Skocz do zawartości

spec

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez spec

  1. Może przesadziłem, po prostu chciałbym, by jej dziecko też mnie zaakceptowało, a póki co słyszałem od niego, że jestem niedobry - musiało to usłyszeć od ojca, bo jak inaczej?

     

    Analizuję wasze rady, nie powiem, trochę ziarna wątpliwości mi zasialiście. Ale sprawy posunęły się już na tyle, że chyba nie ma odwrotu i trzeba dalej iść tą drogą.

  2. @giorgio

    Rzeczywiście nie zabiegał o nią, z tego co wiem, gdy mu się przyznała do zdrady, to powiedział, że to wszystko między nimi przekreśla. Pozostaje dziecko i tu widzę, że on nie odpuszcza - trochę mnie to niepokoi, bo chciałbym z nią stworzyć rodzinę, najlepiej więc gdyby się wycofał - macie jakieś pomysły jak go zniechęcić?

     

    @Brat Jan

    Spędziliśmy ze sobą kilka weekendów i było super - pełna zgodność.

    Mi nie zależy na akceptacji jej rodziców, ale widzę, że dla niej to jest bardzo ważne.

  3. Zwykle wtedy, gdy jej mąż bierze dziecko do siebie, a więc co drugi weekend i gdy w tygodniu, to też staramy się spotkać. Poza tym jesteśmy niemal non stop na łączach:) Na razie nie planujemy w konkretnym mieście, ale chcielibyśmy, aby to było gdzieś pomiędzy naszymi miejscami pracy.

     

    Do czego zmierzasz? Jakieś wnioski z tego płyną?

  4. 10 godzin temu, dobryziomek napisał:

     

    To wesoło, jej mąż będzie miał z Wami kontakt(ze wzgledu na dziecko), za jakiś czas  haj jej mnie. Ty bedziesz mieszkal w JEJ mieszkaniu i jeśli zarabiasz mniej od jej bylego to raczej kariery samca alfa Ci nie wróżę. Szybko przestaniesz być dla niej atrtrakcyjny, zacznie Cię z nim porównywać...i zostaniesz na lodzie, kobiety nie mają skrupułów.

     

     

    Tego się trochę obawiam - jest aktywny i z tego co ona mówi, nie chce odpuścić kontaktów z dzieckiem, nawet w pozwie wystąpił o częstsze niż są teraz, co też wzburzyło moją kobietę (tego akurat nie rozumiem, ale chyba chce mu tym robić na złość, bo mają spór o alimenty). Do jej mieszkania się raczej szybko nie wprowadzę - oddalone od mojej pracy o kilkadziesiąt km, poza tym jej rodzice na razie by tego nie zaakceptowali.

    Co do zarobków - nie zarabiam tyle, co jej mąż, ale przeciez skoro z tego zrezygnowała, to znaczy, że zaakceptowała mnie i w tym zakresie.

     

    9 godzin temu, Mnemonic napisał:

    Ci wszyscy ludzie zabrali do nowego związku tę samą osobę: samego siebie. Skutek mógł być tylko jeden, taki jak w cytacie.

     

    Drogi autorze: wiele młodszy ode mnie nie jesteś i jeśli ja w Twoim wieku mogłem już mieć trochę oleju w głowie, to Ty również możesz.

    I jeśli pozwolisz podzielę się przestrogą:

    Mniej więcej 80% naszego zachowania i sposobu bycia i myślenia to: przyzwyczajenie. Twoja nowa miłość dość zwyczajnie przywykła do pewnego stylu życia. Nie bądź przesadnie zdumiony, gdy za dwa lata będziesz spłacał kosztowne wakacje w egzotycznym (k)raju, które w dodatku wcale Ci się nie podobały.*

     

    Zdaję sobie z tego sprawę, nie udaję nikogo innego przed nią i mam wrażenie, że się dopasowaliśmy życiowo - mówię to na bazie tego co dotychczas między nami zaszło, choć jeszcze nie mieszkamy razem.

     

    2 godziny temu, Brat Jan napisał:

    Zapytam, dlaczego Twoja nowa baba nalega na Twój szybki rozwód?

    Przecież "prawdziwej miłości" nie powinno przeszkadzać czy partner formalnie jest w separacji, rozwiedziony czy wdowiec...

    Nie ma do Ciebie zaufania czy raczej ma jakiś swój plan z Tobą związany?

