Cześć, troszkę się tu już udzielałem nie przedstawiając się jeszcze. Więc nadeszła moja kolej, jestem w drugim małżeństwie, tak wiem, że się zaraz gromy posypią.
Także od razu tłumaczę. Pierwsze małżeństwo studencka miłość. Pech chiał, że miała tatusia w USA i postarał się o zieloną kartę dla niej. Ja głupi wtedy marzyciel idealista zgodziłem się na ślub za JEJ namową. Pół roku posiedziała w USA wróciła na ślub (tak wiem logika kobiet nie istnieje, co historia pokaże później). Po ślubie wyfrunęła z powrotem za wielkie morze i złożyła o pobyt dla mnie.
I na tym historię można w sumie zakończyć, bo pół roku później zniknęła z radaru.
Mojego, oraz rodzinki z Polski, okazało się wiadomo co, poznała loszka nowego wieprzka, lepiej sytuowanego.
Później nastąpił w moim życiu etap rozpaczy, przygodnego seksu i nabierania utraconej godności oraz męskości.
Następnie wpakowałem się w 6cio letni związek jakimś cudem bez małżeństwa, ufff obie rodzinki naciskał, wtedy jeszcze mózg się przezornie bronił przed odpowiedzialnością.
Związek bez wielkich uczuć, po prostu dobre młócenie. Jak po 4 latach bycia razem zamieszkałem z loszką to już związek wisiał na włosku, wtedy nie było forum braciasmascy.pl
człowiek nie miał gdzie zasięgnąć rady itd.
Po dwóch latach wyszło, że już trzymała nową gałąź i zdradzała mnie w pracy z pacanem.
Po pierwszym stosunku wpadła, bo obliczałem potem mniej więcej datę porodu i tak to mniej więcej wyglądało.
Całe szczęście mieszkanie kupiłem ja, spłaciłem też ja, więc udało się jakoś z tego wyślizgać.
Cóż znowu faza nabierania męskości, schudłem 20kg, wróciłem do sportu bjj, siłownia.
I tak oto poznałem swoją drugą i na pewno już ostatnią w swym życiu żonę.
Młodsza o 13lat torpeda, zawróciła mi w głowie, do tego wyrwałem ją z pewnej popularnej na świecie sekty, więc niby dobrze prowadzona, ale ojciec alkoholik i przemocowiec.
Wciąż nie znałem samczego forum niestety. Pobyliśmy dwa lata i zdecydowaliśmy się na ślub, w sumie to bardziej ona ja, jak większość tutaj głupi samczyk uległem, oczy cipką zarosły.
Do tego dziewczyna dobrze się zapowiadała, pracująca o znacznych dochodach.
Po pół roku czar prysł, zaczął się alkohol (u niej) i kompletny do mnie brak szacunku, manipulantka pierwszej wody.
Do tego wyszło, że ma mnóstwo długów, o których wieprzek nie wiedział...
Udało mi się wtedy podstepnie spisać z nią tzw. intercyzę po ślubie.
Odruchem serca czy też wolności pożyczyłem jej pokaźną sumkę, mam z nią umowę o pożyczkę, na spłatę długów.
Wtedy wciąż jeszcze głupio miałem nadzieję, że się zmieni, zresztą płacząc błagając o szansę obiecywała mi to tysiące razy, głupi uległem.
Następnie znalazłem to forum.
Mózg mi zawirował.
Poznałem na czym świat tych samic stoi...
Obecnie chcę się z nią rozwieść, szantażuje mnie, nie chce opuścić mojego mieszkania.
Nie ma nikogo, po prostu mam jej dość. Wykańcza mnie psychicznie ile może. Mam wrażenie, że jest lekko psychicznie chora.
Stąd koledzy proszę o informację, czy mogę ją wyrzucić z domu?
Nie jest tu zameldowana, nigdy nie była, mieszkanie nabyłem przed ślubem.
Jak to prawnie wygląda?
Pozdrawiam samczą brać... Ku wolności...