach technikum. Pracowałem głównie przy kasie, a od święta jako pomoc na różnych działach (byłem dosłownie wszędzie, pieczywo, ryby, sery, nabiał, itd). Muszę się zgodzić z Szefem, że praca w sklepie jest niesamowicie niewdzięczna. Najwięcej nieprzyjemności doświadczyłem od sfrustrowanych ludzi w wieku 40+. Te osoby zachowywały się jakby im wszystko się należało. Cokolwiek byś im nie zaoferował, wiecznie im będzie nie pasowało (podejrzewam, że od tego komfortu w dupie się przewraca). Najbardziej irytowało mnie podejście klienteli w stosunku do reklamówek, bowiem kasjerzy muszą im za każdym razem dawać za darmo (te z nadrukiem o ochronie środowiska ). Byłem tak kulturalny, że za każdym razem się pytałem, czy ich nie podać. Bydło, jak nazwał Marek, miało zwyczaj odpowiadać zburzonym głosem "No przecież to jest pański obowiązek"... Jednego dnia miałem sytuację, gdzie stara baba zrobiła mi awanturę, że nie dałem worka na cieknącą kapustę. Rzekłem zgodnie z prawdą, że nie zauważyłem i trzeba było poprosić. Skończyło się wezwaniem kierownika (standard...). W międzyczasie poszło parę wyzwisk w moją stronę. Nie byłem dłużny, więc zripostowałem jej karygodne zachowanie. Kobiecinie styki się przegrzały i napisała na mnie skargę. Zwisało mi to. Innym razem dostałem groźby od typa, którego obsługiwałem z zakupami. Miał ze sobą fajerwerki ze stanowiska, które już były zapłacone. Moim obowiązkiem było sprawdzenie zawartości z paragonu i "machnięcie" nim. Oburzenie sięgnęło zenitu, bo jakim cudem mogłem zażądać czegoś takiego. Skończyło się na wezwaniu ochrony. Ostatnio nie miałem klientce jak wydać z 50 złotych, więc musiałem wydać samymi drobnymi. Wzrok pogardy młodej, wyzywającej dziewczyny, rzucanie mięsem i wręczenie bilonu towarzyszącemu mężczyźnie z dopierdoleniem zażenował mnie kompletnie. Na marginesie: strasznie mnie irytuje brak szacunku do pieniądza. Większość osób żółte "miedziaki" traktuje jak śmieci, a niektórzy chcą się pokazać na co ich stać i odmawiają mi wydania reszty w 1 i 2-złotówkach (na co mam to w dupie). W pracy w sklepie - jak to przeważnie, w większości są to samice. Niektóre młode, a inne w kwiecie wieku. Bywały kobiety, które na prośbę o pomoc, ruszały się jak wóz z węglem, jęcząc, że miałem czelność jej coś przerwać. Wisienką na torcie jest firma zewnętrzna, która zatrudnia ludzi do pracy w tymże hipermarkecie na umowę-zlecenie. W niej jest cała litania, jakie są kary nakładane na pracownika za złamanie któregoś podpunktu. Jestem w stanie to zrozumieć. Ale z jakiej racji pracując cały miesiąc, wynagrodzenie otrzymuję dopiero 25 dnia miesiąca następnego? I to jeszcze mając tyle czasu, spółka nie jest w stanie się z tego obowiązku wywiązać! Dwa razy spotkała mnie ta nieprzyjemność. Pod firmę zatrudnia się nie tylko uczniów, studentów, ale również starsze osoby, którzy dorabiają sobie do psiej emerytury (ten epitet to w stronę ZUS-u, żeby nie było). Wiele razy skarżono mi się, że gdy zalegają im z pensją, nie płacą rachunków na czas. Ostatni raz wróciłem tam na chwilę, przed świętami Bożego Narodzenia, kuszony wyższymi stawkami netto. Okazało się, że omawiana firma podała kwotę w brutto, a nie na rękę, jak mnie przekonywano. Wypłaty do dziś nie otrzymałem. Uważam, że z Polski zrobiono kolonię, a w niej Polaków traktuje się jak niewolników przy zbiorze bawełny. Ich panowie (w moim rozumieniu: właściciele zagranicznych koncernów) mogą sobie na dużo pozwolić, bo mają zezwolenie od rządu. Nie szanuje się nas, Polaków i przykro mi o tym pisać.
  18. koksownik

    Siemanko

    Cześć! Jestem Michał, mam 20 lat. Czytam to forum nałogowo od dłuższego czasu (jakoś od maja zeszłego roku), ale co to za przyjemność obserwować dyskusje nie biorąc w nich udziału? Nie ma co dłużej strzępić ryja, cieszę się że jestem z wami i mogę się rozwijać czytając wartościowe posty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.