     

    Widzę dwa powody:

    1) Chciałaby, żebyśmy ruszyli "życiowo", tzn. jakieś ruchy związane z zakupem wspólnego, większego mieszkania. A jak wiecie, dopóki się nie rozwiodę, ewentualne upłynnianie dóbr z mojego majątku osobistego może być problematyczne.

    2) Chciałaby, by sytuacja była unormowana przed jej rodzicami - są dość konserwatywni i trudno im aktualnie zaakceptować rozwój sytuacji, choć ją popierają w zakresie rozwodu z mężem. Dopóki nie rozejdę się formalnie z żoną raczej nie mam co liczyć na ich "błogosławieństwo".

  5. 2 godziny temu, Odlotowy napisał:

    Jak to po co? Aby ustalić z tobą w jakim zakresie kwotowym na miesiąc będziesz ją utrzymywać - rozwód z orzeczeniem o jej winie, może sprawić, że będzie łożyć na byłego męża alimenty do usranej śmierci - może ale też nie musi.

    Zależy od Sądu.

     

    Nierealne - jego status materialny jest bardzo dobry, w wyniku rozwodu mu się raczej nie obniży. Ona się czuje dotknięta tym pozwem, bo olewał ją w małżeństwie, zdradziła go, fakt, ale to on ją do tego doprowadził, a teraz chce zrzucić na nią winę za rozpad. Myślę, że sąd to wypośrodkuje i będzie wina z obu stron.

     

    2 godziny temu, Odlotowy napisał:

    szykuj już swoje zasoby - konta oszczędnościowe, karty, portfele, dobytek życia - wszystko co masz aby łożyć co miesiąc dodatkową kasę na swoją królewnę i jej dziecko. Przecież pomożesz jej w niedoli, prawda? :)
    Gorzej płatna praca, brak dalszego dostępu do zasobów byłego męża, a ty przecież ją kochasz :) to pokażesz jej jak bardzo ją kochasz i na ,,ile ją cenisz" ;)

     

    Ona nie oczekuje ode mnie wsparcia finansowego, jestem mniej majętny od jej męża, a mimo to ze mną jest i chce być - to chyba dowodzi, że ona nie kalkuluje i że to szczere uczucie.

    Mam 44 lata i poczucie, że trochę życia mi uciekło w małżeństwie, ale teraz jest szansa, by jeszcze pożyć - tak, jak wreszcie chcę.

  6. 29 minut temu, Drizzt napisał:

    Biedna kilkanaście lat żyła nieszczęśliwa, a teraz ją od tego uwolnisz? Bzdura. Pompuje Twoje ego, żebyś szybciej odciął się od swojej rodziny. Widzisz, skoro było tak źle to dlaczego nie odeszła? A no nie miałaby kogo doić. Teraz jesteś Ty, więc już może.

     

    Nie była nieszczęśliwa kilkanaście lat - dopiero ostatnie lata zaczęło się psuć. Z mężem znali się i tworzyli parę długo, podobnie jak ja z żoną. Ale faktycznie - wcześniej nie odeszła, mówiła, że nie miała odwagi, bo dziecko itd. Dopiero jak się zaangażowała ze mną, to ruszyło...

     

    32 minuty temu, Drizzt napisał:

    Mąż chce rozwodu i ją pozwie, ale jakoś tego nie robi. Dlaczego? Tak naprawdę mogłaby do niego wrócić, jeśli Ty zrezygnujesz. Coś wymyśli, nie bój się. Na lodzie nie zostanie, o nie.

     

    3 minuty temu, jaro670 napisał:

    Dlatego z całego serca życzyłbym mężowi żeby się przebudził i zasadził jej kopa w dupsko jak jej się należy i zero powrotów.

     

    Trafiliście w moment - jakąś godzinę temu dzwoniła z informacją, że dostała pozew o rozwód z jej winy, oburzona, pełna emocji, bo jak mówi, liczyła, że będzie za porozumieniem stron. Chce żebym do niej dziś przyjechał porozmawiać o tym - pytanie po co?

     

    34 minuty temu, Drizzt napisał:

    Pytałeś dlaczego może Wam nie wyjść. No właśnie dlatego, że oboje jesteście w stanie haju hormonalnego. Wybuch uczuć, wszystko jest zajebiście i kolorowo. Ale to jest stan, który minie. I o to chodzi. To co czujecie zniknie i co zostanie?

     

    Wiem, że jest teraz haj. Ale wiem też, że jak się skończy i przterwamy próbę czasu, to może nam wyjść, bo... ją kocham:mellow:

  7. @Odlotowy

    To nie fotomontaż - jak wiesz pozew i adwokat kosztują, a ona teraz mniej zarabia - po prostu nie ma na to kasy. Dlatego odpuściła i zostawiła sprawę mężowi. Rozmawialiśmy oboje o tym, że aby nam się udało, musimy się rozwieść - ale to musi mieć ręce i nogi, by nie zostać z niczym właśnie.

     

    Samica, który dąży do niezależności, czyt. chce żyć sama? To jakaś mrzonka, przecież one zawsze muszą mieć kogoś.

  8. @Odlotowy

    Planowała odejść, mówi, że już od dłuższego czasu czuła się nieszczęśliwa w tym małżeństwie (a był to związek kilkunastoletni). Mimo, że żyła na dobrym poziomie, to zdecydowała się odejść, świadomie obniżając swój poziom życia, bo chce być szczęśliwa i taka się czuje ze mną. Odbieram to jako poświęcenie z jej strony - czy słusznie?

     

    Niemniej sądzę, że byłem takim katalizatorem jej decyzji o odejściu - nie zrobiła tego dla mnie, ale nasz romans ją zmobilizował, tak jak sugerujesz. Nie zgadzam się, że czeka ze swoim rozwodem ze względu na moją nieuregulowaną sytuację - myślę, że ona się boi złożyć pozew, bo wie, że zdradziła męża i musiałaby w nim prawdopodobnie minąć się z prawdą. Dlatego czeka na rozwój sytuacji, a jej mąż, jak wynika z opowieści, znienawidził ją i nie widzi opcji zejścia - tak ona mówi. I dlatego spodziewa się, że to on ją pozwie o rozwód.

     

    Zmiana pracy - wynikła ze zmiany miejsca zamieszkania, niestety na gorzej płatną, ale nie miała wyjścia, dojazdy byłyby zbyt kosztowne. Oczywiście w firmie nikt nic nie wie, a oficjalnie podała, że przeprowadza się jej cała rodzina;)

     

    Nie sądzę, że ona rozdaje karty - ona odeszła od męża, który jej nie doceniał i się nią nie interesował, a ze mną poczuła się doceniona i bezpieczna. Tak to widzę, przynajmniej teraz:)

     

  9. 9 godzin temu, Odlotowy napisał:

    Działa haj hormonalny, oczy masz porośnięte kroczem.

     

    Ona już nie wróci do męża - za daleko sprawy poszły, podzielili majątek, nienawidzi go. Jeszcze teraz mają spór o alimenty, bo nie chce jej płacić tyle, ile deklarował.

    9 godzin temu, Odlotowy napisał:

    Z czasem będzie cisnąć, abyś poświęcał jej dziecku więcej uwagi, w ogóle to zdecyduj się albo twoje dziecko albo ona

     

    Nie mam takich obaw - już teraz podkreśla, że ona ma swoje dziecko, a ja swoje i każde się nim będzie zajmować. Poza tym, jak pisałem, jej mąż nie odpuścił dziecka i regularnie zabiera je do siebie, więc chyba nie jestem aż tak potrzebny?

     

    Tak, podjąłem decyzję, że chcę się z nią związać, mam tam jakieś wątpliwości, ale raczej w mniejszym stopniu.

    Dlaczego zakładacie, że to nie wyjdzie? Bo mamy dzieci z poprzednich związków?

     

    @Odlotowy Sugerujesz, że ona się mną posługuje, aby uzyskać rozwód?

    @dobryziomek Mam świadomość tego, w jakiej sytuacji zostaje moja żona, ale powiedziałem jej, że wezmę na siebie winę w sądzie - jednak ona i tak nie chce mi dać teraz rozwodu, bo już otwarcie warunkuje to od podziału majątku po jej myśli.

  10. 5 godzin temu, Odlotowy napisał:

    Tam gdzie się mieszka i pracuje, tam się chujem nie wojuje - nie słyszałeś tej maksymy?

     

    Wiem, ale mimo to brnąłem w to. Na szczęście ona po zakupie mieszkania zmieniła prace i sytuacja się sama rozwiązała. Więc chyba szczęście nam sprzyja:)

     

    5 godzin temu, Odlotowy napisał:

    U ciebie biedaku będzie ten sam schemat, a nawet gorzej, bo masz żonę - nie chcę ciebie straszyć ale czy wyobraziłeś sobie taką sytuację, w której zwyczajnie zostajesz sam na lodzie? Twoja postawa do tego prowadzi.

    Samiczka z pracy, nie będzie czekać w nieskończoność na to, aż się rozwiedziesz, w międzyczasie znajdzie kolejnego zastępce kominiarza, albo pozwoli wrócić do siebie mężowi - zwyczajnie będzie jej się to opłacać.

     

    Dlaczego miałbym zostać sam? Nie chcę wracać do żony, z nową kobietą przeżywam chwile, jakich nigdy nie doświadczyłem z żoną. Nie sądzę, by mnie zostawiła - sama nie ma rozwodu, mam wrażenie, że boi się złożyć pozew, ale z tego co mówi, spodziewa się, że złoży mąż i to z jej winy - więc szanse na jakikolwiek powrót niemal zerowe. Sam chcę się rozwieść, ale żona próbuje na mnie wymusić oddanie jej wszystkiego, nawet majątku, który mam sprzed małżeństwa, a na to się nie godzę. I trochę mnie to blokuje...

     

    5 godzin temu, Odlotowy napisał:

    Zastanów się nad tym czarnym scenariuszem i przemyśl swoją postawę. Źle ci było z żoną, która z tego co napisałeś była jednak ci wierna więc uczyniłeś jej niezłe skurwysyństwo, działając główką, niż głową.

    Prawda jest taka, że przyszłości nie masz ani w małżeństwie, ani z kochanką - nawet jak się zejdziesz z kochanką, to praktycznie będziesz gołodupcem i wbrew pozorom, nie będziesz jej potrzebny do łóżka.

     

    Była, ale małżeństwo umarło jakiś czas temu. Dlaczego twoim zdaniem nie ma ten związek przyszłości? Spotkało się dwoje ludzi, którym się nie układało w małżeństwach, którzy czują jakąś wspólnotę doświadczeń i dobrze się dogadują. Jest pełno takich łączonych rodzin.

     

    3 godziny temu, Adolf napisał:

    Skrzywdziłeś cztery życiorysy, przez Ciebie będą cierpieć: Jej mąż, ich dziecko, Twoje dzieci, Twoja żona i na koniec Ty sam. Ale za to co zrobiłeś chuj Ci w dupę. Sorry że tak piszę, ale zachowałeś się jak gówniarz. Poleciałeś za chujem nie licząc się z konsekwencjami swojego postępowania, jak gówniarz.

       Nie chcę teraz myśleć jak Ci pomóc, nie zasługujesz na to w tej chwili. 

    Jak wyżej zacytowałem, jesteś tylko narzędziem , dla tej panny. Już wcześniej chciała spierdolić od swojego faceta. Ty byłeś tylko narzędziem, katalizatorem, a teraz mówisz "MIŁOŚĆ". Chahaha. 

     

    Jej mąż i moja żona nie interesują mnie - każde z nich miało chyba szanse na bycie dobrym partnerem dla drugiej strony. A dzieci - jestem świadomy, że to dla nich trudne, ale przecież biorę syna do siebie, a dziecko nowej kobiety jest regularnie zabierane przez ojca, jest bardzo aktywny na tym polu. Choć ona mówi, że teraz się taki tatuś zrobił, a wcześniej się nie interesował i mam wrażenie, że chciałaby bym bardziej poznał jej syna...

     

    3 godziny temu, gotz napisał:

    Przede wszystkim powinieneś się zastanowić, czy stać cię psychicznie (fizycznie) na bycie z tą nową kobietą, która być może od ciebie będzie oczekiwała zaangażowania większego niż to dotychczasowe w twoim małżeństwie, które tobie odpowiadało. Kobieta 10 lat młodsza, dwuletni skarb dla niej najpewniej numer jeden i ty. Masz na to siły? Takie długofalowe? Na pełny etat, a nie kiedy będzie okazja.

     

    Właśnie teraz czuję, że tak, mam jakieś przypływy euforii, że będę się nią opiekować i chciałbym jej zapewnić odpowiedni standard życia. Tylko cały czas borykam się z hejtem żony, która mi to wyrzuca, że zostawiam swoje dziecko i ją, żeby stworzyć sobie nową rodzinkę - głowa buzuje.

     

    1 godzinę temu, rarek2 napisał:

    A ja się zapytam - co zrobiłeś, żeby przełamać nudę w Twoim małżeństwie?

     

    Moja żona jest niereformowalna, miałem dość rządzenia mną i organizowania mi czasu, do tego zupełnie przestała mnie podniecać. Przynieś, wynieś, pozamiataj...

     

    1 godzinę temu, rarek2 napisał:

    Myślisz, że z koleżanką z pracy będziesz miał miód do końca życia? Będziesz wychowywał obcego dzieciaka a twój syn nie będzie miał ojca. Niedługo haj hormonalny minie i Tobie i Twojej nowej wybrance - i obudzisz się z ręką w nocniku !

     

    Myślę, że mamy jakąś szansę, jeszcze jesteśmy w miarę młodzi... Do tego moi rodzice stanęli za mną, a jak poznali nową kobietę, byli nią zachwyceni. Jedynie ona mnie nie przedstawiła swoim, choć wiedzą o mnie, to, jak mówi, oni potrzebują więcej czasu, aby przyzwyczaić się do nowej sytuacji, są konserwatywni.

  11. Witam forumowiczów!

     

    Czas na moją historię... Krótko o mnie - 44 lata, w małżeństwie od 14 lat, syn 10 lat. Jestem na rozdrożu, nie wiem co dalej robić, jestem ciekaw waszych opinii.

     

    W małżeństwie od kilku lat układa się średnio, tzn. nie czuję już niczego do żony... Jest typem organizatorki, podejmuje wszystkie istotne decyzje, załatwia, działa itd. Organizuje czas synowi, ja generalnie mało uczestniczę od pewnego okresu. Cenię sobie święty spokój i relaks w domowym zaciszu. Ogólnie w naszym małżeństwie nuda, a mnie od jakiegoś czasu kręci koleżanka z pracy - 10 lat młodsza, taka 6-7/10 (w zależności od tego jak się zrobi). Niestety mężatka z dwuletnim dzieckiem...

     

    Pracujemy w tym samym dziale, widzimy się codziennie. Sporo rozmawiamy, a zaczęło się od wyjścia integracyjnego ekipą z pracy, gdzie coś między nami pyknęło, jakaś chemia - rozmowy, taniec itd. Narzekała na swojego męża, że ją olewa, pracuje, poświęca się pasjom, że jest sama z dzieckiem itd. Status materialny ma dobry, mają własny dom, regularnie zagraniczne wakacje itd. Mimo to nie jest z nim szczęśliwa, tak jak ja w swoim małżeństwie, tak właśnie się zgadaliśmy i znaleźliśmy wspólne tematy. Poza tym bardzo mi się podoba i mnie kręci, od początku czułem, że ja jej też. I tak... wylądowaliśmy w łóżku, a ja wyznałem jej miłość i zadeklarowałem, że się rozwiodę. Ona odwzajemniła, dalej sprawy się szybko potoczyły...

     

    W ciągu kilku miesięcy wyprowadziła się od swojego męża, doprowadziła do zgodnego podziału majątku, dzięki czemu z uzyskanej kasy kupiła mieszkanie i teraz żyje sama z dzieckiem (i ze mną z doskoku). Tempo było szybkie i ani się obejrzałem, a zaczęła mnie coraz bardziej naciskać na rozwód. Póki co zdołałem się tylko wyprowadzić z domu (mieszkam u rodziców), żonie się do zdrady przyznałem, ona jednak nie chce mi dać rozwodu, czuję, że chce ode mnie bym wszystko na nią przepisał. Z drugiej strony moja nowa kobieta też jeszcze nie złożyła pozwu (ma tylko intercyzę i podział kasy za sobą), zaczynam sądzić, że czeka na ruch męża...

     

    W tym wszystkim zaczęły mnie nachodzić wątpliwości - z jednej strony jest fajnie, jak się wyprowadziła i zaczęła mieszkać sama, to mamy wreszcie spokojny czas dla siebie w jej mieszkaniu (spotykamy się głównie, gdy jej mąż zabiera dziecko, on aktywnie interesuje się nim i zabiega o kontakt), seks jest zajebisty i na samą myśl, gdy do niej jadę, mam wzwód:) Rozmawiamy o planach na przyszłość, wspólnym życiu, mieszkaniu itd. Z drugiej sytuacja jest trochę pokomplikowana - mam syna, który po mojej wyprowadzce jest w szoku, żona nie chce mi dać rozwodu, nowa kobieta ma też dwulatka, który jest bardzo angażujący (poznałem go, żywe srebro) i nie bardzo wiem jak to ogarnę. Ale kocham ją i wiem, że tego nigdy nie czułem w stosunku do żony...

     

    Pomóżcie bracia, mam niezły sajgon w głowie...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.